Recenzja: Rapture (prototyp)

Rapture_Headphones_Amplifier_04 HiFiPhilosophy   Długo czekałem na ten moment. Na chwilę kiedy stosunkowo tanie urządzenie okaże się grać rewelacyjnie. W sumie może przesadzam. To się już nieraz zdarzało. Rewelacyjnie grał tani jak barszcz Black Pearl, rewelacyjnie słuchawki Sound Blaster Aurvana Live!, rewelacyjnie mały Hegel i mały iCan. Można wskazać szereg innych przykładów. A jednak kiedy tego Rapture odpaliłem, mimo że nie jest aż taki tani jak tamte, i kiedy go posłuchałem, poczułem silne podekscytowanie, bo coś on daje innego i na swój sposób jest jedyny w swoim rodzaju. Czym to coś jest i jaki z tego czegoś płynie pożytek, o tym będzie w dalszej części, tu natomiast wzmagam oczekiwania i podburzam emocje, bo jak mawiał Alfred Hitchcock, dobry film musi się zaczynać trzęsieniem ziemi, a potem napięcie powinno rosnąć. Trzęsienia ziemi może jeszcze nie wywołałem, a z tym narastającym napięciem to też zapewne przesada, ale ktoś tam już się chyba trochę podniecił, no nie? Tak, tak, wyglądają audiofilskie tygryski sprzętowej gratki, wyglądają. A tu przeważnie jak coś mocno pochwalą, to zaraz grube tysiące na stół kłaść trzeba, albo przychodzi obchodzić się smakiem i poprzestawać na samych recenzjach. Ale na szczęście nie zawsze i niekoniecznie tym razem.

Wzmacniacz słuchawkowy Rapture to całkiem nowa konstrukcja, prace nad którą zaczęły się w styczniu tego roku a zakończyły w lutym. Szybko to zatem poszło, bardzo prędko. Gdyby inne rzeczy potrzebne i słuszne dochodziły do skutku w takim tempie, żylibyśmy niewątpliwie na lepszym świecie. Wersja finalna, bo ta tutaj recenzowana to prototyp, ma się pojawić niebawem, pod koniec maja, a do mnie trafić w czerwcu. Ma być jeszcze wyraźnie lepsza, ostatecznie dopracowana i oparta o lepsze komponenty oraz cały szereg udoskonalających rozwiązań w postaci między innymi krótszych, lepiej zoptymalizowanych ścieżek sygnału, lepszych modułów zasilania, wyższej jakości rezystorów czy płytek drukowanych produkowanych przez polską Satland a nie w Chinach. Dużo ma być tych zmian, a w efekcie dużo jeszcze lepsze brzmienie, ale tymczasem toruje drogę temu Rapture wersja próbna, prototypowa, tak żeby wszystko nabrać mogło odpowiedniego rozpędu i rozgłosu. Wersja nie jakaś podpatrzona u innych, sklonowana, czy chyłkiem ściągnięta z zagranicy, tylko  polska, autorska, przydomowa. Nie powstała bowiem na bazie jakiejś mniej czy bardziej znanej już firmy, tylko w domu, na biurku, z ciekawości i pasji. Ale to nie znaczy, że tam w środku jest jakieś tałatajstwo – jakieś amatorsko polutowane szpargały wyszperane z elektronicznego lamusa i upchnięte w pudełko po butach. Konstrukcja jest innowacyjna, przemyślana, zaawansowana technicznie, wykonana i opakowana starannie, pracująca na bazie procesora. W rezultacie całkiem przyjemnie się na nią spogląda a jeszcze milej słucha. A że powstała bez firmowego zaplecza, to i tańsza jest jeszcze na razie, bo jak ktoś firmę musi założyć – a jak chce handlować na dużą skalę i uzyskać certyfikaty, to oczywiście musi – to zaraz mu wlepią takie koszty prowadzenia działalności i takie księgi rachunkowe do notowania wszystkiego, że będzie musiał za każdy drobiazg dużo więcej w sumie płacić, włącznie z wliczeniem kosztów zatrudnieniem księgowej, bo inaczej się przez prawno podatkowe absurdy nie przebrnie, ponieważ tak je właśnie skonstruowano, żeby się nie dało. Prawo nie jest bowiem dla ludzi, ani tym bardziej dla sprawiedliwości, tylko dla prawników i księgowych. Na razie jest jednak jeszcze nasz Rapture młody, w księgi rachunkowe, PIT-y srity i ZUS-y obdartusy nie opierzony, toteż może okazyjnie być tani. Producent zarzeka się wprawdzie, że kiedy uruchomi firmę cena nie wzrośnie, jednak praktyka życiowa pokazuje co innego. By daleko nie sięgać, choćby w przypadku Sonic Pearl, którego będziemy tutaj z Rapture na prośbę obu producentów porównywali, aby ich chęć zmierzenia się na ubitej odsłuchowej ziemi zaspokoić i przy okazji krajowy rynek wysokiej klasy tranzystorowych wzmacniaczy słuchawkowych sobie przybliżyć. Ale może faktycznie ta prognozowana cena (której wysokość zaraz ujawnię) uwzględnia już przyszły wzrost kosztów i rzeczywiście nie wzrośnie. Pożyjemy, zobaczymy.

 Budowa

Rapture_Headphones_Amplifier_01 HiFiPhilosophy

Wzmacniacz słuchawkowy Rapture

   Wzmacniacz jest taki średni. Ani duży, ani mały. W miarę szeroki, dosyć wysoki i w efekcie front trochę tylko ma mniejszy niż Bakoon, a na głębokość jest nawet dłuższy. Wersja prototypowa jest czarna, a ostatecznie będą do wyboru obudowy czarne i srebrne. Z uwagi na inne nieco co do kształtu i wielkości wersje finalne nie ma się co specjalnie rozwodzić nad wyglądem, jednak trzeba odnotować, że już teraz jest on bardzo przyzwoity. Całość jest metalowa, chyba nawet aluminiowa, pociągnięta na czarno półmatem i z grubą frontową ścianką. Jest na tej ściance pośrodku pojedynczy port duży jack a po jego bokach podświetlany na niebiesko włącznik, przypominający ten z sennheiserowskiego HDVD 800, oraz niewielkie, precyzyjnie chodzące pokrętło potencjometru. Z tyłu jest tylko gniazdo zasilania oraz po jednym wejściu i wyjściu RCA, tak więc funkcja przedwzmacniacza znalazła się na pokładzie.

We wnętrzu pracuje kość logiczny wpisana w układ drukowany zawarty na kilku płytkach,  zasilanie to toroid, a rolę potencjometru pełni japoński TKD 2CP-601 10K, który w wersji ostatecznej ma być zastąpiony wyższym modelem. Konstrukcja jest elektronicznie rozbudowana, a co potrafi, dowodzi jej rodowód. Początkowo traktowana była bowiem bardziej jak rodzaj zabawy i ćwiczeń intelektualnych. Chodziło raczej o udowodnienie samemu sobie, że coś się potrafi, niż o jakieś stawanie w szranki z konkurencją i ambitne projekty rynkowe. Ale kiedy na koniec ten Rapture powstał, znajomi projektanta posłuchawszy go orzekli, że gra lepiej niż M-DAC Audiolaba czy Lehmann Audio Black Cube, tą zachętą sprawiając, że zamysł doczekał się dalszych prac rozwojowych i ostatecznego, komercyjnego finału, a obecnie staje już do oficjalnych recenzji, w których gotów jest mierzyć się z najlepszymi. Wypada jeszcze na tym wstępnym etapie, przed rozstrzygającym starciem z wersją finalną, zapowiedzieć zgodnie z obietnicą, że według prognoz finał ten ma kosztować 2900 złotych, czyli podobnie jak gabaryty cena ma być taka sobie średnia. Akurat mniej więcej jak tego Audiolaba czy tańszych wersji Lehmanna.

Odsłuch

Rapture_Headphones_Amplifier_02 HiFiPhilosophy

Mały, czarny i podobno kryjący w sobie audiofilskie czary.

   Kupa chwalenia, zero słuchania i nie ma jeszcze nawet wersji ostatecznej, a cena już oparła się o prawie trzy tysiące – powiecie. Dobrze, bierzmy się w takim razie za to słuchanie, żeby w próżni nie wisieć. A w ramach tego słuchania wykonamy dwie rundy odsłuchów. Najpierw na komputerowym padole, czyli prosto z karty dźwiękowej, tak by ukazać jak się ten Rapture spisuje w najprostszych sprzętowych warunkach, a potem po bożemu, z odtwarzaczem. Największy problem miałem ze słuchawkami; problem bogactwa. Dużo się ich nagromadziło i nie mogłem się zdecydować czy wziąć ich mniej i opisać dokładniej, czy więcej a bardziej pobieżnie. Bo wszak grubaśnej księgi odsłuchów nie będziemy tutaj sporządzać, a jednocześnie wszystko kusiło żeby posłuchać. Może zatem udajmy się pod opiekuńcze skrzydła arystotelesowskiego złotego środka, to znaczy wybiorę sześć par i opiszę każde tak średnio – ani długo, ani krótko.

 

Z komputerem i kartą Asus Xonar Essence STX

Zacząć muszę od małego wywodu. Chodzi o to, że do komputera nie wszystkie wzmacniacze się nadają, a to z powodu zakłóceń radiowych. Kiedy we wzmacniaczu znajdzie się jakiś obwód działający jak antena, albo kiedy jest to podatny na mikrofonowanie wzmacniacz lampowy, sprawa momentalnie nadaje się do spisania na straty. A nie jest to niestety problem sporadyczny, tylko całkiem częsty. Naprawdę dużo wzmacniaczy przy komputerze odpada w przedbiegach, bo słuchanie warczenia, mruczenia i syczenia to nie jest coś pozwalającego się zaliczyć do przyjemności, albo choćby tylko do zaakceptowania. Tego się po prostu słuchać nie da; ja w każdym razie aż tak tolerancyjny nie jestem. W dodatku są te zakłócenia bardzo kapryśne. Czasami zrazu ich nie ma, a po godzinie czy trzech potrafią się pojawić. Czasami nawet cały dzień jest w porządku, a następnego od startu zaczyna piszczeć. Można więc od tego białej gorączki dostać, takie to bywa złośliwe; są jednak wzmacniacze zawsze błogo w tle przy komputerze milczące, jak choćby Bakoon, Phasemation czy właśnie Rapture. I to jest pierwsza zaleta, którą musimy skrupulatnie na jego korzyść zapisać i wspomnieć też o tym, że z konkurencyjnym Sonic Pearl bywa różnie. Miałem egzemplarz który milczał jak zaklęty, a teraz mam taki który piszczy. W jednym wprawdzie kanale, tylko od czasu do czasu, ale piszczy. Rzecz zapewne do wyrugowania, ale fakt faktem.

Beyerdynamic DT 880 Edition

Rapture_Headphones_Amplifier_03 HiFiPhilosophy

Pewne jest jednak, że nie jest to ostateczna obudowa.

Pomyślałem, że skoro wzmacniacz nie jest groszowy i nie jest także przenośny, nie ma sensu podpinać mu tanich słuchawek ani tym bardziej ulicznych. Nie ma jednak też sensu podpinać wyłącznie drożyzny, bo drogi przecież też nie jest, tylko taki przeciętny. Musimy przeto zacząć od słuchawek przeciętnie kosztujących, a te jak raz do przeciętności cenowej i prostego systemu komputerowego pasują.

DT 880 to słuchawki należące do przyjaznych, rzadko odmawiające wzmacniaczowi dobrej współpracy. Nie odmówiły jej też Rapture, przy czym zarysowała się moim zdaniem pewna dwoistość. Lepiej mianowicie wypadły partie wokalne od instrumentalnych. Dźwięk miał charakterystyczną dla tego Rapture manierę, niezwykle przyjemną, o której będzie jeszcze okazja szerzej porozmawiać, wykazywał jednak śladową nerwowość, co jest tak nawiasem jednym z dwóch głównych stylów grania tych DT 880. Prezentują one przekaz albo całkowicie gładki, pełny i relaksujący, albo lekko podostrzony, mrowiący, nerwowy. Z Rapture pojawiła się natomiast mieszanka. Głosy ludzkie były głębokie, swoiste i naprawdę pięknie brzmiące, z dużą dawką dramatyzmu i emocji, natomiast sfera sopranowa była taka lekko mżąca, bardzo szczegółowa, nieco pikantna, z naciskiem właśnie na szczegółowość. Bas był z kolei szybki, trochę podniesiony tonacyjnie i nie taki nisko i obło wybrzmiewający, tylko z pikantnym finiszem talerzy i membran. A jednocześnie brzmienie całościowo było głębokie, dynamiczne i bardzo wyraziste, z ciemnym, wpadającym w czerń tłem i bardzo wyraźną, wypowiadaną do końca artykulacją. Do tego stopnia, że aż przypomniały mi się Ultrasony Edition 10, bo dosyć podobnie to grało, mieszając piękno i elegancję wokalizy z kontrastowym, drobiazgowym obrazem całości. Niewątpliwie było to brzmienie bardzo wysokiego poziomu, proszące się tylko o nieco głębsze zejście i większą masywność basu oraz bardziej muzykalne potraktowanie sopranów. Całościowo jednak jak na poziom źródła i okablowania (którym był budżetowy Thomson), dawało to popis gry przy komputerze. Nieco zaskakujący stylem tych DT 880, dalekim od łagodnego upiększania, tylko agresywnie szczegółowym, cykającym sopranami i zniewalający pięknem wokali, ale skoro dalece przypominający same Ultrasony E10, to chyba sami rozumiecie, że naprawdę wyjątkowo to brzmiało.

Rapture_Headphones_Amplifier_05 HiFiPhilosophy

Jego brzmienie to już zupełnie inna historia, o czym zaraz się przekonamy.

Porównywany Sonic Pearl, który będzie nam tutaj stale w okolicach komputera towarzyszył, zagrał dużo łagodniej i nieco mniej wyraziście. Uspokajał przekaz, gubił cyknięcia, bardziej stawiał na obszerność bębnów niż napięcie ich membran i nie miał takiego czarnego tła, tylko odchodził w dźwiękową szarawą nicość. Na pewno dużo był łagodniejszy, ale mniej zarazem dynamiczny i popisowy. Łatwiejszy do słuchania, ale nie tak dożarty i zajadły w ukazywaniu wszystkiego. W jego przypadku skojarzenie DT 880 z E10 w ogóle się nie pojawiło. Bardziej mówił „Odpuszczam i tylko sobie śpiewam”, niż „A ja wszystko pokażę, do ostatniego szczegółu”. Wokale jednak także miał piękne: swoiste i głębokie. Bardziej aksamitne, leciutko się srebrzące i nie osadzone na czerni tylko w powietrznej pustce. W sumie muzykalnie, miło, relaksująco i jak na goły komputer także ze świetną klasą. Zawsze bardzo lubiłem stawiać Sonic Pearl przy komputerze, bo potrafił tam grać lepiej od wielu nawet od niego dużo droższych, ale odkąd mam tego piszczącego, nie jest to już niestety możliwe. Szkoda.

Odsłuch cd.

Focal Spirit Classic

Rapture_Headphones_Amplifier_16 HiFiPhilosophy

Na pierwszy ogień idzie flagowa kreacja Focala

   Flagowe Focale kosztują od DT 880 tylko nieznacznie więcej, tak więc i one z powodzeniem mogły pełnić rolę cenowego średnika. Podobnie jak dawne flagowe Beyerdynamiki nie należą jednak w żadnym razie do słuchawek przeciętnych, są wszakże nieco bardziej kapryśne, dając w zależności od wzmacniacza znacznie większe rozrzuty na skali brzmieniowego piękna.

Po rozpoczęciu słuchania zwróciły uwagę względem Beyerdynamików trzy rzeczy – ogólnie spokojniejszy przekaz, gładsze brzmienie i wyraźnie mocniejszy bas. Zwłaszcza złagodzone, pozbawione jakiejkolwiek nerwowości soprany powodowały uspokojenie. Brzmienie całościowo zbliżyło się do form prezentacyjnych o relaksującym charakterze i w znacznym stopniu przesunęło w stronę prezentacji oferowanej poprzednio przez Sonic Pearl z Beyerdynamicami. Jedynie ciemniejsze tło i większa kontrastowość pozostały z tego co było u Rapture z DT 880. W zamian bas się wyoblił, wzmocnił jak po solidnym wielomiesięcznym  treningu, i nabrawszy zdecydowanie większej masy schodził o wiele niżej, o wiele bardziej też akcentując swoją obecność. Sumarycznie nie było to zaś brzmienie ani lepsze, ani gorsze. Z jednej strony bowiem ta postać linii basowej u Focali była dużo przyjemniejsza, z drugiej to granie DT 880 przypominające Ultrasony Edition 10 bardziej było ekscytujące i inspirujące. Oczywiście dla minie, bo tylko za siebie mówić mogę.

Rapture_Headphones_Amplifier_18 HiFiPhilosophy

I wykuło się z tego ognia w pełni high-endowe, soczyste brzmienie

Tak jak w moim odczuciu DT 880 wypadły całościowo lepiej z Rapture, grając z Sonic Pearl zbyt przygaszonym brzmieniem, tak z Focalami sytuacja się wyrównała. Z oboma wzmacniaczami grało to tym razem podobnie, ale Sonic miał w brzmieniu więcej lekkości i otwartości. Nie na zasadzie, że otworzył coś zamkniętego, ale przydał brzmieniu więcej powietrza, a poprzez to niższe stężenie a właśnie większą lekkość. Nie powodowała ona jednak żadnego ubytku na basie, który i tutaj był naprawdę potężny, tylko tchnęła w przekaz dużo przejrzystej świeżości; takiego żeglowania poprzez muzykę z przyjemnym lekkim wiaterkiem, a nie jakiegoś przedzierania się przez coś gęstego i bardzo zawiesistego. Kapitalnie ten Sonic wypadł z Focalami, ale od Rapture jednak nie lepiej. To znaczy czasami lepiej a czasami gorzej, w zależności od płyty. Te bowiem same z siebie bardzo gęsto brzmiące miały lepszy wyraz na Sonicu, a te bardziej nasycone powietrzem i otwarte na Rapture. Nie należy przy tym sądzić, że miało to jednoznaczną konotację z muzyką rockową albo symfoniczną, dającymi z uwagi na swój zagęszczony dźwiękowo charakter przewagę Sonicowi. Bynajmniej. Często używany przeze mnie do porównań album Black Metalliki wypadł lepiej z Rapture, który przydał mu mocniejszego wyrazu rockowego. Z kolei recenzowana niedawno płyta Toujours Sabiny zdecydowanie lepsza okazała się na Sonicu. Tak więc ogólnie remis, przy jednoczesnej konstatacji, że Rapture grał gęściej i z większym nasyceniem, a także bardziej zadziornie, tak z pazurem.

Odsłuch cd.

Grado GS1000i

Rapture_Headphones_Amplifier_06 HiFiPhilosophy

A ile udało się wycisnąć z Grado GS1000i?

   No to teraz przesiadka do wyższej ligi cenowej. Czy okaże się ona także wyższa jakościowo, pierwsze będą miały okazję wykazać znane z trudnego charakteru dawne flagowe Grado.

Ponieważ obiecałem przy okazji pisania recenzji kolejnego słuchawkowego wzmacniacza skupić się na porównywaniu różnych słuchawek, niniejszym spróbuję jakoś temu zadośćuczynić.

Czy GS1000i pokazały z Rapture lepsze w każdym względzie granie niż Focale? Tego bym tak bardzo głośno w porywie entuzjazmu nie wykrzyczał, tylko podszedł do sprawy z umiarem. W tej konkretnej konfiguracji sprzętowej nie tak całkiem do końca było to zawsze widoczne, aczkolwiek chwilami wyraźnie. Natomiast, że brzmienia były różne i mimo wszystko summa summarum z trochę innego przedziału jakościowego, to bez wątpienia.

Przede wszystkim Focale grały bliższym pierwszym planem, tak bez perspektywy tylko w zwarciu, a Grado GS1000 (w odróżnieniu od RS1) wszystko stawiały dalej i określały perspektywicznie. Grały przy tym tą swoją tradycyjną manierą, która okazała się łączyć cechy opisane powyżej i przypisane różnym słuchawkom i wzmacniaczom. Nie były bowiem specjalnie gęste, mimo iż z gęstym wzmacniaczem, jakim jest Rapture, teraz grające, tylko srebrzyły brzmienia i dawały im powietrzne tło, tak jakby za plecami grających widać było otwartą przestrzeń i niebo, a jednocześnie operowały charakterystycznym dla siebie potężnym basem, wspaniałą szybkością i rytmem. Ale przede wszystkim miały imponującą muzykalność, potrafiącą w sposób unikalny łączyć ową szybkość i dynamikę z hiperbolicznymi liniami melodyki, bez żadnego ich rwania i ucinania. Nie jak bokser operujący ciosem z doskoku i bijący krótkimi seriami, ale jak klasyczny tancerz w swym nieustającym płynnym ruchu.

Rapture_Headphones_Amplifier_07 HiFiPhilosophy

Powiedzmy, że było zadziornie i z werwą.

Ktoś jednak mógłby tutaj oświadczyć, że woli mocniej nasycone barwy i ciemne tło Focali pomimo ich rwania, aczkolwiek obiektywnie, niezależnie od czyjegoś widzi mi się patrząc, ich muzykalność, podobnie jak słuchanych wcześniej Beyerdynamiców, była sporo względem Grado z tyłu. Dźwięki produkowane przez nie bardziej się gniotły i nie miały tak pięknego wybrzmienia. Lekko w bezpośrednim porównaniu były dudniące i odrobinę stłamszone; bez takiej płynności i gracji jedne w drugie przechodziły. Nie tak swobodne, nie na tak nieograniczonym obszarze, nie tak elegancko.

Co do brzmienia z Sonic Pearl, to objawiło się moim zdaniem dobitnie, że ten wzmacniacz był strojony z użyciem Grado i do nich wyjątkowo pasuje. Zarysowało się bardzo dobre nasycenie, mocniejsze nieco niż z Rapture, bo mniej napompowane powietrzem, a wraz z tym mniej lekkości, a także otwartości scenicznej. Mniej także kontrastowości i drążenia faktur. Tak bardziej gładko i bardziej klubowo. Aksamitnie i w upowiciu, że pożyczę słowo od Bolesława Leśmiana, toteż w sumie dosyć kameralnie, na zamkniętym obszarze, a przy tym szczególnie melodyjnie. Świetnie to grało, z piękną przejrzystością i swoistością głosów, świetnym także oddaniem delikatności i uczuć. Ileż to ja słyszałem systemów za duże pieniądze grających gorzej niż ta karta komputerowa i podłączone do niej bezpośrednio tanim kablem wzmacniacze. Tyle że karta była najlepsza spośród nieprofesjonalnych, a wzmacniacze wybitne i kabel pomimo niskiej ceny też bardzo dobry. Do tego doskonałe słuchawki – i to wystarczyło. Ale i tutaj, na własnym boisku Sonic Pearl, Rapture nie ustąpił ni kroku. Miał więcej otwartości, światła i świeżego powiewu. Mocniej także przenikał w podścielisko nagrań, nie dając takiej gładkości, tylko meszek i niepomijalność szczegółów. Nie dawał także wrażenia, że gramy pomiędzy ścianami na zamkniętym obszarze. Sala w której koncertował była zdecydowanie większa. Brało się to, jak sprawdziłem, z innego sposobu wykańczania wysokich tonów. Te od Rapture były właśnie otwarte, dążące do nieskończoności, a te od Sonic Pearl domknięte, u samej góry zaokrąglone. Bez przycięcia wprawdzie, ale z wykończeniem.

Rapture_Headphones_Amplifier_08 HiFiPhilosophy

Choć niekiedy mogło brakować subtelności

Co do brzmieniowego bogactwa, postawiłbym między wzmacniaczami znak równości, natomiast Rapture był znów bardziej zadziorny i miał szybszy atak, a w efekcie nieco lepszą dynamikę. Miał też coś jeszcze, ale charakterystykę tego czegoś odłożę na później. Z kolei Sonic Pearl brzmiał bardziej kojąco, pozwalając na całościowe wytchnienie i zatopienie w czystej muzyce, o które w pobliżu komputera jakże jest trudno.

Odsłuch cd.

Fostex TH-900

Rapture_Headphones_Amplifier_09 HiFiPhilosophy

Pałeczkę przejmują Fostexy TH-900

   Pnijmy się dalej w górę, nie tyle na skali jakościowej, bo Grado GS1000i raczej nikomu nie pozwalają się całościowo wyprzedzić, co najwyżej tylko w niektórych aspektach, ale na pewno na skali cenowej i prestiżowej, jako że są te Fostexy słuchawkami aktualnie flagowymi sławnego producenta i znacznie więcej kosztują.

O-la-la!, o-la-la! – wcale się takiej różnicy nie spodziewałem. Myślałem, że mimo odmienności konstrukcyjnej: słuchawki otwarte – słuchawki zamknięte, będzie dosyć podobnie, a tymczasem nic z tych rzeczy. Grado bowiem wszystko stawiały daleko i chowały wokalizę w przekazie ilekroć w samym nagraniu nie była ona silnie uwydatniona, skutkiem czego niejednokrotnie okazywała się znacznie mniej eksponowana, podczas gdy Fostexy grały bliskim, czasami nawet bardzo bliskim pierwszym planem i w efekcie ich partie wokalne zdecydowanie bardziej wyodrębniały się na tle instrumentacji. Poza tym jedne i drugie słuchawki operowały potężnym basem, ale u Fostexów był on oddany bardziej precyzyjnie, bez najmniejszego śladu dudnienia czy zlewania, podczas gdy Grado miały z tym minimalne problemy. Pod tym względem są Fostexy podobne do AKG K812, które też z takim mistrzostwem na dole pasma operują, co raczej nie powinno dziwić, bo przetworniki mają te słuchawki zastanawiająco podobne, o bardzo zbliżonych parametrach. Byłby wszelako w błędzie ktoś gotowy w tym miejscu zakrzyknąć: – No jasne, przecież Fostexy to nowsze i lepsze słuchawki! Zaraz, zaraz, nie tak prędko. Bo co płyta, to inny, okazuje się, świat i czasami te fosteksowe uwypuklone wokale prezentowały się dużo lepiej, a czasami wcale nie były bardziej uwypuklone, a na dodatek Grado ukazywały ludzkie głosy bardziej subtelnie. Bez lekkiej pogłosowości, która często towarzyszy zamkniętym słuchawkom, tylko otwarcie, naturalnie, bardziej delikatnie i z odczuwalną w niektórych nagraniach, szczególnie tych słabszych, większą swoistością. Poza tym była jeszcze jedna duża różnica. Grado grały bardziej przejrzystym, utkanym z powietrza dźwiękiem, a Fostexy bardziej nieprzenikliwym, konkretnym. I wcale jedno od drugiego nie było lepsze. A przy tym basem obdarzały jedne i drugie w wielkich porcyjach.

Rapture_Headphones_Amplifier_10 HiFiPhilosophy

I w tej sztafecie były zdecydowanie wybijającą się partia

No i masz babo placek! Jak z tego wybrnąć? Co uznać za bardziej satysfakcjonujące? Jak rozstrzygnąć spór jakościowy pomiędzy słuchawkami nawzajem się raz po raz wyprzedzającymi w zależności od płyty? Nie da się. Na szczęście nie muszę nigdzie brnąć i z niczego się wydobywać, ani żadnych słuchawek jako zwycięzcy wskazać, bo akurat testuję wzmacniacz a nie słuchawki i ważne jest przede wszystkim jak on się prezentuje na tle innych wzmacniaczy oraz jak gra sam z siebie i jak obsługuje poszczególne słuchawki, a nie jak te czy tamte słuchawki obsługują muzykę. No i trzeba w tym kontekście powiedzieć, że na takim dość postnym komputerowym łonie, bez wsparcia porządnego DAC-ka, grał ten Rapture tak dobrze, że aż momentami zupełnie zapominałem, że to takie właśnie sprzętowe pustkowie. Bo w okolicach komputera nie wspomaganego dobrym zewnętrznym DAC-kiem tylko samą muzyczną kartą, przeważnie panuje nędza. I dobrze też pamiętam, że kiedy miałem tego poprzedniego Sonic Pear, tego który nie piszczał, najbardziej jego właśnie w takich warunkach lubiłem słuchać. Bo nawet Bakoon czy Phasemation nie spisywały się tak dobrze, ponieważ łączone z komputerem bezpośrednio dawały częstokroć (w zależności od słuchawek) przekaz zbytnio podostrzony i nieco za chudy. Najwyraźniej domagają się one lepszych przetworników niż takie obecne na dźwiękowych kartach albo na płycie głównej, a Sonic Pearl zawsze dobrze sobie radził z brzmieniową elegancją i wypełnieniem nawet w takich okolicznościach. No ale teraz ma wielkiego konkurenta ze strony opisywanego właśnie Rapture, bo on nie tylko że daje świetne wypełnienie i elegancję, ale jeszcze potrafi przekaz wspaniale dynamizować i dramatyzować. W efekcie jego muzyczne kreacje okazują się nieco mniej relaksujące ale bardziej pełne muzycznych przygód i wzruszeń.

Rapture_Headphones_Amplifier_11 HiFiPhilosophy

Czarująca pokaz detali. Rewelacja!

Natomiast co do samych Fostexów i ich relacji z Rapture, to byłem pełen najwyższego zadowolenia w kategoriach ogólnych, a z uwzględnieniem jakości przetwornika, to już wręcz zachwycony. Rewelacyjnie naprawdę grały płyty z komputerowego napędu i z naprawdę dużą satysfakcją słuchałem ich podczas pisania. Dźwięk łączył najwyższej miary szczegółowość, świetne wypełnienie, potężny bas, super soprany, prawidłową barwę oświetlenia, dynamizm i to coś jeszcze, co może jest najważniejsze – ogólne wrażenie znakomitości. Puszczasz i z mety wiesz, że gra to rewelacyjnie. Niczego nie trzeba analizować, nic nie uwiera. Pycha, jak to się mawia żrąc najsmakowitsze specjały. Po prostu pycha. Jakbyś znalazł skarb.

Odsłuch cd.

Senheiser HD 800

Rapture_Headphones_Amplifier_22 HiFiPhilosophy

Z HD 800 nie było już tak kolorowo

   Kroczmy dalej. Sięgnąłem teraz po Sennheisery, bo nie chciałem brać bezpośrednio po Fostexach potencjalnie podobnych do nich nowych flagowych AKG. Do tego podobieństwa się oczywiście w stosownym momencie odniosę, ale teraz kolej na innego flagowca.

Co do brzmienia jakie się tu pojawiło, to pierwszy z brzegu utwór wokalny od razu pokazał większą niż u Fosteksów i Grado obojętność uczuciową. Była to sytuacja trochę, ale nie tak do końca, podobna jak między Rapture a Sonic Pearl, z których ten drugi jest też taki bardziej zatopiony w relaksie i gładkości, mniej napierając na słuchacza rozedrganym, roziskrzonym i podekscytowanym brzmieniem. HD 800 w tym zestawieniu też tak sobie po prostu śpiewały; elegancko i z wielkim kunsztem ukazywania niuansów muzycznych, ale zarazem tak trochę bez zaangażowania. Trzeba jednak przyznać, że z kolei gładkość miały najlepszą. Zmieniłem płytę z rozrywkowej wokalizy na rockową. Te flagowe Sennheisery są naprawdę technicznie na najwyższym poziome, jednak ich nieco szarawe tło, dystans do pierwszego planu i powściągnięta dynamika sprawiają, że przekaz mniej angażuje. Jak już tyle razy pisałem, wymagają w związku z tym specjalnie pod siebie zestawianych torów o bardzo wysokiej jakości i należytej synergii (która jest jak najbardziej do uzyskania), bo inaczej zwyczajnie przynudzają. Jednych to irytuje bardziej, a inni w większym stopniu to akceptują, ale tak czy owak jest to słyszalne. Zarówno Fostexy jak i Grado bardziej skrzyły dźwięki i wykańczały je pikantniej, a Sennheisery były nie tyle może aż mdłe, co bez pikanterii. Tak bardziej w stronę deseru niźli głównego dania w stylu kuchni węgierskiej albo dziczyzny. Smakowite, to na pewno, ale raczej dla gustujących w muzycznych smakach łagodniejszych, bez żadnej cierpkości, ostrości czy szczypania. Taka woda mineralna niegazowana a nie szampan. Najwyższej na pewno jakości, źródlana, a jakże, ale bez bąbelków. A w zamian przestrzennie, bez żadnego napierania, tylko z eleganckim dystansem i na dużym obszarze – z dużymi, kolumnowymi brzmieniami. By się jakoś rozemocjonować, trzeba ich więc było słuchać głośniej, ale i to nie zawsze pomagało. Oczywiście one nie zawsze tak grają, ale tu i teraz z Rapture tak było.

Rapture_Headphones_Amplifier_23 HiFiPhilosophy

Co nie znaczy, że było źle. Ale brakowało nieco ostatecznego wykończenia wygrywanych dźwięków.

I właśnie. Jak chodzi o porównanie wzmacniaczy, to tym razem Sonic Pearl po raz pierwszy okazał się być górą, ponieważ tych Sennheiserów tak bardzo nie uspokajał i nie łagodził. Miał na końcu wybrzmień i w samych dźwiękach więcej zadziorności, całkiem odwrotnie niż ze słuchawkami o niskiej impedancji, toteż w jego przypadku nuda nie dochodziła do głosu. Eksponowała się natomiast obszerność przestrzenna i elegancja tej prezentacji. Nie było takiej delikatności kobiecych głosów jak z Grado i takiej witalnej dynamiki jak z Fostexami, ale była złożona z dużych dźwięków prezentacja wyważonego środka, pod każdym względem bardzo udana i sycąca jakością. A była też w tym wszystkim obecna nuta romantyzmu, której z Rapture nie było. W efekcie sławna Rosanna  z repertuaru Toto (znakomitej jakości nagranie na złotym nośniku) wypadła rewelacyjnie. Masywne, duże dźwięki, wypowiadane czysto i do końca, nasycone barwą i swoistością, i właśnie z tą romantyczną nutą pewnej zadumy i tajemniczości. A jednocześnie nie wygładzone i zaokrąglane, tylko z przyjemną chropowatością faktur, dużym nasyceniem powietrzem i nośnością. Fantastyczny przy tym bas i ogólnie świetne granie. Naprawdę duży format. W dodatku Sonic Pearl nie tylko był trochę pikantniejszy, ale też lepiej pokazywał od Rapture przestrzeń. W przypadku obu wzmacniaczy wszystko to działo się wprawdzie na jakościowo bardzo zbliżonym poziomie, ale dla wprawnego ucha przewagi Sonic Pearl w mierze napędzania flagowych Sennheiserów były natychmiast do wychwycenia. A trzeba przyznać, że takie drobne różnice stylistyczne potrafią się przeistaczać w naprawdę spore pod względem satysfakcji; tak więc Sennheiserów na pewno wolałbym słuchać z Sonic Pearl, a Fostexów czy Beyerdynamiców z Rapture. (Przy czym mówimy cały czas o tym konkretnym używanym tu źródle dźwięku, bo przy innym to wszystko mogłoby wypaść inaczej.)

AKG K812 (Kabel FAW Noir)

Rapture_Headphones_Amplifier_14 HiFiPhilosophy

Finiszujemy z AKG K812

No to sięgnijmy na koniec po te flagowe AKG, podejrzewane o podobieństwo z Fostexami. Pierwsze co się narzuciło po przejściu z HD 800, to większa głębia brzmienia a mniejsze rozpostarcie przestrzenne samego dźwięku. Bliższy także pierwszy plan i większa połyskliwość. Ale przede wszystkim większe podekscytowanie, zwłaszcza sopranów. Więcej na górze pasma zaczepności i niepokoju, więcej także przenikliwości, iskrzenia i ciągnięcia dźwięku ku otwartej, nieskończonej górze. Nie tak spokojnie, łagodnie i z łukowatym zwieńczeniem, tylko bardziej jak w prawdziwej muzyce, gdzie taka agresja i atak faktycznie są nieustanne, i która poprzez to, co tu kryć, po pewnym czasie zaczyna męczyć. Na pewno HD 800 są mniej męczące, a ich sposób ukazywania przestrzenności ogólnej i przestrzenności samych dźwięków bardziej mi się podobał, ale AKG były bardziej popisowe i bardziej jak w życiu pod względem dynamiki i perlistości. Lepiej także potrafiły ukazać swoistość głosów, które HD 800 trochę za bardzo ujednolicały.

Porównałem brzmienie AKG na Sonic Pearl i okazało się nieco chłodniejsze, to znaczy na Rapture przyjemnie ciepławe, a z Sonicem neutralne. Na Rapture było też nieco bardziej zaangażowane i zmysłowe, a na Sonicu uczuciowo bardziej neutralne, podobnie jak sama temperatura przekazu; ale była to bardzo nieduża różnica. Niemniej Rapture z AKG podobał mi się bardziej.

Wykonałem jeszcze na koniec rajd porównawczy poprzez wszystkie słuchawki – i Grado okazały się najbardziej kontrastowo ujmować to co delikatne i to co potężne, a także miały najbardziej niespokojne, najmocniej oświetlone i najbardziej chropowate tekstury oraz najwięcej transparencji samego dźwięku. Na drugim miejscu pod względem rozmrowionego niepokoju faktur były Fostexy, a AKG i Sennheisery najgładsze. Pod względem ukazywania swoistości głosów najlepiej wypadły Grado i AKG, a Fostexy i Sennheisery minimalnie słabiej – te pierwsze z uwagi na lekką pogłosowość, te drugie skutkiem za dużych i za bardzo obojętnych uczuciowo dźwięków. Fostexy były bowiem najbardziej właśnie pogłosowe i najbardziej akcentowały bas, a Grado w porównaniu z nimi minimalnie gubiły się przy najniższych zejściach, nieznacznie zlewając na tym obszarze przekaz. (Może nie są jeszcze wygrzane. Pewnie nie są.)

Rapture_Headphones_Amplifier_15 HiFiPhilosophy

I była to bardzo sycąca końcówka. Szczegółowa, jednak wciąż bardzo muzykalna i wciągająca.

Poza tym, gdy chodzi o obiecane porównanie AKG do Fosteksów, to grały te słuchawki rzeczywiście podobnie, zwłaszcza co do stylu i ukazywania sceny, ale jak mówiłem Fostexy bardziej pogłosowo, a przy tym z neutralną temperaturą, podczas gdy AKG z kablem FAW Noir były przyjemnie ocieplone i trochę lepiej ukazywały swoistość głosów przy jednocześnie ogólnej większej gładkości i uspokojeniu dźwięku. A wszystko to nie znaczy, że któreś z tych czterech flagowców uznałbym za lepsze od pozostałych albo zdecydowanie wolał. Naprawdę dużo zależało od konkretnej płyty, a nawet konkretnego utworu, toteż z ręką na sercu nie umiałbym wskazać, które słuchawki do słuchania z Rapture w tym układzie systemowym bym wybrał. Dla tej właśnie konkretnej płyty – nie ma problemu. Ale dla ich ogółu – nie wiem. Natomiast z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wszystkich tych słuchawek słuchało się kapitalnie. Wielkie zatem uznanie dla samego wzmacniacza. Nawet bez przyzwoitego DAC-ka poradził sobie wręcz fantastycznie.

Odsłuch: Z odtwarzaczem

Rapture_Headphones_Amplifier_13 HiFiPhilosophy

Na tym się jednak bieg nie zakończył

   Przenieśmy się w okolice odtwarzacza i zmieńmy też wzmacniacz odniesienia. Nie jestem aż tak pracowity żeby raz jeszcze, zrazu cierpliwie a potem z narastającą irytacją, przekładać po raz kolejny co chwilę kable pomiędzy wzmacniaczami, tylko skorzystam z możliwości równoległego symetrycznego podpięcia Brystona, a poza tym będziemy mieli w takim układzie szersze pole porównań, co w kontekście narastającej popularności tego Brystona ma duże znaczenie. Ograniczę się także do czterech najlepszych słuchawek, bo i tak już napisało się o wiele za dużo i co mniej wykazujący zapał do przyswajania wiedzy audiofile z pewnością już teraz dostają szewskiej pasji, a tylko patrzeć jak znów jakiś mądrala od jednego wzmacniacza i dwóch par słuchawek napisze, że on to by wolał w trzech zdaniach.

 

Grado GS1000i

Nie powiem by tym razem przejście od komputera do odtwarzacza stanowiło przemianę radykalną, co się niejednokrotnie wcześniej zdarzało. Coś jednak bardzo ważnego uległo przemianie. Nastąpiło mianowicie uspokojenie. Rozedrgany i bardzo transparentny przekaz GS1000i z komputerem wygładził się, wypełnił i zyskał spokojną elegancję. Operował bliższym pierwszym planem i bardziej tym razem ten pierwszy plan się uwypuklał, podkreślając swoją przewagę głośności nad tym co działo się z tyłu. Poza tym w przekazie więcej było swobody i powietrza, a mniej takiej zwiewnej, półprzeźroczystej transparencji.

Przełączyłem słuchawki na Brystona i otrzymałem przekaz znacznie podobniejszy do tego jak grał Rapture z komputerem. A więc dalszy pierwszy plan, większy udział w całości i większa głośność tego co oddalone, a także znacznie większa nerwowość i rozedrganie faktur oraz szczuplejszy dźwięk.

I teraz nadszedł moment, by powiedzieć o tej szczególnej cesze jaką obdarowuje swego słuchacza wzmacniacz Rapture – o masywności i wypełnieniu. Jest bowiem w jego graniu coś takiego, co od pierwszej chwili dominuje i na co powinno się zwrócić uwagę, ale co jest jak najbardziej pozytywne, a poprzez to mniej na takie zwracanie uwagi podatne, bo natychmiast akceptowalne i brane za normę, choć tak naprawdę nieczęsta to własność słuchawkowych wzmacniaczy. Dźwięk Rapture zawsze jest pełny, nasycony, obfity i obszerny. W porównaniu z nim Bryston grał z Grado na pewno chudszym dźwiękiem. Dotyczyło to zarówno ludzkich głosów jak i wszystkiego innego, na przykład instrumentów strunowych. Rapture grał jakby grubszą struną i obszerniejszym pudłem rezonansowym. Nie produkował takiej przestrzeni – i tutaj, z odtwarzaczem, nie ekscytował się tak szczegółami jak z komputerem – natomiast, jak prawie zawsze, pięknie wszystko wypełniał i nadawał brzmieniom obfitszych kształtów. A przy tym grał cieplej i to jego ciepło było natychmiast odczuwalne, tak samo jak natychmiast odczuwalna była neutralna temperatura Brystona. Tam gdzie nagraniowy wymóg dużej przestrzeni miał istotne znaczenie, a więc w symfonice i muzyce elektronicznej, ta większa przestrzeń Brystona brała górę, ale w pozostałych przypadkach było jedynie kwestią indywidualnych preferencji czy woli się pełniejszy i cieplejszy dźwięk Rapture, czy szczuplejszy, dalikatniejszy i neutralny temperaturowo Brystona. Zwracało przy tym uwagę, że ten pierwszy grał zdecydowanie bardziej lampowym stylem, mimo iż w recenzji Brystona napisałem, że należy do rodziny lampowych tranzystorów.

Fostex TH-900

Rapture_Headphones_Amplifier_17 HiFiPhilosophy

Zgonie z prośbą zainteresowanych, miejsce miało również porównanie z konkurencją.

Fostexy uderzyły od pierwszej sekundy jakością, a uderzyły to dobrze dobrane słowo, ponieważ względność doszła tutaj mocno do głosu i stosunkowo bliski pierwszy plan Grado z Rapture okazał się u Fostexów jeszcze o wiele bliższy. A że gało to popisowo – wyjątkowo bogato i dźwięcznie, można było odnieść wrażenie, że znacznie lepiej niż z Grado. To jednak tylko był pozór i kwestia sposobu ukazywania sceny, chociaż na szczegóły faktycznie cisnęły te Fostexy bardziej, a że pokazywały je z mniejszej odległości, wydawało się, że serwują ich więcej. Ani szczegółów tak naprawdę jednak więcej u nich nie było, ani dźwięki lepiej zobrazowane, ale w odbiorze muzyki nieważne są przecież obiektywne prawdy tylko subiektywne odczucia, a to subiektywne odczucie okazało się takie, że Fostexy są bardziej popisowe. Takie było pierwsze wrażenie i dopiero kiedy kilka razy przemieniłem słuchawki, zdałem sobie sprawę, że to tylko przejściowy stan ducha wywołany wchodzeniem w inny styl, a zwłaszcza inną przestrzeń. Ale że Fostexy robiły zrazu fantastyczne wrażenie, to przecież tylko na plus im zapisać. Co jednak przy tym osobliwe, mimo iż Fostexy bardziej akcentowały szczegóły, szum podkładu był bardziej widoczny u Grado.

Porównałem też oczywiście stan rzeczy z Brystonem i pokazało się to co poprzednio, to znaczy większa scena i trochę niższa temperatura. W sumie było też świetnie, ale doszła jeszcze jedna różnica. Jak pisałem, Fostexy są trochę pogłosowe i pogłosowy jest także w porównaniu z Rapture Bryston. To podwojenie pogłosowości skutkowało lekkim odrealnieniem, czy może raczej należałoby powiedzieć nieznacznym udziwnieniem, bardzo w sumie przyjemnym i po chwili już niezauważalnym, bo zjadanym przez przyzwyczajenie. Tworzącym jednak odmienny nastrój, godny odnotowania. A czy się woli pełniejsze i bliższe dźwięki, czy dalsze, trochę pogłosowe i bardziej ujęte w perspektywę, to już nie moja sprawa.

Odsłuch: Z odtwarzaczem cd.

Sennheiser HD 800

Rapture_Headphones_Amplifier_19 HiFiPhilosophy

I to nie byle jaką, bo z samym Ear Streamem Sonic Pearl.

   W tym wypadku zorganizowałem sobie coś odmiennego od tego co było wcześniej, to znaczy skorzystałem z możliwości podpięcia do Brystona tych HD 800 kablem symetrycznym, który niedawno wraz z nimi do mnie przyjechał. Kablem w tym wypadku fabrycznym. Zacznijmy jednak od tytułowego Rapture i poprzez przejściówkę.

Oj, dobrze zagrały tutaj te HD 800 – doskonale. Może i przez przejściówkę, może przez nią nie powinny, a jednak fantastycznie. Zdecydowanie lepsza była swoistość głosów niż przy komputerze, a także nie przeszkadzał za duży ich rozmiar. Piękna przestrzenność, elegancka łagodność i umiar, żadnych braków i żadnych przegięć. Perfekcyjne wyważenie całości i najmniejszego nawet śladu powierzchowności czy nudy. Przeciwne, doskonałe połączenie dogłębnego drążenia i indywidualnych charakterów z całościowym muzycznym mistrzostwem. Ogromnie podobał mi się ten przekaz i byłem pełen uznania. Dziwnie to się naprawdę potrafi pleść i naprzemiennie. Czasami jedna podmiana w systemie i otrzymujemy inny świat, a czasami prawie nic się nie zmienia. Czasami sposoby gry się krzyżują i urządzenia zamieniają miejscami. Dziwnie, doprawdy dziwnie to bywa.

Ciekaw też oczywiście byłem rezultatów przejścia na symetryczny w całej rozciągłości tor z Brystonem, bo symetrycznie podpiętych HD 800 jeszcze nigdy bodaj nie słyszałem. To znaczy słyszałem, ale zaledwie poprzedniego dnia, kiedy sprawdzałem ten ich kabel. Wierzcie lub nie, ale nie podjąłbym się przechodzenia ślepego testu. Bo owszem, były różnice – Bryston grał minimalnie chłodniej (to znaczy też ciepło ale mniej) i ze śladowo widoczną pogłosowością, ale odrobinę tylko cieplejszy i w nieznacznym stopniu pełniej grający Rapture był prawie nieodróżnialny, mimo że nie symetryczny.

Byłby jednak w zasadniczym błędzie ktoś podejrzewający, że ten symetryczny kabel w przypadku Brystona niczego nie wnosił i nie dawał żadnej różnicy. Pomimo, że szczerze dość miałem już tych wszystkich przełączeń i porównań, zdobyłem się poprzedniego dnia na bohaterski wyczyn w postaci porównania Brystona z HD 800 w przypadku kabla standardowego i symetrycznego. Różnica okazała się zasadnicza. Neutralny, szarawy i nudnawy przekaz z kablem normalnym przeistoczył się w znacznie dynamiczniejszy i po raz pierwszy także z Brystonem ciepły styl brzmieniowy. Co do tego, że wolałbym z tym wzmacniaczem słuchać HD 800 poprzez kabel symetryczny, nie mam nawet cienia wątpliwości. Różnica była ewidentna i zdecydowanie na jego korzyść.

Rapture_Headphones_Amplifier_20 HiFiPhilosophy

Wielce uznany weteran pokazał swoją klasę, jednak Rapture ani myślał odpuścić.

Zrobiłem jeszcze dodatkowo porównanie pomiędzy HD800 a GS1000 na Rapture i te pierwsze w muzyce rozrywkowej spodobały mi się nieco bardziej, chociaż grały w sumie podobnie, a HD 800 nawet bliższym pierwszym planem, ale jednak zaznaczyła się jedna makroskopowa różnica – mianowicie GS1000 były pogłosowe. Nic w tym nie było zaskakującego, bo pogłosowy bywa Cairn i to się tutaj uwidoczniło. W efekcie HD 800 grały bardziej bezpośrednim, naturalnym, a także podobnie ciepłym dźwiękiem, ale właśnie tylko z kablem symetrycznym a nie zwykłym (nawet przez przejściówkę). Za to w przypadku muzyki elektronicznej i symfonicznej ta lekka pogłosowość Grado robiła fantastyczne wrażenie i do tego repertuaru bym je wolał. Tak więc, jak gołym okiem i nieuzbrojonym uchem widać i słychać, wskazywanie jakichś jednoznacznych zwycięzców to w przypadku słuchawek z tego poziomu jakościowego beznadziejna sprawa.

 

AKG K812

Pewne rzeczy podlegają przemianom, a inne pozostają takie same albo podobne. Flagowe AKG trochę się zmieniły, a po części pozostały takie same. Względem okolic komputera zmieniła się ich wcześniejsza spokojna gładkość faktur. Nieznacznie, ale jednak stały się one głębiej drążone i ożywione. Bez tego gładkiego spokoju, tylko badawczo, głęboko, przenikliwie. A więc zupełnie na odwrót (sic!) niż u Grado. Pozostała natomiast wciąż największa głębia dźwięku i najlepiej oddana swoistość ludzkich głosów. A w ślad za tym największy dramatyzm i ekscytacja. Pomimo opisanego dopiero co zupełnego braku obojętności u HD 800, w porównaniu z AKG ich przekaz okazał się dużo spokojniejszy, gładszy i stonowany. Również głęboki i piękny, ale nie tak emocjonalnie dręczący i przenikający w duszę.

Nie popełnię chyba więc błędu kiedy napiszę, że przekaz K812 w tym zestawieniu sprzętowym spodobał mi się najbardziej, choć niewątpliwie Grado i Sennheisery oferowały większą przestrzeń i je do muzyki wielkoobszarowej na pewno bym wolał, a już zwłaszcza Grado z tą ich pogłosowością i masą powietrza. Jedne i drugie nie miały jednak takiego nasycenia, takiej głębokości barw i takiej głębi samych dźwięków jak AKG, a także takiego rozedrgania emocjonalnego. Wszystko to były minimalne różnice, a piszę o tym z pozycji czysto subiektywnych, ale taka mnie nawiedziła impresja.

Rapture_Headphones_Amplifier_21 HiFiPhilosophy

Swoje trzy grosze dorzucił także Bryston. Nie zmienia to jednak faktu, że Rapture jest świetny.

Ze spraw pomniejszych odnotuję tylko, że jak przypadkiem wyszło na jaw, podejrzewane o mniejszą biegłość techniczną Grado okazały się mieć najmniejszą predyspozycję do produkowania przydźwięków na wysokich częstotliwościach, tak więc to co traciły na basie w postaci lekkiego zlewania, odrabiały na sopranach. Jak sądzę wszystko to tylko po to, by nic naprawdę jednoznacznego nie dało się powiedzieć, a wszelkie wybory oparły jedynie o gust i indywidualne oczekiwania piszącego. O ileż łatwiej byłoby wszak napisać: te są najlepsze, te drugie, a te trzecie. Ale nie ma tak łatwo. Nie tutaj, nie w tym wypadku. Jak to w życiu.

Porównałem jeszcze na koniec jak ma się brzmienie tych AKG na obu wzmacniaczach; i tu nic nieoczekiwanego się nie okazało. Bryston był mniej ciepły a bardziej przestrzenny i pogłosowy. Minimalnie mniej nasycał dźwięk barwą i śladowo mniej był głęboki, w nieznacznym stopniu na tle Rapture zmierzając ku tranzystorowej analizie a nie lampowej baśni. Jego pogłosowość była przy tym ze wszech miar interesująca i niewątpliwie zdolna równoważyć pełniejsze, cieplejsze i minimalnie głębsze brzmienia konkurenta.

Podsumowanie

Rapture_Headphones_Amplifier_01 HiFiPhilosophy

   Chyba nikogo kto przebrnął przez ten gąszcz porównań nie muszę przekonywać, a już najmniej sam siebie, że wzmacniacz Rapture okazał się rewelacyjny. Może szkoda, że to jednak aż trzy tysiące a nie dwa albo półtora, ale nie przesadzajmy. Same takie obudowy kosztują ładnych paręset złotych, a dochodzą do tego wyłącznie markowe podzespoły i skomplikowany obwód elektroniczny wykonywany docelowo w Polsce a nie w Chinach. I tak wobec tego jest tanio, zwłaszcza gdyby ta cena faktycznie okazała się ostateczną.

Popadanie w przesadę zawsze jest nie na miejscu, lecz nie popadnę w żadną przesadę pisząc, że ten wzmacniacz kompletnie mnie zaskoczył, a jego historia jest zdumiewająca. Autorski projekt bardzo młodego projektanta, osoby zupełnie nieznanej, debiutanta. I co? I okazuje się całościowo dorównywać a pod niejednym względem przewyższać takie konstrukcje jak Sonic Pearl czy Bryston. To chyba samo mówi za siebie i nie wymaga nic do dodania. Ale to jeszcze nie wszystkie zalety. Wzmacniacz oferuje zupełną ciszę na aktywnym radiowo obszarze okolic komputera i doskonale współpracuje ze wszystkimi słuchawkami niezależnie od ich impedancji. Jedynie wyjątkowo prądożerne HiFiMAN’y HE-6 okazały się do pełnego wysterowania za trudne. Wszystkie pozostałe można było natomiast rozrywać na strzępy siłą głosu, a w normalniejszym jego zakresie okazały się wszystkie jak jeden mąż pięknie śpiewać. Oferuje zarazem ten Rapture wraz z Bakoonem brzmienie najbardziej spośród wzmacniaczy tranzystorowych podobne do lampowego. Pełne, ciepłe, obfite, bardzo pogłębione i bardzo bogate. To niezwykle silne wypełnienie objawia w dodatku każdorazowo, nawet w bardzo niesprzyjających okolicznościach. Nie jest zatem kapryśny ani wybredny. A że towarzyszy mu nieodmiennie wielka muzykalność i ogromne brzmieniowe bogactwo, zdolne konkurować z najbardziej uznanymi konstrukcjami, rekomendacja okazuje się oczywista i bezdyskusyjna. Jeżeli tylko wersja ostateczna będzie co najmniej równie dobra, a bezawaryjność, serwis i dostępność okażą się na odpowiednio wysokim poziomie, biorę pełną odpowiedzialność za zakupową satysfakcję.

 

W punktach:

Zalety

  • High-endowy poziom ogólny.
  • Wspaniałe wypełnienie i masywność dźwięku.
  • A także jego wyjątkowa całościowa uroda.
  • Doskonałe wydobycie walorów emocjonalnych.
  • Ciepło, bezpośredniość i najwyższej klasy swoistość ludzkich głosów.
  • W efekcie, jak to się mawia w audiofilskim żargonie, wspaniała średnica.
  • Żadnych problemów ze sferą sopranową.
  • Potężny, mięsisty bas.
  • Bezproblemowa współpraca z każdymi słuchawkami za wyjątkiem HE-6 i HE-5.
  • Lampowy charakter tranzystorowej konstrukcji.
  • Doskonałe partnerstwo dla komputera.
  • Wysokiej klasy podzespoły.
  • Przyjemny wygląd.
  • Duża moc.
  • Funkcja przedwzmacniacza.
  • Zupełnie się nie grzeje.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Na razie brak możliwości zapoznania się z wersją finalną.
  • Debiutujący producent.
  • Brak dystrybutora.
  • Brak danych odnośnie trwałości i bezawaryjności.
  • Nieokreślona dostępność.

 

Dane techniczne:

  • Pojedyncze gniazdo słuchawkowe 6,3 mm(duży jack).
  • Po parze wejść i wyjść RCA.
  • Funkcja przedwzmacniacza.
  • Impedancja wejściowa: 10k Ω.
  • Impedancja wyjściowa gniazda słuchawkowego: 2,4 Ω.
  • Impedancja wyjściowa przedwzmacniacza: 50 Ω.
  • Potencjometr: TKD 2CP-601 10K, laserowo trymowany.
  • Transformator marki Toroidy.pl
  • Stabilizatory napięcia: Texas Instruments.
  • Elektronika: Tyco Electronics, Panasonic, Vishay.
  • Moc: 1,5 W na kanał przy 32 Ω.
  • Waga: 1,8 kg.
  • Wersje kolorystyczne: czarna i srebrna.
  • Cena: 2990 PLN.

 

System:

  • Źródła: PC z kartą Asus Xonar Essence STX, Cairn Soft Fog V2.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Bryston BHA-1, Rapture, Sonic Pearl.
  • Słuchawki: AKG K812 (kabel FAW Noir), Beyerdynamic DT 880 Edition, Focal Spirit Classic, Fostex TH-900, Grado GS1000i, Sennheiser HD 800 (firmowy kabel zwykły i symetryczny).
  • Interkonekty: Harmonix HS-101 Improved RCA, TaraLabs Air1 RCA, Thomson RCA, Divaldi XLR.
  • Kondycjoner: Entreq Powerus Gemini.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

53 komentarzy w “Recenzja: Rapture (prototyp)

  1. mikolaj612 pisze:

    Od siebie dodam także kilka informacji 🙂

    Jest także dostępna wersja dedykowana orto, która ma więcej pary (ponad 2W na kanał) oraz większy zakres głośności, ceną różnią się nie tak mocno.

    Tam wzmocnienie aktywne dochodzi do 24dB, co powinno straczyć nawet HiFiMAN-om.

    Komponenty są klasy militarnej, co dzisiaj jest już może przereklamowane, ale kilka zł za jeden rezystor, czy nawet kilkadziesiąt jak to ma miejsce w wersji finalnej nie jeden nie jest w stanie wydać, nie wiedzą co tracą, są to elementy faktycznie najwyższej próby, które w zasadzie nie noszą „audiofilskiego” rodowodu co przeważnie wiąże się z dziwnym brzmieniem albo chorą ceną.

    W wersji finalnej poprawek jest dużo, o czym pewnie Pan Piotr wspomni w recenzji takowego, ja tylko dodam, że absolutnie każdy obwód jest produkowany w Polsce, w gdańskiej firmie Satland, a elementy są kupowane od dystrybutorów, więc nie ma niczego niewiadomego pochodzenia, czy z Chin, nawet stabilizatory napięc, które są wielkości znaczka pocztowego są wykowane przez moją osobę ręcznie.

    Co do awaryjności, mi prywatnie nie padł żaden prototyp, jedyne problemy jakie mogą się pojawić to gdy ktoś rozwali kompletnie potencjometr i chyba tylko wtedy, w normalnym scenariuszu nic się nie dzieje, układy zasilania w stresie mają ok. 40 stopni, a układy wzmacniacające ok. 50 stopni, do limitów jeszcze daleko (skala w stopniach celcjusza).

    W nowej, finalnej wersji poza zmodernizowanymi obwodami wzmacniacza oraz zasilania, doszły także zmiany w elementach, które swoje robią bezbłędnie.

    Wzmacniacz ma także regulowany gain, standardowo jest ustawione podbicie aktywne +15dB, ale jest także 6dB oraz 7,5dB dla osób o bardziej czułych słuchawkach czy IEM, z którymi wzmacniacz nie szumi i nadaje się do współpracy nawet z multi-armaturą. Aby zmienić gain nalezy urządzenie rozkręcić, na PCB są oznaczenia L oraz H co oznacza Low albo High 🙂

    Na zapatego istnieje możliwość zrobienia konstrukcji zbalansowanej z dwóch PCB wzmacniacza w jednej obudowie, podobnej do tej z recenzji (wymiarowo).

    Gdyby ktoś potrzebował się ze mną skontaktować to proszę pisać na ten adres e-mail :

    mikolaj612-1990@o2.pl

    Ponieważ nie mam strony www ani niczego w ten deseń jest to jedyna droga aby móc mnie o coś zapytać, ew. podrzucić jakieś ciekawe sugestie/pomysły.

  2. Artorius pisze:

    Świetna sprawa, na Audiofanatyku też jest chwalony. Cenowo dla mnie niedostępny…jak już to Klon Lehmanna za 1000 zł. Nie dla każdego HajEnd 🙁 . Pozdrawiam Mikołaja i oczywiście Piotra !

    1. mikolaj612 pisze:

      Również pozdrawiam 🙂

      Jak będzie duży odzew to obiecuję, że tańsza wersja powstanie, tylko niech gromadka nazbiera się a będzie wam dane, jeszcze nawet na wakacje 😉

  3. Tomek pisze:

    Dziękuję, Panie Piotrze, dziękuję bardzo. Już dawno nic mnie tak nie ucieszyło 🙂 Chyba, że sam Rapture 🙂

  4. Mariusz pisze:

    Panie Piotrze czy Rapture to ten sam poziom co Bakoon jaki sa miedzy nimi roznice.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To złożone pytanie, na które nie potrafię w pełni odpowiedzieć. Miałem okazję bezpośrednio porównywać przez chwilę przy komputerze Bakoona z Rapture, na słuchawkach bodaj Fostexa, i tam Rapture podobał mi się bardziej, bo Bakoon za mocno cisnął na szczegóły i bardzo pokazywał wszelkie niedociągnięcia. Wszystko obnażał i w efekcie nie słuchało się tego zbyt miło, a z Rapture przeciwnie – bardzo miło.
      Natomiast przy odtwarzaczu już nie porównywałem, bo Bakoon pojechał do Gdańska na prezentację i już go podczas pisania recenzji nie miałem. Na podstawie porównań niebezpośrednich mogę powiedzieć tyle, że Bakoon gra dźwiękiem jeszcze głębszym i gładszym, takim bardziej upiększającym i niesamowitym. Zwłaszcza z HD 800. Natomiast Rapture jest też w stylu lampowy, ale nie wchodzi aż tak głęboko w tą lampowość, chociaż bardziej niż Sonic Pearl czy Bryston.

      1. mikolaj612 pisze:

        Najpewniej wynika to z zasilania (bateria vs. AC) oraz tego, że Baakon korzysta z rezystorów marki PRP (takie czerwone), które bardzo mocno ocieplają i cukrują dźwięk, za to są zresztą bardzo mocno chwalone 🙂

  5. Kamil^^ pisze:

    Witam,

    Czy podłączył ja Pan do tej kostki rs1?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie mam RS1 więc nie podłączyłem. GS1000i musiało tym razem wystarczyć.

  6. Tomek pisze:

    Ok w porządku ale to nie jest autorski projekt , do konstrukcji przyczyniło się trochę więcej osób . To nie jest Mikołaja projekt !!!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Proszę w takim razie podać szczegóły. Konsultowałem się trochę w tej sprawie i nikt nie twierdził, że to nie jest projekt Mikołaja. Oczywiście jakiś udział innych osób zawsze ma miejsce. Nic nie stoi chyba na przeszkodzie byśmy się o tym szczegółowo dowiedzieli.

      1. mikolaj612 pisze:

        Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że to wszystko zasługa nauczycieli ze szkoły czy firm, które chętnie dzielą się dokumentacją.

        Przy płytkach i schematach nikt mi nie pomagał, bo nikt z osób, które znam nawet nie wiedzą jak się tym posługiwać, zatem człowiek wszystko musiał zrobić sam, a większość zasad projektowania PCB się nauczyć i tyle.

        Dlatego nie wiem kto na miłość boską się do tego przyczynił ?

      2. Panie Piotrze,

        Takich szczegółów zapewne nikt nie poda. Zarówno przed jak i po recenzji na moim własnym Audiofanatyku miałem okazję czytać takie sensacyjne rewelacje, tymczasem minęło parę miesięcy a materiałów i rzekomych dowodów na kopię tegoż wzmacniacza do tej pory nie uświadczyłem. Cały czas słychać tylko pokrzykiwania osób, które >prawdopodobnie< chcą albo wzmacniacz zdyskredytować ze względów sprzedażowych, albo uszczknąć coś dla siebie, inaczej nie byłoby chociażby na forum mp3store tak szeroko zakrojonej na jego temat zbiorowej histerii. Przypomina to trochę Kaczyńskiego – on też wiecznie coś wie, ale nie powie. Myślę, że jeśli byłoby coś faktycznie na rzeczy, to takowe materiały już dawno każdy by widział. Tymczasem sam Pan widzi, że przybiera to formułę bardziej nagonki niż czegoś, co faktycznie może mieć miejsce.

        Nie wiem też jak bardzo osoby takie zdają bądź nie sobie sprawę z powagi zarzutów, jakie formułują i że ktoś może z tego potem wyciągnąć konsekwencje, jeśli jest to tylko i wyłącznie czcze gadanie. Na całe szczęście problem mnie nie dotyczy i moją rolą było tak samo jak u Pana ocenić sprzęt, nie autora i krążące wokół niego plotki.

        Jednocześnie chciałem – tym razem już bardziej w temacie wpisu – pogratulować recenzji i niezmiernie cieszy mnie fakt, że wzmacniacz również i u Pana zagrał rewelacyjnie. Oznacza to że nie jestem jeszcze taki głuchy, aczkolwiek z tym ociepleniem trochę się zdziwiłem, bowiem samemu takiego czegoś nie dane mi było usłyszeć. Zapewne kwestia doświadczenia się tu odezwała, ponieważ jestem hobbystą, a nie osobą stricte z branży. Pozostaje więc czekać na spokojnie na wersję finalną… oraz rzekome "dowody".

        1. Piotr Ryka pisze:

          Nie znam tej nagonki na wzmacniacz z forum mp3 store, a chętnie bym się z nią zapoznał, tak więc prosiłbym o link. Formułowanie tego rodzaju zarzutów w przestrzeni publicznej, gdyby okazały się bezpodstawne, jest oczywiście naganne moralnie jak i podlega sankcjom karnym.

          Co do ciepłego brzmienia, to było doskonale w porównaniach słyszalne, ale takie ciepło jest zawsze także kwestią źródła i okablowania oraz użytych słuchawek. Akurat z moimi źródłami i kablami wzmacniacz grał cieplej niż Bryston czy Questyle. Poza tym trzeba urządzenia trzymać długo pod prądem przed odsłuchami, bo na przykład Phasemation bardzo wyraźnie ociepla się po pół godzinie i w ogóle zaczyna grać zdecydowanie lepiej, mimo iż to wzmacniacz tranzystorowy.

      3. Tomek pisze:

        Jeżeli to zasługa nauczycieli to ok , faktycznie to jego projekt , źle to zrozumiałem w innych postach i w całej tej nagonce na ten wzmacniacz różne domysły się pojawiały , dowodów brak jako że to nie Mikołaja projekt

        1. Ciekawe, a tylko wystarczyło wspomnieć o konsekwencjach prawnych z tytułu zniesławienia i pomówień, żeby nagle się z tonu spuściło. Dlatego właśnie w recenzjach pomijam wszystko to, co zbędne, co słyszałem, co czytałem i skupiam się na faktach oraz samym sprzęcie, nie na plotkach.

          Oskarżenie Mikołaja o kradzież publicznie w normalnych warunkach skończyłoby się pozwem, a tłumaczenie, że „a bo na forum przeczytałem” raczej nie byłoby wtedy zbyt mocnym dowodem. Ludzie naprawdę czasami nie mają pojęcia o ewentualnych konsekwencjach tego, co mówią.

          Co prawda jak pisałem sprawa mnie nie dotyczy, ale tego typu zachowania uważam, że należy bezwzględnie piętnować, jeśli nie mają żadnych podstaw.

          1. Tomek pisze:

            Przestań głupoty pisać i przeczytaj to co napisał Michał .

          2. Przestań zachowywać się jak trudna młodzież i przeczytaj dokładnie wszystkie wypowiedzi. Namieszałeś człowieku, wiesz że zrobiłeś źle, to teraz rzucasz się jak pchła na grzebieniu. Troszkę pokory.

    2. Tomek pisze:

      Do mojego imiennika. Polecam uważniejszą lekturę przed wydawaniem kategorycznych sądów. I proszę o kulturę, bo to właśnie imiennik mój inicjuje tu bój. I podżega do waśni. Nic merytorycznego nie wnosząc, prócz chaosu, który jak wiadomo jest niezbędny, by zburzyć porządek istniejący na rzecz porządku wyższego rzędu. Jeśli zatem o to Tobie chodzi, mój imienniku, zawołam tylko, do boju 😀 !

      1. Tomek pisze:

        Przepraszam wszystkich urażonych w tym samego Mikołaja, autora wzmacniacza za sianie zamętu i rozpowszechnianie nie sprawdzonych informacji .

  7. Służę uprzejmie: http://forum.mp3store.pl/topic/116090-rapture-amp-by-mikolaj612/?p=1077218
    Co prawda link prowadzi do swego rodzaju podsumowania (i streszczenia poniekąd) tego bardzo długiego tematu, ale jeśli starczy Panu cierpliwości na lekturę, to bardzo proszę. Rzecz działa się przed trafieniem sprzętu do mnie na testy, jak się orientuję dokładnie tej samej sztuki, którą Pan testował, także na warsztacie obaj mieliśmy jeden i ten sam sprzęt. Być może część rzeczy była obliczona na wywołanie pewnego zmęczenia i zniesmaczenia przed testami, ale to tylko mój domysł. Jedno jest dla mnie pewne – ponieważ osobiście nie chciałbym mieć u siebie na testach sprzętu kradzionego, to najmniejszy fakt takiego stanu rzeczy byłby w stanie zastopować publikację. Nie widziałem tam tymczasem nic, co mogłoby taki finał spowodować, a przecież czasu było w bród. Zastanawiające, ale też niespecjalnie zaskakujące.

    Tak, dokładnie tak samo od razu sobie pomyślałem czytając recenzję, także tutaj mimo swojego zazwyczaj przejawianego sceptycyzmu i dystansu do wszelkich treści czytanych w sieci, absolutnie nie wskazuję tu Pańskich wrażeń jako jakowegoś błędu w sztuce, wręcz przeciwnie, prędzej gotów byłbym szukać ich u siebie.
    Pozwolę sobie też zauważyć, że najbardziej wartościowymi dla mnie osobiście fragmentami recenzji były porównania nie z rzeczonymi urządzeniami, a Sonic Pearlem, o którym u siebie – z racji niesłuchania – mogłem najwyżej podywagować. Dopiero dzięki Panu moje podejrzenia udało się jakkolwiek w tym konkretnym porównaniu potwierdzić, a za co również chciałem podziękować.

    1. Proszę wybaczyć publikację jako nowy komentarz – ot moje przyzwyczajenie do komentarzy one-by-one, zamiast zagnieżdżanych.

  8. Piotr Ryka pisze:

    Z powodzi słów w długim wątku na mp3 wyłania się prosty obraz – ktoś kiedyś pomagał Mikołajowi z zdobywaniu wiedzy o projektowaniu obwodów i chyba ma o to teraz żal do samego siebie, bo w rezultacie powstał wzmacniacz tak dobry, że stanowi bardzo mocną konkurencję. Na razie wprawdzie tylko potencjalnie, bo jeszcze tego Rapture na rynku konsumenckim nie ma, ale i tak najwyraźniej jest czego żałować. Jaki był udział tej pomocy, wiedzieć zapewne nie będziemy, bo tego tak naprawdę nikt nie wie. Nie wiadomo jak potoczyłyby się losy gdyby to albo tamto nie zaszło. Wydaje się natomiast jasne, że sam projekt Rapture jest autorstwa Mikołaja i nikt inny w sposób zasadniczy do niego ręki nie przyłożył, to znaczy nie brał bezpośrednio udziału w projektowaniu. Trudno także utrzymywać w całej rozciągłości, że przekazana komuś wiedza podstawowa miała znaczenie zasadnicze i znikąd indziej nie mogła być zaczerpnięta.

    Osobna kwestia to mącenie wody, psucie krwi i obrzydzanie. Są od tego na forach liczni specjaliści, czerpiący satysfakcję z uprzykrzania życia innym. To norma, nawet nicki czasem się powtarzają.

    1. Michal W. pisze:

      Piotrze, z grubsza jest tak jak piszesz, natomiast jestem niezwykle zażenowany zachowaniem kolegi EvilKillaruna, który znalazł sobie tutaj kolejny afisz do prowadzenia swojej świętej wojny. Wczoraj miał wszystko wytłumaczone przez parę osób w zakładce komentarzy i odpowiednim wątku forum mp3store, a tu jakby temat startował od zera.
      Nie jest tak, że skoro ktoś nie pokazuje dowodów, to znaczy że ich nie ma. Nie jesteśmy w sądzie, natomiast raczej należałoby wyciągnąć wniosek, że skoro ktoś siedzi spokojnie zamiast próbować się rozpaczliwie bronić na jakimś forum, to pewnie ma w kieszeni mocne dowody na różne rzeczy. Może nawet jest to akt litości i chęci pozostania na płaszczyźnie konkurowania czysto merytorycznego właśnie? Nie piję tu do niczego ani nikogo, tylko pokazuję jak to może w życiu bywać w różnych sprawach, także takich kończących się sądem.
      Przy okazji – recenzja to nie jest wyrok. Czytałem już różne dziwne „orzeczenia” na temat sprzętu mi znanego w Internecie. Warto je czytać jako wskazanie kierunków poszukiwań, ale decydować w kontakcie bezpośrednim ze sprzętem. Każdy ma prawo do własnego zdania, także recenzenci.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Nie czytam forum mp3, tak więc nie wiem kto i co komu tam tłumaczył, a w związku z tym nie umiem się odnieść do pojawiających się w tym kontekście postaw.

        Co do recenzji, to oczywiście zawsze są subiektywne i zawsze można się z nimi nie zgadzać. Oczywiście w granicach przytomnej argumentacji.

      2. Tak samo mogę powiedzieć o swoim zażenowaniu tym co działo się przez 15+ stron w rzeczonym temacie, shoutboksie, komentarzach, recenzji innego użytkownika etc. Zażenowany jestem tym bardziej teraz Twoimi słowami Michale, bo żadnej świętej wojny z nikim nie prowadzę, nie muszę i nie chcę, ani też niczego mi nie trzeba było tłumaczyć. Niestety nie poradzę nic na to, że każdy widzi to co chce widzieć.

        Również zechciej z łaski swej zauważyć, że nie ja zacząłem dyskusję w tym temacie i mój komentarz zawierałby tylko ostatni swój akapit. Tymczasem wchodzę na niniejszą recenzję i widzę co? „Mikołaj ukradł” – koniec. Zero szczegółów, zero dowodów. Jest dokładnie tak samo jak parę miesięcy temu. Co sprzęt trafi do kogoś, nawet najbardziej poczytnego, to zaczyna się uwłaczający ludzkiej godności i inteligencji cyrk. Zwracam więc na to głośno uwagę – bo mogę, bo mam takie prawo i nie podoba mi się taka kolej rzeczy, bez względu na to czy adresatem będzie Mikołaj, Pan Ryka, Ty, ktokolwiek. Dla mnie sprawa jest prosta – jeśli jakoweś dowody są – proszę pokazać, albo dać wreszcie ludziom żyć. Tyczy się to także i Ciebie: jeśli jesteś w posiadaniu takowych informacji, naprawdę z chęcią zobaczę i jeśli okaże się, że masz rację, odszczekam wszystko na kolanach, przyznając Ci rację i wycofując się publicznie z każdego pojedynczego słowa, które niesłusznie zostało z mojej strony rzucone.

        Jeśli jednak piętnowanie rzucanych tu i ówdzie oskarżeń całkowicie niepopartych żadnymi dowodami jest w porządku, to oznacza to, że mamy zupełnie inne pojmowanie zasad funkcjonowania świata nas otaczającego. Pytaniem otwartym pozostaje, czy gdyby obiektem ataków stał się Ear Stream, to też czytałbym jak to prowadzę jakąś świętą wojnę. Trochę retorycznie więc tak tą sprawę zostawiam. Warto się nad nią zastanowić.

        1. Michal W. pisze:

          Z mojej strony to wyglądało tak, że dostałem informację od rożnych osób równocześnie, że kopia, itp. Dokonałem sam weryfikacji tematu i napisałem, że dla mnie jest OK. Administrator forum nawet się włączył w temat i pytał mnie jak to widzę, więc mu pisałem, że dla mnie to nie jest plagiat, kradzież ani nic podobnego, a ponadto w dyskusji z moderacją sugerowałem, żeby nie blokowali Mikołaja. Wszystko udokumentowane w mojej korespondencji. Tak więc sugerowanie, że ktoś chce konkurencję eliminować w sposób „układowy” jest chybione.

          1. Tomek pisze:

            Przecież nie Ty Michał, wyeliminowałeś Mikołaja z forum, nie Ty też byłeś osobą, która czymiła mu kiedykolwiek nieprzyjemności, nie o Ciebie zatem tu szło, tylko o ogólną atmosferę forum, która jest, jaka jest.

          2. mikolaj612 pisze:

            Administracja dała wtedy ostro dupy i tyle.

            Z majkelem temat mam (tak myślę) zamknięty i zakończony, a ta cała śmieszna ludzka życzliwość, wielu osób mnie śmieszy bo mają one pożywkę i niekrępowaną radochę w robieniu gównoburz i skłócaniu ze sobą innych osób.

            Dlatego coś napiszę, nikt nigdy nie zrobił podobnego wzmacniacza, żeby mój można było nazwać plagiatem albo wręcz kradzieżą, to sprzęt sam z siebie unikatowy i wyjątkowy, zarówno koncepcyjnie jak i z tytułu użytych komponentów czy projektu PCB.

          3. Tomek pisze:

            A może o ten fragment idzie, który Evil tu napisał? „Pozwolę sobie też zauważyć, że najbardziej wartościowymi dla mnie osobiście fragmentami recenzji były porównania nie z rzeczonymi urządzeniami, a Sonic Pearlem, o którym u siebie – z racji niesłuchania – mogłem najwyżej podywagować. Dopiero dzięki Panu moje podejrzenia udało się jakkolwiek w tym konkretnym porównaniu potwierdzić, a za co również chciałem podziękować.”
            Evilowi chodziło tutaj tylko o recenzję własną, gdzie snuł podejrzenia o relacji Rapture do Sonica!
            „Tymczasem cel brzmieniowy położony jest tu znacznie wyżej i twierdzenia, że konkurencją dla niego jest Sonic Pearl mogą być mimo wszystko bardzo na miejscu.

            Źródło: http://www.audiofanatyk.pl/recenzja-wzmacniacza-rapture-amp-rtm/

          4. Michale, nie tylko Ear Stream jest na rynku i wierzę, że tutaj Twoja szacowna osoba jest w ogóle poza wszelką spekulacją – Twoje wzmacniacze cieszą się szerokim uznaniem, wiele osób je posiada, ceni, chwali. I właśnie dlatego tego co się dzieje nie rozumiem – że ludzie powołujący się na rzekomą kopię Twojego autorskiego produktu pomijają konsekwentnie fakt, że sam – jak przed chwilą stwierdziłeś – zaprzeczyłeś takiej sytuacji, a czego byłem świadkiem. Nie wiem skąd to się bierze i mogę tylko domniemywać, że prawdą jest to, co pisze Pan Ryka o wpływie osób trzecich, które poczuły się pominięte. Jest to jednak domniemanie, tak samo jednym z domniemań tych jest to, że wzmacniacz jest komuś nie w smak, może też jest to zwykła niechęć do Mikołaja, zazdrość że mu się udało, afekt za jakieś rzeczy z przeszłości, nie wiem. Wykorzystywany jest tu prosty wirusowy czarny PR. Fakt faktem jednak sam musisz przyznać, że wszystko to wygląda dla zewnętrznego obserwatora bardzo dziwnie i fundamenta niektórych zarzutów są delikatnie mówiąc bardzo wątpliwe. Stąd też myśl, że może to mimo wszystko być w jakiś sposób „układowe”.

            Chciałbym zaznaczyć, że mocno nadinterpretowałeś moje wypowiedzi, bo nigdzie nie byłem Ci adwersarzem, ani osobą nieprzychylną, a jeśli stworzyłem takowe wrażenie, to jest to moja wina jako nadawcy wiadomości, za co przepraszam. Przede wszystkim żeby mieć pogląd na sytuację, musiałbym mieć styczność chociażby z Twoim SP, dalej – musiałbym mieć twarde dowody że coś jest nie halo. Dlatego staram się nie bawić w spekulacje, bo nie jestem wtedy lepszy od tych, których piętnuję. Jeśli ktoś będzie mówił o Tobie na ten przykład więc źle, mogę zapewnić że również będę podnosił raban i pytał o dowody, fakty, o wszystko, tak samo jak teraz. Nie lubię bowiem jak dobrym ludziom robi się za plecami.

            Podkreślić pragnę też, że w tej sprawie wypowiadam się nie tylko jako obserwator, ale też jako osoba, która jak pisałem nie chce swoją osobą firmować pozytywnej recenzji produktu kradzionego. Dlatego tak bardzo naciskam na pokazanie dowodów rzekomej kradzieży. Póki takowe się nie pojawią, prawdopodobnie będę wciąż dawał opór nagonce. Jeśli pojawią i będą faktycznie przekonujące – pokajam się w prochu i popiele na mp3store oraz u siebie, ażeby było jasne, że się myliłem.

          5. @Tomek

            Dokładnie, chodziło mi o te konkretne wyrażenie zawarte w recenzji. Nawet nie pomyślałem że kontekst komentarza może wskazywać inaczej. Mea culpa.

      3. Tomek pisze:

        Michale! Dlaczego nie miałbyś siedzieć spokojnie, skoro to nie Ty jesteś atakowany? Nie rozumiem Twojej argumentacji. Tym bardziej w kontekście Twoich słów: „W ramach uzupełnienia/sprostowania – dostałem od pewnej osoby link do projektu płytki, która jeśli jest tym autorskim wzmacniaczem, to ja nie traktuję tego co widziałem jako kopię czegokolwiek. Widać drobne inspiracje, ale to równie dobrze może być przypadkowa zbieżność szczegółów. Proszę więc na siłę nie wciskać w moje palce, że tu kogoś o coś już oskarżyłem (…)” http://forum.mp3store.pl/topic/116090-rapture-amp-by-mikolaj612/?p=1066714

        1. Tomek pisze:

          Spóźniłem się z wpisem, Michał, byłeś pierwszy.

  9. mkl pisze:

    Świetna recenzja. Właśnie słucham rapture, który wrócił od Mikołaja z upgrade’u. Autor twierdzi, że mój egzemplarz, który również był prototypem, jest teraz bardzo bliski wersji finalnej. Sporo się poprawiło. Zachęcam do posłuchania wersji finalnej. Myślę, że będzie Pan zaskoczony, bo scena się otwarła, pojawiła się jeszcze lepsza separacja i dynamika. A to tylko na D7100, boje się pomyśleć co może się dziać na th 900.

  10. Ludwig pisze:

    mikolaj612 says:
    22 May 2014 at 15:08

    Administracja dała wtedy ostro dupy i tyle.

    Z majkelem temat mam (tak myślę) zamknięty i zakończony, a ta cała śmieszna ludzka życzliwość, wielu osób mnie śmieszy bo mają one pożywkę i niekrępowaną radochę w robieniu gównoburz i skłócaniu ze sobą innych osób.

    Dlatego coś napiszę, nikt nigdy nie zrobił podobnego wzmacniacza, żeby mój można było nazwać plagiatem albo wręcz kradzieżą, to sprzęt sam z siebie unikatowy i wyjątkowy, zarówno koncepcyjnie jak i z tytułu użytych komponentów czy projektu PCB.

    —————–
    Bezcenny wpis… powinien stać przy definicji anty-marketingu w słowniku. Ale biznes młody, jeszcze będzie miał czas na doszlifowanie techniki autoreklamy 🙂

    Pozdrawiam

    1. mikolaj612 pisze:

      Ale tak realnie jest, mam kontakt z kilkoma fabrykami produkującymi układy i one były dość mocno zaskoczone, że ktoś z ich elementów korzysta w sprzęcie audio.

      Zasilanie jakie posiadam we wzmacniaczu ma garść urządzeń i to też tych najnowszych jak Xonar Essence III, płytka też jest bez kompromisów, jest w ponad 95% symetryczna, kanał prawy i lewy jest identyczny w 100%.

      Rzeczy nieprawdziwych i wyssanych z palca bym nie rozpowiadał, ja widzę jakie elementy stosują takie firmy jak Baakon i reszta, więc wnioski nasuwają się same.

  11. grubbby pisze:

    ja mam natomiast inne pytanie… mianowicie tez mialem okazje Rapture potestowac i rowniez oceniam mega pozytywnie.
    jednak u mnie stawal on w szranki m.in. z music hall ph25.2 . Pan Panie Piotrze natomaist w jednej z recenzji (ican?) napisal ze jakis wzmak Music Hall byl na tyle zly ze nie trafil nawet na warsztat recenzencki.
    mozna wiedziec czy to wlasnie ph25.2 i co bylo powodem takiej opinii?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie umiem powiedzieć czy to był na pewno ten model, ale chyba tak. Music Hall który był u mnie miał jedną zasadniczą wadę – z wieloma słuchawkami (chociaż nie ze wszystkimi) grał bardzo dudniącym dźwiękiem. Mówiąc najkrócej, powodował znaczne zniekształcenia. Były całkowicie dyskwalifikujące. Recenzja musiałaby być bardzo silnie krytyczna.

      1. grubbby pisze:

        ok. jesli to byl sam amp to na pewno ten model. jesli combo amp/dac to dac25.2 lub dac25.3.
        moze bylo to spowodowane jakas usterka? o ile jest to ocieplone granie i dol nieco podkreslony to jeszcze na zadnych sluchawkach ph25.2 znieksztalcen nie powodowal ani sluchawek nie zmulal…
        moze warto zrobic drugie podejscie 🙂

  12. Daniel pisze:

    Płytki tego wzmacniacza wykonuje gdańska firma.
    Czy autor też jest z okolic trójmiasta?

    1. mikolaj612 pisze:

      Jestem z Żar, woj. lubuskie.

      Aczkolwiek na jakiekolwiek odsłuchy zapraszam, nocleg w miarę możliwości zapewnie.

      Firma Satland wykonuje dla mnie laminaty i jeśli ktoś potrzebuje sobie zrobić to gorąco tę firmę wszystkim polecam.

  13. Maciej pisze:

    A kto ma zdjęcia wnętrzności?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jak przyjedzie wersja ostateczna, to się zrobi zdjęcia także wnętrzności. Będzie się różnić od prototypu, tak więc nie było za bardzo sensu pstrykać wersji nie finalnej. W każdym razie jest to wzmacniacz w oparciu o obwód scalony. A w międzyczasie zyskał już nowego, silnego konkurenta – podobnie kosztującego i też polskiego Divaldi.

      1. mikolaj612 pisze:

        Finalne wersje się powoli składają 🙂

        Natomiast mam info, Rapture DAC się urodził dokładnie 30 min temu i przechodzi pierwsze testy właśnie.

        Wzmacniacz pracuje w oparciu o układy scalone, podobnie zresztą zasilanie.

  14. Asknet pisze:

    panie Piotrze świetna recenzja ….i cieszy za w Polsce składamy takie cudeńka .
    A jak Rapture wyglada na tle takiego brystona bha1 ?
    Radek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bardzo dobrze wypada. Brzmieniowo jest co najmniej nie gorszy. Przynajmniej moim zdaniem.

  15. tommypear pisze:

    A ja mam pytanie odnosnie dac-a do tego wzmacniacza. Co lepiej zgra sie z rapture oraz lcd2:
    hegel 20 czy moon 300 ? A moze cos innego lepszego ? Poprosze o pomoc.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Proponuję Audiobyte Black Dragon. Rewelacyjny przetwornik.

    2. Maciej pisze:

      Przepraszam jeśli się wcinam ale do tranzystorowego Rapture zdecydowanie polecam Lampizator Amber.

      http://lampizator.eu/Fikus/AMBER_DAC.html

      1. Piotr Ryka pisze:

        Bardzo dobrze, że się wcinasz. Mnie się Lampizatora do recenzji ściągnąć nie udało. Przybywał, przybywał – i nie przybył.

        1. tommypear pisze:

          A szkoda ciekaw bylbym takiej recenzji. Po ogloszeniach widac ,ze mozna wypozyczyc lampizatora, tym bardziej wydaje mi sie ,ze powinien trafic do Pana celem recenzji. Pozdrawiam

          1. Maciej pisze:

            Lampizator robi wielki błąd praktycznie lekceważąc polski rynek. Wiem, że na naszym rynku gorzej się zarabia. Ale te cyrki z brakiem komunikacji i nie wywiązywaniem się z obietnic są zwyczajnie bardzo słabe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy