Recenzja: Zingali Twenty 1.2 Evo

Zingali_Twenty_ 1.2_Evo_10 HiFiPhilosophy   Firmę Zingali Acoustic miałem możliwość poznać u źródła, a relacja z odwiedzin u włoskiego producenta najwyższej klasy głośników zamieszczona została na łamach hifiphilosophy całkiem niedawno. Jednocześnie model 1.2 Evo był przeze mnie słuchany na warszawskim Audio Show w 2013 roku, i to słuchany uważnie, tak jak na to zasługiwał. Grał tam wszakże w zupełnie innym zestawieniu sprzętowym, przygotowanym przez polskiego dystrybutora, a teraz przychodzi pora przebadać go we własnym mateczniku w oparciu zgromadzoną tam aparaturę.

Można w tym miejscu zadać pytanie: – Po co tyle trudu i poświęcania czasu jednym kolumnom głośnikowym? Skoro zostały odsłuchane a firma dokładnie opisana, to może lepiej zająć się czymś innym, bo dobrego sprzętu na świecie nie brak. Z taką argumentacją niepodobna jednak się zgodzić, bo są te głośniki niewątpliwie produktem osobliwym, pozwalającym za spore wprawdzie ale nie jakieś odbierające chęć słuchania pieniądze wspiąć się na brzmieniowe wyżyny; pułap, na którym pozostawanie daje już tej miary satysfakcję, że wędrować dalej nie trzeba, zwłaszcza że taka wędrówka najprawdopodobniej okazałaby się wściekle kosztowna, a dotarcie do miejsc jeszcze ciekawszych pragnieniem o spełnieniu niczym nie gwarantowanym. Na to w każdym razie wskazywałby warszawski odsłuch, podczas którego w niewielkim i nieatrakcyjnym akustycznie pomieszczeniu głośniki Zingali 1.2 EVO zaprezentowały spektakl wyjątkowej urody, każący się podziwiać i przymuszający do słuchania. Szczególnie rozmiar i sposób kształtowania sceny oraz muzykalność robiły wrażenie, a towarzyszył temu swoisty klimat przywoływany sposobem budowania nastroju, magią lampowości (bez jednej lampy w torze) i jakimś szczególnym tej muzyki smakiem, bardzo niepowszednim i zapadającym w pamięć. Trzeba jednak pamiętać, że grały tam Zingali w oparciu o wyrafinowaną elektronikę i nie mniej wyrafinowane okablowanie, a przy tym tor był przyrządzony z dużą pieczołowitością przez prawdziwych fachowców – mającego świetne ucho polskiego dystrybutora, Bartka Nowaka, oraz szefa marketingu Zingali, pana Yaira Wahala, będącego także inżynierem dźwięku. Wiem od nich, że sporo się wówczas napracowali i że to i owo trzeba było w ramach dopasowywania zmieniać, by efekt końcowy mógł być taki a nie inny. Składały się na tamten tor takie rodzynki jak przetwornik M2Tech Vaughan, pasywny przedwzmacniacz Dayens Ectasy IVse, czy monobloki Burson Timekeeper, a wszystko to spinały i prąd temu czyściły brane z górnych półek przewody i kondycjonery Entreqa. Pytanie brzmi, czy taką magię da się powtórzyć na zawołanie, czy też była ona konglomeratem wiedzy, możliwości i łutu szczęścia załogi sposobiącej tamten odsłuch, bo nie ma co udawać – tor odsłuchowy zawsze w jakiejś mierze pozostaje efektem przypadku i losowych wyborów, jako że nikt nie jest w stanie przebadać choćby drobnego ułamka możliwych teoretycznie kombinacji.

Z uwagi na tą swoistość i gigantyczny zbiór potencjalnych możliwości, niektórzy zalecają trzymać się podczas składania zestawu jednej firmy, bo wówczas z góry wiadomo, że ktoś to bodaj wstępnie dopasowywał, w związku z czym powinno grać już na starcie przynajmniej dobrze i wystarczy dobrać głośniki oraz okablowanie by efekt był w pełni zadawalający. Audiofile nie byliby jednak sobą gdyby w dużej części swej społeczności nie mieli odmiennego zdania, wierząc daleko bardziej we własne siły i umiejętność komponowania różnego pochodzenia urządzeń niźli w firmowe dopasowanie. Sam jednak będę w tym wypadku konserwatywny i ostrożny, korzystając w głównej mierze z pełnego zestawu Audio Research, który po własną recenzję u mnie zagościł. To oczywiście także efekt przypadku i zbiegu okoliczności, że zestaw ten pojawił się akurat równolegle z głośnikami Zingali, a czy był to zbieg pomyślny, czy wręcz przeciwnie, będę sprawdzał porównując jego brzmienie z własnym torem wzmacniającym.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

16 komentarzy w “Recenzja: Zingali Twenty 1.2 Evo

  1. Przemek pisze:

    Jak widze te worki na kolumnach to nie wiem czemu ale mi sie źle robi.

    1. Icek pisze:

      Jakbyś miał tą wiedzę, że najbardziej drgającą ścianką w większości kolumn jest ta górna właśnie to już by Ci się tak źle nie robiło.

  2. sebna pisze:

    Witam Piotrze,

    „Grało to aż tak dobrze, tak realistycznie i z tak rozbudzonymi emocjami, że po trzech godzinach byłem kompletnie wykończony… ”

    Mam bardzo podobne doświadczenia z głośnikami Zingali choć wcześniej o tym nie myślałem w tych kategoriach w ferworze walki i testowania jaki u mnie się odbywał przez ostatnie 3 miesiące.

    Dobrą wiadomością dla potencjalnie zainteresowanych jest to, że takie zaangażowanie emocjonalne potrafią już powodować nawet najniższe serie Zingali bo przez dwa miesiące grały u mnie właśnie Zingali Zero Dieci, czyli największy gabarytowo głośnik z najniższej serii i nie raz się zdarzało, że po dosłuchać byłem tak pobudzony i podekscytowany, że długo jeszcze nie mogłem spać choć sesje nieraz kończyły się o 2-3 w nocy (miałem tydzień urlopu, żeby porządnie ocenić 3 pary głośników, które miałem wówczas na miesięczny test w domu).

    Ostatecznie oddałem Zero Dieci ale tylko dlatego, że ich granie tak mi się spodobało, że zdecydowałem się na zakup, już bez testów, wyższego o jedno oczko, modelu z kolejne w kolejce serii, czyli głośników Home Monitor 2.10+, które dotarły do mnie zaledwie kilka dni temu.

    Pozostałe głośniki, które miałem na testy, były również bardzo dobre na różne sposoby (w niektórych aspektach być może lepsze, w zależności od upodobań) ale żadne nie były tak kompletne jak Zingali i żadne nie powodowały nawet w minimalnie zbliżonym stopniu przeżywania muzyki tak jak to robiły Zero Dieci.

    „Każdy utwór był jak emocjonalny cios wagi ciężkiej.” To bardzo dobry opis tego jak te głośniki potrafią oddziaływać na niczego się nie spodziewającego słuchacza w swoim wygodnym fotelu 😉

    W moim przypadku pomimo kilku wzmacniaczy lampowych, które miałem do dyspozycji w pokoju najlepiej Zingali grały z w pełni tranzystorowym torem (a konkretnie z Eximusesm DP-1 i Priamre I30 z kablami Nordosta Valhala i Blue Heaven).

    Pozostałe głośniki, które brały udział w testach i bezpośrednich porównaniach to Quady ESL 63 oraz Eist Dubh (jedno driverowe horny).

    Pozdrawiam i polecam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Miło przeczytać, że ktoś ma podobne odczucia i recenzja nie trafia kulą w płot. A głośniki Zingali są wyjątkowe. Jest sporo innych wybitnych, ale te należą na pewno do tych najwybitniejszych. Prototyp, niestety bardzo drogi, którego słuchałem u nich w fabryce, to były najlepsze głośniki jakich dane mi było słuchać.

      1. sebna pisze:

        A napędzane tak skromny jak na panujące audiofilskie realia odtwarzaczem o ile dobrze pamiętam z relacji z wyprawy. Dobrze dobrane głośniki to najważniejszy element układanki.

        Pozdrawiam

  3. Dokładnie tak to też słyszę i zachwycam się tymi kolumnami. Poza tym pięknie napisane. Brawo.
    Ostatnio puściłem wieczorem jednej osobie raptem 2 utwory na Zingali i miała łzy w oczach, a mnie też słowa grzęzły w gardle…

    Co do spraw technicznych to jest to dokładnie wersja: Twenty Evo 1.2 Plus, czyli w bardziej ekskluzywnym wariancie wykończenia. Ta kosztuje 55 tysięcy PLN.
    Wersja czarny pół mat lub biały pół mat kosztuje 48 tysięcy PLN.

  4. Tomek pisze:

    Podsumowanie – dokładnie bilans kosztów mnie przeraził. A jednocześnie ucieszył. Bo oto od opisywanych tu magicznych spektakli jestem kolumnowo daleki, ale jakby nie było systemy kolumnowe mam – w kategoriach opisywanych tutaj – grające z pewnością niezwykle słabo, mnie jednak potrafią dać satysfakcję, systemy słuchawkowe także mam – w tym kilka par słuchawek obiektywnie już niezłych z pierwszej i drugiej słuchawkowej ligi – które już magicznego realizmu są zdecydowanie bliżej. I nie wydałem na to łącznie kwoty na najtańszą parę recenzowanych tutaj – z top ligi – kolumn, choć nowy samochód – dobrze wyposażoną Dacię Logan bym kupił. I to spędzało mi sen z powiek, nie ukrywam. Samochód mam, stary bo stary, ale wyposażony lepiej i lepszy ogólnie niż nowa Dacia, za grosze, a za resztę systemy audio kolumnowe i słuchawkowe, które mnie i mym bliskim sprawiają mnóstwo frajdy i radości. Czuję się zatem, Panie Piotrze, rozgrzeszony i dziękuję niniejszym za tekst Pański, który poczucia winy mnie pozbawił.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Ze sprzętem jest jak z samochodami. Kogo stać, kupuje dobry nowy. Kogo nie, ma dylemat – nowy słaby, czy używany z wysokiej półki. Osobiście jestem zwolennikiem tego drugiego rozwiązania. Nie można jednak recenzować używanych kolumn czy słuchawek na zasadzie: niech się wypchają dystrybutorzy, a my tu sobie na boczku będziemy recenzowali sprzęt używany. Niewątpliwie przyjemniej jest sobie kupić rzecz nową, przez nikogo nie macaną, co do której mamy pewność, że nikt przy niej nie kombinował. Podobnie przyjemniej jest zarabiać dużo niż mało. Moim zadaniem nie jest pouczać innych, co mają sobie kupić i za ile. Sprawozdaję jedynie jak co gra, a jaki czytelnik zrobi z tego użytek, to już jego sprawa.

    1. Tomek pisze:

      Pełna zgoda. Ja zrobiłem z tego artykułu użytek konfesyjny, z czego się cieszę. Pieniądze równe wartości opisywanego systemu włożyliśmy z żoną w remont domu. W terminach Pańskich zaliczyłbym się do niższej klasy średniej, dlatego pozwoliłem sobie także na zakup jednego z recenzowanych przez Pana „flagowców” i jestem z tego faktu bardzo zadowolony, jak i z samych słuchawek, które relaksują mnie znakomicie po ciężkim dniu pracy. Także – pełna zgoda. Z przyjemnością także czytam opisy – luksusów – jak w przedmiotowej recenzji, na które nigdy stać mnie nie będzie. I przyznać muszę, że gdyby nie Pańskie recenzje, to i w żaden sposób bym ich nie poznał, a tak – dzięki Pańskiemu precyzyjnymu, barwnemu i pełnemu metafor językowi, który to bardzo wysoko sobie cenię – mam choć namiastkę, wyobrażenie, iluzję. Także ja jestem wdzięczny i pełen uznania i chylę czoło.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Nie jest tak źle. Lepsze będziecie mieli, drodzy Czytelnicy, za dziesięć lat sprzęty niż te najlepsze dzisiejsze. Pamiętam jak kiedyś pożerałem wzrokiem na wystawie Sony CDP-777ES. A teraz mógłbym go kupić na Allegro, a nawet mi się nie chce.

  6. Przemek pisze:

    Icek nie od braku wiedzy mi się źle robi.
    Czy w każdej kolumnie najbardziej drga górna ścianka tego bym nie był taki pewien.

  7. sebna pisze:

    Swoją drogą Zingali nie są proste do ustawienia w przestrzeni. Wymagają poświęcenia czasu i uwagi przy pozycjonowaniu aby zaprezentowały na co je naprawdę stać. Niestety ale potwierdza to też efekt końcowy. Sweet spot to punkt dla jednej i tylko jednej osoby. Bardzo wąski. Może dwie w rzędzie przed sobą by się załapały ale tak się nie słucha więc są to głośniki 1 osoby. Jest to dość ciekawe biorąc pod bardzo duże kąty rozpraszania dźwięku, które jednak ni jak się przekładają na szeroki sweet spot.

    Cóż warto się trochę pomęczyć 😉 bo efekty są przednie.

    Tak jak pisał Piotr głośniki uwielbiają sporo przestrzeni za sobą pomimo bas reflexu strzelającego w dół.

    Dla kontrastu dwie dodatkowe pary głośników, które miałem wrzuciłem do pokoju i po prostu grały :). Prawdą jest, że wtedy miałem już niemalże mapę akustyczną pokoju po tym jak zbadałem „centymetr po centymetrze” większość pokoju z Zingali ale mimo wszystko ustawienie Quadów i małych hornów zajęło jakieś 15 minut gdy Zingali to w zasadzie 2-3 dni ciągłych mniejszych poprawek i co pewien czas większych radykalnych zmian.

    Pozdrawiam

  8. Piotr pisze:

    Dzień dobry 🙂

    Czy jest szansa,by ten model Zingali dobrze zagrał z lampą na 300B?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Szansa jest. Sam słuchałem ich wprawdzie jedynie z 25-watowym Croftem i 80-watowym Timekeeperem, ale według dystrybutora grały nawet z 8-watowym Kondo, aczkolwiek z 15-watowym grały wyraźnie lepiej. Dużo w takim razie będzie zależało od typu lampy 300B. Z tymi XLS powinno być bardzo dobrze, a z pozostałymi trzeba popróbować.

  9. Piotr pisze:

    Dzięki 🙂

  10. Maciej pisze:

    Właśnie przeglądałem net i przypomniałem sobie o tym modelu. Aż dziw że nie napisałem nic pod Twoją recenzją. Uważam że to były jedne z najlepszych kolumn na AS 2013 jak dobrze pamiętam. I sam bardzo lubię takie brzmienie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy