Recenzja: Sennheiser HD 630VB

Sennheiser_HD630_010_HiFi Philosophy   Sennheiser kojarzy się ze słuchawkami jeszcze bardziej niż Ryka, a to już coś. Ale co się dziwić – on projektował, a ja tylko opisuję. Za to słuchać można nas obu, albo nie słuchać; tyle że mnie w piśmie, a jego w dźwięku.

Pisanina nie musi przegrywać z muzyką, pod warunkiem, że jest rozrywkowa albo pouczająca, a recenzje słuchawek bardzo średnio pod tym względem wypadają. Daleko im do Wojny i pokoju Tołstoja (znałem panią, która czytała tę książkę na okrągło), albo Przypadku i konieczności Monoda, do przeczytania którego wszystkich zachęcam. Niezależnie jednak od odniesień do literatury naukowej i beletrystyki, faktem jest, że Sennheiser zrobił nowe słuchawki, a Ryka je opisuje. Można zatem przeczytać i posłuchać, albo posłuchać i przeczytać, bądź wybrać jedną z trzech pozostałych opcji.

Słuchawki nie tylko są nowe, ale i nowomodne. A to oznacza, że są na ulicę. Lecz nie jedynie, jako że konstrukcję mają wokółuszną i same o sobie powiadają, iż są dwojakiego przeznaczenia. Można zatem stwierdzić, że norma i signum temporis, czyli na ulicę z przenośnym grajkiem, a w domu nie tylko z nim, ale także ze stacjonarną aparaturą, o ile ktoś wszedł w posiadanie. Nie jest to już wprawdzie dla audiofila obowiązek, bo granie przenośne wybiło się na wysokie poziomy, ale komputer dla faceta to wciąż wyposażenie obowiązkowe, bowiem gdzie indziej się porządnie w Far Cryʼa czy innego Battlefilda nie zagra. A jak już komputer, to pasowałoby mieć doń przetwornik i słuchawkowy wzmacniacz, bo te na płytach głównych to jednak nie to. Na tę ewentualność nasze tytułowe HD 630VB są o tyle przygotowane, że dołączają do nich przejściówkę na dużego jacka, a nieprzygotowane w ten sposób, że kabel mają nie odpinany i długości ledwie 1,2 metra; a to już ani praktyka, ani wygoda. Ktoś znów sprawy nie przemyślał i palnął głupstwo – toteż nie wiem doprawdy na kiego tam po tych Sennheiserach sztaby ludzi od konstruowania i marketingu trzymają, ciężkie pieniądze na nie wydając, a potem – masz ci los, jak mawiał Kubuś Puchatek – kawałka kabla pożałowali. Rodzina Grado nie zatrudnia i nigdy nie zatrudniała takich ekip, a od zawsze wiedzieli, że się przejściówka i przedłużacz należą, ale jak powiadał z kolei Wiciu Gombrowicz – im mądrzej, tym głupiej.  No więc uradziły te sztaby mędrców, że wypuszczą słuchawki z kablem 1,2 metra bez przedłużacza – i jeszcze na złość wszystkim napiszą, że się nadają do aparatury stacjonarnej. Efekt taki, że ze swoim stacjonarnym w kucki musiałem słuchać, ale za to oszczędność dla firmy kilkanaście albo kilkadziesiąt tysięcy metrów kabla, co to w hurcie pewnie parę złotych za metr kosztuje. No nic, jest jak jest i może kiedyś będzie lepiej.

Zezłościłem się, ale chyba nie bez powodu. Słuchawki za dwa tysiące powinny mieć dołączony kawałek drutu ułatwiający życie, bo raczej nie jego utrudnianiu służyć mają, a na to tym razem wyszło. Ale to nie pierwszyzna, bo ostatnio opisywane, jeszcze o wiele droższe oBravo, też miały krótki kabelek solo, tyle że odpinany, a to już pewne ułatwienie. A tak w ogóle, to moda na krótkie kable w drogich słuchawkach zaczęła się od Ultrasone Edition8 i najwyraźniej się utrzymuje. Już to wówczas krytykowałem, ale kto by słuchał.

I tak się przy okazji wydało, że słuchawki są za dwa tysiące z okładem, a ściślej za 2189 złotych, czyli wymagania im stawiać należy wysokie, a one z kolei twierdzą, że sprostać im to dla nich betka. Już się za to sprawdzanie bierzemy, ale jeszcze dorzucę, że poza tymi nowymi – spacerowymi – dojrzewa podobno u Sennheisera pewien miś niesamowicie wprost tłusty, co to do samego Orpheusa ma być nawiązaniem, ale mimo usilnych starań niczego ponad samo dwuznaczne kręcenie głowami nie udało się dowiedzieć, a nawet to podobno nie jest pewne. Jak mawiają w polityce – no comments, tak więc zostaje cierpliwie czekać.

Budowa

Zaczyna się jak to u Sennheisera - od klasycznego, nieprzemijająco pięknego opakowania.

Zaczyna się jak to u Sennheisera – od klasycznego, eleganckiego opakowania.

   Słuchawki HD 630VB dla firmy Sennheiser budowę mają przełomową – i wcale nie przesadzam, choć ktoś mógłby nie przyjrzawszy się tak twierdzić. Bowiem popatrzcie uważnie – to pierwszy spośród droższych i bardziej ekskluzywnych modeli tej marki, u którego muszle są okrągłe. Tak więc gdyby nie napis na pałąku i firmowe znaki na chwytakach regulacyjnych, w ciemno by można zgadywać, że to  jakiś Beyerdynamic. Podłużne, jajowate przetworniki to był dotąd znak firmowy Sennheisera, powtarzany we wszystkich wysokich modelach, a tu – trach! – i jesteśmy wykołowani. A kołują nas te HD 630VB nie tylko kształtem muszli i przetwornika, ale także dodatkowym kółkiem wraz z orientacją. Kółko umieszczono na prawej muszli i jest czarne, a orientacja okazuje się zmyłkowa, gdyż kabel też dochodzi do prawej. Dotąd wszystkie słuchawki o pojedynczym podpięciu miały wiodący do lewej, a tu jest na odwrót i dopiero kształt mocowań pałąka pozwala się w tym zorientować. Do lewej czy prawej, to w końcu nie jest aż tak ważne, chociaż przeciętny człowiek woli mieć prawą rękę swobodniejszą, wszakże poza długością i stroną podpięcia mam do tego kabla jeszcze jedną uwagę. Wykończono go bowiem szorstkim oplotem, co w sytuacji gdy jest tak krótki, musi powodować przy wielu okazjach ocieranie o ubranie, a wówczas odgłosy tarcia przeniosą się do wnętrza muszli. Panowie i panie od Sennheisera – szybciutko wymieńcie ten kabel na odpinany z dodaniem dłuższego, albo chociaż sam dłuższy zainstalujcie ze skracającą nawijką – i tak czy owak zawsze w gładkim, jak najbardziej śliskim oplocie, bo nie uchodzi. No, nie uchodzi.

Uchylmy więc rąbka tajemnicy. W końcu Sennheiser dłuuugo kazał sobie czekać na nowe słuchawki z serii HD.

Uchylmy więc rąbka tajemnicy. W końcu Sennheiser pokazał długo oczekiwane HD.630VB

Jak często u słuchawek do aparatury wędrownej jest na tym kablu zainstalowany mikrofon do obsługi połączeń telefonicznych, wspierany tym czarnym kółkiem na prawej muszli i niewielkim suwakiem też na na niej, za pomocą którego wybieramy tryb pracy dla urządzeń applowskich, bądź którychkolwiek innych. Na kółku są trzy przyciski (dół, góra, środek), pozwalające  regulować głośność i przyjmować bądź odrzucać połączenia, jednak dla audiofila na pewno najważniejsze będzie, że kręcąc pierścieniem na jego obwodzie dozujemy siłę basu. Zakres tej regulacji jest bardzo znaczny, oszacowany na +/- 5 dB, a z pełnym basem słuchawki grzmocą aż miło.

Całość konstrukcji, to znaczy muszle, prowadnice i sam pałąk, są ze stopów  aluminium, co nadaje wyglądowi sympatycznego, srebrzystego połysku i elegancji. Pady i pałąk są z kolei obszyte popielatym tworzywem o miłym dotyku, nie powodującym pocenia. Wygoda jest analogiczna do też okrągłych słuchawek Beyerdynamica, względem których obwód u Sennheisera jest chyba nieznacznie większy, ale za to pady szersze. Waga okazuje się średnia i wynosi 400 g, a siedzą te HD 630 na głowie solidnie. Regulacja zawieszenia także nie nastręcza problemów, a słuchawki można odkładać na płask, ale pokrętnie, bo zdejmując z głowy do góry muszlami, co sugeruje, że początkowo projektowano kółko i kabel po lewej. Można je również składać i pakować do dołączonego etui, a ponieważ muszle chodzą w trzech osiach i wszystkie wymiary dobrano poprawnie, to poza tym kablem reszta jest jak najbardziej pozytywna i godna pochwały.

Falstart. Jeszcze raz...

Rzut oka na opakowanie

Od strony czysto technicznej dowiadujemy się tyle, że impedancja wynosi 23 Ω, pasmo przenoszenia 10 Hz – 42 kHz, maksymalne ciśnienie dźwięku 114 dB, a zniekształcenia harmoniczne lądują poniżej 0,08%. Jasne jest też, że to konstrukcja zamknięta i napomknięto także, że cewki nawinięto drutem aluminiowym, natomiast wszystko pozostałe schowało się w cieniu. Nie wiadomo zatem jaka jest średnica membrany, jaka bliżej konstrukcja przetwornika, ani nie znamy skuteczność. Lecz że inni także często tym się nie chwalą, przeto nie ma się czego czepiać. Cena natomiast jest znana i dużo wyższa niż u mających podobne własności słuchawek Beyerdynamic Custom One Pro, które są także zamknięte i bas mają regulowany, a przeznaczenie zarówno wędrowne jak stacjonarne. Na pewno surowce i wykończenie pochodzą u HD 630VB z wyższego poziomu, a wygląd bardziej jest ekskluzywny, co zaś do brzmienia, to jeszcze obaczym, jak mawiał Onufry Zagłoba.

Całość pakowana jest w charakterystycznie dla Sennheisera lakierowany karton, tyle że nie w postaci obwoluty, tylko samego pokrycia zgrabnego pudełka wyścielonego pianką, na której spoczywa to koliste etui z czarnego, usztywnionego płótna ochraniające słuchawki. Zapinana się je na zamek, a w środku już czekają na nas sprytnie złożone HD 630VB.

Odsłuch

Panowie inżynierowie musieli się naprawdę nagimnastykować przy tej kreacji - oto...

Panowie inżynierowie musieli się naprawdę nagimnastykować przy tej kreacji – oto…

   Na początek sięgnijmy po odtwarzacz przenośny, bo przede wszystkim dla takiego źródła te HD 630VB są przeznaczone.

Z Cowonem Plenue: 

Grado SR60

Nie będę się rozpisywał, bo jak grają streetowe Grado z tym odtwarzaczem, o tym było w samej jego recenzji i tam odsyłam. Tu natomiast jedynie krótka charakterystyka. Taka przy niej na wstępie uwaga, że pradawne Grado (mam je z piętnaście lat) także sporządzono z myślą o aparaturze przenośnej, którą były wówczas walkmany, ale kabel dano im grubszy, gładziuteńki, do obu muszli podpięty i także nie odpinany, a długości 1,8 metra, co znakomicie poprawia wygodę ze sprzętem stacjonarnym, ale pogarsza z przenośnym, zwłaszcza że jest ten kabel dość ciężki.

Cieniste, gęste, świetnie dociążone i analogowo gładkie to jest granie. Bardzo też bliskie i wzbogacone mocnym, stale akcentującym się basem. Żadnych przy tym niedostatków szczegółowości ani dźwięczności. Wyższej klasy i zdecydowanie droższe słuchawki potrafią wprawdzie wrzucić do muzycznego morza więcej planktonu i bardziej nasycić je światłem, ale z ręką na sercu – te Grado tak grają, że wbrew częstym swym wypowiedziom o miarach high-endu, one i ten odtwarzacz dają taki już poziom, iż można czuć muzykę w całym jej przepychu i ornamencie, że dużo bardziej zależy nam na dalszym jej słuchaniu niż poszukiwaniu jakiegoś słuchawkowego zamiennika. Fantastyczna organizacja brzmienia z poziomu cenowego trzystu parudziesięciu złotych, idealnie z tym (niestety już nie tak tanim) Plenue się zgrywająca, w stylu – jak same słuchawki – amerykańskim; to znaczy głębia i spokojny popis z masą basu i gęstego, przyciemnionego brzmienia.

...Sennheiser HD630BV.

…Sennheiser HD630BV.

Czerń tła, a na niej analogowa muzyka, jakby to był przenośny gramofon a nie plikowiec. Spokój nie oznacza tu wszakże nudy ani samego relaksu. Rytm się świetnie wybija, jest też atak i sustain – i w ogóle wszystko co potrzebne by słuchać z zaangażowaniem, rozbudzić emocje i chcieć tej muzyki więcej. Paluszki lizać i uszka swe kochać. Super.

Sony MDR-Z1000

Kiedy słuchawki te sprzedawano, były owe Sony parę razy droższe od Grado i bardzo przez wielu sławione, a nie bez racji, bo pokazują granie inne i też znakomite. Nie w amerykańskim stylu, a nie wiem czy w japońskim, ale także z lekkiego cienia i głębokiego dźwięku atakują zalewem szczegółów i wszelkiej drobnicy, której ławice cały czas są widoczne na tle basowego wieloryba zasadniczej linii melodycznej. Zdecydowanie więcej jest dosadności i mocnego akcentowania sopranów, a bas lepiej kontrolowany i bardziej zwięzły przy równie głębokim zejściu. Ciosy rozdają te Sony szybsze i zdecydowanie więcej u nich talerzy oraz przeszkadzajek. Wokale też mają ostrzejsze i skutkiem dorzucenia sopranów młodziej brzmiące; a gdyby chcieć to ujmować skrótowo, prezentują granie bardziej się narzucające, popisujące szczegółami, równie bliskie, ale bardziej zużywające siły słuchającego. Tak więc – co kto woli – limuzynę od Grado, czy ścigacza od Sony. W limuzynie jest wygodnie i z klimatyzacją, a na motorze szybciej, więcej widać i w uszach wiatr szumi.

Sennheiser HD 630VB

Nie będę przeciągał porównań, bo w teście samego Plenue jest dużo o tym jak gra z jeszcze innymi słuchawkami. Przywdziewajmy zatem nasz przedmiot recenzji i niech zeznaje co umie.

Nowe Senki to łamią się jak trzeba i kiedy trzeba za sprawą bardzo solidnych i sprawnych zawiasów.

Nowe Senki łamią się  za sprawą bardzo solidnych i sprawnych zawiasów.

Te słuchawki to jakby dwie, a nawet trzy pary różnych. Albowiem owo pokrętło basowe naprawdę dużo zmienia i można słuchać dzięki niemu w odmiennych stylach. Kiedy bas ująć jak tylko można, pojawia się brzmienia akustyczne, spójne i bardzo starannie naszkicowane, a przy tym bardzo szybkie (jeszcze szybsze niż u Sony) i wcale nie takie bez basu, ale ze słabszym jego wypełnieniem. Cały dźwięk okazuje się płytszy niż z basem odkręconym, ale nie płytki, tylko taki średnio głęboki, niczym w jakichś wyważonych, profesjonalnych AKG. Granie bardziej skupia się na obrysach konturów niż na przekazaniu melodii, ale nie w sposób całkowity, tylko z lekkim na tę stronę przechyłem. Dominują też dźwięczność i akustyka – ale bez przeciągania fraz i dodawania pogłosów, tylko z takim trochę objechanym cieniująco przez światłocień konturem o wyraźnej samej kresce obrysu. Można by zatem sądzić, że soprany będą podniesione a wokale odmłodzone. Ale nie – tak się nie dzieje. Są lepiej nasycone i właściwiej zobrazowane niż u Sony, lecz zarazem nie tak ciężkie i płynne jak u Grado. Nie ma też całościowego przyciemniania, tylko gładkość się zaznacza, lecz nie stanowi dominanty. Cały obraz jest zarazem bardziej trójwymiarowy, choć pierwszy plan jak u tamtych bliski. Środek sceny nie pojawia się jednak w głowie, tylko zaraz przed oczami, co po chwili sobie uświadamiamy.

Pół obrotu na skali basu i obraz się zmienia. Trochę ściemnia, wyraźnie dociąża, a podtrzymania dźwięków stają się dłuższe. Wszystko zaczyna brzmieć głębiej a trójwymiar jeszcze narasta i zaczyna być w tłach tajemniczy. Lokalizacja źródeł jest bardzo dokładna, a środek sceny wypchnięty do przodu i powiększony. Wzmaga się wraz z tym wszystkim zmysłowość, chociaż dźwiękowe bryły ciągle mają wyraźne kontury o cienkich obrysach, a lekkość i swoboda przeważają nad ciężarem i zwalistością. A zatem kontrast, tak jakby na dziele malarskim pozostał widoczny szkic wstępny, a jednocześnie naniesiono już plamy barwne i domalowano głębokie tło. Jednak szczegółowość wciąż przeważa nad melodyką, do której nie jest tylko dodatkiem i nie z samych obłych kształtów się składa, tylko wciąż ma postać drobnego ornamentu odcinającego się od głębi tła.

Seria HD wkracza na nowe wody - z poziomu nausznicy możemy sterować tak odtwarzaczem/telefonem...

Seria HD wkracza na nowe wody – z poziomu nausznicy możemy sterować tak odtwarzaczem/jak telefonem…

Odkręcamy dozymetr basowy do końca, i znowu wszystko się zmienia. Nie całkiem, ale w dużym zakresie. Bas zaczyna nad wszystkim dominować i nieco się gubi w pogłosach oraz zaczyna dudnić, a za to dźwięk wypełnia się jeszcze lepiej i staje gładszy. Nie tak gładki i miły jak u Grado, ale za to bardziej przestrzenny, oferujący bogatszy szczegół, a bas bardziej podkreślony i stanowiący kontrast z też akcentującymi się, a przy tym ładnie rozpisanymi na przestrzeń sopranami.

Na koniec pokombinowałem z tym basem od strony samej satysfakcji i poprawności brzmieniowej – i najbardziej podobało mi się granie z takim tylko lekko cofniętym poniżej maksimum, tak by zanikły irytujące dudnienia i wzbudzenia przy jego maksymalizacji. Ten punkt trzeba uchwycić bardzo dokładnie, ponieważ margines ma milimetrowy, ale warto się wsłuchać bo wówczas jest zdecydowanie najprzyjemniej. Brzmienie pozostaje równie bogate co u Sony, a jest zarazem bardziej trójwymiarowe, przestrzenne i mniej męczące. Całościowo należy je zaś określić jako idące w stronę tradycyjnych trzech górek, przy czym ta basowa jest często najwyższa, sopranowa niższa dosyć wyraźnie, a średni zakres bywa różnie w zależności od nagrania podbity, ale zawsze dba się by nie zniknął z przekazu.

Nie było to granie poszukujące obiektywizmu i wyrównanego pasma (które wyrównane było tylko z całkowicie odjętym basem), natomiast dobrze „zrobione” w stylu popisywania się basową nutą, akcentowania sopranów i zachowania wyraźnego smaku wokali, które w wielu nagraniach wysuwały się nawet zdecydowanie na plan pierwszy, bliskością i wypchnięciem środka sceny dominując nad tym potężnym basem.

... jaki poziomem basu. Oj dzieje się tutaj.

… jaki również poziomem basu. Oj dzieje się tutaj.

Nie da się powiedzieć, że przekaz był spójny i koherentny, ale da, że popisowy i w odbiorze przyjemny. Trochę tylko mało całościowo muzykalny, z techniczną dominantą, którą pewnie lubią młodsi słuchacze.

Odsłuch: Przy komputerze

Za to na głowie błogi spokój - HD630 są wygodne jak mało które słuchawki na rynku!

Za to na głowie błogi spokój – HD630 są wygodne jak mało które słuchawki na rynku!

   No to jazda w komputer, a za przetwornik posłuży nam Phasemation, spięty ze wzmacniaczem Sugdena interkonektem Sulka. Drogie to w sumie bractwo, ale za to wiele mówiące i potrafiące. Inna rzecz, że także masę poprawiające względem bractwa zwyklejszego.

W jeszcze droższym i stacjonarnym już towarzystwie nowe Sennheisery podtrzymały swój styl prezentacyjny, tyle że dostając jeszcze lepszy sygnał wyzyskały go na korzyść lepszej spójności i lepszej obróbki dźwięku.

Nie będę już opisywał konkurencji ani stanów w trzech położeniach baso-obrotnika, tylko zostanę przy optimum, a za to sięgnę po bardziej różnorodny repertuar.

Na czoło wciąż wysuwały się takie walory jak super wyraźność, szybkość ataku, trójwymiarowość samego dźwięku i sceny oraz akcenty na bas, sopran i środek. Wciąż plan pierwszy były dosyć bliski, ale odsunął się dalej; i wciąż centrum było przed oczami a nie w głowie.

Tłumy szczegółów w dobitnie zaznaczającej się trójwymiarowej akustyce nie przeszkadzały bardzo dobremu oddaniu swoistości głosów, tyle że nie takich łaszących się i zmysłowo gorących jak u Grado, tylko wyraźnych, wpisanych w scenę i lekko pogłosowych. Mocno, choć nie tak jak u Sony, ozdobionych sopranową nutą, ale bez wyraźnego odmładzania, tylko w stronę obiektywności. Źródła były nieduże i doskonale zlokalizowane, a także bardziej się wyodrębniające niż wzajemnie kooperujące. Ale przede wszystkim dominowała wyraźność.

No ale najważniejsza kwestia to to, jak odzywają się świeżynki od Sennheisera do drogiego nabywcy?

No ale najważniejsza kwestia to to, jak odzywają się świeżynki od Sennheisera do swojego drogiego nabywcy?

Bardzo wyraźnie i szybko to grało. Z pogłosem (ale nie przesadny) i głęboko, jednak pod tym względem też bez przesady. Mocny bas, wszędobylski nawet, oraz takie raczej metalowe i punktujące niż nylonowe i porozciągane struny gitary od strony sopranów. Wszakże całościowo bez śladu naprężania, czyli ciekawa i dobra ogólnie mieszanka o pewnej z góry określonej i konsekwentnie zrealizowanej stylistyce. Stylem to granie przypominało trochę Audio-Technicę ATH-W5000, tyle że bez aż takiego pogłosu, a także z basem a nie bez basu. Nie taki wprawdzie całościowy poziom, lecz adekwatny cenowo, zważywszy, że za tą Audio-Technicę chcą pięć tysięcy. Granie, powiedziałbym, młodzieżowe, bo młodzi zwykle bardziej cenią bas i szczegóły oraz lubią kontrasty. Pewnie ktoś to brzmienie na młodych ludziach testował i sprawdzał ich satysfakcję. A może nie? Może źle zgaduję. Na pewno będzie ono w każdym razie pasowało do słabszych przenośnych grajków, podciągając im artykulację, natomiast wysmakowany audiofil na pewno zwróci uwagę na niedostatki spójności i muzykalności.

Mimo tej muzykalności nie jako główna postać, zwykłe pliki mp3 w rockowym repertuarze nie okazały się kalekie i trudne do zniesienia, choć niewątpliwie podostrzone i nadrealistycznie wyraźne. Ozdobione za to i przesunięte ku muzykalności basem oraz uczynione bardziej popisowymi dzięki pogłosowi. Także wzbogacone głębią i brakiem jaskrawości, choć więcej wypełnienia by im na pewno nie zaszkodziło.

Z ASL Twin-Head

A skoro sprzęt może być stacjonarny, to bardzo proszę. Stacjonarny będzie teraz do tego stopnia, że już bardziej się nie da.

Sennheiser_HD630_011_HiFi PhilosophySennheiser_HD630_013_HiFi PhilosophySennheiser_HD630_016_HiFi PhilosophySennheiser_HD630_017_HiFi Philosophy

 

 

 

 

Z lampowym wzmacniaczem dzielonym i super odtwarzaczem od Accuphase obraz dźwiękowy uległ sporej przemianie, a zmiany poszły w dobrym kierunku. Przede wszystkim stało się muzykalniej i zmieniła się barwa oświetlenia. Wciąż wprawdzie dominowała wyraźność i docierająca z każdym szczegółem artykulacja, ale melodyka zaznaczyła się mocniej, a dźwiękowe obrysy nabrały gładszego i bardziej wyrafinowanego wykończenia. W efekcie muzyka bardziej płynęła i więcej zyskała powabu, a dobra już wcześniej swoistość głosów przybrała formę cieplejszą i bardziej zmysłową.

Ogólnie biorąc jest nader korzystną cechą tych słuchawek, iż przy wielkiej ostrości rysunku nie popadają nigdy w ostrość brzmienia. Wszystko widać bardzo wyraźnie, nic przed wzrokiem i słuchem odbiorcy się nie schowa, a jednocześnie nie ma żadnych problemów z poskramianiem sopranów, zarówno co do ich samej postaci, jak i nadmiernego się do wszystkiego wtrącania. Z takimi sopranami mamy na przykład do czynienia w podobnie kosztujących Beyerdynamicach T70, a u Sennheiserów HD 630 VB tak to zostało zorganizowane, że ostrość dźwiękowego wizerunku nie staje się nigdy ostrością brzmienia. W każdym razie nie z aparaturą, z jaką słuchawek tych próbowałem.

A no tak jak i wyglądają - nowocześnie, szczegółowo i z wielką werwą!

A no tak jak i wyglądają – nowocześnie, szczegółowo, a takżei z wielką werwą!

Mówiłem jeszcze o świetle. To z neutralnego, czyli zwykłego,dziennego, stało się kremowe, a wraz z tym pojawił się ten tak często pożądany czar lampy, który różne formy wprawdzie przybiera, ale szczególnie piękne światło jest jednym z jego narzędzi. Nie zawsze to światło jest kremowe, a nawet w przypadku moich lamp przeważnie nie jest, ale kiedy się ta kremowość pojawia, to osobiście nic nie mam przeciw, bo nader jest ujmująca. Jej obecność w przypadku HD 630 nie tylko była zaskoczeniem, ale znowu kontrastem, jako że rzadko się zdarza, by światło to towarzyszyło brzmieniu operującemu taką wyraźnością i tak dobitnym konturowaniem. Zazwyczaj pojawia się tylko u słuchawek z najwyższej ligi, na przykład u T1, a wówczas mamy do czynienia  z dźwiękiem bardziej spójnym i bardziej przetworzonym artystycznie, podczas gdy nowe przenośne Sennheisery grały stylem bardziej reportażowym niż artystycznym. Czarowały tylko tym światłem i zaznaczającą się już słodyczą pięknie wybrzmiewających głosów, a także potęgą basu, ale całościowo było to granie na sportową i młodzieżową nutę – z ostrą jazdą i super szczegółowością, a nie naciskiem na budowanie nastrojów i artystycznych wrażeń. Granie małymi źródłami dźwięku osadzonymi w wyraźnej perspektywie, a wraz z tą ich małością nie dające tego charakterystycznego intymnego kontaktu z bardzo blisko postawionym wykonawcą, tyko atmosferę koncertu. Doskonale się to sprawdzało w rocku, gdzie ostry rysunek i całościowa wyrazistość pozwalały przewalczać atmosferę tumultu i bałaganu, a w efekcie wszystko było widoczne, wokalista się w hałasie nie tracił, a potężny bas nie przysłaniał gitarowych popisów. Można oczywiście woleć styl scenicznej bliskości, jaki oferują wielokrotnie droższe HiFiMAN HE-6 albo OPPO PM-2, ale takie wyraziste, perspektywiczne ujęcie jest dobrą alternatywą.

I potrafią to pokazać na bardzo bogatej palecie źródeł. Warto przemyśleć ich zakup!

I potrafią to pokazać na bardzo bogatej palecie źródeł. Warto przemyśleć ich zakup!

Poza tym stała się jeszcze jedna rzecz ważna, mianowicie to kółko z regulatorem basu przestało być takie ważne, a także zanikły powiązane z nim zniekształcenia. Niezależnie od jego położenia basu było bardzo dużo, a nawet przy ustawieniu maksymalnym nie pojawiało się dudnienie czy rezonans. Różnica pomiędzy »Max« a »Min« stała się niewielka, a przy tym  »Max« grzmot był naprawdę potężny i jeszcze do tego rozległy. W efekcie szczególnie dobrze prezentowała się muzyka elektroniczna; i do niej oraz do rocka szczególnie się te słuchawki nadają. Mniej natomiast do jazzu i rozrywki, bo tam bezpośredniość największą gra rolę. A z tego konkluzja płynie, że pod młodzieżowy repertuar i dla młodzieżowego przede wszystkim słuchacza słuchawki te sporządzono. Tak przynajmniej to widzę ze swojej perspektywy.

Podsumowanie

Sennheiser_HD630_007_HiFi Philosophy   Pytanie można postawić takie, czy słusznie postąpiła firma Sennheiser, oferując po swoich Momentum kolejne z wyższej półki słuchawki na ulicę? Zastanawiałem się czy je postawić, bo dla recenzenta na pewno nie jest wygodne, a przecież nie sztuką byłoby go nie stawiać. Nie pojmuję jednak pisania recenzji jako sztuki unikania niewygodnych pytań, bo nie tego oczekuje czytelnik. A więc czy warto było pchać się w HD 630 VB, mając już Momentum? Odpowiedź chyba powinna być taka, że chciał zaoferować Sennheiser słuchawki równie zakręcone co AKG, JBL i Beyerdynamic, a pewnie przebadał rynek pod ich kątem i wyszło na to, że jest dla nich miejsce. Wykonany z dbałością o detal, rzucający się w oczy i lekko ekstrawagancki wygląd, bajerancka obsługa z modną teraz regulacją basu oraz jasno sprecyzowana, wyrazista specyfika brzmienia, to zapewne odpowiedź na podobne choć tańsze wyroby konkurencji. Dla szukających okazji do popisania się i lubiących mocarny bas wraz z super szczegółowością i wartką muzyczną akcją, to będą słuchawki jak znalazł. Natomiast kito woli mniej rzucać się w oczy i brzmienia bardziej wyważone – w sposób bardziej naturalny i bezpośredni nawiązujące do high-endowości – dla tego są Momentum, które sam uważam za wyrób szczególnie udany.

Młodość ma swoje prawa i musi się wyszumieć. Słuchawki Sennheiser HD 630VB  są do tego bardzo dobrą okazją, a każdy dziarski yuppie, czy inny dziarski młodzian, może nimi szumieć że ho-ho. Może nie wypada tych HD 630VB aż tak stygmatyzować, bo brzmieniowo łączą parę cech trudnych do dobrego związania – i chyba jeszcze nie słyszałem mających brzmienie tak wyraziste a zarazem nie rodzących problemów z ostrością sopranów – ale na pewno są specyficzne i nie grają w stylu, który można w ciemno polecić każdemu. Poza tym same się stygmatyzują, jako słuchawki przede wszystkim do obsługi aparatury przenośnej, w tym smartfona. Taki jest teraz trend i trudno się dziwić, że nowe modele są nań odpowiedzią. Od siebie dorzucę tyle, że skoro mowa była przy ich okazji o licznych przeciwieństwach, to dla nich samych są takim brzmieniowym przeciwieństwem przede wszystkim  słuchawki Ultrasone Signature Pro; znacznie droższe i grające w dokładnie przeciwnym stylu. A że swoją recenzję mające, to może być ta recenzja tej tutaj uzupełnieniem na zasadzie kontrapunktu.

 

W punktach:

Zalety

  • Żywe, dynamiczne granie.
  • Super wyraźna artykulacja.
  • Super szczegółowość.
  • Mimo tej super wyraźności brak problemów z ostrością sopranów.
  • Które są całkiem nieźle rozpisane na przestrzeń.
  • Dobra swoistość głosów.
  • Które mimo podkreślonej sopranowości nie popadają w manierę odmładzynia i wychudzania.
  • Potężny, rozlany na przestrzeń bas.
  • W dodatku z możliwością regulacji.
  • Określona perspektywicznie scena.
  • Wspomagana umiarkowaną pogłosowością.
  • Precyzyjna lokalizacja źródeł.
  • Także ich bardzo dobra separacja.
  • Naturalne oświetlenie.
  • Brak oziębiania i ocieplania.
  • Szczególnie dobre do rocka i muzyki elektronicznej.
  • Szereg regulacji dla obsługi sprzętu przenośnego i smartfonów.
  • Kompatybilność ze wszystkimi urządzeniami tego rodzaju.
  • Rzucający się w oczy wygląd.
  • Całe z aluminium.
  • Dość wygodne.
  • Pewnie siedzą na głowie.
  • Muszle ruchome w trzech płaszczyznach.
  • Świetnie rozwiązana regulacja wysokości zawieszenia.
  • Da się odkładać na płask i składać.
  • Bardzo szerokie pasmo przenoszenia.
  • Przyjazna dla aparatury przenośnej impedancja.
  • Porządne opakowanie i etui przenośne.
  • Podążają za modą.
  • Wielka renoma marki.
  • Polski dystrybutor.
  • Dwa lata gwarancji.
  • Made in Germany.

Wady i zastrzeżenia

  • Przy słabszym sprzęcie bas ustawiony na maksimum zaczyna się wzbudzać.
  • Niewielkie źródła dźwięku i wyraźnie perspektywiczna scena utrudniają intymny kontakt z muzyką, w zamian dając atmosferę koncertu.
  • Kabel do generalnego remontu.
  • Gdyż nie jest odpinany, a ten zamocowany na stałe jest za krótki i w szorstkim, przenoszącym odgłosy tarcia oplocie.
  • Podpięcie go po prawej jest nietypowe i nieznacznie utrudnia operowanie prawą ręką.
  • Dobre wyregulowanie poziomu basu wymaga precyzji.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

Aplauz

 

 

 

Dane techniczne:

  • Słuchawki wokółuszne o budowie zamkniętej.
  • Przetwornik dynamiczny z cewką nawiniętą drutem aluminiowym.
  • Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 42 kHz.
  • Impedancja: 23 Ω.
  • THD: poniżej 0,08%.
  • Maksymałne ciśnienie dźwięku: 114 dB.
  • Waga: 400 g.
  • Kabel z miedzi beztlenowej długości 1,2 m; nieodpinany, z obsługą smartfonów.
  • Przejściówka na duży jack i etui przenośne w komplecie.
  • Regulacja basu o zakresie +/-5 dB.
  • Przyciski na prawej muszli do obsługi połączeń telefonicznych.
  • Kompatybilność ze wszystkimi urządzeniami przenośnymi.
  • Suwakowy przełącznik obsługi urządzeń Apple/nie-Apple.
  • Dwa lata gwarancji polskiego dystrybutora.
  • Cena: 2189 PLN.

 

System:

  • Źródła: PC, Cowon Plenue, Accuphase DP-700.
  • Przetwornik: Phasemation HD-7A192.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Sugden Masterclass HA 4.
  • Słuchawki: Grado SR60, Sennheiser HD 630 VB, Sony MDR Z1000.
  • Interkonekty: Harmonix HS101-Improved-S, Sulek Audio
  • Kondycjoner: Entreq Powerus Gemini.
  • Kondycjoner masy: Verictum X Bulk.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua, Crystal Cable Reference, Sulek Audio,
Pokaż artykuł z podziałem na strony

29 komentarzy w “Recenzja: Sennheiser HD 630VB

  1. Maciej pisze:

    czy dobrze czuję między słowami, że HD600 lepsze dla audifilionów?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dla rasowego audiofila i melomana HD 600 na pewno będą lepsze,

      1. Piotr Ryka pisze:

        Zwłaszcza takiego dysponującego dobrym wzmacniaczem.

      2. Matley pisze:

        To na pewno…. fajne słuchaweczki, ale z tym basem to nie będzie za dobrze…. ,,coś regulowane, coś manipulowane to już nie to….. tak jak z aktywną redukcją szumów… u innych… Nie słuchałem na nich, ale zostały tak zaprojektowane, że na pewno nie zagrają lepiej od HD 600…. pewnie będzie coś w stylu 598… tyle, że z basem dodawanym sztucznie…

  2. Wojtl pisze:

    Panie Piotrze czy mam żałować, że nie poczekałem i kupiłem PM-3? Dodam tylko, że taniej niż te Sennki.
    Jak grają w porównaniu do Oppo, w sensie jakości i równowagi tonalnej? Pozdrawiam. Jak zwykle bardzo dobra recenzja. Wojtek.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To są w sumie dość podobne prezentacje, obie nastawione na podciąganie za uszy systemów mających trudności z precyzją artykulacji, dobrą lokalizacją źródeł, poukładaniem sceny i panowaniem nad sopranami. Bez bezpośredniego porównania wstrzymam się z jakąś bliższą oceną, ale to słuchawki z tego samego przedziału jakościowego.

  3. Lord Rayden pisze:

    Drogie trochę jak na słuchawki portable i dość duże. Chętnie widziałbym ich porównanie bezpośrednio z Momentum 2.0, ATH MSR7 i innymi tańszymi portable…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Porównałem do dwóch innych. Jednych wybitnie muzykalnych, drugich wybitnie szczegółowych. Słuchawki odjechały dzisiaj, by wziąć udział w programie wypożyczeniowym na forum Audiohobby i pewnie będzie tam wiele relacji, a i samemu można się chyba jeszcze na spotkanie z nimi umówić. Bo nie ma to przecież jak własne wrażenia.

  4. Lord Rayden pisze:

    Tak też zrobiłem. Z ciekawości.

  5. Lord Rayden pisze:

    Przy okazji – kable w słuchawkach , nawet uznanych firm, zwykle są słabe. Może chodzi o koszta ? No ale coś powyżej 1000 zł powinno mieć kabel z miedzi a nie włoska i gumy. A tak mają Momentum , ATH MSR7. Fidelio L2 msją lepszy kabel z wyglądu ale w środku to samo. Majsterkowicze zaglądali więc wiedzą. Źle oceniany jest (z mojego podwórka) kabel do BD T70. No to go wymieniłem. Kolega Fatso z Forum zrobił mi kabelek i muszę powiedzieć,że choć nie mam śłuchu jak sówka to różnice są.

  6. Lord Rayden pisze:

    Przy okazji pytanie – czy te Sony 1000, są w Twoim odczuciu Piotrze, lepsze od BD T70 ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie są. Scenę mają bardzo słabą, a muzykalność mocno ograniczoną, co powoduje wysokie wymagania dla sprzętu towarzyszącego, a i tak nie jest w pełni zadowalająco. T70 mają wprawdzie kłopoty z dobrą reprodukcją góry pasma, ale da się nad tym zapanować, a całość prezentacji ciekawszą. Na pewno bym je wolał.

  7. Lord Rayden pisze:

    T70 – czy chodzi Ci Piotrze o „twardość” góry i jej ostrość ? Brak łagodności ? Czy ich granie określa się jako – techniczne ? Bo tak je odbieram. Twarde i techniczne.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Są ostre i nastawione na szczegóły, ale grają ciekawie i ogólnie na dobrym poziomie. Technicznie i tak dla realizatorów dźwięku, jednak można słuchać z przyjemnością, zwłaszcza jak ma się wzmacniacz lampowy. Wolę T90, ale T70 też są dobre.

      1. Maciej pisze:

        Jako ponad półtoraroczny użytkownik T70 250 ohm i tygodniowy posiadacz pożyczonych DT990 Edition 600 ohm, przyjaciołom radziłbym DT990, bo można i głośniej posłuchać i ogólnie bardziej 'romantyczne’ (jeśli można sobie pozwolić na otwarte)

        1. Piotr Ryka pisze:

          Wersji 600 Ohm nie słuchałem. Chciałem, ale przysłali 250.

          1. Maciej pisze:

            Mniemam że aż tak drastycznie 250 od 600 ohm się nie różnią. DT990 są przyjemniejsze w odbiorze od T70. Tak bym to podsumował.

          2. Piotr Ryka pisze:

            Słuchałem wcześniej tych 32-ohmowych i od 250 podobały mi się bardziej. Ale to może kwestia egzemplarza. 250-tki są trochę nijakie.

  8. Maciej pisze:

    Natomiast uczciwość audiofilska każe mi jednak wyznać że zarówno DT990 Edition 600ohm jak i T70 250 ohm są trochę wybrakowane w prezentacji średnicy. Najbardziej czuć to w głosach ludzkich.

  9. asmagus pisze:

    Piotrze jak technicznie jest w tych HD630VB przeprowadzona regulacja basu? To jest jakiś układ elektroniczny (equlizacja) czy też „tylko” coś fizycznego jak np w IE8 od tego samego producenta?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Przysłona wylotu suba. Tak samo jak zatyczki w oBravo.

      1. asmagus pisze:

        Taka regulacja w IE8 (i odmianach) sprawdza się bardzo dobrze. Tylko, o ile dobrze widzę, na zdjęciach to regulacja jest w HD630VB tylko z jednej strony jak więc następuje „przeniesienie” na drugi nausznik (kanał)?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Dopytam dystrybutora. O ile on będzie wiedział 🙂

          1. asmagus pisze:

            Świetnie. Szkoda by było „rozbebeszać” nowy egzemplarz tylko po to by to ustalić. Dziękuję za pomoc Piotrze.

          2. Piotr Ryka pisze:

            Tak między nami, to chyba warto byłoby przekierować uwagę w innym kierunku…

  10. asmagus pisze:

    Zastanawiam się jaki kierunek Piotrze masz na myśli?
    Jeśli związany z „marką” to sprawa jest raczej jasna … RESHAPING EXCELLENCE i potencjalna zmiana na słuchawkowym tronie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie tyle marki, co modelu. Poza tym, jako posiadacz Denona D7000, chyba nie potrzebujesz słuchawek zamkniętych ze średniej czy niższej półki. Ale może to nie dla siebie?

      1. asmagus pisze:

        Rozumiem 🙂

        W kwestii zamkniętych, poza głównym torem gdzie nieustannie trzymam D7000, mobilnie używam dokanałowych konstrukcji (Sennheiser IE8 ale głównie Sony XBA-H3, które bardzo cenię), czasem do komputera DT-150 zaprzęgam i tak luźno myślałem sobie, że do zastosowań mobilnych i komputerowych mogłyby mi te HD630VB posłużyć, jeśli oferują znacznie więcej niż to co mam w tej chwili. Nie ma tu jednak żadnej „napinki”, raczej ciekawość „tych” nowych rozwiązań owalnych sennheiserów.

        1. Piotr Ryka pisze:

          To na pewno zależy od toru, ale mnie bardziej odpowiadały Sennheiser Momentum, chociaż są mniej wygodne. Ale zdaje się jest teraz dostępna wersja wygodniejsza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy