Recenzja: Zeta Zero Venus Picolla

Brzmienie

Z ASL Twin-Head i Croftem cd.

Zeta_Zero_Venus_Picolla01 HiFiPhilosophy

To gwarancja czystej przyjemności ze słuchania!

   W jednym z dwóch kanałów bass-refleksu każdej z kolumn ukryte jest jak już pisałem pokrętło regulacji sopranów. Reguluje je w dość szerokim zakresie a mnie zdecydowanie najbardziej odpowiadało w ustawieniu minimum. Dokładnie się temu przysłuchałem i nie mam wątpliwości. Ustawienie minimum nie oznacza, że były te soprany powściągnięte czy jakkolwiek złagodzone. Ekstensję miały zjawiskową, a przy tym wspaniałą trójwymiarowość. Jak wiadomo głośniki wstęgowe potrafią fenomenalnie odtwarzać wysokie tony, ale odpowiednie zadbanie o ich kulturę nie jest sprawą prostą. W przypadku testowanego systemu sfera sopranowa i przestrzeń były jednak najbardziej popisowymi składnikami spektaklu. Nie znaczy to, że basu jakkolwiek brakowało. Rozłożyście siedział sobie u podstawy pasma i w odpowiednich momentach potężnie grzmocił, przy czym całe pasmo, podobnie jak cała scena, stanowiło jedność. Bardzo było to odczuwalne i bardzo mi się podobało.

Kolejna rzecz znakomita, to wyważenie miary pogłosu. Perfekcja. W nagraniach go pozbawionych było go zero, a więc odpowiednio do nazwy głośników, a tam gdzie być powinien – w muzyce sakralnej czy elektronicznej – energicznie się przejawiał i wysuwał na pierwszy plan. Owocowało to znakomitą atmosferą, całkowicie różniącą się w zależności od nagrania, co stanowiło piękną odskocznię od częstej na Audio Show sytuacji, gdy system albo do wszystkiego pogłosu dodawał, albo tego pogłosu nigdzie nie było.

Zeta_Zero_Venus_Picolla22 HiFiPhilosophy

A to jeszcze nie koniec wrażeń…

Z uwag ogólnych. – Dźwięk nie miał przeciągnięcia. Wybrzmiewał szybko i cięty był równo jak trawnik, ale kiedy pojawiały się naturalne długie wybrzmienia, były ukazywane w całej rozciągłości. Nie było też dopompowanego powietrza. Na Audio Show szczególnie pod tym względem popisywały się ułomne niestety pod innymi flagowe głośniki Sonus Fabera, a tutaj tego nie było. Panował pełny naturalizm, a przy tym instrumenty dęte były fantastycznie zreplikowane, z bardzo dużą miarą podmuchu i swoistości.

Trzeba też napisać, że system grający w oparciu o Zety bardzo wyraźnie skalował jakość podawanych mu nagrań. Żadne to zaskoczenie w sytuacji gdy opisałem go jako naturalnie grający. Skoro niczego nie upiększał, a jednocześnie prezentował ogólnie wspaniały poziom, nie mogło być inaczej. Nie tylko przy tym różnicował samo zaplecze techniczne – wszelkie szumy, nasycenie barwą, ilość szczegółów, głębię brzmienia itp. – ale także oświetlenie. Jedne nagrania były całkowicie jasne, a inne całkiem ciemne. Inaczej mówiąc, był transparentny. 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Zeta Zero Venus Picolla

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Sluchalem rok temu na AS i graly swietnie,trzeba przyznac ze wlasciciel super czlowiek,podpisuje sie pod tym co Piotrze napisales ,wspaniale kolumny,wada to wysoka cena i ze to „polskie”, no bo wiadomo „zagraniczne to bylby super” a tak to nie!!!

  2. Maciej pisze:

    Piotrze, a czy 'Myszy’ i ich działanie opisałbyś skrótowo tutaj w odpowiedzi, czy doczekają się indywidualnej recenzji?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Recenzja to za duże słowo. Ale wystawię kiedyś myszom ocenę ze sprawowania, i to taką z obszernym uzasadnieniem. Ale to za jakiś czas, bo muszą najpierw pojechać na różne audiofilskie wycieczki, a na razie były tylko na dwóch.

  3. jorg adf pisze:

    w jakim stopniu na brzmienie wpłynęły skórzane myszy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      W dużym. Co nie znaczy, że ich wpływ musi się podobać. Jest jednak wyraźnie słyszalny.

  4. XYZPawel pisze:

    Piotrze, czy możesz napisać kto i gdzie dostał „histerycznego napadu szału” na widok Mysz ? Bo u mnie wywołują napad śmiechu 🙂 ale pewno dlatego, że jestem tylko zwykłym wrogiem audiofilizmu, a nie „celebrowanego” :))

    pozdrawiam 🙂 (recenzja jak zwykle zabawna, ale trochę mniej 😉

    Paweł

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mogę.

  5. XYZPawel pisze:

    Tak myślałem 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy