Recenzja: oBravo HAMT-1

Technologia wygląd wygoda

Zaczynamy tą przygodę od na prawdę świetnie wyglądającego nesesera.

Zaczynamy tę przygodę od na prawdę świetnie wyglądającego nesesera.

   Flagowe słuchawki swego producenta – najlepszy spośród sześciu oferowanych przez niego model oBravo HAMT-1 – to nauszniki typu AMT, czyli z przetwornikami Air Motion Transformer. Skrót ów od razu coś przywołuje, mianowicie nazwę Ergo A.M.T. Z kolei Ergo wiedzie nas wstecz do nazwy Jacklin Float, a więc firmy założonej dawno już temu przez szwajcarskiego radiowca i inżyniera Jürga Jecklina; jeszcze w latach 80-tych oferującej specyficzne słuchawki elektrostatyczne o kształcie hełmofonu. Potem również dynamiczne, a także właśnie AMT.

Sławne (chociaż nie popularne) Ergo AMT wywodzą się z Jacklin Float i wciąż są oferowane (obecnie przez firmę Precide i w dystrybucji RCM-u) w cenie 850 € za nie same plus 1550 € za specjalny wzmacniacz, albowiem są to właśnie słuchawki specjalne.

Technologia Air Motion Transformer sprowadza się do przetwornika nie w kształcie wibrującej membrany, jak to ma miejsce w każdych słuchawkach dynamicznych, elektrostatycznych i ortodynamicznych, tylko takiego mającego postać harmonijki. Poskładana jest ta harmonijka z pasków mylaru albo kaptonu i podzielona na zakładki nitkami przewodnika, którym jest najczęściej aluminium. Całość zawieszona zostaje w polu magnetycznym i w zależności od polaryzacji rozpycha bądź przyciąga te harmonijkowe zakładki, powodując zasysanie albo wypychanie powietrza. W efekcie dźwięk nie powstaje tutaj w tej samej płaszczyźnie co jego propagacja, tylko w orientacji do niej poprzecznej; a wraz z tym posiada inną mechanikę ruchu.

Przetworniki o takiej budowie wymyślił w latach 60-tych i opatentował w 70-tych dr Oskar Heil (1908-1994), niemiecki inżynier i wynalazca osiadły po II wojnie światowej w USA. Pierwsze tego rodzaju konstrukcje wyprodukowała jeszcze w latach 70-tych firma ESS z Kalifornii, a później produkowały je też JET, Adam i Precide.  Obecnie oferuje zaś nieodmiennie Precide, a także Eton, Martin Logan, Mundorf oraz FAL. Znajdziemy pośród nich konstrukcje wszystkich rodzajów – wysoko, średnio i  nisko tonowe, jak również właśnie słuchawkowe.

A tam mieszczą się niezwykłe słuchawki - oBravo HAMT-1.

A tam mieszczą się niezwykłe słuchawki – oBravo HAMT-1.

Harmonijkowy kształt membrany ma swoje niezaprzeczalne zalety. Przede wszystkim jej powierzchnia zostaje ukryta w fałdach, dzięki czemu może być o wiele większa niż samego przetwornika, a jak wiadomo obszar działania nie jest dla precyzji budowania sygnału obojętny. (Współczynnik ukrycia powierzchni wynosi tutaj mniej więcej 8.) Druga rzecz o kluczowym znaczeniu to energia i prędkość tak powstającego dźwięku. W przetwornikowym miechu AMT następuje błyskawiczna reakcja na całej powierzchni (tak samo jak u elektrostatów i ortodynamików), ale już tylko dla tego rodzaju konstrukcji właściwa jednoczesna bardzo wyraźna akceleracja fali akustycznej, aż do pięciokrotnej wartości niesionej energii względem analogicznej powstałej w innego typu przetworniku. A nie tylko dzięki temu dźwięk jest szybszy i potężniejszy, ale jeszcze na dokładkę mniejsze ma zniekształcenia. Zwłaszcza dźwięki charakteryzujące się szybką pulsacją są przez przetworniki AMT odtwarzane lepiej, jednak wszystkie pozostałe również.

Zachodzi w tej sytuacji oczywiste pytanie, dlaczego przetworniki AMT nie wyparły wszystkich innych i nie są jedynymi spotykanymi. Niestety, każda róża ma kolce i nie spotyka się w świecie podsłonecznym rzeczy doskonałych, a w przypadku konstrukcji AMT problem polega na zwrotnicach i obudowach. Bardzo trudno opracować opartą na nich kolumnę, tak by poszczególne zakresy pasma dobrze się spajały a wylatujący z obudowy dźwięk nie był zniekształcany skutkiem odbić. Jest to tym bardziej rozczarowujące, że sam przetwornik AMT charakteryzuje się wyjątkowo niskimi rezonansami własnymi, o wiele niższymi od konstrukcji z nim konkurujących. Bardzo trudno to jednak wyzyskać w praktyce i w efekcie kolumny całościowo typu AMT nie są spotykane. Jeżeli już któraś posiada przetwornik AMT, to jest nim przeważnie sam głośnik wysokotonowy.

Już pierwszy kontakt jest sporym zaskoczeniem - tych słuchawek nie da się pomylić z innymi!

Już pierwszy kontakt jest sporym zaskoczeniem – tych słuchawek nie da się pomylić z innymi!

Wracając do naszych słuchawek. Odrobiwszy lekcje z historii techniki zyskujemy natychmiast odpowiedź na pytanie, dlaczego firma oBravo usiłuje skonstruować słuchawki właśnie z przetwornikiem AMT. Wszak jego potencjał jest największy i najwięcej obiecujący. Jednocześnie zaczynamy zdawać sobie sprawę, że rzuca się tym posunięciem na bardzo głęboką wodę, na której inni nie zdołali się utrzymać. Bo jak już mówiłem, o słuchawkach Ergo A.M.T. każdy znawca słuchawek słyszał, ale samych ich nie słyszał prawie nikt, jako że bardzo mało są popularne. W dodatku oBravo usiłuje zaaplikować przetwornik AMT w konstrukcji zamkniętej i jeszcze do tego pożenić go z przetwornikiem dynamicznym, podczas gdy Ergo używa tylko ich i zapobiegliwie zawiesiło swoje w obudowie całkowicie otwartej, nie narażającej na powstawanie odbić innych niż dopiero od głowy słuchacza. Wygląda to zatem w przypadku oBravo dość karkołomnie, ale zarazem ciekawie. Pocieszający i ułatwiający sprawę jest przy tym fakt aplikacji przez nie przetwornika AMT jedynie jako sekcji wysokotonowej, czyli w tradycyjnym, sprawdzonym stylu.

Wejdźmy w konkret i zacznijmy od powierzchowności. Słuchawki mają budowę pancerną, bezpośrednio nawiązującą do najdawniejszych wzorów z początku XX wieku. Okrągłe, zamknięte muszle opatrzono drewnianymi pokrywami (to raczej współczesna wariacja) o widocznej fakturze drewna i niemal surowym, matowym wykończeniu. Widnieją na nich odlane w metalu, stylizowane sygnatury oBravo, a spina masywny, aluminiowy pałąk o zaciskowej regulacji zawieszenia. Tak jak u sławnych Grado środek nad głową to metalowy płaskownik obszyty skórą, a konkretnie zamszem. Jest wyraźnie grubszy i obficiej wyścielony niż u amerykańskiego pierwowzoru, ale zarazem węższy. Pady są duże – obramowujące – a przy tym łatwo zdejmowalne. W pierwotnej wersji zarówno one jak i obszycie pałąka były na obszarze kontaktu ze skórą oprawione zamszem, a w nowszej jest to jak u flagowych Sennheiserów alcantara. Ponieważ otrzymałem pady w starszym i nowszym wydaniu, mogłem je porównać; i  z nowymi jest niewątpliwie wygodniej, bo nacisk na okolice ucha okazuje się mniejszy, a sam dźwięk wydaje bardziej swojski i naturalny.

Jednak ich prawdziwa wyjątkowość kryje się wewnątrz.

Jednak ich prawdziwa wyjątkowość kryje się wewnątrz.

Słuchawki dostajemy zapakowane w elegancki aluminiowy neseser wyścielony pianką, ale nie jest to jedyny neseser z nimi powiązany. Prócz dużego jest bowiem także malutki, a w nim niewielki śrubokręcik i trzy przegródki z plastikowymi koreczkami. Śrubokręcikiem o główce specjalnej, gwiazdkowej, odkręcamy sześć śrub mocujących drewniane pokrywy zewnętrzne, a wówczas odsłania się przetwornik z widniejącą na pierwszym planie sekcją dynamiczną, całkowicie od tej strony osłoniętą tworzywem i metalowym pierścieniem. Skrywa pod spodem membranę o średnicy aż 57 mm, tak więc naprawdę jak na konstrukcję dynamiczną bardzo dużą, napędzaną przez magnesy neodymowe. Zamknięcie tej membrany od strony zewnętrznej okazuje się jednak nie takie znów całkowite, bowiem w metalowej obwiedni są trzy niewielkie, owalne otwory, które w stanie zakupowym pozostają zupełnie odsłonięte; i to do nich przeznaczono te plastikowe zatyczki. Tych są trzy rodzaje – z pełnym zamknięciem, połowicznym, albo jedynie takim na kształt obwódki – dzięki czemu możemy regulować moc tych otworów działania. Albowiem te otwory to bass-refleksy, ulokowane na wierzchołkach trójkąta równobocznego wpisanego w obwód przetwornika. Zabawy może być z nimi masa, bo każdy oferuje cztery warianty pracy, co pomnożone przez trzy daje łącznie dwanaście kombinacji.

Po drugiej stronie, od ucha (co możemy zobaczyć poprzez cieniuteńką siateczkę przesłony) znajduje się centralnie nad sekcją dynamiczną umiejscowiony wysokotonowy przetwornik AMT o średnicy 40 mm. Ma od zewnątrz postać spłaszczonego metalowego krążka, opatrzonego w pięć owalnie zakończonych szczelin. Szczeliny te mają orientację poziomą, dokładnie prostopadłą do widocznych spoza nich pionowych fałd membrany i biegnących pośród nich pasków elektrod. Całość można obejrzeć jeszcze dokładniej zdejmując pad wraz z przytwierdzoną doń maskownicą, a ściąga się go jednym ruchem i jednym zakłada, pomimo czego osadzony jest bardzo solidnie.

Dopowiedzmy też jeszcze, że oBravo budując taki dwuprzetwornikowy słuchawkowy głośnik bynajmniej nie porywa się z motyką na Słońce, bowiem od wielu już lat buduje tego rodzaju głośniki do stawiania na biurku i ma z nimi bogate tudzież jak najbardziej pozytywne doświadczenia.

Tutaj poza klasycznym przetwornikiem dynamicznym mam też drugi, niezwykle żadki - ATM.

Tutaj poza klasycznym przetwornikiem dynamicznym mam też drugi, niezwykle rzadki – ATM.

Wraz ze słuchawkami trafia w nasze ręce przykręcany do obu muszli cienki i elastyczny kabel o długości zaledwie 1,2 metra, zakończony małym jackiem. W komplecie znajduje się też przejściówka, lecz nie zmienia to faktu, że kabel jest bardzo krótki. Byłby w sam raz dla słuchawek o przeznaczeniu przenośnym, którymi oBravo HAMT-1 faktycznie być usiłują, co ze względu na ich wagę i potrzebną moc napędową bardzo jest zaskakujące. Fakt, że moc ta nie okazuje się jakaś szczególnie duża, toteż mocny odtwarzacz przenośny całkiem dobrze sobie poradzi, a pancerna budowa zapobiega przypadkowym uszkodzeniom; jednak ciężkie to są słuchawki, aż 543 gramy ważące. Na głowie trzymają się wprawdzie krzepko, lecz jednocześnie trochę ciążą i spaceru raczej tym nie umilą. Ale moda jest moda i każdy chce się pod nią podpinać; tak więc słuchawki oBravo też pragną być modne, młodzieżowe, streetowe. Trochę będzie o to trudno, ponieważ kosztują aż 6500 PLN (w Anglii nawet  £1,499), tak więc młodzież musi być bananowa i dziana oraz na duży ciężar odporna. W zamian będzie mogła się chwalić, że słuchawki ma drogie i wyjątkowe.

Co się tyczy całościowej wygody, której nie możemy tutaj pominąć, to są poprzez ten ciężar nieco hardcorowe, ale mnie ani specjalnie nie uwierały, ani nie ciążyły. Czuć je wprawdzie mocno na głowie – to niewątpliwe – ale da się przeżyć i słuchać można przez parę godzin bez żadnego zaciskania zębów. Ale czy słuchać warto?

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: oBravo HAMT-1

  1. Maciej pisze:

    Hm, albo prototyp ewoluował albo był źle napędzony kiedy miałem go na uszach. Bo wrażenia odmienne 🙂

    1. Maciej pisze:

      Albo tradycyjnie, winny pośpiech…

      1. Piotr Ryka pisze:

        Można przyjechać i zweryfikować, są jeszcze u mnie. A potem wrócą pewnie do Warszawy. A niezależnie od tego czy tamtego te bass-refleksy miały pewnie inaczej ustawione – prawdopodobnie otwarte.

    2. Konrad Obravo pisze:

      Jeżeli były słuchane na stoisku obravo to niestety ale na 90% miały otwarte wszystkie dziury.
      Producent zostawia zabawę z zatyczkami dla użytkowników.

  2. AAAFNRAA pisze:

    Wygląda na to, że są one celowo strojone pod przenośne grajki, a „solidne” wzmacniacze słuchawkowe tylko degradują dźwięk. Pewnie ukłon w stronę młodszej klienteli, która będzie używać przenośnych odtwarzaczy i komputerowego audio. Ciekawe jakby zagrały z Hugo? To mogą być jedne z nielicznych, jeżeli nie jedyne, słuchawki, które bardzo dobrze zagrają podłączone bezpośrednio do komputera…
    Z tego co wyczytałem, to będą niedługo dostępne tańsze modele: HAMT-2 € 1199; HAMT-3 € 699 Ten ostatni o ponad połowę tańszy od bohatera recenzji. Ciekawe na czym zaoszczędzili?
    Na stronie producenta są też inne hybrydy z planarnym tweeterem 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie mam już Hugo, nie ma jak sprawdzić. A szkoda.

    2. Konrad Obravo pisze:

      Z tego co widziałem to chyba hamt-1 będą jedynymi rozbieralnymi modelami które będzie można stroić przez zestaw zatyczek.
      hamt-3 ma chyba też mniejsze głośniki, przynajmniej tak mi się wydaję jak widziałem na zdjęciach.

  3. lord pisze:

    Czy jest przewidziany test Schiit audio Ragnarok?
    Podobno to bardzo dobry wzm. słuchawkowy.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem. Obecny dystrybutor wycofuje się z Schiita. Ale mogę zapytać.

      1. Maciej pisze:

        A nie wiesz dlaczego?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Wiem. Schiit stawia na sprzedaż bezpośrednią i nie zależy mu na dystrybutorach. Inaczej mówiąc, nie daje zarobić.

  4. Konrad Obravo pisze:

    Gratuluję, chyba najlepsza jak dotąd recenzja tych słuchawek.
    Sam zestawiając je z innymi mam problem jak się do nich odnieść, jednak jedno jest pewne grają one zupełnie inaczej od reszty stawki. Jak ktoś szuka kolumnowego, monstrualnego grania ze świetną sceną i wyśmienitą górą, oraz monstrualnym dołem to znajdzie to właśnie w obravo hamt-1.
    Ja jak już wcześniej pisałem sparowałem je ze świetnym rezultatem z vioelectric hpa v281.
    Jak dla mnie parowanie ich z lampą nie ma najmniejszego sensu ,a potrzebny jest jasny, szeroko grający, tranzystor który odejmuje z dołu więcej niż dodaje.

  5. Szymon pisze:

    Mnie słuchawki niczym nie urzekły. Pobrudzily mi jedynie skórzaną kanapę kiedy to wygrzewaly się i na chwilę zostawiłem słuchawki padami do kanapy…. Przy takiej cenie słuchawek to niedopuszczalne. Dźwiękowo odebrałem je zupełnie inaczej i słuchawki oceniam jako bardzo słabe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy