Recenzja: Stirling Broadcast LS3/5A V2

Stirling_ LS3_HiFiPhilosophy008   Jest oczywiste, że tak się nie mogą nazywać głośniki stworzone na potrzeby komercji. LS3/5A? To staje w gardle i żaden szef marketingu by tego nie puścił. Ale są to głośniki specjalne, na pewno historycznie biorąc najsławniejsze z dotąd opisywanych. Lecz ich historię już opowiedziałem, używając za wstęp do opisu innych monitorów od Srrling Broadcast – takich nowszych i większych, oznakowanych jako SB-88. Tak więc zostaje jedynie rzecz ponownie przedłożyć i proszę bardzo:

Na wstępie parę nazwisk. W 1947 roku angielski inżynier Jim Rogers założył firmę produkującą głośniki, która z czasem stała się legendą. Początkowo za sprawą systemu głośnikowego  Theatrical Horn, jednak prawdziwą legendą w legendzie Rogersa okazały się pochodzące z początku lat 70-tych głośniki LS3/5A – powstałe w łącznej ilości ponad 60 tysięcy par, a opracowane przez koncern medialny BBC w biurze projektowym Dudleya Harwooda. Założeniem było stanie się studyjnym standardem niewielkiego monitora o jak najbardziej naturalnym i przejrzystym dźwięku, ale szybko założenie to zostało przekroczone i monitory stały się także standardem dla prywatnych użytkowników. Te mające zyskać sławę LS3/5A zlecono w 1975 roku do wykonania kilku niewielkim manufakturom, spośród których na plan pierwszy wybił się właśnie Rogers i to z nim zaczęły być kojarzone. Produkcja trwała nieprzerwanie do 2003 roku z modyfikacją w 1987, kiedy to wytwarzane przez KEF-a głośniki, stanowiące podstawę konstrukcji, przestały być dostępne.

Postawmy teraz pytanie – czy bazująca na takim sukcesie firma może upaść? Okazuje się, że może. I Rogers faktycznie zbankrutował. Padł i został przejęty przez azjatycki konern-parasol (umbrella-corporation, jak nazywają to Anglosasi) – Woo Kee Hong Holdings Ltd. – co stało się jeszcze w 1998 roku.

Na tym kończy się rola Rogersa jako głównego wytwórcy monitorów LS3/5A, ale nie kończy historia samych monitorów. Tych bowiem było tak dużo (według niektórych szacunków nawet ponad sto tysięcy), że sama ich obsługa serwisowa stanowiła doskonały interes. Startujący od tych przesłanek inżynierowie Doug Stirling i Derek Hughes powołali do życia firmę Stirling Broadcast, która najpierw serwis ten sprawowała, a w 2006 roku wznowiła produkcję legendarnych LS3/5A w wersji V2, mającej już głośniki od Scan Speaka i SEAS-a.

Ta wymuszona zaniechaniem KEF-a modyfikacja nie była jedyną, choć niewątpliwie najistotniejszą. Prócz niej pogrubiono też nieco ścianki, które z 9-milimetrowych stały się 12-milimetrowe, co miało na celu wzmocnienie basu. Ten bowiem dla monitorów studyjnych kiedyś tam, na początku, ważny nie był, ale dla domowych użytkowników jest. Niezależnie jednak od pogrubienia zachowana została idea pierwotna, to znaczy koncepcja znikających obudów. Szkoły w tym względzie są różne, ale przeważnie stawia się na to, by dźwięk, siłą nieubłaganej fizyki propagujący nie tylko do przodu ale także do tyłu w obudowę, twórczo jakość wyzyskać i zmyślnymi kanałami transmisji gdzieś wtórnie wypuścić lub chociaż wzmocnić dzięki temu bas bass-refleksem, albo nawet kilkoma. A jeśli nie wypuszczać, to przynajmniej zneutralizować na jakichś matach tłumiących i w komorach akustycznych pułapek, tak żeby faktycznie się zgubił i nie generował zniekształceń. Względem tamtych pomysłów pomysł Dudleya Harwooda z lat 70-tych był inny, a mianowicie taki, żeby obudowy wykonać cienkościenne i w efekcie nic one nie łapały ani nie przekierowywały, tylko zwyczajnie przepuszczały. Dźwięk miał się tak rozpraszać, jakby tych obudów wcale nie było, czyli jak we współczesnych głośnikach Gradient Helsinki, które ich rzeczywiście nie mają.

Budowa

Pora wziąć na warsztat prawdziwą legendę audio wzoru BBC -

Pora wziąć na warsztat prawdziwą legendę: BBC – Stirling Broadcast LS3/5A we współczesnej wersji V2.

   Już spory kęs spraw technicznych żeśmy ujedli i pozostaje dokończyć.

Głośniki są niewielkie, według współczesnej klasyfikacji nabiurkowe. Ważą mało, bo po cztery i pół kilograma, toteż można je nosząc podrzucać, a wykonane zostały z jasnego drewna. To jednak tylko przypadek, bo oklein wykończeniowych do wyboru jest sporo – konkretnie wiśnia, orzech, dąb angielski, czarny jesion, dziki dąb, zebrano, heban i drzewo różane. Paczki obudów proporcje mają klasyczne i też klasyczne czarne maskownice z tkaniny na całej powierzchni przedniej, po których usunięciu (mocno siedzą i trzeba czymś podważyć) widać miękką kopułkę głośnika wysokotonowego od Scan-Speaka i głęboko zapadający się w siebie lej  5-calowego szerokopasmowca od SEAS-a. Skrzyżowane są one w sensie punktu podziału wysoko, bo aż na wysokości 3 kHz, i łącznie pokrywają zakres 75 Hz – 18 kHz przy mocy ciągłej 60, a szczytowej 110 Watt. Pozwala to wytwarzać ciśnienie akustyczne o wartości do 100 decybeli w odległości 2 metrów, przy czułości 83dB/1Watt/1m i impedancji 11 Ω. Obudowy są zamknięte i jak mówiłem cienkościenne, a przyłącza na nich podwójne, umożliwiające bi-wiring. W komplecie nie dostajemy podstawek, co umacnia nomenklaturę nabiurkowości, ale polski dystrybutor za dodatkowe 900 PLN oferuje stelaże własne – dokładnie wyliczone co do kształtu i wysokości, które bardzo dobrze się spisywały na ostatnim AVS.

Bo napiszmy od razu, że sam wprawdzie do pokoju gdzie Stirling Broadcast się popisywały wtargnąć nie zdołałem, ponieważ zaniechałem prób nie lubiąc słuchania „na sardynkę”, ale Marja i Henk z serwisu 6moons przyznali temu pokojowi trzecią nagrodę za dźwięk wystawy, toteż z szacunkiem proszę i małe oznacza tu wielkie, a nie, jak w wielu innych przypadkach, odwrotnie.

 Stirling_-LS3_HiFiPhilosophy

Niewielkie, dwudrożne monitorki, które dla wielu stanowią prawdziwy wzorzec świetnego grania bez zbędnych wodotrysków.

Wizualnie monitorki są sympatyczne i z założonymi maskownicami odsyłają do dawnych czasów, z których faktycznie pochodzą. Ze zdjętymi natomiast są jak brzydkie kaczątka, ale tak po audiofilsku – bezpretensjonalnie, technicznie, bez żadnych plastikowych paskudztw. Klasyczne pudełka z głośnikami, dla których dźwięk będzie podstawą, a wizualna uroda pochodzi jedynie z klasycznych proporcji i drewnianych oklein. Żadnej stylizacji, szukania ciekawego wyglądu, zero estetycznych wyskoków. Okazują się pod tym względem dokładnym przeciwieństwem jeszcze mniejszych i nieco tańszych monitorów Zingali, z którymi już była przyjemność; a że przyjemność niemała, to i wyzwanie przed tymi Stirling Broadcast staje sporych rozmiarów, ale pamiętając o tej trzeciej nagrodzie, to nie wydaje się groźne.

Odsłuch

Górną częścią pasma zajmują się kopułki od xxx

Górną częścią pasma zajmują się miękkie kopułki od Scan-Speaka.

   Odstawiłem do kąta wydające się w porównaniu ogromnymi monitory Reference 3A i zgodnie z wytycznymi dystrybutora HiFi Ja i Ty odstawiłem je razem ze zworami Oyaide, ponieważ do Stirling Broadcast dołączone były od Sulka. Te z kolei, też zgodnie z wytycznymi, podpiąłem w odwrotnym kierunku, to znaczy od góry do dołu, bo tak podobno gra lepiej. Monitory ustawiłem na wprost i na też dołączonych drewnianych stelażach za 900 PLN, podpinając je do własnego systemu oczywiście także kablami głośnikowymi Sulka. I do roboty.

Zacznijmy od wielkości, bo ona bywa istotna. Nie od wielkości obudów, bo to już przerobione, tylko wielkości dźwięku. No więc z tych malutkich obudów dźwięk się dobywa normalny, to znaczy zupełnie jakby były ze sześć razy większe. Sadzając przed Stirling Broadcast LS3/5A kogoś z zawiązanymi oczami, na pewno by on nie zgadł, że gra coś tak małego. Może by się domyślił, że nie ma do czynienia z podłogówkami wielkimi jak Avantgarde, ale że to są średniej wielkości głośniki monitorowe, to by na pewno pomyślał. Domyślił by się wprawdzie, że nie gra coś z dużym głośnikiem niskotonowym, bo bas nie schodzi z całym impetem w najniższą oktawę, ale by pewnie pomyślał o dużym głośniku szerokopasmowym. A przecież ten tutaj jest właśnie malutki, a mimo…

Właśnie, warto powiedzieć, co mimo. Otóż jest specyficzne i rzadko naprawdę widziane, by głośnik szerokopasmowy tak dobrze wypełniał rejestry basowe. Miewaliśmy ostatnio do czynienia z kolumnami nie mającymi głośnika niskotonowego, a za to różnej średnicy szerokopasmowe, i żadne tak dobrze basu nie wypełniały. Regułą było zastępowanie wypełnienia akustyką, co w sumie dobrze się sprawdzało w roli przebiegłej maski i nieraz dawało spektakularne nawet efekty, ale co wypełnienie, to wypełnienie, a co niskie zejście, to też nie średnie. No więc tego super zejścia żadne ostatnio opisywane poza Audioform Adventure nie miały i Stirling Broadcast też go nie mają, ale jako jedyne obok tych czterodrożnych dają solidne wypełnienie. Może nie jakieś super, ale na tyle mocne, że budujące przewagę nad wrażeniami akustycznymi, a nie jak u innych odwrotnie.

Za bas i środek odpowiadają natomiast xxx

Za bas i środek odpowiadają natomiast szerokopasmowce od SEAS-a.

Tak więc gdy perkusista pałą ładuje mocno w bęben, to u tych Stirling Broadcast nie tylko słyszymy jak dźwięk się echowo po kubaturze miota, ale także słyszymy masywność tego dźwięku a nie sam jego zarys. To nie są dźwiękowe „balony”, gdzie jest sama tylko powierzchnia, tylko dobrze skłębione „gałgany” niskiego perkusyjnego brzmienia, czyli coś mającego konsystencję i wnętrze. A w efekcie te niskie dźwięki od Stirling Broadcast są wprawdzie mniej nośne przestrzennie, ale za to cięższe, konkretniejsze, porządniej osadzone. Nie będzie wprawdzie subowych przeżyć super niskiego zejścia, na podobieństwo takich choćby od Spendor D7, że o Zeta Zero nie marzę, lecz nie będzie też przewag maskującej akustyki nad nieobecnym niemalże i pozostającym tylko w wyobrażeniu wypełnieniem.

Z rzeczy ważnych, obok dużego, normalnej wielkości, dźwięku i zaznaczającego się wypełnienia, jest ważne jeszcze coś – i aż prawie najważniejsze. Tym czymś jest zbieżność czasowa. Nie wiem jak wygląda zwrotnica, bo kolumn nie rozbieram, ale zrobiono ją super i punkt podziału dobrano ekstra. W efekcie jakby grał jeden głośnik, że zszycia w ogóle nie czuć. Zwłaszcza z tymi też świetnie dobranymi przez dystrybutora podstawkami i kiedy usiądziesz właściwie, to znaczy na wierzchołku równobocznego trójkąta. Dźwięk idealnie scala się w jedno i nic a nic nie rozłazi. Od dołu do samej góry równo zostaje rozsmarowany, niczym masło na kromce chleba nie rozkrojonej, pomimo że jest tam przecież gdzieś zszycie. Tego początkowo można nie złapać, bo przecież to naturalne, a dopiero potem, w refleksji, nam przychodzi do głowy, że tak równo to grało.

Ta równość przebiegu pasma współtworzy wraz z wypełnieniem i tym normalnej wielkości dźwiękiem owo pierwotne założenie o prawdziwości dźwięku. Te monitory studyjne grać miały dźwiękiem prawdziwym i niewątpliwie to czynią. Zaraz to na początku sprawdziłem, bo odsłuchy zaczynam ostatnio z reguły od zwykłej mowy, by dopiero na bazie tego testu parać się muzycznymi wzlotami. I byłem pod wrażeniem, bo rzecz świetnie wypadła. To można różnie nazywać, a ja nazwę trochę przewrotnie, bo poprzez krytykę innych. Otóż monitory Stirling Broadcast LS3/5A są całkowicie pozbawione histeryczności. Pisałem niedawno, przytaczając opinię twórcy słuchawek AudioQuest NightHawk, że dźwięk prawidłowo oddany wydaje się względem niewłaściwego jakby nieco uboższy. Bardziej okazuje się jednoznaczny, bo sopranowe nuty nie tworzą wibracyjnej łuny, tylko wszystko schodzi się w jedno i jednoznaczny ma wyraz. Tak samo jak wtedy, gdy z kimś rozmawiasz, będąc w normalnych warunkach a nie w jakiejś grocie.

xxx

To klasyczne towarzystwo najlepiej pędzić w układzie bi-wire, ale z dobrymi zworkami też daje radę.

To trzeba móc w nagraniach odróżniać, by wiedzieć gdzie ich dokonano. Czy w aktywnym akustycznie otoczeniu koncertowego teatrum, albo jakiegoś lochu w stylu Piwnicy pod Baranami, czy w normalnym pokoju studia albo gdzieś na ulicy. Jeżeli ma się odpowiednie nagrania, to warto to przetestować; i jeśli usłyszysz, że system zawsze, niezależnie od otoczenia, histerycznie się wzbudza echowo na górze, to znaczy że zniekształca. A właśnie Stirling Broadcast zupełnie tego nie robią i dzięki temu bierze aż satysfakcja, gdy słuchasz jak one grają. Naturalnie, spokojnie, bez żadnej ekscytacji własnej. Głos im nie drży, nigdy się nie unoszą i radzą sobie w każdych warunkach. Na obu skrajach pasma, a jeszcze lepiej pośrodku.

Odsłuch cd.

A ile prawdy jest w legendzie o LS3/5?

A ile prawdy jest w legendzie o LS3/5?

   O basie już napisałem i skoczmy na soprany. Z nimi też już zacząłem, chwaląc brak sztucznych podniet, ale napiszmy uczciwie, że troszkę te nasze Broadcast ową górę ścinają, co ludzki głos uspokaja i czyni naturalnym, ale w brzmieniach fortepianowych trochę tej góry brakuje i nie są to soprany na miarę aż najlepszych. Jednak nieznacznie tylko, w dobrym stylu temperowane, więc nigdy nie wpadające w histerię i bardzo dobrze skomponowane z tym dobrze wypełnionym basem. A w efekcie spektakl naturalności, a o to przecież chodziło. Doposażony w dodatku wspomnianym eleganckim zszyciem, co nie zostawia śladu – i rzecz nie mniej ważna – znakomitą też przejrzystością. Dźwięk jest konkretny a nie ezoteryczny, a mimo to towarzyszy mu pełna widzialność, bez uciekania w cienie czy cokolwiek zwanego zmulaniem. Wszystko widać i wszystko jest doświetlone – a do tego jeszcze w bardzo przyjemny sposób.

Tu chciałem wtrącić dygresję. Otóż kiedy tego słuchałem, zdałem sobie dość szybko sprawę (powiedzmy po kwadransie), że podobnego grania doświadczyłem niedawno i nieźle mnie to rozśmieszyło. Bo wiecie co, tak grał Orfeusz. Ten stary z lat 90-tych, którego tak pochwaliłem konfrontując go z nowym. To prawda, że popis kunsztu od sławnej niemieckiej marki, będący szczytem techniki elektrostatycznej na użytek słuchawek, skraje pasma potrafi przyrządzać lepiej, wyżej ciągnąc soprany, niżej schodząc na basie i lepiej też operując całościowo pogłosem. Ale tak jak grał ostatnio, z super systemem od Accuphase, to było brzmienie analogiczne co do formy i światła. Emocjonalnie lekki optymizm, za sprawą oświetlenia jasnego i lekko kremowej barwy. A w efekcie całościowa przyjemność i pełny naturalizm. Głosy jak żywych ludzi, żadnego rozpadu zakresów i czyste, jasno oświetlone medium bez cienia krzykliwości. Jasny nie znaczy tu ostry, krzyczący, czy jakkolwiek zgryźliwy. Przeciwnie – ta jasność pozostaje łagodna, spokojna, rozweselająca. I w bardzo dobrym tonie, bo nie wesołkowata, że wszystko w żart się obraca i nieraz jeszcze głupi, tylko nastrój nieznacznie optymistyczny, jakbyś w miłym a nie ponurym towarzystwie przebywał, co nie przeszkadza temu, by rzeczy smutne smutnymi były a posępnymi posępne. Ne jakoś przeraźliwie, bez żadnego akcentu na smutek, ale z zachowaniem proporcji uczuć w ogólnie przyjaznej i jasnej atmosferze.

Nad wyraz dużo - te maluchy potrafią bez przeszkód wypełnić dźwiękiem spore pomieszczenie!

Nad wyraz dużo – te maluchy potrafią bez przeszkód wypełnić dźwiękiem spore pomieszczenie!

Podobnie grał Orfeusz i to mi się skojarzyło, a jeżeli porównać, to tylko wraz z tym chwalić, bo przecież on był wzorcem idealnego brzmienia, a zatem skoro Broadcast do tego wprost nawiązują, to jakże ich też nie chwalić. Ale to można odwrócić, bo parzcież te Stirling Broadcast są datowaniem o wiele starsze, aż o dwadzieścia wiosen. Tak więc można powiedzieć, że prędzej robiąc Orfeusza wzorowano się na nich, niż że się działo odwrotnie. Na ich wzorcu naturalności ze studiów BBC, inżynierom od Sennheisera na pewno dobrze znanym, wzorowano się robiąc te ultra-hiper słuchawki. A zatem kto je kupi i odpowiednio napędzi, będzie mógł sobie powiedzieć, że ma monitory Orpheus; może nie aż tak wybitne, ale ideałowi bliskie.

Co jeszcze można powiedzieć? Słuchałem i w uszy lała się jakość, a głębia dźwięku czyniła radosny uśmiech na twarzy. I wszystko to naturalne, z ciągłym nawiązaniem do realności, a zatem z dobrym przywołaniem postaci, choć nie aż zjawiskowym. To nie grało niesamowicie, jak powiedzmy Raidho, ale bardzo dobrze, spokojnie, koherentnie, realnie. Do tego przyjemne światło i naturalizm głosów, i spory udział piękna, któremu do pełni szczęścia ciut brakowało pogłosu. Ten (może tylko u mnie?) lekko się bowiem wygaszał i czasem brakowało wkładania dźwięku w aurę dodatkowego tworzenia klimatu. Być może całkiem świadomie – w imię pełnej naturalności – a może tak tylko wyszło, po prostu samo z siebie. W każdym razie bez upiększania w stylu tubowych głośników, tylko tak bardziej prozą, ale zarazem smacznie. A smaku dodawała także faktura głosów, jakże przyjemnie chropawych, a w całościowym odbiorze gładkich. Bez akcentu na głębię sceny i bez poszerzania jej szerokości, tylko tak przed słuchaczem i raczej w jego stronę. Z dość bliskim pierwszym planem, a więc i nawiązaniem kontaktu; z dobrym też ożywianiem i całościowym płynięciem. Z oklaskami rozbitymi na dłonie i świetnym obrazowanie perkusji, a także elegancką strunowością i całkiem dobrym fortepianem. Dużo też mocy we wszystkim, a zatem brak problemów z orkiestrą, a rock podany w stylu reportażowym – jasnym, wyraźnym i z dobrym rytmem. Duża odporność na przester, więc można hałasować, a wzmacniacz powinien być w miarę mocny, bo ich skuteczność niewielka.

I to dźwiękiem z naprawdę wysokiej półki, w zasadzie pozbawionym większych mankamentów. I w tej sytuacji cena ich staje się racjonalna, a nasza rekomendacja oczywista!

I to dźwiękiem z naprawdę wysokiej półki, w zasadzie pozbawionym większych mankamentów. W tej sytuacji cena staje się racjonalna, a rekomendacja oczywista.

Jednak 25 W od Crofta spokojnie dało radę i mogłem spokojnie badać, gdzie rodzą się te przestery. Daleko – powiem – się rodzą, tak więc możecie być o to spokojni i nawet spory pokój da się napełnić dźwiękiem. I jeszcze tylko dorzucę, że dźwięk na dobrej był wysokości i żadnego w nim czarowania, a tylko sam czysty realizm. Ale taki z oddechem, że ani trochę duszności i czarujący głębią, tak jak prawdziwa muzyka.

Dobre głośniki. Nie tanie, bo tańszych małych jest sporo, ale mające rys wybitności, jak również autorytet klasyka. Poparty nagrodami oraz angielską szkołą, każe się grubo cenić i przysłuchiwać z uznaniem. Epokowa w nich siedzi, było nie było, robota.

Podsumowanie

Stirling_ LS3_HiFiPhilosophy014   Co powiedzieć na koniec? Że oto kolejny przykład, jak za relatywnie małe pieniądze można się piękna nasłuchać. Inaczej nieco niż w przypadku opisywanych ostatnio monitorów Audio Solution, bo z większym naciskiem na realizm a mniejszym na upiększanie. Z większym także a nie tylko bardziej realnym dźwiękiem, tak jakbyś normalne głośniki podłogowe sobie sprawił. Nie takie całkiem po byku, ale już takie solidne – i z takim też awantażem, że bardzo mało miejsca zabiorą, zatem coś w sam raz na mały pokój z dużymi ambicjami. Średni budżet na to ci będzie potrzebny, bo osiem tysięcy kolumny z podstawkami, plus z czasem lepsze zwory; bo jak już pisałem poprzednio, dobra zwora to skarb i trzeba się o nią postarać. Od Sulka czy Oyaide, byle tylko rasowe a nie z drucików czy blaszek, co tylko dźwięk degradują.

Kto kupi te Stirling Broadcast, będzie się mógł poszczycić posiadaniem autentycznego klasyka, a jak się jeszcze powoła na tę moją recenzję, będzie mógł także powiedzieć, że ma w domu dźwięk w dużym stopniu analogiczny do tego granego przez jeszcze bardziej sławnego Sennheisera Orpheusa. To nie są małe rekomendacje, a Henk i Marja dodają swoją. Poza tym jest wiele innych recenzji głośniki te gromko chwalących, tak więc nikt nie pozostanie z nimi sam na sam w sensie dokonanego wyboru. Z tyłu, na producenckiej winiecie, cyfra numeru seryjnego zaczyna się od wartości osiemdziesięciu ośmiu tysięcy, a trzeba jeszcze pamiętać, że produkował je nie sam tylko kiedyś Rogers, którego Stirling jest sukcesorem, tak więc faktycznie jest na rynku coś koło stu tysięcy. Mało który audiofil ma coś równie w sensie zakupowego wyboru docenionego, co nie jest tanim gadżetem, lecz rzeczą mającą swą cenę, że na pstryk w palce nie kupisz.

 

W punktach:

Zalety

  • Duży dźwięk z małych głośników.
  • Czysty klasyk gatunku.
  • Realizm.
  • Przyjemne, jasne światło.
  • Żadnego maskowania, zwodzenia, ucieczki w strefę cienia.
  • A więc pełna przejrzystość.
  • Do tego swobodny oddech.
  • Głębokie brzmienie.
  • Naturalne głosy.
  • Mocny, dobrze wypełniony bas.
  • Nieznacznie temperowane, dobrze zrealizowane soprany.
  • Spora dawka piękna.
  • Przyjemna chropawość tekstur.
  • I całościowa gładkość.
  • Scena bez rozlewania na wysokości oczu.
  • Idąca w stronę słuchacza.
  • Bliski pierwszy plan, a więc kontakt z wykonawcami.
  • Nuta całościowego optymizmu bez zaburzania innych wartości emocjonalnych.
  • Ożywiająca się przestrzeń.
  • Dużo energii w dźwięku.
  • Dobra stereofonia.
  • Wyjątkowo spójne pasmo.
  • Stylistycznie podobne do Sennheisera Orpheusa.
  • Malutkie i zgrabniutkie.
  • Na biurko i na cały pokój.
  • Kawał grania za umiarkowane pieniądze.
  • Made in England.
  • Polski dystrybutor.
  • Wielokrotnie nagradzane.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Umiarkowane operowanie pogłosem.
  • Nieznacznie okrawane oba skraje pasma.
  • Ze zdjętymi maskownicami piękne nie są.
  • Podstawki trzeba dokupić.
  • Jak również lepsze zwory.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: HiFi Ja i Ty

Dane techniczne:

  • Rodzaj: monitory dwudrożne.
  • Moc: ciągła 60 W; chwilowa 110 W.
  • Maksymalny poziom głośności: 100 dB (para w odległości 2 m).
  • Impedancja wejściowa: 11 Ω.
  • Przyłącza: bi-wire, 4 mm terminals.
  • Pasmo przenoszenia: 75 Hz – 18 kHz (+/-3dB).
  • Punkt podziału: 3 kHz.
  • Czułość: 83 dB/1 Watt/1 m.
  • Obudowy: zamknięte, koncepcyjnie bez tłumienia.
  • Wymiary: 188 mm (W) x 168 mm (D) x 302 mm (H).
  • Waga: 4.4 kg/szt.
  • Wykończenia: wiśnia, orzech, dąb angielski, czarny jesion, dziki dąb, zebrano, heban, drzewo różane.
  • Cena: 7150 PLN para.
  • Polskie podstawki: 900 PLN.

 

System:

  • Źródło: Accuphase DP-700.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Głośniki: Stirling Broadcast LS3/5A.
  • Interkonekty: Sulek Audio.
  • Kabel głośnikowy: Sulek Audio.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

10 komentarzy w “Recenzja: Stirling Broadcast LS3/5A V2

  1. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, fajnie byłoby, gdyby udało się kiedyś Panu przetestować dwie highendowe konstrukcje podstawkowe. Mam tu na myśli monitory Xavian Orfeo oraz Diapason Astera.

    1. PIotr Ryka pisze:

      To jest do zrobienia i nawet jest w planach.

  2. AAAFNRAA pisze:

    Prawie identyczne wielkością i ceną jak Harbeth P3ESR oraz Xavian Perla może je Pan porównać? Czułość słaba, czy próbował je Pan napędzić Lebenem? 15 W to trochę mniej niż ma Croft.
    Pozdrawiam

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie mam w tej chwili Lebena. Ma wrócić razem z CS600. Ale one są dość wymagające dla prądu. Nie jakoś bardzo, ale jak normalne podłogówki.

  3. PIotr Ryka pisze:

    Z aktualności: przyjechały Audeze LCD-4.

    1. adam pisze:

      serio? czy prima aprilis. 🙂 a powaznie pozdrawiam i dziękuje za fantastyczne recenzje, ktore świetnie sę czyta

      1. PIotr Ryka pisze:

        Serio, serio. Już ich dziś sobie sporo posłuchałem. Także pozdrawiam.

  4. PIotr Ryka pisze:

    I jeszcze przyjechały lampy Sophia ECC83. Okaże się, czy te małe triody też teraz potrafią robić.

  5. Jacek pisze:

    Porównując owe monitory możemy się spodziewać odpowiednika jakiej klasy jeżeli chodzi o słuchawki? Pojawiło się w recenzji porównanie z Orpheuszem gdzie monitory zostały trochę, acz nie za dużo w tyle, więc zaciekawiło mnie czy w sumie bardziej się opłaca celować w słuchawki za 7000-8000 zł czy takie właśnie LS3/5A.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Takie głośniki a słuchawki to zupełnie inne jednak wrażenia muzyczne i nie ma bezpośredniego przełożenia. Natomiast jak chodzi o porównywanie i jakościowe odniesienie, to Te Stirling Broadcast są czymś w rodzaju Ultrasone Signature Pro.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy