Recenzja: Raidho C-2.1

Raidho_C_2.1_010_HiFi Philosophy   Raidho, albo inaczej raid-ho, to piąta runa alfabetu runicznego, odpowiadająca łacińskiej literze R. W wymiarze symbolicznym, jako już całe słowo, symbolizuje drogę, jeźdźca, koło i rydwan, a w wymiarze mitycznym i filozoficznym – sens i drogę życia.

Runy podarował ludziom bóg Odyn, a run znaczy tyle co tajemnica. Tak więc runy to symbole tajemne; tajny dla go nie znających, a i po części nieodgadniony nawet dla tych co go znają, szyfr prawdy o świecie i sposobach jej przenikania zaklętych w znaki. Szyfr, w który zagłębiają się druidzi i mędrcy, poszukując prawd ogólnych i tych na konkretne okazje. To wiedza i zdumienie wyrosłe z narodzin alfabetu, jako wiekopomnego odkrycia, pozwalającego w wąskim zbiorze symboli oddawać wszystko co dostępne jest myślom.

W wymiarze dzisiejszej kultury, w sensie dalece zwietrzałym i przebrzmiałym, raidho oznacza rycerskie postępowanie i odpowiedzialność za czyny. Gotowość niesienia pomocy, postawę aktywną, respektowanie cudzych praw i gotowość podejmowania wyzwań. Ogólnie biorąc –  szlachetność – czyli to wszystko czego należałoby sobie i innym życzyć w otoczeniu, a co przez komercję i dziką walkę o pieniądz zostało niemal całkowicie zadeptane i strącone na powrót w otchłań pierwotnego niebytu wyższych wartości. Zamienione w puste frazesy bełkocących istot, nie mających o szlachetności pojęcia, pragnących tylko owijać pustosłowiem swe podszyte chciwością i egoizmem obskuranckie jestestwa.

Raidho stoi przede mną. Dwa Raidha. Dwa wysokie głośniki podłogowe, mające wedle słów wyznającej i noszącej w herbie ideę szlachetnej postawy życiowej duńskiej firmy Raidho Acoustic łączyć w sobie dwa piękna. Piękno wyglądu i piękno brzmienia. Nie stoją wprawdzie przede mną, ale stoją za samym Raidho dwie jeszcze postaci – Michael Borresen i Lars Christensen – założyciele firmy. Stoją od kilkunastu już lat i stoją na duńskim gruncie, ojczyźnie księcia Hamleta i wielkiego Nielsa Bohra, którzy jak mało kto mogą symbolizować postawę runicznego raidho.

Lars Christensen, zanim stał się spiritus movens Raidho, był przez wiele lat szefem marketingu sławnego Nordosta, a z Michaelem Borresenem znali się od dawna, ponieważ inżynier i wynalazca Michael był jednym z Larsa klientów. No i zgadało się kiedyś pomiędzy nimi, że chodzi coś takiego Larsowi po głowie jak głośnik zasobny w rewolucyjnej jakości wstęgowy tweeter, co się przekuło na jego faktyczne wspólne skonstruowanie, a po dołożeniu głośnika ceramicznego od Accutona na pierwszą kolumnę głośnikową Raidho, nazwaną od imienia żony Larsa – Eben. Minęło od tamtych dni wiele wiosen, ale stojące przede mną Raidho C-2.1 wciąż mają taki wstęgowy głośnik wysokotonowy i dwa ceramiczne, tyle że ten wstęgowy jest teraz dalece udoskonalony, posiadający mimo tej samej powierzchni większą, sięgającą dziewięćdziesięciu procent sferę aktywności akustycznej, przekładającej się na o wiele ciekawsze brzmienie. Lepsze są także głośniki przenoszące pozostałą część pasma, pochodzące już nie do Accutona, tylko wykonywane na zlecenie Raidho przez nieznaną z nazwy duńską manufakturę. Mają one formę bazową z aluminium, na którą napyla się wymyślną i bardzo specjalną powłokę ceramiczną, by całość dawała diafragmę o wyjątkowej czułości, zdolną precyzyjniej i subtelniej odtwarzać muzykę. Uzupełnieniem tych szczególnych diafragm są magnesy szczególnie z kolei dużej mocy, pakowane w wyjątkowo starannie zaprojektowane kosze o skomplikowanej konstrukcji. W przypadku recenzowanego tu modelu C-2.1 diafragmy nie są niestety aż tak dobre jak ich diamentowe odpowiedniki z analogicznego modelu D-2 i pozostałych przedstawicieli szczytowej dla swego producenta linii D, ale i tak są to głośniki rzadko spotykanej klasy, a za to znacznie tańsze, jako że kosztuje para zasobnych w nie C-2.1 przy podstawowym wykończeniu (biel, czerń) 75 900  PLN, podczas gdy diamentowy ekwiwalent D 2 o identycznym wyglądzie a tylko tych diamentowych średnio i nisko tonowych głośnikach, to wydatek 114 900 PLN. Różnica jest więc o jedną trzecią, a jak to się przekłada na brzmienie, tego w tej chwili nie umiem powiedzieć, bo nie mam porównania.

Fabryka Raidho położona jest oczywiście w Danii, bo w Skandynawii na runach znają się najlepiej, ale nie jest to manufaktura tak duża jak też duńskiego Dynaudio, za to szczycąca się ręczną a nie maszynową robotą, szeregiem okrytych tajemnicą własnych rozwiązań i najwyższym mistrzostwem wykonania podzespołów oraz ich montażu. Wychodzi z niej rocznie około tysiąca par głośników, a więc produkcja ma wielkość średnią, lecz rośnie w szybkim tempie, bo firma jest coraz szerzej znana, obsypywana nagrodami i ma nawet śmiałość twierdzić, że jej głośniki są najlepsze na świecie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Raidho C-2.1

  1. Marecki pisze:

    Bardzo ciekawe głośniki, tylko ta cena! : )

    Z recenzji Gradientów Helsinek pamiętam, że scena nie była statyczna, a dźwięk bardzo naturalny.

    No i podobno nie grają gorzej od wiele droższych głośników.

    Czy jest pomiędzy tymi dwoma modelami jakaś przepaść jakościowa?

    Chodzi mi tu głównie o satysfakcje z odsłuchów.

    Pozdrawiam

  2. Piotr Ryka pisze:

    Nie, przepaści na pewno nie ma. Helsinki to też kupa szczęścia. I też trudne do ustawienia, a więc w dużym stopniu analogiczne. I też z założenia mające grać od ściany, co nie zawsze się u nich sprawdza.

  3. Marecki pisze:

    Fajnie by było mieć takie Helsinki, ale trzeba na to i tak nie małej kasy.
    Póki co będe tułał na porządny zestaw słuchawkowy.

    Kiedy zawita recenzja Grado?
    I jakie jeszcze słuchawkowe odkrycia przed nami?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Recenzję Grado zacznę pisać jutro. Co do odkryć, to w tej chwili rysują się jedynie nowe elektrostaty od Kings Sound. Abyss jak na razie poza zasięgiem.

  4. Marecki pisze:

    Może kiedyś się uda.
    Jestem bardzo ciekawy tego ibasso dx90.
    Podobno jest obiecany?
    No i ciekawe jak zabrzmi topowy hifiman 901.
    Najlepiej nie tylko w towarzystwie topowych nauszników, ale i topowych dokanałówek jak np. nowa seria Westona – W50, W60 czy monitory um50pro.

    Wiem, że wszystko wymaga czasu, ale jestem cierpliwy.
    Na ciekawe recenzje zawsze warto czekać!

  5. Piotr Ryka pisze:

    Współpraca z dystrybutorami tych marek układa się nie najgorzej, tak więc recenzje wymienionych zabawek powinny się z czasem ukazać, ale nie tak zaraz, bo inne urządzenia już w kolejce czekają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy