Recenzja: HiFiMAN EF-6

HiFiMAN_EF-6_20  Dr Fang Bian jest w nieustającym natarciu, a zasypawszy rynek odrodzonymi po latach zapomnienia słuchawkami ortodynamicznymi, pokazał niedawno także tradycyjne, dynamiczne. Uderzył również na polu odtwarzaczy przenośnych modelami HM-601 i 602 oraz przeznaczonymi dla nich dokanałowymi słuchawkami RE-400. Dołożył do tego komputerowe karty dźwiękowe oraz sprytny adapter umożliwiający łączenie słuchawek z normalnymi wzmacniaczami, a teraz wsparł jeszcze swój średniej klasy wzmacniacz słuchawkowy wyrobem o dużo wyższych aspiracjach. Słusznie postąpił, bo ten średni nie był jakiś szczególnie udany, co w jego recenzji napisałem. A przecież firmę HiFiMAN stać na dokonania najwyższej próby, czego dowodem choćby te niedawno debiutujące pierwsze od nich słuchawki dynamiczne, zdolne jak równy z równym współzawodniczyć z reprezentantami najbardziej szacownej i obrosłej w tradycję konkurencji. O samych słuchawkach ortodynamicznych nie ma nawet co tutaj wspominać, bo ich świeżo ukształtowana renoma i zastępy zwolenników wszystko tłumaczą.

Inną racją powstania nowego flagowego wzmacniacza są poczynania konkurencji, ta bowiem nie przeoczyła tryumfalnego powrotu słuchawek ortodynamicznych i stosownie do tego jęła oferować wyroby przeznaczone specjalnie dla nich. Nie ma ich jeszcze wiele, ale recenzowany dopiero co Shiit Mjølnir to właśnie jedna z jaskółek tej ortodynamicznej wiosny, gotowej szybko przeistoczyć się w lato. Takiego rozwoju sytuacji firma HiFiMAN przespać oczywiście nie mogła i nie przespała. Najpierw obudziła się z zimowego ortodynamicznego snu samymi słuchawkami i wzmacniaczowym „borsukiem” EF-5, który uzupełniony został od dołu przez „świstaka” EF-2A, a teraz jeszcze wyszła z gawry władczym „niedźwiedziem” EF-6. Bo też i jest to jak na słuchawkowy wzmacniacz prawdziwy niedźwiedź. Waży dużo, a aparycję ma czarną i zwalistą. Brakuje tylko futra. Nochal ma za to niedźwiedziowy, wielgachny, a po bokach nietypowe u niedźwiedzi niebieskie oczka. Dość jednak tych futrzanych odniesień przyrodniczych, weźmy się za rzeczowy opis.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: HiFiMAN EF-6

  1. Przemek pisze:

    Piotrze, wzmacniacz jest mocny i posiada wyjscie XLR.
    Od razu nasuwa sie pytanie czy to zagra z K1000?
    Przemek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powinno zagrać, tym bardziej, że dźwięki są masywne i gęste, a basu duża ilość. Niestety, nie miałem okazji popróbować, bo moje K1000 mają teraz kabel Entreq Konstantin zakończony głośnikowymi widełkami i nie ma jak ich podpiąć. Będę musiał pomyśleć o przejściówce z zaciskami śrubowymi, żeby się dało wszędzie je wpinać.

  2. Patryk Kiermas pisze:

    Mnie z całej recenzji najbardziej interesował akapit z modem do Hifimanów HE-6. 🙂 U mnie dla przykładu poprawiło się budowanie planów przez stabilniejsze zawieszenie pozornych źródeł dźwięku na scenie oraz zniknęło ograniczenie szerokości oraz głębokości sceny. Dodatkowo słuchawki straciły pewna manierę która była cały czas obecna z wytłumiaczami.

    Pozdrawiam
    Patryk

    1. Piotr Ryka pisze:

      To zawsze cieszy, kiedy udaje się coś poprawić. Sam miałem apetyt na poprawę, ale nic z tego nie wyszło. A słuchawki już sobie pojechały z powrotem do właściciela i nawet nie miałem kiedy ich dla przyjemności posłuchać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy