Recenzja: Ultasone Edition 10

Budowa

ultrasone-edition-101Luksus to luksus, musi być elitarny i nietuzinkowy. W przypadku Ultrasonów E10 na ich niezwykłość składają się (pierwsze takie) dziurkowane niczym siedzenia w luksusowych limuzynach, nauszne pady ze skórki etiopskich jagniąt – najdelikatniejszej według producenta skórki na świecie – 40-to milimetrowe powlekane tytanem przetworniki z zaimplementowaną technologią S-Logic plus, a także technologią ULE oraz zewnętrzne osłony tychże przetworników, sporządzone w drzewa zebrano i rutenu.

Szlachetne drewno, to klasyczny składnik słuchawkowego luksusu, a gatunek zebrano jest tutaj nowością.

Zebrano albo inaczej zingana, pozyskiwane jest ze środkowoafrykańskich roślin drzewiastych; to drewno bardzo ciężkie, elastyczne a zarazem twarde i niezwykle odporne na warunki zewnętrzne, gdyż zasobne w autoimpregnującą żywicę. Znajduje zastosowanie w meblarstwie, a sama nazwa oznacza „drzewo zebrowe”, ponieważ, podobnie jak zebra, ma ciemne paski na jasnym tle. Z kolei ruten to metal z grupy platynowców – twardy i ładnie się prezentujący, wykorzystywany na przykład w produkcji luksusowych wiecznych piór.

Z drzewa zebrano jest też wykonany dołączony do kompletu bardzo elegancki stojak. To chyba jedyny obok Qualii przypadek, kiedy taki stojak znalazł się w komplecie.

Dochodzi do tego kabel z posrebrzanej miedzi beztlenowej, osłonięty powłoką aramidową (prawdopodobnie kewlarem), co bardzo dobrze chroni go przed uszkodzeniami. Posrebrzana miedź, nieznanej niestety klasy czystości, ma, podobnie jak w kablu nowego Staksa 507, podnosić szerokość przekazywanego pasma i naturalizować tonację. Sam kabel jest giętki i ma długość aż trzech metrów, co czyni go bardzo wygodnym w użytkowaniu, nie zmuszając do stosowania przedłużek. Zakończono go, co dziwne, niezbyt efektownym dużym, rozbieralnym jackiem, po drodze do którego napotykamy, tak dla jakościowej odmiany, bardzo solidny i elegancki metalowy trójnik, zastosowanie jakiego przez firmę Grado byłoby marzeniem miłośników tej firmy, ale wydaje się utopią.

Słuchawki są lekkie (282 gbez kabla) i bardzo wygodne. W przeciwieństwie do modeli E8 i E9 muszle są wystarczającej wielkości, a siła nacisku pałąka dobrana właściwie. Także regulacja wysokości zawieszenia okazuje się skuteczna, bo punkty regulacyjne są odpowiednio głębokie, nie pozwalając na samorzutny przeskok. Sam pałąk, choć dość wąski, jest wystarczająco szczodrze otulony miękką wykładziną i obszyty elegancką skórką, a spięte nim okrywy muszel z rutenu i zebrano prezentują się nader efektownie, nadano im bowiem wyszukaną formę zdobniczą, której dodatkową rolą jest właściwe rozpraszanie fali dźwiękowej po stronie zewnętrznej, poprawiające podobno naturalność sceny.

ultrasone-edition-102Gdy chodzi o aspekty czysto techniczne, zastrzeżenia może budzić wielkość przetwornika. Zaledwie40 mmśrednicy, to wyjątkowo mało na tle konkurencji. Okazuje się jednak, że w praktyce odsłuchowej nic to nie znaczy. Wielkość jest parametrem, który możemy tu całkowicie zlekceważyć, ponieważ nie ujawnia się żadna korelacja pomiędzy wielkością a jakością dźwięku. Sam przetwornik jest powlekany tytanem i osłonięty specjalnymi dziurkowanymi przysłonami, powodującymi rozpraszanie fali dźwiękowej na małżowinie usznej. Ma to skutkować pojawieniem się lepszej charakterystyki przestrzennej. To właśnie ów sławetny S-Logic, w przypadku modeli E8 i E10 występujący w wersji udoskonalonej, zwanej S-Logic plus. Napędzający to wszystko magnes jest – jakżeby inaczej – neodymowy.

Dodatkowym atutem są aspekty prozdrowotne. S-Logic pozwala osiągać tą samą głośność przy mniejszym nacisku dźwięku na błonę bębenkową, a specjalna konstrukcja przetwornika odgina pole magnetyczne na zewnątrz głowy słuchającego. To kolejny powód do dumy producenta – technologia ULE (ultra low emission).

Tak więc najnowszych słuchawek Ultrasona możemy używać bez obawy o uszkodzenie słuchu i napromieniowanie polem magnetycznym.

Kiedy je ubieramy musimy pamiętać, by nie przesunęły się zbytnio ku przodowi, ponieważ to znacznie degraduje dźwięk; muszle powinny być z tyłu, dokładnie na wprost uszu. Poza tym wszystko jest proste i przyjemne. Sama lekkość i wygoda. Słuchać bez zmęczenia można dowolnie długo.

Przydana modelowi E10, podobnie jak jego poprzednikom, 32 ohmowa oporność jest dzisiaj bardzo często spotykana i nie nastręcza specjalnych trudności przy napędzaniu, a 99 decybelowa skuteczność jest całkiem zadowalająca. W efekcie nowe flagowe Ultrasony nie stawiają wzmacniaczom wygórowanych wymagań w sensie czysto technologicznym. Co innego wzgląd jakościowy. Tutaj jest ciężko jak cholera, bo zapewnienie sygnału analogicznej klasy jest nie lada wyzwaniem, a poza tym… Ale o tym za chwilę.

Słuchawki pakowane są w elegancką kasetkę, jednak nie z drzewa zebrano, o które by się prosiło. Widocznie jest ono zbyt drogie. W komplecie oprócz stojaka jest przejściówka na mały jack i płyta pokazowa Ultrasona. Kosztuje to wszystko straszne pieniądze, bo w szerokim świecie aż dwa tysiące siedemset dolarów, a u polskiego dystrybutora siedem tysięcy dziewięćset złotych. Jednak i tak wychodzi taniej niż kiedyś model E7, który był wyceniony na trzy tysiące sto dolarów. Tak nawiasem, cena dwa tysiące siedemset dolarów jest niemal analogiczna (jeśli nie brać pod uwagę inflacji) z Sony Q10 Qualia, które kosztowały dwa tysiące sześćset. Podobnie kosztują też słuchawki Stax Omega II MK2, a Omega III ma kosztować, bagatela, pięć tysięcy banknotów z podobizną Jerzego Waszyngtona.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Ultasone Edition 10

  1. Marek pisze:

    Powiedza, ze sie czepiam po latach: w tytule i w tagach jest blad (literowka) w nazwie – Ultasone, czyli bez „R” – a to sa namiary na recenzje.
    Ciekaw bylem tej recenzji, bo po latach sluchawki te pojawiaja sie za nizsza cene. Ciekaw bylbym, jak by sie dzisiaj uplasowaly w gronie Focal Elear, Clear, Sony MDR Z1R, czy Pioneer SE master 1?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ja ich nikomu nie polecę. Bez rekomendacji.

  2. Marek pisze:

    Dziekuje. Nie tylko Pan… a szkoda – tyle dobrych materialow, wyglad i chyba ergonomia. Sluchawki jednak przede wszystkim maja grac!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ale polecam Ultrasone 12. Chyba są tańsze i na pewno lepsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy