Recenzja: Beyerdynamic DT 990 PRO

Beyedynamic_DT_990_Pro_10   Tyle jest słuchawek, że strach. A pośród nich wiele dobrych. Tak więc na pytanie   – Które kupić? – odpowiedź nie jest prosta. Ma się rozumieć jest kupowanie i kupowanie. Dla jednych pięćset złotych to spora kwota i owoc dużych wyrzeczeń, a inni przebierają w tych za pięć i więcej tysięcy jak w ulęgałkach, bowiem coś im jest zawsze nie w smak. A kiedy nareszcie po długich poszukiwaniach wygląda na to, że wszystko jest właśnie jak trzeba, a nawet jeszcze lepsze, po pewnym czasie – krótszym lub dłuższym – znów jakaś rzecz, jedna lub wiele, zaczyna doskwierać i prędkie rozstanie okazuje się koniecznością.

Ludzie mają różne podejścia. Glenn Gould bardzo długo poszukiwał dla siebie odpowiedniego fortepianu, a kiedy znalazł ten wymarzony, kochał go jak kogoś najbliższego i jego zniszczenie przez tragarzy odebrał jako osobistą tragedię. Światosław Richter z kolei znany był z tego, że gra na czym popadnie i osobowość instrumentu jest mu całkiem obojętna. Z użytkownikami słuchawek bywa podobnie. Jedni bez wybierania pierwsze lepsze kupują i żyją z nimi w zgodzie, a inni wiercą się niepomiernie, zawsze czegoś nowego pragnąc. Rady na to nie ma, sam przez to przechodziłem. Lecz jak Glenn Gould znalazł pod wielu poszukiwaniach najlepszy z najlepszych fortepian, tak wybredni użytkownicy słuchawek znajdują nieraz swoje wcielenie marzeń i z nim pozostają. Kłopot w tym, że tymi wymarzonymi okazują się przeważnie jakieś bardzo drogie, w tysiące dolarów idące, a większości osób na takie nie stać. Poza tym wielu używa słuchawek na zasadzie uzupełnienia, albo chce mieć kilka par do różnych zastosowań. Inne do komputera, inne do telewizora, a jeszcze inne do audiofilskiego świętowania przy drogiej aparaturze. Przedmiot tej recenzji, słuchawki Beyerdynamic DT 990 PRO, nie należą do tych ostatnich i do bardzo drogiej aparatury nie pasują. Mają jednak swoją specyfikę; potrafią takie drogie, odświętne słuchawki zastępować i czynią to z naprawdę dużym talentem.

Budowa

Beyedynamic_DT_990_Pro_09

Pudełkowy standard Made in Germany

   Słuchawki są profesjonalne i są od Beyerdynamica. A słuchawki profesjonalne budowę zwykle mają ascetyczną, a te od Beyerdynamica muszle na ogół okrągłe. Uogólnienia jednak mylą. Profesjonalne słuchawki od Beyerdynamica miewają też muszle prostokątne, a niektóre słuchawki profesjonalne szczycą się powierzchownością nader wykwintną (jak choćby Ultrasone Edition9). Uogólnienia po to są jednak uogólnieniami, by na ogół mieć rację i w tym wypadku też ją mają. Beyerdynamiki DT 990 PRO wyglądają siermiężnie i muszle mają okrągłe. Nie kryjmy tego – one są brzydkie. Jednakże dobry wojak Szwejk – jak wiadomo tym co czytali epopeję Haszka, zajmujący się dorywczo handlem kradzionymi psami –  powiadał o pinczerach, że są tak brzydkie aż ładne. Ponieważ jak na razie nie zajmuję się kradzionymi słuchawkami, nie powiem o DT 990 PRO, że są tak brzydkie aż ładne, ale powiem, że budzą sympatię. Do tego stopnia są bezpretensjonalne i do tego abnegackie, że kiedy je oglądam, nie mogę się nie uśmiechać. Żadnego połysku, żadnej admiracji luksusu, zero prób zjednywania klienta wyglądem. Nie sztuczna skóra tylko welur, nie błyszczący plastik tylko matowy; i to na dodatek takiego rodzaju, jakby komunistyczny sojusz bratnich państw jeszcze trwał. Twardy, chamski, poligonowy. Wyglądają jakby pochodziły z muzeum PRL-u a nie od jednego z najszacowniejszych współczesnych producentów słuchawek. Jednakże należą zarazem te DT 990 PRO do tego rodzaju wyrobów, wokół których gromadzi się grono wtajemniczonych. Tych, którzy wiedzą, że są takie jedne słuchawki co niewiele kosztują, a grają jakby kosztowały trzy razy tyle. Albo i więcej. Wciąż się słyszy utyskiwania, że wszystko co z audiofilizmem ma związek skandalicznie cenowo jest przeszacowane i jedno tylko ździerstwo na tym polu w każdym przypadku się przejawia. No więc proszę, oto przykład, że nie tylko i nie w każdym przypadku. Słuchawki ładne nie są, ale są wygodne, a grają, że mucha nie siada.

Beyedynamic_DT_990_Pro_11

Profesjonalnie – trochę danych i tyle

Są wygodne, bo nacisk pałąka został dobrze dobrany, a welur padów jest przyjemny w kontakcie. Ciężar przy tym okazuje się nieduży, a same słuchawki trwałe, nie budzące obaw o uszkodzenie. Jak to u profesjonałów, kabel mają skręcany, niezbyt długi i zakończony małym jackiem z dołączoną przejściówką na duży.

–  Wot i wsio, jak powiadają Rosjanie.

Lakierowane, białe pudełko służy temu za opakowanie i próżno w nim szukać jakiegoś etui, stojaka, czy dodatkowych kabli. Ale za to cena. Oszczędzaliśmy na wyglądzie, oszczędzali na opakowaniu i oszczędzali na wyposażeniu, aleśmy na koniec zaoszczędzili. Cena wynosi niecałe 600 zł. Bez paru zasmarkanych złotówek, ale zawsze. A słuchawek podchodzących pod sam high-end za takie pieniądze, to drugich chyba nie ma. Różne dobre a niedrogie bywają, od sławnego Kossa Porta Pro poczynając, poprzez Creative Aurvana Live! po Grado SR-60, ale takiej precyzji i takiej przenikliwości żadne z nich nie oferują, ani w zawody z DT 880 czy HD 600 nie staną. A DT 990 PRO staną i jeszcze wygrają. Uprzedzam fakty nadając im w dodatku przesadnie jednoznacznej postaci, ale kurs trzymam właściwy i niczego nie zmyślam. Jest dokładnie jak napisałem – DT 990 PRO to słuchawki high-endowe; formatu małego high-endu, spospolitowanego recenzorskimi nadużyciami, ale tego właśnie formatu. Tak więc zestawiając ich cenę i możliwości nie można o nich powiedzieć inaczej, niż że są wyjątkowe.

Beyedynamic_DT_990_Pro_12

Beyerdynamic DT 990 Pro

Uzupełnijmy opis dodając, że od strony technicznej mają budowę otwartą i jak informuje producent posiadają specjalną membranę o wyjątkowej lekkości, zapewniającą szybką odpowiedź impulsową i świetną charakterystykę dźwięku. Impedancja wynosi 250 Ω, a pasmo przenoszenia 5 Hz – 35 kHz. Są zatem pod względem impedancyjnym uniwersalne a pasmo przenoszą rozległe. Zwłaszcza dołem. Wiele jest przy tym narzekań na ten skręcony kabel, ale trudno, słuchawki są profesjonalne i do studyjnych a nie fotelowych zastosowań. Nie ma jednak co jęczeć; da się wytrzymać. I warto.

Odsłuch

Beyedynamic_DT_990_Pro_13

Powierzchowność nie do pomylenia z żadnymi innymi słuchawkami

   Odsłuch podzielę na dwa etapy. Najpierw przy komputerze z Bursonem Conductorem, a potem z odtwarzaczem i ASL Twin-Head.

 

Z Bursonem i komputerem

Podpiąłem Bursona kablem koaksjalnym Ear Stream prosto do wyjścia w karcie Asus Xonar – i hej, w pogoni za słonecznym pyłem, co twarze nam obmywa z cienia, może są miejsca inne, czas nie do końca odmroczony…

Do towarzystwa wziąłem najbardziej bezpośrednią konkurencję licząc od góry, czyli wspomniane DT 880 własnej firmy i HD 600 od Sennheisera. Jedne i drugie droższe o ładnych kilkaset złotych i będące zarazem słuchawkowymi klasykami. Jedne i drugie dużo bardziej znane i audiofilskie. Bo jak się mierzyć, to tylko z takimi, nad którymi zwycięstwo coś znaczy a porażka nie przynosi ujmy.

Zacząłem od porównania z HD 600. Odmienność stylu była oczywista, ale wcale niełatwa to scharakteryzowania. Kiedy się jednak skupić i wsłuchać, Sennheisery okazały się grać większym dźwiękiem, a z tyłu miały większy bałagan. Jedno i drugie było bezsprzeczne ale chwilę trwało nim docierało do świadomości. Była też jeszcze jedna różnica, a nawet dwie. Beyerdynamiki bardziej podciągały w górę soprany, a dźwięki całościowo miały piękniejsze. W niektórych nagraniach nie było to jednoznaczne, a w niektórych dźwięki były piękniejsze u Sennheiserów; na przykład w niektórych nagraniach fortepianowych. – Większe, dostojniejsze, bardziej melodyjne. To były jednak raczej wyjątki, a ogólnie brzmienie 990 PRO było przyjemniejsze, elegantsze i bardziej uporządkowane. Nie zawsze wolałem słuchać DT 990 PRO, ale często tak było.

Beyedynamic_DT_990_Pro_14

Co nie wszystkim musi odpowiadać…

Z kolei w odniesieniu do DT 880 wersja profesjonalna odznaczała się mniejszym połyskiem, a co za tym idzie większą naturalnością. Miała też, kiedy się uważnie wsłuchać i zadbać o identyczny poziom głośności, nieco głębsze brzmienie, dalszy pierwszy plan, większą scenę i lepiej ukazaną perspektywę. Wszystko to nieznacznie, bez narzucania, ale niewątpliwie do wychwycenia. W brzmieniu słuchawek profesjonalnych pośród ich bardziej aksamitnego a mniej jedwabistego stylu lepiej widoczna była też holografia i wieloplanowość. Lepszy był także przegląd nagrania i głębsze w nie wniknięcie. Kto woli brzmienia połyskliwe, popisowe i efekciarskie, na pewno wybrałby DT 880, ale sam wolę DT 990 PRO, bo pozwalają na lepszy przegląd sytuacji, a jednocześnie przyjemniej mi się ich słucha. Wolę brzmienia aksamitne od jedwabistych i półmat od połysku. Nie jest to wprawdzie stu procentowe wskazanie – czasem DT 880 wypadają ciekawiej, do niektórych urządzeń okazują się pasować lepiej – ale przeważnie wolę DT 990 PRO.

Rzućmy uchem na trzy przykłady.

Moje ulubione Trio Archduke Beethovena zagrali z You Tube Pablo Casals, Alfred Cortot i Jacques Thibaud.

 

Sennheiser HD 600

Duże, bliskie brzmienie. Zaznaczający się światłocień. Nagranie jest bardzo stare (1928) i w związku z tym podszyte mocnym szelestem i ze zbył jednowymiarowymi, podostrzonymi sopranami. U Sennheiserów zaznaczyła się mimo to duża gęstość dźwięków z ich niewątpliwą współpracą, ale cokolwiek bałaganiarską. Trochę za bardzo te dźwięki na siebie zachodziły i się nawzajem przepychał, a jednak sam fortepian zabrzmiał pięknie, a całościowy wydźwięk spektaklu był znakomity. Wejście w muzykę bardzo głębokie, a jej klasa i wykonanie zupełnie poza dyskusją.  Mistrzowie grają mistrza. Absolut.

Beyedynamic_DT_990_Pro_15

Ale przecież nie o to chodzi

DT 880

Tu soprany zostały podciągnięte wyżej, a dźwięki ukazały się jako drobniejsze i bardziej odseparowane. Jednocześnie szum podkładu trochę bardziej był przenikliwy. Wiolonczela nie schodziła tak nisko, a całościowa tonacja okazała się wyższa i jaśniejsza. Mniej plastyczny okazał się też fortepian, a jedyna przewaga nad poprzednikiem to większy porządek z tyłu sceny. Też słuchało się tego bardzo dobrze, przy czym dźwięk na słuchacza zdecydowanie mniej napierał. Jednak Sennheisery w tym nagraniu podobały mi się bardziej.

DT 990 PRO

Pierwsze co słychać po przejściu w nagraniu archiwalnym z DT 880, to mniej agresji. Soprany też szły wysoko, ale były spokojniejsze, przyjemniej podane. Fortepian zabrzmiał piękniej, podobnie jak miało to miejsce u HD 600. I podobnie jak u nich wiolonczela zeszła niżej. Scena natomiast i wielkość dźwięków analogiczna była jak u krewniaka, czyli DT 880. Dalsze i mniejsze brzmienia nie napierały, tylko napływały łagodnie z pewnego oddalenia. Widać było perspektywę i całościowy porządek. Ogólnie nie było lepiej niż u HD 600, tylko inaczej i nie gorzej. Nie wiem które do słuchania tego utworu bym wybrał. Raczej byłoby mi wszystko jedno.

Odsłuch

Beyedynamic_DT_990_Pro_16

Tu chodzi o profesjonalizm!

Z Bursonem i komputerem cd.

   Następnie skoczyłem na drugi biegun jakościowy i puściłem wokalizę z pliku MQS za pośrednictwem JPlay

HD 600 zagrały głęboko, bardzo blisko i bezpośrednio. Z lekko przyciemnioną tonacją i ogólnie bardzo wysoką klasą. Jak zawsze w porównaniu z Beyerdynamicami operowały bliższym i większym dźwiękiem gubiącym perspektywę. Potrafiły za to schodzić nieco niżej.

Ale DT 880 także zagrały teraz bliskim dźwiękiem. Cieplejszym nieznacznie i delikatniejszym, a także jaśniejszym. Modelowanie tego dźwięku miały staranniejsze i o dobrze zakreślonych krawędziach, które u HD 600 mniej były jednoznaczne, co dawało słabsze wyodrębnienie wokalizy z całości przekazu. Nie umiem powiedzieć co było lepsze. Obie prezentacje wydały mi się bardzo ciekawe, a każda inna.

Nas jednak najbardziej interesuje ta od DT 990 PRO. Te zagrały pośrednio względem poprzedników. Tonację miały ciemniejszą nieznacznie od DT 880 i z grubsza identyczną jak HD 600. Podobnie jak one miały też mniej wyraźnie od DT 880 zaznaczoną linię obrysu wokalizy. Za to porządek sceniczny kreowały dużo lepszy i kiedy po nich założyć HD 600, pojawiało się uczucie bałaganu. Zejście na basie było za to tutaj minimalnie słabsze niż u sennheiserowskiego konkurenta, a tak właściwie, to nie tyle słabsze, co pierwszy plan dalszy i przez to odnosiło się takie wrażenie.

Beyedynamic_DT_990_Pro_01

Ze szczyptą dystansu, rzecz jasna

Na koniec komputerowego rozdziału weźmy coś rockowego.

Włożyłem do napędu płytę Pulse Pink Floyd i uruchomiłem ze standardowego Windows Media Pleyera. Wybrałem Another Brick in the Wall, podkręciłem potencjometr i jazda.

Nastąpiła dość osobliwa przemiana. Pierwszy plan u HD 600 się odsunął, a porządek wzrósł. Pojawił się pogłos i dużo powietrza. Te CD z kompa po koaksjalu to nieźle tak nawiasem dają. Nie to co po optycznym. Perkusja nie była całkowicie punktowa, ale za to przestrzenna. Zejście na dole dobre, jednak nie jakieś rewelacyjne. Tonacja wiciąż cienista, przyjemna, a ogólne wrażenie ze słuchania znakomite.

Z kolei DT 880 wprowadziły atmosferę popisu i przepychu. Wszystko rozbłysło i zalśniło. Wszystko na wysoki połysk. Tonacja ani jasna, ani ciemna, bas bardziej punktowy i trzaskający. Świetny rytm i muzykalność. Ogólnie migotliwie i z feerią świateł. Rockowa maskarada, ale w dobrym znaczeniu radosnej parady a nie jakiegoś kiczu. Albo inaczej mówiąc – żyleta. Ostro i z połyskiem. Popis.

Beyedynamic_DT_990_Pro_07

Co by nie mówić, te słuchawki nadają się tak sam do pracy, jak i zabawy

DT 990 PRO nie uległy natomiast przemianie i zagrały po swojemu. Nie połyskliwie tylko aksamitnie, z piękną punktowością rytmu i przestrzennością brzmienia perkusji. Nie odświętnie tylko naturalnie. Inaczej i równie dobrze.

Z ASL Twin- Head i odtwarzaczem

Beyedynamic_DT_990_Pro_08

Jak? Pełna naturalność i wrodzona muzykalność – oto recepta na sukces

   To może znowu zaczniemy od muzyki poważnej. Bardzo poważnej, bo symfonicznej. Ale nie całkiem, bo wesołej. A dokładniej mówiąc – radosnej. Radośnie zaczyna się bowiem Symfonia Włoska tragicznego Feliksa Medelsshona-Bartholdy.

HD 600 zagrały gęsto, cieniście, muzykalnie. Bez wielkiej sceny, ale i nie na małej, czy takiej na której słuchacz sam stoi. Bliski był pierwszy plan, zdecydowanie najwięcej działo się z przodu, dobra ale nie rewelacyjna była dynamika, dobry ale nie rewelacyjny bas. Smyczki dosyć schowane w przekazie, a w głównej roli ogólna synchronizacja i nakładanie się dźwięków, pośród czego niestety zagubiona została trochę scena.

DT 880 zagrały minimalnie jaśniej, ale ogólnie biorąc nie jasno, tylko po ocienionej stronie. Smyczki zaznaczyły się u nich wyraźniej, a na plan pierwszy przekazu wysunęła ta zgubiona przez Sennheisery scena. Czuć było jej obecność, a dźwięki napływały do słuchacza z oddali a nie nacierały zwartą niemal ścianą. W symfonice ta prezentacja podobała mi się na pewno bardziej, zwłaszcza że nie widać już było, jak przy komputerze, połysku oraz sztucznej gry świateł. Ta muzyka nie wyglądała jak neony odbijające się w mokrej jezdni, tylko miała naturalną, przyrodniczą fakturę. A ja tak wolę.

Beyedynamic_DT_990_Pro_06

A to wszystko w niewielkich pieniądzach

DT 990 PRO znów okazały się syntezą poprzedników i okazały się przy tym najciekawsze. Pierwsze co rzuciło się w uszy, to większa gęstość i mocniejsza podstawa basowa. Smyczki były lepiej ukazane niż u HD600, a zarazem bez śladu minimalnej histeryczności jaką miały u DT 880.  Zdecydowanie też lepiej operowały jako pewna smyczkowa całość, mająca wspólną formę i moc. W ogóle tutaj symfonia najwięcej miała wyrazu, a basowy fundament wrażenie to bardzo umacniał. Pośród tej mocnej i gęstej atmosfery doskonale uwidaczniała się scena; świetnie przyrządzona i cała z dzianiem się, bez żadnych martwych obszarów. Krótko mówiąc w moim odczuciu najtańsze słuchawki w tym repertuarze i z tą aparaturą okazały się zdecydowanie najlepsze i na pewno bym je wybrał. Zauważyłem też, że można je zamknąć, to znaczy po przyłożeniu rąk do muszli nie tylko nie następuje żadna degradacja, jak to ma miejsce w przypadku wielu słuchawkach otwartych, tylko brzmienie jeszcze się zgęszcza i jest to całkiem, całkiem.

To teraz jakaś wokaliza, bo wokale mówią o dźwięku najwięcej. Żona od paru dni podśpiewuje, wyprowadzając z rzeczy cienie, które prężą się jak kot, a wielki, czarny kocur łazi za nią i faktycznie się pręży. A ponieważ żona ładnie śpiewa a kot pięknie się pręży w nadziei pogłaskania i dostania czegoś ma długie kły, sięgnąłem po oryginał, czyli Wiersze wojenne Baczyńskiego w wykonaniu Ewy Demarczyk.

Przywdziałem HD 600 i zamknąłem oczy. Siedziałem w pierwszym rzędzie a kilka metrów ode mnie, powyżej, na estradzie stała Demarczyk. Doskonale to zabrzmiało. Wyraziście, emocjonalnie, z należytym indywidualizmem i dramatyzmem. Da się lepiej, ale było już bardzo dobrze. Nie każde słuchawki to Orfeusz, nie każda Demarczyk jest całkiem jak prawdziwa, co nie znaczy, że tylko Orfeusza da się słuchać i tylko w jego towarzystwie przeżywać muzykę.

Beyedynamic_DT_990_Pro_04

I tak Beyerdynamic udowadnia, że można, od wielu, wielu lat

DT 880, a więc znów jaśniej, znowu więcej wysokich tonów, dźwięczniej, nieco więcej powietrza w dźwięku i dalszy pierwszy plan, ale nieznacznie. Zarysowała się perspektywa sceniczna, co doskonale widoczne było przy oklaskach, ale głos Demarczyk miał mniej dramatyzmu, mniej esencji i mniej własnego charakteru. Stał się bardziej przeźroczysty i stracił na sile wyrazu. Nie, żeby źle to grało, ale trochę mniej neurotycznie i bezpośrednio.

DT 990 PRO raz jeszcze okazały się podobne co do charakteru z HD 600, jednak źródła dźwięku miały mniejsze, a scenę z kolei większą. W sumie norma jak na zebrane dotąd doświadczenia, z tym że prezentacja HD 600 tym razem wywarła na mnie większe wrażenie. Głównie za sprawą większej bliskości wykonawców i jednak większego nerwu dramatycznego w tym akurat wykonaniu. Jednak jedne i drugie Beyerdynamiki odstawały bardzo nieznacznie, a to że większa scena tym razem mniej pasowała do repertuaru, to przecież nie ich wina.

Na koniec, bez żadnego poetyckiego dziwaczenia, wziąłem album Black Metalliki i bach-bach, czyli to co lubią tygrysy.

Sennheisery zagrały wystarczająco mocno i mrocznie. Bas wyraźne był u nich zaznaczony, a wokaliza miała naturalny dla tego repertuaru agresywny wyraz. Mocna treść i mocny dźwięk. Da się oczywiście lepiej i da się tak pod wieloma względami, ale to było już „to”. Można było wrogom żywcem wyjadać wątrobę i tępą piłą odpiłowywać kończyny. Bo kiedy my się zezłościć, my być bardzo straszne. A tu perkusja waliła z pasją, a cały zespół z równą pasją jej wtórował i było jak pod Kannami (216 p.n.e.), czy jakąś inną Ankarą (1402).

Beyedynamic_DT_990_Pro_05

Choćaż małe odświeżenie design’u by im nie zaszkodziło…

DT 880 na tle Sennheiserów zabrzmiały nieco delikatniej i łagodniej. Głównie za sprawą odsuniętego pierwszego planu, ale nie tylko. Mimo to tu także zagrało to mocno i nie bez rockowych treści, zwłaszcza że tytułowy „black” dawał o sobie znać w postaci cienistego, mrocznego klimatu, zaprawionego charakterystyczną dla tych słuchawek połyskliwością i podkreśleniem wysokich tonów. Także czuć było perkusyjny łomot i wspólny drajw całego składu. Całkiem spoko i cool. Jak trzeba.

Pora na finał z DT 990 PRO w roli głównej. Schody, fanfary, strusie pióra i deszcz konfetti. Jednak nie w tym repertuarze. Tu było gęsto, znów bardzo mocno i znów w atmosferze zajadłego ataku. Klimat ostrej wymiany ciosów w klubie nocnym. Zawiesiście i naprawdę z przytupem. Rock od fachowca, można powiedzieć. Dźwięk masywniejszy niż u DT 880 i znacznie bardziej zagęszczony. Bicepsy, skórzane kurtki, kije bejsbolowe i tatuaże. Żadnych opustoszałych miejsc pozostawionych samym sobie. Wszędzie walka i wszędzie łomot. Tak samo było u HD 600, tylko  tu bardziej zaznaczała się scena.

Podsumowanie

Beyedynamic_DT_990_Pro_03   Słuchawki Beyerdynamic DT 990 PRO nie są wprawdzie jednoznacznie lepsze od tych, z którymi dzisiaj sparowały, ale z wielu rund wyszły zwycięsko, a jedną rzecz mają bezdyskusyjnie najlepszą. Rzućmy okiem na ceny. Według cenowarki Sennheisery HD 600 można teraz kupić za 1299 zł, Beyerdynamiki DT 880 Edition za 999 zł, a DT 990 PRO za 595 zł. I to jest ten króliczek, którego złapanie niewątpliwie raduje. Oczywiście gust można mieć różny i o każdych słuchawkach z tej trójki ktoś może powiedzieć, że je woli i to zdecydowanie. Nie zmienia to jednak konstatacji ogólnej, że wyżej wymienione należą z dużą dokładnością do tego samego przedziału jakościowego, a więc nikt nie ma prawa chełpić się wyższością. Poszczególne składowe brzmienia są traktowane odmiennie, ale takie kluczowe cechy jak ilość szczegółów, elegancja sopranów, kreacja wokali czy organizacja sceny są na analogicznym poziomie i tylko gust może być w tej sytuacji czynnikiem wyboru. A cudze gusty to już nie moja sprawa ani nie przedmiot recenzji. De gustibus non est disputandum.

 

W punktach:

Zalety

  • Wysoki poziom ogólny.
  • Bezproblemowe soprany.
  • Zajmująca wokaliza.
  • Mocny bas.
  • Gęstość dźwięku.
  • Brak sztucznej połyskliwości.
  • Bardzo dobrze zorganizowana scena.
  • Zaznaczająca się perspektywa.
  • Głębokie wejście w nagranie.
  • Profesjonalny przegląd muzycznego materiału.
  • Nie gorsze od bardzo uznanych konkurentów.
  • A zdecydowanie tańsze.
  • Wygodne.
  • Trwałe.
  • Bezpretensjonalne.
  • Tanie, tanie i jeszcze raz tanie.
  • Od uznanego producenta.
  • Sprawdzony model oferowany od wielu lat.
  • Bezawaryjne.
  • Made in Germany.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Ładne nie są.
  • Poza przejściówką na duży jack żadnych dodatków.
  • Skręcany kabel nie umila życia.
  • Mają apetyt na dobre wzmacniacze i dopiero z nimi pokazują co naprawdę potrafią.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

megamusic_logo
Dane techniczne:

  • Słuchawki wokółuszne o budowie otwartej.
  • Linia Professional.
  • Specjalna membrana o lekkiej konstrukcji.
  • Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 35 kHz.
  • Impedancja: 250 Ω.
  • THD: poniżej 0,2%.
  • Ciśnienie dźwięku: do 96 dB.
  • Waga bez kabla: 250 g.
  • Cena: 595 zł.

 

Pokaż artykuł z podziałem na strony

21 komentarzy w “Recenzja: Beyerdynamic DT 990 PRO

  1. Maciej pisze:

    Piotrze to ja znając opisywaną przez Ciebie trójkę, mogę powiedzieć że Beyerdynamic DT150 mają górę bardziej naturalną niż DT-990 PRO. I że od opisanej trójki razem wziętej są jeszcze bardziej melodyjne. Natomiast musi być to wersja zmodyfikowana z welurowymi padami i wyjętą gębką między nausznicą a przetwornikiem.
    Cenię sobie Sennheisera ale nie jest w tej klasie jeszcze tak melodyjny jak Beyerdynamic. A Beyerdynamic przy modelach 770/990 ma dla mnie nieco jednak pikantna górkę, taką ciut ciut idąca w klimat AH-D7100. Dopiero w DT150 jest ona absolutnie ujmująca.. Dla mnie 🙂

    T70 dziś wysłałem do Ciebie..

    1. Piotr Ryka pisze:

      Napisałem przed paroma laty recenzję DT 150 i może ją kiedyś przypomnę. Nie były to jednak słuchawki modyfikowane i z welurowymi padami, ale za to z różnym okablowaniem. Górę miały nieco powściągniętą.

      Za T70 z góry dziękuję.

      1. Maciej pisze:

        Usunięcie grubej piankowej przekładki (prawie 4mm! )nieco uwalnia wysokie tony. Myślę, że będzie okazja przy której posłuchasz tego 'modu’.

  2. Grzegorz Bilski pisze:

    Zgadzam się z Maćkiem.
    DT150 z wymienionymi przez Maćka modyfikacjami grają znacznie lepiej niż HD600, HD650 oraz pozostałe modele Beyerdynamic.
    Sama przyjemność z odsłuchów 🙂
    Można jeszcze pokusić się o wymianę okablowania – wówczas jest już naprawdę dobrze.
    Oczywiście nadal nie jest to pułap „topowych” słuchawek tych firm, ale brakuje na pewno nie tyle, ile trzeba dopłacić do „topów” – i nie w takiej skali.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Najwyraźniej w kwestii Beyerdynamica DT 150 mam zaległości. Ale DT 990 PRO z Twin-Head grają naprawdę rewelacyjnie. A dokładniej grały, bo już pojechały.

  3. Maciej pisze:

    Nic tylko się cieszyć że mamy tyle wszechstronnych słuchawek i że cenowo są mimo wszystko bardziej dostępne niż jakiekolwiek kolumny oferujące podobną gęstość wrażeń sonicznych.
    Z tą górą to sprawa uznaniowa, tak jak i z dołem. Dla jednych mało tego dla innych tamtego. Ale im dalej idę w las tym bardziej traktuję odbiór brzmienia jako całościowy charakter, jako taką pewnego rodzaju fuzję. I barwa jednak chyba dla mnie ważniejsza niż wszystko inne.

  4. Piotr Ryka pisze:

    Barwa rzecz istotna. Ale czy ważniejsza od dynamiki, albo holografii? Od rzeźby samych dźwięków i poczucia realności? Chętnie przeczytam jakąś apologię barwy. Naprawdę chętnie.

    1. Maciej pisze:

      Piotrze, zupełnie nie wymijająco z Wikipedii:
      „Barwa dźwięku – cecha dźwięku, która pozwala odróżnić brzmienia różnych instrumentów lub głosu [słuchawek- przypis mój]. Uzależniona jest od ilości, rodzaju i natężenia tonów składowych, ponieważ jest związana ze spektrum harmonicznym.”
      Czyli ten tembr słuchawek, to co poza możliwymi do zmierzenia parametrami odróżnia je od siebie.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Słusznie. Ale wolałbym bardziej subiektywne podejście.

  5. roland pisze:

    Pierwsze wraznie z akg k812 (tu pewnie recenzja pojawi sie za 3 lata gdyż na razie jesteśmy na etapie k 701)

    http://www.head-fi.org/t/685339/new-akg-flagship-k812-first-impression/120

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trudno. Jak się nauczę pisać recenzje bez sprzętu, to tutaj na pewno będą pierwsze. Ale na razie nie umiem. Choć kursy internetowe tej umiejętności wydają się być dostępne.

  6. Piotr Ryka pisze:

    T70 przed chwilą dotarły. Dzięki.

  7. roman pisze:

    Słuchawki te mają jedną ,ale istotną moim zdaniem wadę,otóż poduszki zniekształcają się po jakiś trzech miesiącach intensywnego używania a wtedy jakość dźwięku wyraźnie się pogarsza,brzmienie robi się rozlazłe w basie i ogólnie przymulone ,za poduszki płaciłem sto złotych,przyjmując że wymieniał bym je raz w roku to czyniło by to te słuchawki jednymi z droższych na rynku.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To smutne.

  8. roman pisze:

    HD-600 Sennheiser grają tak samo nawet po kilku latach słuchania.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Fakt. Moje po wielu latach wciąż grają rewelacyjnie.

  9. Bartłomiej pisze:

    Drogi Panie Piotrze!

    Za tę i inne recenzje ogromne dzięki. W zachwytach nad Pańskim blogiem rozpływać się nie będę, bo już inni, słusznie z resztą, przede mną to uczynili.
    Może miejsce nie jest w pełni stosowne ale lepszego nie znajduję. Zastanawiam się nad zakupem właściwie pierwszych słuchawek, z pomocą których chciałbym zacząć cieszyć się muzyką a nie jak dotąd ją odtwarzać, stoję więc przed wyborem opisanych tu DT 990 Pro a Sennheiserami 280 Pro.

    Tu właśnie ujawnia się mój dramat. Wśród niskobudżetowych słuchawek właśnie te dwa modele cieszą się ogromnym zainteresowaniem, choć nie zawsze uznaniem. Strasznie brak mi Pańskiej recenzji tych Sennheiserowskich 280tek. Wiem, wiem one są zamknięte, ale są też ludzie mający małe rozwrzeszczane brzdące w domu.

    Ośmielę się zająć więc Panu odrobinę czasu i poprosić o radę. Do jazzu, do klasyki i ukochanej muzyki Jeana Michaela Jarra wczesnego okresu zachciałby Pan polecić coś na początek z tej niskiej półki cenowej?

    Mam świadomość, że kosztowne hobby się we mnie rodzi i sam MacBook na długo nie wystarczy.

    Załączam szczere wyrazy uznania dla Pańskiej pracy!

    PS. Nie zechciałby Pan dla wszystkich audiofilskich „ostiariuszy” jakieś ciepłe słowo zachęty napisać z subtelną sugestią sprzętową?

  10. jeffu pisze:

    Witam,
    czy może Pan polecić jakiś wzmacniasz słuchawkowy dla DT880 32 Ohm. Jako źródło posiadam Xonara STX z opami dyskretnymi OPA301 DUAL AUDIOFEEL. Myślałem nad Aune T1 ale nie wiem jak to będzie współgrać ze słuchawkami o takiej impedancji.

    Pozdrawiam

  11. Peter pisze:

    Witam,
    Miał ktoś możliwość porównania starych DT990PRO z jego nowszymi rewizjami? Mam na myśli te po roku +/- 2010, które poznać można min. po innych plastikach mocujących przy pałąku – są w nich teraz zaokrąglone krawędzie i mają wygrawerowane litery L lub R.
    Zauważyłem, że drivery w nich różnią się nieco budową, a ściślej to koszem mocującym, który w modelach sprzed kilkunastu lat miał w środku aluminiową siatkę chroniącą delikatną membranę a w najnowszych jest tylko ażurowe rusztowanie z plastiku. Czy zmiany te wynikają tylko z oszczędności na materiale (bez wpływu na brzmienie) czy są skutkiem dążenia producenta do sonicznej perfekcji?
    Grają tak samo czy się nieco różnią?

    Tak wygląda stary driver:
    http://oi35.tinypic.com/2lcnr01.jpg
    A tak nowy:
    http://www.polaraudio.co.uk/media/STOCKIMG/0008AB39.JPG
    Pozdrawiam

  12. Sebastian pisze:

    Dziękuję za komentarze i recenzję. Jestem akurat w momencie wyboru słuchawek i informacje jakie tu są są mi naprawdę pomocne 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy