Recenzja: Accuphase SACD DP-900/DC-901

  Odsłuch z monoblokami cd.

Accuphase_DP-900DC-901_SACD_54   Monobloki A-200 mnie zaskoczyły. Spodziewałem się, iż przynajmniej one ukażą brzmienie wyraźnie ocieplone i słodkie, bo klasa A bardzo często gra w ten sposób. Jednak nie tym razem. Nie chcę przez to powiedzieć, że DP-900/DC-901 narzucił im taki styl, bo jak już wcześniej napisałem, potrafi on grać w zależności od podstawionego mu toru w dowolnej manierze. Tym ważniejsze jest zatem stwierdzenie, że cały set Accuphase, okablowany szczytowymi kablami Siltecha i Acrolinka i napędzający głośniki Avandgarda zagrał brzmieniem wyjątkowo naturalnym, nie usiłując epatować podwyższoną temperaturą czy dodawaną słodyczą. Jeżeli nazywać to magią, a nie byłoby w tym przesady, to magia ta powzięta była jedynie ze złudy życia, a nie jakiegoś dosypywanego czarowania. Jednocześnie brzmienie to za sprawą Avantgardów nazwać możemy estradowym, czego nie należy mylić z nienaturalnością, czy jakąś własną aranżacją. System sprzedawał jedynie aranżacje zawarte w nagraniach i czynił to w sposób robiący wrażenie. Z wielką satysfakcją słuchałem ulubionych wokalistów, wcale nie mających powiększonych rozmiarów, a jednocześnie stojących na scenie przed prawdziwą orkiestrą, jak Sinatra czy Nat King Cole, albo grupą instrumentalną, jak Ray Charles czy Cesaria Evora. W parę sekund można to było przedzierzgnąć w rockowe szaleństwo Metaliki albo Nirvany, bądź w subtelną kameralistykę Beaux Arts Trio albo wielką symfonikę Berlioza, a wszystko jak z życia wzięte i naprawdę świetnie podane.

Accuphase_DP-900DC-901_SACD_56W tej sytuacji czymś problematycznym może się wydać ta wspominana poprzednio dosadność brzmieniowa formatu SACD. Bo skoro tu wszystko jest jak z życia, a tam było tak dosadnie, to może będzie z tego pospołu kuchnia węgierska, po której trzeba przepłukiwać usta, czy w tym wypadku uszy. Ale nie. Wcale. Rysuje się w tym miejscu wyraźne rozróżnienie pomiędzy sprzętem zwyklejszym a elitarnym. Tutaj, na elitarnych wyżynach, dosadnie razy jak z życia wcale nie okazuje się za bardzo pikantne, tylko jeszcze bardziej jak z życia, a sens powstania formatu SACD uwidacznia się bardzo wyraźnie i staje jasny, chociaż przebrzmiała to śpiewka i chleba dla wszystkich z tego nie będzie, bo odejście do plików i winylu jest już zbyt daleko posunięte.

Najbardziej zaskoczyła mnie jednak umiejętność odtwarzania przez system posępnego nastroju. To się dotychczas Accuphase nie udawało. A tu proszę, cały tor tylko pod ich kontrolą, a w nim monobloki w klasie A, i smutek bezproblemowo dostępny, a posępność naprawdę posępna i w efekcie paradoksalna radość płynąca ze smutku; radość słuchacza taplającego się do woli w posępnych bajorkach poetyckiej tęsknoty i metafizycznej nastrojowości.

Accuphase_DP-900DC-901_SACD_57Nie, wcale nie chcę propagandowym stylem prawić, że była to audiofilska uczta u samego świętego Piotra, z towarzyszeniem muzyki niebiańskich sfer. Ograniczenia samych nagrań w sytuacji braku upiększania przez system były doskonale widoczne, a głośników Avantgarda nie udało się skłonić do wydobycia subwooferowego basu bez wpływu tego na naturalność reszty pasma. Mogło więc być bądź naturalnie, bądź superbasowo do wyboru, ale nie jednocześnie jedno i drugie, a co za tym idzie prawdziwa stopa perkusyjna nie mogła towarzyszyć prawdziwym wokalistom i vice versa, a panowie od Avantgarda muszą jeszcze nad swoimi Duo trochę popracować. (Zdaje się już popracowali i zrobili Duo Grosso.) Jednakże całościowy spektakl stał na wyjątkowym poziomie, a rozciągnięcie sopranów i naturalność średnicy sprawiały wielką satysfakcję. Basu zresztą też było bardzo dużo, ale nie aż na miarę prawdziwej perkusji, o ile średnica miała pozostać naturalną, co sprawdziłem z wyjątkową pieczołowitością.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: Accuphase SACD DP-900/DC-901

  1. roman pisze:

    Ciekawe ile osób w naszym kraju to kupi?
    Zazdroszcze Ci obcowania z takim sprzętem,z drugiej strony współczuję gdy trzeba wrócić do tego co się ma…

  2. Piotr Ryka pisze:

    Dwie już mają. A piękny dźwięk mieszka w wielu miejscach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy