Relacja: Trenner & Friedl, Baltlab, Exogal i C.E.C. – czyli pokój 307 na Audio Video Show 2016

trenner-friedl-audio-video-show-2016-hifi-philosophy-010   Wróćmy jeszcze na AVS, do pokoju 307 hotelu Radisson Blu Sobieski. Produkował się tam zestaw mieszany, złożony z napędu C.E.C., przetwornika Exogal Comet Plus, wzmacniacza Baltlab Endo 2 oraz kolumn Trenner & Friedl Osiris.

Moment dla każdego z aktorów: napęd C.E.C. (najtańszy z oferty sławnego japońskiego producenta), to mimo bycia najtańszym klasyk gatunku i właściwie nie ma o czym pisać. Najdroższa wersja topowa uchodzi za referencję i towarzyszy zwykle najdroższym systemom, a tu obecna TL 3N (cena 3000 euro) także jest wysoko oceniana i sprawdza się w każdych warunkach. Ma napęd paskowy i ładowanie od góry, a zatem rozwiązania uchodzące za wyrafinowane i nawiązujące do techniki gramofonowej. Ponieważ to tylko transport, nie ma większego wpływu na dźwięk poza szybkością dźwięku i precyzją jego odczytu.

trenner-friedl-audio-video-show-2016-hifi-philosophy-002

Szef, współtwórca i dusza firma Trener & Feidl – Andreas Friedl.

Przetwornik Comet Exogal Plus to z kolei odprysk sławnej amerykańskiej Wadii. W 2013 grupa inżynierów pracujących dla ikony amerykańskiego audio postanowiła założyć własną firmę EXOGAL, mającą stawiać na odsłuchowe a nie pomiarowe oceny i oferować rozwiązania jednocześnie wybitne i nie ekstremalnie drogie. I tak pojawił się na rynku przetwornik i w jednej odsłonie przedwzmacniacz Exogal Comet, działający w oparciu o dwie kości PCM 4104 wzięte z rynku profesjonalnego i sześciordzeniowy układ DSP. Szybko zyskał uznanie i nader przychylne opinie, że przy cenie 15 000 PLN może stawać przeciw najlepszym. On już na dźwięk wpływ mieć musi odnośnie jego charakteru istotny, a spodziewać się można brzmienia w miarę neutralnego, ale całkowicie wolnego od technicznych naleciałości, może nawet z nieznaczną nutką ciepła.

Kolejny w łańcuchu brzmieniowych zależności to polski Baltlab – znana od 1999 roku firma powiązana z Politechniką Gdańską, specjalizująca się w budowie wzmacniaczy. Baltlab Endo 2 to nowe jej dzieło, za 11 000 PLN i przy wadze 20 kg oferujące 120W/8Ω mocy bez sprzężenia zwrotnego i z zastosowaniem tranzystorów bipolarnych (a nie jak dotąd MOS-FET), zapewniających lepszą obsługę dołu pasma. Z cenioną za brak wprowadzania zniekształceń regulacją siły głosu w oparciu o drabinkę rezystancji i markowymi trafami PWPH Lachowski obiecuje dźwięk najwyższej próby, który do firmy podczas jej blisko dwudziestoletniej bytności na rynku został już trwale przypisany. Charakter brzmienia? Trudno zgadnąć To się dopiero okaże.

trenner-friedl-audio-video-show-2016-hifi-philosophy-006Na koniec to, co wszystkich owych przekształceń sygnału ma być uroczystym finałem, czyli dwudrożne kolumny ze skierowanym w podłogę bass-refleksem – Trenner & Friedl Osiris. Podłogówki w układzie koncentrycznym, z sześciocalowym głośnikiem szerokopasmowym o charakterystycznej dla firmy celulozowej membranie i z tubowym tweeterem o tytanowej. Pasujące cenowo do reszty, kosztujące 26 500 PLN Ozyrysy, mają istotną zaletę – stać mogą wszędzie, także pod samą ścianą. W niewielkiej sali na trzecim piętrze stały w pobliżu ścian rzeczywiście, jednakże  tylko tych bocznych, natomiast daleko od tej za nimi, pod którą podobno też by mogły. Z Trannerami miałem już kilka razy przyjemność i nigdy mnie nie zawiodły, a celuloza to jeden z moich ulubionych na membrany głośnikowe surowców.

Całość spinało własne okablowanie Trenner & Friedl, powstałe na bazie wieloletnich badań, a wyprodukowane przez zaprzyjaźnionego z nimi Cardasa z jego słynnej, specjalnie obrabianej miedzi – sygnowane marką Trenner & Friedl Orinoco Flow. W powszechnej opinii sygnatura brzmieniowa miedzi Cardas to dźwięk masywny, ciepły i niespecjalnie szybki, ale słyszałem kable sporządzone z niej zarówno ostrawe i brzmieniowo dość lekkie, jak i rewelacyjne pod każdym względem, że tylko głośno bić brawo. Te tutaj, całkowicie zewnętrzne, skonstruowane od A do Z przez austriackich twórców kolumn, były niewątpliwie tego drugiego rodzaju.

Samą salę niespecjalnie zaadoptowano, tak raczej bezwysiłkowo. Żadnej rozbudowanej akustyki w postaci piętrzących się paneli; jedynie zaciągnięte story i klimatyczne światło. Posadzka, jak w całym Sobieskim, w postaci wykładziny wprost na wylewce a ścianki z gipsu i sklejki. W dodatku samo pomieszczenie niewielkie i na obrysie kwadratu, tym niemniej…

Od czego by tu zacząć? Chyba rozpocznę od przestrzeni, jako że najbardziej zaskakiwała. To nie zdarzyło się pierwszy raz i to nie była najlepsza przestrzeń, jaką słyszałem w małym pokoju hotelowym pod adresem Sobieski. Dwa lata wcześniej podstawkowe Raidho wyczarowywały jeszcze lepszą, tyle że one od tych Osiris przeszło trzy razy więcej kosztują, mimo iż też są tylko dwudrożne i jeszcze do tego na podstawkach. Nie zmienia to faktu, że przestrzeń za sprawą niewielkich austriackich podłogówek pojawiła się fantastyczna, całkowicie zaprzeczająca warunkom. Unicestwiająca ściany, żyjąca niejako we własnym świecie. Czasami na filmach z gatunku fantastyki lub horroru bohater dostępuje takiego przestrzennego przeistoczenia i wchodząc w lustro lub przekraczając inną barierę nieoczekiwanie pojawia się w innym świecie.

trenner-friedl-audio-video-show-2016-hifi-philosophy-001Tu działo się analogicznie, tyle że bez luster, ścian mgieł czy innych rubieży przeistoczenia, na przykład kolorowych pastylek wyzwalających z Matrixu. Wystarczyło zasłuchać się, ewentualnie zamknąć oczy. Muzyka dyktowała własne warunki przestrzenne, zupełnie różne od faktycznych. Przyznam, że w całym audiofilizmie to robi na mnie największe wrażenie, ta sztuczka z burzeniem ścian. Kiedy scena jest głębsza o wiele metrów niż pokój i jeszcze od niego szersza, kiedy ściany znikają, jakby były tylko projekcją, doznaję szczególnej przyjemności i w 307 dane mi było jej zaznać raz jeszcze. Bardzo wyraźnie dane, prawie jak wtedy z Raidho. I nic to, że jedna tylko lokalizacja pozwalała w pełni się tym rozkoszować, w końcu to był niewielki pokój, dwa razy mniejszy niż mój.

Druga sprawa, to atmosfera. Nie było trudno odgadnąć, że będzie nią realizm, ale ten nie był taki czczy, ani trochę zwyczajny. Nie ograniczał się do poczucia, że gra to realistycznie – bez podbarwień, zniekształceń, bez podawania muzyki w jakiejś własnej manierze. To był realizm magiczny, podobnie jak magiczna ta przestrzeń. Wykraczający daleko poza ramy tego wszystkiego, co określa się jako „dobry”, „poprawny”, „adekwatny”, „rzeczowy”, „konkretny”. To był taki realizm, że się go nie słucha a chłonie.

Powiedziałem obecnym w pokoju twórcom Baltlaba, że to ich tranzystorowe dzieło ma bardzo rzadką właściwość bycia tranzystorową lampą, nie w sensie jakiegoś ocieplania, zaokrąglania, przyciemniania, słodzenia czy innych form umilania, ale umiejętności uczynienia muzyki w pełni żywą i w tym wypadku na dodatek wyjątkowo postawną. Bo trzeba także zaznaczyć, że na tej przekraczającej bariery ścian scenie pojawiały się duże, ukonkretnione postaci i duże, masywne dźwięki. To znaczy pojawiały się też takie, ale pojawiały też delikatne, ezoteryczne, subtelne.

trenner-friedl-audio-video-show-2016-hifi-philosophy-014System nie obrazował jednostronnie, nie przydawał wszystkiemu dużej formy i nie lekceważył form płochych. Gdyby tak było, nie powstałoby wrażenie ani tej tranzystorowej lampowości, ani tym bardziej magicznego realizmu. Wszystko było tam dobrze wyważone, a skala wag poszczególnych do brzmień przypisanych szeroko rozciągnięta. Drobinki naprawdę drobne i muskające leciutko muśnięcia, a jednocześnie bas mocny i nisko schodzący, a męskie głosy rzeczywiście męskie, czasami też szorstkie (jak choćby tradycyjnie w śpiewach flamenco), a nie jakieś po babsku, że tylko ła-ła-ła. Wyrazisty konkret i moc po stronie jednej, tajemnicza delikatność i zwiewna subtelność po drugiej.

A właśnie, tajemniczość… Szalenie sobie cenię, gdy system potrafi ją kreować, a zwróćcie kiedyś uwagę, jak różny wydźwięk może mieć ten sam utwór na bazie sopranów i echa. Może być całkiem swojski, a może tajemniczy lub groźny. Może ciepławy lub mocno schłodzony, może szary, kremowy lub srebrny, może się bardzo różnić miarą przestrzeni i siłą oświetlenia. System w pokoju 307 kreował wielką przestrzeń, na niej muzykę przejrzystą i z akcentem srebrzeń oraz, gdy tylko trzeba, wybitnie tajemniczą. Taką, że ciarki po plecach, tak tajemnicze światy. Odrealnione i jednocześnie realne, jak kiedy znaleźć się w miejscu niecodziennym, takim aż trudnym do uwierzenia. Samotnie zimą w górach czy w jakiejś skalnej grocie, albo w pojedynkę w gotyckiej katedrze, gdzie duchy budowniczych wychodzą ku nam ze ścian, a święci spoglądają z witraży. To jest o niebo lepsze niż ocieplona powszedniość albo realizm nie-magiczny – kiedy wprawdzie jest całkiem ciekawie i muzycznie poprawnie, ale jednocześnie zwyczajnie.

trenner-friedl-audio-video-show-2016-hifi-philosophy-013System sam z siebie ku tajemniczości słuchacza wcale jednak nie ciągnął, a tylko na odpowiednim materiale pięknie ją obrazował, kiedy indziej oferując stany całkiem odmienne, że na przykład upojna bossa nowa, ekstatyczny jazz, albo porywcze flamenco. Rock wypadł kapitalnie, jako że ten bas nisko schodzący, a sopranowa strona w zaśpiewach wokalistów czy gitarowych riffach bez najmniejszego odjęcia. A przy tym całość bez ocieplenia, a rock ocieplania nie lubi. Do tego dołożyć musimy szczególną dźwięczność fortepianu, że naprawdę byłem zdumiony. Z jednej strony dźwięcznością potrafiącą przenikać subtelności, z drugiej forsować moc forte i kreować potęgę brzmienia.

Słuchałem tego zestawu krótko po uważnym odsłuchu systemu Reimyo i dźwięk z podłogówek Trannera był okazalszy, większego formatu. Nie kładł też takiego nacisku na delikatność i precyzję pasaży, nie czynił kobiecych głosów tak delikatnie świeżymi, tylko stawiał na żywość i mocno zaznaczoną obecność. Lecz mimo to nie upraszczał, tylko starannie rzeźbił, co słychać było jak zwykle bardzo wyraźnie w oklaskach. Rozbite na poszczególne dłonie, żywiołowe i przestrzennie wyobrażone wypadły znakomicie. Mniej natomiast niż u Reimyo pojawiało się sopranowego ataku, a w efekcie dramatyzm nieznacznie zostawał cofnięty, nie będąc tak przeszywającym. Ale to raczej skutkiem większego wolumenu całości i znacznie obfitszego udziału basu, niż skutkiem sopranowych ustępstw. Brzmienie podłogówek Trennera okazało się pełne i niżej osadzone, z punktem ciężkości na średnicy bliżej basu aniżeli sopranów. To zawsze jest korzystne dla przyjemności słuchania, pod warunkiem, że nie ubywa sopranom, a tutaj nie ubywało.

Odnotowałem z satysfakcją pełnię brzmieniowej różnorodności, a więc i pełny udział sopranów w tworzeniu dźwiękowych kształtów. Nie jak u ostatnio zrecenzowanych słuchawek Enigma Acoustic Dharma, które z oryginalnym kablem pogubiły wyraźnie soprany i w efekcie dźwięk nie dość miały różnorodny, tyko ze świetną mieszanką tego co brane od wysokiej i jednocześnie niskiej nuty.

trenner-friedl-audio-video-show-2016-hifi-philosophy-004Takie coś najłatwiej można zauważyć pod obcasami stukającymi w deski przy stepowaniu i u faktury brzmieniowej dzwonków. Odpowiedź brzmieniowa drewna powinna być mocno odczuwalna, ale powinien towarzyszyć jest trzask podkutych metalem podeszw, a dzwonki winny być wielogłosowe, jak najbardziej dźwięczne, misterne. To wszystko tutaj się pojawiło, a w efekcie wraz z całym teatrem przestrzeni, klimatycznością i mocą brzmienia, było się tam w jednej z tych niewielu małych sal AVS, gdzie można było przeżyć naprawdę coś niezwykłego. Tak samo jak kiedyś przy kolumnach Raidho, tak samo jak w salach z Diapasonami.

Rzadki przykład systemu złożonego w każdym segmencie produktem innego producenta a tak udanego. Pełen jestem uznania dla polskiego Baltlaba, amerykańskiego Exogala i austriackiego Trenner & Friedl. Wyjątkowo udany wzmacniacz, przetwornik i kolumny. Jedno, drugie i trzecie trzeba będzie kiedyś pozyskać dla bardziej szczegółowego testu.

4 komentarzy w “Relacja: Trenner & Friedl, Baltlab, Exogal i C.E.C. – czyli pokój 307 na Audio Video Show 2016

  1. życzliwy:) pisze:

    batlab == baltlab

    1. PIotr Ryka pisze:

      Słuszna uwaga, już poprawiłem.

  2. PIotr Ryka pisze:

    Zmieniłem także tytuł, by łapało go wyszukiwanie Google.

  3. PIotr Ryka pisze:

    Okazało się, że sprawa z okablowaniem Cardasa nie jest tak banalna i chyba ciekawe dla wszystkich będzie zapoznanie się z kablami Trennera

    http://www.trenner-friedl.com/index.php?menu=product&sprache=en&second=orinoco

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy