Recenzja: Grado PS1000

Wygląd, technologia i ergonomia

PS10001Aby coś było cosiem musi mieć wygląd. Chęć posiadania wynika przecież nie tylko z opisu technicznego i walorów użytkowych. Ładna rzecz bez dwóch zdań kusi bardziej. Pod tym względem model PS-1000 niewątpliwie staje na wysokości zadania, jednakże pod jednym warunkiem. Tym mianowicie, że trzymać będzie założony standard. A z tą sprawą niestety dobrze nie jest. Egzemplarz, który pół roku temu trafił w moje ręce zaprezentował się osobliwie. Jego srebrzyste metalowe muszle na mych oczach w ciągu kilku zaledwie minut od wyjęcia z pudełka pokryły się patyną, wyjątkowo nieestetyczną w dodatku, nierównomiernie rozłożoną, paskudnej konsystencji i żadną miarą nie przydającą urody. Powód tej błyskawicznej patynizacji pozostaje nieznany i w sumie nie jest istotny. Prawdopodobnie muszle zostały pokryte ochronną warstwą przeźroczystego lakieru, który okazał się wadliwy jakościowo i zmatowiał pod wpływem dotyku dłoni użytkownika. Patynę można tak nawiasem usunąć ścierając gołymi rękami, co zajmuje kilka godzin wytężonej pracy. (Żadne pasty polerskie, płyny do czyszczenia metalu ani tarcia ściereczką nie pomagają.) Efekt jest zadowalający, jeśli nie liczyć popuchniętych palców – słuchawki ponownie już się nie patynują i wyglądają nader elegancko. No ale nie o takie chyba metody dochodzenia do elegancji chodzi.
Jest też i kilka innych w tej materii zastrzeżeń. Oto nie zmieniło się opakowanie, mimo iż zmieniła się klasyfikacja jakościowa i cena. Słuchawki na macierzystym rynku amerykańskim kosztujące tysiąc siedemset dolarów, a więc bardzo wyraźnie drożej od poprzedniego modelu flagowego (który pozostał w ofercie ale flagowcem oczywiście już nie jest), mimo to, wzorem niższych modeli, dostarczane są w obskurnym tekturowym pudełku. Za przyzwoicie prezentującą się drewnianą skrzyneczkę trzeba zapłacić siedemdziesiąt dolarów ekstra. Bez przesady, tego rodzaju kunktatorstwo zbyt daleko jest posunięte, a konkurencja na ten widok pokłada się zapewne ze śmiechu. Kolejna rzecz, to ciężar metalowej konstrukcji. Stopy aluminiowe są wprawdzie bardzo lekkie, jednak muszle PS-1000 są dla odmiany bardzo masywne. W efekcie słuchawki sporo ważą, co pociąga za sobą kilka istotnych konsekwencji. Przede wszystkim utracone zostaje bardzo cenne wrażenie niebywałej lekkości jaką częstuje użytkownika poprzedni flagowiec, muszle którego wykonane zostały z mahoniu. PS-1000 zaznaczają swą obecność na głowie słuchającego dużo bardziej i niepodobna już odnieść wrażenia, jakoby ich wcale nie było, jakby muzyka dobywała się z samej przestrzeni. Może i nie jest to jakąś przeraźliwą ułomnością, niemniej coś bardzo wartościowego niewątpliwie uległo zatracie. Kolejna rzecz to nieodpowiednie w tej sytuacji rozwiązanie regulacji pionowej. Odziedziczone po lekkich modelach drewnianych i plastikowych swobodne przesuwanie zawieszenia pałąka nagłownego względem muszli wzdłuż gładkich prętów (bez żadnej możliwości zafiksowania ustawienia optymalnego) powoduje, że bardzo masywne obecnie muszle pod własnym ciężarem nieustannie wędrują w dół, w następstwie czego stale trzeba ich ustawienie poprawiać. Nie sposób uznać tego za zaletę, tym bardziej, że stanowiące element hamujący i zaciskowy plastikowe obejmy są właśnie plastikowe, muszą zatem ulegać z czasem dalszemu poluzowaniu, co nie wróży niczego dobrego. A przecież Grado robiło kiedyś takie obejmy z metalu i wyposażało je w śruby zaciskowe. Na okoliczność modelu „Professional” warto było chyba do tego wrócić, a tak pozostaje irytujące wrażenie niedopracowania i wątpliwości co do przyszłych walorów użytkowych. Nakłada się na to jeszcze problem z kablem. Faktem jest, że nowojorska firma postanowiła zafundować produkowanym przez siebie słuchawkom kable dużo lepszej od dotychczasowej jakości, w przypadku najwyższych modeli bardzo grube i aż ośmiożyłowe. Cześć i chwała jej za to, ale przy tej okazji nowe PS-1000 dostały ten kabel o kilkadziesiąt centymetrów krótszy od poprzedniego z modelu GS-1000. I znów nie jest to nic dobrego. Kabel jest teraz za krótki i niepodobna wygodnie rozsiąść się w fotelu bez baczenia na jego długość. Do takiej rozpusty brakuje co najmniej pół metra. Szkoda. Moje Ultrasony i AKG przyzwyczaiły mnie do takich wygód. Ostatnie zastrzeżenie to fakt, że przetworniki, wzorem modelu GS-1000, pozostały w oprawie drewnianej, która jak pestka w owocu skrywa się teraz w metalowej kołysce. Z uwagi na różne właściwości termokurczliwe metalu i drewna oraz odmienny proces starzenia się tych materiałów podnoszona bywa kwestia trwałości takiego drewniano-metalowego kompozytu. Trudno orzec jak będzie się to spisywało na długą metę, ale na razie nie ma żadnych widocznych powodów do obaw, pozostaje jednak mały znak zapytania.
Mimo tego wszystkiego i na przekór temu PS-1000 prezentują się efektownie, noszą wygodnie i budzą zaufanie masywnym wyglądem oraz grubością kabla, na którym spore psisko dałoby się bez problemu wyprowadzić na spacer. W sumie nie jest to zatem jakiś szczególny popis sztuki z zakresu inżynierii użytkowej, ale i nie jakaś mizeria. Taka sobie solidna czwórka w otoczeniu kilku małych znaczków zapytania. Warto przy tym odnotować, że mimo takiej samej budowy i tej samej impedancji PS-1000 dzięki lepszej skuteczności są sporo łatwiejsze do napędzania od GS-1000, co jest niewątpliwie atutem. Atutem jest też trwałość i niepodatność na uszkodzenia metalowych muszel. Z pewnością trudniej je uszkodzić od drewnianych, toteż z modelem „Professional” nie trzeba się już tak pieścić. – Coś za coś, jak to w życiu. O ile jednak profesjonalny rodowód może pociągać za sobą pewien dyskomfort, wynikający z konieczności zastosowania trwalszych materiałów, o tyle w aspekcie brzmieniowym tego rodzaju ograniczenia żadną miarą nie powinny już mieć miejsca. Tutaj noblesse oblige i niczego wybaczyć nie można. Dźwięk musi być lepszy od tego z modeli poprzednich i basta. Żadnego – przebacz.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Grado PS1000

  1. Marta pisze:

    Chciałam zapytać czy miał Pan może okazje testować grado ps-500. Obecnie posiadam model 325is i jestem z niego dość zadowolona. Myślę obecnie o wymianie słuchawek na wyższy model grado: R2i, R1i lub właśnie ps-500. Które z nich by Pan najbardziej polecił głównie ze względu na różnicę jakościową w stosunku do 325is. Zdaję sobie sprawę, że opowiedź nie jest łatwa, bo: „wszystko zależy od…” Czytałam też na audiohooby wypowiedź jedego z użytkowników forum, który przwoływał Pana opinię, że R1i są lepsze o 10% od 325is. Nie mam jakiegoś wybitnego źródła czy wzmacniacza i po porstu zastanawiam się czy warto wydać w końcu nie małą sumę na wyższy model grado.
    pozdrawiam serdecznie,
    Marta (wierna czytelniczka)

  2. Piotr Ryka pisze:

    Marto

    Sprawa jest złożona. Słuchałem kiedyś przez chwilę Grado 325, ale tych pierwszych, sprzed modyfikacji. Bardzo mi się podobały, zwłaszcza w kontekście ceny. Słuchałem ich na Cary SLI-80. Natomiast tych modyfikowanych chyba nie słyszałem. Nie dam wprawdzie głowy, czy te 325 nie były czasem już modyfikowane, ale raczej nie. Szczerze mówiąc, po prostu nie pamiętam. Z kolei Grado RS-1 miałem własne i porównywałem je z Grado RS-2. Osobiście zdecydowanie wolę prezentację RS-1. Jest bardziej przejrzysta i wyrazista. Ale niektórzy wolą tą z RS-2 jako łagodniejszą. Słuchałem też ze wspomnianym Cary przez chwilę Grado RS-1i i też mi się bardzo podobały. Mają w stosunku do RS-1 złagodzone soprany, bo tak działa ten nowy 8-żyłowy kabel. I słuchałem wreszcie przez chwilę, dosłownie dwie minuty, Grado PS-500 na Audio Show z tym nowym tranzystorowym wzmacniaczem Cary. Grało to obiecująco, ale jak się ten dźwięk dokładnie ma do Grado RS-1i, trudno mi powiedzieć. Proszę zadzwonić do Studio Hi-Fi Reference do Warszawy i poprosić do telefonu Darka. Proszę powołać się na mnie, na pewno udzieli bliższych wyjaśnień. Sam będę dopiero mógł coś bliższego powiedzieć przy okazji pisania recenzji, a więc pewnie za jakieś dwa miesiące. Telefon do Darka: 22 624 06 48.
    Tak w ciemno, to sam bym kupił z wymienionych Grado RS-1i, ale to może być błędna podpowiedź i proszę się tym nie sugerować. Natomiast całkiem na pewno kupiłbym sobie Grado GS-1000i. Ale to sobie, według własnego gustu, a i wydatek bardzo znaczny.

    Pozdrowienia

  3. Marta pisze:

    Uprzejmie Panu dziękuję za wyczerpującą odpowiedź i kontakt do Pana Dariusza.
    Pozdrawiams serdecznie

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie ma sprawy. W razie czego, proszę o wszystko śmiało pytać. I nie tytułować mnie panem, bo w necie wszyscy jesteśmy kolegami.

      Pozdrowienia i udanych łowów

  4. Radek pisze:

    Szukam jakiegoś wybitnego wzmacniacza do Grado Ps1000e. Czy moze ktoś zaproponować ciekawy wzmacniacz by wyciągnąć z tych słuchawek ile się da.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jeżeli ile się da, to Cary 300SEI, z późniejszą wymianą lamp 300B na Emission Labs albo jakieś inne z wysokiej półki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy