Recenzja: Rogoz Audio 3RP1/BBS

 Rogoz_Audio_3RP1_006_HiFi Philosophy  Tak się nad Wisłą podziało, że słowo „platforma” jest teraz gorące i wywołuje mnogie skojarzenia. Dystans dzielący platformę od awantury uległ drastycznemu skróceniu, a ilość adrenaliny po usłyszeniu tego słowa skokowo narasta. U jednych skojarzenia budzą się pozytywne, u innych przeciwnie, i tylko żule mają to wszystko tam, gdzie żule wszystko mają, czego nie będę nazywał. Dlatego z platformami trzeba ostrożnie, bo inaczej może być draka. Trzeba więc politycznie, dyplomatycznie, z wyczuciem. A to tym bardziej, że nie wchodzimy wprawdzie wraz z tą recenzją na obszar politycznej grandy, ale teren audiofilski także miejscami silnie jest podminowany, a minerów nie brak. Zasadzają się i tylko patrzą, co by tu zdetonować. Trotylem jest jak zawsze utrata pieniędzy, zainwestowanych niewłaściwie. To nic, że pieniądze nie ich, ani sami pożytku z tej czy innej inwestycji nie testowali. Wystarcza sam cień podejrzeń. I już piszą donos, że obywatel taki a taki pobłądził skutkiem nabycia tego a tego, a to w następstwie intrygantów takich a takich. Bo przecież pieniądz dobrze zainwestowany powinien… W sumie nie bardzo wiadomo, co powinien, ale na pewno nie to. A jak nas pouczają doradcy-partyzanci, przede wszystkim niczego drogiego w ogólności, ani w szczególe nic takiego, czego sam antyaudiofilski mudżahedin nie nabył, nie należy kupować, bo z automatu zostajesz idiotą. A szanujący się partyzant nie stawia na platformy, bo szkoda pieniędzy.

Latają epitety nad forami internetowymi niczym komary nad stawem i usiłują kąsać. Bo głównie o samo kąsanie tu idzie, jako że niektórzy czerpią zeń ogromną radość. Ach, jak to miło móc kogoś poczęstować obelgą, a sposobność na gruncie audiofilizmu na pewno się znajdzie. No bo przecież, a jakże. A zwłaszcza… Jakaś platforma? A na co to komu?

Nie wiem czyście zauważyli, ale prawie nikt na tych forach nie pisze, że ktoś wyrzucił pieniądze, ponieważ kupił rzecz za tanią. A prawdę mówiąc jest to najczęstszy sposób wyrzucania w audiofilizmie pieniędzy. Udzielając porad – których udzielam średnio kilku dziennie – bardzo rzadko natykam się na sytuację, że ktoś kupił coś drogiego i czuje się oszukany. Natomiast stan nabycia rzeczy taniej i w następstwie z nią obcowania poczucia, że nie potrafi grać na miarę oczekiwań – to norma. Tak więc niemal codziennie paru osobom tłumaczę, że zamiast tego trzeba kupić tamto lub tamto, bo inaczej to a to się nie stanie.

Doradzanie komuś z jednej strony jest miłe, bo lubię pomagać, ale z drugiej stresujące, bo nietrudno o pomyłkę. Te same rzeczy różnie się indywidualnie odbiera, tak więc o klops bardzo łatwo. A wówczas pretensje, albo wymowne milczenie – i w efekcie niemiła sytuacja. No ale i z tego składa się życie, nie ma rady.

Dobrze, wznieciłem już całkiem pokaźne dymy ponad różnego typu platformami i innymi audiofilskimi akcesoriami, których nabywanie bywa ośmieszane, tak żeby osłaniały zarówno tyły recenzenta jak i front jego ataku, czyli żeby w razie czego zawsze mógł się wykręcić. Albowiem czas właśnie nastał, żeby się zmierzyć z problemem platform. Tych audiofilskich, na których się stawia i na które niektórzy stawiają, a inni się z nich naśmiewają. Postawiła na nie między innymi firma Rogoz Audio, a sam postawiłem na tym na co postawił Rogoz Audio odtwarzacz. I zobaczymy co będzie. Bo właśnie od Rogoz Audio taka platforma przyjechała i sobie postała w oczekiwaniu na recenzję. Nie bezczynnie, tylko pracowicie różne rzeczy na sobie dźwigając, ale bez dania badawczej uwagi i przyznania użytecznej słuszności, co się właśnie powinno odmienić.

Tu wtrącę kilka banałów. Audiofilizm nie polega wyłącznie na kolekcjonowaniu i ewentualnym użyciu tego co się zasila prądem; zarówno prosto ze ściany, jak i za pośrednictwem innych urządzeń, jak głośniki albo słuchawki. Audiofilizm to całe pomieszczenia gdzie się słucha, a więc także stoliki, platformy, podkładki, dywany, akustyczne ustroje i nastroje żony. Te ostatnie potrafią bardzo wiele w audiofilizmie namieszać, a nawet go likwidować w całości bądź części, na zasadzie argumentów typu: „teraz mamy dziecko”, albo „w takim pokoju moja noga więcej nie postanie”. Nie są to argumenty do zbicia wprost, tak więc należy przede wszystkim unikać ich postawienia. Przy czym, żeby jasnym było – za dziećmi jestem jak najbardziej – ponieważ samotność w stanie permanentnym jest destrukcyjna. Przynajmniej dla większości osób. Tak więc bez dzieci obyć się w normalnym życiu nie sposób, ale całkiem małe są na szczęście tylko przez pierwsze kilkanaście miesięcy, a potem znowu można zacząć hałasować. Żonę natomiast – która jest nie mniej ważna, ale na pewno do hałasowania nigdy nie dorośnie – trzeba umiejętnie podejść. A podejść ją najłatwiej czymś ładnym i miłym. Kwiatki wręczyć z uśmiechem, kupić sukienkę, a przy okazji coś audiofilskiego przemycić. No i żeby to audiofilskie też w miarę ładne było. Tak więc ważne jest szczególnie dla audiofili nie-kawalerów, by ich audiofilski zakątek bardziej zdobił niż szpecił, a w związku z tym by składały się nań nie tylko dobrze grające, ale także dobrze wyglądające przedmioty. Czasami idzie to opornie, bo projektanci miewają dziwne pomysły, albo akurat najlepiej okazują się grać urządzenia wizualnie do siebie pasujące jak pieprz do deseru. Sytuacja staje się wówczas trudna; tym trudniejsza, im bardziej nam na danym zestawie zależy. Czy można w takiej sytuacji się obronić? Owszem, można. Można bowiem próbować to wszystko poustawiać na ładnych meblach, tak żeby cały estetyczny ambaras się zmniejszył. Jakoś tak skomponować, by wyjściowa brzydota się inscenizacyjnie pogubiła i przestała dojmować. A zatem stoliki i platformy to nasi sprzymierzeńcy. Pod warunkiem, że same będą ładne i cudzą brzydotę przysłonią, albo cudzą ładność jeszcze podkreślą. A niezależnie od żon oraz dzieci zawsze przyjemniej słucha się ładnie wyglądającego zestawu, tak więc jest w tym wszystkim także nasz egoistyczny, audiofilski interes.

Wiem, jestem męską szowinistyczną świnią (org. male chauvinist pig) oraz zacząłem nietypowo. Od drugiego końca. Bo przecież audiofil jegomość baczenie ma przede wszystkim na urodę muzyki, której sam chce zaznawać i przed innymi się nią chwalić. Tak więc stolik, platforma czy podstawka ma pracować przede wszystkim na rzecz tego dźwięku a nie jakichś wyglądów. Ale zacząłem tak nieprzypadkowo, jako że firma Rogoz Audio sama przykłada do wyglądu ogromną wagę.

Za parę linijek do tego wrócimy, a teraz tylko nadmienię, że Rogoz Audio powstało w 2007 roku, ale jego dzieje sięgają lat 80-tych i 90-tych, bo wówczas jego założyciel, pan Janusz Rogoż, zdobywał doświadczenia zarówno jako czynny audiofil, jak i pracownik Filharmonii Śląskiej. A że z wykształcenia jest zarówno plastykiem jak i muzykologiem, zebrało się to w całość na zasadzie ekskluzywnych akcesoriów, mających wielokierunkowo wspomagać muzykę w jej pięknie. Ziarnem, z którego to wykiełkowało, były różnice pomiędzy żywymi wykonaniami utworów Kalola Szymanowskiego pod batutą Karola Stryji, a ich rezultatami w postaci płyt. Pan Janusz był świadkiem i uczestnikiem tamtych nagrań i mógł się dowodnie przekonać, jak inaczej zabrzmiały potem w wydaniu płytowym. To był zaczyn i inspiracja do poszukiwań poprawy. Zaczęło się od standów głośnikowych, potem dołączyły platformy, a potem jeszcze stoliki. Początkowo była to działalność na własny użytek, potem także kolegów, a potem poszła narastająca fama a za nią sukces. Dzisiejszy Rogoz Audio jest spadkobiercą tamtych doświadczeń i jednocześnie firmą światową. Ma przedstawicielstwa na wszystkich kontynentach i produkcję liczoną w tonach a nie sztukach. Wciąż jest jednak skupiony na samej muzyce, bo inaczej nie miałoby to sensu. A skupienie to oznacza nie tylko pomiary na słuch końcowych użytkowników, a wcześniej samych projektantów, ale także laboratoryjne badania odpowiedzi akustycznej rozpraszanej na blatach i inne tego rodzaju profesjonalne zagrywki. Wypadają one ponoć świetnie, ale musimy tu wierzyć na słowo, skupiając się ze swej strony wyłącznie na zwykłym słuchaniu.

Wracając na moment do estetyki. Dla Pana Janusza, jako plastyka, musi mieć ona zasadnicze znaczenie. Tak więc projekty są doskonale wzorniczo zrealizowane, tak by swą świadomie wprawdzie jedynie w chwilach refleksji konstatowaną, ale cały czas do podświadomości docierającą harmonią kształtów wpływać na słuchającego. To właśnie jest owo maskowanie i uwypuklanie, o którym mówiłem. Urządzenia postawione na stolikach i platformach Rogoz Audio wyglądają lepiej. I już samo to jest wartością. Estetyka muzyczna idzie tu w parze z plastyczną, by całościowe zadowolenie było większe. Ale sam projekt bryły, nawet zliczany łącznie z technicznym zapleczem mającym brzmienie poprawiać, to jeszcze nie wszystko. Ważne jest też wykończenie, czyli lakiery i forniry. I tu natrafiamy na prawdziwy popis dbania o klienta. Możliwych kolorów jest w katalogu podstawowym 2500, pomnożone przez trzy gradacje lśnienia: mat, półmat i wysoki połysk. Ale nawet gdy jakaś barwa jest tak specyficzna, że pośród tych ponad dwóch tysięcy się nie znajdzie, zatrudniony w firmie kolorysta dobierze ją indywidualnie pod zamówienie. – I takie rzeczy się dzieją. Klienci naprawdę mają takie oczekiwania. Nie tylko odnośnie kolorów, ale także fornirów. Ktoś akurat zażyczył sobie dopasowania do stuletnich mebli w orzechu, na których  politura wraz z latami ściemniała. Nie ma sprawy, dobierze się idealnie pasujący fornir, także odpowiednio ściemniony. Rogoż Audio szczyci się, że odpowie na każde wyzwanie. Właśnie dlatego stało się wielkie i tak jest cenione. Perfekcja, perfekcja i jeszcze raz perfekcja – oto tajemnica sukcesu.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

27 komentarzy w “Recenzja: Rogoz Audio 3RP1/BBS

  1. Miltoniusz pisze:

    Akcesoria antywibracyjne potrafią wynieść brzmienie sprzętu o kilka klas w górę, jeśli zastosujemy je kompleksowo. To niestety droga do piekła, bo dostrajanie systemu nigdy się nie kończy, jeśli uwzględnimy też podpory kabli, zwłaszcza w ciasnej szafce, gdzie trudno o powtarzalność. Na nieszczęście – warto.

  2. Adam pisze:

    Panie Piotrze, czy sądzi Pan, że recenzowana platforma sprawdzi się w niemal każdym przypadku, biorąc pod uwagę, że posiadamy zwyczajny, „nieaudiofilski” stolik? Czy też może istnieje niebezpieczeństwo, że platforma coś zepsuje w dźwięku, np: go wyostrzy itd.?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie sądzę by mogła coś zepsuć. Prawie na pewno zdecydowanie poprawi. Nie jestem pewien, ale zdaje się jest opcja zwrotu w razie braku zadowolenia. Trzeba się skontaktować z producentem.

      1. roma pisze:

        Taka mała dygresja, to że ta platforma tak dobrze działa nie najlepiej świadczy o posiadanym przez Pana stoliku pod sprzęt !

        1. PIotr Ryka pisze:

          Obecnie platformę zastąpił cały stolik od Rogoz Audio, tak więc tę kwestię mamy z głowy.

          1. roma pisze:

            Gratuluję , a teraz należałoby ponownie sprawdzić platformę, może nadal będzie mocno poprawiać brzmienie odtwarzacz ? A w tedy …..

          2. PIotr Ryka pisze:

            A wtedy pełnia szczęścia, co nie? Bo nie ma to jak podkładać komuś nogę. Próbuj, może się uda.

          3. PIotr Ryka pisze:

            Z tym, że wtedy pisze się razem.

          4. roma pisze:

            Trochę się nie zrozumieliśmy . Nie miałem zamiaru „podstawiać komukolwiek nogi”, bo to nie mój styl. Ale trzeba być konsekwentnym, jeżeli pisze Pan, cytuję :Półgłuchy całkiem mimowolnie różnice by słyszał. A mówiąc najkrócej – dźwięk po prostu umarł.”, to w jaki sposób przeprowadzał Pan wcześniejsze testy rozmaitych urządzeń ? na „umarłym” dźwięku (czytaj: odtwarzaczu) ?

          5. PIotr Ryka pisze:

            Przeprowadziłem, ponieważ takie wrażenie pojawia się w momencie przejścia. A później mózg kompensuje różnice, ponieważ tak działa nasza percepcja. Kiedy wchodzimy do dusznego pomieszczenia, jego duszność uderza z całą siłą w chwili wejścia, a potem szybko słabnie i znika bądź prawie znika. To wynik adaptacji nakierowanej na oszczędzanie energii. Sensory informują a potem się wygaszają, bo ich nieustająca pełna aktywność za dużo by kosztowała.

          6. roma pisze:

            Wniosek : lepiej zostawić sobie pewien margines zachwytów na później ? i mieć stałą bazę do porównań . Bez tej bazy czytelnik będzie zdezorientowany.

          7. PIotr Ryka pisze:

            Skąd założenie, że bazy nie ma? Czy ja zmieniam system odniesienia z recenzji na recenzję? A że coś lepiej i o ile gra w momencie przejścia, to wiedza fundamentalna. Letnie zupki i oszczędzająca dieta są dla emerytów.

  3. Maciej pisze:

    Najlepiej odbyć poważną rozmowę z konstruktorem. Dokładnie wypyta o 'okoliczności’ w jakich stoi sprzę† i doradzi. Nie ma tutaj rozwiązań uniwersalnych – podobnie jak z kablami. Jeśli to na czym stoi sprzęt je złe – to szanse na ratunek samą platformą bywają bardzo niewielkie. Tor gra tak jak najsłabsze ogniwo. Wydaje mi się że to trzeba dogłębnie omówić przez zakupem i poprosić o okres testowy – włączając w to prawdziwe ślepe testy z udziałem rodziny 🙂

    Inną inszością jest to że jest wiele tanich sposobów radzenia sobie z drganiami podłoża jak i falami akustycznymi.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A te tanie a dobre sposoby radzenia sobie to?

      1. Stefan pisze:

        Vibraody.

  4. Stefan pisze:

    Sorry Vibrapody.

    1. Maciej pisze:

      Wszelkie metody docisku urządzeń z góry – płyty kamienne, myszy itd.. Maty bitumiczne od środka.
      A od spodu płyty kompozytowe: drewno, kamień,drewno, guma mikroporowa, korek, sorbotan, dalej bitumy, kulki w soczewkach, słyszałem też o workach z ziemią 🙂
      No ale nie ma to jak solidna drewniana podłoga i docisk. Warto też unikać zamykanych drzwiczek (a najbardziej szklanych) bo to powoduje 'gromadzenie i błądzenie’ basu w nich.
      Szkło jest zdradzieckie… Podobnie jak puste profile. Ale nie chcę się wymądrzać. Trzeba potestować samemu. Grunt to ustalić skąd drgania pochodzą – czy z wnętrza, czy od ciśnienia akustycznego, czy od sąsiadów, czy od sąsiadującego urządzenia.
      Platformy to wiedza empiryczna, ciężko zasymulować w komputerze stąd też cena. Ale akurat Rogoz aż tak ekstremalnie drogi nie jest.. Dla mnie nawet jeśli nie słychać to wolę jeśli sprzęt nie drży po położeniu na nim dłoni.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Przykro mi, ale Vibrapody, masy bitumiczne, podkładki, zawieszenia olejowe, dociążenia itp., to nie to samo co system BBS. Sprawdzają się, poprawiają, ale w mniejszym stopniu.

        1. Maciej pisze:

          Zgadzam się że to nie to samo. Stoliki/platformy Rogoz prezentują jakość i są przez wiele osób uznane. Natomiast trochę pół żartem trochę serio: podobno amerykanie wydali 1mln dolarów na badania poświęcone długopisowi który będzie w stanie pisać podczas lotu w przestrzeni kosmicznej, przeciwne mocarstwo używa ołówków 🙂

          1. Piotr Ryka pisze:

            Przeciwne mocarstwo, jak to Macieju ładnie nazwałeś, ogólnie ma duże zasługi w innowacyjnym a zarazem prostym rozwiązywaniu skomplikowanych logistycznie problemów. Na przykład car Iwan Groźny znany był z tego, że problemy z przeprawami taborów wojskowych przez tereny podmokłe albo pocięte rozpadlinami rozwiązywał sypiąc drogi i wyrównując rozpadliny ciałami jeńców albo połapanej okolicznej ludności. Tanie, skuteczne i pomysłowe. Osobiście bym na to nie wpadł.

            Ale Vibrapody naprawdę są bardzo użyteczne i bardzo przystępne. Słusznie je polecasz, chociaż względem platform BBS Rogoz Audio to propozycja roweru w miejsce limuzyny. Dobra raczej na krótki dystans. Poza tym te platformy nie są specjalnie drogie, choć stanowią na pewno bardziej odczuwalny od Vibrapodów wydatek.

  5. AAAFNRAA pisze:

    A to się ucieszyłem i zmartwiłem jednocześnie. Podłogę mam solidną, drewnianą, rocznik 1968 z daglezji, to dobrze jak mniemam, chociaż dudni czasami przy mocnych basach 🙁 Źle, że moja „audiofilska” szafka pewnej szwedzkiej firmy ma drzwiczki i co gorsza szklany blat. A tak na serio, to jak pisze Miltoniusz „Akcesoria antywibracyjne potrafią wynieść brzmienie sprzętu o kilka klas w górę (…)” czyli jest to przejście jakościowe jak z Grundiga MK235 na np. wieżę Technics w latach 80-tych, czy jest to raczej jak szczypta soli w zupie, symboliczna i da się bez niej żyć?
    Dodam, że należę do osób wiedzących (a nie wierzących) że kable grają, że prąd i zasilacze mają wpływ na brzmienie, itd. Sam się o tym przekonałem… I pomyśleć, że chciałem zakupić te Vibrapody. Nigdy nie próbowałem systemów antywibracyjnych i chciałem zacząć po taniości 🙂

    1. Maciej pisze:

      AAAFNRAA Zależnie od tego z czego grasz czy gramofon/cd/pliki zadbaj o to by źródło miało jak najbardziej komfortowe warunki pracy. Tam występuję najmniejsze prądy, i najczulsze układy.

  6. Adam pisze:

    Ciekawe Panie Piotrze jak wspomniana platforma Rogoz ma się do również wysoko cenionego polskiego produktu, tj. platform Pro Audio Bono. Fajnie by było, gdyby kiedyś udało się zrobić porównanie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Fajnie by było, ale organizacyjnie takie porównania często są bardzo trudne.

  7. Miltoniusz pisze:

    Wibrapody, jak dla mnie, przymulają dźwięk. Kolce sprawiają, że jest bardziej szczegółowy, wciągający, otwarty, z lepszą stereofonią ale łatwo przedobrzyć z równowagą tonalną i nadanalitycznością. Zabawa bez końca.

    1. Miltoniusz pisze:

      Wyraziłem się nieco nieściśle. Vibrapody „przymulają” w stosunku do kolców. Nie porównywałem vibrapodów do sytuacji, gdy nie ma czegoś podłożonego pod sprzęt. Tak więc jak piszą inni, pewnie mogą być ok, zwłaszcza, gdy mamy za ostry dźwięk.

      1. Maciej pisze:

        Według mnie prawda jest taka że sprzęt powinien grać dobrze wyjściowo na twardym podłożu – ostrość to albo zła obróbka sygnału albo złe przetworniki w głośniku lub ich aplikacja. Stosowanie tłumików to trochę przykrywanie problemu. To tak jak Beyerdynamic w swoich DT770 daję grubą gąbkę między przetwornikiem a uchem żeby stłumić sybilacje które są potężną wadą tych słuchawek. Ale kosztem tego zabiegu zabierają też sporą zawartość średnicy. Kolumna głośnikowa natomiast powinna stać jak skała a nie pływać… Dlatego jestem przeciwny Vibrapodom pod kolumnami. W sprzęcie audio potrafią odizolować od tę†niem podłoża owszem. Ale zbytnia miękkość niczemu nie służy w temacie niwelacji 'ostrej góry’ bo może wręcz rozmazywać dźwięk.
        Vibrapody zaś na pewno są super po stacjonarnym komputerem PC stojącym na parkiecie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy