Recenzja: Resonus Dictum, Altum i Studio

Budowa

Zaczniemy od końca, czyli od klasycznych monitorów krakowskiego debiutanta.

Zaczniemy od końca, czyli od klasycznych monitorów krakowskiego debiutanta.

Resonus Studio

Resonus Studio to 15-litrowe monitory podstawkowe w klasycznym, otwartym układzie dwudrożnym, a więc z dwoma głośnikami i jednym bass-refleksem. U góry, właśnie klasycznie, chociaż to nie bezwyjątkowa reguła, znajduje się wysokotonowy głośnik Scan Speak o kopułce jedwabnej przenoszący stosunkowo szerokie pasmo i dlatego, a także dzięki elegancji brzmienia wybrany. U dołu szerokopasmowy także Scan Speak, będący tak naprawdę zmodernizowaną konstrukcją szczytową Vify z czasów przed przejęciem przez Scan Speaka. Ma średnicę 18 centymetrów, odlewany kosz i  membranę na bazie włókna szklanego.

Od zewnątrz konstrukcja wydaje się banalnie prosta poza jednym wyjątkiem. Głośnik wysokotonowy znajduje się bowiem nietypowo w oprawie o kształcie siedmioramiennej, częściowo asymetrycznej gwiazdy, której zadaniem jest uwalnianie od interakcji pomiędzy falą akustyczną a obudową. Tego rodzaju zabiegi to norma, najczęściej w postaci skosów krawędzi na obudowach albo niecentralnego rozmieszczenia głośników; tu zaś użyto rozpraszacza gwiazdowego i stanowi on znak rozpoznawczy. W środku, ukryte przed wzrokiem, są liczne rozwiązania dalekie od przeciętności, znamionujące jakość, jakiej na pewno nie doczekalibyśmy się w produkcie znanej firmy za analogiczne pieniądze. Poczynając od podwójnej, przedzielonej izolacją antywibracyjną ścianki przedniej, a na wysokojakościowej zwrotnicy kończąc.

Ścianka frontowa jest podwójna nie z byle powodu, tylko do jej płyty przedniej wmontowano głębszy głośnik szerokopasmowy, natomiast bardziej płaski wysokotonowy jest cofnięty i osadzony na osobnej płycie tylniej. Pozwala to zarówno odciąć go w dużym stopniu od wibracji większego sąsiada, jak i uzyskać lepszą zgodność fazową, dzięki niwelacji różnic w głębokości. Jako rezultat fale akustyczne obu powstają na dwóch ściankach ale w jednej płaszczyźnie, a przy okazji zakłócający wpływ wibracji mechanicznych zostaje zminimalizowany.

Te dwudrożne kolumny opierają się na przetwornikach Vify

Kolumny opierają się na przetwornikach marki Scan Speak.

W ogóle walka z rezonansami wszelkiej postaci jest u tych Resonus Studio konstrukcyjnym wyznacznikiem całości, realizowanym także przez połączenie tej podwójnej płyty przedniej z resztą piętnastolitrowej obudowy nie sztywno tylko „pływająco”, podczas gdy sama ta obudowa (wykonana z grubych płyt MDF, podwójnie dodatkowo wzmacnianych) wspomagana jest wewnątrz rozproszeniowo przegrodami, tak żeby przede wszystkim rugować fale stojące. Jak bowiem zauważają konstruktorzy, w przeciwieństwie do samych instrumentów muzycznych, u których rezonans jest źródłem, a nawet podstawą brzmienia, w kolumnie głośnikowej jest źródłem i podstawą zakłóceń. W niej bowiem nie ma nic do dodania ponad pierwotne brzmienia, toteż należy szczególnie zadbać o brak wszelkich rezonansowych dodatków. Inaczej będzie nieprawdziwie, a przecież nie o to chodzi. Tu dbają o to także gumowe maty wygłuszające, jak również częściowe wypełnienie wolnej przestrzeni naturalną owczą wełną (a nie jej mineralnym erzacem). Ważnym uzupełnieniem przewag nad całą konkurencją jest też zwrotnica w oparciu o kondensatory Mundorffa i Jantzena, a także cewki Jantzena i rezystory Superes. (Czyli sama śmietana.) Jak zatem nie tyle może widać, ale można przeczytać a przede wszystkim usłyszeć, kolumny są dopracowane i wyposażone znacznie lepiej niż przeciętna tego rodzaju konstrukcja. Kosztują solo pięć i pół tysiąca w wersji lakierowanej na czarno albo sześć za wykończoną w fornirze, a z podstawkami siedem i pół – uzupełniając wzmacniacz i przetwornik po cztery tysiące każdy.

Od zewnątrz widać jeszcze na tylnej ściance pojedyncze przyłącza i umieszczony nad nimi średniej wielkości bass-refleks. I widać przede wszystkim prostą, minimalistyczną konstrukcję o smukłej, eleganckiej sylwetce urozmaicanej ową niespotykaną gdzie indziej gwiazdą. Przyjemnie się na nie patrzy, a jak przyjemnie się słucha, o tym będzie za chwilę.

Resonus Dictum i Resonus Altum

Resonus Dictum to przetwornik, zgrabnie dopasowany wielkością i formą do wzmacniacza Altum. Oba urządzenia dla patrzącego od przodu są nieodróżnialne przed włączeniem i dopiero po uruchomieniu różnią się treścią wyświetlanych informacji. Na identycznych wyświetlaczach w kolorze stonowanej żółci u Dictum wyświetla się jedynie nazwa aktywnego wejścia, a w Altum także odliczana w ujemnych decybelach od maksimum siła głosu. Wejścia we wzmacniaczu są cztery, wszystkie RCA, a w przetworniku mamy cztery wejścia cyfrowe – po parze koaksjalnych i optycznych plus pojedyncze wyjście analogowe. Poza tym Altum ma jeden komplet wyjść głośnikowych na porządnych złączach WBT, a oba urządzenia są opatrzone podświetlanymi włącznikami przy gniazdach zasilających.

resonus-dictum-altum-studio-hifiphilosophy-012

Zwraca uwagę konstrukcja frontowego panelu – jego podwójna ścianka pozwala na odseparowanie jedwabnej kopułki tweetera od większego, 18-sto centymetrowego sąsiada.

Ich aktywacja nie oznacza jednak gotowości do pracy, która realizowana jest dopiero poprzez naciśnięcie obrotowych regulatorów z przodu. Altum i Dictum mają po jednym takim – niewielkim i dokładnie na środku. Przez dłuższe naciskanie włącza i wyłącza się całość, a poprzez krótkie przeskakują przyłącza. Są, jak mówiłem, obrotowe, ale w przypadku Dictum to do niczego nie służy, natomiast we wzmacniaczu Altum reguluje siłę głosu.

Pewnie myślicie, że na tym koniec i głos regulować trzeba wstając, a zatem nie jest wygodnie. Ale myślicie błędnie, bo nie tylko jest pilot, ale jeszcze wymyślny. Specjalnie zaprojektowany dla Resonusów i z akumulatorkiem zamiast baterii. Można go ładować przez złącze USB, a jedno ładowanie wystarcza na wiele miesięcy. Poza tym wcale nie jest duży i bynajmniej nie ciężki, mimo że cały z metalu. Ma postać srebrzystego plastra z licznymi przyciskami, dzięki którym wszystko da się wyregulować; w przyszłości także napęd płyt, który niebawem ma powstać.

Co w środku?  W przetworniku Dictum pracuje 18-bitowa kość AD1865, znana z wybitnej muzykalności, stosowana między innymi w przetwornikach od Audio Note. Wraz z receiverem SPDIF CS8414 umożliwia odczyt danych 24-bit/96kHz, a dzięki stopniowi wyjściowemu z transformatorem wyjścia liniowe są galwanicznie separowane. Szczególną uwagę poświęcono tu zasilaniu układów i w związku z tym do gry wkroczyło aż sześć niezależnych zasilaczy, każdy z własnym transformatorem. To pomysł niewątpliwie godny pochwały, skutkujący znakomitym brzmieniem na przykład w przetwornikach Metronome, w których napotkać można nawet kilkanaście zasilaczy.

Z kolei wzmacniacz Altum oparty jest na znanej i cenionej kości LM3886, stanowiącej bazę popularnych Gainclonów. W tym wypadku cechą szczególną jest wsparcie jej zasilaczem o bardzo dużej rezerwie mocy, uodporniającym wzmacniacz na wyskoki chwilowego poboru. Nie o takim zapasie, jak u niedawno recenzowanego Gryphona Scorpio, ale także pokaźnym i bardzo użytecznym. Nominalnie wzmacniacz jest 4-ohmowy, lecz zachowuje dużą tolerancję dla wahań i spokojnie może wysterować nawet kapryśne kolumny, a nie tylko dedykowane sobie Studio. Wcześniej, na początkowym etapie stopnia wejściowego przedwzmacniacza, pracuje równie znana i ceniona kość PGA2311, czyli wysokiej klasy sterowany mikroprocesorowo tłumik rezystorowy z wbudowanym opampem. Jak powiadają twórcy: „O ile u głośników monitorowych Studio założeniem głównym była naturalność w oparciu o brak rezonansów, to tutaj podstawą było uzyskanie dużej dynamiki wzmacnianego sygnału oraz dużej wydajności prądowej wzmacniacza. Stosunkowo niewielka moc nominalna 2 x 70 W wynika zaś z faktu, że wzmacniacz ma obsługiwać przede wszystkim własne głośniki Resonus o mocy 60 W. Jednak w praktyce jego potencjał jest na tyle duży, że można polecać go także do większych zestawów głośnikowych.”

Z tyłu bass-reflex i prosty terminal dla dwóch złączy.

Z tyłu bass-reflex i prosty terminal dla dwóch złączy.

Pozostaje odnieść się do wyglądu. Określiłbym go jako prosty ale ze smakiem. Trochę nietypowo, można powiedzieć biurkową modą, urządzenia są głębsze niż szersze i bez problemu do stawiania na sobie. Lustrzana czerń frontów z małymi pokrętłami nie męczy wzroku nadmiarem, a niewielkie napisy Resonus i świetnie dobrane wyświetlacze zapobiegają nudzie. Tym wyświetlaczom należy się słowo odrębne, bo naprawdę mi zaimponowały. Wciąż o tym piszę, a odzew jest niewielki i raz po raz w kosztownych nawet urządzeniach można się natknąć na podświetlenia przycisków i wyświetlacze prowokujące ból oczu. To istna zmora i nie wiem jak niektórzy z tym wytrzymują, a sam mam na podorędziu zawsze plastelinę i w razie czego zaklejam. Maleńki plastelinowy oskomek i dziki świetlny świder znika, a wraz z tym ulga i radość z uprzyjemnienia. Tego jednak urządzenia Resonus ani trochę nie potrzebują; przeciwnie, właśnie wyświetlaczami zjednują. Złamana żółć znana jest z właściwości kojących nerwy, a delikatność świecenia w połączeniu z cienką kreską i małym formatem dodatkowo przydają wdzięku. Same pudełka są zaś zgrabne i urozmaicone drewnianymi boczkami, a od strony funkcyjnej użyteczne, bo z blach grubościennych.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: Resonus Dictum, Altum i Studio

  1. PIotr Ryka pisze:

    Przepraszam za brak zdjęć pilota i wnętrza urządzeń. Postaram się to naprawić.

  2. manio pisze:

    Piotrze,
    „dostajemy muzykę naturalnie bogatą i obfitą w niuanse. W wyrafinowane smaki, w subtelne przejścia kolorystyczne i poetycką grę świateł. Muzykę dla koneserów, chociaż oczywiście nie tylko, lecz w każdym razie taką, której daleko do brutalności.”

    tak w krótkich żołnierskich słowach – polecił byś ten zestaw dla ludzi słuchających muzy z nieaudiofilskich płyt typu rap,techno,euro dance itp.,rock,metal… ?
    bo tu i pulsujący syntetyczny bas zabijający wszelakie stworzenie, i kakofonia gitar i bębnów w obłąkańczym tempie , i realizacje trudniejsze i gęste jak budyń a nie jak wata cukrowa czy
    pianka z miksera …

    że „dziewczynę z gitarą” albo kwartet smyczkowy czy trio jazzowe to super zagra to mnie przekonałeś … a co z resztą ? odlot czy rozczarowanie ?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ani odlot, ani rozczarowanie. Słowo „odlot” zostawiam na okoliczność systemów najwyższych lotów. Odlot, to dają dobrze napędzane Raidho albo Avantgarde. Ewentualnie pan Fredricksen 🙂

      Resonus to system rzetelny, dużo potrafiący. Nie wyprodukuje tektonicznego basu i nie jakieś imponujące pod względem trójwymiarowości soprany, ale zgrabnie przeskakuje nad trudnościami w nagraniowym materiale, unika zniekształceń i w spokojnym, naturalnym stylu elegancko płynie przez muzykę. Można się więc cieszyć tą jego naturalnością i naprawdę dużymi umiejętnościami, które pokazuje z odpowiednim okablowaniem, natomiast najwyższej klasy systemu za kilkaset tysięcy w pełni nie zastąpi, bo to niemożliwe. Niemniej to aparatura dla zaawansowanego słuchacza, dobrze znającego błędy ciążące na średniej klasy sprzęcie hi-fi i chwyty, jakich się używa, by je maskować. Tu takich chwytów nie ma, a błędów jest mało i są niewielkie.

      1. manio pisze:

        dzięki …

  3. Michał pisze:

    Miałem przyjemność posłuchać tego systemu. Rzeczywiście w tym przedziale cenowym, prawdopodobnie trudno będzie dostać coś równie dobrze grającego.

  4. Tomasz pisze:

    Witam. Słuchałem tego systemu u mojego znajomego. Byłem bardzo ciekaw. Na co dzień gram na Naimie. Uderzyła mnie niesamowita przyjemność z grania. Drugi i trzeci plan. Nie to, że nie mam tego z Naima ale chodzi o cenę. U mnie Naim połączony jest z Vienna Acoustics Mozart Grand. Daje to wiele frajdy. Resonus jest nie tylko zaokrąglony. Jest też bardzo szczegółowy. Fajna scena wszerz i za kolumnami. Fantastycznie brzmiał Miles Davis potem Patricia Barber i Tomasz Stańko. Delikatność połączona z realizmem. Trąbka była taka naturalna wręcz fizjologiczna. Klasyka – słynna serenada numer 13 Eine Kleine Nachtmusik. Bajka ! I wreszcie stare poczciwe Deep Purple. Nie słuchałem elektroniki bo jakoś jej nie lubię ale znajomy jest fanem Kraftwerku i twierdzi, że jest super. Słucha też Aphex Twin czy jakoś tak. Według mnie największą wadą tego systemu jest to, że jest za tani. Rasowi audiofile nie zwrócą na niego uwagi a szkoda.

    Tomek

  5. Arti pisze:

    Czy jakies dane pomiarow mozna prosic?
    Zwlaszcza charakterystyke czestotliwosciowa kolumn i ich skutecznosc. Oraz wykres modulu impendancji.

    A w przypadku wzmacniacza takie rzeczy jak moc sinus w stereo oraz odstep od szumu, dynamika, wspolczynnik tlumienia, THDN, pasmo przenoszenia i harmoniczne.
    O najwazniejszym parametrze we wzmacniaczu czyli o predkosci narastania napiecia juz nawet nie wspomne bo to malo kto podaje z producentow co juz w ogole jest paranoja. Podobnie z wydajnoscia w amperach (wraz z podawaniem jak dlugo trwa).
    Dlaczego nikt nie podaje takich rzeczy?
    To jest jakas zmowa czy o co chodzi?
    Ja jestem nauczony ze jak producent czegos nie podaje to………poprostu sie tego wstydzi – a wtedy mi sie lampka zapal „bubel” i sie robie podejrzliwy

    Wiadomo ze producenci 'klamia’ i tylko nieliczni maja juz taka renome w tej kwestii ze mozna im zaufac (accuphase). Resonus dopiero co zaczal budowac swoja marke wiec rozsadek nakazuje im nieufac i sprawdzic to samemu.
    Tym bardziej ze NAWET na ich stronie tego w ogole nie ma. To nawet sobie klient nie moze porownac tego z inna konstrukcja co jest troche nie fair i troche niepokojace.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tu jest kontakt do firmy Resonus:

      http://resonus.pl/kontakt/

      Podają swój adres, mail i telefon. Nie widzę więc problemu ze znalezieniem odpowiedzi u źródła.

      1. Arti pisze:

        1. nie odpowiadaja na mejla

        2. zapytac sie producenta? To tak jakby zapytac sie Volkswagena o spalanie. Wiadomo ze producenci klamia (gratuluje kapilazmowi tak ogolnie) i tylko uczciwy pomiar faktycznych parametrow sie liczy, a to co jest napisane na www czy w instrukcji obslugi to mozna miedzy bajki sobie wsadzic (wyjatek to pewnie Accuphase ktory ma parametry 'Guaranteed’).

        1. Piotr Ryka pisze:

          Ten serwis nie prowadzi pomiarów. Jeżeli są komuś niezbędne do słuchania (mnie nie są), to pewnie można egzemplarz wzmacniacza pożyczyć i pomiar jakiemuś laboratorium zlecić. Tak samo jak można zmierzyć luminację ekranu telewizora, gdyby ktoś na oko nie był w stanie ocenić, czy obraz ma dobry.

          1. Arti pisze:

            No to szkoda ze nie prowadzi.

            Czesc czytajacych na pewno sie sugeruje rowniez pomiarami – ktore mozna potem rowniez wykorzystac do porownania sprzetow miedzy soba i to wszystko zrelatywizowac.
            Porownania takie natomiast, na bazie subiektywnych opinii testera sa niemozliwe. Jeden czlowiek potrzebuje mocy na impulsie, drugi potrzebuje dynamiki a trzeci jeszcze co innego. Dzieki pomiarom moze w zdecydowanie latwiejszy sposob zawezic wybor do 2-3 faworytow i potem je zoba juz porownac w celu wylonienia zwyciezcy. Bez pomarow…..o wiele trudniej.

            Inna wazna rzecza przy prowadzeniu pomiarow jest…..sprawdzenie prawdomownosci producenta. To sie potem przeklada na jakosc sprzetu. Im wartosci sa bardziej zbiezne tym bardziej mozna zaufac takiej firmie i powiedziec ze wie co robi/sprzedaje. A tak….nici.

          2. Piotr Ryka pisze:

            Uwaga byłaby trafna, gdyby na bazie pomiarów faktycznie dało się powiedzieć coś istotnego o brzmieniu. Wielu, zwłaszcza początkujących audiofili, jest tego zdania, sam mam dokładnie przeciwne. Dlaczego, tego niedawno pojawił się dobry przykład, w postaci opinii Tylla Hertsensa o słuchawkach Sony MDR-Z1R. Tyll prowadzi pomiary i publikuje je z dumą. Jednakże te pomiary ani trochę go nie ustrzegły przed durną całkiem opinią, że to słuchawki słabe.

            Pomiary mogą być pomocne – mogą wykrywać duże błędy. Są jednak zbyt prymitywne, by dało się z nich wysnuć wnioski inne niż zgrubne. Między innymi dlatego, że według firmy AKG na nasz słuchowy obraz świata składają się częstotliwości dźwięku do 2 GHz włącznie. Proszę zestawić to z publikowanymi pomiarami.

  6. Miltoniusz pisze:

    To jak oceniać jakość wina po składzie chemicznym. Brzmi niby sensownie ale jakoś nigdy nie słyszałem aby ktoś się tym fascynował.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy