Recenzja: Phasemation MA-1000

Odsłuch cd.

Ta sama zasada tyczy się tylego panelu.

Ta sama zasada tyczy się tylego panelu.

HiFiMAN HE-6

   Też już mające następcę, do niedawna flagowe słuchawki HiFiMAN-a, posiadają charakterystykę prądową dokładnie wycelowaną w moc monobloków od Phasemation, jako że dla nich 6-10 W to właśnie optimum. Stosownie do tego w nich żaden brum się nie pojawiał, ale to jeszcze nie znaczy, że należało wyłącznie słuchać i bić brawo. Bowiem i tutaj pojawiła się odnotowana z Audeze minimalna szorstkość, o której ktoś mógłby powiedzieć, że nie ma się co dziwić, skoro w tych monoblokach pracują lampy JJ i nie jakiś nadzwyczajny, tylko dość zwykły prostownik Philipsa. Kto jednak miał możność słuchać jak grały te monobloki z własnym przedwzmacniaczem i słuchawkami AKG K1000, ten musiałby być, tak jak ja, tą sytuacją zaskoczony i raz jeszcze zmuszony do konstatacji, że monobloki stanowią ze swym przedwzmacniaczem integralną całość, której rozrywać nie należy. Ale i to nie jest prawdą, jako że wybiegając naprzód muszę napisać, że z głośnikami Audioform znów pojawił się koncert melodyjnego piękna, pomimo że wciąż przedwzmacniaczem był Twin-Head, a nie dedykowany CA-1000. Nie pozostaje zatem nic innego, jak powiedzieć, że monobloki MA-1000 dla grania z kolumnami mogą korzystać z przedwzmacniaczy innych niż własny i żadnej straty od tego nie będzie, natomiast dla słuchawek (tych specjalnych, przewidzianych do podłączania w zaciski kolumnowe) zdecydowanie lepiej będzie korzystać z firmowego przedwzmacniacza, jako że działa w sposób szczególnie wysublimowany, kojąc rzadko spotykanym na całym obszarze audiofilizmu pięknem.

Lecz niezależnie od tego zespołowego grania od Phasemation, obdarzającego czymś naprawdę szczególnym, także ten tutaj występujący system MA-1000/Twin-Head nie pozostawiał wątpliwości, że grają z nim te HE-1000 popisowo. Parę chwil wcześniej słuchałem ich bowiem przy komputerze z dziurki słuchawkowej Lebena CS300F wspieranego przetwornikiem Accuphase DC-37 – i tam było to granie ewidentnie mało satysfakcjonujące. Za płytkie, zbyt jednowymiarowe, za jasne i pozbawione muzycznej poezji. W porównaniu wręcz chude i kartonowe; zupełnie pozbawione tego wszystkiego, co decyduje o pojawianiu się u słuchacza głębokich uniesień. To była muzyka jako zarys, a jej kształt ani trochę nie odpowiadał pieniądzom w granie to zaangażowanym. Oczywiście można powiedzieć, że HE-6 należało podpiąć do wyjść głośnikowych Lebena, a nie bawić się słuchawkową dziurką, ale piszę o tym, by zobrazować sytuację i naświetlić możliwości systemu z MA-1000, przy którym, pomimo tej minimalnej szorstkości, te same słuchawki dały popis muzycznej głębi i właściwego obrazowania.

Monobloki MA1000 stanowią część systemy marki Phasemation i nie da się ukryć, że właśnie w tym układzie grają najlepiej.

Monobloki MA1000 stanowią część systemy marki Phasemation i nie da się ukryć, że właśnie w tym układzie grają najlepiej.

Momentalnie wchodziło się w inny świat i przeciągłe – Noooo! – natychmiast pojawiała się w głowie. Nooo, teraz to to grało! Z animuszem i mocno, a zarazem pełnią głębi, trójwymiarem i prawdziwym oddechem muzyki. Wyraziście a zarazem subtelnie, ale przede wszystkim właśnie głęboko i z należną wydanym pieniądzom realnością ozdobioną poezją. Ale właśnie dlatego, że tak dobrze grało, ta minimalna szorstkość i zbytnia chwilami pikanteria irytowała szczególnie, nie pozwalając temu pięknu w pełni rozwinąć skrzydeł i zaistnieć całkowicie.

AKG K1000

Te słuchawki zagrały jeszcze lepiej i nic w tym nie było osobliwego, bo wielokrotnie i bardzo uważnie sprawdzałem, czy od HE-6 są lepsze – i nie ma wątpliwości, że są. A jeszcze z tym flagowym kablem Entreqa, to nie ma o czym mówić, wszakże nie rozmawiamy tym razem o słuchawkach, tylko o monoblokach. I o nich znów trzeba powiedzieć, że chociaż to teraz brzmienie było najwyższej klasy, to jednak nie tak szczególne i nie aż tak wspaniałe, jak kiedy słuchałem tych K1000 z pełnym zestawem Phasemation. Dlatego zamiast pisać, co tym razem było nie tak (w sumie to samo co z HE-6, tylko mniej), przytoczę opis tamtego odsłuchu.

„Dwie rzeczy wydały mi się najbardziej charakterystyczne, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Pierwsza, że miało się ochotę słuchać tylko przy maksymalnym rozwarciu głośników, chociaż zazwyczaj pojawia się chęć, by je do głowy solidnie przybliżyć, tak by się przekaz nasączył i zgęścił. A tutaj całkiem na odwrót: takie zbliżanie – i to nawet niewielkie – powodowało słyszalne zniekształcenia, przed którymi audiofilski instynkt się wzdragał. Za to z pełnym rozwarciem grało niczym normalne głośniki; tak całkiem od przodu i na szerokiej scenie; a także bez żadnych zniekształceń, tylko w sposób mistrzowski, do którego charakterystyki dojść musimy poprzez rzecz drugą, mianowicie chęć uzmysłowienia sobie, jaką substancjalność brzmienie to przypomina.

Pytanie to nasunęło mi się samo, w następstwie brzmieniowej inności, rodzącej chęć jakiejś konkretyzacji i jakiegoś odniesienia. Zwykle tego rodzaju potrzeby w słuchaniu mi nie towarzyszą, ale tym razem rzecz zaczęła dręczyć niecodziennością, toteż zmuszony zostałem do koncentracji na tym aspekcie i próby odpowiedzi.

Może to szaleństwo, ale przy tak niewielkiej mocy pokusiliśmy się o testy z wykorzystaniem słuchawek.

Może to szaleństwo, ale przy tak niewielkiej mocy pokusiliśmy się o testy z wykorzystaniem słuchawek.

Chyba najlepsze skojarzenie mówiło o podobieństwie do gry świateł w bursztynie; takim jasnym i na tle połyskującej w słońcu wody widzianym. Barwa i gra świateł niezwykle silnie na wyobraźnię działały, podobnie jak wydobywana przez to światło sferyczność każdego dźwięku; a cała brzmieniowa atmosfera napawała fizyczną rozkoszą. Bardzo rzadko pojawia się aż taka satysfakcja, w tym wypadku jako następstwo obcowania z dźwiękiem o takiej subtelności i takim stopniu zaawansowania przechodzącego w inność, że niespotykanym nawet jeżeli jest się zawodowcem i ma co parę dni inny system do opisania.

Cały zamieniłem się w słuch, takie to było angażujące, a każda nuta przytłaczała jakością. Nie było wątpliwości – znalazłem się w innym niż normalnie brzmieniowym świecie. A miał ten świat szereg wybijających się przymiotów, które jeden przed drugi pchały się do świadomości, krzycząc – Patrz! Oto ja! Jeszcze takiego mnie nie widziałeś!

Najbardziej chyba krzyczała delikatność zmieszana z subtelnością, co brzmi jak oksymoron, ale tak właśnie było. Całym sobą czuło się tę subtelność i wszystko przenikający delikatny dotyk – jednocześnie dźwięki sferycznie modelujący i narzucający im piękno. Nie umiem tego lepiej wyrazić. Towarzyszył słuchaniu niepowszednio piękny modelunek każdego kształtu i brzmienia – zawieszony w łagodnym, wszystko wysubtelniającym i uplastyczniającym świetle. Trzeba chyba popatrzyć na obrazy Johannesa Vermeera, gdzie coś analogicznego możemy zobaczyć. To stwarzało inną atmosferę, obecną w każdej sekundzie. Bo nawet kiedy sięgałem po utwory spiętrzone i potężne, ukazywały się inaczej, choć niewątpliwie należycie potężnie. Towarzyszyła jednak owej potędze pieszczota każdego detalu i inny – jakby nieziemski – sposób istnienia, kreujący odmienne stany duchowe. A w efekcie krzyk wywołany ekscytacją duszy słuchającego, stykającego się z czymś nowym, jeszcze nieznanym. Inaczej podającym muzykę; i to w sposób inny wyraźnie, zdecydowanie delikatniejszy i bardziej pieszczotliwy. Własny Twin-Head bardziej bowiem w porównaniu był dynamiczny i grał w sposób mocniej drążący tekstury oraz naturę głosów – w sposób nie tak anielski, tylko z przymieszką diabła, co ogniem bucha i sypie iskrami spod kopyt. Też umie wprawdzie przejść na pozycję anioła, na przykład napędzając wysokoohmowe słuchawki Beyerdynamiki T1, ale częściej jest zawadiacki, a jego smyczek na strunach powoduje głębsze i bardziej przenikliwe wibracje. Mocniej wszystko kumuluje i czyni bardziej kontrastowym, a nie spływa całościową anielską poświatą.”

Słuchawki, głośniki, K1000... Wszystko, co zostało podłączone do monobloków MA1000 grało w nadzwyczajnie czarujący sposób. Tylko ta cena...

Słuchawki, głośniki, K1000… Wszystko, co zostało podłączone do monobloków MA1000 grało w nadzwyczajnie czarujący sposób. Tylko ta cena…

Uzupełnię jedynie, że w odsłuchu tym obok odtwarzacza Accuphase grał też gramofon Nottingham Dais, ale powyższy opis odnosi się do obu tych źródeł, bo z oboma pojawiały się takie odczucia.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

19 komentarzy w “Recenzja: Phasemation MA-1000

  1. jass pisze:

    Dziwnie wysoka ta cena. W dalekim świecie po przeliczeniu na aktualny kurs jena wychodzi za parę 1 071 000 JPY = 34 567,6 PLN (kurs 100 JPY – 3,2276).

    http://joshinweb.jp/sound/9686/4560265810371.html

    1. AAAFNRAA pisze:

      W Japonii obowiązuje coś takiego jak podatek od sprzedaży, bodajże 8%, dolicz do tego VAT 23% obowiązujący w Polsce, cło, koszty transportu, marżę dystrybutora…

  2. gość44 pisze:

    34 000 + 8% = 36 720 + 23% = 45 165 zł.

    Jeszcze cło i transport

  3. Piotr Ryka pisze:

    Obiecuję dokładnie zweryfikować cenę. Usiłowałem zrobić to dzisiaj, ale szaleństwo AVS już się rozpętało i nie udało mi się dodzwonić. Jeżeli cena jest niższa, to tylko ich strata.

  4. "AAAFNRAA pisze:

    To pewnie marża dystrybutora coś ok. 30 tys. 🙂 Ale zakładając, że sprzeda 1-2 sztuki rocznie…

  5. wlodek pisze:

    Przeczytałem ta recenzje.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mam współczuć, czy gratulować? 🙂

    2. kabak1991 pisze:

      Ja nie dałem rady 🙁 Także gratuluję 🙂

  6. Piotr Ryka pisze:

    Na marginesie. Na AVS nowego Orfeusza (którego nie wolno tak nazywać, bo Sennheiser stanowczo zabrania) niestety nie będzie. Będzie za to stary – i to rzadka okazja jego posłuchania. Miejmy nadzieję, że napęd i okablowanie dostanie godne.

    Prawdopodobna cena tego nowego – ponad 40 tysięcy euro. Trochę mi duszno. Idę się wody napić.

    1. Marecki pisze:

      No to padł.. rekord absolutny! Też mnie przysuszyło.

    2. AAAFNRAA pisze:

      Okazuje się, że jednak 50 tys. EUR…

      1. kabak1991 pisze:

        Nie kupię. Za tani. Jakby kosztował 100 000 Euro to co innego.

  7. Marecki pisze:

    Next? Co w trawie piszczy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Cayin HA-1A.

  8. Marecki pisze:

    Mam w sumie jeszcze trzy pytanka:

    Itube dojedzie, czy już raczej ciężko?

    Jak teraz się spisują audioquesty i czy jest szansa na kable od Forzy do nich?
    Wiem że ma być po AS aktualizacja, więc pytam z czystej ciekawości : )

    1. Piotr Ryka pisze:

      iTube będzie na pewno. Kabel Forzy też. To się wydusi, nie ma sprawy.

      1. Marecki pisze:

        Elegancko 🙂

  9. Marecki pisze:

    Myślę, że itube i Noir przywrócą w dużym stopniu im analog.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy