Recenzja: Pathos Aurium

Budowa

Włoski kunszt inżynieryjny i artystyczny: Pathos Arium.

Włoski kunszt inżynieryjny i artystyczny: Pathos Aurium.

   Aż nie wiadomo od czego zacząć, tak podobno wszystko jest świetne. Ale może zacznijmy od efektownego, jak twierdzą, wyglądu.

Tak samo jak u dopiero co recenzowanego Questyle wygląd ten oparto na kontraście prostokątów i kółek, tyle że jeszcze mocniej. Tak w ogóle, to można o estetyce XX i XXI wieku powiedzieć, że miotała się pomiędzy kółkami a prostokątami. Szczególnie dobrze jest to widoczne u karoserii samochodowych, wśród których raz panowała moda na obłości, a raz na kanty. Obecnie jest to mieszanka łagodniejszych w odbiorze, spoufalających ze sobą dotykową łagodnością krągłości i wywołujących atawistyczny niepokój ostrych załamań, o które w pierwotnym środowisku można się było zranić, toteż koncentrowały uwagę. Na tej koncentracji bazuje też powierzchowność Pathosa, łagodząc w znacznym stopniu niepokojącą kanciastość masywną bryłą i kółkiem potencjometru. Tak samo jak wielki Headtrip, tyle że w mniejszej skali, budzi zaufanie odejściem od spłaszczenia panelu przedniego, kojarzącego się tu bardziej z masywnością. Forma okazuje się prosta, ale nie nudna. Satynowa czerń wykończenia nie powoduje ześlizgiwania się wzroku ani efektu odbicia, trzymając nas mocno przy sobie, a podświetlane na niebiesko podłużne indykatory grają z karbowanym, daleko wysuniętym i pustym w środku kółkiem potencjometru w grę nowoczesnej stylistyki. Na estetyczną dokładkę kółko to przypomina jakiś iluminator; w jego obwodzie znalazła się bowiem szybka, a choć nic przez nią nie widać, to kojarzy się z patrzeniem, a nawet po trosze z lunetą. W sumie jest więc modernistycznie, i nawet bardzo, a całość można odnosić w sporym stopniu do estetyki polskiego plakatu z lat 60-tych i 70-tych.

Od strony użytkowej też wszystko wydaje się udane. Podłużne indykatory podświetlają się łagodnym błękitem, a umieszczone pod nimi dwa przyciski są prawie niewidoczne. Prawy odnosi się do nich i krąży po wejściach, a lewy to przycisk »Standby« z odnośnym czerwono/zielono (też łagodnie) świecącym światełkiem. Potencjometr chwyta się pewnie, a chociaż chodzi gładko, to łatwo można ustawić żądaną wartość, gdyż narastanie nie jest strome. To efekt działania drugiego potencjometru, umieszczonego z tyłu. Ten ma wprawdzie małe pokrętło, ale również o łagodnym przyroście, umożliwiając wstępną regulację, a przy okazji redukcję ewentualnego brumu. Obok niego jest pokrętło wyważenia kanałów z zaznaczoną przeskokiem pozycją centralną, a poza tym wtyk zasilania, trzy pary wejść RCA i jedno RCA wyjście, a także po jednym wejściu i wyjściu XLR.

Bryłą Arium choć nie tak wysublimowana jak jego więksi braci, to i tak robi bardzo wysmakowane wrażenie.

Bryła Aurium, choć nie tak wysublimowana jak u jego większych braci, robi bardzo pozytywne wrażenie.

Wzmacniacz może zatem być przedwzmacniaczem – i nawet symetrycznym – a sama przydana mu funkcja wzmocnienia jest naprawdę imponująca. Pomimo niewielkich gabarytów to aż 3,6 W przy zaledwie 16 Ohmach, czyli naprawdę dużo. Może więc z łatwością wysterować nawet HiFiMAN HE-6 i im podobne prądożerne bestyje, czego bez trudu podczas testu dokazał. Osobna kwestia to kabel zasilający, ponieważ jest na wyposażeniu i posługuje się zasilaczem, co wydatnie obniża koszty eksploatacji, czyniąc zakup dobrego kabla zasilającego niepotrzebnym. Ale można takiego użyć – w sekcji redukcji napięcia jest gniazdo zasilania a nie zamontowany na stałe przewód do gniazdka.

Wróćmy na moment do estetyki, gdyż została nam górna powierzchnia. A w niej dużo dziurek wentylacyjnych, a także dwie większe z tyłu, z których wystają lampy. To małe triody ECC88, pełniące rolę sterowników dla audiofilskich tranzystorów MOS-FET, stanowiących źródło mocy obwodu INPOL, znanych powszechnie z lampowego brzmienia. Cały środek poza dwoma transformatorami to jedna płyta obwodu drukowanego, w którym znalazło się też miejsce na lamp. Te wystają ciekawie, bo wokół otworów są ozdobne pierścienie, a z nich ku górze poza samymi lampami strzelają po trzy pełniące rolę osłon skrzydełka. Wraz z kanciastością, proporcjami obudowy, podłużnymi indykatorami i kształtem pokrętła to najbardziej charakterystyczny wyróżnik wyrobów Pathosa. Jest jeszcze jeden, tu nieobecny – to boczne radiatory modelowane w napis PATHOS, stosowane jedynie w dużych, wymagających ich użycia wzmacniaczach.

Od strony czysto technicznej urządzenie może się pochwalić nie tylko dużą mocą, ale też wyjątkowo szerokim pasmem przenoszenia 10 Hz – 80 kHz, jak również dość niskimi przy obecności lamp zniekształceniami, poniżej 0,1 %. Waży 3 kilogramy, gabaryty ma średnie, a kosztuje 5500 PLN. To kolejny moment, przy którym warto się chwilę zatrzymać. Za siedemdziesiąt procent tego Questyle dodaje do wzmacniacza przetwornik, który u Pathosa musimy nabyć oddzielnie za dodatkowe 3000 PLN, co sumarycznie wypadnie dwa razy drożej.

Dbałość o detale włoskich twórców musi budzić uznanie.

Dbałość o detale musi budzić uznanie.

Mniej również kosztuje oparty na samych lampach wzmacniacz PhaSt – nie tak mocny, ale też mocny. Z kolei tranzystorowy SPL Phonitor, zasobny w niespotykaną gdzie indziej gamę regulacyjnych możliwości w oparciu o procesory akustyczne, jest droższy, ale nie jakoś wyraźnie. W pobliżu kręcą się mniejszy Trilogy, Sugden, różne kombinacje wieżyczek ifi i cała masa innych konstrukcji. Nic innego zatem Pathosowi nie pozostaje, jak zagrać pięknie, a nawet przepięknie, bo inaczej do diabła z nim i nie ma o czym gadać. Wobec tego posłuchajmy.

 

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

15 komentarzy w “Recenzja: Pathos Aurium

  1. Sławek pisze:

    Jak zawsze bardzo dobra recenzja.
    Jak to jest z tymi HiFi Man HE6 – od 2 miesięcy jestem ich szczęśliwym posiadaczem. Podobno bez co najmniej 6 watów nie podchodź, ale…
    Moj Audio-gd NFB-6 spokojnie daje radę, wg producenta ma 5,5 W przy 50 Ohm (tyle mają HE-6) http://www.audio-gd.com/Pro/Headphoneamp/NFB6/NFB6EN.htm
    A wg polskiego dystrybutora tylko 4,5 W choć tyle to w klasie A
    http://www.4hifi.pl/audio-gd-nfb-6_4162.html
    Tutaj jest podane, że Pathos ma 3,6 W przy 16 Ohm, to przy 50 Ohm będzie jakiej 1 – 1,5 W, a mimo to pięknie gra z HE-6! Jak widać wat watowi nierówny, a że wygląda świetnie i ma w miarę strawną cenę, to aż chciałoby się posłuchać!
    Panie Piotrze – recenzował Pan kiedyś sprzęty Audio-gd, czy może także z HE-6 i czy byłby Pan w stanie tak z pamięci porównać brzmienie HE-6 z A-gd i z Pathosem?
    Pozdrawiam serdecznie

    1. PIotr Ryka pisze:

      Myślę, że Audio-gd, przynajmniej te przeze mnie recenzowane, są jakościowo na tym samym mniej więcej poziomie co Pathos. Styl brzmieniowy, o ile mnie pamięć nie myli, także miały podobny, choć niewątpliwie w bezpośredniej konfrontacji pojawiłyby się jakieś różnice. Ale żeby sięgnąć wyższej jakości, trzeba by przeskoczyć na ifi PRO iCan, a może nawet Ayona HA-3.

  2. Sławek pisze:

    Dziękuję za rzeczową odpowiedź.
    Skoro są na podobnym poziomie, styl brzmieniowy podobny, to pozostaję przy Audio-gd. Tym bardziej, że kabelek FAW Noir Hybrid 4pin xlr trzeba by znowy zmienić na dużego jacka…
    Choć te lampki w Pathosie mnie kuszą, kiedyś miałem hybrydowego Vincenta KHV-111, i wymiana na lepszą lampkę wniosła sporo dobrego. Co prawda moc Pathosa wydaję się za mała, ale skoro w rzeczywistości daje radę to nie ma problemu…
    Tak czy owak, zawsze warto zweryfikować odsłuchowo.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Odsłuchowo zweryfikować zawsze warto.

  3. Markoś pisze:

    Witam.
    Nie wiedziałem gdzie zadać swoje pytanie, dlatego też pozwoliłem sobie zostawić je tutaj.
    Posiadam Słuchawki AKG K550 pierwszej generacji, do których chciałbym dobrać jakiegoś DACa. Prosiłbym o pomoc w wyborze odpowiedniego dla mnie urządzenia.
    Tak się złożyło, że od jakiegoś czasu używam ich bez żadnego dodatkowego urządzenia. Wiem, że te słuchawki potrafią dużo więcej, dlatego właśnie nadeszła najwyższa pora, aby sprawić im jakiegoś kompana, z którym będą mogły współpracować. Po małym researchu wytypowałem takie urządzenia:
    – Fiio E18,
    – Aune X1S,
    – Icon DAC,
    – Aune T1,
    – Focusrite Scarlett 6i6,
    Nie ograniczam się tylko do wymienionych przeze mnie modeli, więc jeśli w kwocie 1000, max 1100zł można znaleźć jakieś inne – lepsze urządzenie to jestem otwarty na wszelkie propozycje.
    Sprzęt będzie podłączony pod komputer, za pomocą którego będę odtwarzał pliki muzyczne. Jeśli chodzi o moje preferencje słuchowe, to stawiam na analityczność dźwięku i dużą, poprawnie zbudowaną scenę. Lubię także nisko schodzący bas, więc gra całości na planie lekkiego V byłaby mile widziana.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Niestety, nie czuję się kompetentny w tej grupie urządzeń. Mogę tylko polecić Hegla Super i dodać, że AudioQuest Red też jest podobno bardzo dobry, ale czy pasuje do K550, tego nie wiem.

      1. Markoś pisze:

        Dziękuję za odpowiedź. Ten Hegl i AudioQuest to chyba nie to czego szukam. Myślę, że zaryzykuję wybór Aune X1S, mam nadzieję, że sprosta moim oczekiwaniom.
        Pozdrawiam

  4. Piotr pisze:

    Witam, czy Pathos Aurium do dobry wzmacniacz do Sennheiser HD800S ? Lub niewiem czy miał Pan styczność z Np: Integrą Ifi Pro Idsd lub Coplandem 215 ? Pozdrawiam

  5. robvsky pisze:

    Witam. Czy wg Pana wzmacniacz ten wykaze sie podobna synergia z T1 v1 jak z v2 ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Możliwe, ale niekoniecznie, ponieważ T1 V1 są mniej przymilne brzmieniowo. Prędzej więc ten:

      https://hifiphilosophy.com/recenzja-wells-audio-milo/

      albo ten: https://hifiphilosophy.com/recenzja-phast-headphone-se/?caly-artykul=1

      A z droższych te na dużych triodach.

  6. Peter pisze:

    Czy ten wzmacniacz Pathos Aurium będzie dobrym partnerem dla Final Sonorous VI? Czy moglby dodac nieco „ciepla” do kobiecych wokali?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Raczej nie. Lampy to w poszukiwaniu tego ocieplenia dobry kierunek, ale wzmacniacze Pathos są specyficzne, stawiające przede wszystkim na szybkość i wyraźność dźwięku. Tutaj dobrym wyborem byłby PhaSt, Feliks Audio, Lucarto Audio, Ayon, duży Cayin – coś w tym stylu. Ogólnie biorąc klasyczna konstrukcja triodowa. Ale wykluczyć dobrej współpracy z Pathosem też nie można; to zawsze jest loteria, to zawsze trzeba sprawdzić odsłuchowo, bo kto wie – może akurat?

  7. Alucard pisze:

    Nawet nie wiedziałem że recenzowałeś ten… „cud” techniki. Dziwne że ktoś pamięta jeszcze o tym słaboszczaku. Chyba że on na fabrycznych lampach był tak cienki. Bo tylko na tych go słyszałem.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Lampy mu trzeba wymienić, jak w zdecydowanej większości przypadków. A słaby nie jest, ma inny styl. Nie dla mnie takie granie, ale ma sporo zwolenników.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy