Recenzja: Audio-Technica ATH-W5000 „Raffinato”

 Dźwięk cd.

Audio-Technica ATH-W50006Jeden z recenzentów napisał, że W5000 byłyby wspaniałymi słuchawkami, gdyby nie fatalny fakt, że ich muszle generują rezonans. Na dowód tego polecał postukać paznokciem w heban, by usłyszeć, że dźwięk zamiast natychmiast wygasać stacza się w rewerberacje, co jest zupełnie nie do przyjęcia. Oczywiście sprawdziłem. Nic takiego nie ma miejsca. Tak więc tamten egzemplarz musiał być wadliwy. To wszakże nie zmienia faktu, że W5000 mają naturalną tendencję do budowania echa i budują je niewątpliwie obficiej nawet niż HD 800, które wprawdzie też kładą nacisk na ambience, ale w sposób przemyślany i z umiarem. Tymczasem W5000 umiaru w tym względzie nie posiadają, nie żałując echa nikomu i niczemu. To się może oczywiście podobać, to jest zjawiskowe, to jest czarowne, ale może też być bardzo irytujące o ile ktoś sobie czegoś takiego nie życzy. A walka z tym zjawiskiem jest nie lada wyzwaniem, ponieważ sprowadza się do uczynienia reszty toru możliwie najbardziej naturalnym, a przede wszystkim możliwie jak najszybszym. Tylko w ten sposób można bowiem skrócić przedłużające się wybrzmienia i pogasić echa. A szybki i naturalny tor, to jest niestety tor drogi. Odtwarzacz za przytomne pieniądze z prawdziwym drajwem? Podobno Linn Ikemi jest taki. Nie słyszałem, ale podobno. Wzmacniacz z drajwem? Zapewne tranzystorowy. Może Phonitor? Trzeba by sprawdzić. Bardzo możliwe, że w takim zestawieniu Audio-Technica W5000 zagrałaby bardzo realistycznie. Możliwe jednak, że wcale by tak nie było. To nie matematyka, tu się niczego nie da policzyć. Mnie pozostało kombinowanie z lampami i na tym podwórku w mig okazało się, że najważniejsze jest zastosowanie 350B w miejsce KT-66. Bardzo się to Audio-Technice w mierze realizmu przysłużyło, niemalże jej echa poskramiając. Oczywiście gdyby ktoś magii szczerze zapragnął, KT-66 pozostają do usług i nie ma sprawy; bajka jest na wyciągnięcie ręki, czy też raczej na wyjęcie i włożenie innej lampy.

Tak więc W5000 to słuchawki-kameleon. Mogą być realistyczne, a mogą baśniowe, zależy w jakim torze je umieszczasz. Można zatem powiedzieć, że są wyjątkowo uniwersalne i do dowolnych zastosowań. Oczywiście każde słuchawki można tak w torze plasować, by grały bardziej realistycznie lub bardziej bajkowo, ale to co można pod tym względem wyprawiać z flagową Audio-Technicą jest ewenementem. Nie dziwi mnie zatem, że zdania na jej temat bywają bardzo różne, od zachwytów do wybrzydzania, a na poparcie tych krańcowo odmiennych stanowisk przytacza się argumenty skrajnie przeciwstawne. Można na przykład wyczytać, że słuchawki te mają przepiękne soprany, a można też, że szorstkie i drażniące. W jednej z recenzji napisano, że bas jest wręcz zjawiskowy, a w innej, że jest go zdecydowanie zbyt mało…

I wszystko jasne, chciałoby się cynicznie rzecz skomentować.

Trudne są i dlatego tak jest. Bardzo dużo potrafią, a do tego potrafią jeszcze rzeczy na ogół niespotykane i kiedy ktoś się w tym na czas nie połapie, do ładu z nimi nie dojdzie.

W różnych recenzjach i słuchawkowych debatach można też spotkać zalecane dla nich wzmacniacze, spośród których najczęściej wymieniany jest firmowy wyrób samej Audio-Techniki – AT-HA5000 i Yamamoto HA-02. By jednak sprawy nie były zbyt proste można też spotkać głosy, że wcale dla W5000 dobre one  nie są. Sam tych wzmacniaczy nie słyszałem, toteż nie mam tu nic do dodania poza stwierdzeniem, że W5000 to najwyraźniej słuchawki wyjątkowo kapryśne i od reszty toru zależne. Tym niemniej trzeba podkreślić, że zagrać naprawdę pięknie potrafią, a ich scena jak na konstrukcję zamkniętą jest zjawiskowa.

Tej zjawiskowej scenie niewątpliwie należy się chwila uwagi, bo jest nadzwyczajna naprawdę. Przyznam, że to właśnie bolączki sceniczne skłoniły mnie do rozstania z Ultrasonami E9, jako że zbyt słabo w konfrontacji ze scenicznymi tuzami rodzaju Grado GS-1000 wypadały, ale po Audio-Technica’e niczego specjalnego w tym względzie nie oczekiwałem. Była do kupienia w atrakcyjnej cenie i tylko dlatego ją wziąłem. Tymczasem spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie, gdyż są to słuchawki zamknięte z wielką sceną, czyli zjawisko nieczęste. Smakowanie tej sceny przynosi nieodmiennie wielką satysfakcję, szczególnie w nagraniach o taką scenę się upominających, a jest ona tak wielką i tak całkowicie poza głową słuchacza rozlokowaną, że wobec żadnych słuchawek otwartych nie rodzi kompleksów. Najkrócej mówiąc to bezkresny obszar po którym dźwięk rozchodzi się bez żadnych ograniczeń, krążąc zawsze na zewnątrz głowy słuchającego. Pięknie, po prostu pięknie.

Audio-Technica ATH-W500010Powróćmy teraz do kluczowych dla tej recenzji zmagań realizmu z bajkowością. W zmaganiach tych Audio-Technica W5000 najbardziej jest niezdecydowana gdy chodzi o ludzkie głosy. Na ogół je upiększa i wygładza, zwykle także pogłębia i oczywiście swoim zwyczajem serwuje im echo. Takie echo bywa zabawne a nawet majestatyczne. Wszak w dużej pustej sali każdy z nas może się poczuć niemal jak śpiewak operowy, kiedy marnemu naszemu głosowi pośpieszą z pomocą dźwięki odbite. Ale gdy słuchamy znanej płyty ze znaną sobie wokalizą i naraz okazuje się, że ten znany głos stał się inny, można się zdenerwować. Komuś może się oczywiście spodobać, że stał się on głębszy i bardziej wielowymiarowy – i faktycznie czytałem wiele zachwytów nad wokalizą w wykonaniu W5000 – ale ja nieco żałuję, że nie jest to reprodukcja sama z siebie tak naturalna jak choćby ta u Grado PS-1000, gdzie podkreśleniu i uwydatnieniu ulega sama specyfika konkretnego wykonawcy w miejsce jednostronnego przydawania mu brzmieniowej głębi, scenicznego anturażu i pogłosu. By pod tym względem upodobnić W5000 do PS-1000 czy K1000 trzeba się nieźle nagłowić i mnie na przykład się to tak do końca na razie nie udało. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że ktoś może dysponować systemem wolnym od tego rodzaju denaturalizacji ludzkiego głosu i u niego zjawisko zaburzenia bezpośredniości i naturalności nie wystąpi bądź będzie minimalne, toteż te moje uwagi czytał będzie ze zdumieniem. Na to jednak nic się nie poradzi, bo każdy z nas ma przecież inny system.

Można się też spotkać z opinią, że poszczególne egzemplarze W5000 grają nieraz bardzo różnie i nierzadko trafiają się sztuki prawdopodobnie nie tak do końca pełnowartościowe, czego przypadek wspomnianego wcześniej recenzenta może być potwierdzeniem. Trudno mi się do tego odnieść, ale ktoś na forum Head-Fi napisał, że wszedł w posiadanie W5000 grających okropnie, a potem u kogo innego słyszał takie, które mu się bardzo podobały. Być może zatem coś w tym jest, kto wie. Możliwe, iż jest to także wytłumaczeniem odmienności brzmienia tych słyszanych przeze mnie kiedyś na spotkaniu i tych, które teraz posiadam. Osobiście jestem jednak raczej skłonny uważać, że za wszystkim tym stoi bardziej systemowa plastyczność niż indywidualne różnice.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Audio-Technica ATH-W5000 „Raffinato”

  1. Robert pisze:

    Z jakim wzmacniaczem słuchawkowym do 3500zl warto posłuchać te słuchawki? Phast, czy raczej inny?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Raczej PhaSt.

  2. Jarosław pisze:

    Pytanie.
    Czy Dubiel audio hv-1 te słuchawki pasowały?
    Wzmacniacz obsługuje słuchawki od 30-600 Ohm.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Wzmacniacz HV-1 był u mnie króciutko i chyba nie słuchałem go z W5000 tylko HD800, a to słuchawki o innych wymaganiach. Nie umiem powiedzieć czy się w proponowanej roli sprawdzi, mogę tylko stwierdzić, że dawne W5000 są bardzo trudne, a nowsze łatwiejsze. Tak jak w komentarzu wcześniejszym – bezpieczniejszy wydaje się PhaSt, ale może nowsze wersje Skorpiona są całkiem odpowiednie. Po prostu nie wiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy