Recenzja: Synergistic Research HOT – Headphone Optimized Transducer

Synergistic_Research_HOT_003_HiFi PhilosophyAudiofilska strzykawka, czyli adrenalina dla słuchawek

   Działająca od ponad dwudziestu lat amerykańska Synergistic Research z Irvine na obrzeżach Los Angeles, to niewątpliwie kopalnia pomysłów, oferująca szeroki asortyment audiofilskich precjozów. Powszechnie znane są jej znakomite zamienniki zwykłych bezpieczników, mniej znane, ale także ciekawe, dokonania w mierze redukcji zakłóceń radiowych, a prócz tego każdy audiofil wie, że Synergistic Research to producent najwyższej klasy okablowania i kondycjonerów, spośród których goszczony niedawno przewód USB Galileo LE wywarł piorunujące wrażenie, ale niestety równie piorunującą posiada on cenę, tak więc pozostał w sferze niespełnionych pragnień. Owa bolesna przypadłość nie dotyczy na szczęście przedmiotu tej recenzji, czyli słuchawkowego filtra HOT, mającego według zapewnień producenta „dramatycznie poprawiać jakość dźwięku słuchawek”. Kosztuje taki filterek dokładnie 1210 złotych, a więc w porównaniu do wspomnianego kabla USB rozdają go wręcz darmo, a spogląda się przez to na niego inaczej, bo mieć takie coś, nie jest wielką sztuką. Ale czy mieć warto? – oto jest pytanie. Bo jednak za 1200 można już sobie kupić całkiem porządne słuchawki, albo dołożywszy tę kwotę do zakupowej puli zaopatrzyć się w jeszcze lepsze. Tak się wszakże składa, że pomiędzy 1200 a 2400 nie dzieje się w przypadku słuchawek nic szczególnego, bo za pierwszą kwotę można nabyć AKG K712, Sennheisery HD 600, albo Beyerdynamiki DT 990 Edition, a za podwojoną Sennheisery HD 700 albo Beyerdynamic T90, czyli co prawda nieco lepiej, ale nie jakoś szczególnie. A więc może ten filtr będzie lepszym pomysłem? Wypada sprawdzić. Nim się to jednak stanie, pozwolę sobie nadmienić, że producent wcale nie sugeruje pozostawania na niższych pułapach cenowych i jakościowych, tylko nonszalancko oświadcza, iż sporządził swój produkt w oparciu o odsłuchy przy użyciu wzmacniacza słuchawkowego Luxman P-700 oraz wielu innych lampowych, a za słuchawkowy wzorzec służyły mu Sennheisery HD 800 i Audeze LCD-3, tak więc posiadacz nawet drogich słuchawek może śmiało po HOT sięgać, oczekując diametralnej poprawy, która to poprawa objąć powinna holografię, czystszą i gładszą artykulację sopranów oraz potężniejszy bas. A wszystko to bez ryzyka, bo produkt objęty jest 30-dniową gwarancją zwrotu w przypadku braku satysfakcji nabywcy. Raj zatem szykuje się ziemski za nasze 1200 złotówek, a już na pewno przygoda, bo skoro można zwracać, to czemu nie spróbować? Zatem spróbujmy.

 

Budowa

Nie ma to jak skromna prostota małego przedmiotu. Całość faktycznie przypomina tytułową strzykawkę, której igłą jest wtyk słuchawkowy 6,3 mm, cylindrem korpus obudowy samego filtra, a tłokiem wtyk własnych użytkownika słuchawek. Nawet kolor jest biały, jak po napełnieniu jakąś ampicyliną, czy innym chloramfenikolem (zrobiło się w życiu parę zastrzyków), a na nim napis HOT, czyli Headphone Optimized Transducer.

Co jest w środku, czort niech zgadnie, ale coś niewątpliwie być musi, bo dźwięk rzeczywiście się zmienia. Samo stosowanie jest przy tym całkowicie banalne, bo tylko się wtyka we wzmacniacz i już gotowe, a jedyna odnośnie tego użytkowania uwaga jest taka, że kiedy mamy słuchawki z ciężką końcówką przewodu od Furutecha, robi się z naszego transducera ramię sporej siły, toteż mały i lekki wzmacniacz może się gibnąć.

Filtr dostajemy w tekturowym pudełeczku z napisem HOT, w którym oprócz niego nic nie ma, a teraz pora wziąć się za testy.

Odsłuch

Synergistic_Research_HOT_007_HiFi Philosophy

Opakowanie jak na lekarstwa, a w środku…

   Jedno nie ulega najmniejszej wątpliwości – ten filtr od Synergistic Research działa, to znaczy słychać jego działanie i jest to różnica w sensie brzmieniowym zasadnicza, a nie jakieś żuczki głęboko w trawie, których prawie nie widać. Tak więc jeżeli ktoś się obawia, że kupi i nic nie usłyszy, to o to akurat nie ma obawy, bo głuchy by być musiał. Inna natomiast sprawa, to czy owo usłyszane jest warte zachodu i odnośnych pieniędzy. A to na pierwszy rzut ucha wydaje się mocno zawiłe, albowiem są plusy dodatnie i ujemne, jak mawiał pewien klasyk. Zaraz się za to weźmiemy, a teraz pochwalę się jeszcze na wstępie, że mam akurat słuchawki, o których wspomina Synergistic Research, tak więc mi się on nie wywinie z tymi swoimi przechwałkami, a chociaż nie mam wzmacniacza Luxmana, to mam wiele innych lampowych i nielampowych  najwyższej klasy, a Luxmana zastąpi na początek Trilogy 933 z przetwornikiem Phasemation, czyli to czego słucham ostatnio przy komputerze.

Szło tak dobrze z opisem budowy, że gdyby opis brzmienia podobnie był prosty, cała recenzja zmieściłaby się na dwóch stronach. Ale jest akurat odwrotnie, to znaczy brzmienie wymaga drobiazgowych analiz. Tym bardziej tak jest, że w grę wchodzi silny czynnik czasowy, to znaczy adaptacja do dźwięku. Często nawiązuję do tego tematu, zwracając uwagę, że ma ta adaptacja dwie zasadnicze formy, w postaci jednej natychmiastowej, a drugiej silnie odłożonej, które na dodatek wcale nie muszą pokrywać się co do ocen. Co początkowo urzeka, może z czasem przestać być atrakcyjne, a co na wstępie zniechęca, może nabrać atrakcyjności. Filtr Synergistic Research pokazał natomiast trzeci wariant, to znaczy adaptację szybką, ale nie natychmiastową. Taką zachodzącą na przestrzeni minut, podczas których następuje przejście od kontestacji do akceptacji. Trzeba to zilustrować przykładami, bo abstrakcja nam nie pomoże, a na początek sięgnijmy po dwa; dokładnie te same, od których sam zacząłem. A zacząłem od przywołanej w teście wzmacniacza Sugden HA-4 Nany Mouscouri i klasycznej francuskiej pieśni miłosnej Plaisir d’amour, bo akurat ten utwór wyświetlił się na pierwszej stronie You Tube. (Pamiętliwi są, szpiedzy jedni, trzeba im przyznać.) Ale akurat bardzo dobrze, bo głos artystki jest bardzo złożony brzmieniowo (i dlatego go wtedy wybrałem), a nie jak u jakiejś gwiazdki za dolca, co to lansują ją za miliony. Słuchawki do tego wziąłem na początek HD 800 z kablem FAW, a jeszcze ten Trilogy był podłączony do Phasemation przewodem Crystal Cable Absolute Dream, dzięki czemu analiza mogła się odbyć na stratosferycznym poziomie.

Synergistic_Research_HOT_002_HiFi Philosophy

…strzykawka? Nie, oto – Synergistic Research HOT.

Najpierw puściłem muzykę bez filtra i dzięki jakości aparatury wyniesiony zostałem naprawdę na bardzo wysoką orbitę, bo mimo iż plik był najzwyklejszy ze zwykłych, to ilość informacji imponująca – i to zarówno w sensie samej szczegółowości, jak i akustyki, a także nastrojowości. Dominował zupełny brak ocieplenia, bardzo silnie ożywiona przestrzeń, niezwykle mocne oddanie mienienia się głosu oraz bogactwo szelestów, muzycznych drobin i wizualizacja ruchów powietrza. Krótko mówiąc – szalenie żywy obraz o silnym nacisku na analizę z jednoczesnym poczuciem brzmieniowej niesamowitości, bo jak na plik z You Tube naprawdę niesamowicie to grało, czego największym promotorem był ów potwornie drogi interkonekt, bo kiedy tylko podmieniałem go innym, odczucie niesamowitości natychmiast słabło. No – pomyślałem sobie – masz teraz drogi HOT nie lada problem i nie chciałbym być w twojej skórze, mając za zadanie uczynić to brzmienie jeszcze lepszym. Co innego gdybym był jakimś opasłym odtwarzaczem z dobrej jakości płytą w środku. Ale tulejkowaty filterek wstawiony przed słuchawkowym gniazdem? Najwyżej coś dołoży a coś zabierze i tyle z tego będziemy mieli.

Nie do końca to się potwierdziło. Wpiąłem tego HOT (który nawet złoconego wtyku nie posiada), oddałem głos Nanie i słucham… Cholera, inny świat. Pierwsze odczucie – zrobiło się bardziej zwyczajnie. Tak jakoś prościej, normalniej, bardziej jednoznacznie. Ale słucham dalej i jest faktycznie klarowniej, bo głos artystki bardziej się przed to rozmigotane tło wysforował, gładszy stał, cieplejszy i właśnie taki po ludzku normalny, a jednocześnie anielski. Coś jakby piękniejszy, ale jednocześnie powodujący słabsze poczucie uczestnictwa w czymś niesamowitym. Tak jakby surowe jabłko zastąpić szarlotką. Słodziej, ale złożoność smaku uboższa, bo bardziej jednostajna w swej gładkiej słodyczy. Tak tego nie rozbierzemy – pomyślałem – bo owo tło jest tutaj zbyt dziwaczne i niemożliwe do oceny w wymiarze naturalności. Sięgnąłem więc do własnych zasobów płytowych i wybrałem gadającego ze swej składanki Quentina Tarantino, czyli normalną ludzką mowę. I znowu różnica okazała się zasadnicza, ale tym razem łatwiejsza do oceny. Po zastosowaniu filtra stało się bowiem jasne, że głos Quentina przybrał bardziej naturalną formę, a to z tej głównie przyczyny, że stracił kanciastość i wyzbył się dudniących pogłosów.

Synergistic_Research_HOT_004_HiFi Philosophy

Prostota tego urządzenia jest wprost porażająca. Nieduży, biały walec a na nim…

Trzy razy wracałem do stanu bez filtra, by porównać go z filtrem – i nie ma wątpliwości, że z filtrem brzmiało to poprawniej. Może trochę za gładko, niepodobna też ocenić, czy słusznie że cieplej, ale na pewno bardziej jak słuchać kogoś siedzącego obok, czyli z normalniejszą artykulacją. A podkreślę raz jeszcze: te różnice nie są jakieś śladowe, nie są nawet drobne ani średnie. One są zasadnicze. Dwa różne brzmieniowe światy.

Odsłuch cd.

Synergistic_Research_HOT_006_HiFi Philosophy

…wtyk 6,3 mm…

   Wróciłem do muzyki, ale już skażony przekonaniem, że z filtrem gra to poprawniej. Czy wolę niepoprawność? Chwilami tak, wolałem. Jakaś ciekawsza była, bardziej tajemnicza, odrealniona, nieuczesana, zawadiacka, melancholijna. Dobrze się jej słuchało z tym niesamowitym kablem od Crystal Cable, ale tak jak poprzednio – do czasu. Czasu porównań. Bo weźmy takie na przykład też klasyczne i sławne Dzieci Sancheza Chucka Mangione. Tam jest po czwartej minucie mocne wejście perkusji, no i nie da się ukryć, że w porównaniu do tego co z filtrem, brzmiała ta perkusja bez filtra jak kupa. Nawet nie było co porównywać – miazga. Albo weźmy fortepian Możdżera z płyty Piano. Też nie było co do czego przymierzać. Klarowne ciepło, gładkość i przede wszystkim dźwięczność płynące spod klawiszy przy użyciu filtra po prostu deklasowały. To była wspaniała liryka, a nie jakieś burczące strzępy. Znów zarzuciłem na chwilę porównania, bo już mnie palce rozbolały od tych ciągłych przełączeń, i zabrałem się za słuchanie z filtrem na dłuższych dystansach. Gładziej i cieplej – to na pewno, a poza tym trochę głębiej i przede wszystkim melodyjniej oraz klarowniej. Żadnych postrzępionych krawędzi, żadnego dudnienia, żadnej szorstkości ani szarości. Bardziej optymistycznie i niczym połyskliwy likwor w kryształowym pucharze. Wszystko wchodziło gładko i upojnie. Poza tym faktycznie basu nieco więcej, ale nieznacznie, oraz podrasowane soprany (to już wyraźniej). A najbardziej odmienne były te wyciągnięte przed resztę partie wokalne, brzmiące dużo wyraźniej i płynniej. Tak la-la-la, a nie gr-gr-gr.

Synergistic_Research_HOT_008_HiFi Philosophy

…oraz wyjście takowego z drugiej strony.

Odłożyłem Sennheisery i zabrałem się za Audeze, myśląc: no ciekawe, czy także im się wygładzi i umelodyjni, bo one przecież są takie z natury, a więc miejsca na poprawę pewnie nie będzie. Ale gdzie tam. Dopiero z filtrem stało się gładko i melodyjnie, że ani byś przypuszczał, iż one też tyle miejsca na rozbudowanie tych aspektów posiadają. A do tego znów głębiej i z tym połyskliwym likworem. Tak jakby muzyka bez filtra to był szorstkawy kamyk, a z filtrem oszlifowany kamień jubilerski. Matowa szorstkość ma swoje zalety, ale gładka przejrzystość także ma swoje. Wolicie jabłko, czy szarlotkę? Kefir, czy likier? Bigos, czy krem? To oczywiście przesadzone porównania; przesadzone po obu stronach. Ale kierunek słuszny, jak mawiali niegdyś na zjazdach jedynie słusznej partii.

Pora przesłuchać inne wzmacniacze. Przeniosłem się najpierw do Divaldiego napędzanego Cairnem, tak żeby spróbować tańszego tranzystora przy odtwarzaczu. Wziąłem także w obroty tańsze słuchawki, to znaczy Sennheisery HD 600 i AKG K712. Zacząłem od Sennheiserów, które wprawdzie same z siebie w tym zestawieniu bardzo dobrze już grały, ale i bez użycia filtra doskonale wiedziałem, co się za chwilę stanie. No i stało się cieplej (chociaż nie jakoś bardzo), a jednocześnie – jak za każdym poprzednim razem – płynniej, gładziej i melodyjniej. I znowu wokale zostały o krok wysunięte do przodu, tak by były głośniejsze i bardziej czytelne, a basu przybyło trochę, a sopranów ciut więcej.

Synergistic_Research_HOT_010_HiFi Philosophy

A że nic nie wiadomo o jego wnętrznościach, to nie pozostaje nic innego jak go posłuchać.

Te dodawane przez HOT soprany są dobrej jakości, ale nie jakiejś absolutnie mistrzowskiej, bo się przestrzennie idąc ku górze zwężają, tak więc po jego zastosowaniu bardzo nieznacznie, ale wzrasta tendencja do sybilacji; nie na tyle jednak by ta sybilacja rzeczywiście się przejawiła. Bardzo przy tym żałowałem, że nie mogę wypróbować słuchawek Ultrasone Edition 10, bo ciekaw jestem co z tego by wyszło.

AKG K712 były pierwszymi, które zareagowały umiarkowanie, to znaczy różnica pomiędzy ich graniem z i bez filtra nie była szokująca. Ale też niewątpliwie się przejawiła, podnosząc zwłaszcza temperaturę i wpływając na artykulację wokali. Tak się bardziej humanistycznie wraz z filtrem robiło, a przy tym jakby pociągnąć łyk dobrego grzańca.

Odsłuch cd.

Synergistic_Research_HOT_011_HiFi Philosophy

I jak się okazuję, taki mały,niepozorny szpej potrafi naprawdę wiele.

   Jeszcze wyraźniejsza różnica zrobiła się, kiedy przeszedłem z tymi AKG od Divaldiego do Lebena. Bo Leben CS300F był właśnie następny w robocie, jako że należało sprawdzić działanie filtra ze wzmacniaczem lampowym, ale takim co u ludzi zamieszkuje, a nie pokręconą brewerią pana recenzenta. I zaraz okazało się, że do tego Lebena filtr HOT pasuje znakomicie, a najbardziej w przypadku słuchawek Sennheiser HD 800. Te z nim najwięcej zyskały, bo z natury są monitorowo obiektywizujące, a jednocześnie bardzo szczegółowe, toteż ciepło, gładź i melodyjność sprzyjają radości ich słuchania. Ale zyskiwali wszyscy i znowu w ten sam sposób co z Trilogy i Divaldim, z którym też wszystkich próbowałem. Jednak z Lebenem był jeden wyjątek. Tym wyjątkiem okazały się słuchawki Grado GS1000, które z Divaldim także zyskały, ale nie z Lebenem. Te słuchawki w ogóle do tego Lebena nie pasują, a przy tym natura tego nie pasowania pozostaje zagadkowa. Wzmacniacz pierwszorzędny, słuchawki wybitne, a konflikt pomiędzy nimi oczywisty. Dudnienie jakieś, doprawdy nieprzyjemne, podczas ich wspólnego grania się rodzi, z czego płynąłby wniosek, że gdzieś na obszarze niższych częstotliwości powstaje ów antagonizm, a dorzucany przez filtr HOT ekstra bas tylko jeszcze go potęgował. Bez filtra dało się słuchać, chociaż żadna to była przyjemność, a z filtrem już katastrofa zupełna, całkiem nie do słuchania, albo najwyżej za karę dla niegrzecznych audiofili. Ale to był, jak mówiłem, jedyny wyjątek. We wszystkich pozostałych przypadkach użycie tytułowego filtra powodowało zmianę pozytywną, a w każdym razie możliwą do pozytywnej interpretacji.

W sumie cała ta warstwa interpretacyjna to dosyć złożony problem, a sam filtr na pewno nieprzypadkowo nazywa się HOT. Hot, czyli po angielsku gorący, nie tylko faktycznie ociepla przekaz, ale czyni różnicę podobną do tej co między pokarmem surowym a ugotowanym. Zanika surowa szorstkość, twardość i cierpkość. To wszystko, co nazywamy surowym smakiem. Muzyka zostaje ugotowana. Obrana z łupin, wygładzona i podana na ciepło. Ale zarazem w klarowniejszej postaci, tak jakby scukrzony miód podgrzać, przywracając mu przeźroczystość. To są wszystko porównania bardzo mocne, a więc przesadzone, ale dobrze obrazujące kierunek przemian.

Synergistic_Research_HOT_012_HiFi PhilosophySynergistic_Research_HOT_005_HiFi PhilosophySynergistic_Research_HOT_014_HiFi Philosophy

 

 

 

 

Pozostaje jednak pytanie, czy tego wszystkiego chcemy? Czy surowość nie była lepsza, czy nie dawała pożądanego artystycznie wydźwięku? I na to odpowiedź jest trudna, a najtrudniejsza w pierwszej chwili. Bo osobiście lubię klimaty udziwnień, szorstkości i chłodu, byle tylko były odpowiednio bogate i zajmujące, a nie jawnie ułomne i słabe. Ale z drugiej strony fortepian, perkusja i trąbki za sprawą filtra HOT zyskują na poprawności, lepiej nawiązując do stanu żywej muzyki.

Najwięcej rozterek powoduje ocieplenie i wygładzenie. Bo wraz z tymi aspektami utwory brzmiące bez filtra smutno, potrafią zmienić nastrój na pozytywny, a jest to odmiana tak zasadnicza, że bardziej zasadniczo się nie da. Świat smutnego i świat radosnego to dwa zupełnie inne światy – jak pisał Wittgenstein. Naturalne filtry nastrojowości czynią je ontologicznie całkowicie różnymi, ponieważ to podmiot jest ostateczną wyrocznią, a świat jest zawsze światem jakiegoś podmiotu. Nie będziemy tu wchodzić w zasadniczy spór o postać i samo istnienie świata pomiędzy idealizmem a realizmem, dwoma głównymi nurtami filozofii, ale niewątpliwie sztuczny filtr HOT potrafi sprawić, by naturalne filtry naszej nastrojowości zmieniały biegun z negatywnego na pozytywny. Ale to wcale nie znaczy, że jego wpływ jest tylko i wyłącznie pozytywny, bowiem smutek jest także wartością, czasami nawet bardzo pożądaną. Bywają nastroje, w których odgłosy radości stają się niezwykle irytujące i jak najdalsi jesteśmy od chęci wzięcia w nich udziału. Stany zamieszkiwania w świecie do gruntu smutnym, dające mieszkańcowi poczucie prawdy, że oto tak jest faktycznie, a cała ta radość, to jedynie pozór. Parawan próbujący zasłonić fundamentalny smutek istnienia. A wówczas wolimy przeżywać świat na smutno i filtr HOT nam tego nie ułatwi. Ale kiedy pozostajemy emocjonalnie neutralni albo wręcz radośni, wówczas jeszcze poprawi nastrój. Bo jest do pewnego stopnia równoznaczny z zamianą brzmienia tranzystorowego w lampowe, a jak pisałem już parokrotnie, słuchający urządzeń lampowych odbierają świat o wiele bardziej pozytywnie od słuchających muzyki za pośrednictwem tranzystorów.

Synergistic_Research_HOT_013_HiFi Philosophy

Ociepla, wygładza, uprzestrzennia dźwięk, aż miło. Choć nie każdemu musi się to podobać.

Tak więc niezależnie od zagadnień obiektywizacji, związanych z dochodzeniem bądź nie do stanów muzyki granej na żywo, jest filtr HOT w warstwie czysto emocjonalnej niewątpliwie poprawiaczem nastroju, a przecież homo sapiens lubi sobie poprawiać nastrój, imając się w tym względzie najróżniejszych metod. Jedną z nich może być właśnie filtr HOT, który niewątpliwie udał się Kalifornijczykom od Synergistic Research, choć jego odbiór nie musi być wyłącznie pozytywny. Kto woli tkwić w smutku, lepiej niech po niego nie sięga, aczkolwiek nie jest to jednoznaczne przeciwwskazanie. Nie wyklucza on smutku, a jedynie go utrudnia, tak jak wszystkie lampy, które swym światłem rozpraszają mrok przygnębienia, a powabem dźwięku podnoszą nastrój. A HOT w istocie jest lampą, choć na to nie wygląda. Lampą do wstawiania w słuchawkowe tory. I to na dodatek równie skutecznie do tych tranzystorowych, jak i tych już od początku lampowych.

Podsumowanie

Synergistic_Research_HOT_009_HiFi Philosophy   Czy warto się szarpnąć na tysiąc z kawałkiem? To zależy. Jeżeli kogoś nie stać nawet na słuchawki za tysiąc, to na pewno nie, ale jeżeli jest to kwota nie stanowiąca problemu, to spróbować na pewno warto, jako że zmiany są zasadnicze. Czasami będą większe, czasami mniejsze, ale zawsze bardzo wyraźne. A czy komuś pod gust podejdą? To oczywiście zgadnąć najtrudniej. Niemniej od obiektywnej strony patrząc, muzyka za sprawą HOT w większym stopniu staje się muzyką. Przynajmniej tą w znaczeniu pierwotnym, będącym sztuką Muz, czyli czystym pięknem, nieskalanym innymi niż samo to piękno środkami wyrazu. Innymi niż liryzm, czystość, melodyjność i pogoda ducha, płynąca z głębokiego przeświadczenia, że nasz świat jest kreacją piękna i najlepszym ze światów jaki w materii da się odcisnąć. Ale tak jak niektórzy noszą dżinsy umyślnie podarte, specjalnie niedokładnie stroją gitary i grając nieczyste akordy śpiewają, a nawet drą się, ochrypłymi głosami, tak i aparatura audio może dla niektórych być atrakcyjniejsza, kiedy gra zimno, szorstko i poszarpanym dźwiękiem. Dla lubiących ten sposób grania filtr HOT nie nadaje się z pewnością, choć i oni powinni go wypróbować; tak z czystej ciekawości, jak sami na niego zareagują. Bo tego przecież za nich nie zgadnę.

 

W punktach:

Zalety

  • Ociepla.
  • Wygładza.
  • Klaruje.
  • Upłynnia.
  • Poprawia artykulację.
  • Eksponuje wokale.
  • Udźwięcznia.
  • Poprawia nastrój.
  • Niewiele kosztuje.
  • Pasuje do prawie wszystkich konfiguracji słuchawki-wzmacniacz.
  • Stosuje się najprościej jak można.
  • Jak na Synergistic Research, cena jest naprawdę niewygórowana.
  • Od szeroko znanego producenta.
  • Made in USA.
  • Polski dystrybutor.

Wady i zastrzeżenia

  • Nie dla lubiących pesymizm i „brudne” granie.
  • Wtyk mógłby być złocony.
  • Niektóre wtyczki słuchawek trzeba leciutko cofnąć po włożeniu, żeby uzyskać styk na obu kanałach. (Przynajmniej tak było w moim egzemplarzu.)

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

Audiofast

 

 

Strona producenta:

syn-logo-400

 

 

Cena: 1210 PLN.

System:

  • Źródła: PC, Cairn Soft Fog V2.
  • Przetworniki: Mytek Manhattan, Phasemation HD-7A192.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Divaldi AMP-01, Leben CS300F, Trilogy 933.
  • Słuchawki: AKG K712, Audeze LCD-3 (kabel FAW Noir), Grado GS1000 (kabel ALO Audio), Sennheiser HD 600 (kabel FAW Claire), Sennheiser HD 800 (kabel FAW Noir Hybrid).
Pokaż artykuł z podziałem na strony

30 komentarzy w “Recenzja: Synergistic Research HOT – Headphone Optimized Transducer

  1. kabak1991 pisze:

    Jak tak czytam to przekonanie mnie nie opuszcza takie, że ten sprzęcik był robiony dla LCD2 albo LCD3, nawet na zdjęciu na oficjalnej stronie są LCD2 chyba. Zalety tego maleństwa idealnie równoważą się jakoby z „wadami” Audeze. Jeśli można uznać za wady te zagęszczenie, przyciemnienie i braki „pazura” w tych słuchawkach. Ale w nich nie o pazur chodzi. Pomimo to, z opisu brzmienia jakoś taka refleksja się formuje trochę. Oczywiście teoretyzuję tylko 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Działanie filtra jest nieco większe w przypadku HD 600 i HD 800 niż AKG K712 i Audeze LCD-3, chociaż w przypadku tych ostatnich większa klarowność ma faktycznie znaczenie istotne. Postanowiłem nareszcie wgrzać te LCD-3 do stanu z pisania recenzji, a wówczas będzie można lepiej to wszystko ocenić.

  2. Maciej pisze:

    A ja na na razie czuję się zmieszany bo widziałem co w środku siedzi na jakiś zdjęciach na head-fi i nie umiem się ustosunkować to do tego. Czy to inżynieria czy alchemia.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A co to za różnica? Jak powiadał Arthur C. Clarke: Każda dostatecznie zaawansowana technologia nie różni się niczym od magii.

      1. Maciej pisze:

        Dobre!

        Z żalem wspominam czasy kiedy na Discovery były jego programy. A teraz tylko rozwalanie przyczep kampingowych zrzucanych z dźwigu budowlanego…

  3. Piotr Ryka pisze:

    Zdjęcia są tu i niewiele tłumaczą

    http://cdn.head-fi.org/5/56/56350e9a_hot.jpeg

  4. Pan Jaroslaw pisze:

    w tej cenie powinni dać przynajmniej złocony wtyk

    1. Maciej pisze:

      Plastic górą, Beyerdynamic wie o tym od dawna 😉 Waga waga waga.

      1. Maciej pisze:

        Już widzę cenę dla nowych LCD – 12K PLN. Bo 8K to już standard i masówka…

    2. Piotr Ryka pisze:

      Dzięki za link.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Te słuchawki to prawdopodobnie odpowiedź na nowe OPPO. Zapewne daje się we znaki z tą swoją lekkością. A cena może akurat będzie konkurencyjna. Nie wyglądają jakoś szczególnie ekskluzywnie. Natomiast nowe flagowe HiFiMAN-y już się zapowiedziały w najwyższej rubryce cenowej.

  6. Marcin pisze:

    ciekawe jak ma się ten model do innego prototypu audeze:
    http://www.head-fi.org/t/738025/new-audeze-prototype-z

    tak czy siak widać, że ta marka dynamicznie się rozwija, obecnie najbardziej ze wszystkich. Ten rok może być ciekawy pod względem premierowych flagowców, bo oprócz tych audeze i hifimana głośno się mówi o nowym flagowcu od beyerdynamic oraz od sennheisera. Biorąc pod uwagę to, co robi konkurencja (choć trudno jednoznacznie ocenić w tym miejscu wypuszczenie przez Grado serii „e” w połowie roku 2014, bo to niby krok do przodu, ale taki w ich stylu, czyli krok pijanego woźnicy), a także uwarunkowania rynku (wypuszczenie przenośnego odtwarzacza za 10tyś zł już nikogo nie dziwi, podobnie jak słuchawki dokanałowe za tę samą kwotę) to można oczekiwać, że wspomniane niemieckie „koncerny” także coś wypuszczą.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Rozmawiałem parę dni temu z dystrybutorem Beyerdynamica i nic mu nie wiadomo o nowym flagowcu. Ale w Monachium chodziły słuchy.

  7. Piotr pisze:

    Czy po wpięciu tego małego ustrojstwa, które tak wygładza, ociepla i klaruje, nie ucierpiała czasem rozdzielczość i dynamika nagrań? Nie zmieniło się też nic w scenie i lokalizacji dźwięków?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie zmienia się ilość informacji, tylko sposób ich odbioru. Staje się bardziej przyjaźnie i normalnie w miejsce obcości, chłodu i odrealnienia. Jak chodzi o scenę i lokalizację dźwięków, to obszar sceniczny staje się większy i bardziej wieloplanowy. Jednak nie w jakiś szokujący sposób.

  8. Piotr Ryka pisze:

    Nagrody za innowacyjność przyznane na CES 2015, gdyby to kogoś interesowało

    http://www.cesweb.org/innovation

  9. Marcin pisze:

    jest już mini recenzja tych nowych audeze:
    https://www.youtube.com/watch?v=0VbKHYQj8BU

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, poszli w niższy segment, a właściciel Head-Fi najwyraźniej pracuje dla nich, bo jemu zawsze Audeze najbardziej się podobają.

      1. Maciej pisze:

        Piotr, nie bronię właściciela Head Fi, ale wydaje mi się że Audeze mogą mu się najbardziej podobać. Co by nie mówić to kwintesencja amerykańskiego brzmienia, duuuużo niskieeeego basu, gęste granie, ścięta góra niczym z blueasowego lampowego pieca gitarowego, a to że przestrzeni i finezji brak to przecież od tego są Europejczycy i Japończycy.

        1. Maciej pisze:

          Stąd duży sukces Lampizatora w USA, bo on ma potężnie rozbudowany dół i gęstość. Choć finezji i przestrzeni mu nie brak.

        2. Piotr Ryka pisze:

          Właśnie nie brak Audeze przestrzeni, a nawet finezji. W modelu LCD-XC. Natomiast takie amerykańskie granie mają także planarne OPPO. Dopuszczam oczywiście możliwość, że Audeze mu się najbardziej podobają, ale mówienie, iż średnioligowe Audeze są wydarzeniem roku, kiedy na tych samych CES nagrodę za innowacyjność dostają też amerykańskie AudioQuest NightHawk jest już mocno podejrzane. O tamtych ani słowa, a Audeze sensacyjne? To jest już niestety marketing.

          1. Maciej pisze:

            To prawda, ten nadzachwyt lekko przesadzony.

  10. Piotr Ryka pisze:

    Trochę jednak jude już o NightHawk napisał. Niestety nic bliższego o dźwięku. Ale także bardzo chwali i zapowiada przebój. Cena na razie nieznana. Szkoda.

    http://www.head-fi.org/t/741957/audioquest-nighthawk-headphone-unveiled-today

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ciekawy tekst. Dzięki.

  11. Marcin pisze:

    Polecałbym również zwrócić szczególną uwagę na słuchawki marki Ergo; może udałoby się je przetestować, chociaż w Polsce nie ma ich dystrybutora i w ogóle mało kto i nich słyszał.

    1. Piotr Ryka pisze:

      W zeszłym roku pisałem do niemieckiego dystrybutora, który tłumaczył się chwilowym brakiem egzemplarza testowego i obiecał odezwać się jak tylko będzie go miał. Od tamtego czasu cisza.

  12. Adam pisze:

    Panie Piotrze, a jak widziałby Pan wpływ tego filtra w przypadku słuchawek Beyerdynamic DT 880 (edycja 2005)? Słucham ich na wzmacniaczu zintegrowanym Marantz Ki Pearl Lite i czasami bywa trochę za ostro i za chłodno. Czy dobrze myślę, że filtr mógłby wnieść pozytywne zmiany?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wydaje się, że powinien. Podobno można oddać, więc może warto spróbować. Choć z drugiej strony T90 można by za te pieniądze kupić, a one są od DT 880 jednak nieco lepsze. Z tym, że na pewno nie ocieplą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy