Recenzja: Sony MDR-R10

Odsłuch

SonyR10_9Zacznijmy od tego, że znawcy dzielą słuchawki Sony MDR-R10 na takie z wcześniejszej produkcji, mające lżejszą podstawę basową, i te późniejsze, z potężniejszym basem. Ponieważ odsłuchiwany przeze mnie egzemplarz pochodził z ostatniego roku produkcji, można domniemywać, że należy do tej drugiej kategorii.
Poza tym, że pochodzące z bardzo późnego okresu, odsłuchiwane przeze mnie Sony R10 były znakomicie zachowane i prawdopodobnie bardzo mało użytkowane. Nie chcę się posunąć aż do stwierdzenia, że były być może wręcz niewygrzane, choć i taka ewentualność nie jest wykluczona, ale najpewniej przed przybyciem zza oceanu długo leżakowały bezczynnie i się rozleniwiły. Poza tym stoję niezłomnie na stanowisku, że każde słuchawki muszą zgrać się z napędzającym je wzmacniaczem, o ile wcześniej użytkowano je ze wzmacniaczem jakościowo słabszym, nie będącym w stanie wydusić z nich całego potencjału, co nieuchronnie przekłada się na gorszą formę brzmieniową. Można w to wierzyć albo nie, ale także w przypadku R10 powtórzyła się historia z coraz lepszym graniem każdego kolejnego dnia, a było tych dni w sumie pięć, przy czym pierwszy był dwuznaczny, a ostatni zachwycający.
Dlaczego pierwszy dwuznaczny? – Bo początkowo było niezwykle precyzyjnie i szczegółowo, ale za mało muzykalnie i z za ostrą górą.
Dlaczego ostatni zachwycający? – Do tego za chwilę dojdziemy.

SonyR10_28Zacznijmy jeszcze raz, tym razem od porównania z Audio-Techniką ATH-W5000.
Naprawdę znakomicie się złożyło, że mogłem bezpośrednio porównać te słuchawki, ponieważ są – przynajmniej teoretycznie – bardzo podobne. Oczywiście oddziela je przepaść cenowa, skoro na rynku amerykańskim Sony R10 kosztowały cztery tysiące dolarów a Audio-Technica tylko tysiąc sześćset, a przy tym były obecne w różnych przedziałach czasowych, i gdy Sony od roku pozostawały już poza produkcją Audio-Technica dopiero wkraczała na rynek, jednak poza tym mamy same analogie. Jedne i drugie pochodzą od bardzo uznanych japońskich producentów, jedne i drugie to słuchawki flagowe, jedne i drugie są zamknięte i z drewnianymi muszlami, a przy tym nawet widoczne od wnętrza muszli przetworniki okazują się bardzo podobnie osłonięte dziurkowanymi osłonami i jednakowo ustawione pod kątem do ucha. Krótko mówiąc nie ulega wątpliwości, że Audio-Technika próbowała naśladować Sony, w bardzo dużej mierze powtarzając zastosowane przez niego rozwiązania w swoim modelu flagowym, usiłując przedzierzgnąć jego wielkie osiągnięcie we własny sukces technologiczny za dużo mniejsze pieniądze.
SonyR10_12Jak to się ma do dźwięku i do różnicy w cenie? Otóż ma się niewątpliwie niekorzystnie dla Audio-Techniki. Nie jest to może przepaść, ale skala jakościowa lokuje te słuchawki dość daleko od siebie. W bezpośrednim porównaniu dźwięk W5000 okazuje się znacznie ciemniejszy, ale przede wszystkim dalece bardziej dudniący i to dudnienie jest najzwyczajniej bez sensu. Z miejsca jasne się staje, że zaprojektowane z użyciem komputerowego modelowania sferycznego muszle z drzewa zelkova po prostu ośmieszają zwykłe hebanowe pokrywki od Audio-Techniki. U Sony nie ma nawet cienia sztuczności czy pogłosowych dodatków. Bezpośredniość, otwartość i maestria ich dźwięku uderzają z zawstydzającą konkurencję naturalnością od pierwszej sekundy. Autentyczne mistrzostwo świata. Oto słuchawki zamknięte, które dźwiękowo są tak otwarte jak tylko otwartość w słuchawkach jest możliwa i pod tym względem do otwartych w sensie całkowicie dosłownym monitorów nagłownych AKG K1000 oddziela je najwyżej włos, nie więcej. Osiągnięcie można rzec epokowe, zupełnie tak jak napisano w instrukcji.
Ale na tym przewagi Sony bynajmniej się nie kończą, o nie, jeszcze nieprędko. Ich jaśniejszy dźwięk jest niewątpliwie bardziej utrafiony tonacyjnie i znów słowo perfekcja ciśnie się samo na usta. Faktem jest, że wzmacniacz dla nich musi grać dźwiękiem raczej ciemnym i możliwie najbardziej zgęszczonym oraz nasyconym barwowo, ale generalnie z uchwyceniem właściwej tonacji nie powinno być problemu, zwłaszcza gdy mamy do czynienia ze wzmacniaczem lampowym, gdzie barwę i światłocień można łatwo regulować odpowiednim doborem lamp.
Otwartość i tonacja to niewątpliwie sprawy kluczowe, ale kluczowa różnica jest jeszcze jedna. Gdybym nawet nie czytał o tej wyśrubowanej do granic technologicznych możliwości arcycienkiej i arcyczułej biocelulozowej membranie i tak od razu bym poczuł, że czułość tych słuchawek przekracza wszystko co do tej pory słyszałem i że pod tym względem są jakby nie z tego świata. Wychwytują szmery tak delikatne i tak eteryczne, że porównanie z mgiełką albo nicią pajęczą od razu staje przed oczyma. Dźwiękowy gobelin tkany przez Sony MDR-R10 jest z przędzy tak cienkiej i splotu tak misternego, że nic z nim pod tym względem równać się nie może. Twórcy zapewniali nas, że ten dźwięk będzie delikatny i dotrzymali danego słowa do ostatniej jego litery. Jasne jest, że przekłada się to na głębię wniknięcia w nagranie, przez które R10 przechodzą na wylot i we wszystkich kierunkach. W porównaniu z nimi ATH-W5000, o których pozwoliłem sobie napisać, że są niezwykle szczegółowe, to słuchawki o brzmieniu powierzchownym i pozbawionym dosłowności. I nie chodzi tu w głównej mierze o samą ilość szczegółów, bo te Audio-Technica wyłapuje bez problemu, tylko o misterność i maestrię ich oddania. W porównaniowej przymiarce R10 jawią się jak skrzypce, a W5000 jak bęben. Membrana R10 wibruje z podobną przenikliwością co struny skrzypiec, a membrana przetwornika W5000 jest w odniesieniu do tego jak membrana sporego bębna. To zupełnie inne zestawy osiągalnych częstotliwości i inna zdolność przetwarzania sygnału akustycznego. .

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

5 komentarzy w “Recenzja: Sony MDR-R10

  1. mario pisze:

    Wspaniala recenzja,wspaniale sluchawki.Pozdrawiam audiofil.

  2. Piotr pisze:

    Witam panie Piotrze .Mam pytanie .Na ebay uk można je kupić za 5000 £.Czy uważa pan, ze ta cena jest dobra czy zawyżona .

    1. Piotr Ryka pisze:

      Cena jest adekwatna w sensie obecnej wyceny rynkowej. Trzeba tylko uważać na jakość sprzedawcy, bo oszustów oferujących tak drogie słuchawki nie brakuje. Warto zwłaszcza zweryfikować, czy nie miały wymienianego któregoś przetwornika, bo są spece od zastępowania oryginalnych takimi z niższych modeli. W tej sprawie polecam konsultacje z Wiktorem z forum audiohobby. Na pewno pomoże.

  3. dominator8 pisze:

    Witam. Odsłuch tych słuchawek to moje wielkie marzenie – nie ukrywam. Posiadam Stax Lambda Pro, HD600, DT770Pro oraz AKGQ701 i w każdym z wymienionych mam pewne ale.. Najbliżej do mojego ideału brakuje Staxom. Sony R10 to wedłóg wielu najlepsze słuchawki elektrodynamiczne w historii – coś w tym musi być.

  4. dominator8 pisze:

    Zapomniałem dodać, że posiadam też AH5000 w wersji zmodowanej (marks mod). Brakuje odklejenia dźwięku od głowy oraz przesada w ekspozycji basu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy