Recenzja: Ultrasone Signature Pro

Brzmienie

Ultrasone_Signature_Pro_13

Forma klasyczna dla słuchawek studyjnych

   Tyle mam wzmacniaczy pod ręką, że strach jaki wybór. Niech zatem wybiera przypadek, a w ramach tej koncepcji po linii najmniejszego oporu idącej użyję tych akurat podpiętych do źródeł. Wezmę zatem spiętego z komputerem Myteka, co to się jeszcze po własnej recenzji nie wypiął i podłączonego do odtwarzacza własnego ASL Twin-Head.

Na początek jak zawsze komputer.

 

Z PC-tem

Samowystarczalny Mytek podpięty wysokiej jakości kablem USB do solidnie zaopatrzonego w podzespoły komputera stanowi rękojmię dobrej jakości brzmienia jakie można uzyskać w takich warunkach. Przystąpmy zatem do rzeczy.

Brzmienie tandemu Ultrasone-Mytek momentalnie mnie zjednało. Cechowała je znakomita synergia, łącząca realizm i bezpośredniość Myteka z pełnym, lekko ocieplonym i znakomicie wyekwipowanym w bas śpiewem Ultrasonów. Zabawny i sympatyczny Klub wesołego szampana Formacji Nieżywych Schabuff zabrzmiał świetnie, w szampańskim właśnie nastroju i złocistym podświetleniu szampańskiej nuty, zarazem bardzo blisko, choć nie bez scenicznej głębi. Chwila przyzwyczajenia do prezentacji S-Logic jest wprawdzie konieczna by się w tym brzmieniu dobrze rozejrzeć i z nim zaprzyjaźnić, ale potem robi się naprawdę ekstra. Bas, rytm, szybkość i brak odjętych wysokich tonów, to pierwsze co się narzucało. A jednocześnie sposób podawania tych wysokich i ogólna muzykalność kazały z szacunkiem patrzyć na nie najwyższy przecież model niemieckiego producenta, mający nad sobą aż trzech wyższych katalogowo braci. Prezentacja okazała się wyjątkowo bliska i wciągająca nas między muzyków, tak samo jak u planarnych HE-6. Niby taki zwykły plik, a słuchanie jakże satysfakcjonujące – pomyślałem. Od razu przy tym trzeba zaznaczyć, że słuchawki Signature Pro właśnie nie mają maniery profesjonalnej, nie usiłując być neutralnym, na wszystko obojętnym tak naprawdę nie bardzo wiadomo czym, ale na pewno nie czymś na czym przyjemnie się słucha muzyki i co wykazuje z nią pokrewieństwo. Owej mdłej przeźroczystości o topornym nieraz wykończeniu i dudniącym niejednokrotnie dźwięku, którą usiłuje się tu i ówdzie sprzedawać jako muzyczny profesjonalizm.

Ultrasone_Signature_Pro_12

Co umożliwia im niezłe akrobacje, jak chociażby…

Szanujący się recenzent nie może jednak słuchać jakichś Nieżywych Schabuff. Powinien sięgnąć nie po polską wieprzowinę tylko światowe frykasy – przynajmniej po Dianę Krall albo Norah Jones, bo taki jest kanon szanujących się recenzentów. W porywie kulturalnego obycia, dając wyraz najwyższej miary osłuchaniu, powinien następnie sięgnąć po muzykę której wprawdzie nie znosi, ale która na papierze wygląda znakomicie – jakiegoś Pendereckiego albo Mahlera. Dobrze, to i my w takim razie za idącym z góry przykładem sięgnijmy. Głos Diany Krall z płyty Why Should I Care jak zawsze bardzo się pilnował by nie wypaść z konwencji obniżonego mruku, chowając w nim niejaki brak naturalnego polotu. Mimo to wypadł interesująco. Całkiem ciepło i zmysłowo, w bliskim kontakcie ze słuchaczem i z silnym poczuciem reistycznego zanurzenia w realizm, będącego następstwem bliskości wykonawczyni i jej świetnie oddanych muzycznych i nie muzycznych kształtów. Z kolei Norah Jones na swoich Graetest Hits mruczała jeszcze zacieklej, ale przynajmniej od czasu do czasu otwierała się brzmieniowo niczym ostryga, co pozwalało lepiej znosić te jej ciągnące się jedna za drugą mruczanki.

Ogólnie wyszedłem z tego mruczenia z przekonaniem, że szanujący się recenzent powinien słuchać mruczanek, a słuchawki Ultrasone Signature Pro na użytek takich mruczanek są świetne. Aby się nieco odmruczeć, a już szczególnie odmruczeć to norahowe Love Me Tender, puściłem utwór w wykonaniu Elvisa Presleya, który to miał do siebie, że nie udawał iż śpiewa, tylko śpiewał. No i proszę, chodzili jednak po tej planecie tacy, dla których śpiew brył naturalną formą wyrazu a nie wykoncypowaną drogą kariery. Dobrze pamiętam dzień, w którym dowiedziałem się o śmierci Elvisa. Siedziałem między radiem a gramofonem i było mi smutno. Młodo umarł i niespodziewanie. W każdym razie my za żelazną kurtyną nie wiedzieliśmy, że coś jest z nim nie tak. Może niektórzy wiedzieli, ale nie była to wiedza powszechna.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

41 komentarzy w “Recenzja: Ultrasone Signature Pro

  1. Maciej pisze:

    Czy jest eufonia ?:)

    1. Piotr Ryka pisze:

      Poszła poszukać euforii i razem wpadły na estetyzm, a potem bez entuzjazmu wszyscy razem mało eufemistycznie zadenuncjowali moje enuncjacje jako egzaltowane, emfatyczne i egotyczne.

      1. Maciej pisze:

        Pytałem zupełnie serio o to czy Utrasone Pro są eufoniczne, jak niektórzy określają np HD650, MD-R10 i kilka innych modeli..

        1. Piotr Ryka pisze:

          Domyślam się, że pytasz serio, ale pomyślałem, że przyjemnie będzie pokonwesować niż od razu na wszystko odpowiedzieć.
          Odpowiedź jest twierdząca. Tak, to jest ten typ słuchawek, chociaż o R10 byłbym ostrożny z wypowiadaniem takiego sądu w sposób całkowicie jednoznaczny. Możemy też do tej grupy zaliczyć elektrostatyczne Stax SR-Omega i Omega II oraz wspomniane Denony. Także Grado SR-60.

          1. Maciej pisze:

            Właśnie chwilę temu napisałem do dystrybutora z pytaniem o możliwość odsłuchu w stolicy. Bardzo jestem ciekaw sygnatury brzmieniowej Ultrasone. Opinie są spolaryzowane. Część osób mówi o pełnym muzykalnym przekazie, a inni iż jest to brzmienie typu V i zbyt nacechowane basem.. Ale opinie są jak wiadomo jednak tylko częściowo pomocne. Ostatnie miesiące dość intensywnie spędzam na odsłuchach różnych konstrukcji. Niektóre słuchawki posiadają jakieś fenomeny. Ale posiadają też mankamenty. W głowie mam ciągle obraz słuchawek wspaniałych, wszechstronnych, przestrzennych, eufonicznych. Na szczęście lub nieszczęście kojarzę tę grupę z bardzo drogimi słuchawkami na które nie prędko będę mógł sobie pozwolić. Jednak nawet teraz słuchając takich w przedziale powiedzmy 3-5K, doznaję pewnych rozczarowań. Najlepsze wrażenia jak dotąd mam z HE500 i a chwilę za nimi T1. HE mają piękne detale, bardzo wysoką rozdzielczość, ale są jednak czasem zbyt rozjaśnione i to nie czyni ich uniwersalnymi. T1 potrafią też czasem zakuć w uszach. Słuchałem przez bardzo krótką chwilę LCD2, ale dźwięk był zdecydowanie za blisko, lubię symfonikę i przestrzeń a tutaj był zbyt klaustrofobicznie. AH-D7100 jak dla mnie są zbyt podkoloryzowane, zwłaszcza przy wokalach i przekaz zbyt skontrastowany. Suma sumarum tandem T70 + HD650 przy relacji cena jakość/wszechstronność wydaje się być dobrym arsenałem. Ale kusi mnie jeszcze trzeci egzemplarz: zawierający ergonomię T1, detale i szybkość HE500, powietrze Grado, pewien rodzaj gładkości HD650, i co by nie było równowaję T70 i kto wie, masywność brzmienia Ultrasone?. A może to właśnie te ostatnie są graalem.

          2. Bohdan pisze:

            a czy dotyczy to też wersji SR 60 i , SR 60 e ? Będę wdzięczny za odpowiedź.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Trzeba posłuchać Ultrasone Edition12. Mieliśmy dzisiaj mały mityng słuchawkowy i wszyscy byli pod ich wrażeniem.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Może uściślę. Signature Pro to słuchawki ciepłe, basowe i bliskie. Scenę mają dobrą, a jakość ogólną świetną. Ale Edition12 to słuchawki niesamowite. Zachwycająca scena, fenomenalne obrazowanie, dojmujący realizm. Czuć, że to nowa jakość. Podobnie fantastyczne były modyfikowane HD 800, ale cenowo dzieli je różnica modu, czyli tysiąc dolarów. Równie ciekawe są Denony D7100, ale tylko kiedy je łączyć symetrycznie z Phasemation. Fosteksy też grały bajecznie, ale właśnie bajecznie w sensie dosłownym. Takim anielskim śpiewem. Do muzyki symfonicznej Edition12 byłyby wspaniałym wyborem. Jednak dla wzmacniaczy są od Signature Pro dużo bardziej wymagające. Niemniej ALO Audio Continental V3 i Sonic Pearl nie miały żadnych problemów.

  2. Michal W. pisze:

    Edition 12 są super rzeczywiście, dla mnie ex aequo pierwsze miejsce z rekablowanymi D7100, choć to bardzo różne prezentacje. HD800 modowane oczko niżej. Wprawdzie grają w pewnym sensie podobnie do Ultrasone, to jednak E12 prezentują „trójwymiar w trójwymiarze”, a Sennheiser już „tylko” dwuwymiarowe ikony w trójwymiarowej przestrzeni. Przynajmniej takie jest wrażenie po przesiadce z Ultrasone na Sennki. Wersja niemodowana HD800 to jakby kocyk zarzucić na te po upgrade. Zobaczymy co będzie, jak się uda im zrobić alternatywny kabel, taki jak mam do Denonów. Nowe Grado RS1i pokazały, że jako konstrukcja wciąż się rozwijają drogą ewolucji i nabierają z upływem lat dźwiękowej szlachetności. Fostex TH900 wygląda, że to nie tylko wzornicze rozwinięcie Denonów AH-D7000, a nie były jeszcze dobrze wygrzane.
    W szczegółowe opisy nowych słuchawek nie wchodzę, żeby nie „skraść” nadchodzących recenzji, choć wiadomo, że wnioski są zawsze subiektywne i nie muszą się pokryć. W każdym razie zacząłem celować w inne słuchawki otwarte niż do tej pory. 😉 Zamknięte już mam i na razie nic nie wskazuje na zmianę w tej materii.

    1. Marcin pisze:

      Dla mnie najlepsze były modowane hd800. Po ich odsłuchu, tych niemodowanych niebardzo chce się słuchać. Ultrasone ed.12 rzeczywiście zjawiskowe, ale grające bardzo „oryginalnie” – przypuszczam, że ta nieco inna prezentacja wynika z zastosowania w nich ultasonowego systemu logic, do którego trzeba przywyknąć, a 5 minut to za mało; być może po dluższym odsłuchu zdecydowałbym się na nie bardziej niż na modowane hd800. Moim zdaniem ich cena, biorąc pod uwagę to jak grają, ich budowę i renomę marki, nie jest z kosmosu i jest do przyjęcia. Nowa odsłona RS-1i to na pierwszy rzut ucha niezła propozycja, ale na ostateczną ocenę trzeba poczekać te 1000h. Fostex TH900? Niewatpliwie bardzo dobre słuchawki, ale za te pieniądze bym ich nie kupił.

  3. Sebastian pisze:

    Ciekawe, ciekawe. Patrzyłem na cenę Edition 12 i zauważyłem, że edition 10 są sporo droższe… jak to jest z tą hierarchią? Czy mam rozumieć, że numery oznaczają kolejność debiutu na rynku a niekoniecznie ułożenie hierarchiczne względem topowego modelu?

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wygląda na to, że Edition12 jest nieco poprawioną i potanioną wersją Edition10. Na niższe koszty składa się brak stojaka (300 dolarów gdy kupować osobno), brak drewnianych akcentów, skromniejsze materiałowo pady i chyba głównie pójście po rozum do głowy z tą przestrzeloną ceną. Osobiście gdyby dano mi wybór, na pewno wziąłbym Edition12.

  4. Grzegorz Bilski pisze:

    Piotr,
    a jaka jest Twoja opinia odnośnie wygody użytkowania słuchawek HD800 oraz Ultrasone Edition12?
    Które z nich mają większe muszle?
    Które są ogólnie wygodniejsze?
    Przyznam się bez bicia, że kwestia wygody słuchawek jest dla mnie kluczowym aspektem – z uwagi na długotrwałe odsłuchy (i dosyć duże własne małżowiny uszne) ;

    1. Piotr Ryka pisze:

      Moim zdaniem wygodniejsze są HD 800. Muszle mają większe i obszerniejsze, natomiast są nieco cięższe. Co do brzmienia, to nie robiłem jeszcze szczegółowych analiz, a tak z marszu jedne i drugie (mówię o modowanych HD 800) ogromnie mi się podobały.

      Sprawdziłem wygląd modu. Usunięto cały ten wewnętrzny metalowy pierścień i zewnętrzną plastikową siatkę, a kabel jest zamocowany na stałe, co eliminuje bardzo cienkie druciki w złączkach.

  5. Grzegorz Bilski pisze:

    Tak właśnie przypuszczałem (odnośnie demontażu wewnętrznego pierścienia wraz z siatką).
    Spróbuję samodzielnie wykonać taki „manewr”, jeśli się uda.
    Całkowicie odsłonięte przetworniki – to w przypadku HD800 może być faktycznie strzał w dziesiątkę!
    Czekam teraz na Twoje opinie w aspekcie brzmienia HD800 vs Edition12 🙂

    1. Michal W. pisze:

      To nie zmienia stopnia przesłonięcia przetwornika, tylko śruby bezpośrednio trzymają sitko plastikowe zamiast przez pierścień.

  6. Grzegorz Bilski pisze:

    Aha,
    to źle zrozumiałem Piotra…
    Ciekawe zatem, jaki wpływ na brzmienie miałby właśnie demontaż zarówno pierścienia, jak i plastikowego sitka.
    Całkowicie odsłonięty przetwornik – to może być coś.
    Jeżeli to mi się uda – nie omieszkam podzielić się z Wami wrażeniami.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Czekamy w takim razie na relacje. A wiesz, że Sennheiser zrobił do nich kabel symetryczny? Na jakim wzmacniaczu ich słuchasz?

  7. Grzegorz Bilski pisze:

    Tak,
    słyszałem (czytałem) o tym kablu symetrycznym. Jednak na razie mi niepotrzebny.
    Aktualnie słucham na niedocenianym, a naprawdę ciekawym wzmacniaczu Pana Bogusława Dubiela – HV1.
    Wersja lekko zmodyfikowana.
    Świetny tandem z HD800, moim skromnym zdaniem.
    Jak uda mi się w końcu do Ciebie wybrać – na pewno zabiorę go ze sobą 😉

    Na razie szukam jakiegoś śrubokręta, aby móc rozkręcić te HD800.
    I niestety nic…
    -> Michal W.:a może Ty mógłbyś zapytać u Stefana, czym on rozkręca te Sennheisery?
    Być może, jako nabywcy pełnego moddingu, zdradziłby Ci jakieś szczegóły?

    1. Michal W. pisze:

      Przerabiane HD800 nie są moje, ja je tylko widziałem i spoglądałem na różnice wobec egzemplarza nieprzerabianego, którego użyczył mi klient. Stefan, jesli to chodzi o tego z Ameryki, na pewno rozkręca słuchawki, bo montuje kabel na stałe, więc musi wyjąć ze środka gniazda.

      Tak jeszcze w sprawie wygody – ja wolę Ultrasone Edition 12. Mają głębsze, bardziej mięsiste pady, a kształ muszli, skądinąd sporej, nie powoduje, że mi się opierają o kości policzkowe, za czym nie przepadam. Ogólnie HD800 są wygodne, ale nie szczyt szczytów.

  8. Grzegorz Bilski pisze:

    Michał,
    a może Twój klient mógłby mailowo spytać Stefana o ten śrubokręt?
    Byłaby to dla niego duża niedogodność?
    Z góry dziękuję 🙂
    P.S. A widzisz, na mojej głowie HD800 leżą kapitalnie – nie odczuwam kompletnie żadnego dyskomfortu. Oczywiście nie porównywałem ich z Edition12, co może uda mi się uczynić u Piotra. Do kiedy Ultrasony u niego będą?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Do poniedziałku.

  9. Grzegorz Bilski pisze:

    Ech,
    to chyba zaspałem… Raczej nie zdążę Cię odwiedzić do poniedziałku.
    Oczywiście biorąc pod uwagę, że w ogóle będziesz dysponował wolnym czasem.
    Zdam się zatem na Twoją opinię – zawsze mieliśmy zbieżne gusty 😉

    1. Piotr Ryka pisze:

      Biedny Skorpion.

  10. Grzegorz Bilski pisze:

    Eee, tam.
    Jaki tam biedny – bogata wersja 😉
    Gra jak ta lala.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A Stożek to co?

  11. Grzegorz Bilski pisze:

    No tak,
    ja niepomny Stożka – biję się w piersi…

  12. Piotr Ryka pisze:

    Ciekawe czy ktoś jeszcze pamięta co i kto to był Stożek.

  13. Grzegorz Bilski pisze:

    Stożka, jak Stożka.
    Ale Darkula, to pamiętasz?

  14. Piotr Ryka pisze:

    A jakżeby nie. Mówił mi, że do Stanów na stałe wyjeżdża, ale nie wiem czy pojechał. Pewnie teraz patrzy na nas.

  15. freejazz pisze:

    Proszę o przetłumaczenie na polski język tych zdań, bo swym tępym umysłem nie ogarniam treści:
    „Od razu przy tym trzeba zaznaczyć, że słuchawki Signature Pro właśnie nie mają maniery profesjonalnej, nie usiłując być neutralnym, na wszystko obojętnym tak naprawdę nie bardzo wiadomo czym, ale na pewno nie czymś na czym przyjemnie się słucha muzyki i co wykazuje z nią pokrewieństwo. Owej mdłej przeźroczystości o topornym nieraz wykończeniu i dudniącym niejednokrotnie dźwięku, którą usiłuje się tu i ówdzie sprzedawać jako muzyczny profesjonalizm.”
    Proszę o objaśnienie zawiłych doświadczeń odsłuchowych 🙂 Z góry bardzo dziękuję

    1. Piotr Ryka pisze:

      Może prościej będzie posłuchać jakichś słuchawek profesjonalnych i porównać je z Ultrasone Signature PRO? Opis mogę oczywiście uprościć. Słuchawki profesjonalne stawiają na szczegółowość, wyrazistość i mocny obrys dźwięków bez dbałości o wypełnienie i płynność. Taki jass…

  16. Slaviola pisze:

    Witam. Ostatnio miałem okazję posłuchać owych słuchawek. Są bardzo dobre, jednak w tej cenie znajdą się lepsze, choćby Sony MRD-Z7, które dużo ludzi skreśla z góry twierdząc, że to jednak nie ta półka, ale mając przez kilka dni oba modele, stwierdzam że Sony rzeczywiście się postarało w tym modelu dając nam niesamowitą scenę i lepiej kontrolowany bas.

    Pozdrawiam.
    Sławek.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Możliwe, ale Sony nie słyszałem. Na test nie dotarły.

      1. Slaviola pisze:

        To bardzo polecam odsłuch Sony MDR-Z7, to jedne z nielicznych słuchawek na rynku, których wartość jest zdecydowanie zaniżona w porównaniu do tego jak brzmią.

  17. adivxv pisze:

    Panie Piotrze, jak ocenia Pan scenę oraz przestrzeń w tych słuchawkach, względem konkrecji w tej cenie. Mam nadzieje, że również nutkę dobrej holografii mają, bo do reszty przyczepić się nie można.

    1. PIotr Ryka pisze:

      To są słuchawki grające bardziej kameralnie, blisko słuchacza, w bezpośrednim kontakcie. Nie są pomyślane jako takie do budowania sceny na wzór głośnikowy. Od tego przewidziano Sennheiser HD 800, Ultrasone Edition 5, Audeze LCD-XC, Final Audio Sonorous VI. Typowe coś za coś: albo blisko, ciepło i bezpośrednio, albo chłodniej, szerzej, holograficznie. Osobiście cenię oba typy prezentacji. Najlepiej je kojarzące są AKG K1000 i Styx Omega II, ale to w jednym wypadku nieprodukowane, a w drugim drogie słuchawki.

  18. Freejazz pisze:

    Panie Piotrze, dzień dobry.
    Jako szczęśliwy posiadacz słuchawek marki Fostex TH600 myślę nad zamianą na zrecenzowane słuchawki. Boję się, żeby nie było gorzej, bo zakochany jestem w przetwornikach z biocelulozy, czyli Nighthawkach, które Pan także wysoko ceni albo cenił.
    Innymi słowy, czy w Signature Pro znajdę także tę ulotną dawkę magii, czegoś, co potrafi słuchacza zaczarować? W TH610 i NH Audioquesta cenię ową miękkość brzmienia, zaoblenie dźwięków, taką aksamitność. Czy zrecenzowanych słuchawkach znajdę coś magicznego w brzmieniu? Moja ostrożność wynika chociażby z faktu, że ludzie zazwyczaj dość szybko pozbywali się USP, to skrót od przedmiotu recenzji.
    Bo nie zawsze drożej oznacza lepiej.
    Życzę spokojnego dnia

    1. Piotr Ryka pisze:

      USP grają gęsto, gorąco i wyjątkowo muzycznie, natomiast gdy się szuka szczególnych cech membran celulozowych, takich jak niezwykła czułość, wyjątkowa umiejętność oddawania niuansów i szczegółów, swoista delikatność i misterność – to tu lepsze będą Kennerton Vali.

  19. Galbani pisze:

    Witam, Panie Piotrze.
    Ja USP używam od przeszło trzech lat jako swoich głównych nauszników wyjściowych razem z A&K KANN i bardzo odpowiada mi ich charakterystyka brzmieniowa. Ciekaw jestem jak Pan by porównał ze sobą USP i Tribute 7. Nie miałem okazji tych ostatnich sam przetestować, ale z opisów wynikałoby ,że reprezentują podobny typ brzmienia. Przede wszystkim interesuje mnie czy wzrost jakości jest choć trochę proporcjonalny do wzrostu ceny.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tribute 7 to takie lepsze USP – dużo lepsze. Porównywałem je kiedyś bezpośrednio (Tribute jako Edition9, czyli praktycznie te same słuchawki) i przesiadka z lepszych na gorsze byłaby bolesna. Różnica polega na szczegółowości, precyzji rysowania dźwięków, naturalności, potędze brzmienia i jakości sceny. Sygnatura bardzo podobna, ale Tribute to jednak wyższa liga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy