Recenzja: Struss R-150

Budowa

struss-r1501Zacznijmy tradycyjnie od wyglądu. Wzmacniacz prezentuje się nieźle. Osobiście preferuję czarne obudowy – a tu z taką mamy do czynienia. Czarne pudełka są jednocześnie efektowne i się nie narzucają, pozwalając skupiać się na muzyce wypływającej z czerni. W przypadku R-150 czerń ta jest zmatowiona przez szczotkowanie i wpada pod światło w ciemny popiel. Na jej z lekka mieniącej się tafli dominuje duże pokrętło potencjometru, zaopatrzone w maleńką czerwoną diodę, pozwalającą z dużej odległości ocenić wychył. Jest to sensowne, ponieważ urządzenie wyposażono w pilota. Reguluję się z niego wyłącznie siłę głosu, ale to w zupełności wystarcza. Poza potencjometrem dużym jest też mały, przy pomocy którego (już tylko ręcznie) można wysterować siłę głosu słuchawek. A wysterowywać jest co, ponieważ wzmacniacz posiada odrębną sekcję wysokiej klasy wzmacniacza słuchawkowego, czym producent nie omieszkał się pochwalić. Poza tym mamy obrotowo pozycjonowany selektor wejść, których jest sześć (w tym jedno zbalansowane) oraz przycisk „Power”. Pracę aktywnego wejścia sygnalizuje mała niebieska dioda, zapalająca się pod odnośnym dla niego opisem. Z tyłu, poza zbalansowanym, wyróżnione jest wejście CD, opatrzone wysokiej klasy gniazdami RCA od Neutrika, a na przednim panelu znajdujemy jeszcze czerwoną diodę ostrzegawczą „Peak”, sygnalizującą zbliżanie się do mocy szczytowej.

struss-r1502Spośród technologicznych przewag, mających zapewniać znakomite brzmienie, producent zwraca uwagę na brak kondensatorów w torze wykonawczym, układ pasywny redukujący sekcję przedwzmacniacza, doskonale zaizolowany wysokiej klasy przewód prowadzący prosto od wejść sygnałowych do potencjometru (Alps „Blue Velvet”), wysokiej klasy tranzystory MOS-FET i równie wysokiej jakości zasilające je kondensatory Jamicon. Sekcja wzmacniacza słuchawkowego jest całkowicie odrębna i wykonana w technologii SMD.

Całość prezentuje się sympatycznie, a półkulista gałka potencjometru stanowi estetyczny wyznacznik. Nie ma silenia się na ekscentryzm, jest za to lekko podrasowany tą kulistością konserwatywny spokój, dający wytchnienie od często spotykanej obecnie marnego chowu modernistycznej ekstrawagancji. A że mogłoby być jeszcze lepiej, to inna sprawa.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy