Recenzja: Xavian Stella

Brzmienie: Z ASL Twin-Head i Croftem

Może i Hegel HD160...

Może i Hegel HD160…

   Wiecie co, dobry wzmacniacz tranzystorowy ze średniego przedziału cenowego to teraz naprawdę radość użytkowania, ale high-endowa lampa to wciąż jednak co innego. Choć przyznać trzeba, że do jej brzmienia zwyczajnie przywykłem, a kiedyś tam, dawno temu, pod własny gust była strojona i nie ma się co dziwić, że trafia z tym gustem w sedno. Ale dajmy spokój wojenkom lampowo-tranzystorowym, bo przedmiot wywodu jest inny. Jednakże i w odniesieniu doń pozwolę sobie napisać, że „nie ma to jak w domu”. Z czystym sumieniem, ponieważ Xavian Stella wprowadziły mnie na obszar brzmienia które cenię, stawiam za wzór i tak zwyczajnie, po prostu lubię. Same sprawiły to jakością brzmienia wspieraną świetnym wyglądem, a Croft z Twin-Head jakością sygnału oraz mocą, która wcale nie okazała się za mała. Tak więc głośniki do wysterowania trudne nie są i obawy z tym związane nieco na wyrost. Pewnie, muśnięciem kilku Watów się w nich pożaru mocy nie wznieci, ale dwadzieścia parę Watów hybrydowej w zupełności starczyło. Podobnie wystarczył średni Hegel i podobnie przed nim 100-watowy Schiit Ragnarok, z którym wspólnie testowały (bardzo udanie) przetwornik flagowy Hegla.

Wejdźmy w brzmieniowe konkrety. Scena sięgnęła wraz z lampowym wzmocnieniem nieco dalej na głębię, a pierwszy plan też głębiej się rozlokował, wyraźnie za linią głośników.

No tak, zapomniałem wyłożyć elementy sceniczne przy Heglu i już to z przeprosinami nadrabiam. Otóż Xavian Stella grają w zależności od wzmacniacza trochę lub nieco więcej niż trochę za linią głośników, na scenie dość głębokiej, ale nie jakoś szczególnie. Mają przy tym tendencję do wychodzenia z dźwiękiem w stronę słuchacza i wypełniają dźwiękową chmurą obszar tak pomiędzy jedną trzecią a połową kubatury pokoju o powierzchni dwudziestu paru metrów i o wysokim sklepieniu. Są zatem nie tylko same średniej wielkości, ale także do średnich pomieszczeń; przy czym radzą sobie też dobrze w niewielkich (co sprawdziłem na siedemnastu metrach), a do wielkich trzeba będzie użyć głośników gabarytowo większych. Wszakże jedna istotna uwaga. W przeciwieństwie do monitorów, które tolerują, a nawet lubią, słuchacza usadowionego blisko, Xavian Stella życzą sobie widowni w pewnym oddaleniu; tak na dwa metry minimum. Scena wówczas się bardziej na głębię rozciąga i lepiej perspektywicznie porządkuje, a całe widowisko nabiera rozmachu, stając bardziej obrazową, szerzej zakrojoną wizją. Tak w każdym razie było u mnie i na tej bazie uogólniam.

...oraz zestaw ASL/Croft nie dorównują Stelli urodą wizualną, ale bez przeszkód ukazały jej niebanalne walory brzmieniowe.

…oraz zestaw ASL/Croft nie dorównują Stellom urodą, ale bez przeszkód ukazały ich niebanalne walory brzmieniowe.

Pora przedłożyć, co się zmieniło względem napędu tranzystorowego i pod dyktando dużo większych wydanych na lampy pieniędzy. Owoż zmieniło się sporo, ale bynajmniej nie wszystko. Najbardziej zmieniła się relacja góra-środek i to co działo się na tym środku. Szalejące przy tranzystorze i działające częściowo na własną rękę soprany zostały teraz w sposób stanowczy do całości inkorporowane, a więc stały bardziej współpracujące i lepiej kontrolowane, do czego zdążyłem przy własnym torze przywyknąć. Bardzo efektowne w sensie dźwięczności i elegancko przestrzenne, a przy tym wzięte w ryzy i mniej się sobiepańskim indywidualizmem narzucające, zadowoliły mnie całościowo bardziej, podobnie jak cały dźwięk, który się obniżył, minimalnie także ocieplił i nieco też spotężniał, stając z jednej strony łatwiejszym do konsumpcji, a z drugiej wyraźnie obfitszym tonalnie przy większej ogólnej zwartości. Rysem głównym przekazu stała się teraz koherencja i komasacja, a nie separacja i rozciąganie. Obraz dźwiękowy się skupił, obniżył tonacyjnie, nabrał masy i jednocześnie wewnętrznie wzbogacił W efekcie nie mógłbym teraz napisać, że wokale nie są chropawe, ciepławe, słodkawe i ciągnące; bo takie właśnie były, chociaż przyjemnie chropawej faktury miały o wiele więcej niż tej słodyczy i ciepła. Te bowiem pozostawały śladowe i zapewne sama zamiana kabla zasilającego w Twin-Head z topowego Harmonixa na coś chłodniejszego  i mniej zaangażowanego emocjonalnie już by je rugowała – ale właśnie tego bym nie chciał. Bo za to ten kabel kocham, że daje ciepło i słodycz, oferując jednocześnie brzmieniowe bogactwo i zjawiskowe kształtowanie całości; przy czym nie działa w sposób prymitywny – cukierkowo mdlący i nudziarsko uśredniający, czego nie znoszę. Może i jest ogólnie biorąc trochę za bardzo rozgrzany (chociaż nie zawsze), ale nie przeszkadza mu to działać oszałamiająco i niejednokrotnie byłem świadkiem jak system dzięki niemu wydobywał się z pozornie beznadziejnej zapaści. Tym razem tak się nie stało, ponieważ wpięty był zawczasu a wcześniej zasilał też Hegla; no i trzeba przy okazji dorzucić, że listwa Power Base wpięta do ściany Sulkiem też swoje dla całości robiła. (Raz ją kiedyś, tak z czczej ciekawości, zastąpiłem rozdzielaczem z marketu i od razu odechciało mi się na przyszłość podobnych eksperymentów.)

Dobrze. No więc mamy te poskromione ale wciąż aktywne i znakomicie dźwięczne soprany o dobrej też trójwymiarowości, jak również lubą uszom średnicę z akcentami ciepła i słodyczy wkładanymi w popisową głębię fakturowania, a także ogólną dźwiękową poezję z dodatkiem przejrzystości, rytmu i z niezłym całościowo rozmachem (mimo iż czuć, że to nie są głośniki jedne z tych wielkich). Niemniej orkiestra posiadała swój ciężar i siłę ataku przechodzącą w zdolność do przytłaczania, a łopot membran perkusyjnych też miał to swoje przytłaczające działanie. Nie takie jak we Wrocławiu, gdzie na spotkaniu audiofilskim brylowały wielkie Tranner & Friedl Isis, dające prawdziwy pokaz basowej mocy, ale na tyle wyraźnie, by słuchacz poczuł na sobie bęben i sobie go chcąc niechcąc wyobraził.

Najnowsze kolumny Xavian to misterna kombinacja urody rzemieślniczej oraz wyrafinowanego brzmienia, która to w pełni uzasadnia oficjalną cenę. Produkt godny polecenia!

Najnowsze kolumny Xavian to misterna kombinacja urody wizualnej oraz wyrafinowanego brzmienia, Produkt godny polecenia!

Bo właśnie jeżeli czegoś specyficznego w tych Xavian Stella szukać, to będą tym skraje pasma. Środek po prostu jest należyty w sensie bardzo dobrego poziomu, dzięki któremu odda wiernie cechy samego toru, natomiast soprany są ekspansywne i w przekazie cały czas mocno obecne, a bas jak na ten rozmiar kolumn naprawdę mocny i przede wszystkim taki gatunkowy. Bo znowu, tak jak wcześniej przy Heglu, miałem przyjemność odnotowywać jak swoją dużą siłą wspieraną jakością nie przykrywał innych składników. To jest chyba tych Xavian Stella największy wyróżnik i niewątpliwy ich as atutowy: bas mocny, akcentujący, a przy tym szczególnie rozdzielczy – lecz mimo tej wielkości nie dominujący sobą pozostałych składników brzmienia. Tak jak prawdziwa perkusja, choćbyś najmocniej w nią walił, nie tłumi gitar ani klawiszy, tak samo Xavian Stella nie przykryją reszty brzmienia dominującym basem w upraszczającym łoskocie. Przy czym tyczy to w równym stopniu basu elektronicznego, co jest jeszcze trudniejsze. Bas pozostaje w tych kolumnach wyraźnie obecny i ma swój wyraz powagi, niemniej pozwala zaistnieć reszcie, a nawet pięknie z nią współgra.

Trochę w tej sytuacji żałuję, że o tym nietypowym głośniku pasywnym przeczytałem przed rozpoczęciem słuchania, gdyż milej niewątpliwie by było móc najpierw szczególność basowych umiejętności Xavianów samemu na słuch ustalić, a potem o niej przeczytać i móc się dowartościowywać własną spostrzegawczością; ale to tylko stracona okazja puszenia się przed samym sobą, a dla czytelnika liczą się tylko fakty. Te zaś są takie, że Xavian Stella to kolumny które naprawdę niemało potrafią w zakresie sopranów, wzorcowo przekażą środek pasma, a najwięcej w sensie niezwykłości mają do powiedzenia na dole. To bas czyni je szczególnymi, tak samo jak szczególnie elegancki ów wygląd przy niewygórowanej cenie. Nie są drogie jak na tę klasę, w czym uczestniczy nie tylko piękna powierzchowność, ale i umiejętności wokalne. Pamiętać jedynie trzeba, że umiejętności te stawiają też wymogi, narzucając przyszłemu stroicielowi toru większą staranność niż ma to miejsce w przypadku głośników celowo dla łatwości użycia lub skutkiem cięcia budżetu na tweeter umiarkowanych w górnym zakresie. Bo wprawdzie na papierze owe 20 kHz nie wydają się trudne, ale w praktyce „suchy” tweeter Stelli okazuje się bardzo aktywny, stwarzając na równi szanse co i narzucając wymogi. Środek za to, to sama przyjemność użycia i dokładne odzwierciedlenie umiejętności toru, a bas jest bonusem specjalnym, podobnie jak super wygląd.   

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

16 komentarzy w “Recenzja: Xavian Stella

  1. Adam K. pisze:

    Dziękujemy za recenzję. Xavian po raz kolejny potwierdził swoją klasę.
    Fajnie byłoby Panie Piotrze, gdyby udało się Panu zrecenzować referencyjne monitory Xavian Orfeo. Pozdrowienia.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Orfeo może się uda, ale nie obiecuję. Dużo sprzętu czeka w kolejce.

  2. OMA pisze:

    Interesuje mnie porównanie Ambra vs. XN 250 🙂 Może uda się, bo myślę, że wielu użytkowników XN 250 zastanawia się nad Ambrą:)

    1. PIotr Ryka pisze:

      Może, ale to nie zależy tylko ode mnie. Ale są takie plany.

  3. Lennonsjo pisze:

    Witam, jak Stelly radzą sobie z ciężkim rockiem i metalem?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Całkiem dobrze. Adekwatnie do poziomu cenowego. Nie kładą nacisku na bas, ale go też nie gubią.

  4. Adam pisze:

    Witam Panie Piotrze
    po ostatnim AVS sporo pozytywnych komentarzy pojawiło się dotyczących zestawienia Hegel/Xavian. Czy porównania H160/Stella byłoby reprezentatywne dla połączenia H200/Stella. Rozważam zmianę kolumn (obecnie Harpia Ammstaff Mini).Muzyka różna – od Shade do Death/black metal
    Byłby to istotny krok w przód?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie mam niestety kompetencji do udzielenia takiej porady. Przede wszystkim nie znam tych Harpii. Być może ich gdzieś przelotnie słuchałem, ale nie pamiętam.

  5. DX pisze:

    Witam Panie Piotrze
    Dziękuje za kawał dobrego tekstu. Prosiłbym o opisanie jak wypadało pozycjonowanie tych kolumn w pokoju?Pod jakim kątem skręcenia do środka i jakie odległości od ścian by Pan polecił? Próbował Pan ustawić głośniki na np płytach granitowych?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Na płatach granitowych nie stawiałem. Co do samej lokalizacji, to u mnie jest stety-niestety tak, że każde niemal kolumny grają optymalnie w tym samym miejscu – około metr od ścian bocznych i ponad półtora od tylnej. Ta duża odległość za plecami ma bardzo duże znaczenie, tak więc żal mi tych, którzy nie mogą sobie na nią pozwolić. Odginam zwykle średnio, czasami też mocniej, a czasami wcale. Stelle były odchylone standardowo, czyli średnio. Im także dużo miejsca z tyłu bardzo się podobało.

  6. Tom pisze:

    Ciekawe jak elektronika Naima sobie poradzi z tymi kolumnami jeśli chodzi o brzmienie w muzyce klasycznej?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Bez wątpienia elektronika Naima sobie poradzi.

  7. Tomek pisze:

    Nie mam możliwości odsłuchu tych kolumn, ale wizualnie bardzo mi się podobają i mam możliwość okazyjnego ich zakupu. W związku z tym pytanie jak zagrają z zestawem audio analogue fortissimo? Słucham praktycznie każdego rodzaju muzyki czyli rocka, metalu, jazzu i bluesa. Z góry dziękuję za odpowiedź

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie słyszałem więc nie wiem. Może ktoś inny doradzi.

  8. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, jest w naszym kraju już dostępna nowość od Xaviana – przepiękne kolumny podłogowe Xavian Calliope… mam nadzieję, że Pan je zrecenzuje.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem, może.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy