Recenzja: Accuphase DP-750

Odsłuch

Tacka napędu Accuphase ma przyjemną właściwość wysuwania się na całą średnicę płyty.

   Pierwszy raz się zdarzyło, że w sesji odsłuchowej tak drogiej maszyny porównania nie odnosiły się do odtwarzacza tańszego, a do bezpośredniego konkurenta. Na audiofilskim stole Rogoz Audio stanęły bowiem obok siebie Accuphase DP-750 i tyle samo kosztujący Ayon CD-35 HF Edition; dla wyrównania obsługowych rachunków podpięte takimi samymi najwyższej klasy kablami zasilającymi i porównawczo przetestowane dwoma kompletami interkonektów: Siltech Empress Crown RCA (11 000 EUR) i Sulek RCA 6×9 (16 000 PLN). Tak więc cóż, zaczynajmy.

A zacząć trzeba od rzeczy zaskakującej, mianowicie od sporej zmiany. Nie całościowej, ale i tak znaczącej, idącej niejako pod prąd dotychczasowej szkole dźwięku Accuphase. Bo owszem, większość kluczowych rzeczy ostała się bez tykania – odtwarzacz, jak to u Accuphase, wciąż oferuje słodkawe ciepło, o którym lata już temu pisałem, że to nie żadna słodycz nachalna, tylko lekko umilająca, a ciepła przy tym jedynie tyle, by nigdy nie stało się za chłodno. By najchłodniejsze nawet nagrania co najmniej okazały się neutralne, a większość z nutką przyjemnego ciepła – bez gadziej oziębłości. Żywi ludzie, żywa muzyka i śladowy ładunek radości; taki nie przeszkadzający smutkowi, ale też mu nie ułatwiający. – Tym bardziej, że pełna do tego żywość także w podstawowym aspekcie, to znaczy sprinterskie narastanie dźwięku, żwawe tempa, mocne akcenty dynamiczne i na zwieńczenie efektu długie, wyjątkowej czystości i precyzji wybrzmienia. Urokliwa zatem mieszanka, mająca smak jednocześnie przyjemny i imponujący techniczną biegłością, że klasa poza dyskusją; od razu wiesz, że masz do czynienia z high-endem na cały a nie częściowy regulator.

 Ale już w tym opisie skrywa się ziarno zmiany. Jako że wraz z tą żywością dostajemy coś więcej niż tradycyjny styl Accuphase, skupiony na spokojnej elegancji. Odstępstw od tego nie było od dawna; odkąd wiele lat temu znajdował się w ofercie odtwarzacz z przedziału środkowego DP-67 (w kronikach datowany na sierpień 2003), o którym pozwoliłem sobie napisać, że miał za ostre soprany. Później zawsze już było łagodnie, czasami nawet za, jak w przypadku DP-500 z listopada 2006. Nigdy natomiast za ostro, ani nawet ostrawo. I ostro nie jest i teraz, niemniej najnowszy DP-750 ma ponad wszelką wątpliwość forsowny atak sopranowy i nie ciąży z dźwiękiem do centrum pasma, tylko bardziej się rozchodzi ku skrajom. Można więc o nim powiedzieć, że z bliższych czasowo i jakościowo przedstawicieli własnej szkoły najbliżej mu do DP-600 (z grudnia 2008), którego chwaliłem za zadziorność, w bardzo korzystnym świetle stawiającą go na tle zbyt lelawego DP-500. Gdyż była to zadziorność dobra – ożywcza, a nie ostra. Zrywna, inspirująca, wyzwalająca od nudy i dźwiękowego stłamszenia. Rzecz jasna, gdy ktoś ma wzmacniacz za ostry, taki spokojny odtwarzacz będzie dla niego wybawieniem, ale operujemy teraz kryteriami torów referencyjnych, a nie mających kulawiznę na jedno lub więcej kopyt.

 

 

 

 

I w takich właśnie kryteriach ten DP-600 świetnie się sprawdzał, chociaż wyraźnie droższy, współwystępujący z nim (rok wcześniej wprowadzony) DP-700, oferował wyraźnie wyższą kulturę. Ale on znów był spokojny, jak całe wyższe towarzystwo, tyle że nie spokojny za. Dać trzeba mu było czas na wygrzanie i trzymać pod prądem na długo przed użyciem, ale jak już się oszlifował i zebrał ten prąd w sobie, to grał, że opadały szczęki. Tak z ręką na sercu powiedziawszy, jego następca DP-720 mniej mi się ogólnie podobał, chociaż to mogła być kwestia egzemplarza, bo z nimi też różnie bywa. Niezależnie jednak starszy czy młodszy poprzednik, oba te odtwarzacze były raczej spokojne i raczej ciążące ku średnicy. Tymczasem DP-750 ma inną muzyczną duszę: jest trochę jak DP-600, tyle że na innym poziomie. Pod niejednym względem stawiającym go wyżej od bezpośrednich poprzedników i jak już zdążyłem napisać, nie pozostawiającym złudzeń, że to high-end całą gębą. Całościowy obraz ma wyraźniejszy, cyzelowany z niezwykłą precyzją, a jego mocniej akcentowane soprany rzeźbią dźwiękowe koronki z brabancką zgoła maestrią. Każdy dźwięk ma milimetrową dokładność i bardzo czytelne formy harmoniczne wewnątrz idealnie precyzyjnego obrysu. Kontury mocniej się zaznaczają i wszystko lepiej wizualizuje, z tła wychodząc dobitniej, a na dodatkową ozdobę każdy dźwięk ma świetną lokację przestrzenną i sama ta przestrzeń jest wielka, uporządkowana i nadzwyczaj też ożywiona. Że aż na audiofilski złoty medal, tak mocno się ją czuje.

W tym miejscu, chcąc czy nie chcąc – niezależnie od tego, czy to nie aby przedwczesne – zmuszony jestem napisać o najcenniejszym tego wszystkiego efekcie, o całościowym czuciu muzyki. Nowy odtwarzacz Accuphase, tak samo jak najlepsze elektrostatyczne głośniki, albo najlepsze gramofonowe wkładki, nos czuły ma niebywale, podejmuje najmniejszy ślad. Muzykę przedstawia z laboratoryjną precyzją – wyciąga z niej każdy detal i poddaje wizualnej obróbce, tak żebyś go nie przeoczył. Szmer najmniejszy, najlżejsze tchnienie, jakakolwiek iskierka – to wszystko włącza się i staje przed nami w muzycznej kaskadzie życia. A jako tego sceneria żyje szczególnym życiem cała muzyczna przestrzeń, rzucając słuchaczowi swój własny, odrębny czar. Więc staje się ów słuchacz wraz z tym odbiorcą niezwykłości, zmuszonym do podziwu.

Pilot zgrabny, poręczny, stylowy.

Niezwykła mieszanka wyczuwalnego ciepła i wyczuwalnej słodyczy tworzy nie widywaną kombinację z laboratoryjną precyzją i cyzelacją rysunku, które dotychczas kojarzyły się raczej z medium chłodnawym, nieobecnym, czasami nawet martwym. W kosmicznej czerni bliskiej absolutnego zera lokowana była taka dźwiękowa dokładność, wyłaniająca się jakby z nicości – a tutaj nie, wewnątrz życia. Więc to jest najprzyjemniejsze, to największa nagroda za wielki wydatkowany budżet.

Sprawy należy dodatkowo uściślić.  Poczynając od tego, że owo szczególnie żywe i czujne medium nie jest wysokociśnieniowe. Ciśnienie ma wyczuwalne – nie żadna ciśnieniowa pustka – niemniej jest to ciśnienie umiarkowane, takie najwyżej średnie. Ale i tak bardziej odczuwalne niż w przypadku podobnych laboratoryjnych precyzji, które ciśnienia dotąd najczęściej nie przejawiały. Umiarkowanemu ciśnieniu towarzyszy umiarkowana holografia. Też dobrze wyczuwalna, lecz znów nie dominująca, że ją najbardziej widać. Muzyczne plany są porozstawiane każdy dokładnie i uszeregowane jeden za drugim, lecz bez akcentu na te dalsze poprzez powiększanie im źródeł. Perspektywa odjeżdża równo i dopiero przy linii horyzontu (w razie odpowiedniej muzyki), przywołuje sopranami dal rzewną, metafizyczną, nieskończoną. I jedno jeszcze ważne – ta przestrzeń jest tajemnicza. Zarówno poprzez czujność – pulsujący ocean dźwięków – jak i za sprawą owej sopranowej tęsknoty, malującej bezkresne dale. W efekcie wrażenie niesamowitości zjawia się mimowolne i jest wieloaspektowe: od detali, od dokładności, od intensywności medium, od wielkiej sceny i także od niecodziennego zmieszania precyzji ze słodyczą, jakim ten Accuphase wypełnia swój dźwiękowy kosmos. Dźwięki tam się pojawiające mają przy tym sporo powietrza, ale znów nie na tyle, by się to narzucało. Muzyka nie jest natleniana z wielkiej butli, tylko normalnie oddycha ze swobodą i ma dużą objętość. Ma też wagę, która na obszarze całego pasma jest dobrze wypośrodkowana, by na obszarze najniższego basu przejść w miłe dociążenie. Bo, jak już mówiłem, odtwarzacz zwraca uwagę na skraje, jadąc poprzez muzykę szeroko, a wraz z tym bas się wyraźnie zaznacza, chociaż niczego nie podbarwia. Czarne tła, na których perlą się i połyskują dźwięki, w zakresie niewielu herców stają się dodatkowo zgęszczone, a to, co się na nich pojawia, uderza z siłą grzmotu. Jest bowiem niski pomruk, za którym wielu tak przepada – system obejdzie się bez suba.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

12 komentarzy w “Recenzja: Accuphase DP-750

  1. Włodek pisze:

    Witaj Piotrze
    Bardzo dziękuję za dokładną recenzję tego odtwarzacza. Jednocześnie fajnie, że miałeś do porównania Ayona. Moim zdaniem Ayony jakością wykonania i wyglądem nie zbliżają się do Accu. O dźwięku się nie wypowiadam bo nie miałem żadnego z nich u siebie na dłużej. Ostatnio przesłuchałem parę par kolumn to wiem ile to ciężkiej pracy, czasu i ryzyka związanego z uszkodzeniem sprzętu.
    Czy zechciałbyś napisać, który odtwarzacz Accuphase byś wybrał dla siebie spośród następujących: 800, 700, 720 czy 750 ? I jednym zdaniem – dlaczego ???
    A gdybyś chciał mieć odtwarzacz płyt SACD w swojej kolekcji to który model jakiej firmy byś wybrał do powiedzmy 40 -50 tys PLN za nowy lub używany ?
    Pozdrawiam Cię serdecznie, życzę dużo zdrowia 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z wymienionych Accuphase wybrałbym dzielonego 800. Jest najbardziej bliski i uczuciowy. Najbardziej prawdziwy tak po ludzku.

      Gdybym miał walczyć o SACD do 50 tys., to bym wylazł ze skóry, żeby zdobyć Ayona CD-35 HF Edition. (Upusty, raty, rozliczenia, duszenie właściciela salonu itp.)

  2. pisze:

    Ślicznie Ci dziękuję za szybką odpowiedź 🙂

  3. Stanley pisze:

    A ja kocham Accuphase za design, klasę, jakość, jego historię, ale za ceny i brzmienia poszczególnych modeli to już nie. Mam preamp Accu. C-2820 i na początku byłem na niego wkurzony za brzmienie, ale obecnie po dobraniu odpowiedniego kabla zasilającego jestem już zadowolony. Na tym poziomie Hi-Endu te sprzęty są bardzo czułe na dobór okablowania.
    Chcę zapytać drogiego recenzenta aby mi poradził odnośnie odtwarzacza Accu. Słuchałem Dp-700 i mi się on nie podoba bo jest podbarwiony, ujednolica nagrania, ma za łagodne wysokie tony i nie jest neutralnym odtwarzaczem, innych modeli nie słuchałem. Chciałbym pominąć od nich zintegrowane odtw. bo marzę o tych dzielonych, czy DP-900 + DC-901 jest już na tyle prawidłowo grającym odtw. że mógłbym go kupić i się nie napalać na DP-950 + DC-950 ? oczywiście rynek wtórny, na 950-ki musiałbym jeszcze długo zbierać pieniądze i łaskawie czekać aż się pojawi, czy może jest jeszcze jakaś inna alternatywa ? Oczywiście biorę pod uwagę w tym przypadku odsłuch płyt SACD, bo do słuchania płyt CD mam u siebie inne odtwarzacze.
    Pozdrowienia ślę 🙂
    Stan.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Między dzielonym 900 a 950 główna różnica polega na lepszym przez tego ostatniego odczycie SACD i pewnym zejściu z pułapu pomnikowości do bardziej zhumanizowanego brzmienia. Ale to zejście wcale nie musi być postrzegane jako plus, a dzielony 900 to popisowy odtwarzacz, od 700, 720 i 750 na pewno wyraźnie lepszy.

      1. Stanley pisze:

        Ojej panie Piotrze poprosiłbym o rozwinięcie, co to znaczy popisowy odtwarzacz ten 900 ?
        A pomnikowość Accu. to z czym jest kojarzona, czy chodzi o charakter firmowego brzmienia, czyli ocieplanie, podbarwianie, albo o coś innego, o czym nie wiem ? 🙂

        1. Piotr Ryka pisze:

          Pomnikowość odnosi się do poczucia perfekcji o charakterze wyniosłym, do pewnego stopnia przytłaczającym słuchacza. Nie odważysz się podnieść ręki na takie brzmienie, nazbyt jest perfekcyjne. Odtwarzacz gra obiektywnie, precyzyjnie, potężnie. Nie przymila się, nie zniża, nie schodzi do poziomu kumpelskiego. Budzi respekt.

          1. Stanley pisze:

            Ok, panie Piotrze to mi co nieco wyjaśnia, pozostał by mi odsłuch. Proszę mi powiedzieć a jak jest z odsłuchem płyt SACD na 900, czy grają na przyzwoitym poziomie, albo wychodzi z tego jakaś „papka” ?

          2. Piotr Ryka pisze:

            SACD są odtwarzane rewelacyjnie.

    2. Adam pisze:

      Możesz zdradzić jaki kabel zasilający przypasował do 2820 ?

      1. Piotr Ryka pisze:

        A do jakiej granicy ten kabel może kosztować? W relatywnie umiarkowanych pieniądzach pewnym wyborem będzie Hijiri X-DCH Nagomi.

        1. Adam pisze:

          Tu nie chodzi o cenę tylko o dopasowanie brzmieniowe. Podejrzewam że właściciel chciał dociążyć brzmienie i ciekaw jestem który kabel się sprawdził .
          Choć oczywiście mogę się mylić . Zamówiłem taki przedwzmacniacz i zapewne za jakiś czas sam się dowiem czego mu brakuje, ale chciałem usłyszeć wnioski z doświadczeń innego właściciela .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy