Recenzja: Ultrasone Edition 5

Odsłuch cd.

Ultrasone_Edition_5_006 HiFi Philosophy

Ale jak już  się trochę ograły…

   Wrócę jeszcze do tej zmiany z ostatniego dnia. Trudno mi ją zinterpretować, bo tego dnia była burza, a po niej spadek napięcia i wszystko grało inaczej, gdyż nie mam kondycjonera podbijającego napięcie, a tylko taki czyszczący prąd. Wszystko to jest zatem problematyczne i raczej niemiarodajne, ale że zaobserwowałem duży przyrost muzykalności, jest faktem. Na tym się moja przygoda z Ultrasone Edition 5 urwała, ale jest jeszcze kilka spraw do opowiedzenia. Pierwsza to kwestia sopranów. Przy całej niespotykanej precyzji i i dokładności nie nastręczyły najmniejszych problemów, a sopranowe wzloty bardzo były satysfakcjonujące. Tak jak scena czy bas okazały się być najwyższej klasy, prezentując styl odmienny niż zaokrąglające HD 800 albo LCD-3, tylko jak K1000 bądź GS1000 całkowicie otwarty i nieskończony. Fakt, że były przy tym bezproblemowe, wystawia im świetne świadectwo. Jeszcze lepsze wystawia jednak Ultrasonom E5 co innego. One nie sybilują. Nareszcie! Ani, ani! Błoga zaiste to była chwila, kiedy tego piątego dnia, a więc bez żadnych prądowych zakłóceń, puściłem im złowrogą Sweet Jane Cowboy Junkies i przeszły jej test bez zająknienia. Edition 10 tutaj poległy, a Edition 12 miały pewne problemy, natomiast Edition 5 i ich S-Logic EX zdały ten test śpiewająco. Dosłownie i w przenośni. A jeszcze na dokładkę trzeba napisać, że obraz ludzkiego głosu dają przepiękny – pełen lekkości i swoistości, w silnym oświetleniu i ze smakowitą melodyką. Jasny, delikatny i perfekcyjny. Odrobinę tylko za suchy i może trochę odizolowany, ale całościowo na kapitalnym poziomie, który jest właśnie trzecią ich cechą, pod względem której lokowały się w najściślejszej czołówce. Nie były tu samotnym liderem, ale bez wątpienia znajdowały się w grupie ucieczkowej.

Ultrasone_Edition_5_028 HiFi Philosophy

…to niektórym konkurentom zrobiło się słabo.

Kolejna sprawa to stereofonia i współpraca z aparaturą przenośną. Akurat oczekuje u mnie na recenzję flagowy Astell & Kern AK240. Stanowi szczyt szczytów plikowego, przenośnego grania, a jego cena (ponad 7 tys.) jest równie wygórowana co Ultrasonów. Nie w tym rzecz jednak, tylko w tym, że odmalował ten AK240 pewien obraz współpracy ze słuchawkami, a wszystkie poza E5 znów generowały w jego towarzystwie bałagan. To było dosłownie oburzające, jak bardzo te E5 potrafiły przywołać porządek sceniczny i całościowy muzyczny efekt przestrzennego zdarzenia, a jak bardzo inni tego nie potrafili. Jeżeli przyjąć, że pozostałe słuchawki były w tym porównaniu stereofoniczne i obrazujące, to Ultrasony E5 były polifoniczne i mega-obrazujące. Słowa nie są jednak tu ważne – ważne, że to była prawdziwa przepaść.

Ostatnia rzecz o jakiej chciałem wspomnieć nawiązuje do recenzji odtwarzacza Accuphase DP-720. Nie nawiązuje bezpośrednio, bo nie o odtwarzacz w pierwszym rzędzie tu idzie, ale o słuchawki AKG K1000. Wróciły następnego dnia po tym wielkim porównywaniu z małej poprawki mocowania kabla i jeszcze Edition 5 zdążyły z nimi się zmierzyć, co w kontekście ich nie wygrzania musiało być bolesne i niesprawiedliwe, ale co począć. Tak jak one rozdawały innym łupnie pod względem porządku scenicznego i precyzji rzeźbienia, tak tym razem same też porządnie oberwały. Oberwały w dwóch aspektach. Po pierwsze okazały się grać za sucho. AKG K1000 ze swym oryginalnym kablem także suchawo grają, ale kable Entreqa, a już zwłaszcza flagowy Atlantis, to inny brzmieniowy świat. Bardzo możliwe, że w pełni wygrzane i opatrzone takim samym Atlantisem Edition 5 grałyby równie wilgotno, ale że tak nie było, okazały się niczym Sahara, a K1000 niczym ciepłe morze. Nie muszę chyba ciągnąć tego porównania, ale sam byłem słuchając tego zdziwiony jak wiele taka wilgotność może dodać muzyce uroku i jak wiele naturalności, a przecież rzadko się na nią zwraca uwagę. Życie składa się jednak w siedemdziesięciu procentach z wody i woda jest jego pierwotnym środowiskiem, tak więc nie ma się czemu dziwić.

Ultrasone_Edition_5_002 HiFi Philosophy

Zwłaszcza scena i jej uporządkowanie robią naprawdę piorunujące wrażenie.

Druga rzecz, to koherencja i artyzm. Pisałem już, że piątego dnia, kiedy jeszcze K1000 nie było, pozostałe słuchawki i tak okazały się od E5 bardziej muzykalne. A kolejnego dnia wracające K1000 okazały się w tej mierze lepsze od wszystkich o bardzo dużo i naprawdę surowa to była lekcja. Rozpalony pięcioma godzinami stania pod prądem Twin-Head i podobnie rozpalony Croft dali wraz z Accuphase DP-720 prawdziwy pokaz muzykalności i muzycznego szału, w którym dawne flagowe AKG odnalazły się niewątpliwie najlepiej. Jak jednak powiedziałem, Edition 5 na pewno nie powiedziały wówczas ostatniego słowa, bo i to nie wygrzanie, i ten ewentualnie podlegający wymianie kabel, a poza tym – i to jest naprawdę godne odnotowania – mimo iż pod względem jakości samego dźwięku oraz spójności całościowego obrazowania pozostały w tyle, to samą scenę pokazały ciekawszą, bo głębszą i bardziej precyzyjną. Nie dawały takiego muzycznego wiru i tak prawdziwej melodyki, bogactwa ani spójności, ale ich głośnikowy styl wielkiej perfekcji scenicznej pozostał górą, a to przecież o K1000 zwykło się mawiać, że scenę do głośnikowej mają najpodobniejszą.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

27 komentarzy w “Recenzja: Ultrasone Edition 5

  1. Maciej pisze:

    Piotrze widzę że w recenzjach 'pędzisz’ słuchawki o różnorakich impedancjach. Powiedz tak niezobowiązująco – jaki wzmacniacz z tych które znasz jest najbardziej uniwersalny w tym aspekcie?
    A druga część pytania który w tej uniwersalności najbardziej muzykalny – najmniej ziarnisty i suchy.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Najbardziej uniwersalny jest niewątpliwie Phasemation, bo ma czteropozycyjne dostrojenie impedancyjne. Takie samo ma Cayin HA-1A, którego słuchałem dawno temu i bardzo mi się podobał. Najbardziej natomiast całościowo muzykalny jest mój ASL Twin-Head, który żadnego dostrojenia nie ma, ale mu to nie przeszkadza. Muzykalność to ogólnie domena lamp. Cayin jest tak nawiasem lampowy, więc dobrze spełnia oba kryteria. Ale wzmacniaczy jest taka masa, że nie potrafię się odnosić do ich ogółu. Na pewno nikt nawet tylko tych co lepszych wszystkich nie słuchał.

  3. Piotr Ryka pisze:

    No proszę, dopiero teraz, przeglądając zdjęcia, zauważyłem ten poglądowy schemat z tyłu opakowania. Zupełnie mi umknął. Nie wygląda na nim by membrana skierowana była do dołu.

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Dziwie sie ze jeszcze czasami mozna kupic uzywane K-1000!tyle nowych sluchawek wyprodukowano,tyle nowych firm skuchawkowych powstalo,tyle astronomicznych cen na te nowosci wymyslono ,a tu moje K-1000 dalej najlepsze z moim Carym 300B, rewelacja nie do pokonania.Zobaczcie koledzy za ile i jakie pieniadze to kupione,uzywany Cary 300B-2200eur i K-1000 -800eur, calosc =3000eur i gra to najlepiej na swiecie,czy trzeba wydawac krocie aby byc szczesliwym?

  5. Maciej pisze:

    nie podzielam zdania co to tego aby cary i k1000 byl najlepszym sytemem sluchawkowym, kiedys mialem mozliwosc posluchac takowego zestawienia i nie wywarlo jakiegosc spacialnego wrazenia na mnie…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ale może napiszesz, jaki system słuchawkowy grał lepiej? Chętnie się dowiem.

  6. Maciej pisze:

    To teraz Maciej z Warszawy pisze 🙂

    Ja nie słuchałem takiego zestawienia, i przy pełnym szacunku dla osłuchania Piotra to na prawdę gusta są różne…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Też nie słuchałem takiego zestawienia, bo Cary 300B SEI odsłuchiwałem tylko z głośnikami na Audio Show. Jest to natomiast referencyjny zestaw Mirka.

  7. miroslaw frackowiak pisze:

    Wszystko w torze sluchawkowym musi byc idealne spasowane i odpowiednio dobrane,sluchawki musza byc sprawne i wzm rowniez,kiedys kolega z forum pisal ze Cary mu brumil,sprzet musi byc sprawny,lampy tez,w moim torze jest krysztal ,nic nie brumi, tylko wspaniale gra,gdyby bylo inaczej to sprzedalbym to co posiadam i kupil co innego!jak narazie nic lepiej nie zagralo a sluchalem wszystko co na rynku do tej pory bylo wyprodukowane.

  8. Tomek pisze:

    No to grubo! Że pozwolę sobie zwrotem kolokwialnym wyrazić uznanie i zdumienie 😀

  9. gelo29 pisze:

    miroslaw:
    chapeau bas.
    Nie znam nikogo, a i o takim nigdy nie słyszałem, kto by ” wszystko co na rynku do tej pory bylo wyprodukowane” przesłuchał.
    Gratulacje!

  10. kabak1991 pisze:

    „jak narazie nic lepiej nie zagralo a sluchalem wszystko co na rynku do tej pory bylo wyprodukowane.”

    Mirku w prezencie dla Ciebie filmik do oglądnięcia film na Youtube. Tylko trzeba oglądać do końca bo końcówka jest gigantyczna 🙂

    https://www.youtube.com/watch?v=cS2DqJj_HDQ

  11. Marecki pisze:

    No końcówa jest faktycznie wielka!
    Tak jak te 10 godzin śmiechu! 😀

  12. Marecki pisze:

    Szkoda że się te słuchawy nie wygrzały!
    Być może, że mógłby być to nowy faworyt po wielu latach..
    Kto wie..
    Stwierdziłeś, że scena wyjątkowa, a zatem lepsza od orfeuszy z którymi miałeś okazję obcować?
    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      W pewnym sensie tak, bo bardziej zorganizowana.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Też bardzo żałuję, że się nie wygrzały, bo całkiem w sumie nie wiadomo dokąd to wygrzewanie zmierzało i jaki byłby ostateczny rezultat.

  13. Marecki pisze:

    Pardon za dublowanie komentarzy.

    Tak to jest jak się piszę z telefonu wątpliwej jakości. : D

    1. Piotr Ryka pisze:

      Już naprawiłem. Nie ma sprawy.

  14. Marecki pisze:

    W następnej kolejności Astell?

    Ciekawy jestem czy mógłby zastąpić stacjonarny odtwarzacz za podobną kwotę, jak to niektórzy głoszą.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, właśnie piszę recenzję.

    2. Maciej pisze:

      Wątpię.
      Ale życzę producentowi sukcesów.

      1. Piotr Ryka pisze:

        To nie jest bezpodstawna sugestia, ale producent czegoś zaniedbał. Będzie o tym w recenzji. Rzecz do naprawienia, ale i tak szkoda.

  15. Soundman pisze:

    Mirku, jak tam….odsłuchałeś wreszcie te LCD3? Tak zapowiadałeś ten odsłuch na początku roku, w jakimś salonie w Irlandii czy też Anglii?…

  16. miroslaw frackowiak pisze:

    Musze odpowiedziec dokladnie kolegom ze sluchalem „wszystko” majac na mysli to co jest w 15-stce czolowej na swiecie z elektrostatami wlacznie i ich wzm,sluchawki LCD3 sluchalem jak tylko sie pokazaly to juz troche czasu uplynelo,chcialem przeprowadzic odsluchy wszystkich modeli nowych LCD w wspalnialym miejscu pod Londynem o ktorym juz pisalem,ale termin musialem przesunac ze wzgledu na stan zdrowia.

  17. Jarek pisze:

    Piotrze,
    chyba należałoby zmienić tytuł recenzji na „Ultrasone Edition 5 Limited”, jako że producent wypuścił ten model w wersji „Unlimited” różniącym się jedynie (?) materiałami użytymi do wykończenia muszli 🙂 (nawiasem mówiąc wygląda to szpetnie), zdecydowanie też tańszymi – jedyne 1999 ojro 😉
    Co do oferowanego brzmienia, różnic podobno nie ma żadnych.

    Mój egzemplarz (Ltd) ma już za sobą ponad 400 godzin i gra wybornie, do tego stopnia, że pozbyłem się HD800 i podjąłem decyzję o sprzedaży moich ukochanych K812…
    Ale co zrobić kiedy po odsłuchu Edition 5 innych słuchawek niemal nie daje się słuchać 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Od razu w recenzji napisałem, że wkrótce pojawi się tańszy model z tą najnowszą wersją S-Logic, ale nie przypuszczałem, że będą to dokładnie te same słuchawki z inną pokrywą komory rezonansowej. Tego jednak można się było domyślić, bo różnica pomiędzy modelami E12 i E10 jest właśnie taka, plus jakieś poprawki redukujące sybilanty.
      Bardzo się cieszę, że słuchawki spisują się tak znakomicie, choć oczywiście zarazem ich posiadania zazdroszczę. Teraz pozostaje jeszcze ewentualna zabawa z kablami, które już są w postaci rzekomo lepszych zamienników oferowane, no i próby ze wzmacniaczami – który okaże się tym best of the best.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy