Recenzja: Wells Audio HEADTRIP

Wygląd i technologia

Wells Audio Headtrip - wzmacniacz słuchawkowy o mocy wzmacniacza głośnikowego!

Wells Audio Headtrip – wzmacniacz słuchawkowy o mocy wzmacniacza głośnikowego!

   Wzmacniacz ma dla swojej firmy budowę klasyczną: podobnie jak głośnikowe Wells Audio Majestic, Akasha i Innamorata, a także tak samo słuchawkowa (lecz o połowę tańsza) Enigma, to słuszny wzrostem sześcian o dość wysokim jak na audiofilski klocek frontonie. Proporcje tego frontu odległe są od spłaszczenia, dzięki czemu urządzenie budzi respekt i jednocześnie sympatię, każąc się spodziewać w swej dużej kubaturze interesujących różności, a także dużej mocy. I rzeczywiście, Wells Audio Headtrip jest w środku nabity elektroniką i mocny jak parowóz. Po zdjęciu wierzchniej osłony ukazuje się wielki centralny toroid, a z tyłu zapuszkowany na czerwono potencjometr krokowy Khozmo Acoustic o grubo złoconych stykach. Po bokach ciągną się na całą niemal długość pionowo zorientowane płyty montażowe, pełne elektronicznych różności. Gęsto tam od podzespołów i kabli, ale brak bałaganu. Tak to wygląda w wersji ulepszonej, w której toroid jest obniżony a nad nim przechodzi biegnący na sam tył wałek regulatora głośności, bo tam a nie z przodu jest wówczas potencjometr. Za jego obsługę od zewnątrz odpowiada chromowana gałka obsługi, stanowiąca główny akcent panelu przedniego, na którym oprócz niej są tylko dwa gniazda słuchawek, a między nimi nie rzucający się w oczy włącznik główny. Dość spory, lecz jak sam panel czarny, a więc zamaskowany. Panel jest z grubego akrylu, tak więc połyskliwy i z lekka lustrzany, sympatycznie się prezentujący. Lubię panele akrylowe, ale dystrybutorzy walczą podobno z Jeffem Wellsem by był aluminiowy, tak jak w prestiżowej Innamoracie.

Potencjometr (zarówno ten zwyklejszy jak i od Khozmo) ma 48 pozycji, tak więc łatwo daje się wyskalować, a gniazda słuchawek są specyficzne, i to aż z dwóch powodów. Są to bowiem często spotykane w Ameryce ale rzadko poza nią styki realizujące symetrię poprzez dwa 3-piny a nie pojedynczy 4-pin, w tym wypadku na dokładkę podwójne, ponieważ zdolne też obsługiwać dwa duże jacki – jako że to pochodzące od Neutrika NCJ10FI-H, czyli combo na 3-pin i jednocześnie duży jack. Można zatem wkładać końcówki takie lub takie i jednakowo pasują. A w takim razie to przy okazji analogon podpięcia do też symetrycznego Phasemation, posługującego się na użytek symetrii dwoma dużymi jackami, ale przede wszystkim nawiązanie do wielu symetrycznych wzmacniaczy amerykańskich, posługujących się parą 3-pinów. A ponieważ w Ameryce takie wzmacniacze naprawdę są częste, nie może dziwić, że też amerykańskie słuchawki Abyss AB-1266 posługują się kablem o takim właśnie zakończeniu, czym wzmacniacz Wellsa, im z kolei dedykowany, musiał się od nich zarazić.

Moc Headtripa można zauważyć już podczas wstępnych oględzin - boczne wymienniki ciepła nie należą się słabym konstrukcjom...

Moc Headtripa można zauważyć już podczas wstępnych oględzin – boczne wymienniki ciepła nie należą się słabym konstrukcjom…

Na szczęście miałem dla Phasemation gotową przejściówkę z 4-pinu na dwa duże jacki (wysokiej klasy, od Tonalium Audio), a wszystkie co lepsze słuchawki z kablami 4-pinowymi, toteż mogłem Hedtripa od startu słuchać w konfiguracji symetrycznej na bazie wielu słuchawek. Nie tych jeno od Abyss i nie swoich najlepszych K1000, no ale mówi się trudno. Dumny przeto byłem, że taki jestem zaradny, a potem, po otwarciu wzmacniacza, okazało się, że symetryczny tak naprawdę nie jest i tylko wtyki po obu stronach ma symetryczne. Owszem, budowę ma dual mono, ale sygnał symetryczny przez niego nie przechodzi. Na cóż w takim razie te symetryczne gniazda, zirytowany ktoś spyta? Czy po to tylko, by tak samo jak w Twin-Head i u Fostexa, ułatwiać życie przejściówkami, umożliwiającymi bezproblemowe podłączanie słuchawek z kablem symetrycznym? Otóż, nie tak do końca.

Oprócz potencjometru, włącznika i dwóch słuchawkowych gniazd jest bowiem na frontonie Headtripa przy każdej słuchawkowej dziurce skobelek, dzięki któremu można odwracać polaryzację. Sprawa jest z tym poważna, ponieważ ma to dla dźwięku znaczenie zasadnicze. Skobelków należy używać zawsze obu naraz, czyli bądź oba w prawo, bądź w lewo, co w zależności od techniki nagrania płyty, a także w zależności od stylu gry danych słuchawek, będzie mniej czy bardziej słyszalne i pozwoli wybierać bardziej pasującą nam prezentację, o szczegółach czego będzie w części odsłuchowej.

Dodam jeszcze, że mimo posiadania przejściówki z 4-pinu na dwa duże jacki dorobiona została ta najwłaściwsza 2 x 3-pin i to z nią prowadzono odsłuchy. To była ta ciutka dołożona od recenzenta, a dokładniej wyżebrana przez niego od Tonalium Audio.

Poza wymienionymi elementami obsługowymi na frontonie jest jeszcze para mocno świecących lampek, informujących o dopływie prądu do każdego monobloku; a skoro napisałem, że mocno świecących, to chyba nie muszę wyjaśniać, co o tym sądzę. Plastelina jak zawsze pomocna w takich razach, no ale przy tej cenie? I cóż z tego, że jeszcze droższy Fostex też za mocno świecił swoim czerwonym indykatorem? Skaranie boskie z tym świeceniem. Ci producenci sami chyba własnych urządzeń nie używają, co daje do myślenia. No bo ślepi chyba nie są. Tak się zaczynam zastanawiać, czy Bracia Blues nie używali jakichś słuchawkowych wzmacniaczy i stąd te okulary.

A klasowe monstrum w sesji rozbieranej.

A-klasowe monstrum w sesji rozbieranej.

Na tylnym panelu panuje ascetyczny porządek, a mimo tej ascezy jest wszystko czego trzeba. Wtyk dla kabla zasilającego oraz po parze super porządnych przyłączy RCA i XLR od WBT (Można też obstalować złocone Furutechy.) Przyłącza są rozstawione stronami pod dyktando architektury dual mono, którą umieszczone wzdłuż boków płyty montażowe elektroniki zdążyły zaanonsować. W testowanym wzmacniaczu nie były one płytami jedynymi. Dwie nieco mniejsze leżały też stronami na spodzie, a każda na krawędzi z napisem Babee Technologies i każda połączona z zatopionym w metalu filtrem kwantowym, którego działanie przybliżono na stronie polskiego dystrybutora:

Oczyszczacze kwantowe Jacka Bybee zostały pierwotnie opracowane do zastosowań wojskowych, z których wiele jest wciąż tajnych. Te niesamowite urządzenia były używane od lat przez doświadczonych entuzjastów audio-video, aby osiągnąć poziom czystości sygnału i przejrzystości nieosiągalny przed ich wprowadzeniem. W ramach każdego systemu odtwarzania muzyczna i wizualna informacja jest przekazywana przez elektrony płynące w przewodniku. Podczas interakcji między nimi a materiałem przewodzącym kabli czy obwodów, generowany jest szum o bardzo małej amplitudzie, na poziomie kwantowym. W miarę jak energia tego szumu kwantowego gromadzi się w sygnale, składowe sygnałowe niskiego poziomu opisujące przestrzeń, scenę dźwiękową, barwę, dynamikę, wierność kolorów i rozdzielczość obrazu zostają przesłonięte – okradzione z plastyczności i życia. Kwantowe oczyszczacze Bybee działają na poziomie mechanicznym, regulując przepływ elektronów tworzących sygnał. Przepływ prądu po oczyszczeniu kwantowym jest swobodny i niemal idealny. Podczas przejścia sygnału przez oczyszczacz energia szumu kwantowego zostaje rozproszona i usunięta w postaci ciepła, usprawniając przepływ elektronów we wszystkich sąsiednich obwodach. Korzyści z tego wykraczają daleko poza oczyszczacz. Przyspieszające w nim elektrony tworzą efekt „szybszego strumienia” ułatwiając przepływ prądu w całym systemie i zwiększając prędkość sygnału do poziomu niemożliwego do osiągnięcia nawet w najlepszych przewodnikach.

Wzmacniacz jest zatem wyposażony w unikatowe rozwiązania, a gdy chodzi o wynikające z tego wszystkiego parametry techniczne, to nie tylko jego moc okazuje się wyśrubowana. Przenosi pasmo 10 Hz – 50 kHz, odstęp szumu od sygnału to 103 dB, a dopuszczalna impedancja słuchawek jest zupełnie niespotykana, obejmując zakres od 4 do 2000 Ω. Można zatem podpinać dosłownie każde, lecz z uwagi na brak reduktora mocy tych o szczególnie niskiej impedancji nie radzę, mimo iż krokowy potencjometr powinien zapobiec ewentualnym katastrofom.

Poziom skomplikowania układu musi budzić uznanie.

Poziom skomplikowania układu musi budzić uznanie.

Waży to wszystko 9 kg i kosztuje wspomniane 32 tys. PLN za wersję podstawową, a więc to po Fosteksie najdroższy słuchawkowy wzmacniacz na naszym rynku. Rozgrzewa się niespecjalnie mocno (tym mocniej, im wyższy zadamy poziom głośności), a za skuteczne chłodzenie odpowiadają duże radiatory na bokach. Całość jest czarna, świeci niebiesko i prezentuje się pierwszorzędnie. Twórca to Jeff Wells z Kalifornii, doświadczony konstruktor wzmacniaczy, którego idee fixe jest zbudowanie najlepszego wzmacniacza na świecie. W tej szczytnej misji przeszkodził mu cokolwiek ulokowany po sąsiedzku za kalifornijską miedzą Joe Skubinski z JPS Labs, firmy goniącej z kolei za najlepszymi na świecie słuchawkami. To on poprosił Jeffa o wzmacniacz dla swoich Abyss 1266 „tak dobry jak Innamorata” – i tym sposobem mamy Headtripa. Podobnie jak Innamoratę można go zapewne rozbudowywać do wersji Signature, ale nie chcę nawet zgadywać za jakie pieniądze.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

15 komentarzy w “Recenzja: Wells Audio HEADTRIP

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Swietna recenzja ostatnich wzm gigantow sluchawkowych,widac ze jednak wzm lampiwe lepsze.
    Sluchawki Abyss sluchalem parokrotnie ,juz z roznymi wzm i graly znosnie,nie bylo rewelacji,ciezkie i nie wygodne ani na glowie ani na uszach tak ze nie ma za czym tesknic i nie kupilbym ich nigdy….chyba ze dostane w prezencie.
    Moze z tym wzm akurat beda graly najlepiej, ale tego zestawienia nie slyszalem w przyszlym roku w UK beda mysle na wystawie.

  2. Stefan pisze:

    Bardzo ciekawe porównanie tranzystorów do lamp, zazdroszczę posłuchania takiego topu,
    w sumie szkoda że Utopie nie doczekały bo mogłoby być ciekawie.
    A jak odbierasz Piotrze tryb tranzystorowy w iFi PRO, czy bliżej mu do Headtrip niż do lampy?

    1. PIotr Ryka pisze:

      ifi w trybie tranzystorowym gra bliżej Headtripa niż lamp. Miło byłoby mieć Utopie i w ogóle wszystkie najlepsze słuchawki, ale to nierealne. Co do Utopii, to polski dystrybutor dysponuje jedynie takimi z niesymetryczną końcówką i nie chcę go stresować przeróbkami.

      1. Stefan pisze:

        Czyli te wyjścia 6,3 w Headtripie są mono ?

        1. PIotr Ryka pisze:

          Nie, to jest inny sposób podłączania jacków, taki sam jak Phasemation.

  3. Patryk pisze:

    Czy jest szansa na test „Burson Conductor Virtuoso”?
    Pozdrawiam.

    Patryk.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Dzwoniłem niedawno kilka razy do dystrybutora i nie podnosi słuchawki. No to chyba nie ma.

  4. Piotr, a odsłuchy Passa planujesz?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Planuję każdego wybitnego wzmacniacza, ale nic konkretnego w tej sprawie jeszcze nie ma i nie wiadomo czy będzie.

  5. Miroslaw F. pisze:

    Czy ktos testowal ten wzmacniacz z Final D8000, podobno genialne zestawienie.

  6. Marcin pisze:

    Dzień dobry,

    natknąłem się swego czasu na niniejszą recenzję. Mam u siebie obecnie model headtrip II z osobnym zasilaczem linowym (kupiony wprost od producenta Jeffa Wellsa dosłownie kilka dni temu). Gdyby miał Pan czas i ochotę to mogę przy okazji użyczyć go na testy do Pana. Swego czasu jak mieszkałem jeszcze w Krakowie pożyczyłem na test wzmacniacz alo audio continental v3.

    pozdrawiam,
    Marcin

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Bardzo chętnie go przetestuję. Chyba pamiętasz mój adres?

      1. Marcin pisze:

        może i bym jako trafił, ale dla pewności później poproszę o dokładny adres. Wzmacniacz włączyłem po raz pierwszy wczoraj wieczór, więc jest w zasadzie surowy.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          To trzeba go najpierw ograć, surowego nie można testować. Napisz na mail: ryka1p@gmail.com

          1. Marcin pisze:

            ok., będziemy w kontakcie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy