Recenzja: Technics EAH-T700

Odsłuch cd.: Ze sprzętem przenośnym

Pełne poczucie obcowanie z produktem klasy premium. Brawo!

Natychmiastowe poczucie obcowanie z produktem klasy premium. Brawo!

   Prawie każde obecnie powstające słuchawki, niezależnie od rozmiaru i ceny, uwzględniają wymogi aparatury przenośnej, mając wysoką czułość i niską impedancję. Nie inaczej dzieje się w przypadku nowych Technics, na których przystosowanie podróżne i spacerowe jednoznacznie wskazuje już sama obecność krótszego kabla. A zatem Cowon Plenue i kolejna porcja słuchania.

Można powiedzieć, że historia się powtórzyła, z tym że różnice pojawiły się wyraźniejsze. Stratyfikacja jakościowa pokryła się nieubłaganie z cenową, jednak w żadnym razie proporcje jakościowe cenowym nie odpowiadały. Niemniej szacując na podstawie samej chęci słuchania, jakość z ceną były zbieżne. Lecz znów, tak jak poprzednio, najtańsza Audio-Technica odstawała nieznacznie, zarówno głębią brzmienia, jak i jego zdolnością wnikania w muzykę i przywoływania złud realności. Najbardziej była jednak powierzchowna i najmniej nasycona, co w większym stopniu przejawiało się w basie niż w sopranach. Bowiem soprany całkiem były wnikliwe i odpowiednio bogate, natomiast bas na tle pozostałych mniej rozdzielczy i potężny. Nie żeby to miało boleć, ani trochę, ale usłyszeć się dało. Na drugim biegunie popisywały się najdroższe Sonorous. Popisywały światłocieniem i nasyceniem obrazu, a także jego najbardziej przenikliwym, szczegółowym rysunkiem oraz najbardziej chropawymi, najprzyjemniej drapiącymi uszy teksturami. Dźwięk miały zdecydowanie najgłębszy, taki aż pogłębiony, a także najciemniejszy i wyraźnie osadzony w trójwymiarze pogłosów. Przy tym gładko płynący w zmieszaniu z tą chropawością tekstur i najcieplejszy. Genialne doprawdy słuchawki do urządzeń przenośnych, tyle że cenowo załamujące. Ale jak kogoś stać, to brać – że tak komercyjnie to ujmę.

Do tego w całą konstrukcję wpleciono drobne udogodnienia ergonomiczne, jak chociażby przesuwające się względem pałąka nagłownego muszle.

Do tego w całą konstrukcję wpleciono drobne udogodnienia ergonomiczne, jak chociażby przesuwające się względem pałąka nagłownego muszle.

Wcześniej, przy aparaturze stacjonarnej, ich przewaga nad Technicsami była problematyczna i jak najbardziej do podważania, ale przy przenośnej nieco wyraźniejsza, chociaż wciąż możliwa do oprotestowania. Nie chcę więc mówić, że jakaś duża, bo duża na pewno nie – ale taka do łatwego usłyszenia, o ile woli się dźwięk pogłębiony i efektowne cieniowanie. Lecz można też powiedzieć, że te strasznie drogie Sonorous były jedynie efekciarskie a nie naprawdę lepsze, z tym że efekciarskie w świetny doprawdy sposób. Poza tym (co nie powinno zaskakiwać) jakość tych Technics i Sonorous stawała się o wiele bliższa przy najwyższej jakości nagraniach, na przykład przy plikach MQS, natomiast słabszym mp3 Sonorous potrafiły przydawać więcej brzmieniowego blasku. Efekciarsko, tak pod publiczkę i bajerancko, ale skutecznie.

Co do konkretnych różnic. Technicsy grały jaśniej, operując świetnie przyrządzoną paletą precyzyjnie stopniowanych szarości i modelunkiem dźwięku osadzonym w słabszych pogłosach ale w znakomicie podkreślającym kształty oświetleniu. Tak więc ich dźwięk nie był tak uderzający, harmonicznie wieloraki i kontrastowy, tylko uformowany przy pomocy spokojniejszych, mniej agresywnych chwytów brzmieniowych, które mniej wprawdzie sprawdzały się przy słabszych nagraniach, ale za to znakomicie (bo bardziej naturalnie) współpracowały z nagraniami najwyższej jakości. Trochę bardziej skupiony na powierzchniowej gładzi a mniej na wnikaniu w rzeźbę tekstur i bardziej modelowany światłem niż pogłosem ich mniej głęboki lecz na naturalnej głębokości płynący dźwięk przy wysokiej klasy nagraniach był nawet bardziej przekonujący, właśnie swą niewymuszoną naturalnością. Też więc się tego znakomicie słuchało i jeśli ktoś ma same wysokiej jakości nagrania, to wcale nie musi pchać się w astronomiczne koszty Sonorous. Chyba że woli brzmienia pogłębione i przyciemnione oraz maksymalną, taką gołym okiem widoczną mrówczą szczegółowość. Także gdyby wolał obraz mniej połyskliwy i trochę większą odporność na zniekształcenia. Wówczas dla najbogatszych najlepsze będą Sonorous. Ale jak nie, to nie.

Jedyne do czego możemy mieć wątpliwości, to jakość kabla, który żywcem został wyjęty z flagowych Sony Z7.

Jedyne do czego możemy mieć wątpliwości, to jakość kabla, który żywcem został wyjęty z flagowych Sony Z7.

Przy odtwarzaczu

Zgodnie z tradycją ostatni rozdział napisany został z lampami i odtwarzaczem SACD w rolach głównych.

Kilka godzin spędziłem słuchając tych Technics EAH-T700 ze swoim wzmacniaczem i wyrywkowo porównując do innych, poszerzając bazę tych porównań o AudioQuest NightHawk. To ostatnie z tego powodu, że jedne i drugie obiecują wyjątkowe wyzwolenie od zniekształceń, co należało zweryfikować.

Zgodnie z inną jeszcze tradycją tym razem porównania zejść miały na plan dalszy, a głos oddamy przede wszystkim samym testowanym, tak by mogły opowiedzieć dużo o sobie. Zatem porównania jedynie w tle, a opowieść przede wszystkim o samych tych Technics EAH-T700. Nie do końca się to udało, ale przynajmniej próbowałem.

Chciałby móc ich brzmienie scharakteryzować w dwóch słowach, tak żeby łatwo się mogło utrwalić, lecz tak prosto opowiedzieć o nich nie umiem. Mają bowiem kilka istotnych cech, z których każda jest pierwszoplanowa.

Pierwsza zaraz, i pierwszoplanowa nie tylko w sensie wagi opisowej ale i samej nazwy, to preferowanie pierwszego planu kosztem spraw dalszych. Pierwszy plan u flagowych słuchawek Technicsa nie jest wprawdzie tak bliski jak u HiFiMAN HE-6, to znaczy nie obejmuje słuchacza i nie wprowadza go na samą scenę, ale jest bliski i dominujący. Słuchając ich, o czymś takim jak scena można w ogóle zapomnieć (i sam wielokrotnie się na tym łapałem), albowiem owe rzeczy najbliższe są nie tylko poprzez swą bliskość najważniejsze, ale wręcz przytłaczające. Tak więc wszelkie mknące w nieskończoność dale, fascynujące bezkresem przestrzenie, echa na krańcach świata, odległe ściany basu i inne tego rodzaju chwyty z gatunku „przestrzeń” zostawmy Grado GS1000, Ultrasone Edition5, czy Stax SR-Ω i Omega II, a nowym Technicsom pozwólmy wyżywać się w obrębie tego co bliskie i bezpośrednie.

Na szczęście tak jak w samym Sony tak i tutaj istnieje możliwość łatwego upgrade'u.

Na szczęście tak jak w samym Sony, tak i tutaj istnieje możliwość łatwego upgrade’u.

I znów, po wtóre, czepmy się słowa, tym razem słowa bezpośredniość. Ta bezpośredniość w Technicsach naprawdę okazuje się szczególna, bo bezpośrednia wyjątkowo, i to wraz z nią trafiamy w obręb obiecanego na wstępie braku zniekształceń, których owa bezpośredniość właśnie pozostaje następstwem. A wszystko to razem wrzuca nas w temat obszerny, przy którym musimy się dłużej zatrzymać. Bowiem dwakroć w niedawnym czasie mieliśmy do czynienia ze słuchawkami szczególnie wiele pod tym względem obiecującymi, a teraz mamy trzecie. Szczerze mówiąc nie bardzo podczas słuchania się na tym skupiałem, aż w pewnej chwili dotarło do mnie, że całe to brzmienie Technicsów i cała ta z nim historia, ciągnąca się jeszcze od komputera poprzez odtwarzacz przenośny, to jawna do czegoś analogia. Jednak nie do NightHawk, choć z nimi do pewnego stopnia związana także, ale przede wszystkim powiązana z innymi słuchawkami, i uważny czytelnik powinien się domyślić z jakimi. Lecz że sam na tym dopiero po długim czasie się przyłapałem i dopiero przy Twin-Head, przeto mądrzejszego nie zamierzam udawać i nie urządzę zgaduj zgaduli z nagrodami w postaci głaskania po główce. – Tak, dobrze się domyślacie, chodzi o Audeze LCD-4. To jest ta sama historia z pozornym przynudzaniem i brakiem brzmieniowych przypraw, w sytuacji gdy sygnał sam z siebie jest niespecjalny; jak również ponowna fascynacja, gdy jest wybitnej jakości.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

19 komentarzy w “Recenzja: Technics EAH-T700

  1. Sławomir S. pisze:

    Cieszy kolejny model zamknięty o referencyjnej jakości – tworzy się już cały zastęp. Czyżby zapowiadane dawno do recenzji Beyerdynamiki T5p.2 wypadły z szeregu i już nie z tej ligi ?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Beyery jeszcze się wygrzewają. Recenzja niebawem.

  2. fon pisze:

    Jako ,że porównywano do technicsów w teście NH zapytam czy stosując inny kabel do NH można zmniejszyć ich pomroczność,czy inne kable w stosunku do oryginału coś tu poprawią

    1. PIotr Ryka pisze:

      Można.

      1. fon pisze:

        Mogę prosić o podpowiedż ewentualnie jaki kabelek ,może być symetryk ,wzmak mi na to pozwala

        1. PIotr Ryka pisze:

          Mam taki hybrydowy kabel od FAW (Forza Audio Works), a pewnie srebrny rozjaśniłby jeszcze bardziej. Mam też inny, od Tonalium Audio, ale drogi i dopiero będzie recenzowany.

          1. fon pisze:

            Wireworld wypuścił kable słuchawkowe,może kiedyś będzie Pan miał okazję potestować.

          2. PIotr Ryka pisze:

            Kabli słuchawkowych jest coraz więcej, na przykład od Purist Audio Design. Transparent też miał zrobić. Wszyscy się za nie biorą. Jak jest interes, to trzeba korzystać. A recenzje może z czasem będą, ale opornie to idzie. W najbliższym czasie jedynie Tonalium Audio i FAW.

  3. Jakub Calik pisze:

    Wyglądają cudownie, mam nadzieję że jakaś sztuka będzie w warszawie do sprawdzenia. To ta sama półka co HD800(S), więc jak się do nich mają. Takim subiektywnym zdaniem?

    1. ELEKTRIS Audio pisze:

      I w Warszawie i W Poznaniu. Testowany egzemplarz to nasz sprzęt demo z salonu w Warszawie – miasteczko Wilanów.

    2. PIotr Ryka pisze:

      Łatwiejsze do napędzenia i nadające się do sprzętu przenośnego zamknięte Technicsy oferują bardziej bezpośredni związek z wykonawcami a mniejszą scenę. Kultura przekazu jest na tym samym poziomie, tyle że znakomicie odwzorowani wykonawcy są u Technics bliżsi i więksi. Pogłosu jest natomiast mniej, tak więc to co najważniejsze jest bardziej wyeksponowane.

      1. jakub c. pisze:

        Nie bywaja ostre na tanszym torze?

        1. PIotr Ryka pisze:

          Skoro prosto ze smartfona grają rewelacyjnie?

  4. kopperek pisze:

    Dzień dobry (ja tu po raz pierwszy),

    Może Pan krótko porównać te słuchawki z Signature Pro? Chodzi mi o jakość dźwięku w konfiguracji z dedykowanym wzmacniaczem.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ultrasone Signature Pro to najbardziej przyjazne słuchawki wysokiej klasy spośród mi znanych. Technicsy są na jeszcze nico wyższym poziomie i minimalnie bardziej kapryśne. Oczywiście jedne i drugie do pewnych wzmacniaczy pasują bardziej a do innych mniej, ale to już trzeba samemu sprawdzać.

  5. Alucard pisze:

    Dostałem niedawno propozycję wymiany z dopłatą, HEDD na te Technicsy. Dużo się jednak naczytałem że basu w nich mało i dopiero mi przyszło na myśl że kiedyś recenzowałeś. Pamiętasz może jak się mają jeśli chodzi o granie jakiejś elektroniki i innych ciężkich basowo rzeczy do HEDD czy do Pioneer Master?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      HEED to słuchawki odbiegające stylem od przeciętnych, a Pioneer i Technics to typowo brzmiące słuchawki high-endowe. Dość przy tym podobne stylistycznie, ale Pioneery mają chyba trochę więcej czaru, a Technics może odrobinę bardziej dopracowane technicznie. (Zgodnie z nazwą.) Szczegóły brzmienia wyliczone na końcu w punktach. Za dawno ich słuchałem, żebym mógł teraz autorytatywnie się wypowiadać. Na pewno bardzo mi się podobały. Ale gdybym teraz miał szukać słuchawek docelowych pomiędzy nie kosztującymi szaleńczo, to wybrałbym RAAL albo T+A Solitaire P. Jedne i drugie potrzebują jednak nietypowo mocnego wzmacniacza.

    2. John G. pisze:

      Wspomniane Technicsy mają mniej basu od HD800 (jest też lżejszy), więc chyba nie do końca byłby to dobry kierunek poszukiwań. Do utworów z cięższym basem lepsze byłyby na pewno Finale D8000 (bez Pro). Zwwróciłbym również uwagę na egzemplarze Ultrasonów 9, które czasami pojawiają się rynku wtórnym.

  6. frost1971 pisze:

    Wszystko byłoby cacy, gdyby nie ta cieniutka ekoskórka na pałąku. U mnie już zaczęła pękać I odłazić a wcale nie są jakoś intensywnie użytkowane.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy