V Symfonia Beethovena część 3.

VSymfonia_KleiberTeraz słowo o „kanonicznym” wykonaniu Carlosa Kleibera.
W odróżnieniu od furtwänglerowskiego uwieczniono je bardzo poprawnie, co nie może być zaskoczeniem, skoro pochodzi z 1975 roku. Nie mogąc trafić na płytę z wydaniem zwyczajnym nabyłem wersję ulepszoną przez japończyków metodą SHM-CD, czyli z zastosowaniem bardziej przejrzystego niż normalnie plastiku. Efekt tego zabiegu należy uznać za udany, chociaż cena zań zakrawa na skandal. Wiedziony ciekawością kupiłem też co prędzej do porównania wydanie XRCD2 „piątki” pod Reinerem i nie ma cienia wątpliwości, że XRCD jest lepsze. Góruje w każdym aspekcie, zwłaszcza dynamiką i prezentacją przestrzeni. Niemniej SHM-CD też wyraźnie przebija standardowe realizacje.
KleiberCóż powiedzieć o samej muzyce? Nie wiem kto nazwał to wykonanie kanonicznym, ale z pewnością nie odbiegł daleko od prawdy. Kleiber wydaje się jechać środkiem drogi i to pod każdym właściwie względem. Jego interpretacja jest bardzo poprawna i akuratna, a przy tym dźwiękowo posażna i interesująca. Wzbogacenie tego wybitnego samego przez się muzycznego materiału ponadprzeciętną oprawą jakościową przynosi słuchaczowi wielką satysfakcję. Oto wykonanie z tak zwanego środka, przeznaczone raczej dla wstrzemięźliwych konserwatystów oraz odbiorców nie nastawionych na ekstremizm, mogące być także traktowane jako antidotum na interpretacyjne przegięcia innych wykonawców. Jednakże orkiestra nie jest tu prowadzona tak precyzyjnie jak u Furtwänglera, Reinera, czy nawet von Karajana, a chwilami nawet jakby była pozostawiana samej sobie. Niemniej nigdy nie wypada z zakrętów ani nie wyłamuje się z przypisywanego temu wykonaniu kanonu. Dźwięk nie posiada także wzorcowej spoistości i czasami wręcz się rozbiega, ale szczęśliwie szybko powraca do głównego nurtu, a jego lekkie rozwichrzenie przydaje wykonaniu swoistego kolorytu. Nie jest ono ani tak organiczne, porywcze i czarodziejskie jak u Furtwänglera, ani tak mistrzowskie jak u Reinera, ani tak tytanicznie jak u von Karajana, wszakże poziom dyrygenta i jego orkiestry – filharmoników wiedeńskich – nie pozwalają na żadne marudzenie, a interpretacje w duchu poprawności też są przecież potrzebne. Jednak dla zwolenników poprawnych wykonań to Reinera z pewnością powinno być bardziej poszukiwanym towarem i, jak to mówią lekarze, lekiem z wyboru. Kleiber nie poszybował aż tak wysoko, niemniej wysoko, bardzo wysoko jego piąta się wzbija, toteż nie żałuję wydanych na nią ponad stu złotych.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy