V Symfonia Beethovena część 2.

Pitagorasa z SamosOpowiedzmy jednak historię powiązań muzyki z filozofią od początku.
Ich dzieje zostały splecione dwa i pół tysiąca lat temu przez Pitagorasa z Samos i grono jego wyznawców. Wyznawców, bo Pitagoras, niezależnie od bycia filozofem i matematykiem, stał na czele na poły religijnego stowarzyszenia. Odkrywszy ścisłą matematyczną zależność między miarą liczbową a współbrzmieniem – olśniony tym faktem – wysnuł z niego całą wizję ontologiczną. Byt wszelaki miał być natury liczbowej i współbrzmieć we wszechogarniającej symfonii liczb i drgań. – Oto muzyka aeterna, muzyka najwyższa i boska, pozostająca w najściślejszym związku z postacią świata, przepojonego po najdrobniejsze okruchy pierwiastkiem duchowym (co postulował już wcześniej Tales, a co było spadkiem po religijnym animizmie). Wizja ta załamała się bardzo szybko. Jeden z uczniów Pitagorasa odkrył, że przekątna kwadratu nie posiada wspólnej miary z jego bokiem. Jakkolwiek głęboko zejdziemy dzieląc te dwa odcinki na równe części, nie uzyskamy wspólnej jednostki. Tak więc związku tych w naturalny przecież sposób geometrycznie splecionych odcinków nie da się wyrazić poprzez proporcję dwu liczb naturalnych, czyli liczbę wymierną. To był pierwszy naukowy szok w dziejach. Teoretyczna katastrofa. Także w wymiarze osobistym. Odkrywca tego faktu popełnił z rozpaczy samobójstwo, a szkoła utrzymywała przerażające odkrycie w tajemnicy. Ale znalazł się zdrajca, który sprawę wyniósł na zewnątrz. Podobno za karę go utopiono.
PlatonJednak wizja pitagorejska nie przepadła ze szczętem. Jej rewizji i rozwinięcia dokonał największy z filozofów – Platon – twórca wielkiej filozoficznej syntezy, zwanej teorią idei.
To nic, skonstatował Platon, że stosunkami liczb naturalnych nie da się wszystkiego wyjaśnić i wszystkiego poprzez nie wyrazić. Fakt, że świat jest bardziej złożony niż sądził Pitagoras nie zmienia tego, że u jego źródeł tkwi pierwotna doskonałość, którą on zbyt pochopnie utożsamił z liczbą naturalną. Zresztą, nawet w filozofii pitagorejskiej było coś, co miarę liczbową wyprzedzało, będąc czymś pierwotniejszym. Tym czymś był Apollon. Czytelnikom mitologii greckiej utożsamia się on z bogiem mądrości i sztuki, przyobleczonym w postać pięknego młodzieńca z łukiem. Ale prawdziwy Apollon był inny – bardziej abstrakcyjny. Prosty lud mógł go sobie czcić w osobowych posągach i historiach z jego olimpijskiego żywota, lecz Apollon znaczy „niepodzielny”. Pamiętając, że każda postać z greckiej mitologii uosabia jakiś wzorzec ogólny, odnajdujemy w Apollonie uosobienie pierwotnej jedności, lecz zarazem także piękna i harmonii. Ta wspólnota symbolik wydaje się bardzo istotna.
ApollonW sensie niepodzielności jest zatem Apollon tym, co najpierwotniejsze, co wyprzedza nawet liczbę, która dopiero na nim się ustanawia. Dlatego istnienie liczb niewymiernych nie było w ocenie Platona zagładą, ale wzbogaceniem pierwotnej doskonałości. Wcale nie prowadzi też do chaosu – postrzeganego przez tłumaczenia mitologiczne za stan najbardziej pierwotny, czemu wizja pitagorejska chciała się przeciwstawić – tylko pomnaża chwałę stanu początkowego, wzbogacając jego zawartość. Innym, nieliczbowym, przejawem tkwiącej u podstaw bytu doskonałości są według Platona idee – hierarchiczna struktura pierwotnych perfekcji, których fizycznie postrzegane zjawiska są niedoskonałymi odwzorowaniami. Nasz świat, świat fizyczny, jest tylko ruchomym naśladownictwem ich nieruchomej doskonałości   „bogiem nieodwiecznym stworzonym przez boga istniejącego zawsze”, jak poetycko ujął to największy spośród stylistów i filozofów. 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy