Relacja: Destination Audio – wizyta

destination-audio-hifi-philosophy-013   Niektóre sprawy ciągną się latami i bywa, nie znajdują finału, a inne dzieją się błyskawicznie i finał zaraz mają. Ledwie zdążyłem napisać, że mam zaproszenie do Destination Audio, a już się u nich znalazłem. Kawał drogi, pod samą Warszawę, ale od strony wjazdu z Katowic więc pojechałem przez Katowice. Tamta droga też jest dziadowska, ale nieważne, jakoś zajechałem. Zajeżdżam, a tu dom pośród lasu, psisko wielkie dokoła hasa – prawie tak wielkie jak moje – a w środku czai się Destination Audio – jedna z najbardziej niezwykłych i tajemniczych polskich firm audio. Mało tego, jedna z dwóch (obok Ancient Audio) zdolna wyprodukować cały tor klasy high-end – i to taki super-hiper, a nie ledwo, ledwo. Znana najbardziej z AVS, gdzie się od dwóch lat na Stadionie Narodowym w pokoju 213 wystawia, a wcześniej jej głośników tubowych używał dobrze znany polskim i nie tylko audiofilom Lampizator –  producent elektroniki, szczególnie przetworników,

Dlaczego Destination Audio jest tajemnicze, jak również genezę samego artykułu muszę wyjaśnić bliżej, ponieważ godne są przybliżenia. Zacznijmy od tego, że zaproszenie wcale nie było obarczone wymogiem rewanżowania się artykułem, który miałby stanowić promocyjny argument, czy w ogóle jakimkolwiek. Miało charakter czysto towarzyski, koleżeńsko-audiofilski i przyjacielski: Jak zechcesz, to coś napiszesz, a jak nie, to nie szkodzi, bo nie w tym rzecz – powiedział przez telefon pan Włodek, z którym zaraz na ty przeszliśmy. Chciałem tylko żebyś posłuchał, coś doradził, powiedział co sądzisz i podzielił się doświadczeniem.

destination-audio-hifi-philosophy-017W takim razie powiem co myślę. Myślę, że ludzie skupieni wokół audiofilizmu po stronie produkcyjnej i sprzedażowej mają bardzo różne podejścia. Niektórzy otwarcie przyznają  (choć nie chcieliby tego zobaczyć napisanego o sobie), że są „wyłącznie biznesmenami” i sprawę handlu aparaturą traktują wyłącznie jako źródło dochodu. Nie łączą jej z przyjaźniami i sentymentami, nie czują przywiązania do żadnej marki ani jakiegoś wzorca dźwięku; a jeśli coś już promują i gotowi są za to płacić, to tylko żeby pomnożyć zyski. Nie obchodzi ich więc czy dana firma ma dobry sprzęt, a ściślej obchodzi, ale wyłącznie z uwagi na płynącą z tego korzyść, natomiast do głowy by im nie przyszło promowanie czegoś mało znanego za samą tego czegoś wartość, gdyby to jednocześnie nie stwarzało perspektyw dużych czy jakichkolwiek pieniędzy. Tacy dystrybutorzy najczęściej lubią wielkie marki, których promowanie jest formalnością, i o nie między sobą walczą, brutalnie nawzajem wyrywając. Niemało jest jednak takich mających mniej zimne podejście; czujących ze swoimi podopiecznymi i klientami więź szerszą niż finansową; chcących urządzać spotkania, zawiązywać kluby, uczestniczyć nawet przy tworzeniu nowych modeli albo przynajmniej temu kibicować; ludzi poszukujących marek nieznanych a godnych promowania, a także gotowych komuś bezinteresownie doradzać. Czujących jakieś powinowactwo do tej czy innej technologii bądź marki i gotowych bić się w ich obronie wcale nie dlatego, że przynoszą największe zyski. Ale jest w tej grupie jeszcze węższa podgrupa i ta łączy się już jednoznacznie z samym procesem twórczym. Są tacy pasjonaci, co zaczynali od tworzenia czegoś wyłącznie dla siebie, bądź z chęci stworzenia czegoś nowego, dla których komercja znaczenie ma marginalne i jest hen z tyłu za innymi wartościami.

destination-audio-hifi-philosophy-018Takim kimś jest właśnie Włodzimierz Wiśniewski, twórca i właściciel Destination Audio, który nawet nie chciał się sfotografować ze swoimi audiofilskimi dokonaniami, ponieważ nie stworzył ich w pojedynkę a pozostałych twórców nie było. Ale to jeszcze nic. Bo mu wprost powiedziałem: – Ściągnij tutaj wycieczkę zamożnych Japończyków, którzy kolumny tubowe i wzmacniacze na dużych triodach kochają do szaleństwa, a staniesz się milionerem. – Wiesz co, raczej nie – odparł. – Żyję z czegoś innego, a to jest moja druga działalność, taka przede wszystkim dla przyjemności. I wcale nie chcę żeby te moje kolumny, wzmacniacze i przetworniki grały u każdego, kto gotów jest za nie tylko dobrze zapłacić. Wolę je wykonywać dla przyjaciół, dla osób które znam i cenię, i wiem, że będą te moje dzieci kochały i że to będzie coś więcej niż sam akt nabycia i posiadania. Nie jestem wprawdzie krezusem, ale mam wszystko czego mi trzeba, a bardzo bogaty być nie chcę, bo od pieniędzy tylko kłopoty. Przewracają ludziom w głowach i sami potem nie wiedzą czego by chcieli, a dzieje się tak prawie zawsze i niemalże nie ma od tego wyjątków. Znam bardzo wielu bogatych, także poprzez swoją pierwszą działalność, i z przykrością zauważam, że pośród nich ludzi serdecznych, pomocnych innym jest ledwie mała garstka. Poza tym, wiesz, takie kolumny jak moje powstają przez pół roku, tak więc to nigdy nie będzie produkcja masowa, czego zresztą bym nie chciał. Robimy je we trzech – producent głośników, twórca obudów i ja, projektant; robimy pomalutku, wkładając w to całą duszę, niemalże się do nich modląc. Jak sprzęt mi czasem źle odpali i danego dnie gra niedobrze, to do niego łagodnie przemawiam, naładowuję go dobrą energią. Wiem, to brzmi niemądrze, dziecinnie, ale mam takie podejście. Mój przyjaciel Adaś ma za to zgoła inne: Jak mu coś zaczyna źle grać, to za karę wędruje do przedpokoju na oślą dla sprzętu ławkę. Adaś ma sprzętu masę, samego najwyższej klasy, więc tam u niego w przedpokoju wspaniałe rzeczy stoją. Poza tym, kiedy zaczynałem, nawet mi przez myśl nie przeszło, że kolumny które zrobię będą się komuś podobały. Pierwsze zrobiłem o wiele skromniejsze i tylko by mieć czego słuchać, ale jednak komuś się spodobały i obstalował u mnie takie same tylko większe.

destination-audio-hifi-philosophy-001Za te większe dużo zapłacił i mogłem środki przeznaczyć na takie wymarzone, bez żadnych już ograniczeń. I te dopiero się spodobały i za duże pieniądze poszły. Ale w sumie sprzedałem tylko kilka kompletów, bo para tub Destination powstaje, jak mówiłem, pół roku. Bardzo są trudne do wykonania – sama stolarka to wielce złożony proces, a największe kopyto do formowania tuby spośród trzech w ich tworzeniu niezbędnych waży ponad sto pięćdziesiąt kilo. Fornir przed położeniem, jako czysty surowiec, kosztuje ponad trzy tysiące i strasznie z nim trzeba uważać, a kondensatorów używamy Duelunda, a wiesz jak są drogie. Z kolei elektronika to lampy, bo lampy mają duszę; a z lamp do napędzania używam wyłącznie triod 45ʼ, ponieważ są najlepsze. Sam używasz, sam wiesz. Ja wolę te z dawnych czasów, oryginalne RCA, bo bardzo chwalone Fivre brzmią dla mnie trochę za ostro. To ci od razu wyjaśnia, że w Destination Audio głośnik basowy to też tuba, a nie, jak niektórzy robią, że tylko soprany lub one i średnica. Bas z tuby brzmi inaczej, więc całe brzmienie jest inne, ale tobie chyba się podobało, bo pozytywnie pisałeś.

– Tak, jasne – inaczej by mnie tu nie było – odpowiadam ze śmiechem. – A skąd wziąłeś nazwę Destination? Dlaczego „przeznaczenie”? – Dokładnie to nie przeznaczenie tylko cel, właściwe miejsce dojścia. Mieszkałem wiele lat w Ameryce, tak konkretnie w Chicago. Tam niedaleko był sklep ze sprzętem audio – nawet nie wiem czy jeszcze istnieje. Gość miał ciekawy pomysł – cała ściana z głośników, a on mógł przełącznikiem wybierać jedną grającą parę. Można dzięki temu było wybrać dźwięk na podstawie samego dźwięku, bo nie wiedziałeś na pewno, która para gra w danej chwili i tylko poprzez dźwięk wybierałeś. A potem okazywało się, że najładniej grają wcale nie te największe… Tam poznałem klasyczne tuby Klipscha i w inch się zakochałem. Zapamiętałem brzmienie, coś jakbym miał fotografię, a potem dążyłem do odtworzenia. To było moje destination. Po wielu latach i przejściach je zrealizowałem.

– A zatem mamy finalnie kolumny i do nich elektronikę.

destination-audio-hifi-philosophy-002 destination-audio-hifi-philosophy-010 destination-audio-hifi-philosophy-011 destination-audio-hifi-philosophy-012

 

 

 

 

Kable też sam wykonujesz? – Nie, kable tylko kupuję, dostaję albo testuję. Wystawiamy się na AVS razem z dystrybutorem Entreqa, ale na najdroższe Entreqi sobie nie mogę pozwolić. Szkoda, bo taki Atlantis USB czy kable głośnikowe… Trochę według mnie za twardo uderzają na basie, ale poza tym brzmienie podają fantastyczne. Teraz okablowanie mam prawie całe od polskiej firmy, która jeszcze nie weszła na rynek. Bardzo dobrze się sprawdza i nie jest specjalnie drogie. Stolika audiofilskiego, jak widzisz, nie mam, ale wiem, że stoliki dużo dają i trzeba będzie pomyśleć. Warunki akustyczne też u mnie są dosyć kiepskie. Podłoga – beton kryty glazurą, sufit niewysoki i też betonowy. Dywany i ustroje tego nie wyrównają. Dostałem dużo akustycznych paneli, ale nie chce mi się ich stawiać. Za to zdradzę ci sekret: transformatory wykonuje firma z Japonii zupełnie szerzej nieznana. Amorficzne, w najwyższej technologii, fantastycznie dźwięk poprawiające, tyle że dużo kosztują. Ale tu już nie ma litości, wykładać pieniądze trzeba, bo za dużo dla dźwięku znaczą. Obudowy daję miedziane, też żeby było maksymalnie, a w efekcie jeden monoblok na lampie 45ʼ waży ponad trzydzieści kilo, podczas kiedy u innych ważą takie po osiem. No i kolumny też ważą – jedna dwieście pięćdziesiąt kilo. Przez inne drzwi niż „osiemdziesiątki” nawet po zdjęciu górnej tuby nie przejdą i dlatego to ty musiałeś przyjechać, chociaż gdyby ci zależało, moglibyśmy je do Krakowa zawieźć.

destination-audio-hifi-philosophy-003 destination-audio-hifi-philosophy-004 destination-audio-hifi-philosophy-005 destination-audio-hifi-philosophy-006

 

 

 

 

Nareszcie przeszliśmy do słuchania, bo chociaż audiofilskie rozmowy mogą ciągnąć się w nieskończoność i interlokutorów pochłaniają, to jednak słuchanie muzyki pozostaje w tym najważniejsze. System Włodka był ustawiony pod muzykę kameralną, bluesową, R&B i gitarową oraz jazzową, bo takiej przede wszystkim słucha. Był też nastawiony na pobudzanie emocji, bo na tym mu a nie realizmie zależy. W ruch poszły utwory na przemian z mojego i jego repertuaru, a o oba nie było trudno przy bazie piętnastu tysięcy plików (same wysokiej jakości).

Lampy stały już wcześniej pod prądem, tak więc od razu ruszyło z kopyta, ale nie od razu mi się spodobało. Słucham i słucham – i dźwięku jaki był na AVS nie słyszę. Owszem, słyszę bardzo podobny, ale nie tak do końca. Poza tym ten beton do gry dość intensywnie się włączył i buczał mocną wibracją. Ale przede wszystkim pomimo świetnej jakości ta muzyka nie chciała we mnie wejść. Przemawiała – to owszem – spokojnie mogłem wystawić jej bardzo wysoką notę z uwagą o udziale betonu, ale żebym wpadł w szał, to nie powiem. Widać po mnie to pewnie było, bo gospodarz najpierw zmienił kable zasilające w monoblokach (co dało dobry skutek w postaci realizmu), a potem wyjawił szczerze, że tak jak puścił, to sam nie słucha, tylko koledzy go namówili, żeby na moją wizytę przygotował system bardziej „bezpieczny”. Taki co słabszy materiał będzie łatwiej przyjmował, „bo może przywiezie słabe pliki i będzie nosem kręcił.” Plików nijakich nie przywoziłem, bo szkoda czasu na duperele przy takim zasobie nagrań, natomiast nosem chyba kręciłem bez tego świadomości.

destination-audio-hifi-philosophy-009destination-audio-hifi-philosophy-007destination-audio-hifi-philosophy-008destination-audio-hifi-philosophy-014

 

 

 

 

– To ja ci puszczę jak słucham –  zadecydował Włodek. Skoro te kable ci podeszły, to może podejdzie i reszta…

– Nooo, od razu było tak mówić, że zacytuję klasyka. Jeszcze jedna przekładka kabla i zmiana lamp sterujących, a otwarło się niebo. Temu zawsze towarzyszy uczucie zdziwienia, kiedy nie zmienia się samych głośników czy jakiegoś całego klocka, a jedynie kabel lub lampę – i wszystko się przeistacza. Może nie wszystko – przesadzam – ale linia oddzielająca audiofilski raj od nie-raju jest ruchliwa i cienka. Jedno „tak” albo „nie tak”, jakiś dosłownie drobiażdżek – a już jesteśmy po jednej albo po drugiej stronie. I teraz byliśmy po właściwej…

Muszę przyznać, że scharakteryzowanie tego dźwięku to bardzo trudna sztuka, właściwie niewykonalna. Przede wszystkim dlatego, że znów wpadamy w sytuację niechcianej analizy. Analizy obrzydłej, zupełnie bezsensownej. Czas niepotrzebnie zabierającej, odbierającej muzykę. Gdybym te kolumny i cały system przywiózł na długo do siebie… Ale też pisząc to kłamię; bo dajmy na to gdybym nawet, to i tak nie byłoby czasu słuchać. Nawała sprzętu do zrecenzowania, co chwilę jakieś wyjazdy, a potem jest się zmęczonym i muzyki zwyczajnie nie chce. Z kolei tutaj za chwilę trzeba było wyjeżdżać – i masz teraz, analizuj. Zwłaszcza, że Włodek puścił swojego ulubionego Niemena z koncertu w katowickim Spodku i rzeczywiście mnie zafrapował.

destination-audio-hifi-philosophy-019Pewnie, głośników na rynku nie brak i wiele jest dobrych a niemało wybitnych. Poza tym Destination cenę mają diabelną, a nawet jej wcale nie mają. Debatowaliśmy o tym chwilę i pytany o wycenę oświadczyłem, że wedle mego rozeznania te kolumny powinny przy panujących zwyczajach kosztować jakieś trzysta tysięcy. Koszt własny mają ogromny a brzmienie zjawiskowe, tak więc nie widzę powodu robienia komuś prezentu z własnej tak żmudnej pracy. Najwyżej przyjacielowi ale nie klientowi z ulicy, co do którego Włodek ma zresztą podejście ostrożne i nie bardzo mu na nim zależy. Sam bym sobie te Destination sprawił (oczywiście ze zniżką), ale o to nie ma obawy, bo nawet ze zniżką nie stać. Jednak że bym się chętnie uraczył, to rzecz bezdyskusyjna, bo kocham muzykę z tuby i mam ją za najlepszą. Żadne inne głośniki nie przydają dźwiękom tej kubatury, nie wchodzą tak mocno w duszę i nie są tak wszechogarniające. Dam przykład: Mam znajomego, który bywa u mnie dosyć często i przy okazji słucha. Audiofilizm go nie interesuje, a muzyka raczej niewiele. Bywa czasami na koncertach, ale słucha jedynie sporadycznie i nie jest to część jego życia. Kiedy więc słucha tego czy tamtego, zwykł mawiać, że gra to lepiej niż jego głośniki przy komputerze i komputerowe słuchawki – i na tym pochwały się kończą. Lecz kiedy usłyszał Avantgarde Duo Grosso bardzo się zainteresował. – O, te rzeczywiście grają przepięknie! Coś niesamowitego! Fantazja!

Faktycznie – to pięknie grało. I grało rzecz jasna z tuby.

Tę historię już przytaczałem, lecz lepszej do promowania głośników tubowych nie mam. Mam tylko własne doświadczenia i odsłuchy dla wszystkich na Audio Video Show, gdzie w tym roku tuby wypadły wyśmienicie; zarówno te mniejsze od Cessario, jak i wielkie od VienaPhysic, Destination czy Avantgarde. Nie powiem wprost ani bokiem, że są lepsze od najbardziej udanych konstrukcji Wilsona, Raidho, Tranner & Friedl czy MBL, ale że tuby coś mają, to nie podlega kwestii. Już nawet mniej tubowe głośniki Zingali czy JBL opatrzone są niezwykłością, a pełnowymiarowe tuby smak mają niepowtarzalny. Tyle że jest to ciężko opisać tak, żeby ktoś to z tekstu usłyszał. Bo cóż komu po pochwałach jakiegoś recenzenta, co może wziął rebuchę i za nią wariata struga. Tak więc samo to że się podoba, o niczym jeszcze nie świadczy i do zakupu nie skłania. Tym bardziej, że w grę wchodzą takie ogromne pieniądze.

destination-audio-hifi-philosophy-020Ale właściwie co robię? Przecież nikogo nie miałem namawiać – samemu Destination zupełnie nie zależy. Dziwna firma, nieprawdaż? Mówiłem, że jakaś dziwna. Lecz dziwne przede wszystkim jest to, jak niewiele jej głośników pomiędzy ludzi trafia, bo mnie na przykład by zależało. Nie, w ciemno bym nie kupił i paru innych porównawczo wpierw słuchał, ale byłyby jednym z faworytów, może nawet największym. Albowiem te emocje… Ktoś chciałby być na koncercie? Ale nie tak troszeczkę, tylko żeby był i przeżywał. Przy scenie na której Czesław… Albo żeby struny gitary tak mu głęboko grały, że aż niemożliwością…

Być może się nie pomylę, kiedy powiem, że kolumny od Destination grają w sensie normalnym, takim branym od realizmu, względem rzeczywistych koncertów za głęboko, za blisko i za dużym dźwiękiem. Tyle że tego nie czuć i słuchając wcale nie masz wrażenia, że cokolwiek jest „za”. Przeciwnie – zawyłbyś z bólu, gdyby ci te ilości odbierać; tak żeby zrobiła się miniaturka, jakieś poprawne zdjęcie. Mowy nie ma – zabraniam! Byłoby po emocjach. Wykopany zostałbyś z muzyki na pozycję pasywnego widza, co wprawdzie jest dobrym świadkiem, ale nie uczestniczył w akcji. A tutaj akcja płynie przez układ dokrewny i wpada wprost w pień mózgowy. Zapominasz o analizie, a jej przypomnienie cię wkurza. Zamieniasz się w agregat emocji i kopiesz w kąt logikę. Do „oglądania” muzyki służą inne kolumny. Także do grania hybrydowego, że pół uczestniczysz, pół jesteś widzem, podczas gdy te tubowe, podobnie jak na przykład Raidho, służą do nurzania się w dźwiękach i uczestnictwa na maksa. Do czucia jak przez nas płyną i się zapamiętania. Nie tylko przywołania autentycznych postaci (co jest oczywiście warunkiem), ale do bycia z nimi w kontakcie i dzielenia się emocjami. Temu służy ta wielkość źródeł i owa ogromna głębia, i całe to owiewanie brzmieniowym wiatrem rozpalonego słuchacza. Temu też czucie dźwięku na skórze i uderzenia basowe. Jesteśmy w środku burzy, a może pod wodospadem? – i wraz z tym przestaje być ważne, czy dźwięki są w dobrych proporcjach, dokładnie takie jak w życiu. Myliłbym się jednak kompletnie, twierdząc że postać ich nie ma znaczenia i mogą być jakie chcą. Przecież dopiero co napisałem, że na początku były nie takie i wrażenie emocjonalnego wariactwa nie chciało się pojawić.

destination-audio-hifi-philosophy-023Jakie być zatem winny? Przede wszystkim nieustępliwe. Żadnego cofnięcia w uspokojenie, odprężenie czy ulgę. Kolumny tubowe napędzane systemem lamp 45ʼ mogą sobie pozwolić na bycie ekstatycznymi. Agresja to za mocne słowo, mogłoby być źle zrozumiane, ale ta ekstatyczna, a nawet miejscami podrasowana fala dźwiękowego cudu może się rozwijać w taką potęgę i może nie chcieć ustępstw, ponieważ brzmienie kolumn tubowych ma soprany bez ostrz i krawędzi; całkowicie rozdmuchane na przestrzeń, mające postać wiatru. To dzięki temu można grać dowolnie głośno nie doznając skaleczeń i kiedy miernik pokazywał prawie sto decybeli, sama brała się z nich przyjemność.

Po takiej nawale pochwał przejść muszę nieco ku konkretom, by także chłodnym okiem. O sopranach już powiedziałem, że są najlepsze z możliwych. O wykonawcach także, ale na wszelki wypadek rzucę, że źródła dźwięku są duże na bliskim pierwszym planie, a ich realność dożylna. Doznanie wejścia w muzykę okazuje się natychmiastowe i nie wymaga wysiłku. Mózg nie musi się adaptować, nie potrzebuje niczego odkrywać. Jeżeli tylko głośniki dostaną właściwy sygnał, natychmiast przybywa żywa muzyka i całkowicie żywe postaci. Wydaje mi się, iż dzieje się to łatwiej z brzmieniami o mniejszym przyciemnieniu, którego Destination ami trochę nie potrzebują. Sprytny chwyt z przyciemniającym spowijaniem wszystkiego mrokiem jest potrzebny głośnikom o nie dość dobrych sopranach, a takich tutaj nie ma. Z kolei bas u tub jest bardzo obszerny i w dotyku raczej miękkawy. Pojedyncze uderzenia perkusji generują dźwięki duże i rozchodzące a nie punktowo ścieśnione. Także nie mocno utwardzone, a raczej mające pewną plastyczność, obrazujące nie maksymalnie naprężone membrany. Jednocześnie cały muzyczny obraz ma inną niż u normalnych głośników formę. Dalekie plany są dalsze niż w zwykłych kolumnach, a jednocześnie w całość brzmienia bardziej są zaangażowane. Wyjątkowo dobre oddanie akustyki pomieszczeń sprawia, że tak się dzieje i w tym aspekcie mamy do czynienia z ciekawą deformacją.

destination-audio-hifi-philosophy-022Pierwszy plan jest powiększony i dzięki temu nakładający się na słuchacza, a jednocześnie nie zatraca się widok całego pomieszczenia i nie skrócone a właśnie wydłużone zostają odległości od dalszych źródeł. Właściwie należałoby powiedzieć, że zostają one zachowane, a zwykłe głośniki je skracają. W efekcie mamy szeroką i głęboką panoramę wyraźnie roztoczonej holografii, ale nie ona dominuje tylko ten powiększony pierwszy plan, też wymagający uściślenia. Bowiem nie dzieje się tak, że wykonawcy są tuż, tuż – czy jak w słuchawkach w głowie. Dystans do nich starannie zostaje wytyczony i liczy się go w metrach, jednakże ogólna siła oddziaływania i stopień buchającego ciśnienia dają wrażenie wejścia pod muzyczny wodospad i pławienia się w tej muzyce. I to właśnie jest najlepsze! Po starcie płyty z lubianą, a nawet nielubianą muzyką następuje wybuch emocji. Strzał prosto w magazyn amunicji emocjonalnej, a potem przestajesz być sobą. Pełne audiofilskie zapamiętanie, odmienne stany świadomości.

Gdybym miał ten system u siebie, powiedziałbym o nim więcej. Wątpię jednak by coś to zmieniło. Bo główna prawda jest taka, że tuby Destination wraz z dedykowaną elektroniką są systemem do pławienia się w muzyce i rozniecania emocji. Do nurkowania w dźwiękach jak w jakimś muzycznym morzu, a nie przyglądania się im z bliższa, albo, co gorsza, z dalsza. Czujesz muzykę całym sobą i przemierzasz jej cały rozmiar. Oto i po to są Destination. Tuby od Vox Olympian potrafią jeszcze więcej, tyle że dziesięć razy tyle kosztują i potrzebują dziesięć razy większej powierzchni. Jest bowiem wielką zaletą Destination możliwość grania na pełną skalę już przy dwudziestu zaledwie metrach. To fantastyczna wiadomość, bo naprawdę niewiele najwyższej klasy głośników godzi się z taką powierzchnią. A one to umieją i przejadą po tobie jak walec.

 

System

  • Źródło: Apple Mac mini.
  • Przetwornik: Destination Audio na kościach Analog Devices 1860.
  • Przedwzmacniacz: Destination Audio na lampach 2x 76, 2x ECC40, 2x 6SN7 z wydzieloną sekcją zasilania (prostownik 5U4G).
  • Monofoniczne końcówki mocy: Destination Audio single-ended; 1x 45 power triode, 1x ECC40 driver, 1x 5U4G prostownik.

 

Dane techniczne kolumn Destination Audio:

  • Trójdrożne kolumny tubowe.
  • Bas: Bass Horn with 2×16″ woofers.
  • Środek:  Bi-Radial horn with 12 cm compression driver.
  • Sopran: Bi-Radial horn with 44 mm tweeter.
  • Pasmo przenoszenia: 35 Hz – 21,5 kHz (+/-3 dB).
  • Max. pobór mocy:  20 W.
  • Minimalna moc wzmacniacza: 1 W.
  • Czułość: 106 dB (1W/1m).
  • Impedancja nominalna: 8 Ω.
  • Wymiary:
  • Szerokość: 105 cm.
  • Głębokość: 106 cm.
  • Wysokość: 182 cm.
  • Waga (netto jeden głośnik): 250 kg
  • Cena: negocjacyjna, pomiędzy 200 a 300 tys. PLN.

12 komentarzy w “Relacja: Destination Audio – wizyta

  1. AAAFNRAA pisze:

    Źródło XXI wiek, a reszta jak z czasów zimnej wojny… to lubię! Czy tylko mnie elektronika przypomina z wyglądu Audio Tekne? Jest szansa przetestować samą elektronikę? Czy jest to system „zamknięty” i skończony (endemiczny)?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie ma szansy na przetwornik, ponieważ jest bardzo trudny do stworzenia a przez to nieopłacalny w produkcji. (Praktycznie nieosiągalne dławiki.) Przedwzmacniacz i monobloki są w zasadzie ofertą rynkową i można się w ich sprawie zwrócić do producenta. Podobieństwo do Audio Tekne widoczne z uwagi na mnogość lamp, dławików i transformatorów. Obudowy u Destination lepsze – miedziane. Transformatory i kondensatory prawdopodobnie też.

  2. MIROSLAW FRACKOWIAK pisze:

    Destination Audio to jest mistrzostwo swiata,kazdy kto mnie sie zapytal na wystawie i pozniej, gdzie gralo najlepiej to bez zastanawienia odpowiadalem, tylko w tym pokoju , tam gralo fantastycznie,naprawde…. pytano, musicie tam zagladnac ,bo bedziecie zalowac cale zycie odpowiadalem.Tylko brak pieniedzy i pokoju duzego powstrzymuje mnie przed kupnem….
    Pan Wodek jest fantastycznym czlowiekiem, tak jak jego sprzet,wspanialy pasjonat,ktory mowi o swoim sprzecie jak o dzieciach,kiedy stalem na korytarzu spojrzal na mnie i powiedzial, jak sie podobalo? a ja na to „gut pain” juz wiedzial co to znaczy,pamietal mnie dokladnie ,jak kiedys w Sobieskim dawal pokaz w malym pokoju z lampizatorem,taki show a nie granie i wtedy pamietal co mu powiedzialem ze to jest wielki projekt i wspaniale kolumny,przyszlosc zapewniona.
    Tacy wlasnie wspaniali Polacy jak np. Wodzimierz Wisniewski, Janusz Sikora to przyklad pasjonatow, ktorzy robia fantastyczne sprzety i tych Polakow jest wiecej przeciez, ale osobiscie jeszcze ich nie poznalem,mozemy z nich byc dumni.

  3. Łukasz pisze:

    Mam takie, potwierdzam wszystko.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Pozostaje jedynie zazdrościć 🙂

    2. Puma27 pisze:

      Łukasz ma nieco inne – poprzedni model, jeszcze z hornem „starej generacji” – ale tez świetne, bez dwóch zdań 🙂 miałem okazje ich słuchać wielokrotnie zanim trafiły do Łukasza.

  4. Puma27 pisze:

    Ja tez takie mam 🙂 jak ktoś był w ubiegłym roku na as to właśnie grały. Te, które grały w tym roku konstrukcyjnie są niemal identyczne, ale są pewne różnice w okablowaniu wewnętrznym. Ja nad swoim okablowaniem jeszcze pracuje 🙂
    A co do klocków: do końcówek na lampach 45 trzeba mieć naprawdę wysokoskuteczne kolumny, wiadomo, to tylko 1,5 W… Ale pre mogę z czystym sumieniem polecić KAŻDEMU. Moim zdaniem sprawdzi się w każdym DOBRYM systemie. Ciekawie powinien zagrać także z końcówkami tranzystorowymi. Szczególnie się sprawdzi jeżeli potrzebujemy dla swojego systemu więcej przestrzeni, głębszej sceny i „magii”… To chyba najbardziej przejrzysty PRE z jakim miałem do czynienia, a przy tym bez cienia klinicznosci itp podłych przypadłości… Polecam każdemu, aczkolwiek należy się liczyć z wydatkiem adekwatnym do jakości oferowanego brzmienia.

  5. Puma27 pisze:

    Łukasz ma nieco inne – poprzedni model, jeszcze z hornem „starej generacji” – ale tez świetne, bez dwóch zdań 🙂 miałem okazje ich słuchać wielokrotnie zanim trafiły do Łukasza.

  6. Adam G pisze:

    Ja także mogę potwierdzić. Moje kolumny to dokładnie te, które grały na AS 2015 🙂 Cała reszta zreszta także …

  7. PIotr Ryka pisze:

    Przepraszam za nieuwidacznianie się wpisów, ale Adama i Pumę system wrzucił do spamu, który dopiero teraz przeglądnąłem. Jeszcze raz przepraszam. Te Destination mieć, to piękna sprawa. Zazdroszczę.

  8. Adam G pisze:

    Tak się składa ze Adam G i Puma27 to ta sama osoba – to tak żeby nie było wątpliwości ze chodzi o JEDEN system DA 🙂
    Jak wcześniej wspomniałem, nad dźwiękiem ciagle pracuje – chodzi o to ze system jest baaardzo czuły na każda, nawet z pozoru nieistotna zmianę, a równocześnie ma niesamowity potencjał. Mam to szczęście, ze mogę liczyć na daleko idąca pomoc ze strony Autora systemu. Powiem szczerze ze nawet nie za bardzo się z tym wszystkim spieszę, bo gra naprawdę super, ale dopieszczenie brzmienia, i to w dodatku z czynnym udziałem samego Konstruktora, to po prostu sama przyjemność… ???

  9. RH pisze:

    Uważam, że takimi informacjami warto się dzielić
    https://www.facebook.com/ModWright/posts/1440930169304656

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy