Recenzja: Spendor D7

Odsłuch cd.

Spendor_D7_011_HiFi Philosophy

A sprawdzi to nasza lampowa zgraja.

   Ten pozbawiony ocieplania i umilania styl szybkich dźwięków daje oczywiście inny wyraz niż łączona zazwyczaj z techniką lampową przeciągła słodycz, toteż gdyby dźwięk Spendorów nie był głęboki i nie był dobrze opisany przestrzennie, stałby się przeciętny, pozbawiony wyższych walorów. Zupełnie jednak taki nie jest – a w zamian realistycznie dokładny, a zarazem poetycko elegancki. Nie usiłuje się łasić, nie uśmiecha przy każdej okazji, tylko pokazuje muzyczny świat bez jak to się mawia ogródek, w całej jego złożoności i bez nacisku na upiększanie. To upiększanie bierze się z samego kunsztu obrazowania, dalece wyższego niż ma to miejsce w przeciętnych głośnikach. Można to nazwać potencjałem, można mistrzostwem, ale jakkolwiek będziemy nazywać, faktem jest, że Spendory D7 mają umiejętności wychodzące daleko ponad tak zwaną dobrą średnią i to jest ich największą zaletą. Grają do pewnego stopnia stylem monitorowym, nie owijającym wszystkiego basową kołdrą głośnika niskotonowego, co pozwala żyć ludzkim głosom bardziej własnym życiem, w tym wypadku życiem bardzo realnym i bardziej w stylu reportażowym niż romantycznym. Rzeczy zwykłe same z siebie się tutaj nie uwznioślą, tylko mają to coś, co zwykłem nazywać metafizyką przedmiotu, a co bardzo dobrze oddawał w swoich powieściach Gombrowicz, a w filmach Ingmar Bergman. Pewien sposób patrzenia na rzeczy zwykłe, który bez dodatkowych środków wyrazu potrafi wydobywać ich niezwykłość. Owo zabijanie rutyny patrzenia, jakże trudne i jakże ekscytujące emocjonalnie. Egzystencjalne wytrącenie ze schowania w normalność, z naiwnego poczucia sensu. Taki właśnie nieoczywisty dzięki kunsztowi obrazowania świat zwykłych rzeczy w postaci znanych sobie od dawna ale inaczej pokazanych utworów możemy dostać od głośników Spendor D7, kiedy zasilić je odpowiedniej klasy sygnałem. A jest to trzeźwość mogąca wywoływać stan nietrzeźwości dalece silniejszy niż po zwykle stosowanych środkach ucieczki od rzeczywistości, owo metafizyczne upicie światem, groźne zarazem i niepojęte – i piękne. Łączące piękno z brzydotą w syntezę wyższego poziomu, w przeżywanie istnienia i nasz w nim niezrozumiały udział.

Spendor_D7_001_HiFi PhilosophySpendor_D7_003_HiFi PhilosophySpendor_D7_013_HiFi Philosophy

 

 

 

 

Nie mniej niż realistyczna średnica i rozmigotana, swawolna góra godzien uwagi jest bas, którego jak i tamtych wyróżnikiem okazuje się jakość. To bas nie epatujący ogromem, tektonicznym zejściem i upowiciem wszystkiego, tylko wyraźny, mocny, ale jednocześnie bardzo rozdzielczy. Z prawdziwą przyjemnością przysłuchiwałem się popisom tak podawanej muzyki elektronicznej, gdzie w miejsce jednolitego, bezpostaciowego – bum! – pojawiało się narastanie, wieloplanowa, zataczająca szerokie kręgi głębia i tak jak w przypadku fortepianowych klawiszy pełna klarowność, biorąca źródło w złożoności. Żadnego jednorodnego huku (no chyba, że w nagraniu był taki), tylko staranne obrazowanie różnorodności dźwięku. Aż wręcz się zadumałem nad tym basem, chociaż napisałem przed chwilą, że głośniki nie mają refleksyjnego stylu, ale nie o styl tutaj chodzi tylko to jak ten bas był rozdzielczy i jaki to miało wpływ na całościowy odbiór. Naprawdę rzadko napotyka się sytuację kiedy tak dobrze czuć jak niskie rejestry pracują w przestrzeni, bo z natury niskie dźwięki są niekierunkowe i mają tendencję do ujednolicania. Tu natomiast doskonale było słychać ich propagację i to jak stopniowo ogarniają przestrzeń, jak się różnicują, wędrują, odbijają. Zwykle co do basu dwa są tylko wymagania – żeby miał niskie zejście i się nie zlewał, przez co rozumie się sam wyraźny kontur. Mało kto zawraca sobie głowę wewnętrzną akustyką bębnów, a jeszcze rzadziej pojawiają się potrzeby odnośnie całościowych efektów scenicznych. Tu natomiast wszystko to było samo z siebie widoczne, ukazując jak marne zazwyczaj bywają produkcje basowe i jak łatwo jest zadowolić słuchaczy byle czym. Wraz z pienistymi, momentami aż szalejącymi sopranami i realizmem średnicy dawało to pełny obraz bogactwa muzyki, zaiste niepowszedni. Jeszcze bardziej ta niepowszedniość stała się widoczna, gdy w pewnym momencie zaskoczony zostałem dla odmiany niskością zejścia. Aż całe pomieszczenie zadygotało, mimo iż głośność była tylko średnia i mimo że wcześniej ukazało się wiele niskich dźwięków, jednak pokazywanych głównie poprzez przestrzenność i różnorodność a nie potęgę zejścia. No naprawdę – pomyślałem sobie – te Spendory rzeczywiście są!

 

Z przetwornikiem Phasemation HD-7A192

Spendor_D7_016_HiFi Philosophy

Głośnikowy duet Spendora zagrał w niezwykle przekonywujący sposób – i misternie, i potężnie zarazem. A przy tym jego cena nie doprowadza do płaczu.

Tytułem uzupełnienia, a także goniony ciekawością, wzbogaciłem na koniec system przetwornikiem Phasemation zasobnym w procesor K2. Z miejsca pokazały się jego charakterystyczne zalety: pogłębiona scena i pogłębienie samego dźwięku, zyskującego na masie i przestrzenności. Niewątpliwie brzmienia miały teraz większy ciężar, a także ukazał się charakterystyczny dla K2 dodatkowy wymiar, coś w rodzaju dźwiękowego 3D. Słuchanie stało się zarazem łatwiejsze, bo soprany nieco wraz z całą tonacją się obniżyły, przez co i bas zaczął częściej o sobie przypominać, ale przede wszystkim zmieniła się atmosfera, bo wyważona tonacja z kładzeniem akcentu na samą prawdę i ekstremalną rozdzielczość zastąpiona została przez mroczniejszy światłocień, wywołujący nastrój tajemniczości i niepokoju. Nie było to już kino reportażowe, starające się niczym film przyrodniczy dać przede wszystkim poczucie przebywania na miejscu zdarzeń, tylko artystyczna, filmowa aranżacja, gdzie znać rękę znakomitego operatora i czuć pracę reżysera, starających się o budowanie nastrojów głębszych niż sam powszedni realizm. Zasłuchałem się i popadłem w zadumę, bo z jednej strony to nowe, zaaranżowane widzenie muzyki, miało swój niepowszedni smak i wyraźnie widoczne artystyczne zapędy, ale z drugiej ta poprzednio słuchana prawda czystego przedmiotu widzianego w pełnym oświetleniu, bez żadnych dwuznyczności i niedopowiedzeń, też była fascynująca i także budująca nastrój. Nie chcę tych stanów względem siebie wartościować, bo nie o to tu chodzi. Jeden i drugi był cenny i na swój sposób trafny. Oczywiście granie z K2 było bardziej wysmakowane i bardziej koneserskie, nieosiągalne dla zwykłych, nawet bardzo przyzwoitych systemów; ale, jak mówię, jedno i drugie bardzo mi odpowiadało, przy czym to z K2 było dziecinnie już łatwe w odbiorze i gdyby nie skumulowana moc emocjonalna i potężna fala uczuciowa jakie się z nim niosły, można by je traktować jako relaksujące. W odniesieniu do głośników płynie zaś z tego prosta i jednoznaczna konstatacja, że każde granie wysokiej jakości, niezależnie od stylu, ukażą z wyrafinowaniem i na bardzo wysokim poziomie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

17 komentarzy w “Recenzja: Spendor D7

  1. Michal Pastuszak pisze:

    Mnie tez te glosniki sie bardzo podobaly, do tego stopnia, ze przytargalem je do domu jakies rok temu liczac na powtorke spektaklu salonowego, niestety, ale okazaly sie ciut za duze do mojego, raczej przecietnej wielkosci, pomieszczenia i musialem je oddac z bolem serca. Ostatecznie wzialem wiec kolumny podstawkowe…

  2. Michal W pisze:

    czy w planach przewidziana jest recenzja VIOLECTIC V281, według wstępnych opinii to podobno świetny wzmacniacz słuchawkowy.

    1. Maciej pisze:

      Potwierdzam że najwyższe modele Violectric to bardzo ciekawe propozycje. Nie wiem czy tak dobre jak najwyższe modele Ear Stream… Ale za to mają pilota, przełączniki wzmocnienia, zbalansowane gniazda, dużo mocy.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Może Ear Stream liczy na to, że się z nimi zmierzy i okaże lepszy. To by tłumaczyło pochwały pod adresem konkurenta. 🙂

        1. Maciej pisze:

          To jest o tyle względne, że nadchodzą czasy kiedy sam wzmacniacz słuchawkowy w obudowie to za mało. Nawet jeśli gra wielce wybitnie. Teraz potrzeba funkcji dodatkowych: pilotów, kilku wejść, wyjść na 2 pary słuchawek, przełączników wzmocnienia, topologii zbalansowanej, a i nierzadko DACa, końcówki mocy dla efektywnych kolumn na pokładzie. Widać to chociażby na przykłądzie nowego Phonitora, Violectrica i paru innych którzy już nie byli w stanie skonstruować lepiej grającego urządzenia (i których urządzenia grają istotnie już bardzo dobrze)

          1. Piotr Ryka pisze:

            W sensie wygody użytkowej to wszystko prawda, ale prawdą pozostaje też, że urządzenia ekstremalne powinny być w osobnych obudowach. Wszystkiego w jednym bez pewnej utraty jakości i pewnych kompromisów upchnąć się nie da. Dlatego najlepsze wzmacniacze słuchawkowe to jednak same wzmacniacze z ewentualnie dodaną funkcją przedwzmacniacza.

        2. Michal W. pisze:

          Piotrze, to nie ten Michal W. się wpisał powyżej. 🙂 Niemniej, jak pojawi się wola starcia na ringu HiFiPhilosophy, to przyprowadzę sprzętowych zawodników.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Zatem kolejna prowokacja, zapewne ze strony fanklubu MichałaW i jego Ear Stream. Dobrze, jak się nadarzy okazja, zrobimy jakieś porównanie, a wcześniej wypadałoby także osobną recenzję.

  3. Piotr Ryka pisze:

    Na planie ogólnym są wszystkie co wybitniejsze wzmacniacze słuchawkowe, ale akurat tego nie brałem pod uwagę w najbliższej przyszłości, co zawsze można odmienić. Aktualnie piszę recenzję słuchawek Audio-Technica ATH-W3000ANV, a potem będę opisywał wzmacniacz słuchawkowy Divaldi.

    Trzeba będzie powrócić do praktyki sporządzania zapowiedzi, co porzuciłem z dwóch względów. Po pierwsze nie wszystko co zostało uzgodnione faktycznie przyjeżdżało, a po drugie ilekroć publikowałem listę przedmiotów do zrecenzowania, niektórzy inni recenzenci starali się jakoś udaremniać moje plany, starając się za wszelką cenę być w opisywaniu przede mną albo dzwoniąc do dystrybutorów by mi nie przysyłali. To oczywiście dziecinada, ale jednak uciążliwa, tak więc przestałem pisać o co zabiegam, by innym nie ułatwiać dywersji. Ale czytelnicy też mają swoje potrzeby, tak więc zapowiedzi trzeba będzie przywrócić.

  4. jan pisze:

    Przepraszam ze nie na temat, czy ktos posiada schemat kabelka do akg k812?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na pewno ma Forza Audio Works skoro je robi.

      http://forzaaudioworks.com/en/

  5. Maciej pisze:

    Żeby nie było u mnie pudełek osobnych jest cała masa i też jestem zwolennikiem separowania odrębnych układów. Ale samodzielne drogie wzmacniacze słuchawkowe, które znam nie zrobiły na mnie takiego wrażenie żeby je kupić. Może jeszcze muszę poszukać…

    Natomiast funkcja wzmacniacza słuchawkowego i pre w jednym to w zasadzie to samo, lub coś uzupełniającego się, w najbardziej prostym wydaniu to kwestia dodanie wysokiej klasy selektora (np Elna) …

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak z marszu mogę zarekomendować jako wyjątkowe połączenia słuchawki Sennheiser HD800 ze wzmacniaczem Bakoon i Audeze LCD-3 ze wzmacniaczem Leben CS300F, a jako wzmacniacze uniwersalne Cary CAD-300-SEI i Little DO MKVI+.
      Jak z tego widać bycie wzmacniaczem głośnikowym dobrze wpływa na jednoczesne bycie słuchawkowym.

  6. Maciej pisze:

    Bo transformatory ogólnie chyba dobrze robią wszelkim membranom. O lampach nie wspominając 🙂

  7. Maciej pisze:

    A na marginesie Piotrze polecam do recenzji to cacko – dość unikatowa konstrukcja a firma z 'dacowymi’ dobrymi tradycjami. Choć niepozorna

    http://www.6moons.com/audioreviews/metrum3/5.html

    W Polsce metrum ma chyba dystrybutora.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Być może uda się przetestować, ale na razie co innego jest na rozkładzie. A dlaczego akurat to?

  8. Maciej pisze:

    Po pierwsze nowość, po drugie ich urządzenia zbierają bardzo dobre opinie a po trzecie bo nie ma sprzężenia zwrotnego – kwestia kontrowersyjna we wzmacniaczach słuchawkowych… acz ciekawa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy