Recenzje: Transrotor MAX

Podsumowanie

Dbałość o drobne detale można by stawiać za wzór wśród całej branży.

Dbałość o drobne detale można by stawiać za wzór wśród całej branży.

   Zbierzmy to wszystko raz jeszcze. Gramofon bardzo dobitnie różnicował nagrania, bardziej niż testowane wcześniej Nottinghamy. To jednak w sporej części zawdzięczał kablowi zasilającemu podpiętemu do przedwzmacniacza SPEC; a ponieważ taka przygoda z innym gramofonowym przedwzmacniaczem już mi się kiedyś zdarzyła, to wszystkich raz jeszcze mocno uczulam na ten krytyczny czynnik. Bo można go zlekceważyć, a jest naprawdę nieobojętne, jakim kablem zasilającym podpinasz przedwzmacniacz gramofonowy do listwy. Wydawać by się mogło – Co mi tam jakiś zasilający kabel! – a jest to tymczasem naprawdę równie ważne jak tak wielce poważana gramofonowa wkładka. Jednak nie bacząc na to, przynajmniej z wkładką ZYX, okazał się ten MAX gramofonem szczegółowo i wyraźnie obrazującym, o dobrze wyrażonej sopranowej ekspozycji. Tak więc w jego przypadku nie zachodzi obawa, że wprawdzie będzie po gramofonowemu muzycznie, ale szczegółów i dokładności braknie. Tutaj te różne smaki dobrze się wyważaly i kiedy odpowiednio dobrać okablowanie i należycie zestroić całą resztę, można będzie się cieszyć źródłem sygnału o cechach podstawowych nie gorszych niż u najdroższych odtwarzaczy CD, z dodatkiem spójności, muzykalności i dawki energii dla nich nieosiągalnej.

Pisząc to czuję, że się powtarzam i wpadam w pustą poznawczo rutynę; że to wszystko przy innych okazjach zostało już powiedziane. Ale tak właśnie jest – taka jest prawda przedmiotu – i nie ma co na siłę, dla samych oratorskich popisów, innych rzeczy wymyślać. Gramofony tak grają i nie ma się w nich czego czepiać.

A przy tym, można powiedzieć, karzą nas sobą. Bo nawykliśmy do wygód: do tego, że w każdej chwili z komórki znajomych możemy przywołać, do klimatyzacji w aucie, do taniego latania, do sklepów wielkopowierzchniowych i braku kontroli granicznych. Ogólnie do tego, że życie jest łatwiejsze – z szybką obsługą, klimatyzowane, oświetlone i z ładnym zapachem. A do takiego obrazu całości świetnie pasują odtwarzacze plikowe, na których terabajtowych dyskach można gromadzić muzyczne archiwa dostępne na parę kliknięć bez wstawania z fotela. A tu gramofon puszcza parę piosenek i już trzeba wstawać, ramię podnosić, płytę obracać, miotełką albo czyścikiem omieść, igłę znowu opuścić. A potem znów po dwudziestu-trzydziestu minutach ta sama śpiewka i dupsko musisz ruszyć. O ileż byłoby łatwiej, gdyby odtwarzacze plikowe grać mogły równie dobrze i taką muzyką częstowały. Umieją grać wprawdzie niezgorzej i można się nieźle sycić – zwłaszcza jak stać kogoś na najdroższego Linna albo Lumina – niemniej gramofonami nie są. I nie wiem kiedy będą, bo jak już kiedyś pisałem, chyba dopiero po rewolucji komputerów kwantowych (o ile kiedykolwiek nadejdzie) da się z cyfrowego nośnika podobnie spójne i energetyczne brzmienia wyłonić, No chyba, że kogoś stać na głośniki klasy Vox Olympian albo inne w tym guście, bo one te straty nadrabiają.

Tak więc są jakby dwie drogi wiodące do super brzmienia – jedna ze skromniejszymi głośnikami i obowiązkowym gramofonem, a druga z cyfrowym źródłem ale obowiązkowymi super głośnikami. Ta pierwsza zdecydowanie tańsza, ta druga wygodniejsza (o ile mijać ekonomię). A jest oczywiście najlepiej mieć system z super głośnikami i z super gramofonem – i żeby jeszcze mieć płyty prawdziwie analogowe, a nie z tych cyfrowych tłoczeń, bo te są naprawdę okropne. W myśl takiej filozofii, na użytek prawdziwych melomanów, co chcą się sycić brzmieniami o wyjątkowej spójności, Transrotor zrobił MAX-a.

MAX nie jest specjalnie drogi, a grać naprawdę umie i jeszcze super wygląda. W obsłudze, jak każdy gramofon, ma swe uwarunkowania, a jego chromów lepiej nie tykać paluchami, bo będą nieładne plamy. I jeszcze można powiedzieć, że jak komuś cyfrowe granie wystarcza, to niechże sobie daruje i siedzi przy komputerze, bo tam mu będzie wygodniej, a nagrania z Sieci dają darmo albo w tanim abonamencie. Gramofony są dla smakoszy; dla tych co chcą i potrafią docenić ich niezwykłość, co dziwnym trafem losu wiedzie nas wstecz a nie naprzód. Wiedzie jednak po lepszość.

 

W punktach:

Zalety

  • Oczywiste przymioty gramofonu.
  • A więc spójność, muzykalność, energia, niezrównana gładź i wciągający muzyczny wir.
  • Zarazem wybitna szczegółowość i precyzja obrazowania.
  • Jak zwykle u gramofonów, dźwięk bardziej naciera i lepiej wypełnia pomieszczenie.
  • Stosunkowo niewielka a bardzo masywna konstrukcja.
  • Efektowny, modernistyczny wygląd.
  • Super wykonanie.
  • Wysokiej klasy surowce.
  • Norma u Transrotora – wszystko w chromie.
  • Łatwa regulacja nacisku igły.
  • Prosta obsługa głowicy z wkładką.
  • Przyzwoitej jakości wkładka i porządne ramię w komplecie.
  • Jak również elegancko się prezentujący, masywny docisk płyty.
  • Można dokupić lepszy zasilacz.
  • Porządnej jakości okablowanie.
  • Dobry stosunek jakości do ceny. Z uwagi na wygląd, nawet bardzo dobry.
  • Sławny producent.
  • Made in Germany.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Charakterystyczna dla gramofonów wysoka wrażliwość na kabel zasilający u przedwzmacniacza.
  • Nie macać chromu palcami.
  • Skłonność do wyrazistego obrazowania należy uwzględnić przy doborze wkładki i całej aparatury towarzyszącej.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

Nautilus_logo_1

 

 

 

Strona producenta:

transrotor-logo

 

 

 

 

 

Dane techniczne:

  • Chassis: aluminium cięte z jednego bloku.
  • Silnik: odseparowany, wolnostojący z napędem paskowym.
  • Talerz: aluminium o wysokości 50 mm z kompozytową nakładką tłumiącą.
  • Wyposażenie: ramię TR-800S, wkładka Goldring Electra, aluminiowy docisk płyty, zasilacz.
  • Wymiary 44 x 33 x 17 cm.
  • Waga: 16 kg.
  • Cena: 11 900 PLN.

System:

  • Źródło: Transrotor MAX z wkładkami Goldring Elektra i ZYX R100 Fuji X.
  • Przedwzmacniacz gramofonowy: SPEC REQ-S1EX
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Głośniki: Reference 3A.
  • Interkonekty: Sulek Audio.
  • Kabel głośnikowy: Sulek Audio.
  • Zwory: Acoustic Revive.
  • Listwa: Power Hi End.
Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzje: Transrotor MAX

  1. fon pisze:

    To prawda,kabel sieciowy ma ogromny wpływ na brzmienie,nawet w preampie gramofonowym ,transporcie cd i całej reszcie sprzętu,niedoceniany element a potrafi wprawić w osłupienie

  2. fon pisze:

    Warto odizolować sieciówkę od podłoża,tu też są spore rezerwy,a Pan Panie Piotrze stosuje jakieś podkładki pod kable

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na razie nie, ale mam dostać z dwóch źródeł, to będzie okazja coś o tym napisać.

  3. A. pisze:

    Witaj Piotrze!

    Posiadam ten gramofon … i choppera w chromie. Technolog ze mnie żaden, ale wg mnie Transrotor MAX nie jest chromowany. To raczej polerowane na wysoki połysk aluminium, zabezpieczone czymś przed utlenianiem. Łatwo je zarysować, ale równie łatwo wypolerować / odnowić. Zgadzam się z Tobą, że wrażenia wizualne są niesamowite. Wygląda jak milion dolarów. I tak gra, ale o tym za chwilę.

    Nie podzielam Twojego entuzjazmu, jeżeli chodzi o dołączoną do niego wkładkę Goldring Elektra. Wg mnie to bardzo zła wkładka. Na tyle, że po złożeniu gramofonu, byłem rozczarowany zakupem całości. Na szczęście tknęło mnie co może być powodem braku satysfakcji i już następnego dnia ją wymieniłem. Kupiłem wkładkę Denon DL-103R. Po zamontowaniu kamień spadł mi z serca a na twarzy pojawił się pierwszy banan. Transrotor Max ujawnił początek swoich możliwości. Z Denonem DL-103R pogrzebał moje CD. Winyle pokazały znacznie bogatszą dynamikę, szerszą scenę muzyczną, piękniejsze i prawdziwsze wokale niż te same realizacje zapisane na dyskach CD. Ale skoro można mieć lepiej, to dlaczego sobie tego odmawiać? Kolejnym zakupem była wkładka Audio Technica AT-OC9ML/II – świetna wkładka o rewelacyjnym szlifie igły, za bardzo rozsądne pieniądze. Transrotor Max fantastycznie na nią zareagował. Płyty winylowe odsłoniły kolejne, skrywane nawet przed DL-103R możliwości. I byłby to w zasadzie koniec mojej drogi w poszukiwaniu satysfakcjonującego rysika, gdyby nie to, że po jakimś czasie, obiła mi się o uszy informacja, że istnieje wkładka, przez forumowiczów określana „świętym Graalem”. Ortofon Rohmann. Trudno ją kupić, ponieważ jej produkcja zakończyła się wiele lat temu. Informację tę zapamiętałem, ale jakoś nieszczególnie się nią przejąłem. Skoro jest taka rzadka, to jaka jest szansa, że akurat mi się poszczęści? I tu sprawdziło się powiedzenie: „nigdy nie mów nigdy”. Za jakiś czas, na amerykańskim ebay pojawiła się w stanie NOS. Czyniąc fikołki logistyczne (sprzedawca nie zgadzał się na sprzedaż poza US) nabyłem ją. Przypłynęła, zamontowałem. Transrotor tylko na to czekał. Dowiedziałem się wówczas, dlaczego nadano mu nazwę MAX. To MAX tego, czego oczekuję od audio. Od tego momentu, moje poszukiwania są zakończone. Teraz już tylko słucham płyt. Z całą resztą Twojej recenzji w pełnej rozciągłości się zgadzam. Pozdrawiam! A.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wkładki to oczywisty marsz ku nieskończoności. Cieszę się, że gramofon tak dobrze się spisuje. Co do brzmienia wkładki z nim sprzedawanej, to pozostaje kwestia reszty toru; do jednych będzie pasowała lepiej, do innych gorzej. U mnie spisywała się poprawnie. A że można lepiej – no jasne!

      1. Piotr Ryka pisze:

        Może jedno uzupełnienie: użyty w teście pre gramofonowy SPEC REQ-S1EX robi względem przeciętniejszych bardzo dużą różnicę. Niestety także cenową.

        1. A pisze:

          Zgadza się. Sprawdziłem kila pre, miałem problemy z wyborem aż trafiłem na Gold Note i wówczas temat pre został ostatecznie zamknięty. Jest pozamiatane.

  4. Alucard pisze:

    Tak z ciekawości, czy taki gramofon wysokiej klasy plus dobra wkładka, gra lepiej niż wysokiej klasy CD jak audio reserch CD9?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dużo lepiej.

      1. Andrzej pisze:

        Nasuwa się pytanie:
        Czy lepiej gra ze wszystkimi płytami, czy też tylko naprawdę analogowo nagranymi.
        Bo pewnie obecnie nie ma ich zbyt wiele.

        1. Piotr Ryka pisze:

          To trochę złożone. Niektóre płyty nie do końca analogowe ale dobrze nagrane potrafią grać z gramofonu trochę lepiej niż z dobrego CD, ale to już zawsze problematyczne. Są natomiast takie „winyle”, że przy słuchaniu zęby wypadają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy