Recenzja: ZETA ZERO Venus Satelitte

Przymiarki

Zeta_Zero_Venus_Satelitte_003_HiFi Philosophy

Zeta Zero Venus, ale tym razem w wydaniu Satelitte.

   By zadowolić boginię, a zwłaszcza boginię Venus, pracowało nad sygnałem aż pięć składników, bo kobiety są jak wiadomo wielce wymagające, a zadowolić ich do końca nie można nigdy i na tym między innymi polega ich urok. Starał się jednak biedny Ayon i starały wzmacniacze, a że tacy biedni to oni znowuż nie są, a kobiety bardzo lubią zamożnych, dających im mocne wsparcie, to jakoś to powinno razem funkcjonować. Ale by dobrze funkcjonowało, potrzeba jeszcze jak zawsze odpowiedniej komunikacji, a tę starały się wdrożyć także całkiem zasobne przewody Siltecha i Acoustc Zen oraz wspomniany niedrogi kabel głośnikowy Entreqa, dla którego pełen jestem szczerego podziwu. Ustawiłem wszystko pospołu, pospinałem, zasiliłem energią za pośrednictwem także zamożnych kabli, a nad jakością prądu czuwał jak zawsze zacny Entreq Powerus. No i zagrało.

Nie ma jednak co udawać, clou miało być co innego. Miał nim być system wzmacniający Jeffa Rowlanda, drogi jak wiadro złota, a już na pewno srebra, i takoż srebrny z wyglądu, jak wszystkie Jeffy Rowlandy. Przyjechał wprawdzie nie po to by zasilać głośniki Zeta tylko Raidho, które niebawem wkroczą na scenę, ale skoro już był, należało go wypróbować. Ta próba udała się połowicznie, to znaczy znakomicie wypadł przedwzmacniacz Corus, natomiast nie spisały się aż tak dobrze monobloki 725, co dosyć mnie zadziwiło, jako że słuchałem ich wcześniej i klasę do ceny posiadają odpowiednią. Ale tylko do pewnego momentu trwało to zadziwienie, mianowicie do chwili przypomnienia sobie jakie nominalnie wymogi stawia para recenzowanych kolumn. A są to żądania bardzo wygórowane, oszacowane na kwotę energetyczną minimum (!) sześciuset Watów w każdym kanale. Bo niby w opisie technicznym jest napisane inaczej, ale tak naprawdę jest to właśnie sześćset. Wyjątkowo jest to więc dużo, chociaż żaden ewenement, bo nie brakuje takich prąd żrących głośników w szerokim świecie, że wymienię choćby górną część oferty sławnego Focala. Znajomy przypatrując się u mnie Zetom popukał w ich twardą, błyszczącą membranę głośnika niskotonowego, a usłyszawszy odpowiedź w postaci wysokich dźwięków zapytał z zainteresowaniem: To ile trzeba temu dać mocy, żeby wydobyło niskie częstotliwości? Ano właśnie – bardzo dużo.

Zeta_Zero_Venus_Satelitte_012_HiFi Philosophy

A jaka jest różnica w stosunku do Piccoli? A no taka, że te sztuki są doprawdy wyrośnięte.

Dużo bardzo i to zostało empirycznie sprawdzone ponad wszelką wątpliwość. Bo wprawdzie poprzednim razem, z modelem Piccola, dawał sobie niezgorzej radę zaledwie dwudziestopięciowatowy Croft, ale w audiofilizmie nie chodzi o to by dawać radę, bo to nie szkoła przetrwania, tylko by wszystko defilowało paradnym krokiem na ostatni guzik zapięte, a ręce same do braw się składały. I tego rodzaju defiladę zapewnia Zetom sama Zeta, co każdego roku można na warszawskim Audio Show usłyszeć, a na co składa się własny przedwzmacniacz i własne monobloki, zdolne oddawać po 1175 Watów każdy. Tych monobloków Zeta z reguły używa czterech, stosując podpięcie własnym okablowaniem w bi-wiringu i po dwa na kanał, ale ten przedwzmacniacz jakoś do mnie nie może trafić, a tym razem nie dotarło też okablowanie. Dlatego Entreq, ale po trosze także z przekory, i dlatego dwa monobloki a nie cztery. Ale i tak dawało to radę w defiladowym stylu, na czego opisanie właśnie nadeszła pora.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

12 komentarzy w “Recenzja: ZETA ZERO Venus Satelitte

  1. Mariusz pisze:

    Panie Piotrze czy bedzie recenzja AKG k3003.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, będzie.

  2. Maciej pisze:

    Cisza pod tym wątkiem a mnie trochę korci napisanie pewnej rzeczy. Otóż absolutnie doceniam postać Pana Tomasza. Jestem dumny że w Polsce produkuje się kolumny o tak wspaniałym brzmieniu i w takim asortymencie. To wielka sprawa i niekwestionowany sukces.
    Niemniej jako esteta i projektant (tak właśnie w tej kolejności) nie mogę się oprzeć wyrażeniu swojej opinii o wyglądzie tych kolumn. Z przykrością stwierdzam że choć wykończenie technologiczne stoi na bardzo wysokim poziomie to proporcje i rozwiązania detali są mało urodziwe. Patrzyłem i patrzyłem i pytałem przyjaciół projektantów no i kurcze nijak nie możemy się dopatrzeć harmonii, konsekwencji, uroków geometrii przestrzennej jako takiej zmaterializowanej w tych kształtach. Nie ma ani spokoju ani dynamiki. Jest to raczej hybryda geometrii ortogonalnej i form bionicznych, ale jakaś daleka od wysublimowania… Przepraszam za brutalność jeśli ktoś to tak odczyta. Ale ja jestem bezsilny wobec swojej prawdomówności w tym obszarze. Nie mogę stłumić głosu wewnętrznego który alarmuje o dysonansie pięknej funkcji (brzmienia) z obudową. Tak samo jak cierpię nad tym, że EarStream nie ma firmowych obudów a Hegel ma obudowy niczym mydelniczka.

    1. Piotr Ryka pisze:

      O kształcie kolumn Zeta decydują te bardzo wydłużone wstęgi, ale w moim odczuciu jako elementy wyposażenia mieszkania zarówno model Piccola jak i Satelitte spisywały się bardzo dobrze, o wiele lepiej niż zazwyczaj spotykane skrzynie o różnych proporcjach frontalnego prostokąta.

      A jakie obudowy postawiłbyś za wzór?

  3. Maciej pisze:

    Chyba na ideał wizualny jeszcze nie trafiłem. Ale najbliższe: Sonus Faber, Zingali, Acoustic Avantgarde, Trenner and Friedl model Pharoah… Chodzi o wyczucie proporcji.
    Nieskromnie powiem, że moje odgrody DIY też bardzo mi się podobają. I wielu naszym gościom również ale bynajmniej nie uzurpuję sobie konkurowania do powyższych marek 🙂

  4. Piotr Ryka pisze:

    Sonus Faber jeszcze u mnie nie stał, ale Zingali i Avantgarde zajmują masę miejsca, a ładnie wyglądają tylko od frontu, natomiast Zety są bryłami dopracowanymi całościowo, eleganckimi z każdej strony. Przypominają muzyczne instrumenty, choć z konieczności figury mają masywne. Ale kontrabas to też kawał chłopa. Najnowszy flagowy Sonus Faber też jest całościowo dopieszczony, tylko gra niestety nie tak jak by się chciało.

  5. maciek pisze:

    mnie akurat desing sie już podoba choć musiałem sie nieco przyzwyczaić i „przeprosić”jak je pierwszy raz ujrzalem, bo to była istna chyba rewolucja myślowa dla nas starych audiofilów jak cała ta linia Zet sie pojawiła, ale sto razy wazniejsze jest brzmienie a tu ZETY nie mają chyba konkurencji.Znakomite zbalansowanie w całym paśmie,no i oszałamiająca wrecz dynamika a to dla mnie najwazniejsze. I tyle w tym temacie, wiec lepiej by nic nie zepsuli na 10 daję 10. te wstegi to polskie niemal „Stradivariusy”. Brawo. Mac.

  6. Eric pisze:

    O kurcze! Zobaczylem wczoraj z ma rodzina na Audio Show w Anglii w Northamptonshire ich tj ZetaZero nowe ich kolumny Orbital360. Zupelny odlot dzwiekiem pobili wszystkich angoli na total. Nie mieli competition. 3 razy wracalismy do ich roomu .Czy cos wiecie o tym kosmos modelu? Bo gralo fenomelnanie w taki sposb ze nie znalem takiego sound. ale na ich stronie nie ma zadnych info… Ale jak to u was mowia , zmiazdrzyli konkurencje.cos niesamowitego.Brawo Polska !Brawo wam. Cool portal wasz.

    1. AAAFNRAA pisze:

      Na razie mało informacji. To są kolumny dookólne lub jak pisze ich twórca wszechkierunkowe, szerokopasmowe z głośnikiem wstęgowym. Podobno pierwszy taki model na świecie 🙂
      http://audio-high-end.com/9/home.htm

    2. Piotr Ryka pisze:

      To bardzo dawny pomysł pana Roguli – głośnik wirujący. Rozmawialiśmy o nim sporo. W bardzo dawnych czasach miał zastąpić stereofonię dzięki jednej dookólnej kolumnie. Teraz to wyewoluowało. Przyjemnie usłyszeć, że w tak spektakularny sposób.

  7. AAAFNRAA pisze:

    Taka ciekawostka „biologiczna”. Wróciłem przed chwilą do domu z pracy, włączam TV i leci właśnie jeden z polskich seriali tasiemców. W pewnej scenie w pokoju bohatera stoją i rzucają się w oczy kolumny Zeta Zero (chyba właśnie) Venus Satelitte. Czyżby lokowanie produktu? Wątpię, to nie są kolumny dla każdego, a to serial dla osób, które nie dadzą 60 tys. za kolumny.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Tomasz ma studio nagraniowe, poznaje ludzi, działa…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy