Recenzja: Beyerdynamic DT 990 PRO

Z ASL Twin- Head i odtwarzaczem

Beyedynamic_DT_990_Pro_08

Jak? Pełna naturalność i wrodzona muzykalność – oto recepta na sukces

   To może znowu zaczniemy od muzyki poważnej. Bardzo poważnej, bo symfonicznej. Ale nie całkiem, bo wesołej. A dokładniej mówiąc – radosnej. Radośnie zaczyna się bowiem Symfonia Włoska tragicznego Feliksa Medelsshona-Bartholdy.

HD 600 zagrały gęsto, cieniście, muzykalnie. Bez wielkiej sceny, ale i nie na małej, czy takiej na której słuchacz sam stoi. Bliski był pierwszy plan, zdecydowanie najwięcej działo się z przodu, dobra ale nie rewelacyjna była dynamika, dobry ale nie rewelacyjny bas. Smyczki dosyć schowane w przekazie, a w głównej roli ogólna synchronizacja i nakładanie się dźwięków, pośród czego niestety zagubiona została trochę scena.

DT 880 zagrały minimalnie jaśniej, ale ogólnie biorąc nie jasno, tylko po ocienionej stronie. Smyczki zaznaczyły się u nich wyraźniej, a na plan pierwszy przekazu wysunęła ta zgubiona przez Sennheisery scena. Czuć było jej obecność, a dźwięki napływały do słuchacza z oddali a nie nacierały zwartą niemal ścianą. W symfonice ta prezentacja podobała mi się na pewno bardziej, zwłaszcza że nie widać już było, jak przy komputerze, połysku oraz sztucznej gry świateł. Ta muzyka nie wyglądała jak neony odbijające się w mokrej jezdni, tylko miała naturalną, przyrodniczą fakturę. A ja tak wolę.

Beyedynamic_DT_990_Pro_06

A to wszystko w niewielkich pieniądzach

DT 990 PRO znów okazały się syntezą poprzedników i okazały się przy tym najciekawsze. Pierwsze co rzuciło się w uszy, to większa gęstość i mocniejsza podstawa basowa. Smyczki były lepiej ukazane niż u HD600, a zarazem bez śladu minimalnej histeryczności jaką miały u DT 880.  Zdecydowanie też lepiej operowały jako pewna smyczkowa całość, mająca wspólną formę i moc. W ogóle tutaj symfonia najwięcej miała wyrazu, a basowy fundament wrażenie to bardzo umacniał. Pośród tej mocnej i gęstej atmosfery doskonale uwidaczniała się scena; świetnie przyrządzona i cała z dzianiem się, bez żadnych martwych obszarów. Krótko mówiąc w moim odczuciu najtańsze słuchawki w tym repertuarze i z tą aparaturą okazały się zdecydowanie najlepsze i na pewno bym je wybrał. Zauważyłem też, że można je zamknąć, to znaczy po przyłożeniu rąk do muszli nie tylko nie następuje żadna degradacja, jak to ma miejsce w przypadku wielu słuchawkach otwartych, tylko brzmienie jeszcze się zgęszcza i jest to całkiem, całkiem.

To teraz jakaś wokaliza, bo wokale mówią o dźwięku najwięcej. Żona od paru dni podśpiewuje, wyprowadzając z rzeczy cienie, które prężą się jak kot, a wielki, czarny kocur łazi za nią i faktycznie się pręży. A ponieważ żona ładnie śpiewa a kot pięknie się pręży w nadziei pogłaskania i dostania czegoś ma długie kły, sięgnąłem po oryginał, czyli Wiersze wojenne Baczyńskiego w wykonaniu Ewy Demarczyk.

Przywdziałem HD 600 i zamknąłem oczy. Siedziałem w pierwszym rzędzie a kilka metrów ode mnie, powyżej, na estradzie stała Demarczyk. Doskonale to zabrzmiało. Wyraziście, emocjonalnie, z należytym indywidualizmem i dramatyzmem. Da się lepiej, ale było już bardzo dobrze. Nie każde słuchawki to Orfeusz, nie każda Demarczyk jest całkiem jak prawdziwa, co nie znaczy, że tylko Orfeusza da się słuchać i tylko w jego towarzystwie przeżywać muzykę.

Beyedynamic_DT_990_Pro_04

I tak Beyerdynamic udowadnia, że można, od wielu, wielu lat

DT 880, a więc znów jaśniej, znowu więcej wysokich tonów, dźwięczniej, nieco więcej powietrza w dźwięku i dalszy pierwszy plan, ale nieznacznie. Zarysowała się perspektywa sceniczna, co doskonale widoczne było przy oklaskach, ale głos Demarczyk miał mniej dramatyzmu, mniej esencji i mniej własnego charakteru. Stał się bardziej przeźroczysty i stracił na sile wyrazu. Nie, żeby źle to grało, ale trochę mniej neurotycznie i bezpośrednio.

DT 990 PRO raz jeszcze okazały się podobne co do charakteru z HD 600, jednak źródła dźwięku miały mniejsze, a scenę z kolei większą. W sumie norma jak na zebrane dotąd doświadczenia, z tym że prezentacja HD 600 tym razem wywarła na mnie większe wrażenie. Głównie za sprawą większej bliskości wykonawców i jednak większego nerwu dramatycznego w tym akurat wykonaniu. Jednak jedne i drugie Beyerdynamiki odstawały bardzo nieznacznie, a to że większa scena tym razem mniej pasowała do repertuaru, to przecież nie ich wina.

Na koniec, bez żadnego poetyckiego dziwaczenia, wziąłem album Black Metalliki i bach-bach, czyli to co lubią tygrysy.

Sennheisery zagrały wystarczająco mocno i mrocznie. Bas wyraźne był u nich zaznaczony, a wokaliza miała naturalny dla tego repertuaru agresywny wyraz. Mocna treść i mocny dźwięk. Da się oczywiście lepiej i da się tak pod wieloma względami, ale to było już „to”. Można było wrogom żywcem wyjadać wątrobę i tępą piłą odpiłowywać kończyny. Bo kiedy my się zezłościć, my być bardzo straszne. A tu perkusja waliła z pasją, a cały zespół z równą pasją jej wtórował i było jak pod Kannami (216 p.n.e.), czy jakąś inną Ankarą (1402).

Beyedynamic_DT_990_Pro_05

Choćaż małe odświeżenie design’u by im nie zaszkodziło…

DT 880 na tle Sennheiserów zabrzmiały nieco delikatniej i łagodniej. Głównie za sprawą odsuniętego pierwszego planu, ale nie tylko. Mimo to tu także zagrało to mocno i nie bez rockowych treści, zwłaszcza że tytułowy „black” dawał o sobie znać w postaci cienistego, mrocznego klimatu, zaprawionego charakterystyczną dla tych słuchawek połyskliwością i podkreśleniem wysokich tonów. Także czuć było perkusyjny łomot i wspólny drajw całego składu. Całkiem spoko i cool. Jak trzeba.

Pora na finał z DT 990 PRO w roli głównej. Schody, fanfary, strusie pióra i deszcz konfetti. Jednak nie w tym repertuarze. Tu było gęsto, znów bardzo mocno i znów w atmosferze zajadłego ataku. Klimat ostrej wymiany ciosów w klubie nocnym. Zawiesiście i naprawdę z przytupem. Rock od fachowca, można powiedzieć. Dźwięk masywniejszy niż u DT 880 i znacznie bardziej zagęszczony. Bicepsy, skórzane kurtki, kije bejsbolowe i tatuaże. Żadnych opustoszałych miejsc pozostawionych samym sobie. Wszędzie walka i wszędzie łomot. Tak samo było u HD 600, tylko  tu bardziej zaznaczała się scena.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

21 komentarzy w “Recenzja: Beyerdynamic DT 990 PRO

  1. Maciej pisze:

    Piotrze to ja znając opisywaną przez Ciebie trójkę, mogę powiedzieć że Beyerdynamic DT150 mają górę bardziej naturalną niż DT-990 PRO. I że od opisanej trójki razem wziętej są jeszcze bardziej melodyjne. Natomiast musi być to wersja zmodyfikowana z welurowymi padami i wyjętą gębką między nausznicą a przetwornikiem.
    Cenię sobie Sennheisera ale nie jest w tej klasie jeszcze tak melodyjny jak Beyerdynamic. A Beyerdynamic przy modelach 770/990 ma dla mnie nieco jednak pikantna górkę, taką ciut ciut idąca w klimat AH-D7100. Dopiero w DT150 jest ona absolutnie ujmująca.. Dla mnie 🙂

    T70 dziś wysłałem do Ciebie..

    1. Piotr Ryka pisze:

      Napisałem przed paroma laty recenzję DT 150 i może ją kiedyś przypomnę. Nie były to jednak słuchawki modyfikowane i z welurowymi padami, ale za to z różnym okablowaniem. Górę miały nieco powściągniętą.

      Za T70 z góry dziękuję.

      1. Maciej pisze:

        Usunięcie grubej piankowej przekładki (prawie 4mm! )nieco uwalnia wysokie tony. Myślę, że będzie okazja przy której posłuchasz tego 'modu’.

  2. Grzegorz Bilski pisze:

    Zgadzam się z Maćkiem.
    DT150 z wymienionymi przez Maćka modyfikacjami grają znacznie lepiej niż HD600, HD650 oraz pozostałe modele Beyerdynamic.
    Sama przyjemność z odsłuchów 🙂
    Można jeszcze pokusić się o wymianę okablowania – wówczas jest już naprawdę dobrze.
    Oczywiście nadal nie jest to pułap „topowych” słuchawek tych firm, ale brakuje na pewno nie tyle, ile trzeba dopłacić do „topów” – i nie w takiej skali.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Najwyraźniej w kwestii Beyerdynamica DT 150 mam zaległości. Ale DT 990 PRO z Twin-Head grają naprawdę rewelacyjnie. A dokładniej grały, bo już pojechały.

  3. Maciej pisze:

    Nic tylko się cieszyć że mamy tyle wszechstronnych słuchawek i że cenowo są mimo wszystko bardziej dostępne niż jakiekolwiek kolumny oferujące podobną gęstość wrażeń sonicznych.
    Z tą górą to sprawa uznaniowa, tak jak i z dołem. Dla jednych mało tego dla innych tamtego. Ale im dalej idę w las tym bardziej traktuję odbiór brzmienia jako całościowy charakter, jako taką pewnego rodzaju fuzję. I barwa jednak chyba dla mnie ważniejsza niż wszystko inne.

  4. Piotr Ryka pisze:

    Barwa rzecz istotna. Ale czy ważniejsza od dynamiki, albo holografii? Od rzeźby samych dźwięków i poczucia realności? Chętnie przeczytam jakąś apologię barwy. Naprawdę chętnie.

    1. Maciej pisze:

      Piotrze, zupełnie nie wymijająco z Wikipedii:
      „Barwa dźwięku – cecha dźwięku, która pozwala odróżnić brzmienia różnych instrumentów lub głosu [słuchawek- przypis mój]. Uzależniona jest od ilości, rodzaju i natężenia tonów składowych, ponieważ jest związana ze spektrum harmonicznym.”
      Czyli ten tembr słuchawek, to co poza możliwymi do zmierzenia parametrami odróżnia je od siebie.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Słusznie. Ale wolałbym bardziej subiektywne podejście.

  5. roland pisze:

    Pierwsze wraznie z akg k812 (tu pewnie recenzja pojawi sie za 3 lata gdyż na razie jesteśmy na etapie k 701)

    http://www.head-fi.org/t/685339/new-akg-flagship-k812-first-impression/120

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trudno. Jak się nauczę pisać recenzje bez sprzętu, to tutaj na pewno będą pierwsze. Ale na razie nie umiem. Choć kursy internetowe tej umiejętności wydają się być dostępne.

  6. Piotr Ryka pisze:

    T70 przed chwilą dotarły. Dzięki.

  7. roman pisze:

    Słuchawki te mają jedną ,ale istotną moim zdaniem wadę,otóż poduszki zniekształcają się po jakiś trzech miesiącach intensywnego używania a wtedy jakość dźwięku wyraźnie się pogarsza,brzmienie robi się rozlazłe w basie i ogólnie przymulone ,za poduszki płaciłem sto złotych,przyjmując że wymieniał bym je raz w roku to czyniło by to te słuchawki jednymi z droższych na rynku.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To smutne.

  8. roman pisze:

    HD-600 Sennheiser grają tak samo nawet po kilku latach słuchania.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Fakt. Moje po wielu latach wciąż grają rewelacyjnie.

  9. Bartłomiej pisze:

    Drogi Panie Piotrze!

    Za tę i inne recenzje ogromne dzięki. W zachwytach nad Pańskim blogiem rozpływać się nie będę, bo już inni, słusznie z resztą, przede mną to uczynili.
    Może miejsce nie jest w pełni stosowne ale lepszego nie znajduję. Zastanawiam się nad zakupem właściwie pierwszych słuchawek, z pomocą których chciałbym zacząć cieszyć się muzyką a nie jak dotąd ją odtwarzać, stoję więc przed wyborem opisanych tu DT 990 Pro a Sennheiserami 280 Pro.

    Tu właśnie ujawnia się mój dramat. Wśród niskobudżetowych słuchawek właśnie te dwa modele cieszą się ogromnym zainteresowaniem, choć nie zawsze uznaniem. Strasznie brak mi Pańskiej recenzji tych Sennheiserowskich 280tek. Wiem, wiem one są zamknięte, ale są też ludzie mający małe rozwrzeszczane brzdące w domu.

    Ośmielę się zająć więc Panu odrobinę czasu i poprosić o radę. Do jazzu, do klasyki i ukochanej muzyki Jeana Michaela Jarra wczesnego okresu zachciałby Pan polecić coś na początek z tej niskiej półki cenowej?

    Mam świadomość, że kosztowne hobby się we mnie rodzi i sam MacBook na długo nie wystarczy.

    Załączam szczere wyrazy uznania dla Pańskiej pracy!

    PS. Nie zechciałby Pan dla wszystkich audiofilskich „ostiariuszy” jakieś ciepłe słowo zachęty napisać z subtelną sugestią sprzętową?

  10. jeffu pisze:

    Witam,
    czy może Pan polecić jakiś wzmacniasz słuchawkowy dla DT880 32 Ohm. Jako źródło posiadam Xonara STX z opami dyskretnymi OPA301 DUAL AUDIOFEEL. Myślałem nad Aune T1 ale nie wiem jak to będzie współgrać ze słuchawkami o takiej impedancji.

    Pozdrawiam

  11. Peter pisze:

    Witam,
    Miał ktoś możliwość porównania starych DT990PRO z jego nowszymi rewizjami? Mam na myśli te po roku +/- 2010, które poznać można min. po innych plastikach mocujących przy pałąku – są w nich teraz zaokrąglone krawędzie i mają wygrawerowane litery L lub R.
    Zauważyłem, że drivery w nich różnią się nieco budową, a ściślej to koszem mocującym, który w modelach sprzed kilkunastu lat miał w środku aluminiową siatkę chroniącą delikatną membranę a w najnowszych jest tylko ażurowe rusztowanie z plastiku. Czy zmiany te wynikają tylko z oszczędności na materiale (bez wpływu na brzmienie) czy są skutkiem dążenia producenta do sonicznej perfekcji?
    Grają tak samo czy się nieco różnią?

    Tak wygląda stary driver:
    http://oi35.tinypic.com/2lcnr01.jpg
    A tak nowy:
    http://www.polaraudio.co.uk/media/STOCKIMG/0008AB39.JPG
    Pozdrawiam

  12. Sebastian pisze:

    Dziękuję za komentarze i recenzję. Jestem akurat w momencie wyboru słuchawek i informacje jakie tu są są mi naprawdę pomocne 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy