Recenzja: Zingali Client Nano

 Odsłuch cd.

Zingali_Client_Nano_007 HiFi Philosophy

Zingali zażądały jednak trudniejszej próby. Choć z pomocą sekundanta w postaci subwoofera.

   Pozostało jeszcze przebadać jak grać to będzie z subwooferem, do czego użyłem własnego systemu wzmacniającego, postawiwszy głośniczki na standach Solid Techa i podpiąwszy je do suba kablami Harmonixa, a same z kolei Nano do Crofta kablami Entreqa, jako że dwóch kompletów kabli głośnikowych tej samej firmy nie miałem. Przy 30 W samych głośników i 25 W Crofta dopasowanie było niezłe, zapowiadające niezgorszą zabawę. Dałem lampom pół godzinki na rozpałkę, włożyłem płytę do Accuphase, siadłem dwa metry od głośniczków i w jednej chwili zostałem zrobiony w audiofilskiego konia. Idę o każdy zakład, że nie ma na świecie nikogo, kto w ślepym teście zgadłby jakiej wielkości głośniki tu grały. Dwie przy tym ważne uwagi. Pierwsza, że źródła dźwięku dość wyraźnie rozrastały się wraz z podnoszeniem głośności. Druga, że na dużym tej głośności poziomie grało to już jak całkiem normalne głośniki, ze źródłami normalnej, w żadnym stopniu nie pomniejszonej wielkości. Tak więc przeskalowanie w dół następuje u małych Zingali tylko gdy siedzimy metr od głośników, a w warunkach normalnego odsłuchu – z daleko odsuniętą ścianę tylną i przy właściwej akustyce ogólnej, a przy tym oczywiście we współpracy z subwooferem – było to, ku memu osłupieniu, najnormalniejsze w świecie granie głośnikowe. Ale jedynie w sensie wielkości źródeł i skali głośności, bo w sensie jakościowym zagrało to nie na poziomie normalnym, tylko naprawdę popisowo. Znów zaznaczyło się piękne rozpostarcie samych dźwięków, a całość brzmiała dzięki uzupełnianiu niskich częstotliwości przez sub spójnie i z szeroko zakreślonym pasmem. Specjalnie skupiłem się początkowo na muzyce rockowej, zakładając, że z nią małe głośniczki będą miały największe problemy. Ale gdzie tam! Jak nie walnęło, jak nie pojechała solówka gitary, jak nie wyskoczyła z drugiego planu najprawdziwsza perkusja! Nie wierzyłem własnym uszom i czułem się wręcz oszukany. Kontrast pomiędzy małością głośników a wielkością brzmienia był szokujący i zakrawający na jakieś oszustwo. Zupełnie jakby inny system było widać, a inny słychać. Nigdy bym nie pomyślał, że to może tak zagrać, nigdy nie odgadł w ślepym teście. Cały dwudziestosześciometrowy pokój wypełniał potężny grzmot i aż było to nie do wiary. Scena skupiała się jednak przede wszystkim na dystansie do dwóch metrów z tyłu za głośnikami, chwilami idąc nawet znacznie głębiej. Nie było wprawdzie takiej stereofonii jak u Albedo, ani nawet śladu tamtej stereofonicznej ekwilibrystyki, ale całkiem normalna, dobrze uporządkowana scena o dobrej wysokości zawieszenia i prawidłowym rozmiarze źródeł pojawiała się każdorazowo wraz z kolejnymi utworami i nie było z tym żadnego problemu. Największe wrażenie robiły jednak same dźwięki i ich rozmach.

Zingali_Client_Nano_009 HiFi PhilosophyZingali_Client_Nano_011 HiFi PhilosophyZingali_Client_Nano_013 HiFi Philosophy

 

 

 

 

Rock wypadł tak dobrze, że aż trudno mi się z nim było rozstawać, a puszczony zaraz potem koncert fortepianowy Schumanna w wykonaniu van Cliburna i pod Reinerem ukazał dźwięczny, błyszczący i przede wszystkim bardzo przestrzennie grający fortepian na tle właściwego rozmachu orkiestry. Słuchane potem wokale, zarówno te operowe jak rozrywkowe, okazały się bardzo naturalne, z rysem spokojnego piękna, brzmieniową pełnią, należytą głębią i kolorytem. W najtrudniejszych nawet partiach operowych nie czuć było śladu kompresji, zniekształceń, ani sopranowego przycięcia, a jednocześnie nie były te soprany ani trochę męczące – a przeciwnie – przestrzenne, wyśrubowane i subtelnie piękne. Całościowa tonacja znów, tak samo jak przy komputerze, była na granicy pomiędzy jasnym a ciemnym graniem, z nieznacznym ukłonem w stronę tego drugiego. Sub (bo pamiętajmy i o nim) przy każdej okazji odstawiał piękną robotę, a przy tym ani trochę nie przekrzykiwał głośników, tylko zawsze gdy trzeba je uzupełniał. Związanie dołu z górą nie było wprawdzie perfekcyjne, ale siodełko pomiędzy basem a średnicą pozostawało niewielkie i nie przeszkadzało, a za to samego basu był kawał, a nie żadne tam udawanie.

Muszę przyznać, że wszystko to razem mocno mną wstrząsnęło, niemało rozbawiło, kompletnie zaskoczyło i zrodziło lekki niepokój. Bo chyba nie powinno tak grać, prawda? Dysonans pomiędzy wielkością głośników a wielkością dźwięku sprawiał absurdalne wrażenie, zatrącające o jakiś idiotyzm. Nie do tego my, audiofile, przywykliśmy, nie tak to powinno naszym zdaniem wyglądać i nie tym żywi się nasza wyrosła z doświadczenia przypisywana sobie fachowość. A kiedy coś wygląda inaczej od wyobrażeń, a zwłaszcza kiedy wygląda bardzo inaczej, czujemy dyskomfort i węszymy oszustwo. Ale oszustwa tu nie było. Można było przykładać ucho do głośników i kłaść rękę na subie, by przekonywać się i stwierdzać ponad wszelką wątpliwość, że jednak to one grają. A że nie grało tam równocześnie nic innego, trzeba też, zgodnie z regułą Sherlocka Holmesa o wykluczaniu, było przyjąć, że kiedy zanegować wszystko inne, to co pozostanie musi być prawdą – a więc że to naprawdę grały maleńkie Nano i to one wypełniały grzmotem cały pokój.

Zingali_Client_Nano_012 HiFi Philosophy

I po raz drugi Nano pokazały, że rozmiar się nie liczy. Wielkie brawa dla Giuseppe Zingaliego!

Czy zatem fałszywa jest początkowa teza o powiązaniu dźwięku z wielkością? No nie, całkiem fałszywa to ona nie jest, bo wielkie Zingali 3.18 bez suba waliły basem sklejającym mostek słuchającego z kręgosłupem, a źródła dźwięku miały o wiele większe przy jednoczesnym pełnym repertuarze szczegółów nawet na wielkim obszarze. Ale że malutkie Nano zagrały nadspodziewanie dużym dźwiękiem, szokująco wręcz dużym, to nie ma wątpliwości.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Zingali Client Nano

  1. sebna pisze:

    Witam Piotrze,

    Tak jak Ty dziwiłeś się pisząc i słuchając tak ja dziwię się czytając.

    Nie chodzi o brzmienie bo tego można się spodziewać, że jest przyzwoite ale cena jest zaskakująca za coś co zdaje się celować w segment głośników komputerowych.

    Nie chodzi o to, że cena wysoka czy niska bo to pojęcia względne tylko o to że już od 6 – 7k pln, jak zapolować, można dostać pełno prawne używane kolumny podłogowe Zingali. Co prawda 2 generacje wstecz ale wcale też nie najniższe modele. Dysproporcja jest spora bo tamte ważą w dziesiątki kilogramów oraz napędzą większość pomieszczeń poza małymi halami produkcyjnymi 😉 choć pewno przytłoczą pokój z komputerem…

    Oczywiście rozumiem, że te głośniki są kierowane do? No właśnie do kogo, bo próba zrobienia z nich pełnoprawnych głośników do napędzania salony chyba jednak mija się z celem ze względu na dostępne alternatywy w tym samym przedziale cenowy a jako komputerowe to hmmm żeby to grało na poważnie trzeba by drugie tyle co w głośniki zainwestować w komputer.

    Teraz oczywiście dochodzimy do etapu, w którym powinienem sobie uświadomić, że prawie wszystkie takie lub podobne pytania padły w samej recenzji i pomimo własnych rozterek uważasz, że dźwięk się broni a same głośniki mają rację bytu jak się już człowiek przełamie nad ich niepozornością? Chciałbym ale nie mogę 😉 Wydaj mi się, że to jeden z tych produktów, których jak nie posłucham to nawet nie pomyślę o nich w takich kategoriach jak wynikało by z recenzji, z których treścią przecież tak często się zgadzałem w przeszłości w przypadku produktów mi znanych.

    Pomijając moje pytania i wątpliwości jak zawsze recenzję czytało się bardzo przyjemnie.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za ciekawy komentarz. Myślę, że głośniki mogą się obronić w dwóch przypadkach. Pierwszy, to ludzie zamożni, poszukujący takich biurkowych. Znakomity, budzący własną satysfakcję i ciekawość odwiedzających wygląd, pod dodatkową obecność wyjątkowego brzmienia, to powinien być wystarczający powód do zakupu przez tych, dla których osiem tysięcy za rzecz poszukiwaną nie stanowi problemu. Przypadek drugi, to ludzie mający bardzo małe pokoje odsłuchowe. Dla nich żaden pożytek z dużych Zingali z drugiej ręki, czy innych dużych głośników, a suba zawsze się gdzieś upchnie, no i przede wszystkim te malutkie Nano staną nawet w najtrudniejszych warunkach. Poza tym one też będą kiedyś z drugiej ręki, a wówczas krąg zainteresowanych na pewno się poszerzy. Na razie są tylko dla bogatych, a także tych, którzy koniecznie chcą mieć na biurku takie cacka. A te cacka są z dziurką. Nawet z kilkoma.

  2. miroslaw frackowiak pisze:

    Pierwszy raz jak je zobaczylem to myslalem ze daja w prezencie w ramach reklamy ,jako gadzet do postawienia na polke.Kiedys bardzo bylem zainteresowany kupnem kolumn tej firmy i nawet udalo mi sie znalesc u dilera te powiedzmy najmniejsze z duzych w kolorze czarnym, ale cena mimo -50% upustu to dalej 10000eur i wielkosc i ciezar dosc duza,przy moich 15m2 pokoju byly za duze, bo i od tylnej sciany tez musza stac odsuniete z tego co kiedys Piotrze pisales,szkoda bo to piekne kolumny.Szoda ze firma ta nie zrobila tego modelu o polowe mniejszego to wtedy mysle chetnych byloby wielu do kupna, bo pomieszczen od 15-18m2 jest najwiecej,szkoda ze nie wpadli na ten pomysl.Inne ich modele juz mi sie tak nie podobaly jak np. ten na AS wystawiany w tamtym roku, to juz nie ta piekna forma!to jest model ktory mnie interesowal i ktory moglem kupic:
    http://zingali.su/uploads/images/Gallery/MR_Client_Name_1-5_evo_A.jpg
    http://zingali.su/uploads/images/Gallery/MR_Client_Name_1-5_evo_A.jpg
    http://2.bp.blogspot.com/-YmqYOB0TKfk/T86BkuT44fI/AAAAAAAAFpo/VHFCjS0qhos/s1600/MR_Client_Name_1-5_evo_D.jpg
    http://www.zingali.pl/pdf/dane_techniczne_zingali.pdf

    1. sebna pisze:

      Cześć Mirku,

      A jak Ci się podobało brzmienie systemu z AS? Czy na podstawie tego co słyszałeś na AS spodziewałeś się więcej po Client Name 1.2 i tym się kierowałeś szukając jedynie bardziej pasującej Ci formy?

      Pozdrawiam

  3. miroslaw frackowiak pisze:

    Dodam tylko ze to byl Client Name 1.2, ale tak samo wyglada,tu na zdjeciach jest ten wiekszy!

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Ktos wykasowal moja poprzedzajaca wypowiedz?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nikt nie wykasowywał. Coś silnik strony nawala i sam przytrzymał. Proszę o wyrozumiałość. Kilka tysięcy spanów trzeba dziennie usunąć. Sporo jest z tym roboty i trudno wszystko na bieżąco ogarniać.

  5. Miltoniusz pisze:

    Przy biurku spędzamy znacznie więcej czasu niż na kanapie tak więc świetnie, że ktoś w końcu nie potraktował tematu po macoszemu. Nie widzę nic dziwnego w tym, że głośniki biurkowe kosztują 8 tys. zł, nienaturalne jest to, że oferta jest tak mała. Jedyne pytanie jest takie, czy wydając te 8 tys. dostajemy coś, co jest tyle warte i zarazem znacząco lepsze niż Amphiony, B&W CM1, Studio Oslo, małe Calisto RS III i tym podobne historie. Mam na myśli odsłuch przy biurku. Pozdrawiam, jak zwykle bardzo ciekawy i wartościowy test.

  6. dreamiteam pisze:

    Dobry i dokładny opis, na pewno wielu osobom się przyda 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy