Recenzja: HiFiMAN EF-6

 

  Brzmienie cd.

HiFiMAN_EF-6_18  Muzyka symfoniczna potwierdziła wcześniejsze ustalenia. Wzmacniacz i słuchawki od HiFiMAN’a znakomicie się w niej spisały, z wielką maestrią oddając zwłaszcza dobre nagrania o nieskompensowanej dynamice i silnych akcentach, czyli mówiąc bez owijania – płyty XRCD. Ich firmowa szkoła dużych, wyrazistych i bardzo mocno wbitych w realizm dźwięków doskonale się tu sprawdzała. Minimalnie brakowało jedynie wyższych harmonicznych, które nie wiem czemu, ale pewnie za sprawą nie do końca pasującego kabla, trochę za bardzo się wygaszały. Jednak w to się dopiero trzeba wsłuchiwać i analitycznym uchem to badać, a w czystej muzycznej impresji i bez porównań było naprawdę świetnie.

Historia powtórzyła się w kameralistyce. Tu także dominował pierwszy plan z jednoznacznym atakiem dużymi, bardzo prawdziwymi i głębokimi dźwiękami, przy nieznacznym niedostatku uciekania ich w dal i towarzyszącego temu zaśpiewu.

HiFiMAN_EF-6_19Najsmakowitszy oczywiście był rock i trudno wierzyć, że to przypadek. Wszak główna lawina egzaltacji słuchawkami ortodynamicznymi przetacza się przez Internet właśnie rockowym nurtem i to pośród adeptów tego brzmienia wzmacniacz i słuchawki pozyskują zapewne najwięcej nabywców. A w rocku liczy się przede wszystkim konkret, rytm i pierwszy plan. Jeśli podane są z autentycznym realizmem, należytą potęgą brzmienia i bardzo wysoką muzyczną kulturą, zdolną ujarzmiać częste w tym repertuarze niedostatki techniczne nagrań, to spełnione zostają wszystkie rockowe kryteria i potrzeby emocjonalne. I tak właśnie było. Rockowy repertuar brzmiał porywająco. Rytm sam się wybijał, a dłonie same składały się do gitary albo pałeczek perkusji. Ale jeśli ktoś myśli, że poezja śpiewana albo opera coś na tym traciły, to nie ma racji. Autentyczność głosów i ich niekłamana poetyka to wykluczały. Wszakże jeden warunek. Nie ma słuchania na niskich poziomach głośności. Soprany od razu blakną, a cały obraz staje się mniej ciekawy. System ortodynamiczny już tak ma i nie jest to jedynie kwestią epatowania samą siłą dźwięku, wyłącznie decybelami. Te słuchawki potrzebują mocy także by rozwinąć zamieszkującą w nich muzyczną kulturę i dźwiękową maestrię, które ukazują się dopiero wówczas, gdy je stymulować mocnym sygnałem. Dla miłośników cichego grania i dźwiękowej delikatności są słuchawki elektrostatyczne, o czym już kiedyś pisałem. Nie znaczy to, że elektrostaty nie mają potęgi i do rocka się nie nadają; znaczy dokładnie tyle, że lepiej od ortodynamików sprawdzają się na niższych poziomach głośności.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: HiFiMAN EF-6

  1. Przemek pisze:

    Piotrze, wzmacniacz jest mocny i posiada wyjscie XLR.
    Od razu nasuwa sie pytanie czy to zagra z K1000?
    Przemek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powinno zagrać, tym bardziej, że dźwięki są masywne i gęste, a basu duża ilość. Niestety, nie miałem okazji popróbować, bo moje K1000 mają teraz kabel Entreq Konstantin zakończony głośnikowymi widełkami i nie ma jak ich podpiąć. Będę musiał pomyśleć o przejściówce z zaciskami śrubowymi, żeby się dało wszędzie je wpinać.

  2. Patryk Kiermas pisze:

    Mnie z całej recenzji najbardziej interesował akapit z modem do Hifimanów HE-6. 🙂 U mnie dla przykładu poprawiło się budowanie planów przez stabilniejsze zawieszenie pozornych źródeł dźwięku na scenie oraz zniknęło ograniczenie szerokości oraz głębokości sceny. Dodatkowo słuchawki straciły pewna manierę która była cały czas obecna z wytłumiaczami.

    Pozdrawiam
    Patryk

    1. Piotr Ryka pisze:

      To zawsze cieszy, kiedy udaje się coś poprawić. Sam miałem apetyt na poprawę, ale nic z tego nie wyszło. A słuchawki już sobie pojechały z powrotem do właściciela i nawet nie miałem kiedy ich dla przyjemności posłuchać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy