Recenzja: STAX SR-L700

Odsłuch

Jednych to odstrasza, drugich przyciąga jak magnes, ale każdy audiofil musi pamiętać, że kiedyś to świat szedł za Staxem, nie na odwrót...

Jednych to odstrasza, drugich przyciąga jak magnes, ale każdy audiofil powinien pamiętać, że kiedyś to świat szedł za Staxem, i z reguły nie nadążał…

   Słuchawki dotarły solo, bez firmowego wzmacniacza, ale nie prosiłem o niego z premedytacją, ponieważ posiadam lampowy energizer KingSound M-20, będący skromną wprawdzie, ale wzorowaną na legendarnym T2 repliką najsławniejszego wzmacniacza w historii Staxa. Wzmacniacza nieuchwytnego jak bozon Higgsa, powstałego w kolekcjonerskiej zgoła ilości pięćdziesięciu ledwie egzemplarzy i kosztującego na rynku wtórnym majątek. Konkretnie bez jakichś dwudziestu co najmniej tysięcy dolarów na ręku, nie ma się nawet co przymierzać.

Dziedziczy ten M-20 po swoim wzorcu cztery lampy mocy EL-84 i dwa sterowniki ECC83, uzupełniane lampą prostowniczą 6V6; natomiast nie dziedziczy zewnętrznego zasilania ani przyłączy symetrycznych, ani też szczególnie skomplikowanej topologii obwodów tudzież pięknej obudowy. Wraz z lepszym garniturem lamp, pochodzących od Gold Lion, kosztuje na rynku amerykańskim 2150 dolarów i w tej formie tutaj wystąpi. Ma co prawda minimalnie, bo tylko o 20 Voltów, inny prąd podkładu niż opiewa staksowska norma, ale porównywałem go swego czasu z nie produkowanym już, ale uchodzącym za szczególnie udany energizerem SRM-717 i mi się bardziej jako napęd dla Omegi II podobał.

 

Przy komputerze

Zacznijmy od komputera i w świetnym, wymagającym towarzystwie. Albowiem zaczniemy od porównania z systemem nawet droższym, złożonym ze zrecenzowanego na dniach wzmacniacza Audion Silver Night PX-25 i podłączonych doń słuchawek ortodynamicznych HiFiMAN HE-6. W dodatku z jedną zmianą względem tamtej recenzji, zmianą wzmacniającą, mianowicie z lampami E88CC Valvo, bardziej pasującymi od używanych wówczas Philips SQ.

Ten system to połączenie transparencji, szybkości i mocy, a jednocześnie lepiej teraz wypełniony, z dużo mocniejszym basem. Psia krewka, wygląda na to, że mimo iż ten Audion był wcześniej u innego recenzenta, nie zadano sobie trudu jego pełnego wygrzania. Zresztą, nie chcę spekulować. Faktem jest, że ze sterownikami Valvo i po kilkudziesięciu godzinach dalszego najazdu gra lepiej, to znaczy pełniej. Moc ma nie tylko w postaci miażdżącej głośności wolnej od zniekształceń, budzącej satysfakcję szybkości oraz spektakularnej dynamiki, ale też masywności.

Pięciożyłowy kabel od słuchawek Stax również nie wybiera się na audio-emeryturę...

Pięciożyłowy kabel od słuchawek Stax również nie wybiera się na audio-emeryturę…

Nie jakiejś zjawiskowej, ale już takiej ważącej na ręku. A ponieważ tego właśnie mu brakowało, to teraz naprawdę brzmi super. Niełatwo mnie skłonić, bym na jakieś audiofilskie precjozum popatrywał z szacunkiem, a jeszcze trudniej, by z pożądaniem. Bym, mówiąc kolokwialnie, zwyczajnie ochotę miał słuchać, i jeszcze do tego stopnia, by innych spraw zaniechać. A tak właśnie zdarzyło się wczoraj i w noc głęboką na tym Audionie wjechałem. Tymczasem słuchawki Staxa – elektrostatyczny wróg śmiertelny planarów – grzały się opodal z Cairnem, aby także być w formie. No i się zeszli na koniec w obecnej konfrontacji, a rzecz przebiegła następująco.

PX z HE-6 zagrały jak właśnie napisałem i w stylu zdecydowanie skłaniającym do głośnego słuchania. Nie na zasadzie, że gdy ciszej to jakoś się robi niedobrze, tylko szkoda było nie korzystać z tej proszącej się o użycie mocy. Do kwestii transparencji i separacji nie będę wracał, bo zostały dokładnie wyłożone w recenzji, a o większej masywności i mocniejszym basie wspomniałem. Wypada jednak poruszyć kwestię jeszcze jedną, mianowicie sprężystą nieprzenikliwość dźwięku. Nie był twardy, układając się ochoczo wzdłuż linii melodycznych w pełne gracji figury, ale zarazem czuć było jego prężność, niemożliwość przenikania przezeń na wylot oraz moc ciosu. Bardzo wyraźnie ta moc pulsowała, niczym w drapieżcy czającym się do skoku, a kiedy wybuchała muzycznym atakiem, cała przestrzeń dostawała szału. Tak więc zarówno struny gitary klasycznej Andreasa Segovii, jak i te elektryczne rockowych gitar, jak również wszelki perkusyjny łomot albo tutti orkiestry, posiadały szczególną prężność na bazie wielkiej mocy. I była to prężność dużo bardziej energetycznego gatunku niż ta ze słuchawek w rodzaju Beyerdynamic DT990, które też wprawdzie sprężyście pulsują i to ich pulsowanie lubię, ale nie ma w tym takiej czającej się i wybuchającej mocy. Pewna jest i uderza, lecz nie aż taka. Co jednak najbardziej mi się podobało, to bardzo silnie przywoływana obecność; a co najmniej, to pewien niedostatek ciepła, właśnie tę obecność osłabiający. Może to tylko kwestia czasu, a może nie – nie chcę zgadywać.

Ergonomia i wygoda Lambd jest znana od dekad i ciężko sobie wyobrazić sprawniejsze rozwiązanie.

Ergonomia i wygoda Lambd jest znana od dekad i ciężko sobie wyobrazić sprawniejsze rozwiązanie.

Abyśmy nie popadli w przesadę dodam, że na pewno nie był to poziom jaki da się uzyskać z Twin-Head przy Accuphase, ale też na pewno daleko lepszy niż ze sprzętu komputerowego uważanego za bardzo już dobry. A zatem? Co na to Stax?

Stax i komputer

To chyba nie jest częste spotkanie, chociaż w dzisiejszych czasach zapewne coraz częstsze. Cyfrowe pliki mp3 odtwarzane przez wzmacniacz lampowy i słuchawki elektrostatyczne? Kiedyś to by było nie do pomyślenia i straszny mezalians. A teraz bierze się lepszego już przeważnie gatunku pliki z YouTube, Tidala albo własnego dysku i jest to najnormalniejsza rzecz w świecie. Ale mimo wszystko jeszcze nieczęsta.

Pierwsze wrażenie? Od tego trudno uciec – słuchawki Staxa o połowę są lżejsze i bez porównania bardziej wygodne. Jedną mam tylko uwagę – uszy trochę dotykały mi przetworników, tak więc pady powinny być chyba grubsze. A dźwięk? Ano właśnie. Ten zupełnie był inny. Nie naprężony niczym fortepianowa struna, tylko bardziej jak rój muzycznych drobin wszędzie przenikający, kaskadą migotek skrzący się na tle czarnym. Nie jak śnieg, bo ten jest srebrzysty i chłodny, tylko dotykiem pieszczący złocistym i ciepłym. Wszędobylskim, przyjaznym i super efektownym. Efekt biorącym zaś bardziej z szybkości, rozwarcia pasma, czystości medium i tej wszechobecnej migotliwej pulsacji, którą możemy traktować jak rodzaj szczegółowości, chociaż to uproszczenie. Bo nie jest ona szczegółowością gdzieś obok muzyki – że oto jest muzyka i prócz niej jest szczegółowość – tylko w samej muzyce żywa, ją samą budująca. Na każdej fakturze obecna i w głębi każdej melodii. W dźwiękach trąbek, w strun drżeniu i na każdej membranie. Tak jakby każda powierzchnia i każde muzyki tchnienie miały dodatkową wibrację, czyniącą wszystko żywszym, bardziej niespokojnym. Jakby dźwięk cały był chmurą drobin wibrujących, a nie pulsującą powierzchnią o odczuwalnej twardości, przez którą się nie przebijesz. W efekcie owo elektrostatyczne bytowanie muzyki żadnej elastyczności ani twardości nie miało, a tylko sam migoczący obłok.

Regulacja headbandu pracuje jak zawsze bardzo pewnie.

Regulacja headbandu pracuje jak zawsze bardzo pewnie.

Przesadzam z tym opisem, specjalnie akcentując różnice, ale faktycznie pojawiły się  zasadnicze jak chodzi o materię brzmienia. Tu twardość pulsująca, a tu migotliwość nie stawiająca oporu. Oczywiście były też punkty wspólne, a zwłaszcza transparencja, u obu w popisowej postaci. Innego rodzaju zaś separacja, bo wszystko bardziej u elektrostatów zmieszane i współgrające, niemniej także u nich spektakl całkowicie był uporządkowany i super czysty. Poszczególne źródła dokładnie opisane, a tylko bardziej kooperujące, nakładające swe dźwięki.

Wracając jeszcze do różnic, o dwóch zwłaszcza chciałbym powiedzieć. O tym, że ortodynamiki bazowały na tej swojej skumulowanej energii, a elektrostaty ani trochę tego nie robiły; a także o tym, że z kolei elektrostaty były zdecydowanie bardziej muzykalne. Pracowała ta ich muzykalność zarówno na rzecz samej obecności muzyki, jednak u nich silniejszej, jak i na korzyść każdej słabostki nagraniowej, dzięki czemu słabsze jakościowo nagrania zdecydowanie w ich wykonaniu zyskiwały. Natomiast to pierwsze sprawiało, że ich dźwięk był delikatniejszy, drobniejszy i o wiele bardziej miękki, a w efekcie miękki także był bas. Nie zatem grzmocący, niczym po łbie muzyczną pałą, tylko otaczający basowym, akustycznym obłokiem o niskim zejściu ale też niskiej twardości.

Oba style nie były przy tym zbyt tajemnicze tylko raczej realistyczne, chociaż lekka tajemniczość czasami się pojawiała. Natomiast co jeszcze ważne, to to, że u Lambd wyraźnie wyższy był sufit, to znaczy dźwięk dużo bardziej pracował na osi dół-góra. Nie parł naprzód w płaszczyźnie horyzontu energetyczną falą uderzeniową, tylko rozprzestrzeniał się szerzej i wyżej, zgodnie ze swą chmurną naturą migotliwego roju. Należy jeszcze dorzucić, że elektrostaty na tle ortodynamików szczególnie dobrze odtwarzały instrumenty dęte a najsłabiej perkusyjne, jako że najlepszą miały wibrację a najsłabsze ciosy. W ślad za tym głosy ludzkie prezentowały też wibracyjnie i miękko, bez żadnej wyczuwalnej twardości i mocniejszych akcentów. Tak w skupieniu na melodyce głosu i jego bardziej kobiecej naturze, podczas gdy u ortodynamików głosy były twardsze, a więc i bardziej męskie.

Oczywiście, można powiedzieć, że moda jest teraz inna, ale z drugiej strony, może to Stax pokazuje, z jak pozornym postępem mamy teraz do czynienia...?

Oczywiście, można powiedzieć, że moda jest teraz inna, ale z drugiej strony, może to Stax pokazuje, z jak pozornym postępem mamy teraz do czynienia…?

Ale to wszystko nie znaczy, że nie było u elektrostatów basu ani potęgi brzmienia, a tylko że bas nie był twardy, a potęgę brały z wyjątkowego ożywiania przestrzeni a nie jej energetyzacji. Całe w ruch na niespotykaną niemal skalę wprawiały medium i bardzo to było spektakularne, chociaż bez tej niszczycielskiej siły, jaką oferował ortodynamiczny konkurent. Grały przy tym z pogłosem zaznaczającym się lecz niezbyt silnym oraz akustyką w tej chmurze a nie na samych powierzchniach odbicia. Natomiast – i to chciałbym mocno podkreślić – bez żadnego nadmiernego uciekania w soprany. Żadnych pisków ni syków, żadnego skwierczenia, tylko nawet u nut najwyższych przestrzennie i z zachowanie smakowego charakteru dźwięku, a więc dokładną relacją od czego on pochodzi. Czy od drewna, czy z metalu, czy też z ludzkiego głosu. Żadnego zatem zawężania do punktów albo linii i gołego, bezpostaciowego pikania. Sopranów podawały przy tym więcej niż basu, ale z pełną kulturą i różnorodnością. Jednakże, podkreślmy to raz jeszcze, z dźwiękiem całościowo bez twardości i zdecydowanego łupnięcia, a więc strunami i membranami dużo słabiej niż u ortodynamików naciągniętymi.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

28 komentarzy w “Recenzja: STAX SR-L700

  1. Waldi09 pisze:

    Witam czy jest cień szansy na przetestowanie przez Pana Sennheiser Momentum M2 ? Genialny następca pierwszych Momentum z większymi przeprojektowanymi padami. Podobno różnica w dźwięku jest znacząca. Pozdrawiam.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Już o nie prosiłem, ale w pierwszej kolejności testowane będą nowe HD 800S, za które się właśnie zabieram. Tak więc Momentum gdzieś w okolicy kwietnia. Oczywiście jak przyślą.

      1. kabak1991 pisze:

        HD800 S? Nie mogę się doczekać 🙂 Kiedy tak mniej więcej można się spodziewać recenzji?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Za cztery dni.

  2. MIROSLAW FRACKOWIAK pisze:

    Mam nadzieje ze bedziesz Piotrze na tym wspanialym pokazie i porownaniu dwoch najdrozszych i najlepszych ORFEUSZY ,ciekawy jestem twojej opini ?
    „ORPHEUS 2 na żywo – prezentacja wyłącznie dla userów Audiohobby”

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak będę, mam zaproszenie. Co do tego „tylko dla userów Audiohobby”, to rzecz polega na tym, że Wiktor udostępni swojego starszego Orfeusza jedynie 17 marca, właśnie kiedy będzie słuchało Audiohobby. Trochę to małostkowe, tak więc Wiktor przede mną się kajał a ja go ofukałem. Ale starego Orfeusza znam, to mi to niespecjalnie przeszkadza.

  3. Tadeusz pisze:

    Piotrze z Twojej recenzji wywnioskowałem ,że L-700 to postęp w stosunku do SR-507 i „zagrożenie serii „007” ? 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, dokładnie.

  4. Denis Bilski pisze:

    Witam mam pytanie takie nie na temat ale moglbys Piotr/Kuba powiedziec jakie wedlug ciebie sa najlepsze sluchawki nausze,zamkniete do do uzytku z telefonem( muzyka elektroniczna,filmy) w granicy cenowej 500 zl.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nauszne czy wokółuszne?

      1. Denis Bilski pisze:

        Wokoluszne

    2. Marcin pisze:

      takstar ml-750

      1. Piotr Ryka pisze:

        No i stare Creative Aurvana Live! Te nowe są mniej interesujące, ale stare były rewelacyjne.

        1. Denis Bilski pisze:

          Gdybys mogl jeszcze powiedziec jakie sluchawki do 200 zl bo kolega szuka i cos nie powadza mu sie poszukiwania.Przepraszam wogole ze tak mecze.

          1. Denis Bilski pisze:

            wokółuszne

          2. Denis Bilski pisze:

            Juz niektualne napsalem ten komentarz przed zobaczeniem ile te kosztuja ktore mi zaproponowales.Dziekuje

  5. Patryk pisze:

    Czekamy oczywiscie na test HD800-S. Jeszcze 3 dni? Jestem bardzo ciekaw, jak pan Piotr odbierze nowe sluchawki, ktore uwazam za naprawde ulepszona wersje tych pierwszych. Testy czytam z zamilowaniem.
    Dziekuje.

    Patryk.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pisze się, pisze. Na czwartek powinien być.

  6. Marcin pisze:

    gąbka mogłaby być faktycznie grubsza, ale i tak jest lepiej. W starych modelach kontakt z membraną mi trochę przeszkadzał (zwłaszcza, gdy pianka się zbiła), ale i tak było dużo lepiej niż w grado (na małych padach, a także na dużych w nowej serii, gdzie ta siateczka jest bliżej ucha). Bardzo dobre słuchawki, nie mniej cena bardzo wysoka, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że staxy (tak wynika z mojego doświadczenia z nimi) wymagają wyższej klasy źródła, którego cena podwyższa wysokość ceny za cały tor.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, niewątpliwie – tor dla Staxa nie może być byle jaki.

  7. gość44 pisze:

    Może to i dobre słuchawki, ale … stylistyka a’la telegrafista wojskowy u schyłku II WŚ nie przemawia do mnie.
    Za takie pieniądze należy oczekiwać (i domagać się) produktu oferującego przynajmniej dyskretne oznaki luksusu.
    Pozwoliłem sobie wyrazić moje zdanie.

  8. Tadeusz pisze:

    To nie telewizor czy akwarium nie oglądasz tego tylko słuchasz no chyba ,że słuchasz przed lustrem 🙂

  9. Piotr pisze:

    Witam Panie Piotrze.Pytanie moje czy warto dopłacać prawie jeszcze raz do 007 mk2? Czy lepiej kupić l-700?Chodzi mi jack duża jest różnica?Dziękuje.

  10. Piotr Ryka pisze:

    To jest właściwie tylko różnica inności. SR-007 mają lepszą, bardziej holograficzną scenę i potrafią grać cieplej. Natomiast sama jakość dźwięku w podstawowych aspektach jest analogiczna. Nie porównywałem bezpośrednio, ale na pewno bardzo bliska.

  11. Esca pisze:

    A mając wcześniejsze 507 warto na nie zamienić?

    1. Piotr Ryka pisze:

      To jest trudne pytanie, bo 507 bardzo mi się podobały, a słuchałem ich z innym wzmacniaczem i żadnego bezpośredniego porównania nie przeprowadzałem. Stylistycznie są to słuchawki podobne, ale L700 na pewno prezentują wyższy poziom; taki już naprawdę bliski temu z SR-009. Czy więc warto dokładać? Jak dla kogoś to łatwy do łyknięcia wydatek, to warto. Ale jak miałby o to strasznie walczyć i od ust sobie odejmować, to nie warto.

  12. Adam Rzetelski pisze:

    Witam

    Jaki przetwornik polecałby Pan do tych STAX-ów i któregoś z 2-óch ich flagowych wzmacniaczy, nie licząc tego za kosmiczną cenę, większą niż ich flagowe słuchawki.
    Cytując: „Najtrudniej będzie przy komputerze, ale na pewno i tu da się wyszukać przetwornik dysponujący odpowiednio gęstym, masywnym brzmieniem …”, jaki tutaj Pan poleci przetwornik mający gęste i masywne brzmienie, oraz czy taki przetwornik da się znaleźć w cenie do 5k czy trzeba szykować się na poważniejsze wydatki?

    Pozdrawiam

    Adam Rzetelski

    1. Piotr Ryka pisze:

      Do napędzania moim zdaniem najlepszy będzie zestaw iCan PRO + iESL, który nie tylko będzie świetny brzmieniowo, ale także napędzi dowolne, a nie tylko elektrostatyczne słuchawki. (Brzmienie Staksów oferuje lepsze niż ich flagowy wzmacniacz SRM-T8000. Serio!)

      Gęstym przetwornikiem jest Hegel HD30, ale może starczyłby Audiobyte Black Dragon. ifi na dniach zaoferuje swój z serii PRO, ale kosztować ma też ponad dziesięć tysięcy. Prawdopodobnie bardzo dobry jest przetwornik PhaSt, ale go jeszcze nie testowałem. Dostępny tutaj:
      https://tubes-store.eu/pl/content/8-opinie-i-rekomendacje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy