Relacja: Audio Video Show 2017 – Hotel Sobieski

   Zeszłoroczny wybieg z omijaniem Sobieskiego w sobotę okazał się średnio udany, bo wprawdzie uniknąłem najgorszego ścisku, ale czasu przymało w niedzielę zostaje – wystawę dwie godziny wcześniej zamykają – a na dodatek te dwie ostatnie godziny to już inna atmosfera i wszyscy myślą bardziej o domu niż wystawianiu. Przyjąwszy do wiadomości naukę dałem sobotniego nura w gąszcz potencjalnie największy i sal labirynt najdłuższy, ale nie było tak źle. Narodowy już prawie połowę atrakcji przechwycił i w efekcie Sobieski w sensie ilości wystawców i publiki schudł. A godny był trzy lata temu pod jej względem patrona, który, jak opisują kronikarze, był jako człowiek dojrzały monstrualnie gruby. No więc monstrualnego ścisku ani opotnienia nie było, bo na dodatek klimatyzacja w ruch poszła, atmosferę dodatkowo rozgęszczając. Co zaś odnośnie atmosfery liczonej w napotykanych atrakcjach, to kilka, a nawet kilkanaście miejsc było szczególnie cennych poznawczo, z których kilka opiszę oddzielnie, lecz tu, zaraz, na zaostrzenie apetytu, też rozpocznę od czegoś wyjątkowego.

Duże systemy w Sobieskim to niemal wyłącznie parter, jedyny zasobny w duże sale, ale także na piętrach grywa tam rokrocznie coś niepośledniego; startujmy jednak za porządkiem z parteru, gdzie dość liczne miejsca były w tym roku wyjątkowe, a parę innych bardzo ciekawych.

Głęboko w lochu korytarzy, na podwyższeniu antresoli, w graniasto nietypowej sali Arcadia V, grał jeden z lepszych torów wystawy. Osnuty wokół głośników Audio Art Technology Experience II, składał się oprócz nich ze sławnego systemu wzmacniającego  Halcro dm88/dm10 i odtwarzacza Burmester 001, w okablowaniu mieszanym MITNordost Transparent Audio. To, proszę szanownych, grało tak, że gdyby mi ktoś powiedział: pan sobie weźmie z Wystawy jeden system i będzie grał nim w domu, to ten na pewno byłby do rozważenia. Burza dźwięku i mega ilość świetnego basu. Audiofilizm na absolutnie szczytowym poziomie w kreacji realistycznego porywu, a nie umilania czy udziwniania. Nie ma się więc co dziwić, że zestaw Halcro swego czasu uchodził za najlepszy wzmacniacz świata, a chociaż nie jest o nim teraz tak głośno, to pozycji brzmieniowej nie zatracił i wciąż jest na samym topie. Wielkie słowa uznania także dla CD Burmestera, a przede wszystkim dla głośników, które nie dość że tak świetnie poradziły sobie w niesprzyjających warunkach, to jeszcze dzięki smukłej sylwetce i skierowaniu membrany w górę na stożkowy rozpraszacz mogą zasiedlać przeciętnej wielkości pomieszczenia nie stanowią żadnej zawady. (Osobne moduły basowe można zepchnąć pod ścianę.) Zatem nie tylko dźwięk, ale i wygląd, i ergonomia. Same dla tego miejsca superlatywy i szkoda jedynie, że te zabawki takie drogie.

W dużej sali Galeria II rozlokowało się Acoustique Quality z elinsAudio. Pierwsze to czeski producent głośników, który rzucił do boju swój najwyższy model Acoustique Quality Passion, a drugi polski producent elektroniki, który napędzał je 1000-watowym (2 x 1000W) wzmacniaczem elinsAudio MILLE. Źródłem  był laptop, a dźwięk zaskakiwał. W kącie niefortunnego kształtu sali pyszniło się świetne brzmienie. Żywe, bezpośrednie, pozbawione upiększeń jakichkolwiek poza samą muzyką. Coś jednocześnie estradowego, jako że z wielkim rozmachem, i zarazem do długiego słuchania, bo bez męczących akcentów. Tak więc jeżeli ktoś lubi klimat live! i chciałby go mieć u siebie, to to by było w sam raz. Drogie klocki, ale muzyczny zamek piękny.

W sąsiednich salach grały polskie Tonsil i Pylon. Tonsil jak na razie nie jest czymś dla mnie; nie podoba mi się to, co prezentują. Nie żeby tak kompletnie, ale recenzować bym nie chciał. Pylon natomiast rok temu podobał mi się bardziej, ale to są niezmiennie bardzo dobre głośniki za bardzo małe pieniądze.

W innym miejscu na parterze grał system zgoła stratosferyczny: topowy CD Naima (ale nie ten najwyższy) z ich szczytowym wzmacniaczem Statement i kolumnami Focal Utopia Maestro Evo. Dźwięk z tego szedł wyczynowy: potężny, pogłosowy i super detaliczno-dynamiczny. W skromniejszym sprzętowym otoczeniu prezentowany rok temu Statement podobał mi się bardziej, bo grał naturalniej, a w tym roku były to uczta dla pożeracza dźwięku z pewną nutą obcości, którą Focale tak łatwo dostarczają, choć ich kolumny wcale z tą manierą grać nie muszą.

Też na parterze, pod patronatem Trimexu, grał sławny Unison Research z głośnikami Opera Loudspeakers.. Najkrócej mówiąc: wielka klasa w małej salce, pod postacią super szybkiej i realistycznej a nie wypiękniającej brzmienia lampy.

Kolej na dwa największe parterowe wydarzenia: flagowy system Avantgarde i nowe flagowe Trenner & Friedl TaliesinHeglem. Ten drugi system opiszę w oddzielnym artykule, a teraz Avantgarde.

Ten pokaz, podobnie jak sąsiedni, odbywający się za ścianą, był okraszony prelekcją. Obaj wystawcy umówili się, że grać będą głośno na przemian po pół godziny, by sobie nie przeszkadzać, co się świetnie sprawdziło. Pokazy były zamknięte, by ruch w drzwiach też nie przeszkadzał.

Wielkie Avantgarde Trio w towarzystwie własnego subwoofera Basshorn XD, wielkości trzech kredensów, grały naprzemiennie z gramofonu Transrotor i odtwarzacza Accuphase DP- 950/DC-950 poprzez własny, dzielony system wzmocnienia XA. Pieczę nad prezentacją z ramienia producenta sprawował dyrektor Armin Krauss, który zaczął od pochwalenia się wstąpieniem Avantgarde Acoustic do elitarnego klubu najlepszych producentów niemieckich. Nie obyło się też bez przypomnienia wyższości konstrukcji tubowych nad pozostałymi, wynikającej ze wzmacniającej roli tuby. Wielokrotne wzmocnienie owocuje tu faktem, że wychylenia membrany dla uzyskania tej samej głośności mierzonej decybelach są przeszło pięćdziesiąt razy mniejsze, co ma bezpośrednie przełożenie na obciążenia i stopień zniekształceń. Nic zatem ponad tuby i pozostaje tylko słuchać.

Jak przystało na taką wielkość systemu, dźwięk także pojawił się wielki i jednocześnie spójny. Muzykalność przy gramofonie można określać jako absolutną, w połączeniu z finezyjnością prawdziwej muzyki. Co ciekawe, pomimo potężnych partii basowych pogłos ani trochę się nie podkreślał, toteż trio Oscara Petersona zabrzmiało autentycznie żywym dźwiękiem. Perfekcyjne w tym basie zejście kontrabasu (ciętego smykiem a nie szarpanego), a jak podkreślał prelegent, dzięki strojeniu sekcji basowej procesorem pojawia się jakże cenna możliwość dopasowania do wnętrza, którą to usługę strojenia zamawiamy u dystrybutora. Puszczony następnie klasyk Dire Straits Sultans of Swing z odtwarzacza ukazał nieunikniony odstęp pomiędzy cyfrą a analogiem, mimo iż wg zapewnień gospodarza także płyta CD była źródłowo nagrana w czystym analogu.

Słuchając konstrukcji admiralskiej od Avantgarde naszło mnie z automatu skojarzenie z też tubowym systemem Vox Olympian, a w jego ramach pogląd, że niemiecka konstrukcja względem o wiele droższej  angielskiej ma lekko zmiękczoną górę i nie tak szybki bas. Poza tym prawie bez różnic; a i te soprany u Avantgarde są pewnie do wyciągnięcia, lecz tam, na miejscu, to oczywiście nie należało do mnie. I jeszcze wart odnotowania fakt, że grały te Avantgarde w przeklętej sali, w której rozgrywały się wcześniej wyjątkowo spektakularne porażki, co im ani trochę nie zaszkodziło, a w każdym razie same od porażki były o mile.

Przejdźmy na pierwsze piętro, gdzie wielu starych znajomych. Zaraz pierwsze Amare Musica z serwerem Diamond MK3 DAC Tube D oraz nowym wzmacniaczem zintegrowanym Audio Brave Diamond, grające z głośnikami (nareszcie w wersji sprzedażowej) zaprojektowanymi i wytworzonymi przez forumowego kolegę z dawnych lat, Twonka. A z tego gęste, głębokie, strukturalnie lampowe granie, zawieszone w dużej przestrzeni owładniętej świetną atmosferą muzyczną. Mocny, rozdielczy bas, mocno wyrażone a pozbawione agresji soprany – i całościowy efekt na pewno lepszy niż w zeszłym roku. Dumni możemy być z takich przykładów polskiej myśli technicznej.

Tamże też system od Thöress Audio, ale o nim oddzielnie. Oddzielnie także o małych i średnich Trenner & Friedl, natomiast w rzece sprawozdania o najbardziej prestiżowym dla dystrybutora Moje Audio pokoju Reimyo. Wielokrotnie opisywane oddzielnie elektroniczne precjoza spod ręki maestro Kazuo Kiuchi tym razem nie grały z własnymi monitorami, ale znów z głośnikami Trenner & Friedl. Nic niby więc nowego – wariacja zeszłorocznych nowości elektronicznych z innymi głośnikami – ale wciąż tak samo urzekający styl. Akurat byłem świadkiem popisów wokalnych w muzyce barokowej i klimatyczny dogłębnie realizm rządził się niepodzielnie. Jednocześnie coś z intymności i zarazem wielkoskalowy rozmach na miarę prawdziwego koncertu. Szczególnie głębokie barwy i godne klasycznego malarstwa ich przejścia. Wyrafinowanie, specjalny nastrój, finezja. Przy mnie ktoś długo tam słuchający głębokim ukłonem dziękował gospodarzom za prezentację, wyrażając żal, że musi opuścić salę, bo tyle jeszcze ma do zwiedzenia.

Drzwi w drzwi z Moje Audio prezentował się bydgoski audio-connect, tradycyjnie z magicznymi Diapasonami i znakomitymi wzmacniaczami Wells Audio. Wiele razy już wspólnie grającymi i wiele razy opisanymi. Nowym nabytkiem okazały się natomiast w drugiej ich sali francuskie głośniki Jean-Marie Reynaud; firmy z 50-letnimi tradycjami i dużym dorobkiem, prezentującej się tu poprzez średniej wielkości monitory Lucia.  Brzmienie, rzec można, klasyczne – zarazem wyrafinowane i ciepłe – oferujące pełną swobodę. Ukazane w manierze dosadnego realizmu i bezpośredniości, a nie przestrzennego czarowania, które zapewniają głośniki Diapason.

Też na pierwszym kolejny znajomy, w dodatku prezentujący coś, co opisywałem dosłownie już na walizkach spakowanych na AVS. Jarek Waszczyszyn po raz pierwszy prezentował swoje oraz wspólników głośniki Fram, ale nie te z recenzji a te największe. Od drzwi rzucało się w uszy, że grają jeszcze lepiej oraz wyraźnie mocniej, jak sam twórca rzecz trafnie określił – wstrzykują do uszu więcej LSD. Super bas, czystość, bezpośredniość i całkowita transparencja medium. Mały pokoik w szwach pękał od publiczności, i nie ma czemu się dziwić. To przecież dopiero trzecie miejsce – po małych Harbeth i Pylon Audio – gdzie za umiarkowane pieniądze audiofil mógł się poczuć spełniony.

Piętro wyżej, w sali 215, można było napotkać duży, robiący wrażenie skalą i jej bliskością dźwięk. Niezwykła muzyka wypływała ze sklejki… Wyjątkowy wygląd, specjalne brzmienie – naprawdę duża rzecz. Nazywa się to Tri-Art Audio i pochodzi z Kanady. Dystrybucja na razie najbliżej w Austrii, a klocki niestety tanie nie są.

Nowy wzmacniacz Hegl 190 grał w sali największego krajowego sprzedawcy internetowego Q21, ale to brzmienie też określę w oddzielnym słowie.

Przyjemnie było spotkać krakowski Resonus, ale on już zrecenzowany. Natomiast generalnie na tym drugim niezbyt specjalnie grało. Wchodziłem i zaraz wychodziłem, bo do zostania nie ciągnęło.

Na trzecim zaś maestro Sulek i jego dystrybutor, gdański salon HiFi Ja i Ty. Chwyt zeszłoroczny z własnej produkcji głośnikami został znów powtórzony i przy mnie ktoś ich pytał, za ile i gdzie je kupić. Nie były jednak do kupienia; to jednorazowa sprawa na okoliczność wystawy. Co innego okablowanie, w tym nowe kable zasilające Sulek Power 9×9. Proszono mnie o anons całe tej serii 9×9, ale wolałbym zamiast pobieżnych anonsów napisać porządną recenzję. Tymczasem parę słów.

Gało tam wyśmienicie z urządzeń małych, starych i rasowanych – kłam zadając myśleniu, że tylko duże, nowe i drogie ma wstęp na wyżyny audio. Niejeden arcy-producent mógłby się tam konstruowania uczyć; ale cóż – Sulek nie ma funduszy na reklamę i dumnie brzmiącej nazwy. Jakby się nazywał Sulenstein czy Sulenhoff, to pewnie by go bardziej poważali; szczególnie ci, co się na brzmieniu gówno znają. Ale do takich bez marketingu nie trafisz, nawet jak w prezentacji żywi ludzie, naturalna skala dla dynamiki i fantastyczna scena. Sojka tak śpiewał, że aż ciary tym razem mnie wyskoczyły; na pewno większe niż w Strefie Słuchawek.

Opodal też rodzimy Closer Acoustic, marka stworzona przez Jacka Grodeckiego, specjalizująca się w szerokopasmowych głośnikach. Zasilane lampami 300B kolumny Vigo EX oferowały żywe, analogowe brzmienie bez pogłębiania i pogłosu. Sam fakt, że wszedłem tam i zostałem, już świadczy o jakości, gdyż przeważnie tak się nie działo.

I inni jeszcze rodacy. Do sali katowickiego Bodnar Audio, prezentującego głośniki Basshorn 2 i krakowskiego Haiku-Audio, napędzającego je swoim lampowym wzmacniaczem, nie można się było wepchać, ale w przejściu też było słychać, że gra tam bardzo dobrze.

Przespacerujmy się piętro wyżej. W sali 405 znów polski akcent – firma Manron PEL z Torunia. Własne ich kolumny Lambda L120 i własny wzmacniacz Delta – ISE20 na lampach mocy DM70. – Efekt? – Zaawansowany i bardzo żywy dźwięk prący wprost na słuchacza. Niezwykle bliski z niezwykłej lampy, i w sumie niezwykła atmosfera. Wyrabia się to polskie audio, a nawet zyskuje przewagę, i tylko mu środków na promocję i rozwój brak. Do tego weźmy pod uwagę, na jak słabym rynku się rodzi. Dystrybutor jednych z drogich głośników mówił mi, że w Polsce sprzedał dwie pary, a jego kolega z Francji sprzedał tych samych ponad pięćdziesiąt. To pokazuje skalę różnic, otwierając zarazem szansę przed producentami czegoś tańszego.

I jedną z takich szans są grające na tym samym piętrze głośniki Audioform. prezentujące się zrecenzowanymi dopiero co kolumnami Adventure 100 w towarzystwie kilku wzmacniaczy. Nie da się ukryć, że przy recenzji miały lepsze warunki akustyczne i dużo lepsze towarzystwo sprzętowe, ale i tak można było docenić ich walory, które są przy tej cenie (zaledwie 8 tys.) naprawdę niesamowite.

W sali 402 Genuin Audio. Tym razem nie z Torunia i nie z Krakowa, tylko z Cottbus we wschodnich Niemczech. A wszystko u nich własne: gramofon Drive, serwer Tars, wzmacniacz Nimbus oraz kolumny Pulse. I z tej jednolitości brzmienie eleganckie, spokojne, bez żadnej sztuczności, chwytów pod publiczkę, zadęcia. I bez ataku na słuchacza, tylko bardziej scenicznie i pozwalając być widzem. Niektórzy bardzo zdecydowanie ten sposób wolą; wiele razy rozmawiałem z audiofilami, którzy nie znoszą parcia dźwięku na siebie, tylko chcą go sobą, na scenie. I tu, proszę bardzo, ten właśnie sposób grania. W dodatku z klasą, naprawdę z klasą.

W sali 407 Buchardt Audio ApS, a wraz z nim przywiezione z Danii głośniki podstawkowe S400. Świetny  system, grający świeżo, naturalnie, swobodnie. Dużo powietrza w dźwięku (nieczęsta w tym roku sprawa) i samą naturalnością czarowanie bezdyskusyjnie wysokiego poziomu. Pełna przyjemność obcowania, a tak niepozorny system.

Pod numerem 411 dystrybutor Audiopunkt i jego podopieczni: klasyczne monitory brytyjskie Graham Audio i włoska Norma Audio z Kremony, pożyczona od wrocławskiego Moje Audio. Bardzo dobrze i jednocześnie niedrogo. Też bez sztuczności i upiększania, w kierunku naturalnego piękna. Porządna audiofilska robota pod każdym względem w mieszance brytyjskiej trzeźwości i włoskiego bel canto.

Audiopunkt prezentował swych podopiecznych także pod numerem 415, gdzie pracowała elektronika polskiego Soul Note – odtwarzacz SC-300 (5000 PLN) i wzmacniacz SA-300 (7000 PLN) wraz z też polskimi głośnikami podstawkowymi Sound Project Nina (6900 PLN). A wszystko to w niedrogim, podobnie jak cała reszta, japońskim okablowaniu Oyaide. I to dawało prawdziwy popis! Zapisałem sobie w notesie, że grało w sposób absolutnie do zrecenzowania. Super głębia, super muzyka i super elegancja! Naprawdę kapitalne brzmienie i znów produkcji krajowej. A niech nikt nie pomyśli, że ją faworyzuję. Wszędzie wchodziłem na równych prawach, rzucałem uchem – i zostawałem lub nie – bo mi się tak lub nie podobało.

To czwarte się nam rozrosło prawie na miarę parteru, ale wyżej nie było już tylu brzmień wybitnych. Na piątym ujawniły się jedynie dwa szczególniejsze miejsca, z czego jedno na miarę autentycznego wydarzenia. Na samym końcu korytarza, po lewej, w pokoju 501, grał włoski system Grandionote. Nie sam a wspomagany okablowaniem i kondycjonerami Entreqa, ale reszta już tylko jego. I tam grało zjawiskowo. W sposób momentalnie ujawniający, że audiofilizm to wielka sprawa. To jakby drugie życie, powtórna – alternatywna – rzeczywistość, od której współczesne systemy wizyjne są jeszcze o świetlne lata. Grandionote grało w układzie streamer Volta (8000 €), wzmacniacz Shinai (11 000 €) oraz kolumny MACH 4 (18 000 €). Dysponuje ta firma własną, opatentowaną technologią Magnetosolid i szczyci też tym, że wielu recenzentów uznało ich wzmacniacze za najlepsze z jakimi mieli styczność. Sam byłem pod ogromnym wrażeniem. Piękna muzyka na pięknej scenie – głęboka, luksusowa, odświętna, jakby na własnym poziomie. Wielka dawka przepełniającej radością i spokojem urody, super dźwięczność, niezwykła skala wyrafinowania. Pytałem nawet kilku dystrybutorów, czy by nie chcieli wejść w dystrybucję, ale wszyscy kręcili nosami, że drogo, że się nie sprzeda. No, owszem, tanio nie jest, ale znowu nie przesadzajmy – z zapałem niektórzy lansują produkty znacznie droższe, a się do tych nie umywające.

Drugie zwracające uwagę miejsce na piątym to sala Audioforte, a w niej nowozelandzki przedwzmacniacz Plinius M-10 i jego od kompletu wielka końcówka mocy Plinius A-300. Czerpiące sygnał z niemieckiego gramofonu Solid Acoustic, kosztującego jak na swój wygląd i brzmienie zadziwiająco mało, bo tylko 15 tys. PLN. Przemiennie grał tam także odtwarzacz ATOLL CD400SE, a stale kolumny Athom GT-2. I o wszystkim tym można powiedzieć, że się naprawdę spisało. Gramofon, to wiadomo – jak dobry, to rewelacja. Z odtwarzaczami ciężka natomiast sprawa, ale ten Atoll jest wybitnym, wyróżniającym się  źródłem; godnym uwagi pomimo sporej ceny, wynoszącej 23 900 PLN. Pytają mnie często o dobre cyfrowe źródła, więc to jest jedno z nich. Co nie powinno zaskakiwać, bowiem francuskie odtwarzacze są z reguły bardzo dobre. Kolumny też były francuskie i także bardzo dobre, przy stosunkowo umiarkowanej cenie 36 900 PLN. Grało tam super dynamicznie, naturalnie, żywo i bez zniekształceń; co pisząc mam na myśli to, że grać bez zniekształceń można było bardzo głośno, bo plumkać to każdy potrafi. Zero dziwactw, czysta muzyka, taka do brania i słuchania.

No to pnijmy się w górę, przed nami dwa ostatnie. Na szóstym krakowski krajan Nautilus, ze źródłami w postaci wielkiego gramofonu Transrotora i skromniejszego znacznie odtwarzacza Accuphase DP-560. Za wzmacniacz lampowy Octave V 110 SE i do niego podstawkowe Dynaudio Special 40. Typowy w efekcie duży spektakl z małych głośników, co zawsze wywołuje uznanie; w przeciwieństwie do małych spektakli z wielkich głośników, które są znacznie częstsze i jakże irytujące. Popisy brzmienia z gramofonu, jak to u dobrych monitorów, na zaskakująco głębokiej scenie. Świetne soprany – bez cofnięcia – mocny, rozdzielczy bas i mocny wraz z nim pogłos. W efekcie atmosfera mieszanki muzykalności z lekką niecodziennością miejsca, dla takich, którzy lubią, żeby było nie całkiem po codziennemu, żeby się budowała specjalna atmosfera miejsca.

W sali Brystona grało tak sobie. Nie będziemy się zatrzymywali.

Dużo ciekawiej u IsoTeka – brzmienie żywe i dynamiczne, z dobrym czuciem muzyki.

Ciekawie też u Zweimanna w 608, gdzie ZWEIMANN Papylon – lampowy streamer i DAC – pospołu ze  wzmacniaczem SPEC wyróżniali się brzmieniem. Takim z oddaniem delikatności i pietyzmem, a równocześnie dawką mocy. Głęboka – nawet bardzo – scena i lekkie upiększanie, ale niezwykle przyjemne.

No i na finał siódme. Tam zawsze gra Szemis Audio Konsultant, dystrybutor między innymi Sugdena oraz sławnego Audio Note. Coś z Audio Note tym razem było – był legendarny Kondo OnGaku – którego pożeniono z kolumnami własnego autorstwa Wojtka Szemisa. Zamysłem było wydobycie basu i możliwość stawiania pod samą ścianą. To moim zdaniem tylko częściowo się powiodło, a w każdym razie nie można tego inaczej ująć z punku widzenia odsłuchu w niewielkiej, niskiej sali. Sam dźwięk w porządku, chociaż odbijający się ewidentnie od sufitu i w efekcie się kotłujący, natomiast kompletny brak głębi sceny, a zatem bez spektaklu. Mimo to duży realizm, czystość i dynamika. Bez czarowania, a przecież w torze gramofon i lampy. I właśnie dobrze, ja tak lubię.

I w jeszcze jednej sali siedziałem długo, w pokoju Audio Anatomy. Ale to osobno opiszę, a na koniec zgryźliwie dorzucę, że u Luxmana, tak samo jak u Brystona, mi się nie podobało.

1 komentarz w “Relacja: Audio Video Show 2017 – Hotel Sobieski

  1. Sławek pisze:

    Nareszcie! Pierwsza recenzja tegorocznego AVS, z którą w pełni się zgadzam i mógłbym się pod nią podpisać. Przede wszystkim wyróżnienie systemu Audio Art Technology jak najbardziej zasłużone. Doznań których dostarczyło mi przebywanie w sali Arkadia V na pewno jeszcze długo nie zapomnę i będzie mi ich brakowało do momentu, aż zestaw Logos DB i Experience I nie zagoszczą u mnie domu, mam nadzieję jak najprędzej. Pozostałe sale zwyczajnie plumkały w cieniu AAT, nieliczne systemy przykuwały moją uwagę na nieco dłuższą chwilę. Jak już z resztą wspomniałem na początku, w pełni zgadzam się z wszystkim tym, co tak niezwykle szczegółowo przedstawił autor recenzji. Mimo tego, że minął dopiero miesiąc od wystawy, już z niecierpliwością czekam na AVS 2018.
    Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy