Audio Video Show 2020

Jak to naprawdę jest, naprawdę o co chodzi?

– Jak to naprawdę jest z tym przerywaniem ciąży, dokoła czego tyle krzyku?

Od razu powiem to, do czego niżej będziemy zmierzać cierpliwą ścieżką analizy: – Nie ma dobrego rozwiązania tej nurtującej kwestii.

Rozpieszczeni wygodą życia – mniejszą czy większą, ale jakąś – ludzie przywykli się spodziewać w każdej sprawie dobrych rozwiązań. Tymczasem samo życie zmierza do złego zakończenia – starość i śmierć to zły finał. Dwie na to wydumano rady: starszą – potem do Nieba i życie wieczne; nowszą – o tym lepiej nie myśleć i bawić się póki można.

– Popatrzcie, jak to się plącze: Ta dawna próba wydobycia z życiowej katastrofy – obejścia nieuniknioności śmierci – zderzyła się czołowo z wygodą doraźniejszą, pragnieniem przerywania niepożądanych ciąż. Zaskakujący konflikt interesów, mimo zmierzania w tę samą stronę. Zarazem zasadnicza sprzeczność i stojący za nią dylemat: – życie jest cenne, czy nie cenne? Wg różnych ideologii: neoliberalnej (tym razem już całościowo), postmarksistowskiej, satanistycznej, także postulatu życiowej wygody i zwyczajnej, bezrefleksyjnej myślowej nędzy, życie niechcianego płodu należy przerwać bez oglądania się na tego płodu cierpienia oraz ewentualne konsekwencje w życiu psychicznym matki. Sama, albo pod presją otoczenia – nieważne! – jak chce przerywać, przerywamy. Dyskusje toczą się jedynie odnośnie okresu życia płodowego, na którym to jeszcze możliwe. We Francji do samego końca ciąży, byle pod jakimś pretekstem – jakkolwiek wykombinowanym zagrożeniem dla zdrowia nosicielki lub niedoskonałością płodu. Odnośnie płodów bez zarzutu i matek na nic nie narażonych poza przykrością bycia matką, najbardziej postępowa byłaby Holandia, ale jest jeszcze Kanada. W krajach tych zabronione wprawdzie ciągle ludożerstwo, ale już można zabijać dzieci w łonach matek – w Holandii mające dwadzieścia dwa tygodnie, czyli będące w wieku, w którym przeżywają najwcześniejsze wcześniaki, w Kanadzie jeszcze starsze. Odnośnie tego zjawia się interesujący kontekst w ramach naszego krajowego Show, bowiem współorganizatorki z ramienia Ogólnopolskiego Strajku Kobiet szermują hasłami: „Wolna aborcja!” i „Aborcja bez granic!” Przy czym nie jest do końca jasne, czy rozumieją przez to zabijanie bez żadnych ograniczeń i żadnych wskazań poza ochotą do ostatniego dnia ciąży, czy może coś innego? Zakładam, że raczej to pierwsze, sądząc po ich mordeczkach i towarzyszących emocjach, ale może się mylę. No ale chyba nie, bowiem niejaki Kasprzak, z wyboru Ogólnopolskiego Strajku Kobiet doradzający „ekspert”, był łaskaw na wizji grzdyknąć, że też w dziewiątym miesiącu. (Czy za takie coś nie powinni wsadzać, to nie jest apel o ludobójstwo?)

Zanim przejdę do rozstrzygania istoty sporu i w tym kontekście rozsądzenia alternatywy: „usuwamy zlepek komórek”, czy „zabijamy człowieka”, rzut oka na przyrodę.

Ta, mówiąc krótko, się nie cacka. Sam fakt starzenia i umierania, plus to, że aby podtrzymać swoje musimy cudze życia zjadać, daje jasną wykładnię: życie nie jest dla przyrody świętością. Czy jest tylko epifenomenem – przypadkiem zaistniałym w ewolucyjnym cyklu gwiazd i otaczających planet, gdzie, tak nawiasem, te gwiazdy są trzecią albo czwartą generacją[1], dzięki czemu okrążające je planety mają zasoby pierwiastków ciężkich od żelaza rozpoczynając, co się wydaje koniecznością dla życia o ziemskich formach – tego ocenić nie sposób. Nie sposób, ponieważ jest też druga strona medalu: rola obserwatora w procesie redukcji funkcji falowej; wyrażając się naukowo – tzw. dekoherencja. Nie ma też żadnych poza logicznymi argumentów odnośnie istnienia życia poza naszą planetą, ale o tych logicznych porozmawiamy kiedy indziej. W tej sytuacji, niezależnie od wegańskich wzmożeń, zmuszeni jesteśmy niszczyć życie aby podtrzymać własne, przynajmniej do momentu, kiedy posiądziemy metabolizm roślinny, i to nie w stylu rosiczki. Czynnikiem komediowym sytuacji jest głoszenie przez te same osoby postaw maksymalnie wegańskich – z myślą przewodnią nie krzywdzenia zwierzą, nawet owadów, ryb, robaków –  przy jednoczesnej zgodzie na aborcję w odniesieniu do ludzi. Glista zatem godna ochrony i nawet krówki nie należy doić, ponieważ ją to męczy, a małego człowieczka, byleby jeszcze w brzuchu matki, można kroić żywcem na części, traktować hakiem i wyssać. Trzeba mieć łeb jak feministka, żeby to obok siebie zmieścić, czego nie podejmuję się wyjaśnić. Chociaż… a może się podejmę? Wyjaśnieniem może być „zespół furii niechcianej ciąży”. Tak to sobie roboczo nazywam, bywałem tego świadkiem. Kobieta nie chcąca zajść w ciążę, na wieść, że jednak zaszła, potrafi popaść w amok i nie liczyć się z niczym. Puszczają wszelkie hamulce, etyka całkowicie znika. Liczy się tylko jedno – „nie być!” Jedne to mają za sobą, inne to przeczuwają, jedne i drugie chcą mieć gwarancję, że jakby coś, to won!

Na dobrą sprawę nie ma w tym nic dziwnego, to naturalna postawa obronna. Tyle, że skierowana w zaskakującą stronę – przeciwko podtrzymaniu życia. Ale to nie jedyne zaskoczenie odnośnie tego zjawiska. Życie to najbardziej skomplikowany proces we Wszechświecie, o jakim nam wiadomo; bardziej skomplikowany tylko cały Wszechświat. Póki co też zjawisko niewytłumaczalne – nikomu nie udało się odtworzyć w kompletny sposób jego genezy, tym bardziej w sposób sztuczny wywołać. Wiemy tylko, że jest to usadowione w strumieniach dyssypacji samorzutne agregowanie a nie rozpraszanie energii, charakteryzujące się skomplikowaną strukturalnością o względnie trwałym charakterze oraz zdolnością namnażania.

Nasz problem dotyczy dwóch ostatnich cech, ściślej – konfliktu między nimi. Życie to bowiem nieustający konflikt powodowany dążnością do podtrzymania siebie w zagrażających warunkach. Ogromna ilość czynników składa się na możliwość życia jakie znamy, każdy sine qua non. Ochrona przed kosmicznym promieniowaniem, odpowiednie ciśnienie otaczających gazów (zwanych skrótowo atmosferą), nieustająca pośród nich obecność tlenu w przypadku zwierząt lub dwutlenku węgla dla roślin, dostęp do wody, cukrów i białek (zwierzęta) albo wody i światła (rośliny), określony przedział temperatury, nieobecność rozlicznych toksyn. Długo można jeszcze wyliczać warunki życiu niezbędne i ich skomplikowane zależności, ale generalna zasada jest jedna – życie chce trwać. Każdy żywy organizm posiada oprogramowanie i narzędzia temu nadrzędnemu celowi służące, co wtrąca w zasadniczy konflikt nie tylko z otoczeniem, ale i samym sobą. Każdy żywy organizm jest bowiem czasowo ograniczony; nawet jeżeli, jak bakteria, rozmnaża się przez całkowity podział, albo, jak stułbia, nie podlega procesowi starzenia, nie będzie istniał równie długo, jak jego środowisko – zastąpią go w łańcuchu życia organizmy potomne lub inne. Wymierają osobniki, wymierają całe gatunki, czasami całe ich gromady, niemniej program doraźny to trwanie, trwanie za wszelką cenę. Ten program pozostaje w paradoksalnym konflikcie z programem rozmnażania; i jest to konflikt tym większy, im w ramach danego gatunku osobnik rodzicielski więcej musi dać z siebie dla przedłużenia w potomstwie. Tak się składa, że homo sapiens należy do tych, które dają najwięcej, toteż w przypadku jego samic ofiara jest szczególna. Dziewięć miesięcy noszenia w brzuchu oznacza od połowy szybko rosnącą deformację i postępującą bezbronność, zakończone męką rodzenia nie pozbawioną groźby śmierci[2]. Przechodzącą natychmiast w wieloletni, niewiele mniej męczący (w dwóch pierwszych latach nawet bardziej) proces sprawowania opieki. By się samica z tym godziła i by się na to godził samiec za ciążę odpowiedzialny, nad tym czuwa program o nazwie instynkt macierzyński, a szerzej instynkt rodzicielski. Jeżeli zatem dana osobniczka ten instynkt posiada słaby, program ochrony własnego życia bierze górę i może dojść do wspomnianego stanu furii niechcianej ciąży. „To w brzuchu” jest postrzegane wyłącznie jako zagrożenie – ruina dotychczasowej egzystencji, która zdecydowanie bardziej się podoba od wizji bycia matką. (Lub matką raz kolejny.) Reakcją pragnienie natychmiastowego powrotu do stanu poprzedniego, bez oglądania na cokolwiek. Na tym bazują kliniki aborcyjne i powiązane z nimi programy polityczne szermujące ich dostępnością, to w slangu polityczno-kulturowym zwie się teraz nowoczesnością. Z uwagi na rosnącą wygodę życia – stały progres dostępnych uciech – program instynktu rodzicielskiego coraz częściej przegrywa z programem podtrzymania życia, aborcji coraz więcej.

Już bardzo się pokomplikowało skutkiem tych przeciwbieżnych trendów, ale rzecz skomplikowana jest jeszcze bardziej; jest jeszcze jedna ważna komplikacja w ramach czerpania przyjemności z życia. By ciąża w ogóle zaistniała w przypadku rozmnażania płciowego, musi zadziałać wcześniej „program przyjemności kreacji”. To wyjątkowo popularne oprogramowanie, stale będące w akcji, którego naturalną przewrotnością musimy się przez chwilę zająć. U samca działa on inaczej, charakter mniej ma racjonalny i celowy, ponieważ samica w ostateczności może wychować potomstwo sama, a samiec sobie odfrunąć. (U wielu gatunków jedyna opcja.) Samica jest zatem średnio biorąc ostrożniejsza – poszukuje partnera gotowego współdziałać dłużej niż do wytrysku nasienia. Aczkolwiek szeroki wybór środków zapobiegawczych osłabił tę strategię, w niektórych kręgach kulturowych stało się nawet modą bycie samicą na wzór samca. (Kobiety generalnie samcom zazdroszczą – siły, wynalazczości, swobody bycia, nie zachodzenia w ciążę.) Program przyjemności kreacji ma w rozwinięciu do drugiego rzędu nie tylko doprowadzić do zapłodnienia, ale też trwale związać samca z samicą jako dostarczycielką przyjemności. Problem w tym, że większa teraz dostępność samic osłabia tę strategię, o przyjemność łatwo od innej. Po stronie samicy także aktywuje się czynnik anty, jeżeli ta samica przywykła do posiadania więcej niż jednego partnera i nie ma ochoty z tym kończyć. A nawet kiedy woli jednego wybranego, z którym wiąże ją uczuciowo więcej niż satysfakcja z kopulacji, to ciąża z natury nie sprzyja obcowaniu płciowemu także i w trwałym związku. Na niemały dodatek psuje samozadowolenie z akceptacji własnego ciała i mnoży codzienne trudności, tak więc program przyjemności kreacji działać może dwukierunkowo – w jednej roli prowokuje do ciąży, w drugiej stymuluje przerwanie. Zarazem w pierwszej bardziej jest przebiegły, dając największą radość w chwili największej płodności. Można zatem przewrotnie powiedzieć, że chytrze też antycypował tabletki antykoncepcyjne, których działanie likwiduje owe najmilsze chwile, unicestwia najwyższą przyjemność. Tym samym rozwidlenie na kolejny dylemat: tabletki zapobiegają ciąży z niemal stuprocentową pewnością, ale z tą samą zabijają także największą rozkosz. (Z Przyrodą wygrać nie tak łatwo, ma większe doświadczenie.)

Rzecz jasna zjawisko niechcianej ciąży nie zawsze przybiera postać furii. Może być i najczęściej bywa długotrwałym zmaganiem programów o różnym stopniu intensywności. Wynik nie musi być z góry przesądzony, czasami program rodzicielski wygrywa wbrew początkowym oporom. O wiele jednak o to trudniej w sytuacji świadomości rodziców odnośnie niepełnej wartości płodu. Ten nowo zaistniały stan poznawczy, tyczący kiedyś wyłącznie za młodych lub za starych samic oraz ciąż kazirodczych i z niechcianym partnerem, to wynik badań prenatalnych. Te można jednak przeprowadzać dopiero po dziesięciu tygodniach od zapłodnienia, co wyklucza w miarę komfortowe etycznie pozbywanie się płodów dysfunkcyjnych (i pozostałych) na najwcześniejszym etapie. (Układ nerwowy płodu zaczyna się formować już w trzynastym dniu ciąży.) Powstaje w tej sytuacji konflikt na linii życie rodziców, życie dziecka. Aborcja zaawansowanego rozwojowo płodu, posiadającego już zdolność odczuwania bólu, staje pod uczuciowym i rozumowym znakiem zapytania; podobny znak powstaje w następstwie refleksji nad tym, że życie osób niepełnosprawnych jest przecież jednak życiem – dla nich samych jedynym i całkowicie bezcennym. Nie można przy tym z góry przewidzieć, czy niepełnosprawny osobnik bardziej swe życie będzie cenił, czy bardziej nim pogardzał. Efektem znów dylemat. O wiele prostsza sytuacja ma miejsce, gdy deformacja płodu przybiera postać katastrofy – ma się narodzić forma niezdolna do podtrzymania życia. Sam instynkt wtedy nakazuje tego z brzucha się pozbyć; ten paraludzki twór nie zasługuje na udrękę kobiety zmuszonej go donosić. Jednakże diabeł nie śpi – i jak zawsze w szczególe. Znacznie mniej oczywista zachodzi sytuacja, gdy dziecko nie ma szansy przeżyć, lecz nie dlatego, że nie wykształciło ludzkiej postaci, a tylko ma dysfunkcję pojedynczego organu – płuc, nerek itp. To rzeczywiste dziecko, czująca istota o ludzkiej formie, chociaż do życia zdolna jedynie krótką chwilę. Móc raz spojrzeć na nią przed śmiercią, czy zawczasu się pozbyć? Sprawić temu nieszczęściu pogrzeb, czy je wylać do zlewu?

Reasumując – cała armia konfliktów i żadnych odpowiedzi. Zabijać, nie zabijać? Ważniejsze życie dziecka, czy komfort życia matki? A jeśli już zabijać, to mianowicie do kiedy – czyli wśród jakich cierpień? Czy prawie niedostrzegalnych, jak u małego zarodka, czy średnich u zaawansowanego płodu, czy może całkiem już bez zahamowań – cierpień na pełną skalę zadawanych zdolnemu do samodzielnego życia, gotowemu do przyjścia na świat dziecku? A co z płodami uszkodzonymi? Uszkodzonymi w różnym stopniu? Jednymi zdolnymi do samodzielnego życia, choć morfologicznie trochę różnymi; drugimi też, ale już nie w sensie społecznym; jeszcze innymi wymagającymi opieki paliatywnej; następnie tymi o postaci ludzkiej, ale zdolnymi żyć przez chwilę; wreszcie tak zdeformowanymi, że to już nie jest człowiek, a forma paraludzka. Które z tych grup można likwidować? – wszystkie, niektóre, żadne? I do którego momentu? Początku formowania układu nerwowego? Zaistnienia reakcji obronnych? A może wolne aborcje – zabijamy i już…Kanada…

[1] Gwiazda formuje się z gwiezdnego pyłu rozsianego Wielkim Wybuchem, termojądrowo zaczyna płonąć; spaliwszy dość, by stracić równowagę między odśrodkowym ciśnieniem syntezy, a grawitacyjną presją warstw zewnętrznych – wybucha. Wybuch formuje nową mgławicę, ta się zapada w nową, mniejszą gwiazdę, która mniej intensywnie płonie, toteż po dłuższym czasie wybucha. Tak w kółko parę razy, aż na koniec brakuje masy, by uformować nową gwiazdę – powstaje brązowy karzeł, obiekt gwiazdopodobny.

[2] Kiedyś przerażająco realnej – co czwarta pierwiastka umierała.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Audio Video Show 2020

  1. Sławek pisze:

    Panie Piotrze,
    gorące wyrazy poparcia i brawo za odwagę napisania prawdy!

  2. Sławek pisze:

    https://audioshow.pl/pl/main
    nie odwołana, przeniesiona na za rok. Jeśli się odbędzie, to będę zwiedzał podwójnie. A jak jeszcze za rok, to potrójnie…
    Eh…, marketing…

  3. Piotr Ryka pisze:

    Taki straszny krzyk na ulicach, tyle energii w gardłach, a jak przyjdzie do polemiki, to cisza jak makiem zasiał. A może wszystko już wyjaśniłem, rozwiałem wszelkie wątpliwości? Ale pewnie w czasach ćwierkania i oglądanie sobie buziek na selfikach nikt nie ma siły na czytanie długich tekstów. I w ogóle, że tak powiem – po co zaśmiecać sobie głowę myśleniem?

  4. jafi pisze:

    Przeczytałem od dechy do dechy:)

    Temat potraktowałeś poważnie i oczywiście w sobie właściwy sposób.
    Artykuł dał mi sporo do myślenia tym bardziej, że nie ma w nim umizgów pod publikę.
    Bardziej: ramy komentowanych wydarzeń wykraczają znacznie poza doraźne, aktualne publikacje;
    są osadzone w filozofii, przeszłości, przyszłości, przyrodzie jako środowisku homo sapiens, a nawet odniesieniem jest kosmos.

    Ważny głos w debacie i życzyłbym sobie, a przede wszystkim Tobie Piotrze, by usłyszało go więcej osób od czytelników Twojego portalu.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Odnośnie tego usłyszenia przez więcej osób, to nie posiadam siły przebicia. Portal jest niszowy i taki pozostanie, a do innych portali dostępu nie mam, ani na marketingu medialnym się nie znam.

      1. jafi pisze:

        Widzisz a taki „lis w kurniku”, o którym pisałeś w artykule „Nowy Ninja z armii głupoty” ma się dobrze. Wyszukiwarki pokazują jego wypociny, półprawdy i kłamstwa całkiem wysoko.
        To się nazywa siła przebicia.

        Zgodnie z prawem Kopernika o wypieraniu przez pieniądz gorszy pieniądza lepszego.
        Nieważne co się ma do powiedzenia, byle była wrzawa.

  5. Mariusz S. pisze:

    Udostępniono !

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję.

  6. Piotr pisze:

    A myślałem, że puenta będzie taka :planedemia to ściema 🙂
    Ale i tak fajnie się czytało.
    PS. Niedługo będzie covid – 21,i to nie jest teoria spiskowa2:-)
    Zdrowia życzę.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jeden ze znajomych poprzez audio jest teraz w ciężkim stanie, tak więc może z covida akurat nie żartujmy.

  7. Dziad pisze:

    To dopiero pierwszy odcinek live serialu „Seksmisja początek”. Mężczyźni? już po nich. Jeśli nie mogą dać w ryja! To przecież nie będziemy się użerać i drzec japy na baby. Piotrze polecaj Pan dobre zestawy słuchawkowe zamknięte i bardzo szczelne.

  8. Strasznie to płytkie. Ludzie są różni, protestują bo (jeszcze) mogą, wulgaryzmy są dowodem z jednej emocji, z drugiej zaś bezsilności (chodzi o demontaż państwa radośnie uprawiany przez tzw. prawicę, tzw. konserwatystów, bo to wszystko są puste slogany – chodzi tylko o nagą władzę i kasę, tylko o to). Nieładnie pachnie stęchłym symetryzmem (oh, ah, jacy oni wszyscy są głupi, nic nie rozumieją, takie głuptaski z tych, którzy w cokolwiek wierzą… choćby w praworządność, świeckość, edukację itd), widać że bardzo uwiera to nowoczesne (tu, nie wiedzieć czemu, z lubością zohydzane, bo przedstawiane w wykoślawionej formie, jak każdy fundamentalizm/totalizm), postępowe, inne od zastanego, wcześniejszego, starego (stare musi być przecież właściwe, dobre).

    Ten „show” jest cyniczną próbą odwrócenia uwagi. Dziwne, że w tym pełnym pasji tekście w ogóle to nie pada – to takie w sumie proste, prymitywne, niestety prawdziwe wytłumaczenie. I smutne. Zamiast agendy jak wyjść z kryzysu, jak sobie poradzić ze skutkami, jak dać ludziom impuls do ułożenia sobie życia (często) na nowo, w nowej rzeczywistości, ktoś kto jest cynicznym, w nic nie wierzącym (poza władzą, patologiczną władzą), nie rozumiejącym dzisiejszego świata (i w ogóle, bo doświadczeń życiowych brak) człowiekiem rozpętał wojnę. Kolejną. Bo inaczej nie potrafi.

    Tego w tekście powyżej nie znajdziemy. Sobie tylko pływa autor po powierzchni, skupiając się na fizjo-naturalistyczno-powierzchownym aspekcie, nie starając się zrozumieć, że krzyki na ulicy to sprzeciw wobec układania świata przez ludzi, którzy uzurpują sobie prawo do decydowania za wszystkich we wszystkim, nie chcąc przyjąć że ludzie są różni, że są także tacy, którzy myślą inaczej. Zresztą to poza często wyrachowana, z gruntu fałszywa, podszyta tonami hipokryzji (skrobanki w rodzinach funkcjonariuszy PiS, to co się dzieje w kk… to jakby oczywiste) polityka impotentna… znaczy taka, której celem jest jw. sama władza (z jej fruktami), a nie coś twórczego, budującego, rozwiązującego realne problemy. To „wypierdalać” jest przede wszystkim sprzeciwem wobec tego jw. Hierarchowie nie mają dzisiaj moralnego prawa dyktować co jest, a co nie jest etyczne, moralne, bo swoimi działaniami całkowicie to prawo stracili. Władza od 5 lat wytężoną swoją pracą także sobie to prawo do kształtowania państwa wedle swojego widzimisię (szczerze wątpię, by w ogóle taki plan precyzyjny istniał, bo jw chodzi tylko o grę i o bycie u żłoba – członkowie, patologiczną władzę – wódz) zakwestionowała. Tak, w demokracji ten kto wygrał wybory realizuje program, tyle że tu żadnego programu nie ma (poza destrukcją, demontażem i utrwaleniem bycia u koryta ofc.)

    Nawiązanie do imprezy konsumpcyjno-hobbystycznej to taki zwrot retoryczny, według mnie zupełnie chybiony. Z jednej – zbyt poważna sprawa, o czym zresztą większa część tekstu i dywagacje na ten temat (które zresztą nic nie wnoszą), z drugiej powiązanie tego faktu społecznego wybuchu niezgody z pandemią (znaczy, że niby ludzie igrzysk potrzebują, no i mają) także jakże ładnie to pasuje, och i ach. Tyle, że nie pasuje, nie tylko z powodów przedstawionych powyżej. To głęboki podział naszego społeczeństwa, nie do sklejenia (przy takich „elitach” politycznych) podział, żadne tam igrzyska (bo to niepoważne i powierzchowne postawienie sprawy, co więcej deprecjonujące istotę sprzeciwu). Nie „gimnazja”, z nudów, a nawet jak czasami niedojrzale, naiwnie to prawdziwie i z konsekwencjami (dla naszej przyszłości). Wchodzenie wiwisekcyjne w ludzką seksualność (przy okazji) to – takie mam nieodparte wrażenie – jakaś fiksacja, fiksacja połączona z chęcią kontrolowania, oceniania i katalogowania kto z kim, jak i dlaczego tak. To jest o tyle dziwne, że sporo na ten temat napisano (nauka) i wielu kompletnie nie rozumie, nie wie, nie chce dopuścić do siebie wiedzy na temat przedmiotu.

    Problem z tym, co tu się zupełnie poza profilem, pojawia od czasu do czasu, jest taki, że symetryczna wizja świata, gdzie przecież oni (jedni i drudzy) są siebie warci, a dodatkowo protestujący to takie odbicie obecnej władzy (opozycja = monolit jak partia matka i zawsze słuszna linia w przekazach dnia i na paskach… kompletna bzdura) tyle, że z innym wektorem, jest błędna, bardzo naiwna intelektualnie. Różnorodność, dyskusja, sceptycyzm, podważanie (także dogmatów), w wielu wypadkach po prostu umiarkowanie (…nie będące symetryzmem! Bo krytyczne bezwględnie dla patologii obecnej władzy) to coś, co wyraźnie autorowi umyka, a w swym symetrystycznym zacietrzewieniu kręci się w kółko i w sumie ani niczego to nie wyjaśnia, ani niczego (sensownego) nie sugeruje, jest miałkie.

    Dzisiaj jesteśmy w d… bo prawo (to stanowione) przestało być spoiwem, stało się fikcją. Zamiast ustaw, rozporządzenia, zamiast trzymania się przepisów (tych, które nie łamią zasad legislacji) obchodzenie, łamanie, olewanie (wyroków) itd. To jest coś, co wywołuje reakcję obronną wśród obywateli. Stąd gromkie „wypierdalać”, bo system jest już tylko dla władzy, samej władzy, już w żaden sposób nie jest obywatela, dla obywatela. Z całym bagażem wad 3RP, błędów, irytacji na to co było, ułomności tego co po 89 roku udało się zbudować, dzisiaj następuje demontaż. Nie budowanie (czegokolwiek), tylko demontaż. Aborcja jest tematem zastępczym, całkowicie cynicznie dzisiaj wrzuconym jak granat w społeczeństwo, społeczeństwo, które się zmienia i pewnie z czasem odeszłoby od tzw. kompromisu, przy czym odeszłoby nie na drodze totalnej liberalizacji (bo jest bardzo podzielone w tej sprawie i pewnie tak pozostanie), a czegoś – właśnie – do zaakceptowania przez większość poza fundamentalistami (z obu stron). To się jednak nie stanie, a zawdzięczać to będzie można nie komu innemu jak Kaczyńskiemu. Jego sprawczości ogranicza się wyłącznie do kryzysu, negatywnego oddziaływania, destrukcji, podziału. Nie da się ukryć, że jest w tym niebywale skuteczny, potrafi jak mało kto „nas czytać”, ale tylko do pewnego momentu.. anachroniczny, nie rozumiejący życia przeciętnego zjadacza chleba, oderwany. To już jest koniec, może rozłożony na raty, ale koniec. Aha i jeszcze jedna rzecz – poza fundamentalistami, nie słyszałem by ktoś z protestujących za liberalizacją prawa nawoływał i zachęcał kobiety by masowo się skrobały. Ba, mówi się „wolny wybór, wolna wola”, a nie „teraz możesz, zrób to”. Tu w sukurs przychodzi statystyka – w państwach z prawem wyboru dopuszczalnym prawnie liczba aborcji jest często mniejsza, dzietność większa (wspomniana Francja i nie chodzi tu tylko o „arabskie południe”, to samo np. w Czechach)… także tak.

    PS. 500 plus to rzecz, która nie jest solą w oku dla większości, powtarzam dla większości Polaków (także tych protestujących, nie lubiących obecnej władzy, krytycznych etc). Wielu (choć to dla obecnie sprawujących władzę – problem) docenia fakt zauważenia potrzeb biedniejszych, w trudniejszej sytuacji, pozbawionych możliwości obywateli i robienie z tego, a jakże, w aspekcie sporu światopoglądowego oraz fundamentalnego pytania o życie i jego ochronę w systemie prawnym, jest typowe dla TVP_INFO, ogólnie rządowych środków przekazu (media po drugiej stronie są różne / różnorodne – to tak na wszelki wypadek, żeby znowu symetria jakaś głupkowata komuś nie przyszła na myśl) . Jak już się inaczej nie da, nie ma argumentów, to 500+ i „oni chcą nam odebrać”. No więc gówno prawda, bo żadna władza tego raczej nie odbierze, czy taki sposób redystrybucji jest efektywny to inna, inszość, ale fakt wprowadzenia czegoś, co zostało przyjęte przez ogół społeczeństwa pozytywnie jest dla polityków (niektórzy mówią, nie bez słuszności, poliprostytutek) rzeczą nie do ruszenia. Przy czym populizm to jeden z najpoważniejszych problemów w Polsce i jak dalej będziemy sobie radośnie rozdawać publiczne pieniądze (13, 14 emerytura, obniżony wiek emerytalny, ogromne dotacje, fundusze bez kontroli etc itp) to wiadomo.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pan, panie Woźniak, zaczął pod moim adresem od tego, że napisałem strasznie płytki tekst, po czym z głębi swojego rozumu wyrzuca kilkadziesiąt razy, że obecna władza sprawuje rządy wyłącznie dla władzy i płynących z niej korzyści, Kościół Katolicki nie ma już prawa zabierać głosu, bo się kompletnie skompromitował, a ja jestem wstrętnym, głupim symetrystą, nie mającym o niczym pojęcia. I w ogóle wszyscy nie mają racji, z wyjątkiem tych, którzy się drą „Wypierdalać!” i chcą „Wolnych skrobanek”. Zwłaszcza że, w przeciwieństwie do obecnej, władze poprzednia i następne podawały i znów będą podawać rządzonym czyste swe serduszka na dłoni – i niech no tylko Budka, Nitras, Trzaskowski i Lempart do władzy się dorwą, a tęcza świetlanej przyszłości kolorów łukiem rozkwitnie nad nami – życie stanie się prostsze, zamożniejsze i bardziej sprawiedliwe.

      Pan tak na serio, czy dla jaj?

      Rozumiem, że mnie pan nie znosi i ma do tego pełne prawo. Rozumiem też, że nie znosi pan Kaczyńskiego, PiS i katolików. Ale póki co to ta strona sceny politycznej wygrywa demokratyczne wybory; i dopóki tak będzie się działo, dopóty będzie sobie rozdawać 500+, wyprawki szkolne i dodatkowe emerytury. I równocześnie zabraniać wolnych skrobanek, pracy w niedzielę i przechodzenia na emerytury w wieku starczym. Lecz kiedy tylko wybory przegra, te wszystkie „pięćset plusy”, wyprawki i dodatkowe emerytury znikną, zastąpione przez lukę VAT-owską oraz jakże chwalebne „pieniędzy nie ma i nie będzie”. Jak rozumiem, tego oraz wolnych skrobanek nam wszystkim pan, Panie Woźniak, szczerze życzy – i to się całkowicie zgadza z głębią pańskich przemyśleń. A w takim razie gratuluję! Gazeta Wyborcza może panu natychmiast przyznawać tytuł idealnego czytelnika, a TVN idealnego widza. Ze swej zaś strony życzę Panu dalszych podobnie głębokich przemyśleń na drodze do idealnego sklejenia społeczeństwa i świetlanej, tęczowej przyszłości. Niech się nad wami – rozumnymi i głębokimi – kręcą wiatraki przyszłości! Uchodźcy niech was ubogacają! Hulajnogi niech was prowadzą! I żeby wstrętne słowa „matka” i „ojciec” raz na zawsze przepadły! I każdy facet mógł się nareszcie uważać za kobietę i chodzić do damskiej ubikacji! I żeby rządzili „niebinarni”. I SB-cy mieli znowu wysokie emerytury. A żołnierze wyklęci byli wyklęci po wsze czasy… Amen!

      PS
      Pański tatuś długo należał do PZPR?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy