Recenzje: Beyerdynamic T5p 2. Generation

Odsłuch cd.

Sławny przetwornik w tym wypadku zdaję się być nie tylko ulepszony, ale i ekstra kapryśny.

Sławny przetwornik w tym wypadku zdaję się być nie tylko ulepszony, ale i ekstra kapryśny.

   Jak to jest z tymi T5p, trzeba więc było sprawdzić ze sprzętem stacjonarnym i najlepiej z własnej firmy konkurentem do takiego sprzętu przeznaczonym.

Już w innych recenzjach wspominałem, iż zdecydowałem się używać Beyerdynamic T1 jako jednych ze słuchawek referencyjnych, poprzez ich popularność i znakomity stosunek jakości do ceny. Posiadany egzemplarz nie jest jeszcze wprawdzie w zupełności wygrzany, niemniej sporo już pograł, a także otrzymał lepsze od oryginalnego okablowanie, które tu się przydało. Modele T1 i T5p nie tylko łączy bowiem bardzo podobny wygląd, ale także w nowszych wersjach identyczne podpinanie kabla, co należało wyzyskać. Można przy tym było zakładać, że użytkownik T5p nie tylko używał ich będzie ze sprzętem przenośnym, ale także podczas biesiad przy komputerze, ze stacjonarnym przetwornikiem i towarzyszącym mu słuchawkowym wzmacniaczem. W tej sytuacji reprezentujące bardzo dobrą klasę, a jednocześnie brak cenowego rozpasania, przetwornik Ayon Sigma i wzmacniacz słuchawkowy Transrotor wydawały się w sam raz. I jeszcze tylko słówko o tym Transrotorze, bo zapewne nie każdemu chciało się czytać jego recenzję. To wzmacniacz mało popularny, egzystujący na zupełnym marginesie rynku, a bardzo niesłusznie, bo reprezentujący naprawdę wysoką klasę. Przewija mi się multum wzmacniaczy, w tym wiele z najwyższych półek, a mimo to nie zdarzyło się, bym odszedł od tego Transrotora rozczarowany. Obdarza głębokim, nasyconym brzmieniem i chętnie obsługuje każde słuchawki, tak więc gdyby był od Sennheisera czy Beyerdynamica, na pewno byłby popularny. Transrotorowi zaś nie zależy. Zrobił go tak jakoś mimochodem i nawet na własną stronę do działu produktów nie wrzucił. Ale to dobry wzmacniacz, nawet bardzo dobry.

Bo chociaż został on dostosowany do urządzeń przenośnych...

Bo chociaż został dostosowany do urządzeń przenośnych…

Przejdźmy do clou. Porównanie szczytowych modeli Beyerdynamica mocno mnie zaskoczyło i zmusiło do poszerzenia bazy porównawczej o kilka par wysokiej klasy słuchawek, aby upewnić się, że wszystko należycie zrozumiałem. Wrażenia zostały jednak podtrzymane i ocena modelu T5p się nie zmieniła. A jest to ocena wysoka, ale wymagająca poszerzonego komentarza. Są to bowiem słuchawki specyficzne, wymagające dla wyrobienia zdania drobiazgowych odsłuchów i porównań, ponieważ ocena „na szybko” i z marszu może być dla nich bardzo krzywdząca. Już przygoda z FiiO i Cowonem pokazała bowiem, że łakną jakości – a mimo iż niewykluczone, że ze słabszymi odtwarzaczami w razie dobrego dopasowania też zechcą dobrze zagrać, to specjalnie nie ma co na to liczyć. Beyerdynamic T5p 2. Generation są grymaśne i wymagające, tak więc do ich obsługi potrzebni są wykwalifikowani kelnerzy, nie mówiąc o szefie kuchni. Nawet Cowon to okazało się trochę mało, natomiast Sigma z Transrotorem już całkiem wyraźnie dosyć. Ale… tak, jest jeszcze jedno ale, tym razem wynikłe z konfrontacji. Otóż słuchawki są specyficzne i na pewno nie dla każdego. To jednak im nie ujmuje, tylko w moim odczuciu dodaje. Dodaje specyfiki, która może być pożądana i przez niektórych na pewno będzie. Łączą mianowicie T5p dwie cechy mocno w kontrze do siebie będące – spokojny, nie narażający na żadne ekscesy styl grania z atrakcyjnością. Gdy wiele lat temu pisałem recenzję świeżych wówczas na rynku AKG K701, znalazły się w niej pochwały dla takiej łagodności, pomieszane z wyrazami ubolewania, iż bywa ona nudna. Bo to jest właśnie sprzeczność – być łagodnym i jednocześnie atrakcyjnym. Nie narzucać się, a fascynować. To sztuka najwyższych lotów, dla której wzorem jest część środkowa mozartowskiej sonaty №14 K.457. Spokój, który zachwyca i przykuwa uwagę. Łagodność, a mimo to intrygująca. Żadnych burz, porywów, nadwyrężania zmysłów – a jednak ciągnie cię w tamtą stronę i chcesz w tym długo przebywać.

...to i tak pełnię swojego potencjału prezentują w systemach stacjonarnych.

…to i tak pełnię swego potencjału prezentują w systemach stacjonarnych.

Tak sobie myślę, że w przypadku Beyerdynamic T5p wszystko to wyszło przez przypadek. Zarówno te zniekształcenia przy słabszym sprzęcie, jak i atrakcyjność przy wybitnym. Dysponował Beyerdynamic takim a nie innym szczytowym przetwornikiem i trzeba było zrobić z niego użytek także w postaci słuchawek o niskiej impedancji, podczas gdy miał ten przetwornik z założenia wysoką. Więc zrobili co się dało i wyszło jak wyszło. A wyszło specyficznie, ale wcale nie kiepsko. I teraz mogą bić brawo ci, którzy nie lubią brzmieniowych ekscesów, nadinterpretacji, przerysowania i mocnych kontrastów. Ci, dla których to jest zbędne i nawet ordynarne, a liczy się stonowana, niepodkolorowana normalność. Lecz na tyle dobrze podana, by jej związek z rzeczywistością był jasny, a więc żeby było jak w życiu.

Przejdźmy do porównań. Nieczęsto się zdarza, by różnice były aż tak wyraźne, zwłaszcza w obrębie tej samej marki. A właściwie to jedna tylko, główna różnica, mianowicie sposób podejścia. Ten z wysokoohmowych Beyerdynamic T1 był jawnie poszukujący, starający się o coś. Czesał nagrania gęstym grzebieniem, wyczesując najmniejszy pyłek. Szum podkładu wyraźnie więc był akcentowany, szczegółowość dobitna, a kontrast wyraźny. Soprany eksponowane, kontury podkreślone, a całość do pewnego stopnia w takim profesjonalnym, badawczym stylu. Tak żeby mysz nawet się nie prześlizgnęła i nic słuchaczowi nie uszło. Tak działo się także za sprawą Sigmy, która bardzo jest wyrazista, ale to tylko dobrze, bo dzięki temu różnice lepiej były widoczne. I na tle tego Beyerdynamic T5p grały całkiem inaczej – w stylu: „A ja niczego nie będę podkreślał ani akcentował.” Tak niby od niechcenia, tak jakby samo z siebie, ale właśnie przez to ciekawie i bardziej naturalnie. U T1 światło było mocne, wszystko wydobywające, a medium krystalicznie czyste, zupełnie jak nieobecne. I w efekcie wszystko się narzucało swą niepomijalną obecnością, a że tego wszystkiego w każdym nagraniu było dużo, to po jakimś czasie zaczynało to nużyć.

Żeby nie było - to są świetne, stonowane słuchawki, warte polecenia. Jednakże łatwo się do nich negatywnie uprzedzić, więc uczciwie ostrzegamy i zachęcamy do spróbowania, bo potrafią na prawdę wiele.

Żeby nie było – to są bardzo dobre, stonowane słuchawki, warte polecenia. Jednakże łatwo się do nich negatywnie uprzedzić, więc uczciwie należy ostrzec i jednocześnie zachęcić do spróbowania, bo potrafią na prawdę wiele.

Natomiast styl T5p 2. Generation był w pierwszej chwili mniej angażujący. Zdecydowanie mniej się narzucał i mniej wszystko eksponował. Operował mlecznym, nawet momentami szarawym światłem, łagodnym wszystkiego obrysem o zaokrąglonych krawędziach i medium naturalnym dla dnia powszedniego i powszedniego miejsca, a więc z leciutką mgiełką i żadnej w tym jaskrawości. Takie „nic”, a zarazem „wszystko”, bo bił od tego realizm. A bił w taki sposób, że zero w tym było nudy. A zatem ta łagodność nie była przesadzona i w efekcie nie sztuczna, nie jawnie nieprawdziwa. Bez efekciarstwa, charakterystycznego dla prawie każdych słuchawek. Bo nawet takie Ultrasone Signature Pro są sztucznie ocieplone, a Audeze LCD-3 przesadnie gładkie i melodyjne. Tymczasem Beyerdynamic T5p może i nie są w stanie wymodelować dźwięków w całym ich naturalnym przepychu, ale przynajmniej nie zabiegają o to w sposób, który też tego nie osiąga, a jednocześnie razi przesadą. One się nie muszą wysilać, tak samo jak dobry aktor. Ich gra nie jest egzaltowana, a mimo to wciąga. Jeden jest tylko mankament, mianowicie ich oryginalny kabel. Bo mimo iż nominalnie z najwyższej gatunkowo miedzi, to jednak po zastąpieniu Tonalium Audio przyrost jakości był duży. Taki w kierunku tym samym, ale o lepszej widoczności, dzięki poprawie transparentności medium, które z oryginalnym kablem trochę pozostawało”zmulone”.

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

27 komentarzy w “Recenzje: Beyerdynamic T5p 2. Generation

  1. navigator pisze:

    moje wrażenia są podobne:

    T5p (v2) naprawdę grają dopiero …z takim sprzętem jak Chord Hugo; owszem odpocznie sie nawet z nimi troche przy Iphonie czy Ipadzie, ale po Chordzie to jednak juz sie wie, ze się nie posłucha wtedy naprawdę; z Chordem: dynamika , „waga” instrumentów dżwięków, realność i muzykalność, scena jak na zamknięte – bardzo dobre; jeśli nie znakomite. Dobry balans miedzy jasne/ciemne, Na plus trzeba im zapisać: ze nie zniszczą uszu od razu przy gorszym nagraniu, jak t5p pierwszej generacji, wiec nawet pływanie po falach Youtuba jest z nimi możliwe. Ale wniosek ostateczny – bez żródła takie klasy jak Chord ( z FIIO X7; moduł wzmacniacza am1 tez je słuchałem) chyba nie warto ich kupować; wiec budżet trzeba obliczać „perspektywicznie”; Ciekawe czy okablowanie wtedy przy takim „combo” by coś znaczącą poprawiało…? pzdr

  2. Sławomir S pisze:

    Mamy różne preferencje funkcjonalne, estetyczne i dźwiękowe. T5p wpisują się w pewne zapotrzebowanie, przyznam także moje.
    Funkcja – dla mnie słuchawki mają być mobilne, ale nie w sensie łatwości transportu, tylko powiązania z moim aparatem słuchowym bardziej niż z 'ołtarzykiem’ audio wypełnionym dakami, wzmacniaczami i różnymi źródłami. Jeśli źródłem może być mały ambitny plikograj bez istotnego kompromisu dla jakości, to właśnie wydaje się pewnym nowo zarysowanym trendem funkcjonalnym. Dla mnie istotą słuchawek jest intymność percepcji, dlatego koniecznie muszą to być słuchawki zamknięte.
    Forma – produkty Beyerdynamika należą nurtu minimalistycznego designu. Zaryzykowałbym tezę, ze czerpią z tradycji Bauhausu podobnie jak miało to miejsce w projektach Brauna dla audio. To dla mnie kolejny atut, w opozycji do np. Meze z ociekającymi złotem detalami i ciepłym drewienkiem muszli lub naklejek drewnopodobne na HifiMan-ach. Beyerdynamic to znakomity design połączony z dobrą ergonomią. Owszem, pady z materiału syntetycznego, ale podobno lepszego użytkowo niż ze skóry naturalnej, która była w wersji 1 tych słuchawek i które to pady można dokupić.
    Jakość dżwięku – pozostając przy koncepcji mobilnej, dla mojego odtwarazacza A&K 120 nowe T5pv.2 plasują się na szczycie rankingu już wypróbowanych zamkniętych. Lista oczywiście nie jest zamknięta

  3. PIotr Ryka pisze:

    Bardzo się cieszę, że mają T5p swoich fanów, bo na to zasługują. To jest ciekawe, nietuzinkowe brzmienie, przeznaczone właśnie do odtwarzaczy typu AK120 i dobrych torów stacjonarnych. A można je jeszcze poprawić lepszym okablowaniem od Tonalium czy Forzy. Co do wzornictwa, to bardziej podobają mi się T1 z ich mniej widocznym plastikiem, ale T5p niewątpliwie bardziej znikają, a taka jest rola słuchawek ulicznych.

    1. Sławomir S. pisze:

      Czy można prosić o podpowiedź – jakie kabelki dla tych słuchawek np z oferty FAW ?

  4. Soundman pisze:

    Ciekaw jestem jakby zagrały T5p rev2 z padami od T1 rev2…

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie chce mi się, ale sprawdzę dla świętego spokoju 🙂

      1. crysis94 pisze:

        Z symetrycznymi skórkami HM5 ciemniej, największego kopa dostaje najniższy bas, hybrydy HM5 szerzej, głębiej, trochę lżej, bardzo rozdzielcza i rozciągnięta góra. Welórów do nich nie polecam…
        Dokładnego porównania nie dam, bo na stock padach słuchałem poniżej 2-óch tygodni.

    2. Marcinroj pisze:

      Graj bardziej analitycznie, jak dla mnie za bardzo

  5. Maciej pisze:

    Miałem okazję chwilę z nimi obcować. Nie są tak luksusowe jak V1. Pady są twarde i par excellence, ordynarne jakieś takie. Ten element to istna deewolucja 🙂

  6. burnart pisze:

    Mógłbym prosić o jakieś porównanie T5p do Nighthawków? 🙂 W kwestii brzmienia i napędzenia.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Napędzanie jednych i drugich jest bardzo łatwe, bo to słuchawki przystosowane do sprzętu przenośnego. Co do brzmienia, to T5p grają takim pozornie niezbyt efektownym, zwyczajnym dźwiękiem. Tylko że kiedy potem słucha się innych, wychodzi tego dźwięku naturalność i brak zniekształceń. To słuchawki dla tych, którzy nie lubią efekciarstwa. Z kolei NightHawk są wyjątkowo muzykalne, gęste i potężnie brzmiące. Piękne wokale, głębokie brzmienie, super bas. Także nie generują zniekształceń, grają ciemniej, gęściej i masywniej.

  7. Piter pisze:

    A które z tych trzech ( NH, T1v2, T5p) są Pana zdaniem najlepsze do klasyki z iCan Pro ?.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Z ręką na sercu, nie umiem powiedzieć. To tak, jakby kazać wybierać pomiędzy Piaf, Joplin a Demarczyk, kiedy ja lubię wszystkie.

      1. Piter pisze:

        Ok. To inaczej spytam. NH znam, pasowały by mi słuchawki bardziej soczyste, lekko jaśniejsze, ale bez wyostrzeń na górze, coś jak AKG K701 tylko bardziej szczegółowe i z dobrym basem. Które z tych topowych Bayerdynamików lepiej pasują do tej charakterystyki ?.

        1. PIotr Ryka pisze:

          Lepsze K701, to są Sennheiser HD800. Mogą też być AKG K812. (Znakomite słuchawki, ale trochę ciemniejsze.) Z Beyerdynamiców sam wolę T1.

  8. Andrzej Wasniewski pisze:

    Dwa miesiace slucham T5p 2Gen is lubie je coraz bardziej. Mysle o kupieniu T1 2 Gen. Z recenzji wynika ze przetwornik uzywany w obydwu lepoiej sobie radzi w T1.2 (600Ohm). W skrocie czy jest wystarczajaca roznica miedzy nimi zeby kupic T1.2?

    1. PIotr Ryka pisze:

      To inne brzmienia. T5p grają łagodnie, spokojnie, a T1 dynamicznie, ostrzej, bardziej drążąc muzyczne tematy.

  9. Marem pisze:

    Witam, jaki odtwarzacz cd by pan proponowal do tych sluchawek Beyerdynamic t5p v2? Mysle o zestawie t5p + burson solist sl mk2 + odtwarzacz cd, chce zeby brzmienie pozostalo realistyczne, z moze lekko powiekszona scena, lepsza separacja i dobra kontrolą basu.

    1. PIotr Ryka pisze:

      A jaki budżet na odtwarzacz?

      1. Marem pisze:

        Budżet myślę że ok 3tys 🙂

        1. PIotr Ryka pisze:

          NAD C568

  10. Marem pisze:

    Dziękuję za odpowiedź, zapoznałem się z tym nadem ale myślę ze jednak bardziej odpowiada mi pioneer pd50
    Pozdrawiam 🙂

  11. Tomasz pisze:

    Z jakim wzmacniaczem sluchawkowym warto posluchac tych sluchawek? Wzmacniacz do 5000zl.

  12. marek pisze:

    Szukam sluchawek zaminietych i wybor padl na poczatku odsluchow na dwa modele Beyerdynamic tp5 2gen oraz Final Audio Pandroa VI. Uwielbaim muzyke klasyczna, jazz, a przede wszystkim piekne, naturalne, roznicujace barwe wokale. Ktory model bedzie bardziej odpowiedni?Z jakimi wzmacniaczami sluchawkowymi do 3000zl poleci Pan odsluch wskazanych modeli? Gdzies wyczytalem, ze z Beyerdynamic tp5 2gen dobrze bedzie sie zgrywal Burson Soloist SL mk2… Domyslam sie, ze jesli chodzi o wygode odsluchu to Beyerdynamic pokojuje Pandore?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zacznijmy od tego, że piękne barwy wokali lepiej ukaże wzmacniacz lampowy. Ale może nie wchodzi z jakichś powodów w rachubę? Jeżeli nie wchodzi, to z Burson Solist najlepiej zagrają mieniącymi się wokalami w sensownych jeszcze pieniądzach Sennheiser HD 800. A jeśli wchodzi, to też proponuję HD 800, ale z FEZZ Audio Omega Lupi albo PhaSt. W razie konieczności słuchawek zamkniętych wspomniane Pandory VI będą odpowiednie. Zamiennie z BUrsonem można wypróbować (ten sam sprzedawca) wzmacniacze tranzystorowe ERZETICH – są bardzo dobre.

  13. Marek pisze:

    Wg Pana do Final Audio Pandora VI lepiej wybrać Ifi can se czy Burson Solist SL mk2? Czym się kierować przy doborze wzmacniacza słuchawkowego do tych słuchawek?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie jest w ludzkiej mocy znać odpowiedzi na wszystkie tego rodzaju pytania. Oba wymienione wzmacniacze są bardzo dobre, z tym że do iFi warto byłoby dodać moduł iTube. W zbliżonych pieniądzach (ale jednak większych) Pandory grały najlepiej z tranzystorowym wzmacniaczem Divaldi, i ten mogę polecić. Jest produkowany przez krakowską firmę Mediam. Ale tamte też powinny być w porządku. Ostatnio z tranzystorowych polecam także wzmacniacze ERZETICH – są naprawdę bardzo dobre. (Rozprowadza je ten sam dystrybutor, co Bursony.)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy