Trójbój na szczycie

Ultrasone Edition9 cd.

Trójbój_Na_Szczycie_27

Ultrasone Edition9

   Ultrasony, jak na uniwersalistą przystało, potrafią też pięknie śpiewać. Kiedy dobrać im odpowiedni zestaw lamp – świetlisty i słodkawy – dodatkowo wzbogacając to brzmienie bardziej eksponowaną górą (co potrafią uczynić na przykład ECC83 Brimara albo Telefunkena), słuchanie ludzkich głosów, nawet kiedy nie są one aż tak wnikliwie przeanalizowane jak u Grado i AKG, staje się wyjątkowy przeżyciem. Mimo że na co dzień pełne werwy, słuchawki te posiadają bowiem umiejętność upojnego przeciągania fraz, zwłaszcza kiedy w torze znajdują się też lampy 350B. Głos zyskuje wtedy pewną lepkość, jakby jego słodycz się rozlewała i można było poczuć jej smak. Nie jest to naturalne, ale bardzo przyjemne.
W porównaniu Grado i AKG grają bardziej realistycznie. AKG w sposób skrajny, a Grado bardziej umiarkowany. Jednak przy pewnych zestawieniach lampowych te ostatnie także potrafią przydać ludzkiemu głosowi nadnaturalnej słodyczy i swoistego aromatu. To samo dotyczy Staksa Omegi, a osobiście bardzo to lubię.
Wróćmy jeszcze na chwilę do kwestii detaliczności. Kiedy nie miałem lamp 45, tekstura Ultrasonów wydawała mi się odrobinę uboższa niż Grado, głównie za sprawą jej większej gładkości, ale teraz mimo tej gładzi wydaje mi się równie lub niemal równie bogata. Jedynie AKG docierają w głębsze warstwy realizmu; są bardziej chropowate, czyste, dosadne i bezkompromisowe. Każde ze słuchawek podchodzą przy tym do detaliczności odmiennie. Grado pięknie i precyzyjnie cyzelują bliższe plany, a dalszym pozwalają do pewnego stopnia się mroczyć, Ultrasony wszystko rysują bardzo dokładnie, ale w taki sposób, że ich szczegółowość się nie narzuca i dopiero kiedy jej się przyjrzeć, okazuje się fenomenalna, a AKG nie dość że są arcyprecyzyjne, to jeszcze każdy detal omiatają snopem potężnego światła, by się biedak nie miał gdzie przed ich spojrzeniem schronić. Dlatego Ultrasony napędzić najłatwiej, a AKG najtrudniej.
O Ultrasonach trzeba jeszcze powiedzieć, że wieje od nich optymizmem. Nie są skore do zadumy i melancholii, choć kiedy trzeba potrafią i to. Muzyka nimi sprawiona kroczy zwykle raźno naprzód, jest bardzo zawiesista i dynamiczna a przy tym łatwo przyswajalna. Nie zasmuca srebrzystą aurą nostalgii i nie spowija nas mrokiem, jak ta z Grado, ani nie rani ostrością samego dźwięku, jak ta ze źle napędzanych AKG. Jest radosna i swojska.
Podsumowując: z całej trójki Ultrasony to słuchawki przysparzającej najmniej kłopotów i najbardziej sympatyczne. Można ich słuchać całymi dniami, z zaangażowaniem lub bez. Potrafią zarówno pozostawać w tle jaki i bez reszty przykuć uwagę. Są łatwe we współżyciu i uniwersalne. Chwilami, zwłaszcza po dłuższym słuchaniu, można odnieść wrażenie, że ich gra to nic szczególnego. Wystarczy wtedy przez chwilę posłuchać którychś Sennheiserów albo AKG K701, a potem powtórzyć odsłuch w ich wykonaniu, by stało się jasne, że są lepsze o klasę.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Trójbój na szczycie

  1. would you allow we copy some content from the article? Thanks.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy