Recenzja: Raidho C-2.1

Odsłuch cd.

Raidho_C_2.1_016_HiFi Philosophy

I choć są to kolumny bardzo wymagające dla otoczenia i aparatury towarzyszącej…

   Napisałem, że podobna okazja nie trafi się prędko, i rzeczywiście, przeszedłem następnie, czyli dnia kolejnego, do słuchania z własnym przedwzmacniaczem i wzmacniaczem, i takie interesujące zjawiska już się nie powtórzyły. Czuć było wprawdzie to promieniowanie, ale nie w takim stopniu, bez takiej akustycznej dominanty. Dźwięki stały się normalniejsze, jeżeli za normalność uważać ich przypisanie do konkretnego miejsca i w nim pozostawanie, a wraz z tym prysły wszelkie podejrzenia o wadliwość zestrojenia kolumn Raidho. Nasunęła mi się za to refleksja, czy aby to swoiste promieniowanie nie ma jakiegoś związku z okablowaniem symetrycznym, bo system Jeffa Rowlanda okablowany był właśnie w całości symetrycznie i to bardzo wysokiej klasy przewodami, a podobnie okablowany był kiedyś Burmester. Nie będę tego w tej chwili rozstrzygał, bo nie mam dosyć przesłanek, ale sobie zapamiętam i przy kolejnych okazjach będę weryfikował.

Co należy napisać o lampowym przedwzmacniaczu i hybrydowej końcówce mocy w odniesieniu do dźwięku głośników Raidho? Że był to dźwięk bardzo głęboki i nasycony, potrafiąc łączyć te walory ze zjawiskową subtelnością i delikatnością, które stale się pojawiały. Grało to bardzo mocno, z najgłębszym wysyceniem barw i pięknym cieniowaniem, a jednocześnie z gracją i filigranowymi ozdobnikami. Scena wciąż pozostawała niewielka i nie tak była promieniująca, tylko bardziej na sobie skupiona, co było w sumie największą wadą, bo inne głośniki potrafiły w tych samych warunkach budować wielkie spektakle sceniczne. Ale do czasu. Zmieniłem jeden drobiazg – parę malutkich lampek. Najpierw słuchałem bowiem Crofta z lampami Telefunkena 5965 i grało to tak jak wyżej, a potem zastąpiłem je innymi Telefunkenami, niedawno pozyskanymi ECC801S, czyli najlepszymi ECC81 w historii. Tak w każdym razie stoi w lampowych poradnikach i tak się powszechnie uważa, a czy to prawda, to nie wiem, bo nie wiem czy ktoś miał okazję porównywać wszystkie najlepsze ECC81, ale niektórzy twierdzą że tak, i że te właśnie są najlepsze. Te moje nie są wprawdzie jeszcze dobrze wygrzane, bo nie mam czasu nimi się bawić, ale już pokazują rozliczne zalety. Jednak względem swoich bardzo groźnych konkurentów w obrębie tej samej marki nie pokazały niczego ponad nieco może większe jeszcze nasycenie, co byłoby śladową jedynie przewagą, gdyby nie coś jeszcze – gdyby nie głębia sceny. Ta zdecydowanie narosła i ani system tranzystorowy, ani lampy 5965 nie mogły się z tą jej obecną postacią równać. Poszło wszystko wyraźnie do tyłu i poczułem się w tym momencie normalniej, bo dotychczasowa głębia sceniczna z tymi Raidho niemało mnie martwiła i zaskakiwała. Wszystko w efekcie pamięci o prezentacji na Audio Show, gdzie właśnie pierwsze czym te Raidho czarowały, to głębokością sceny. Niesamowitą wręcz, aż przepastną. A wszystko z małych głośników podstawkowych w małym pokoju hotelowym, podczas gdy u mnie, w pomieszczeniu o wiele większym i wyższym, a także z większych głośników podłogowych, nie chciała się ta scena w głąb rozwinąć, choć, jak pisałem, miała inne walory, całkowicie to rekompensujące. No ale co głębia, to głębia; a ta dopiero teraz się pojawiła i wraz z nią ulga, że wszystko jest jednak w porządku i od aparatury zależy jedynie jaką ma postać. A kto by zgadł, że jedna para małych triod może ją przywołać, temu gratulacje za audiofilską mądrość i wiedzę, bo sam bym na to nie wpadł.

Raidho_C_2.1_021_HiFi Philosophy

…to ogólny poziom brzmieniowy jest wprost zjawiskowy. Zaś soprany to już klasa sama w sobie!

Wraz z systemem lampowym trzeba było jednak znów ruszyć głośnikami, bo pojawiły się nieco inne wymagania. W sumie właściwie jedno – potrzeba odsunięcia się jeszcze dalej od ściany tylnej. Dużych komór akustycznych za sobą te Raidho wymagają i jednocześnie sporego oddalenia słuchacza. To nie Zingali, które chętnie zobaczą nas w odległości choćby półtora metra. Tutaj trzy, a nawet trzy i pół było potrzebne, by się rozwinął sceniczny teatr i pełnia spektaklu. Nie są to zatem duże głośniki, które można zaadoptować do małych pomieszczeń, tylko prawdziwi wymiatacze dużych powierzchni, dobrze się czujący w okolicach trzydziestu co najmniej metrów. Dystrybutor wspominał nawet o czterdziestu, ale tylu to nie mam. Lubią także dużą moc, bo choć z Croftem też grały bardzo dobrze, to jednak z Jeffem Rowlandem bardziej fascynujący i niepowszedni był to muzyczny obraz. Oczywiście zależy co kto woli. Z moim systemem było bardziej zwyczajnie, tak typowo po audiofilsku. Bardzo głębokie brzmienie, świetna lokalizacja i porządek, również wyczuwalna nośność, ale już zdecydowanie nie taka, tylko bardziej przywiązana do źródeł, a przede wszystkim mniej doznań akustycznych i mniej nakładania się jednych dźwięków na drugie. A więc właśnie porządek, dobra separacja, normalność na bardzo wysokim poziomie. Ale magia mniejsza i nie tej miary misterium. Bez tego brzmieniowego szaleństwa, takiego upojenia. Nie wiem, może po prostu jestem przyzwyczajony do dźwięku swojego systemu i nie jest on w stanie poruszać mnie tak bardzo jak brzmienia nowe, nieznane. W każdym razie zdarzyło się po raz pierwszy, że granie z innym przedwzmacniaczem niż własny podobało mi się bardziej i w sumie to dobra nowina, bo nic gorszego nie ma jak skostnienie. Nie mogłem zarazem wypróbować jak grała będzie końcówka Rowlanda z Twin-Head, bo ma ona wyłącznie przyłącza symetryczne, a on tylko niesymetryczne. A niewykluczone, że rzecz zasadzała się faktycznie na mocy, jak sugerował dystrybutor, chociaż nie jestem o tym przekonany. Na koniec mała uwaga o basie, taka pro forma i by rozwiać wątpliwości. Bas jest w głośnikach Raidho C-2.1 bardzo dobrej jakości i potrafi przygrzmocić. Czuć jego obecność wyraźnie, ale nie jest to ten rodzaj obecności jaki produkują wielkie woofery szczytowych Zingali czy Zeta Zero. Nie siada tonowym ciężarem na piersiach słuchającego i nie wgniata go w fotel. Podobnie jak soprany jest przede wszystkim przestrzenny, na dużych obszarach się pojawiający i akustyczny, a nie prasujący. Piszę to na wszelki wypadek, bo niektórzy bez takiego prasowania żyć nie mogą, więc żeby nie poczuli się oszukani.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Raidho C-2.1

  1. Marecki pisze:

    Bardzo ciekawe głośniki, tylko ta cena! : )

    Z recenzji Gradientów Helsinek pamiętam, że scena nie była statyczna, a dźwięk bardzo naturalny.

    No i podobno nie grają gorzej od wiele droższych głośników.

    Czy jest pomiędzy tymi dwoma modelami jakaś przepaść jakościowa?

    Chodzi mi tu głównie o satysfakcje z odsłuchów.

    Pozdrawiam

  2. Piotr Ryka pisze:

    Nie, przepaści na pewno nie ma. Helsinki to też kupa szczęścia. I też trudne do ustawienia, a więc w dużym stopniu analogiczne. I też z założenia mające grać od ściany, co nie zawsze się u nich sprawdza.

  3. Marecki pisze:

    Fajnie by było mieć takie Helsinki, ale trzeba na to i tak nie małej kasy.
    Póki co będe tułał na porządny zestaw słuchawkowy.

    Kiedy zawita recenzja Grado?
    I jakie jeszcze słuchawkowe odkrycia przed nami?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Recenzję Grado zacznę pisać jutro. Co do odkryć, to w tej chwili rysują się jedynie nowe elektrostaty od Kings Sound. Abyss jak na razie poza zasięgiem.

  4. Marecki pisze:

    Może kiedyś się uda.
    Jestem bardzo ciekawy tego ibasso dx90.
    Podobno jest obiecany?
    No i ciekawe jak zabrzmi topowy hifiman 901.
    Najlepiej nie tylko w towarzystwie topowych nauszników, ale i topowych dokanałówek jak np. nowa seria Westona – W50, W60 czy monitory um50pro.

    Wiem, że wszystko wymaga czasu, ale jestem cierpliwy.
    Na ciekawe recenzje zawsze warto czekać!

  5. Piotr Ryka pisze:

    Współpraca z dystrybutorami tych marek układa się nie najgorzej, tak więc recenzje wymienionych zabawek powinny się z czasem ukazać, ale nie tak zaraz, bo inne urządzenia już w kolejce czekają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy