Wydarzenie: Nagrody i podsumowanie roku 2017 HiFi Philosophy

   Rok minął jak z bata strzelił i czas przyznać nagrody. Szkoda, tak nawiasem, że nie można nimi uhonorować niektórych systemów z AVS, ale to byłoby zbyt pochopne i nie do końca odpowiedzialne. Czym innym są bowiem uważne analizy w znanych sobie warunkach, a czym innym przelotne spotkania. Choć z drugiej strony niekiedy napotykany dźwięk okazuje się tak dobry, że nie pozostawia miejsca na wątpliwości, czy nagrodę winien otrzymać. Ograniczmy się jednak odnośnie takich poczynań do precedensu z nagrodzonymi dwa lata temu głośnikami Vox Olympian, których na AVS słuchałem wówczas parokrotnie i każdorazowo skrupulatnie, na długich sesjach. W tym roku nic takiego miejsca nie miało, tak więc wybitni gracze wystawy będą musieli zadowolić się wyróżnieniami w relacji ogólnej lub osobnymi artykułami w relacjach bardziej szczegółowych. Jednakże i tym razem do grona wyróżnionych trafi jeden z takich systemów, aczkolwiek nie w kombinacji zaprezentowanej na AVS i nie na podstawie tam odbytego odsłuchu, tylko w konfiguracji obecnej na wrocławskim spotkaniu z serii „Audiofil”. Byłoby bowiem nadużyciem, i to wywołującym przykre znaczniki na sumieniu, gdybym nie przyznał nagrody „Golden Analog” urządzeniom Reinharda Thöressa, sprzedawanym pod marką  Thöress Puristic Audio Apparatus. I to zarówno tym spod znaku najlepszej od tej marki elektroniki, jak i najlepszych oferowanych przez nią głośników. Tym samym otwarta została lista nagrodzonych, która prezentuje się tak:

Nagroda główna – Golden Analog

System Thöress Puristic

  • Thöress Parametric Phono Equalizer – przedwzmacniacz gramofonowy z funkcją korekty brzmienia
  • Thöress Preamplifier – nazwa wszystko wyjaśnia
  • Thöress Single-Ended Triode MONO 845 – końcówki mocy
  • Thöress 2CD12 MKII – nazwa sugeruje odtwarzacz, ale to są podłogowe kolumny głośnikowe

Źródłem dla nagrodzonego systemu i tym samym też domagającym się nagrody, ale to może innym razem, był pochodzący od niemieckiego Cantano gramofon Cantano W/T, uzbrojony w japońską wkładkę Sumile MC produkcji Murasakino Ltd.

Styl aparatury Thöress Puristic opisałem w relacji, a teraz tylko przypomnę, iż było to spotkanie kwintesencji muzykalności z dojmującym realizmem. Z profesjonalnie brzydkich, kojarzących się na dodatek z dawno minioną epoką lat 70-tych urządzeń popłynęła żywa, przeszywająca na wskroś muzyka. Miara wizualizacji artystów i realistyczna moc ich przekazu znamionowały najwyższą klasę, czego nie były w stanie zaburzyć nawet fatalne warunki akustyczne.

Urządzenia od Thöress Puristic Audio Apparatus nie należą do okazyjnie tanich w sensie miary ogólnej, jako że zestawiony z nich system kosztował będzie w maksymalistycznej wersji prawie dwieście tysięcy. Jednakże weźmy pod uwagę, że cały z nich tor to mniej niż połowa ceny samego wzmacniacza Kondo OnGaku (o tej samej z grubsza mocy dwudziestu paru watów), gdy tymczasem muzyczne przeżycia będą na tym samym poziomie. Słuchałem na tegorocznym AVS systemu z owym mitycznym OnGaku w składzie, grającego słabiej niż tańszy nawet od wrocławskiego zestaw Thöressa z AVS. Trudno w tej sytuacji nie przyznać jednej z głównych nagród. Mało tego – z uwagi na ekstremalną jakość przy cenach o wiele niższych niż u oferującej podobną konkurencji, należy się także nagroda w kategorii stosunku jakości do ceny.

Final Audio D8000

Przyznanie tej nagrody sprawia mi szczególną satysfakcję. Nie dlatego, że uchodzę za specjalistę od słuchawek; satysfakcja bierze się przede wszystkim z tego, że Final D8000 to brama maksymalistycznego high-endu otwierająca się za 15 tys. złotych. Dołóżmy do tego za dodatkowych parę wysokiej klasy przetwornik z wbudowanym słuchawkowym wzmacniaczem (choćby Questyle, Coplanda, nawet ifi iDSD BL), pozwalający omijać kwestie drogich źródeł i drogich interkonektów, a otrzymamy wybitny system z okolic dwudziestu tysięcy. I to nie taki „trochę coś jakby wybitny”, a wybitny na całość. Nie ma tańszej drogi do wielkiej muzyki z odtworzenia, a przynajmniej ja nie znam.

Słów parę o samych słuchawkach. Są wygodne, szczególnie pod względem ilości miejsca na uszy i miękkości padów, a wygląd mają stonowany, nie rzucający się w oczy – kontrastujący z ekskluzywnością klasy brzmienia aż po doznania szokowe. Nie przesadzam, gdyż wraz z nagrodzonymi nagrodą główną w zeszłym roku Focal Utopia – i to dopiero takimi mającymi przewód od Atlas Cable – są to najlepsze słuchawki powstałe w ostatnich latach, jeśli nie liczyć konstrukcji abstrakcyjnie już drogich, to znaczy Sennheisera Orpheus HE-1 i HiFiMAN Shangri La.

Gdybym miał dokupić kolejne do swojej kolekcji, byłyby nimi Final Audio D8000. Swoboda muzycznego płynięcia i maestria reprodukcji muzycznych są u nich na miarę wydarzenia.

Lumen White White Light Anniversary

Tośmy sobie poużywali w ramach brzmień świetnych a jeszcze nie zabójczo kosztownych, ale czas nadszedł na brak skrupułów. Głośniki Lumen White White Light Anniversary nie celują w klientelę liczącą się z każdym, ani nawet co setnym, groszem. Są luksusowe i nie zamierzają się z tym krygować. Sam fornir lepszy od standardowego, podobnie jak diamentowy a nie ceramiczny tweeter, każą za siebie dopłacać krocie. Siedemdziesiąt tysięcy euro za wersję podstawową i prawie sto za maksymalną – to jest ten przedział cenowy. Ale w zamian audiofilskie karesy na najwyższym poziomie – pieszczota dla uszu i oczu. Hebanowy fornir z Celebes, nabierający swych właściwości wizualnych dopiero po wieloletnim leżakowaniu, specjalne tylko dla nich głośniki ceramiczne od sławnego Bernharda Thiela, jak również specjalny kształt obudowy i jej niezwykła masywność; to wszystko wraz z umiejętnościami twórców i ich zaangażowaniem składa się na możliwości ekstremalne, domagające się też maksymalizacji ze strony toru i akustyki otoczenia. Kiedy to wszystko się złoży, otrzymujemy jedną z najlepszych możliwych prezentacji dostępnych w całym audiofilizmie. Nie dziwi więc deszcz nagród i entuzjastycznych pochwał, do którego dokładamy kolejną cegiełkę, czy może raczej kroplę.

Siltech Triple Crown – cała seria

Nie inaczej pod względem cen i jakości rzecz ma się w przypadku okablowania z serii Triple Crown od holenderskiego Siltecha. Nie testowałem wprawdzie należącego do niej kabla głośnikowego, ale słuchałem go parokrotnie poza domem. Testowałem natomiast interkonekt i kabel zasilający – najdroższe, o ile mi wiadomo, z wszystkich dostępnych – ale równocześnie bezapelacyjnie najlepsze. Sam kabel zasilający wnosi już szokującą poprawę, całkowicie przeistaczając brzmienie. I pomyśleć, że jeszcze do niedawna pokutowało szeroko rozpowszechnione przekonanie, iż dzięki droższym kablom zasilającym niczego się nie da osiągnąć. Są oczywiście i na to przykłady – na brak drogiej tandety nie możemy narzekać. Jednak w przypadku serii Triple Crown rzecz wygląda biegunowo przeciwnie. Ceny są niestety do przełknięcia wyłącznie przez milionerów, jako że każdy system zje wiele takich kabli, wyjeżdżając z sumarycznym wydatkiem grubo powyżej stu tysięcy euro. Lecz kogo stać, ten będzie miał nie tylko wyraźnie lżejszy portfel, ale też wspanialsze brzmienie. Klnę się na rozpasanego bożka audiofilizmu, że właśnie tak będzie.

Accuphase DP950/DC950

Ostatnia z nagród Golden Analog wpada w złociste objęcia nowego szczytowego SACD Accuphase.

Gramofony konały przez trzy dekady, aż zamiast umrzeć ożyły, by wrócić do świetności. Ten sam los spotka zapewne też odtwarzacze srebrnych krążków. Może się mylę, może wybuchnie rewolucja, jako że te prawdziwe wybuchają zawsze bez zapowiedzi. Ale póki co się nie zanosi, a płyty CD sprzedają bardzo dobrze. Zniknęły co prawda nowe pozycje w katalogach SACD, ale japońskie Accuphase zupełnie się tym nie przejęło. Jakby na przekór ogłoszeniu końca gęstszego formatu bardzo wyraźnie poprawiło jego odczyt, a przy okazji też standardowego. Nie będę składających się na to innowacji wyliczał, ale ich lista, ogłoszona wraz z pojawieniem się urządzenia, jest naprawdę imponująca. Nic to by jednak nie znaczyło, gdyby nie przekładało się na brzmienie. Ale się jednoznacznie przekłada; analogowość nowego DP950/DC950 to na pewno krok naprzód. Nie aż na miarę doścignięcia wysokiej klasy gramofonu, ale już niewiele zostało do odrobienia. Poprawiło się bowiem wszystko – nie tylko analogowa płynność, ale też dynamika, lokalizacja i separacja źródeł, szczegółowość, indywidualizm brzmieniowy oraz trójwymiarowość dźwięków. Zwłaszcza płyty SACD to teraz dla posiadaczy tego urządzenia głębokie audiofilskie przeżycie. A przy okazji nie bez znaczenia to, jak ekskluzywnym wyglądem i jak perfekcyjną obsługą nowy flagowiec dysponuje. I za to wszystko nagroda.

 

Kategoria cena/jakość

W kategorii mniej szumnej, ale za to bliższej audiofilom o przeciętnych budżetach, nagrody przypadają urządzeniom skromniejszym lecz bardziej potrzebnym szerokiemu gronu o audiofilskich ambicjach.

Audioform Adventure 100

Świetne głośniki za umiarkowane pieniądze to święty Graal audiofilizmu zwracającego uwagę na oszczędność. Wiadomo, efektor dźwięku ma znaczenie kluczowe i bez niego nic ciekawego się nie zdarzy. Tymczasem zdarzyło się, że istniejąca od dawna polska firma Audioform wypuściła na rynek model 100, dzięki któremu ciekawe rzeczy są możliwe za 8400 złotych. Możliwe więc i niedrogie, czego dokładny opis w recenzji. Do tego ciekawy wygląd i niewiele zajmowanego miejsca, a także łatwość napędzania i otwartość na współpracę z większością wzmacniaczy.

Hegel H360

Nie tylko odpowiedni brzmieniowo, ale też mocny wzmacniacz – to cel wielu poszukiwań. Duża moc oznacza z reguły konstrukcję tranzystorową, ale tranzystorowe integry o dobrych parametrach potrafią kosztować i sto tysięcy. Nie stawia takich wymagań norweski wzmacniacz Hegla, oferujący wysokiej klasy brzmienie w dawce 2 x 250W/8Ω za 24,5 tys. złotych. Przenoszący lampowe walory do domeny tranzystorowej ekskluzywny dla tej marki układ Sound Engine zapewnia analogowe ciepło i wyrafinowaną muzykalność zmieszane z dynamiką, szybkością i szczegółowością. Klimat muzycznego autentyzmu, piękne wokale i znakomite plasowanie się dźwięków w przestrzeni. Do tego głęboka scena, wyrazistość i transparencja. Trudno byłoby nie nagrodzić.

Diapason Adamantes III 25th Anniversary

Czyż nie jest cichym marzeniem, które aż krzyczy w duszy, wejść w obcowanie z muzyką reprodukowaną na najwyższym poziomie, ale nie poprzez wydanie majątku? To nie jest przejaw chytrości, to duchowa potrzeba. Tęsknota ludzi zmuszonych do życia w zwykłych warunkach za ekskluzywnym pięknem.

Taki stan rzeczy dotyczy różnych dziedzin i stąd wiedze tajemne. Specjalne cud terapie dla wybranych, od środków na porost włosów, po ratowanie życia. W jaką byś się stronę nie zwrócił, ku wszelkiej, dowolnej dziedzinie, zawsze napotkasz specjalistów gotowych cię natchnąć mądrością daną nielicznym. Tak i ja się zabawię w mistycznego gnostyka i powiem wam w sekrecie, że jeśli marzycie o dźwięku z rejonów prawdziwego topu, ale Lumen White to nie dla was, ani nawet któreś większe Zingali, to te Diapason Adamantes, albo ich większy kuzyn Astera, będą tu panaceum. Za dziewiętnaście tysięcy, albo te drugie za trzydzieści trzy, dadzą przystęp do świata audiofilskiej baśni, w którym się spełniają marzenia.

 

iFi Audio Pro iESL

Mało jest urządzeń o takich możliwościach, tak dobrze pomyślanych. Bo nie ma co udawać – słuchawki elektrostatyczne od zawsze uchodziły za elitę. Lecz te o proweniencji planarnej, a także dynamicznej, od ładnych już paru lat depczą im mocno po piętach i nie chcą uchodzić za gorsze. W dziale Golden Analog dopiero co napisałem, jak dobre są planarne Final D8000 i dynamiczne Focal Utopia. Jednak słuchawki same nie grają, potrzebują wzmacniacza. Jest wprawdzie jeden taki od Audiovalve Luminare, który potrafi napędzać każde. Jednakże w cenie trzech tysięcy euro, więc to nie żadna gratka. Poza tym nie jest obecny na polskim rynku, tak więc nic szczególnego tym bardziej. I w ogóle dobre wzmacniacze słuchawkowe, a już zwłaszcza dla elektrostatów, to nie jest tania sprawa, jakiś groszowy wydatek. Jednakże jest dobra wiadomość dla tych, którzy już mają dobry wzmacniacz dla kolumn.  Podpinasz mu tego iESL i będziesz mógł słuchać poprzez niego każdych dosłownie słuchawek. Każdego z trzech rodzajów i symetrycznie bądź normalnie. Ta impreza kosztuje 6900 złotych ekstra i powiem wam w tajemnicy, że jeśli macie dobry wzmacniacz, albo dla dynamicznych i planarnych słuchawek w podobnych pieniądzach iCan PRO, to w komplecie z iESL elektrostaty będą wam grały lepiej niż z szumnie zapowiadanego nowego flagowego wzmacniacza Stkasa za trzydzieści tysięcy.

iFi Audio iOne/iGalvanic

Angielskie ifi nas dosłownie oplata, sieć zarzuca sprzętową. Pierwszy raz przyznaję nagrodę dwóm urządzeniom komplementarnym, obu dla USB. Jednemu do poprawy transferu i zostania przy tym kablu, drugiemu też dla poprawy, ale i przejścia na koaksjalny. Rezultaty są spektakularne i najmodniejsze teraz komputerowe granie zyskuje bardzo wyraźnie. Bardziej kosztowny iGalvanic pozwala oszczędzać na kablu, o wiele tańszy iOne każe użyć droższego koaksjalnego. Są wprawdzie tanie koaksjalne, ale porządny to tysiąc złotych.

iFi Audio iDSD BL/nano BL/nano LE

Podobna historia tyczy serii małych od ifi przetworników. Najdroższy – ale wcale nie drogi, bo kosztujący dwa sześćset – to już naprawdę wysoka klasa. A przy tym wszystkie trzy mają zintegrowane słuchawkowe wzmacniacze i wyjścia analogowe, są zatem w dużej mierze kompletne. Średni nano BL kosztuje tysiąc dziewięćdziesiąt, a najtańszy nano LE zaledwie nieco ponad sześćset. Wszystkie są pierwszorzędne w żądanych za siebie pieniądzach, nie ma zatem powodu wyróżniać tylko jednego.

iFi Audio micro iTube2

I znów coś od ifi, ale z innej jeszcze bajki. Także wprawdzie opowiadającej o brzmieniu, ale poprzez tuningowanie lampowe. Ten mały moduł lampowy, którym poprzedzamy wzmacniacze, potrafi zdziałać tak dużo, że nie da się go nie nagrodzić. Za dwa tysiące złotych otrzymasz inne brzmienie, zwykle zaskakująco lepsze. Wielka szkoda, że nie da się tego iTube użyć w zestawie z iDSD, ale ze wzmacniaczem iCan micro albo dowolnym innym tranzystorowym wykaże swe walory. Ciepło, maestria muzycznej frazy, o wiele głębsze smaki. To ten właśnie audiofilski koloryt, o który się ubiegamy.

Astell & Kern KANN

Odtwarzacze przenośne to wraz z komputerową źródłowością dzisiejszy nurt główny audiofilizmu. Trudno więc nie przyglądać się ich reprezentantom, a tak się akurat złożyło, że najciekawszy bodaj z nich został zrecenzowany. Astell & Kern KANN to ukłon ze strony czołowego producenta w stronę zwyklejszych nabywców. Po ostrym rajdzie w górę, gdy ceny szybowały, nastąpił równie ostry w dół, do ceny pięciu tysięcy. Ale nie zjazd jakościowy, albowiem nagradzany KANN posiada nie tylko świetne przetworniki i nowoczesny wyświetlacz, ale też zintegrowany wzmacniacz dużej mocy, na który u flagowego AK 380 trzeba wykładać dodatkowe tysiące. Jest to zatem taki mniejszy flagowiec, o kosztach sześć razy niższych. Ustępstwo cenowe więc ogromne, natomiast jakościowe umiarkowane. I jakże cenna właściwość – można tym KANN napędzać nawet najtrudniejsze słuchawki.

Fostex TH-610

Słuchawki i HiFiPhilosophy to nierozłączna para. Dlatego trudno sobie wyobrazić, by także w kategorii cena/jakość nie pojawiły się któreś. W tym roku są nimi świetne Fostex TH610, które wygrały rywalizację między innymi z ostro promowanymi Denon AH-D7200. Elegancki wygląd drewnianych muszel, wygoda padów i pałąka oraz wysoka klasa brzmienia za dwa i pół tysiąca złotych. Szeroko rozciągnięte i wyrównane pasmo, szeroka i głęboka scena, high-endowy poziom wyrafinowania. W tym znakomite operowanie pogłosem, koncentrowanie się na samej muzyce a nie jej peryferiach i dostojeństwo brzmienia. Nie są to jedyne świetne słuchawki w umiarkowanych pieniądzach, ale na pewno innym takim nie ustępujące.

Metronome CD8 T Signature

Dla najbogatszych jest Accuphase i parę innych pokrewnych mu konstrukcji flagowych, a dla ludzi zwyklejszych źródłem odczytu CD o zjawiskowej jakości może być ten nagrodzony Metronome. Klasyczny przedstawiciel francuskiej szkoły brzmienia, stawiającej na otwartość, misterność i wyraźność, a nie gęste i lepkie ciepło. Co nie znaczy, że francuski odtwarzacz jest chłodny. Ciepło jest w nim obecne, ale świeżość i żywa przestrzeń są w większym stopniu osią muzyki. Dlatego nie jest to brzmienie każdorazowo optymistyczne, nawet wówczas, kiedy to nie pasuje. Paleta uczuciowa obejmuje wszystkie stany, od głębokiego smutku po ekstatyczną radość. Dominantami są zaś swoboda oddechu, wielkie, otwarte przestrzenie oraz wpleciona w muzykę szczegółowość. Warunkiem pełnej satysfakcji użycie wysokiej jakości kabla zasilającego i pasującego interkonektu, gratis natomiast znakomity wygląd. Poziom designu i wykonania może być wzorem dla wszystkich, a jakość obróbki aluminium stanowi klasę dla siebie. Do tego świetnie działająca zasuwa nad top-load napędem Philips Pro, gwarantująca absolutną ciszę pracy i pierwszorzędny pilot. Topowe brzmienie, wygląd i wygoda za czterdzieści tysięcy. Nie jest to mało, ale pięć razy mniej niż za Accuphase.

 

Audio Illuminati Power Reference One

I na koniec coś z kabli. Gdyby ten polski (choć nazwa nie wskazuje) kabel zasilający kosztował dziesięć tysięcy, jak miał pierwotnie kosztować, nagrody by nie otrzymał. Nie dlatego, że za te pieniądze są lepsze, ale że wiele analogicznych. Różnych co do stylu, do różnych urządzeń więc pasujących, ale analogicznych jakościowo. Co innego jednak w przypadku połowy ceny. Za pięć tysięcy takiego trudno uświadczyć poza nagrodzonym już Sulkiem. Trudno więc nie przyznać jej także analogicznemu jakościowo Illuminati; tym bardziej, że podobnie jak Sulek jest kablem uniwersalnym. Pasuje do lamp i tranzystorów, do źródeł i wzmacniaczy. Cechą wyróżniającą jest żywość przekazu, jednakże nieprzesadna, nie jakaś przytłaczająca. Zostawiająca miejsce dla elegancji płynięcia i łagodniejszej frazy, dzięki czemu owa właśnie uniwersalność. I to taka najwyższego poziomu. Słuchałem nagrodzonego w zeszłym roku nagrodą główną systemu Destination zasilanego wyłącznie tymi kablami i grało to bez żadnej przesady fenomenalnie. Są wprawdzie jeszcze lepsze kable zasilające – Entreq Atlantis i Siltech Triple Crown, ale ten Illuminati jest zaraz w następnej grupie, niedaleko za liderami. Dlatego zasłużona nagroda, bo przecież dużo łatwiej okablowywać się za pięć tysięcy od sztuki niż za kilkadziesiąt.

2 komentarzy w “Wydarzenie: Nagrody i podsumowanie roku 2017 HiFi Philosophy

  1. 3mmm pisze:

    Gratulacje za cały rok 2017!
    Niech 2018 będzie równie obfitującym w audiofilskie odkrycia i debiuty. Mam nadzieję że ukażą się recenzje opisujące „pojedynki” wzmacniaczy na triodach 300B i ’45 z najlepszymi słuchawkami (również Abyss 1266) czego życzę i niecierpliwie oczekuję.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za życzenia. Abyss niestety się wymknęły. Jest w Polsce jeden egzemplarz, ale taki „przypadkowy” – na jednorazowy handel z rozliczenia, a nie w dystrybucji. I tej dystrybucji raczej nie będzie, tak więc perspektywy marne. Ale może kiedyś coś jednak się trafi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy