Recenzja: Ear Stream Black Pearl

Opublikowano 2011

Ear_Stream_Black_Pearl_11Mały wzmacniacz słuchawkowy lecz wielki.

   To nie będzie taka całkiem zwykła recenzja, choć zwykła też w niej się pomieści, jednakże ci którzy nie lubią wiele czytać nie będą zadowoleni i się trochę pomęczą. A tak w ogóle to będzie audiofilska pogwarka, a ściślej pewna audiofilska historia. Trzeba ją opowiedzieć, ponieważ się wydarzyła.

Czytelnicy forum audiohobby wiedzą, że otrzymałem od Majkela propozycję przetestowania jego najnowszego wzmacniacza słuchawkowego. Propozycja jak propozycja, ale zawsze miło jest poznawać nowe produkty, tym bardziej, że nowicjusz zgłaszał ustami swego twórcy, a także osób mających możność jego odsłuchu, bardzo wysoko ulokowane pretensje, bez żadnej folgi aspiracje całkowicie high-endowe, czego dowodem konfrontacja ze znakomitym Cary Audio SLI-80, z której wyszedł pono obronną ręką, co stanowi niesamowitą zgoła rekomendację, jako że ten Cary to wzmacniacz bez przesady fantastyczny. Nie miałem go u siebie, nie rozbierałem na audiofilskie detale, ale słuchałem dwa razy z różnymi odtwarzaczami oraz słuchawkami Grado GS-1000 i PS-1000, no i słuchanie to wypadło nadzwyczaj spektakularnie – energicznie, magicznie, przestrzennie i z najwyższej klasy fakturą dźwięku. Szczerze mówiąc wątpiłem, czy nowe dziecko Majkela może grać aż tak wybitnie i do tej pory nie wiem czy gra, bo nie porównywałem. Tę sprawę musimy zatem odłożyć ad acta, może przyjdzie jeszcze na nią pora. Nie stanowi to jednak przeszkody w napisaniu recenzji opartej o porównanie z własnym wzmacniaczem i, co nie mniej cenne, porównanie z wcześniejszą konstrukcją Majkela. Porównanie zasobne zbiorem wysokiej klasy słuchawek w postaci Audio-Techniki ATH-W5000, Beyerdynamica T1 i Sennheiserów HD 600 oraz HD 650.

Szczególnie smakowita była przy tym wizja ponownego spotkania z T1, które Majkel dostarczył wraz ze wzmacniaczem. Primo, że to słuchawki, które kiedyś bardzo mi się spodobały, secundo, że Majkel przerobił w swoich kabel i utrzymywał, że z przerobionym grają lepiej. Szykowała się zatem audiofilska biesiada z wybitnymi zmodyfikowanymi słuchawkami i wybitnym słuchawkowym wzmacniaczem. Rzecz, przyznacie, nader nęcąca.

Impresja o słuchawkach – do ewentualnego pominięcia

Ear_Stream_Black_Pearl_2  Odebrałem, przywiozłem, podłączyłem i zabrałem się za słuchanie. Nieśpiesznie, bo na kilkanaście dni to wszystko dostałem, można więc było zacząć od wyszukiwania zestawu odpowiednich lamp dla T1 we własnym wzmacniaczu, aby należycie utrudnić życie recenzowanemu samochwale.

Powiecie: – A cóż to za poszukiwania, skoro recenzję T1 już napisałeś?

Fakt. Ale z drugiej strony ustawień lampowych we wzmacniaczu mam ponad dwieście, a T1 poprzednio tylko przez kilka dni gościłem więc co szkodzi raz jeszcze się przy tym zakrzątnąć? No to się zakrzątnąłem i wynikła z tego całkiem interesująca sprawa. Pewnie, że Ameryka się nie odkryła, ale coś ciekawego jednak. Osobliwe jest przy tym, że odnaleziony zestaw był mi już wcześniej dobrze znany i często stosowany, jednakże wyłącznie w trybie OTL.

A z tymi trybami to w ogóle jest niezły taniec, bo non-OTL ma lepszą dynamikę i daje szczegółowszy pierwszy plan oraz niejednokrotnie cieplejsze brzmienie, za to OTL  wyraźnie rozbudowuje scenę i czyni ją bardziej koherentną. Posiada poza tym rys nostalgiczny, co bardzo cenię, a co jest pochodną owej rozbudowanej sceny w połączeniu z chłodniejszym i bardziej zdystansowanym przekazem. Skrótowo można powiedzieć, że non-OTL dzieje się na scenie dużej i bliskiej, ale zamkniętej i oświetlonej pogodnym światłem, a OTL jest bezkresny i w porównaniu trochę szarawy, posępny, pełen zadumy. Poza tym non-OTL lepiej kontroluje soprany. Mimo to na dłuższą metę zwykle wybieram OTL, od czego wyjątkiem było słuchanie Ultrasonów E9, zawsze lepszych w trybie non-OTL.

Odrębną sprawą jest głośność. Słuchawki wysokoohmowe głośniej grają w trybie OTL, a niskoohmowe w non-OTL. W przypadku T1 różnica ta jest bardzo duża, co w połączeniu z ich ogólnie dużymi wymaganiami prądowymi sprawia, że w non-OTL trzeba pojechać z potencjometrem daleko poza dwunastą, by było naprawdę głośno. Z tego względu niezbyt skupiałem się na ich brzmieniu w trybie transformatorowym, uznając głośniejszy OTL za bardziej naturalny. Tymczasem to nie jest prawdą. Nie żeby jakaś zasadnicza różnica była, ale z non-OTL wydały mi się ciekawsze, bardziej przykuwające uwagę.

No i tak sobie ich jeden wieczór słuchałem, ale oczywiście trzeba też było porównać z Audio-Technicą. Jasne, że nie zmieniłem lamp, by nie tracić ich ciepła, a tu bingo! – Audio-Technica zagrała porywająco. Szczerze się zadziwiłem bo to już było otarcie się niemal o me flagowe AKG K1000, które tak nawiasem zdecydowanie wolą tryb OTL jako wyjście sygnału przedwzmacniacza na dającego im moc Cofta, ale to inna historia.

Ear_Stream_Black_Pearl_3Długo się wsłuchiwałem w posiadane od dawna słuchawki, które jeszcze nigdy tak pięknie nie brzmiały. Dziwne są doprawdy te meandry audiofilizmu. Na wszelki wypadek wróciłem następnego dnia do ustawienia lamp, na którym T1 w poprzedniej konfrontacji wydały mi się od Audio-Techniki co najmniej nie gorsze. Nie wiem czemu tym razem tak nie było, chociaż dystans wyraźnie się zmniejszył. Może to kwestia długości osłuchania, bo wtedy przez trzy dni je męczyłem nim do mnie z całą mocą przemówiły, a może to ta modyfikacja kabla, która akurat w przypadku mojego systemu się nie sprawdziła. A skoro już o tym mowa, to z kablem fabrycznym u mnie grały poprzednio bardziej przenikliwie, bardzo rozdzielczo i dosadnie, aczkolwiek z niezwykle pięknie postawioną górą, baz żadnych wyostrzeń, a teraz wypadło to trochę bardziej z dystansem, całościowo gładziej, chyba z większą sceną i dalszym pierwszym planem. Zabrakło jednak poprzedniej holograficznej magii. Zabrakło i już. Pożyczę Majkelowi Audio-Technicę, niech sobie porówna, bo na jego wzmacniaczu też mi się bardziej podobała. Cholera wie, może się z nią za bardzo zżyłem, ale z drugiej strony niejeden raz ją w kąt ze złości rzucałem po porównaniu z K1000, a teraz, na tym nowym ustawieniu lampowym, oj daleko do tego, daleko.

By mieć to za sobą od razu napiszę, iż nie należy brać tego wszystkiego za wyraz jednoznacznej przewagi W5000 nad T1. Jedne i drugie słuchawki grają na bardzo wysokim poziomie, jednak odmiennie. Audio-Technika jest bliższa, wręcz w trybie non-OTL wchodzi do głowy, ale nie tylko do głowy przenika lecz także bardzo głęboko wnika w nagranie. Ma przy tym lekką chrypkę i bardzo intymny kontakt z wykonawcą, który przekłada się siłą rzeczy na intymny kontakt ze słuchaczem. Przenika prosto do duszy, że tak to ujmę. Tymczasem T1 pozostają w pewnym dystansie. Pierwszy plan mają dalszy, a dźwięk bardziej gładki, bardziej skupiony na powierzchni. Też to znakomicie wypada, ale mnie bardzie przypadł do gustu sposób drewnianych japończyków. Zwłaszcza ludzkie głosy bardzo zyskiwały, w serce słuchacza prosto trafiając. Jednocześnie w trybie OTL (ale tylko w nim) Audio-Technica ma większą scenę i tak mi się z tą przede wszystkim większą sceną z pierwszego porównania zapamiętała. A teraz całkiem co innego okazało się ważne i miej tu rozum, panie recenzencie w bębenek słuchowy tupany.

Żeby nie popadać w nieuzasadnioną dumę dopowiem jeszcze, że syn, którego udało mi się namówić do porównywania słuchawek i wzmacniaczy, dla swojego rockowego repertuaru wskazał T1. Najwyraźniej młodsi audiofile mają inne preferencje. A tak w ogóle, to duma z posiadania lepszych słuchawek jest zwykłą  dziecinadą, lecz kto z nas nie jest dziecinny.

Nareszcie o samym wzmacniaczu

Ear_Stream_Black_Pearl_4  Ale my tu gadu, gadu, a przecież miało być nie o tym.

Przejdźmy zatem do rzeczy i skupmy się na właściwym przedmiocie recenzji. Majkel wymyślił mu nazwę Black Pearl i mnie się ona bardzo podoba. W istocie – wzmacniacz jest malutki i czarny, istna czarna perełka. Czarne perły, tak nawiasem, to nie jest jedynie zbitek słowny, tylko autentyczne drogocenne klejnoty wzrastające w muszlach małża Pinctada margaritifera, uważane niegdyś za symbol mądrości i łzy burzowego nieba.  W porównaniu do mojego ten majkelowy klejnocik to straszny mikrus. Dokładnie rzecz biorąc obudowa jest ta sama co we wcześniejszych Moonlightach, a na różnicę składa się inny kolor diody sygnalizującej pracę, większy zasilacz (wpinany teraz do sieci przewodem a nie nagniazdkowy) i to, że ten sam poziom głośności otrzymuje się przy mniejszym wychyleniu potencjometru. Przyłożywszy dłoń można też stwierdzić, ze Czarna Perła się trochę nagrzewa, podczas gdy Moonlight, zgodnie ze swą nazwą,  pozostaje chłodny. Tyle da się wyczytać z zewnątrz. A co w środku? W tekście załączonym przez konstruktora czytamy:

Ear_Stream_Black_Pearl_5Wzmacniacz słuchawkowy Black Pearl to połączenie maksymalizmu z minimalizmem. Maksymalizm polega tu na starannym doborze komponentów, zwłaszcza kondensatorów łączonych w bloki ze stopniowanymi pojemnościami, i w różnych technologiach wykonania. Ma to na celu skompensowanie niekorzystnych cech np. kondensatorów elektrolitycznych przy zachowaniu dobrego odtwarzania dołu pasma akustycznego. Minimalizm sprowadza się do wyeliminowania zbędnych bloków funkcjonalnych i komponentów „na wszelki wypadek” wtrąconych w tor sygnałowy. Wiadomo, że najlepszy rezystor to żaden rezystor, itd. Można by więc wymienić, czego we wzmacniaczu nie ma:

  • stabilizacji napięcia zasilania
  • elementów ograniczających pasmo od góry typu dławiki wyjściowe lub kondensatory w sprzężeniu zwrotnym
  • rezystorów na wyjściu
  • kondensatorów w wejściowym torze sygnałowym
  • DC serwa
  • symetrycznego napięcia zasilania; jest pojedyncze

Napisano tam także, że konstrukcja nawiązuje do rozwiązań telekomunikacyjnych, charakteryzujących się podwyższonymi względem normalnych wymogami technicznymi, z uwagi na konieczność maksymalnej redukcji zakłóceń przekazu.

Koniec końców jakie elektroniczne małpy robią w środku sygnał, to nie mój cyrk, o to możecie zapytać Majkela. Co zechce, to wam powie. Dla mnie ważne jest to jak gra.

Jak to gra

Ear_Stream_Black_Pearl_10  Pierwszego dnia odpaliłem Czarną Perełkę z Cairnem po kablach Tary i od razu usłyszałem, że zawodnik jest pierwsza klasa. Ale jak dokładnie rzecz się przedstawia, to trzeba przebadać z sensem, a sens taki możemy uzyskać jedynie poprzez porównanie, i to porównanie z innym wzmacniaczem wpiętym do tego samego źródła. Takiej możliwości Cairn nie udostępnia, daje ją natomiast posiadany przeze mnie Sony X222 ES. Stare to odtwrzaczysko, lecz zacne. W porównaniu z Cairnem trochę mniej analogowe i ze skromniejszą podstawą basową, ale ogólnie bardzo przyzwoite i z dobrze wyważonym pasmem. Dwa razy już miało wymieniany laser i za każdym razem szef krakowskiego serwisu Sony przekonywał mnie z  wielkim zapałem jak znakomity to odtwarzacz i że nie wolno się go pozbywać. Jasne, technika poszła do przodu i X222 ES do przodowników pracy już się nie zalicza, ale na potrzeby bezpośredniego porównania jego techniczne zaplecze sprzed lat kilkunastu będzie nam musiało wystarczyć. Sony ma bowiem dwa wyjścia RCA – regulowane i nie – a różnica pomiędzy nimi jest żadna. Ewentualnie na wszelki wypadek można wzmacniacze między nimi zamieniać, co też uczyniłem. Jednakowych interkonektów także nie miałem, ale można przecież te co się ma parę razy przepiąć dla wyrównania szans, której to wymodze również zadość uczyniłem.

Ear_Stream_Black_Pearl_7No i mamy Twin-Head’a z tymi zawczasu wyszukanymi lampami dla T1, wpiętego w Sony Tarą Air1, a Black Pearl interkonektami by Majkel. Nie odnalazłem w sobie cierpliwości czekać aż się lampy rozgrzeją, bo takie wstępnie rozgrzewania trwa bite 45 minut. I dobrze się stało, bo dzięki temu z lekka na dzień dobry osłupiałem. Powód był prosty – wzmacniacze zabrzmiały identycznie. Kiedy się tak okropnie wysilić i uszu jak się tylko da nadstawić, można wyłapać, że Black Pearl ma scenę wyższą w pionie, albo mówiąc inaczej, w mniejszym stopniu na płaszczyźnie rozpostartą, odrobinę mniej sopranowych składników i brzmienie minimalnie gładsze, takie bardziej obłe, ale ślepego testu to bym na pewno nie przeszedł. Później, w miarę rozgrzewania się lamp, Twin-Head stał się bardziej ofensywny i przenikliwy, ale to są moi państwo sprawy drugoplanowe, podczas gdy ogólna wymowa i przyjemność słuchania są bardzo zbliżone. Gdy zważyć, że Twin-Head z wymienionymi lampami i przeróbkami kosztował mnie jakieś piętnaście tysięcy, a Black Pearl jest wyceniony na złotych 1790, dalsze pisanie wydaje się zbyteczne. Ja bym wprawdzie tej drugoplanowej różnicy za kilkanaście tysięcy i tak nie oddał, ale to w niczym nie zmienia faktu, że Czarna Perła umożliwia błyskawiczny skok na high-endowe wyżyny za bardzo umiarkowaną kasę. Czy trzeba coś dodawać? Cóż, chyba trzeba, bo w końcu swój wzmacniacz znam ja a nie Wy. Scharakteryzujmy zatem tą zaskakującą magię àla Black Pearli zróbmy to w odniesieniu do jej poprzednika – Moonlighta v10.

A więc znów mamy dwa wzmacniacze wpięte w CD Sony, tym razem z wyglądu poza kolorem światełka identyczne, ale różnice brzmieniowe wyłapuje się bez problemu.

Ear_Stream_Black_Pearl_8Co daje się odczuć natychmiast i co stwarza największą różnicę? Niewątpliwie fakt, że Black Pearl gra dużo bardziej bezpośrednio. Jego dźwięk jest bardziej otwarty i płynie swobodniej. Czy przenosi szersze pasmo? Pewnie przenosi, a w każdym razie przenosi lepiej. Brzmi naturalnie i spokojnie. Kontroluje wszystko z wielką pewnością i gracją, od potężnego basu po piękne soprany. W dźwięku nie ma żadnej ostrości, naprężenia ani przesteru. Nie ma ich także w Moonlighcie, ale jego dźwięk w porównaniu wydaje się lekko stłumiony, jakby pochodził od formatu odrobinę skompensowanego, podczas gdy Black Pearl pyszni się pełną paletą dźwiękową. Czarna Perła generuje przejrzystsze medium i oferuje większą rozwartość dynamiczną. Jest przy tym doskonale wyważona tonalnie i cały czas zmuszała mnie do podziwiania czystości swego brzmienia. Jej największą zaletą jest połączenie uczucia swobody i pełni brzmieniowej z zupełnym wyzwoleniem od ostrości. Gdy sobie przypomnę jak za czystość i szczegółowość przekazu taki na przykład Vincent kazał płacić szczypiącymi w uszy sopranami. Brrrr. Cudownie jest być od tego wolnym.

Podsumowanie

Ear_Stream_Black_Pearl_9  Nie lubię popadania w przesadą, ale trzeba uczciwie przyznać, że na swój sposób, na sposób skromnych tysiąca siedmiuset złotych, jest Black Pearl wyrobem niemal perfekcyjnym. Do absolutnego topu brakuje  mu jedynie wyższej temperatury przekazu i takiego ostatecznego przenikania w nagranie. Przenikania na miarę całkowicie już prawdziwego saksofonu, którego dźwięk jest tyleż autentyczny co zarazem niemiłosierny, przeszywający aż w stopniu bolesnym.

By się upewnić, że nie ulegam omamom, a ma aprioryczna wiedza o tym, który z wyrobów Majkela jest lepszy nie waży na wyniku porównania, nakłoniłem syna by porównał wzmacniacze, przy czym przystępując do porównania nie miał pojęcia jakie są ich wzajemne relacje; widział jedynie różnej barwy światełka. Wątpliwości nie było żadnych, a wskazanie natychmiast padło na jaśniejsze ze światełek, jakim świeci Black Pearl.

– Ten gra dużo otwarciej, powiedział pan perkusista.

Jakbym słyszał własne słowa. No ale to przecież jest oczywiste: gra dużo bardziej otwarcie, co usłyszy każdy i od razu. Jednocześnie trzeba napisać, że brzmienie Moonlighta też jest znakomite, a jego przekaz trochę bardziej relaksujący, co jest następstwem złagodzonych sopranów i odrobinę ciemniejszej barwy.

Ear_Stream_LogoPozostaje pogratulować konstruktorowi udanego wyrobu a sobie możliwości się z nim zapoznania. Można też na wyrost pogratulować przyszłym nabywcom.

Dane techniczne:

  • napięcie zasilania: 12~24V DC
  • jałowy pobór mocy: 1,2 W
  • impedancja wejściowa: 10 kΩ (możliwa wyższa na zamówienie)
  • impedancja wyjściowa dla 1 kHz/ 0,1 Ω
  • zwarciowy prąd wyjściowy na kanał: 800 mA
  • moc wyjściowa na kanał przy zasilaniu 24 V/1800 mW dla 32 Ω, 100 mW dla 600 Ω
  • zalecana impedancja słuchawek: 16~600 Ω
  • pasmo przenoszenia dla 16 Ω (-3dB, 0dB): 5 Hz~100 kHz
  • zasilacz 24 V w komplecie
  • cena: 1790 zł
Pokaż artykuł z podziałem na strony

3 komentarzy w “Recenzja: Ear Stream Black Pearl

  1. Maciek pisze:

    Czy recenzowany wcześniej Black Cube Linear to ta sama liga wzmacniacza ? Chciałbym zmienić Lehmanna na BP lecz nie wiem czy faktycznie mogę coś zyskać ? czy zmienić tylko kierunek dźwięku .

  2. Piotr Ryka pisze:

    BP jest na pewno lepszy niż klon Black Cube. O oryginalnych wzmacniaczach Lehmana nie chcę się wypowiadać, bo ich nie słyszałem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy