Recenzja: Beyerdynamic T90

 Odsłuch cd.

   Wracajmy tedy co prędzej do Cairna i Sonic Pearl.
 

Beyerdynamic_T90_12Przemierzyłem na tym zestawie cały muzyczny krajobraz od różnej ciężkości rocka poczynając, a na wielkiej symfonice skończywszy. Bardzo z tej wycieczki wróciłem usatysfakcjonowany, nie znajdując żadnego zakątka, którego odwiedzenie nie sprawiłoby mi radości. Szczególną frajdą częstował drajw. Słuchawki T90 i wraz z nimi cały system swingowali naprawdę świetnie, a rytm sam się wybijał. Ręce i nogi za nic nie chciały pozostawać w bezruchu. Jednocześnie wszystkie składniki muzycznego spektrum, zarówno w rozbiciu na gatunki jak i na same składowe dźwięku, wykazywały bardzo dobre wyważenie i znakomity przepis na satysfakcję. Wszystko – soliści i chóry, poszczególne instrumenty jak i całe zespoły, grupy kameralne czy wielkie orkiestry – absolutnie wszystko to brzmiało wyraziście, rytmicznie, ciekawie i wciągająco. Po prostu chciało się słuchać, a już po przejściu z systemu komputerowego radość tego słuchania była naprawdę ogromna i w  audiofilski postrzeganiu rzeczywistości było to coś na kształt odzyskania wzroku.

Na koniec sięgnąłem po system ekstremalny. Dwadzieścia razy droższy odtwarzacz, trzy razy wzmacniacz i dziesięć razy interkonekt.

Beyerdynamic_T90_13Różnica też była spora, ale daleko mniejsza niż przy przejściu poprzednim, bo tam powrót do stanu sprzed przeskoku oznaczał katastrofę, a tu bynajmniej. Trzeba jednak wypunktować różnice. Dwugłowy odtwarzacz i dwugłowy słuchawkowy wzmacniacz znacząco podnieśli temperaturę przekazu. Poza tym pokazali też coś, co na dużo niższym poziomie ukazały poprzednio słuchawki Sennheiser HD 650, mianowicie artystyczny spektakl a nie tylko pewien zarys ogólny. W stosunku do Cairna i Sonic Pearl było nie tylko cieplej, ale też bardziej spontanicznie. To była prawdziwa muzyczna zawierucha a nie uporządkowana akademia. Dźwięki kłębiły się, wzajemnie przeszywały i nawzajem siebie oplatały. Poza tym było znacznie bardziej, jak to się mówi, analogowo. Ludzkie głosy wypadały bardziej naturalnie, urzekająco, miękko i spontanicznie. Zupełnie bez powierzchniowej twardości i naprężenia, a przy tym słodko i zmysłowo w przypadku tego typu kobiecych wokali. Ogólnie biorąc na muzycznej scenie działo się zupełnie inaczej i działo się więcej. Ale na szczęście ten całkiem inny spektakl nie odsuwał poprzedniego w cień i nie kazał uważać go za jakąś marność niewartą słuchania, bo tamten rytm, tamta przestrzeń i tamte brzmienia też potrafiły porywać, chociaż na innej zasadzie. Trochę mniej prawdziwej i mniej obfitej, ale wciąż mimo to fascynującej i przynoszącej wielką radość. Cóż, flagowy odtwarzacz Accuphase, dysponujący nowatorską metodą obróbki dźwięku, właśnie za takie artystyczne uniesienia każe sobie aż tyle płacić i dlatego inni w jego towarzystwie tyle zyskują, a bez niego tyle tracą.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

14 komentarzy w “Recenzja: Beyerdynamic T90

  1. Maciej pisze:

    Bardzo dobra recenzja. Jako posiadacz podobnego modelu potwierdzam wiele wniosków.

  2. Michal pisze:

    To może do kompletu recenzja T70 w przyszłości? Zbierają cięgi u recenzentów a w rzeczywistości grają wybornie

    1. Piotr Ryka pisze:

      W przyszłości na pewno. I T5p oraz modeli przenośnych.

  3. Michal W. pisze:

    T90 też się oberwało od co najmniej jednego „światowego eksperta”, a tymczasem da się z nich wycisnąć naprawdę dużo dobrego grania, tyle że ich sposób zestrojenia w stylu „nic za darmo” punktuje słabsze zestawy audio bezlitośnie.

    1. Michal pisze:

      Mam takie samo wrażenie słuchając T70, bezlitośnie ukazują słabość źródła

  4. Greg pisze:

    Witam,
    Przymierzam się do T90, dlatego chciałbym zadać pytanie o wysokie tony w tym modelu.
    Na wykresach wyglądają na nieco dominujące, w niektórych recenzjach można trafić na określenia typu: wysokie mają tendencje do sybilizacji, potrafią zakłuć itp.
    Jak można ten zakres w T90 porównać do np. Grado 325is,
    pozdrawiam, i życzę najlepszego na nowy rok!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Moim zdaniem T90 mają wysokie tony lepsze niż Grado 325is, i w ogóle to lepsze słuchawki. Mnie bardzo się podobały. Nie jest trudno o dobry dla nich wzmacniacz.

  5. fallow pisze:

    Gratuluje bardzo dobrej recenzji!

    Poświęciłem tym słuchawkom spory kawał czasu i z perspektywy czasu zgadzam się w zdecydowanej większości z tym co zostało tutaj na ich temat przedstawione.

    Największym wyzwaniem w przypadku T90 nie jest ani potężny mocowo wzmacniacz gdyż przetworniki Tesli są raczej łatwe do rozpędzenia ani też uzyskanie pożądanego balansu tonalnego – słuchawki bardzo dobrze reagują na zmianę źródła lub wzmacniacza oraz innych elementów toru…

    Tym wyzwaniem jest – tak jak wyłuszczył to Piotr Ryka – przełamanie teslowej sterylności. Mimo, ze T90 graja jak na tesle bardzo dynamicznie i żywo (w porównaniu do T70, T1 czy T5) sterylność jest cechą z której dość trudno je wyrwać.

    Zdecydowanie nie wystarczy tutaj „dodać ciepla” czy „utemperować górę” lub „dodać trochę impaktu na basie”. Chodzi o finezję, polot, pewien impresjonistyczny zapęd którego im po prostu brak. Te słuchawki to świetny rzemieślnik z rozmachem w kontekście żywiołości czy dynamiki (zabijcie mnie ale lubie je bardziej akurat w tym jednym kontekście niż wszystkie inne Beyery jakie znam) ale o wspomniany polot czy zapędy impresjonistyczne musimy zadbać sami.

    Odpowiedni DAC, odpowiednie okablowanie oraz co powinno stanowić podstawę – wzmacniacz lampowy, najlepiej OTLowy (ale to oczywiście kwestia gustu).

    Przetestowałem sporo sprzętu z tymi słuchawkami i nie ulega dla mnie wątpliwości, że OTL i T90 są dla siebie stworzone.

    Przerobilem także całą ogromną rodzinę lamp 6SN7 i pochodnych oraz 6AS7/6080 i pochodnych.

    Tylko i wyłącznie dobór odpowiednich lamp pozwolił mi w końcu ich sterylnośc a wcale prosto nie było. Wybitne audiofilskie szlagiery pokroju Tung-Sol Round Plates czy Sylvania Bad Boy, MELZ 1578, Micky Mouse Ears, Chrome Dome po prostu nie pasują. Klasyki 5692 już wypadają lepiej, zwłaszcza te które mają dość eteryczną i eufoniczną średnicę. Póki co, najlepiej wychodzi u mnie RCA z lat 40tych oraz RCA 5692 również w najwcześniejszej wersji. Brimar również dobrze się sprawdza. Ken-Rad ma niestety zbyt suchą średnicę – za to świetną energię na basie. Wspomniany król – TS Round Plates – niestety jest zdecydowanie zbyt mało lotny sam w sobie, Bad Boy jest za mało bad w basowych rejestrach…:)) O dziwo już lepiej wypadają późniejsze Sylvanie GTA/GTB.

    Dobór lampy wejściowej jest bardzo ważny, ale prawdziwy przełom to dobranie odpowiedniej lampy wyjściowej/mocy.

    Bardzo lubie brzmienie 6AS7. Z reguły wzmacniacz oparty na takich lampach jest bardzo wdzięczny „w strojeniu” ponieważ pomimo róznych wytwórców samych 6AS7 – możemy korzystąć także z bogatej rodziny zamienników: 6080 w przeróżnych wersjach od standardowych po legendarne Bendixy, 5998, 2399, 421A, 7236, 7802, 6520…

    Z tych wszystkich lamp, kluczowe było użycie lampy która obiegowo gra bardzo przestrzennie, i idzie lekko w „surrealizm”. Bardzo ładnie T90 grają razem z 5998 czy 421A, ale to wybitne rzemiosło dalej brak polotu, mimo że można się w tym brzmieniu zakochać.

    Dopiero Bendix 6080WB, surrealista, zapewnił pożądaną doże impresji 🙂 Nie tyle, żeby można było powiedzieć że zmienił się charakter T90 ale w końcu ktoś poluzował twarde sznury na których Tesla jest zawieszona.

    Pozdrawiam,
    Prawdziwy fallow 🙂

    1. nowy pisze:

      Potwierdzam T90 i OTL (HV-1) udana para , grają naprawdę dobrze .

  6. Maciej pisze:

    Ja cały czas mam problem z Teslą, męczy mnie ten peak ok 5-7kHz, Lubię głośniej posłuchać i Tesle jakieś sztywne. A szkoda bo lubię Debeyrdynamica bardzo i ich design.

  7. Krzysztof pisze:

    Nie mam możliwości odsłuchania T90. Obecnie używam DT880 250 ohm. Mam do tego lampowy wzmacniacz Feliks Espressivo. Gra to fajnie. Szczegółowo i dość jasno. Jednocześnie z domieszką lampowy go ciepła. Coś mnie pcha w stronę zmiany słuchawek. Skłaniać się właśnie w stronę T90. Warto zaryzykować? A może od razu T1?

    1. Wiceprezes pisze:

      Szczerze zalecam cierpliwość i czekać na T1 V2, bo T90 mają duży odsetek „odtrąceń” – wielu znajomych miało, testowało i nie zatrzymali się przy nich na dłużej. Z Twoim Feliksem pewnie zagrałyby dobrze, bo to wzmak do słuchawek o raczej wyższej impedancji, ale w porównaniu z nowymi T1 prawdopodobnie nie będą miały żadnych szans – to po porostu inna liga. I nawet porównanie na samym ifi iDSD wystarczyło, żeby to zauważyć – to była przepaść jakościowa na korzyść T1…

  8. Tomek pisze:

    Witam, gratuluje bardzo ciekawej recenzji. Zastanawiam się nad zakupem, chciałbym wiedzieć jak wygląda generowana przez T90 scena w odniesieniu do AKG Q701 czy Philips Fidelio X2. Czy miał Pan może okazję ich bezpośredniego porównania i mógłby wskazać główne różnice przytoczonych modeli. Pozdrawiam i proszę o odpowiedz.

    1. Tomek pisze:

      Pozwolę sobie dodać że słucham głównie muzyki filmowej, akustycznej. Które z oferowanych słuchawek poleciłby Pan do takiego zastosowania?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy