Recenzja: Audio-Technica ATH-W5000 „Raffinato”

Opublikowano luty 2010

Nie jest to żadna nowość, jednak słuchawki te nadal pozostają w produkcji i jak na razie stanowią model flagowy znanego japońskiego producenta sprzętu audio, ukierunkowanego zarówno na audiofilskich jaki i profesjonalnych odbiorców.

Debiut przypadł na rok 2005, ale w Europie ATH-W5000 są oferowane od stosunkowo niedawna, tak może ze dwa lata, w Polsce zaś jeszcze krócej. To konsekwencja dość osobliwego podejścia ich wytwórcy do europejskiego rynku, traktowanego przezeń niewątpliwie po macoszemu. Tak naprawdę dla Audio-Techniki liczy się bowiem tylko Japonia, jeszcze jakąś tam wagę przywiązują do USA, a Europa to dla nich, przynajmniej do niedawna, zabity dechami zaścianek niewart promowania na nim wyrobów z najwyższej półki. Zmieniło to się na szczęście i miejmy nadzieję tak już pozostanie.

Mimo iż obecnie flagowe, słuchawki ATH-W5000 nie są bynajmniej najbardziej znanymi ani uznanymi w historii Audio-Techniki. Ten zaszczytny tytuł przypada sławnym ATH-L3000; limitowanym i popisowym, powstałym w 2003 roku i wyprodukowanym w ilości zaledwie pięciuset egzemplarzy, z których każdy wyceniono na 2350 dolarów. Bez przesady można o nich powiedzieć, że stały się legendarne, a owiewająca je legenda koncentruje się w głównej mierze wokół faktu, że dysponują nadzwyczajnej jakości basem, przyprawiającym amatorów ostrego rockowego grania o dreszcz emocji i pożądania.

Jednak nie tylko model L3000 wyprzedza pod względem sławy i jakości bohatera tej recenzji. Od lidera oddziela go jeszcze inny uznany wyrób – jubileuszowy  model ATH-W2002, zaprezentowany w 2001 roku, na rok przed 40-tą rocznicą powstania firmy, uwiecznioną w jego nazwie. Można przy tym powiedzieć, że W2002 to w dużej mierze prekursor W5000, zdaniem recenzentów odrobinę lepiej grający, ale czy na pewno, to już sprawa nie tak do końca rozstrzygnięta, bo nigdy nie widziałem ich testu porównawczego z prawdziwego zdarzenia. Co by w każdym razie nie rzec, W5000 są konstrukcyjnie bardzo podobne, a poza gatunkiem użytego do wykonania muszli drzewa i kablem, być może nawet identyczne lub niemal identyczne.

Budowa i ergonomia

Audio-Technica ATH-W50003Skoro rzecz jest o muszlach, przejdźmy do spraw konstrukcyjnych. Tak się złożyło, że wszystkie trzy najbardziej znane słuchawki Audio-Techniki mają budowę  zamkniętą. Nie znaczy to bynajmniej, że firma ta nie oferuje wysokiej klasy słuchawek otwartych, oferuje je jak najbardziej i cieszą się one dużym wzięciem, jednak te naj, naj są zamknięte. Wszystkie trzy mają przy tym muszle wykonane z drewna, które w przypadku modelu L3000 oprawiono dodatkowo skórą. W L3000 i W2002 z drewna dzikiej wiśni zwanej Asada, pozyskiwanego na wyspie Hokkaido, a w W5000 z hebanu. Można zatem z marszu i bez zastanowienia powiedzieć, że te z W5000 powinny być lepsze. Wszak heban to uznany surowiec do produkcji instrumentów muzycznych (pianina choćby), a japońska wiśnia kojarzy się bardziej z narodową japońską tradycją niż z budową instrumentów. Jednak sami Japończycy utrzymują, że ich Asada wcale nie jest gorsza, wręcz przeciwnie, odznacza się wspaniałą twardością i strukturą słojów – a w dodatku ta użyta tutaj była bardzo skrupulatnie wyselekcjonowana, niezwykle starannie sezonowana i nadzwyczaj precyzyjnie obrobiona. Zapewne mają w tym swoją rację, bo opinie o L3000 i W2002 są na ogół bardziej entuzjastyczne niż o W5000, aczkolwiek spotkałem i takie, wedle których W5000 są bardziej uniwersalne i poza rockiem ogólnie od sławnego kuzyna L3000 lepsze, a do W2002 bardzo podobne. Przy okazji trzeba jeszcze zaznaczyć, że heban to pojęcie dość ogólne, odnoszące się do szerokiej gamy roślin drzewiastych, w związku z czym brak tu jednoznacznej konotacji. Ten użyty do produkcji W5000 to najprawdopodobniej heban madagaskarski, cechujący się warstwową budową, co jest wyraźnie widoczne na zdjęciach.

Poza wytwornymi hebanowymi muszlami W5000 chlubią się też umieszczonymi w nich bardzo zaawansowanymi technologicznie przetwornikami. Mają one aż53 mmśrednicy – są więc niemal tak samo duże jak te największe 56 milimetrowe z HD 800 – a poza tym wyposażono je w nowatorski system obsługi basu, zwany D.A.D.S. (Double Air Damping System), odziedziczony po modelu L3000. Na dokładkę wykonano je przy użyciu miedzi o specyfikacji 8N, czyli niebywale czystej. Za tego rodzaju miedź w interkonektach płaci się fortunę, co tylko dowodzi, że kablarzom najwyraźniej w głowach cała masa zajączków się poprzewracała.

Przetworniki owe pozostają odchylone od osi głowy, tak samo jak w nowych flagowych konstrukcjach Sennheisera i Beyerdynamica, co nie ma jednak posmaku nowatorstwa, jako że rozwiązanie takie było już wcześniej stosowane przez AKG w modelu K1000 oraz jeszcze wcześniej w niektórych elektrostatach Staxa. Ma ono, jak już parę razy pisałem, przydawać dźwiękowi naturalności odsłuchu kolumnowego, co w przypadku AKG K1000 i Beyerdynamica T1 faktycznie niezgorzej się udało, a w W5000 nie sprawia wrażenia czegoś szczególnego, chociaż faktycznie środek sceny jest nieźle wypełniony a dźwięk nie ma tendencji do przenikania w głąb głowy słuchacza, do czego przy opisie wrażeń brzmieniowych wrócę.

W sukurs temu odchyleniu przychodzi ukształtowanie padów, które są znacznie grubsze za uchem niż przed nim, co pogłębia stopień ukątowania. Same pady wykonano zaś z arcydelikatnej skórki hiszpańskich jagniąt i rzeczywiście są mięciutkie i miłe w dotyku, aczkolwiek szkoda jagniątek.

Trzeba przy tym zaznaczyć, że u W5000 przetwornik jest niebywale blisko ucha, co powinno potęgować wrażenie bezpośredniości i głębi brzmienia, bo dźwięk nie ma się tu gdzie rozpostrzeć i rozcieńczyć na wyjątkowo krótkim odcinku do błony bębenkowej, choć należy zarazem pamiętać, że kątowe ustawienie przetworników powoduje jednoczesne jego rozpraszanie na małżowinie usznej, co znowuż czyni drogę do ucha wewnętrznego bardziej skomplikowaną.

Wspomnijmy też, że pałąk nagłowny ma kształt nietypowy, składa się bowiem z dwóch klapek a nie jednolitej obejmy, pozostawiając czubek głowy wolny od ucisku i podgrzewania. Słyszałem wprawdzie nieco na takie rozwiązanie narzekań, jednak sam nie mam żadnych pejoratywnych doznań. Słuchawki siedzą na głowie dość mocno, grzeją bardzo umiarkowania i nie uciskają niemalże wcale. Wygoda jest zatem na piątkę.

Audio-Technica ATH-W50004Kabel przyłączeniowy jest długi i cienki. To cztery miedziane żyły trzymetrowej długości osłonięte kewlarem. Szkoda, że ta miedź też nie jest już gatunku 8N tylko 6N, co wydaje się posunięciem małostkowym i nielogicznym. Wszak Denon potrafił zdobyć się dla swojego flagowca D7000 na kabel z miedzi 7N bez jednoczesnego czynienia go jakimś specjalnie drogim, podczas gdy Audio-Technica stawiając na oszczędność w efekcie tylko zepsuła dobre wrażenie wywarte wysoką jakością przetwornika. Cóż, brak pomyślunku i konsekwencji jest tutaj chyba jako komentarz na miejscu. Z drugiej strony uważane powszechnie za upgrade względem standardowych kable słuchawkowe Moon Audio są z miedzi zaledwie 4N, tak więc nie cała siła jakościowa drzemie w ilości N-ów. Pozostaje jednak faktem, że zarówno L3000 jak i W2002 miały lepsze kable; L3000 srebrny a W2002 z miedzi posrebrzanej.

Ten 6-enowy kabel z W5000 jest giętki i bardzo odporny na uszkodzenia. Kończy go firmowy wtyk w postaci pozłacanego dużego jacka. Tyle na pociechę.

Słuchawki dostarczane są w eleganckiej walizeczce z porządnego tworzywa i z walizkowym uchwytem. Ładna i poręczna rzecz, szkoda trochę, że wyściełana wrzaskliwym czerwonym materiałem, zbytecznie męczącym wzrok.

Pozostaje jeszcze odnieść się do estetyki samych słuchawek. Ich hebanowe muszle wykończono jedwabistym a nie wysokim połyskiem, co według mnie przydaje im elegancji i powagi. Dla zwolenników błyskotek pozostaje wyglancowany na najwyższy połysk Denon.

Całościowo szczytowa Audio-Technica sprawia wrażenie czegoś w znacznej mierze wyjątkowego, nie pozostawiając miejsca na wątpliwości, że mamy do czynienia z wyrobem luksusowym, czego podkreśleniem ma być umieszczony na muszlach napis „Raffinato”, oznaczający po włosku „Wyrafinowany”. Surowce są rzeczywiście w najwyższym gatunku, a wykonanie staranne. Tylko ten kabel…

ath_w5000Życzą sobie za taki luksus w Polsce cztery i pół tysiąca złotych, czyli niemało. W Ameryce kiedyś też sobie nie żałowali, ustalając cenę na tysiąc sześćset dolarów. W obliczu nawału nowszych konkurentów spuszczono jednak z tonu i można tam teraz nabyć szczytową Audio-Technikę za dolarów niecałe dziewięćset. Nie cieszy się zapewne szczególnym wzięciem, bo na przyszły rok wszyscy wyglądają nowego flagowca, który powinien się pojawić z okazji 50-lecia powstania firmy.

 Dźwięk

Audio-Technica ATH-W50005Kiedy w 2005 roku model W5000 się pojawił, był wielką sensacją. Bez żadnej przesady można powiedzieć, że przez jakieś dwa lata pozostawał najbardziej pożądanym słuchawkowym wyrobem; przedmiotem tęsknych westchnień nie dość zamożnych by wejść w jego posiadanie i piania z zachwytu szczęśliwych posiadaczy. Opinie o tym, że posłał w odstawkę takie tuzy świata słuchawek dynamicznych jak Grado RS-1 czy Sony MDR-SA5000 pojawiały się bardzo często i nie budziły prawie żadnego sprzeciwu. Najkrócej mówiąc przez czas jakiś były to w powszechnej opinii najlepsze spośród słuchawek o takim bardziej zwyczajnym rodowodzie, bo oczywiście sławie także zamkniętych i także drewnianych Sony MDR-R10 czy elektrostatycznego Orfeusza Audio-Technica nigdy nie zagroziła. Lecz sława, jak to sława, jęła z czasem przygasać. Pojawiły się Ultrasone E9 oraz Grado GS-1000, i ATH-W5000 zaczęły odchodzić w coraz większe zapomnienie. Wprawdzie co czas jakiś nawracały entuzjastyczne o nich opinie, a nawet teraz, w dobie wielkiego wysypu nowości, się one zdarzają, ale to już niewątpliwie nie to co kiedyś. Czar W5000 bez wątpienia przeminął. Może to jednak na użytek tej recenzji i dobrze. Możemy podejść do nich spokojniej i odnieść je do szerszego grona konkurentów.

Nim przejdę do konkretów, słowo od siebie. Od niedawna jestem posiadaczem, do czego doszło nieco skomplikowaną drogą. Wyzbywszy się bowiem na rzecz Grado PS-1000 Ultrasnów E9 popadłem najpierw w niemałe tarapaty, jako że te Grado nic innego nie robiły, tylko się psuły. Sprawiłem sobie tedy, na czas jakiś przynajmniej, Sennheisery HD 800, by owe naprawcze wyprawy PS-1000 za ocean jakoś uprzyjemnić. Te jednak nie do końca mnie oczarowały, toteż wyzbywszy się ostatecznie i ich, i wiecznie psujących się PS-1000, pozostałem na koniec bez dobrych słuchawek poza AKG K1000. Te zaś, z uwagi na niesłuchawkową zgoła hałaśliwość, jakiegoś zamiennika stanowczo się domagały. Analizując zaistniałą sytuację doszedłem naonczas do wniosku, że nie ma to jednak jak słuchawki zamknięte i stanąłem w obliczu wyboru: wracać do Ultrasonów E9, kupić Audio-Technikę ATH-W5000, czy też może Denony D7000. W międzyczasie pojawiły się wprawdzie także nowe Ultrasony E8, ale miałem je u siebie przez miesiąc i jakoś nie zapadły mi w serce.  W sinej mgle dali majaczyły też JVC DX1000, ale tych u nas żadną miarą się nie uświadczy. Nie ma ich i już. Sprawa była przy tym o tyle trudna, że także oferowanych u nas Denonów posłuchać żadną miarą nie było sposobu. Mam swoje dojścia, ale jak się okazało polski dystrybutor, firma Horn, prowadzi politykę makroekonomiczną i nie bawi się w niszową reklamę, której jakiś tam odłam pisząc recenzje siłą rzeczy skromnie reprezentuję. Tak więc próby odsłuchu D7000 spełzły na niczym. Tymczasem W5000 kiedyś słyszałem i choć odsłuch ten nie wypadł jakoś szczególnie imponująco, zapamiętałem je jako słuchawki grające wyjątkowo czystym dźwiękiem, a ja taki dźwięk niezwykle sobie cenię. O wszystkim zadecydował na koniec przypadek. Kolega z forum Audiohobby zwrócił mi uwagę, że Audio-Technica jest do kupienia w dość przystępnej cenie, co okazało się prawdą i rychło przeistoczyło w dokonaną transakcję. I tak, uiściwszy tysiąc dziewięćset złotych, stałem się trzecim, po amerykańskich i polskich poprzednikach, posiadaczem W5000, co to niegdyś legendą niemalże były, a teraz z rąk do rąk bez żadnego dania szacunku przechodzą. Ot los.

Będzie może jak na ten raz wstępów, przysłuchajmy się nareszcie jak też ta Audio-Technica gra.

Przy okazji różnych recenzji wielokrotnie nawiązywałem do faktu, że wzmacniacz lampowy, zwłaszcza taki mający wiele lamp, jak Woo5, Cary Audio SLI-80, albo ASL Twin-Head, daje szerokie pole do dźwiękowego manewru dzięki możliwości stosowania lamp różnych marek, które okazują się grać bardzo odmiennie. Można tą prostą technicznie chociaż dość kosztowną drogą zmieniać w bardzo szerokim zakresie wszystkie właściwie parametry brzmienia, skutecznie dopasowując je do pozostałych składników toru, w naszym przypadku oczywiście przede wszystkim do różnych słuchawek. Audio-Technica W5000 udowodniła jednak, że takie manewrowanie nie zawsze przynosi całkowicie zadowalające rezultaty. Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że nie rozporządzam całą gamą dostępnych lamp, toteż zapewne efekt który uzyskałem można jeszcze w znacznej mierze poprawić, jednakże sam fakt pewnego niedosytu każe stwierdzić, że W5000 to ciężki orzech do zgryzienia.

Zapytacie oczywiście – dlaczego? Odpowiedź na to proste pytanie wymaga pewnej dygresji.

Uogólnienia bywają wprawdzie mylące, jednak zaryzykuję i napiszę, że niezależnie od wszystkich różnic i odcieni wszelką aparaturę audio można zaliczyć do jednej z dwóch zasadniczych szkół brzmienia: realistycznej i upiększającej. Na czym polega realizm nie ma się oczywiście co rozwodzić, natomiast klasyczne upiększanie możemy scharakteryzować jako kolekcję następujących chwytów: złagodźmy (przycinając albo zaokrąglając) wysokie tony, podkreślmy nieco ich kosztem średnicę, przydajmy dźwiękowi ciepła i ewentualnie także szczypty lub nawet więcej słodyczy, a na koniec postawmy to jeszcze na solidnym basowym fundamencie, by relaks uczynić kompletnym.

Ilość tych przypraw bywa, ma się rozumieć, w poszczególnych przypadkach różna i nie da się też zaprzeczyć, że niektóre wyroby idące drogą realistyczną czerpią także z tego upiększającego arsenału, generalnie da się jednak każdy segment rynku audio całkiem nieźle dzięki powyższemu kryterium podzielić, zaliczając poszczególne wyroby do jednej ze szkół brzmienia. By nie być gołosłownym napiszę, że jako przykłady brzmienia realistycznego w przypadku słuchawek możemy wymienić choćby AKG K1000, Sennheisera Orfeusza, Shure E2 i Beyerdynamica DT 990 PRO, a jako przykłady brzmienia upiększającego Staxa Omegę II Mk2, Denona D5000, Sennheisera HD 650 i Ultrasony E9.

Tymczasem Audio-Technica W5000 łamie powyższe kryteria, gdyż jej brzmienie nie jest ani takie, ani takie, a wynika to z tego co następuje:

– Wysokie tony zupełnie nie są powściągnięte. Nie mają wprawdzie aż tak zjawiskowo rozwiniętych skrzydeł  jak te w K1000 i T1, ale niewątpliwie szybują nadzwyczaj wysoko, wolne od wszelkiego brania na hol.

– Jednocześnie te wysokie tony są w każdym calu eleganckie. Nie gwiżdżą do ucha, nie syczą, nie szarpią. Gładko mkną na najwyższe rejestry i z wdziękiem, o ile taka zachodzi nagraniowa potrzeba, tam sobie tańcują.

– Z kolei basowe regiony nie są specjalnie podkreślone, co jest zjawiskiem bardzo rzadkim u słuchawek zamkniętych. Bas jest wprawdzie w konkretny i sporym, a nawet więcej niż sporym rozmiarze, ale spokojnie, żadnego podbicia – jest szybki, prawidłowo masywny, rozdzielczy, wypośrodkowany i nic ponad to. Najwyraźniej system D.A.D.S. dobrze spełnia swoją rolę, dbając  by mimo konstrukcji zamkniętej basowość nie przybrała monstrualnych rozmiarów. Można co prawda uczynić ją nadwymiarową, ale to wymaga specjalnych zabiegów po stronie wzmacniacza.

– Szczegółowość jest zjawiskowa. Właściwie wszystko da się wyłapać, zwłaszcza kiedy wzmacniacz podaje prawidłową barwę, niczego nie chowając w mroku.

– Scena jak na słuchawki zamknięte okazuje się fenomenalna. Rozległa niemal na miarę Grado GS-1000 i Sennheisera HD 800. Bezkresna dal potrafi ukazać się z taką łatwością, że przyprawia słuchacza o najwyższe zdumienie i fascynację.

– Dźwięk narasta z bardzo dużą szybkością.

Jak dotąd mamy zatem do czynienia ze szkołą realistyczną w najczystszej postaci. Jednakże:

– Ogólna tonacja nie ma skłonności do bycia naturalną, oscylując na rzadko spotykaną skalę od brzmień pogłębionych, przyciemnionych i podbarwionych do chropowatych, podostrzonych i nieco tekturowych, w zależności od przekazu otrzymanego od reszty toru.

(Doskonale pamiętam jak kiedyś W5000 nie poradziły sobie na słuchawkowym spotkaniu z płytą „Pulp Fiction”, mimo iż grały podpięte do Twin-Head i Auro Aero Capitol, a teraz u mnie płyta ta nie sprawia im najmniejszych trudności. Wystarczyły zatem przeróbki we wzmacniaczu i inne lampy by całkowicie temu zaradzić.)

– Wybrzmienia są długie, romantyczne, baśniowe.

– A nade wszystko całościowy przekaz jest wzbogacony o wszechobecne echo. I głównie w tym miejscu audiofilski pies jest pogrzebany, toteż na tym się teraz skupimy.

 Dźwięk cd.

Audio-Technica ATH-W50006Jeden z recenzentów napisał, że W5000 byłyby wspaniałymi słuchawkami, gdyby nie fatalny fakt, że ich muszle generują rezonans. Na dowód tego polecał postukać paznokciem w heban, by usłyszeć, że dźwięk zamiast natychmiast wygasać stacza się w rewerberacje, co jest zupełnie nie do przyjęcia. Oczywiście sprawdziłem. Nic takiego nie ma miejsca. Tak więc tamten egzemplarz musiał być wadliwy. To wszakże nie zmienia faktu, że W5000 mają naturalną tendencję do budowania echa i budują je niewątpliwie obficiej nawet niż HD 800, które wprawdzie też kładą nacisk na ambience, ale w sposób przemyślany i z umiarem. Tymczasem W5000 umiaru w tym względzie nie posiadają, nie żałując echa nikomu i niczemu. To się może oczywiście podobać, to jest zjawiskowe, to jest czarowne, ale może też być bardzo irytujące o ile ktoś sobie czegoś takiego nie życzy. A walka z tym zjawiskiem jest nie lada wyzwaniem, ponieważ sprowadza się do uczynienia reszty toru możliwie najbardziej naturalnym, a przede wszystkim możliwie jak najszybszym. Tylko w ten sposób można bowiem skrócić przedłużające się wybrzmienia i pogasić echa. A szybki i naturalny tor, to jest niestety tor drogi. Odtwarzacz za przytomne pieniądze z prawdziwym drajwem? Podobno Linn Ikemi jest taki. Nie słyszałem, ale podobno. Wzmacniacz z drajwem? Zapewne tranzystorowy. Może Phonitor? Trzeba by sprawdzić. Bardzo możliwe, że w takim zestawieniu Audio-Technica W5000 zagrałaby bardzo realistycznie. Możliwe jednak, że wcale by tak nie było. To nie matematyka, tu się niczego nie da policzyć. Mnie pozostało kombinowanie z lampami i na tym podwórku w mig okazało się, że najważniejsze jest zastosowanie 350B w miejsce KT-66. Bardzo się to Audio-Technice w mierze realizmu przysłużyło, niemalże jej echa poskramiając. Oczywiście gdyby ktoś magii szczerze zapragnął, KT-66 pozostają do usług i nie ma sprawy; bajka jest na wyciągnięcie ręki, czy też raczej na wyjęcie i włożenie innej lampy.

Tak więc W5000 to słuchawki-kameleon. Mogą być realistyczne, a mogą baśniowe, zależy w jakim torze je umieszczasz. Można zatem powiedzieć, że są wyjątkowo uniwersalne i do dowolnych zastosowań. Oczywiście każde słuchawki można tak w torze plasować, by grały bardziej realistycznie lub bardziej bajkowo, ale to co można pod tym względem wyprawiać z flagową Audio-Technicą jest ewenementem. Nie dziwi mnie zatem, że zdania na jej temat bywają bardzo różne, od zachwytów do wybrzydzania, a na poparcie tych krańcowo odmiennych stanowisk przytacza się argumenty skrajnie przeciwstawne. Można na przykład wyczytać, że słuchawki te mają przepiękne soprany, a można też, że szorstkie i drażniące. W jednej z recenzji napisano, że bas jest wręcz zjawiskowy, a w innej, że jest go zdecydowanie zbyt mało…

I wszystko jasne, chciałoby się cynicznie rzecz skomentować.

Trudne są i dlatego tak jest. Bardzo dużo potrafią, a do tego potrafią jeszcze rzeczy na ogół niespotykane i kiedy ktoś się w tym na czas nie połapie, do ładu z nimi nie dojdzie.

W różnych recenzjach i słuchawkowych debatach można też spotkać zalecane dla nich wzmacniacze, spośród których najczęściej wymieniany jest firmowy wyrób samej Audio-Techniki – AT-HA5000 i Yamamoto HA-02. By jednak sprawy nie były zbyt proste można też spotkać głosy, że wcale dla W5000 dobre one  nie są. Sam tych wzmacniaczy nie słyszałem, toteż nie mam tu nic do dodania poza stwierdzeniem, że W5000 to najwyraźniej słuchawki wyjątkowo kapryśne i od reszty toru zależne. Tym niemniej trzeba podkreślić, że zagrać naprawdę pięknie potrafią, a ich scena jak na konstrukcję zamkniętą jest zjawiskowa.

Tej zjawiskowej scenie niewątpliwie należy się chwila uwagi, bo jest nadzwyczajna naprawdę. Przyznam, że to właśnie bolączki sceniczne skłoniły mnie do rozstania z Ultrasonami E9, jako że zbyt słabo w konfrontacji ze scenicznymi tuzami rodzaju Grado GS-1000 wypadały, ale po Audio-Technica’e niczego specjalnego w tym względzie nie oczekiwałem. Była do kupienia w atrakcyjnej cenie i tylko dlatego ją wziąłem. Tymczasem spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie, gdyż są to słuchawki zamknięte z wielką sceną, czyli zjawisko nieczęste. Smakowanie tej sceny przynosi nieodmiennie wielką satysfakcję, szczególnie w nagraniach o taką scenę się upominających, a jest ona tak wielką i tak całkowicie poza głową słuchacza rozlokowaną, że wobec żadnych słuchawek otwartych nie rodzi kompleksów. Najkrócej mówiąc to bezkresny obszar po którym dźwięk rozchodzi się bez żadnych ograniczeń, krążąc zawsze na zewnątrz głowy słuchającego. Pięknie, po prostu pięknie.

Audio-Technica ATH-W500010Powróćmy teraz do kluczowych dla tej recenzji zmagań realizmu z bajkowością. W zmaganiach tych Audio-Technica W5000 najbardziej jest niezdecydowana gdy chodzi o ludzkie głosy. Na ogół je upiększa i wygładza, zwykle także pogłębia i oczywiście swoim zwyczajem serwuje im echo. Takie echo bywa zabawne a nawet majestatyczne. Wszak w dużej pustej sali każdy z nas może się poczuć niemal jak śpiewak operowy, kiedy marnemu naszemu głosowi pośpieszą z pomocą dźwięki odbite. Ale gdy słuchamy znanej płyty ze znaną sobie wokalizą i naraz okazuje się, że ten znany głos stał się inny, można się zdenerwować. Komuś może się oczywiście spodobać, że stał się on głębszy i bardziej wielowymiarowy – i faktycznie czytałem wiele zachwytów nad wokalizą w wykonaniu W5000 – ale ja nieco żałuję, że nie jest to reprodukcja sama z siebie tak naturalna jak choćby ta u Grado PS-1000, gdzie podkreśleniu i uwydatnieniu ulega sama specyfika konkretnego wykonawcy w miejsce jednostronnego przydawania mu brzmieniowej głębi, scenicznego anturażu i pogłosu. By pod tym względem upodobnić W5000 do PS-1000 czy K1000 trzeba się nieźle nagłowić i mnie na przykład się to tak do końca na razie nie udało. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że ktoś może dysponować systemem wolnym od tego rodzaju denaturalizacji ludzkiego głosu i u niego zjawisko zaburzenia bezpośredniości i naturalności nie wystąpi bądź będzie minimalne, toteż te moje uwagi czytał będzie ze zdumieniem. Na to jednak nic się nie poradzi, bo każdy z nas ma przecież inny system.

Można się też spotkać z opinią, że poszczególne egzemplarze W5000 grają nieraz bardzo różnie i nierzadko trafiają się sztuki prawdopodobnie nie tak do końca pełnowartościowe, czego przypadek wspomnianego wcześniej recenzenta może być potwierdzeniem. Trudno mi się do tego odnieść, ale ktoś na forum Head-Fi napisał, że wszedł w posiadanie W5000 grających okropnie, a potem u kogo innego słyszał takie, które mu się bardzo podobały. Być może zatem coś w tym jest, kto wie. Możliwe, iż jest to także wytłumaczeniem odmienności brzmienia tych słyszanych przeze mnie kiedyś na spotkaniu i tych, które teraz posiadam. Osobiście jestem jednak raczej skłonny uważać, że za wszystkim tym stoi bardziej systemowa plastyczność niż indywidualne różnice.

Podsumowanie

ath_w50001Słuchawki są niewątpliwie wybitne i w każdym calu high-endowe. Na wielkiej, panoramicznej scenie lokują brzmienia głębokie, wyraziste, bardzo czytelne i wyposażone we wszystkie dostępne szczegóły. Medium jest czyste, a dźwięki szybko narastające i długo wybrzmiewające. Bas ma swoją wymowę, a soprany szybują na dowolną wysokość. Zarazem jest to brzmienie dość specyficzne, mające tendencję do przydawaniu wszystkiemu dodatkowego wymiaru w postaci echa, które może się spodobać ale niekoniecznie. Inną cechą specyficzną jest fakt, że średnica z wielką łatwością przechodzi w wysokie tony, nie stanowiąc czegoś w rodzaju plateau, co osobiście bardzo sobie cenię i ten typ prezentacji zdecydowanie wolę. Tymczasem W5000 mają skłonność do porywania dźwięków ku górze, która jest bardzo gładka i elegancka, ale niewątpliwie nie jest średnicą.

Podkreślić należy, że ich sposób prezentacji wyjątkowo dobrze sprawdza się w odniesieniu do muzyki symfonicznej i elektronicznej, a w ogólności do tego wszystkiego co się nazywa trudnym muzycznym materiałem, z czym inne słuchawki nie najlepiej sobie radzą. Tak w każdym razie jest teraz u mnie i niewątpliwie stanowi to szyderstwo z tego, że kiedyś po spotkaniowym odsłuchu zapamiętałem je jako słuchawki właśnie do trudnego materiału się nie nadające. Jednocześnie bogactwo ech i pogłosów czyni wszelką muzyczną interpretacją ciekawą i wciągającą, wyzwalając nas od nudy i monotonii.

Napędzanie nie stanowi większego problemu. Słuchawki wysterowują się łatwo, a jakość uzyskanego dźwięku zależeć będzie jak zawsze od jakości składników systemu i pod tym względem, o ile oczywiście akceptujemy styl W5000, nie jest ani łatwiej, ani trudniej niż zazwyczaj. Gdyby jednak ktoś tak jak ja zapragnął uczynić ich brzmienie zdecydowanie realistycznym, a już szczególnie na obszarze wokalizy, może stanąć przed nie lada wyzwaniem.

Wygląd i ergonomia są na najwyższym poziomie.

By rozwiać wszelkie wątpliwości napiszę jeszcze na koniec, że bezpośrednie porównanie ze słuchawkami, nazwijmy to, takiego pomniejszego high-endu – jak HD 650 albo DT 880 PRO – ukazuje natychmiast przynależność W5000 do wyższej ligi jakościowej. Pod tym względem nie ma co robić sobie złudzeń – nie da się podejść flagowca Audio-Techniki od tyłu, by go powalić jakimś małym high-endem za mniejsze pieniądze. Zapomnijcie o tym.

 

Dane techniczne:

Słuchawki dynamiczne o budowie zamkniętej.

Hebanowe okrywy muszel.

Poziom izolacji dźwiękowej:  10 dB.

Impedancja:  40 Ohm.

Pasmo przenoszenia:  5 – 45 000 Hz.

Czułość:  102 dB.

Przetworniki o średnicy53 mm, ustawione pod kątem do głowy słuchacza.

Cewka przetwornika nawinięta z miedzi o specyfikacji 8N.

System D.A.D.S. dbający o poprawny rozmiar, właściwy impakt i należytą rozdzielczość basu.

Maksymalna moc sygnału sterującego:  2 W.

Waga bez kabla: 340 g.

Kabel 4-żyłowy z miedzi o specyfikacji 6N i długości3 mw osłonie kewlarowej.

Cena w Polsce: 4500 zł.

W recenzji wykorzystano zdjęcia ze strony  firmy Audio-Technica: www.audio-technica.com

Pokaż artykuł z podziałem na strony

4 komentarzy w “Recenzja: Audio-Technica ATH-W5000 „Raffinato”

  1. Robert pisze:

    Z jakim wzmacniaczem słuchawkowym do 3500zl warto posłuchać te słuchawki? Phast, czy raczej inny?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Raczej PhaSt.

  2. Jarosław pisze:

    Pytanie.
    Czy Dubiel audio hv-1 te słuchawki pasowały?
    Wzmacniacz obsługuje słuchawki od 30-600 Ohm.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Wzmacniacz HV-1 był u mnie króciutko i chyba nie słuchałem go z W5000 tylko HD800, a to słuchawki o innych wymaganiach. Nie umiem powiedzieć czy się w proponowanej roli sprawdzi, mogę tylko stwierdzić, że dawne W5000 są bardzo trudne, a nowsze łatwiejsze. Tak jak w komentarzu wcześniejszym – bezpieczniejszy wydaje się PhaSt, ale może nowsze wersje Skorpiona są całkiem odpowiednie. Po prostu nie wiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy