Recenzja: Stax SR-Ω (SR-Omega)

Brzmienie cd.

OrpheusOmega_1   W sumie kreacja Omegi przypomina ogromny muzyczny przestwór podświetlony delikatnym, leciuteńko kremowym światłem, dzięki któremu wszelkie dźwięki zostają lekko stemperowane na krawędziach, a wszelkie brutalności poskromione i złagodzone. Nie jest to prezentacja daleka od realizmu, ale odrobinę bajkowa. Lecz kiedy słuchamy tylko ich, baśń ta zaczyna przybierać bardzo realne kształty i jest to bardziej pewien styl uprawiania muzyki niż naginanie realiów, analogicznie jak ta sama muzyka bardzo nieraz odmiennie prezentuje się w różnych interpretacjach.

Pisząc o pierwszej staksowskiej Omedze i jej dwóch konkurentach koniecznie trzeba wspomnieć o sprawie bardzo ważnej – mianowicie o wyjątkowej klasie wszystkich tych słuchawek, do jakości których w pełni nawiązać potrafiły jedynie AKG K1000 i Stax Omega II. Co ciekawe, biorą one „wielką trójkę” w swoisty nawias; AKG od strony realizmu, a Omega II od strony baśni. Nie chcę jednak rozpisywać się na temat zmagań realizmu z bajkowością, a jedynie podkreślić, że w przypadku każdego przedstawiciela tej piątki mamy do czynienia ze zjawiskiem dla mnie jako audiofila i melomana kluczowym – z wyzwoleniem od narzucanej przez nie dość OrpheusOmega_5zaawansowaną technikę sztuczności. Słuchałem wielu słuchawek, prawie wszystkich najlepszych, i żadne spoza wspomnianej piątki nie sięgają pułapu, o którym można z całą szczerością powiedzieć, że nie stwarza bariery pomiędzy słuchaczem a muzyką. Nie do końca jest to prawdą, bo na przykład Grado PS-1000 zdarzyło mi się słyszeć raz jeden równie wybitnie grające, a poza tym zasłuchawszy się w dowolne wysokiej klasy słuchawki z łatwością przekraczamy wszelkie bariery i muzyka tryumfuje. Dobra muzyka tryumfuje przecież zawsze, niezależnie od klasy systemu. Ale biorąc od strony czysto technicznej wielka piątka stanowi elitę. Są wprawdzie słuchawki mające pewne przewagi nad każdym z jej reprezentantów; przykładowo Ultrasony E9 i Audez’e LCD-2 posiadają potężniejszy bas, a Grado GS-1000 bardziej magiczną przestrzeń, jednakże całościowo to piątka wygrywa. Bardzo jej bliskie są Ultrasony E10, mają jednak sybilacyjną skazę. Zapewne nie gorsze są Sony Qualia, ale ich nie słyszałem. Do elity dołączy najprawdopodobniej niebawem nowy flagowiec Staksa – Omega III.

STAX_SR-Omega_17Co jednak znaczy – bycie elitą? Owoż oznacza brak wspomnianej bariery. Trudno to ująć w racjonalne pęta i chyba nie ma takiej potrzeby. Wystarczy praktyka. Już od długiego czasu używam AKG K1000 w towarzystwie innych dobrych słuchawek. Przez wiele miesięcy porównywałem je z Ultrasonami E9, Sennheiserami HD 800, Denonami D7000 i Audio-Technicą W5000, a na krótszym dystansie przewinęło się wiele innych. Wiem dzięki temu, że każdorazowe przejście z K1000 na któreś z wymienionych wywołuje wrażenie jakby muzyka skrywała się za woalem. Po chwili wrażenie to słabnie, ale w recenzji nie chodzi przecież o chowanie się w przyzwyczajenia tylko o akcentowanie różnic. Bycie elitą w przypadku słuchawek oznacza brak woalu, czyli swobodę przejścia z jednych na inne bez osłabiania kontaktu z muzyką; o bycie tam gdzie grają bez żadnej umowności, mimo iż – powiedzmy to jasno – żadne słuchawki nie potrafią oddać żywej muzyki w całym jej naturalnym przepychu. Jednak z jakichś niejasnych powodów tych kilku najlepszych przedstawicieli gatunku potrafi udawać tak dobrze, że stwarzają wrażenie autentyzmu, którego de facto nie ma. To ich słodka i drogocenna tajemnica – oszukać mózg na tyle, by zechciał generować dla ośrodków przyjemności dawki dopaminy analogiczne jak w przypadku słuchania prawdziwej muzyki. Wcale to nie oznacza, że ktoś pragnący rozkoszować się muzyką koniecznie musi posiadać któreś ze słuchawek elitarnych. Życie narzuca ograniczenia, toteż bez szemrania godzimy się egzystować bez wielkich majątków, wielkiej władzy i wielkiej sławy, choć mieć je byłoby czymś StaxToOrpheusAdapterpożądanym. Na szczęście w przypadku słuchawek kompromisy nie są oparte na tak przeraźliwym rozziewie jak między nami a Napoleonem czy Tamerlanem. Między SR-Omegą a Grado GS-1000, albo Orfeuszem a Denonem D7000 nie ma dużych różnic. Na całe nasze audiofilskie szczęście.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy