Recenzja: Accuphase DP-720

Odsłuch

Accuphase_DP-720_020 HiFi Philosophy

Podpinamy ekskluzywnego Japończyka do sieci

   No to bierzmy się za ten odsłuch, bo tylko on jest właściwą miarą. A w mierze odsłuchu trudno nie zacząć od przypomnienia, że odsłuchiwany rok temu DP-900 okazał się zaskakująco inny od poprzedników. Przez dekady wszyscy przyzwyczaili się, że Accuphase oznacza ciepło i nutę słodyczy. Model DP-700 nie był wprawdzie specjalnie ciepły a tylko lekko słodkawy, ale za to DP-800 był naprawdę gorący. Prawdziwy brzmieniowy piec, przy którym skostniały od słuchania jakichś Marc Levinsonów audiofil mógł się ogrzać, rozprężyć i wypocząć. Ale bynajmniej nie zdrzemnąć, bo ilość informacji buchała z tego dzielonego pieca ogromna i przykuwała uwagę. W przeciwieństwie do swego poprzednika DP-900 był natomiast naukowo obiektywny, neutralnie spokojny i laboratoryjnie precyzyjny. Ilość informacji dostarczał jeszcze większą, a osadzał ją na bazie tła doskonale czarnego i spokojnego, o jakim marzą fizycy, starając się w swoich laboratoriach stworzyć ciało doskonale czarne, pochłaniające wszelkie promieniowanie w tym także promieniowanie tła. Trochę sobie żartuję, ale naprawdę tło i wewnętrzny spokój miał ten DP-900 zjawiskowe, niepodobne do niczego czego słuchałem wcześniej, a jedyny aspekt jaki u innego odtwarzacza słyszałem lepszy, to mieszkająca w dzielonym Metronome dynamika, sprawiona kilkunastoma osobnymi zasilaczami impulsowymi rozsianymi po wszystkich obwodach i dla każdego osobnych. Poza tym był DP-900 całkowicie perfekcyjny, no chyba, że ktoś poszukuje właśnie odtwarzacza ciepłego albo słodkiego a nie obiektywnego, bo wówczas ten DP-800 byłby odpowiedniejszy. To wszystko nie oznacza, że DP-900 był bliższy laboratoryjnym chłodom niż gorącej muzyce. Znaczy tyle, że w perfekcyjny sposób odczytywał zawartość płyt, a resztę trzeba było dopracować przedwzmacniaczem, wzmacniaczem i głośnikami. A wówczas raj ziemski.

Accuphase_DP-720_016 HiFi Philosophy

Tak zwani ekolodzy pewnie już schodzą do schronów…

Przebrnąwszy przez perypetie związane z pozbyciem się trybu Econo i przetrzymaniem odpowiednio długo odtwarzacza pod prądem, mogłem na koniec zacząć go odpytywać z muzycznych fragmentów. Odpytywanie zacząłem od systemu słuchawkowego, a właściwie od nagłownych monitorów AKG K1000, pędzonych przedwzmacniaczem ASL Twin-Head i końcówką mocy Croft. Mówiąc prostszym i mniej oficjalnym językiem, użyłem własnej referencji. A że referencja ostatnimi czasy była częściowo referowana na nowo, to znaczy końcówka została zmodyfikowana a słuchawki dostały nowy kabel (Entreq Atlantis), efekty potrafią być jeszcze bardziej spektakularne niż były. Chodzi nam jednak o odtwarzacz, a choć ten dla samego Accuphase nie jest referencyjny, to niewątpliwie potrafi być lepszy niż referencyjne wyroby wielu innych firm. Pograwszy u mnie sto kilkadziesiąt godzin i postawszy sobie pod prądem cięgiem przez cztery doby, ukazał wiele z tego na co go stać, chociaż zapewne nie wszystko. Czas jednak nagli, odtwarzacz musi wracać do dystrybutora, bo sprzedawszy drugi egzemplarz mają teraz tylko jeden taki, a chętnych do posłuchania jest sporo, tak więc tym razem długiego bratania się nie będzie i trzeba pisać na poczekaniu. Ktoś powie – też wymysły! Tydzień to niby mało? Ale owszem, praktyka uczy, że tak. Tydzień, to on powinien minimum stać pod prądem, a wyłączać też trzeba, bo urządzenia wygrzewają się gorzej kiedy zmusza się je do nieustającej pracy. Powinny także mieć pauzy, a dopiero po wielu takich pauzach przejść fazę długiego cyklu pod prądem i wówczas zdawać recenzentom relacje o swoich umiejętnościach. Nie ma jednak na to czasu i do roboty.

Co się udało ustalić? Przede wszystkim, że DP-720 nie jest już jak jego poprzednik słodkawy. Ale z kolei jest ciepły, niemniej nie w takim stopniu jak DP-800, tylko tak w sam raz dla kogoś kto nie lubi przesady, a jednocześnie chciałby żeby muzyka miała jednak walor naturalnego ciepła i spontaniczności. Chciałbym być dobrze zrozumiany. Nie twierdzę ani że DP-800 jest za gorący, ani że DP-900 za chłodny, ani też, że DP-720 zbyt powściągliwy. Na skali ciepła dają się wprawdzie ustawić w szereg, ale to jeszcze wcale nie definiuje brzmienia ostatecznego, tylko narzuca pewne wymogi reszcie toru. A o samej tej reszcie na pewno najwięcej może opowiadać DP-900, bo od siebie nie dodaje niczego poza perfekcją, a tej perfekcji ma z kolei najwięcej. Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno DP-800 jak i DP-720 mogą fantastycznie opowiedzieć w towarzystwie odpowiednio dobranych kompanów zarówno jak tor powinien brzmieć, jak i przede wszystkim samą muzykę.

Accuphase_DP-720_006 HiFi Philosophy

My się widać nie znamy, tak więc włączamy wszystkie, jakże prądożerne, audiofilskie utensylia i słuchamy.

I tak właśnie się stało, a wieczór spędzony w towarzystwie DP-720, ASL Twin-Head, Crofta i AKG K1000 należał do szczególnie udanych. Kto czytał poprzednią recenzję, wie że wyłożyłem w niej stanowcze credo o niemożności wybrania spośród wielu wybitnych słuchawek tych jednych najlepszych. Nie dotyczy to jednak AKG K1000 z kablem Entreq Atlantis. Te na pewno są lepsze od prawie wszystkich jakie są i były. Jedynie bas Azdeze LCD-3 mają lepszy, a poza tym na samym szczycie to wiadomo – Sennheiser Orpheus, Stax SR-Ω i Sony MDR-R10. Nie rozmawiamy tu wprawdzie o słuchawkach, bo to nie ich recenzja, ale na tym etapie recenzji odtwarzacza DP-720 stanowią narzędzie jego oceny. I tu AKG pokazały rzeczy spektakularne, niewątpliwie godne przedłożenia. Przede wszystkim dwie rzeczy: wilgotność i kształt dźwięku. Zdecydowanie były wilgotniejsze niż jakiekolwiek inne, i to wilgotnością naturalną, biologiczną. Dzięki niej wykonawcy stawali się bardziej obecni i prawdziwi w stopniu ogromnie satysfakcjonującym, dającym, zwłaszcza na tle porównań, wspaniałe poczucie, że jest znakomicie. No świetnie to grało pod każdym względem i człowiek aż cały się w środku prostował, doznając tak silnego napływu satysfakcji i przekonania, iż tak właśnie grać zawsze powinno, że o duży krok zbliżyliśmy się do ideału. Ale druga cecha tego dźwięku, którą szczególnie uwydatniły K1000, była jeszcze ważniejsza. Była nią jego sferyczna i napowietrzna maestria, sam sposób w jaki się pojawiał. A było to słyszalne w odniesieniu podwójnym. Raz, że same K1000 były tu o wiele lepsze od innych słuchawek, a dwa, że sam DP-720 był pod tym względem bardzo daleko z przodu w porównaniu do takich odtwarzaczy jak mój Cairn czy inne z przedziału poniżej 50 tysięcy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

26 komentarzy w “Recenzja: Accuphase DP-720

  1. Piotr Ryka pisze:

    Żeby nie było. Nic nie mam przeciw mądrej ekologii. Jestem jak najbardziej za ochroną delfinów i wielorybów, a przeciwko wszelkim polowaniom, hodowli zwierząt futerkowych i pchaniu do żywności chemii. Ale kiedy można budować bezpieczne elektrownie nuklearne, dewastacja krajobrazu ogromnymi wiatraczydłami zabijającymi ptaki i nietoperze, to głupota pomieszana z brudnymi interesami.

  2. Maciej pisze:

    Chyba będę musiał posłuchać kiedyś Accu. Nigdy nie ciągnęło mnie w ich stronę. Kojarzą mi się z tego co gdzieniegdzie czytałem i patrząc na nie, jednak z tą bardziej neutralną stroną prezentacji. Ale kto wie, może zmienię zdanie, polubimy się, po odsłuchu. I pokaże ta marka jakiś faktor WOW.

  3. Maciej pisze:

    Po tym filmie widać, że to jednak nie tak bezosobowa masowa produkcja jak myślałem https://www.youtube.com/watch?v=_-Or8SaSm7Q

    1. Piotr Ryka pisze:

      Podobno w danym momencie produkowane jest tylko jedne urządzenie, żeby nie było bałaganu i panowało pełne skupienie, ale niektórzy to negują i są podobno zdjęcia dowodzące, że jest inaczej. Na filmie manufaktura wydaje się niewielka i dosyć skromna, ale może to tylko złudzenie.

  4. Maciej pisze:

    A jak już mi się tak język rozplątał, to chciałem napisać, że to bardzo fascynujące badać jak kultura danego kraju przekładać się może na filozofię brzemienia. Uszy z za oceanu są innego, inne francuskie, inne chińskie i polskie… Precyzja która dla jednych jest najważniejsza może znaczyć mniej dla innych, którzy wolę przestrzenność…

  5. Piotr Ryka pisze:

    Niezależnie od tego jak będziemy postrzegali brzmienia narodowe – a niewątpliwie można wskazywać na tego rodzaju preferencje – sądzę, że w tym wszystkim musi być w dużym stopniu obecny czynnik przypadkowości. Nie wierzę, że najpierw w umysłach inżynierów rodzi się wizja brzmienia, a potem się ją pieczołowicie realizuje i wypracowuje tak długo, aż się do końca narodzi. To na pewno tak nie działa, tak samo jak ja siadając do recenzji nie mam je całej w szczegółach w głowie i tylko to potem spisuję. Są pewne założenia, wiadomo co chce się osiągnąć, ale na pewno dużo się dzieje po drodze, pewne rzeczy wyskakują i okazują się cenne, a wielu innych nie udaje się do końca zrealizować. Ale oczywiście Francuzi stawiają najbardziej na żywiołowość i całościową formę wyrazu, Anglicy na spójny, jednoznaczny przekaz, Amerykanie na duże, spektakularne brzmienia, a Niemcy na wynalazczość i dokładność. Włosi są bardziej ekstrawaganccy od innych, a Japończycy pietystyczni i rozkochani w bogactwie każdej nuty. Wszystko to są jednak dość w sumie marne uogólnienia i łatwo wskazać kontrprzykłady.

    1. Maciej pisze:

      Ale te uogólnienia są zbieżne więc wcale nie tak błahe

      1. Piotr Ryka pisze:

        No, nie wiem. Napisałem tak na szybko. Nie jestem pewny czy inni mają podobne zdanie o brzmieniach narodowych. A na przykład francuskie wzmacniacze Jadis grają jakby były japońskie.

  6. miroslaw frackowiak pisze:

    Audiofila z Japoni trzeba posluchac,bardzo cenie osoby ktore na codzien obcuja,mieli i maja na stanie najlepsze klocki Accuphase!!!
    http://www.highfidelity.pl/@hydepark-1016&lang=

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na ostatniej audiofilskiej fecie z okazji 50-tych urodzin Wiktora też było paru accuphasowców, a i sam poniekąd nim jestem, chociaż żadnego Accuphase nie mam i nie miałem.

  7. miroslaw frackowiak pisze:

    Tak Piotrze, ale sluchasz czesto tych sprzetow ,tak ze nie musisz posiadac,zrocilem tylko uwage w tym opisie ze audiofil z Japoni twierdzi:Accuphase DC-801 (spektakularny z SACD, zupełnie martwy z CD)jak tak to co robily recenzje tych sprzetow w naszym kraju? gdzie prawie wszystko bylo testowane na plytach CD,jak to sie ma do dzielonego ACCU Wiktora ?ktory slucha na nim plyt CD,czyli co?ma sprzet topowy a tak naprawde „martwy” i nic nie warty?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zupełnie nie zgadzam się z tą opinią. DP 800 gra z płytami CD znakomicie i nie mam pojęcia skąd taki pomysł, że gra tylko z SACD.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Ale może to następstwo faktu, że odtwarzacze Accuphase potrafią w niektórych systemach umierać na górze pasma. Doświadczyłem tego z DP-510, Eurydyką i słuchawkami Staxa, a także z DP-500. Ale raczej nie z DP-700, chociaż trochę trzeba mu było pomóc w zestawieniu lampowym wzmacniacza. U Wiktora i w Nautilusie słyszałem DP-800 wielokrotnie i żadnych problemów z górą nie było. Ale może z kolumnami Sonus Faber występowała. To tak tytułem czystego domysłu.

  8. miroslaw frackowiak pisze:

    SACD w JAPONI to podstawa sluchania!moze dlatego pod tym kontem robiony jest ten sprzet,w nowym modelu juz gra swietnie CD i SACD!tak twierdzi

  9. Arkadiusz pisze:

    Na końcu i tak dobry gramofon za pół ceny Accu wszystkich zakasuje…

  10. Arkadiusz pisze:

    Dobry gramofon za pół ceny tego Accu i będziecie wszyscy słuchać muzy, a nie bajek…

  11. miroslaw frackowiak pisze:

    Odtwarzacze CD juz mnie dawno nie interesuja,plyty CD to przezytek tak jak kiedys kasety magnetofonowe,tylko DAC i pliki teraz sie licza.Prawdziwy audiofil powinien miec wzm lampowy,gramofon i wysokoskuteczne kolumny i do tego daze!!!

    1. Maciej pisze:

      O to pomału się zbliżam 🙂

  12. Piotr Ryka pisze:

    Gramofony istotnie potrafią grać lepiej, ale nie każdego interesują, bo nie każdy chce się bawić winylowymi płytami. Już sama myjka dla nich to wydatek ładnych paru tysięcy, a powinno się ją mieć. Dobry, taki naprawdę dobry gramofonowy przedwzmacniacz, to kolejne kilkanaście tysięcy. Poza tym płyty winylowe zajmują dużo miejsca i trzeba je przekładać po dwudziestu minutach grania. Mają zalety, ale mają i wady. Wychowałem się na nich i wiem jak smakują. Wiele jest gadania o tym jacy to audiofile dziwacy, ale największe audiofilskie dziwactwo to gramofony i taniec wokół nich. Przyjemny bardzo, ale nie każdemu chce się skakać i pieścić.

  13. miroslaw frackowiak pisze:

    Wlasnie te „skakanie” mi sie podoba, ta cala otoczka kiedy musze wlaczyc wczesniej wzm lampowy i ta piekna luna wieczorem blekitnego swiatla z tych lamp,kiedy kupie sobie gramofon i myjke to dopiero bede szczesliwy, moze zostanie troche czasu na posluchanie ha ha!gramoony uzywane nie sa tak drogie jak i przedwzmacniacz,trzeba dopasowac tylko do wlasnych mozliwosci finansowych, jest duzo tego sprzetu i firm az trudno zliczyc,nawet w Polsce robia dobre gramofony.

  14. Piotr Ryka pisze:

    To na pewno może być świetna zabawa i jest w tym jakaś magia przedmiotu, jak w japońskim parzeniu herbaty, ale nie wszystkim jest to potrzebne, nie każdy ma na to czas i miejsce. Dobrze, że winyle wróciły, ale nie ma ich co pchać ludziom na siłę. Ale kusić można, czemu nie.

  15. Piotr Ryka pisze:

    Byłem dziś we Wrocławiu. Znakomity zestaw gramofonowy za śmieszne pieniądze, a do tego bardzo skuteczna myjka za dwieście parędziesiąt złotych. Podobne brzmienie z CD kosztuje kilkanaście razy tyle. Kupiłem dwie winylowe płyty. Pora wracać do winylu.

    1. Tomek pisze:

      „Ale kusić można, czemu nie” 😉

      1. Piotr Ryka pisze:

        Ano tak, sam się skusiłem. Czasami człowiek sam sobie ulega. I czasami jest to przyjemne, a czasami nie. Tym razem powinno być bardzo przyjemnie.

        1. Ludwik Igielski pisze:

          Prosimy zatem o dalsze szczegóły. Co to za sprzęt?

          1. Piotr Ryka pisze:

            Szczegóły będą w relacji wieczorem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy