Część II – z Accuphase
Uwaga, uwaga! Wjeżdża na scenę najlepszy, a w każdym razie jeden z najlepszych odtwarzaczy SACD na świecie, a wraz z nim interkonekt Tara Labs Air1, bardziej niż użyte wcześniej Acrolinki 8N-A2080III Evo akcentujący skalę sopranową, mający lepszą przejrzystość i budujący lepszą przestrzeń, ale kosztem analogowości, cienistości i gładzi.
– AKG K701Q
Nie wiem czy ten Accuphase jest lekiem na wszelkie dolegliwości, ale że leczy jest faktem. Kompletnie jałowe z Sony flagowe AKG nabrały teraz barw i ciepła, a względem wzmacniaczy sytuacja się odwróciła. Tym razem to Burson miał bardziej chropawe brzmienie i był cieplejszy, a same AKG uniosły się za sprawą Accuphase co najmniej o klasę jeśli nie dwie do góry. Oczywiście z oboma wzmacniaczami.
– Sennheiser HD 600
Z jednym i drugim wzmacniaczem zagrały te dawne flagowe Sennheisery (ileż to już lat) ciepło i analogowo, całkiem jak nie one. Piękny spektakl w każdym względzie, a brzmienie zdecydowanie bardziej uduchowione i z większym artystycznym zacięciem niż u AKG.
Gdy chodzi o same wzmacniacze, to Burson tym razem także pokazał bardziej chropowatą wokalizę, taką z leciutką chrypką i może ciut dzięki temu ciekawszą niż ta gładsza od Sonic Pearl, a ten z kolei w muzyce elektronicznej wyżej wyciągał soprany i dzięki temu dla odmiany w tym repertuarze on był trochę bardziej spektakularny. Ale to są naprawdę drugorzędne sprawy i kompletny brak całościowych przewag. Runda za rundą upływały w remisowym stylu, choć każdy z zawodników walczył trochę inaczej i jakby chwilami „podpatrywał” przeciwnika, zaczynając stosować jego technikę. To oczywiście biorąc na logikę jest absurdalne, ale w obliczu niemożności doszukania się innych różnic odnosiło się czasem takie irracjonalne wrażenie.
– Sennheiser HD 650
Te z Accuphase zagrały całkowicie przejrzyście i wyjątkowo elegancko, bez żadnego dymku. Z gorącą wokalizą i wspaniałą przestrzenią, a przy tym bez najmniejszego nawet przymglenia. Do Bursona pasowały całościowo trochę bardziej, bo z nim dźwięk był bardziej trójwymiarowy, a ogólnie od HD 600 wypadły chyba jeszcze ciekawiej i całościowo naprawdę ekstra.
– HiFiMAN HE-300
W ich wypadku z kolei Sonic Pearl okazał się bardziej pasować, bo też grał tu z lekkim pogłosowym cieniem, ale cień ten w jego przypadku był bardziej naturalny i ciekawiej brzmiący niż u zbyt go akcentującego Bursona. W dodatku scena z Sonic Pearl była tym razem głębsza. Same słuchawki były zaś z grubsza na poziomie HD 600, jednak ich dodatkowy kontur wokół dźwięków – coś à la Stax SR-009 choć oczywiście na dużo niższym poziomie – wymagał tak samo jak w tamtym przypadku wzmacniacza, który konturowość tę łagodzi a nie podkreśla i tu Sonic Pearl okazał się lepszy.
Innymi słowy, niech żyje polska myśl techniczna ;))
Ma się bardzo dobrze, nie gorzej od australijskiej.
Mnie nie trzeba przekonywać.
Ear Stream to jest wysoka liga. Mam staruśkiego Moonlighta tej firmy – gra jak złoto z Sennheiser HD595.