Recenzja: Nottingham Interspace Junior

Odsłuch

Nottingham Interspace_Junior_008_HiFi Philosophy

Konstrukcja ramienia musi wzbudzać podziw, zwłaszcza w tym przedziale cenowym.

   Pora rozpędzić ćwierćwiecze trwającą gramofonową ciszę w domowych pieleszach HiFi Philosophy, napełniając pokój odsłuchowy analogowym dźwiękiem. Nie bez emocji spinałem system i przyglądałem się fachowym poczynaniom zawodowca, montującego wkładkę i wyważającego ramię, bo choć mógłbym to zrobić własnoręcznie, to jednak zawsze milej móc sobie pooglądać w akcji specjalistę. Sam za to musiałem ustawić głośniki Chario, przez chwilę z innej okazji goszczone, ale cenowo dobrze pasujące do sytuacji, którymi po chwili wewnętrznych zmagań postanowiłem zastąpić pojawiające się raz za razem w recenzjach Spendory D7. Nie żeby były lepsze, ale tak dla odmiany. Kabel głośnikowy też przy okazji dałem inny, bo nie Entreqa tylko Harmonixa, a wszystko na koniec ustawiwszy i podłączywszy rozsiadłem się sapiąc w fotelu. Może trochę przesadzam, bo to jednak nie odtwarzacz CD obsługiwany pilotem, tylko gramofon-jegomość, któremu płyty trzeba przekładać, a ramię samemu w ich początek wcelowywać i samemu opuszczać. I jeszcze się potem pędzi na fotel, by zdążyć usiąść nim grać rozpocznie, tak więc wycelowałem, opuściłem i popędziłem.

Zagrało – i to mnie zdziwiło. Nie żebym się nie spodziewał tak w ogóle, ale ilość podpinanych kabli była jeszcze większa niż zwykle, a wszystko praktycznie instalowane od początku, tak więc sądząc z doświadczenia coś powinno nie działać. Ale nie – wszystko okazało się być w porządku. Popłynęła muzyka, a słowo „popłynęła” pasowało lepiej niż zwykle. Bo właśnie dzięki gramofonom muzyka płynie a nie wyszarpuje się z głośników i ma to płynięcie niezwykłą moc angażowania słuchacza. Specjalnie kupiłem na początek płyty winylowe posiadane w wersji CD, by mieć możność odniesień. I tu od razu zwróciły uwagę dwie kwestie. Pierwsza taka, że płyty CD odtwarzane z wysokiej klasy odtwarzacza w przypadku płyt najwyższej jakości potrafią dawać dźwięk bardziej wyrazisty niż Nottingham Interspace umie to wyłonić z winylu, a dzieje się tak poprzez mocniejsze podkreślenie wysokich częstotliwości, co ma miejsce zwykle ponad normę i faktyczny stan muzyki na żywo, tak by właśnie stworzyć wrażenie silnego realizmu, który de facto jest stanem sztucznym, wynikłym z odchudzenia i podkreślenia sopranów.

Taki chwyt w przypadku płyt CD okazuje się niemal regułą, a jego rezultatem jest początkowe większe przykuwanie uwagi, z czasem zamieniające się jednak w zmęczenie i niechęć słuchania. I tu przechodzimy do sprawy drugiej, jeszcze ważniejszej. Otóż nawykłem do tego, by, jak to się mówi, rzucać uchem i usłyszawszy to co ważne w krótkiej, trwającej góra minutę próbce dźwięku, przechodzić do spraw kolejnych, biorąc na tapetę następne nagrania. Ale nie z gramofonem.

Nottingham Interspace_Junior_001_HiFi Philosophy

A na jego zakończenie powędrowała nie byle jaka wkładka – Ortofon 2M Black o sławnym szlifie Shibata.

Może za bardzo byłem po tylu latach gramofonowo wyposzczony, ale niezależnie od przyczyn po prostu nie mogłem się zdobyć na przerywanie utworów i przechodzenie do następnych. To było ponad siły. Jakaś niewidzialna moc zmuszała by słuchać do końca, tak jakby podniesienie igły przed czasem mogło rzucić zły urok. Tak naprawdę urok był jednak dobry; tak dobry, że odczynienie go w imię pośpiechu było niemożliwe.

I w sumie do tych dwóch rzeczy odsłuchy gramofonu Nottingham się sprowadzały.

– Tak, nie ma wątpliwości, są gramofony grające bardziej realistycznie, i sam Nottingham też takie oferuje, a nawet  właśnie przyjechał wyższy model z jeszcze lepszą wkładką i mogę teraz za dwa razy takie pieniądze (na szczęście nie swoje) sobie jego lepszości słuchać, a wcześniej też nieraz słuchałem w ostatnich czasach gramofonów grających wyjątkowo wyrazistym dźwiękiem i nawet początek relacji z ostatniego Audio Show zaczął się od utyskiwania na zbyt technicznie a nie dość muzykalnie grające gramofony. Nottingham Interspace nie aspiruje natomiast do miana przesadnie dokładnego artykułowania dźwięków, choć jednocześnie jego poziom artykulacji z łatwością przebija przeciętnej jakości płyty CD puszczane nawet z wysokiej klasy odtwarzacza. Lepiej bowiem rozstawia muzyczne plany, dokładniej separuje źródła, a przede wszystkim samą artykulację ma bardziej naturalną, bez żadnego odchudzania i sztucznego ciągnięcia sopranów. No i ta melodyjność. Melodyjność wszechobecna, bo dotycząca zarówno pierwszoplanowych postaci, jak i tego wszystkiego co dzieje się z tyłu, a muszę przyznać, że to te tyły właśnie wraz z całościową melodyką zmuszały najbardziej do wysłuchiwania całych utworów. W przypadku płyt CD tam z tyłu muzyka dzieje się w stopniu najwyżej umiarkowanym. Dużo się tam potrafi dziać tak w ogóle, mnóstwo potrafi być słychać, ale w sensie muzycznym to się nie bardzo przejawia, ponieważ są to dobrze słyszalne dźwięki, ale nie w takim stopniu jak u gramofonu wyłania się z tych dźwięków muzyka. Cyka tam, tupie, ktoś słychać że śpiewa, ale są to bardziej dźwięki same niż dźwięki muzyki. I dopiero z gramofonem zaczyna być słychać doskonale, że to tam z tyłu to jest taka sama muzyka jak z przodu, tyle że dalsza. Tak więc melodyjność drugiego i trzeciego planu ma gramofon jeszcze bardziej poprawioną względem odtwarzacza niż planu pierwszego.

Nottingham Interspace_Junior_012_HiFi Philosophy

Silnik ruszył z pomocą naszych rąk – czas zacząć analogowy odsłuch.

Tak sobie tedy siedziałem i słuchałem, a im dłużej słuchałem, tym było mi przyjemniej. Żadnego zmęczenia, żadnego przesytu, żadnej chęci odejścia. Oczywiście przyjemniej byłoby móc zarządzać tym wszystkim z pilota, a jeszcze przyjemniej móc zmieniać płyty bez wstawania z fotela, jak to się dzieje w przypadku odtwarzaczy plikowych, ale igła i ramię też mają swój czar, a odrobina ruchu audiofilowi nie zaszkodzi. Ruszać rzeczywiście trzeba się bardziej, bo i płyty na bieżąco przecierać, chowanie ich i wyciąganie trwa dłużej, a i myjkę mieć należy i od czasu do czasu każdą płytę w detergencie wykąpać. Ale w zamian jest więcej muzyki, a o nią chyba chodzi najbardziej. Więcej jest też wprawdzie trzasków, ale nowe i zadbane płyty prawie nie trzeszczą, tak więc to marginalny problem.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

14 komentarzy w “Recenzja: Nottingham Interspace Junior

  1. Piotr Ryka pisze:

    Właśnie przyjechał, by umilić święta. Taki ciepły, słuchawkowy diabełek, akurat do wkładania pod choinkę.

    http://www.synergisticresearch.com/featured/hot-headphone-optimized-transducer/

  2. Maciej pisze:

    Teraz na Święta w sklepach dla kobiet też pełno kremów które czynią skórą jędrną i młodszą o 10 lat…
    Oczywiście potraktuj ten komentarz z przymrużeniem oka 😉

    Przede wszystkim Wesołych i Radosnych Świąt w rodzinnej atmosferze Piotr!!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Faktycznie działa trochę jak kremik. Taki rozgrzewający i wygładzający.

  3. Marecki pisze:

    Również dołączam się do życzeń.
    Zdrowych i Wesołych, oraz Szczęśliwego Nowego Roku!

  4. roman pisze:

    ile to kosztuje i co to daje ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie znam dokładnej ceny, ale zdaje się około tysiąca PLN. Daje wygładzenie, ocieplenie i wypełnienie dźwięku. Uważnie jeszcze się nie wsłuchiwałem. Niedługo będzie krótka recenzja.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, już widziałem. I do kompletu jeszcze to

      http://www.wellsaudio.com/products/headphone-amplifiers

      Dużo się dzieje w słuchawkowym świecie.

      1. Marecki pisze:

        Raj dla HE6 i innych prądożerców.
        Ciekaw jestem jakby zagrały nadpobudliwe Pandory z takim zapasem mocy 🙂
        Mamy na te sprzęty polskiego dystrybutora?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Mamy: audio-connect.

  5. Marecki pisze:

    Więc pewnie będzie można liczyć na recenzje?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tego nie wiem. Nie wiem czy zechcą choć jeden sprowadzić inaczej niż na konkretne zamówienie.

  6. Marecki pisze:

    Ciekawe jak to się rozwinie.
    W każdym razie jest teraz napływ ciekawych produktów.
    Polskie Pylony, to bardzo ciekawy produkt.
    Nic, tylko je wychwalają.
    Może w ogóle warto by było zainteresować się bardziej budżetowym sprzętem, takim właśnie jak Pylon, NAD, Pro-jekt czy inne.

    Pełno w recenzjach sprzętu wysokich lotów, natomiast takich bardziej przyziemnych cenowo i przy tym dobrze grających, to już troszkę mniej.
    Może mam tylko takie wrażenie.
    Tak czy siak warto raz na ruski czas pogrzebac w tym segmencie.

  7. Amadeusz pisze:

    No wlasnie, moze by tak zejsc na ziamie i przetestowac cos normalnego, nie jakies psedo-voodu kable i inne pierdoly w ktorych gra tylko cena , wiec czekam na test sluchawek coloud-hello-kitty-pink

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy